12.01.2014

Epilog

 - Łukasz, chodź tu szybko! – krzyknęłam do trzyletniego chłopca, który beztrosko bawił się w piaskownicy. Od razu mnie posłuchał. – Wracamy już, bo spóźnimy się na mecz.
 - Nie mozemy się spóźnić! – odparł i złapał mnie za rękę. Zaczął ciągnąć mnie w kierunku wyjścia z placu zabaw. Roześmiałam się. Mały uwielbiał chodzić na mecze i obserwować swojego tatę w akcji. Myśleliśmy nawet z Michałem żeby niedługo zapisać go na zajęcia z siatkówki, bo coś nam mówiło, że pójdzie w ślady ojca.
 - Poczekaj chwilę. Muszę Lilkę przykryć – pokręciłam rozbawiona głową i nakryłam śpiąca dziewczynkę w wózku kocykiem. Lilianka miała już pół roku. Rosła, jak na drożdżach, tak jak jej brat. Dziewczynka była bardziej podobna do mnie, a chłopczyk do Michała. Udały nam się pociechy, zdecydowanie. Nasze oczka w głowie. Kubiak, gdy się dowiedział miesiąc po naszym ślubie, że jestem w ciąży, to aż pod sam sufit skakał ze szczęścia. Przez 9 miesięcy wyręczał mnie niemal ze wszystkiego. Ciąża przebiegała prawidłowo i tak oto 23 marca 2015 roku przyszedł na świat Łukasz. Był najbardziej rozpieszczanym członkiem rodziny. 2 lata później znowu zaszłam w ciążę. Wtedy już było trochę gorzej, ponieważ istniało duże ryzyko poronienia. W dodatku pogłębiła się moja anemia. Gdy w 7 miesiącu trafiłam do szpitala, to Misiek nie odstępował mnie na krok. Bardzo się bałam o życie tego maleństwa, które sobie rosło pod moim sercem. Do porodu musiałam być pod całodobową opieką medyczną. Nie lubiłam tego okresu, bo całe dnie leżałam tylko w szpitalnym łóżku, które zaczęłam nienawidzić. Na początku 8 miesiąca dostałam silnych skurczy. Poród trwał dłużej, niż pierwszy, ale na całe szczęście Lilka urodziła się zdrowa. Nigdy nie zapomnę tych łez radości, które płynęły z moich oczu, kiedy pierwszy raz trzymałam moją kruszynkę na rekach. Łukaszek stał się starszym bratem i bardzo wczuwał się w tą rolę. Pomagał, jak tylko potrafił. Przynosił jakieś grzechotki, czy inne zabawki i bawił się z małą. Bardzo słodko to wyglądało. Nasze dzieciaki miały zapełnione albumy, ponieważ, w każdej wolnej chwili robiłam im masę zdjęć. Fotografia była dla mnie wciąż bardzo ważna. Miałam własne studio fotograficzne, które otworzyłam niedawno, gdy wróciliśmy do Polski. Michał przez ostatnie 3 sezony grał we Włoszech, a ja nie wyobrażałam sobie rozłąki. Decyzję o przeprowadzce podjęliśmy wspólnie. Misiek bardzo liczył się z moim zdaniem i powiedział, ze jeśli nie chce, to on podpisze kontrakt z klubem z Polski. Nie chciałam go jednak ograniczać, a Macerata była wspaniałym miejscem do rozwijania. Nie mogłam nie uronić łzy, gdy widziałam go w wyjściowym składzie reprezentacji. Stał się jednym z najlepszych, czego tak bardzo pragnął. Byłam bardzo szczęśliwa, widząc uśmiech na jego twarzy.

Gdy wróciliśmy do domu, to od razu poszłam położyć córeczkę do łóżeczka. Spała, jak suseł. Cicho wyszłam z pokoju i poszłam ugotować coś Łukaszowi. Chłopiec w tym czasie zajął się zabawą autami. Gdy zjadł cały obiad, to przyszła moja teściowa. Przywitałam się z nią i zrobiłam herbatę. Następnie przebrałam syna, zakładając mu jego ulubioną koszulkę. Była to miniatura tej, którą Michał miał na meczu. Zawsze marzyłam o tym, żeby moje dziecko tak wyglądało. W dodatku Kubiak znowu grał w Jastrzębiu i planował tu zakończyć karierę. Do tego jeszcze trochę mu zostało, ale wiedział, że to jest do tego idealne miejsce. Nigdzie nie czuł się tak dobrze, jak właśnie tu. Ja również pokochałam to miejsce.
Dotarcie na halę zajęło nam 10 minut, ponieważ ruch był niewielki. Pokazałam nasze wejściówki i już po chwili zajęłam odpowiednie miejsce na widowni. Zawodnicy właśnie wychodzili na rozgrzewkę. Łukasz od razu pognał do barierek. Ojciec zaśmiał się i wziął go na ręce. Pogadali chwilę i mój malec wrócił na miejsce. Michał puścił mi jeszcze oczko i poszedł się rozgrzewać. Niedługo później dołączyła do mnie Natka oraz Dusia z Pawłem. Oni również przeprowadzili się do Jastrzębia. Zbyszek także znowu grał w Jastrzębiu wraz z Miśkiem. Bardzo mnie to cieszyło, bo miałam przyjaciół blisko siebie. Dusia natomiast, gdy skończyła studia, to wraz z Pawłem stwierdziła, ze w Katowicach jest im za smutno. Tutaj mieli więcej znajomych. Popatrzyłam uśmiechnięta na niedawno upieczonych państwa Kochanowskich. Dusia miała już spory brzuch, ale w końcu to 8 miesiąc ciąży. Długo starali się o pociechę, ale na szczęście w końcu się udało. Bartmanowie natomiast mieli już bliźniaki. Uroczą Anetkę i Karolinkę. Dziewczynki były w wieku Łukasza. Uroczo wyglądała ta ich trójka w identycznych strojach. Każde z dzieci miało bowiem koszulkę z nazwiskiem ojca.
 - Powiedziałaś już Zibiemu? – spytałam przyjaciółkę. Pokręciła przecząco głową.
 - Wieczorem – odparła. – Moi rodzice biorą dziewczynki do siebie, więc mamy całą noc dla siebie.
 - Założę się, że próżnować nie będziecie – zaśmiałam się, co zrobiła i blondynka. Tak, państwo Bartman spodziewali się 3 dziecka. Był to początek 2 miesiąca i Natka dowiedziała się o tym kilka dni temu. Najpierw swoje przypuszczenia skonsultowała ze mną. Kupiłyśmy zatem kilka testów i każdy był pozytywny. Przyjaciółka czekała jednak na odpowiedni moment żeby oznajmić mężowi radosną nowinę.
Mecz zakończył się korzystnie dla gospodarzy, ponieważ wygrali oni z Politechniką Warszawską 3:0. Nie był to łatwy przeciwnik, ponieważ w ostatnich latach wzmocnił się o kilku świetnych siatkarzy. Jastrzębie jednak  cały czas udowadniali, ze są poważnym kandydatem do Mistrzostwa Polski. Miałam ogromną nadzieję, ze uda im się osiągnąć cel. Wzięłam Łukasza za rączkę i podeszliśmy do Miśka, który już czekał przy barierkach. Wziął synka na ręce i pocałował go w głowę. Mnie również obdarzył pocałunkiem.
 - Gratulacje, Miśku – uśmiechnęłam się do niego.
 - Dzięki. Trzymaj, młody – powiedział siatkarz, dając chłopcu do rąk statuetkę najlepszego gracza meczu. Była to już 7 statuetka w tym sezonie. Michał był naprawdę w rewelacyjnej formie nieprzerwanie od kilku sezonów. Podziwiałam go za to, ale zresztą nie tylko ja. Eksperci nie mogli się nadziwić. Byli pod wrażeniem jego umiejętności. Gdy był pytany o powód tego, to zawsze odpowiadał, że to dzięki mnie i naszym dwóm skarbom. Gdy to słyszałam, to byłam wzruszona.

Miałam w życiu wszystko, czego pragnęłam. Kochającego męża, szczęśliwą rodzinę i wspaniałe dzieci. Miałam 25 lat, a już czułam się spełniona. W dodatku zajmowałam się fotografią, która od najmłodszych lat była moją pasją.  Nic nie było w stanie zniszczyć tego mojego szczęścia.
 - O czym myślisz? – zapytał Michał, kładąc się wieczorem obok mnie na łóżku.
 - O wszystkim – wzruszyłam ramionami i odwróciłam się twarzą do niego.
 - I doszłaś do czegoś interesującego?
 - Że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi – wyszczerzyłam się.
 - We mnie masz konkurencję, Aguś – zaśmiał się cicho i delikatnie musnął moje usta. Z początku subtelny pocałunek przemienił się w bardziej namiętny. Poczułam jego wielkie dłonie, które zaczęły błądzić pod materiałem mojej cienkiej koszulki. Uśmiechnęłam się zadziornie i pozbyłam się jego T-shirtu. Jęknęłam cicho, gdy ścisnął moją pierś. Zaczęliśmy się bardziej oddawać tym pieszczotom. I w tym właśnie momencie usłyszeliśmy płacz z pokoju obok. Misiek opadł na mnie, krzywiąc się.
 - Ja pójdę – cmoknęłam go w czoło i wyswobodziłam się spod niego. Poprawiłam piżamę i poszłam do pomieszczenia po prawej stronie. Podeszłam do łóżeczka. Lilka najwidoczniej była głodna, więc nakarmiłam ją. Niestety nadal nie chciała spać. Trzymając ją na rękach wróciłam do sypialni.
 - Nie chce spać? – spytał przyjmujący, widząc nas obie. Pokręciłam przecząco głową. Położyłam się na swoim miejscu obok męża, a miedzy nami ułożyłam malutką brunetkę. Popatrzyła na nas tymi swoimi roześmianymi oczkami, w których wciąż jeszcze błyszczały łzy. Kubiak chwycił jej rączkę i pocałował paluszki.
 - Nie wolno płakać, myszko – powiedział czule. Uwielbiałam napawać się tym widokiem. Wyglądał uroczo z naszymi pociechami.
 - No i nici z upojnej nocy – zaśmiałam się.
 - Spokojnie. Ja się kiedyś na chwilę tych kruszyn pozbędę i będziemy mieć czas dla siebie – puścił mi oczko. Parsknęłam śmiechem. – W końcu wiesz, ze ja zawsze chciałem mieć taką drużynę siatkarską.
 - Nie poprzewracało ci się w głowie? – spojrzałam na niego zdziwiona.
 - Ani trochę – wyszczerzył się. – Jeszcze jedno dziecko na pewno chcę! A ty, Liluś, chcesz siostrzyczkę, albo jeszcze jednego braciszka?
Popatrzył na dziewczynkę, a ta tylko szeroko się uśmiechnęła i klasnęła w dłonie. Siatkarz się zaśmiał.

 - No widzisz, słońce, postanowione – powiedział i mnie pocałował. Zapewne trwało by to dłużej, ale naszej kruszynie nie spodobało się, ze poświęcamy jej tak mało uwagi i zaczęła znowu płakać. 

______________________

To już koniec. Nie wiem, czy definitywny. Może kiedyś będę chciała kontynuować ta historię właśnie od tego momentu? Ja jestem nieprzewidywalna, więc wszystko możliwe. Nie jestem w pełni zadowolona z tego opowiadania, jednak dzięki niemu podszkoliłam się trochę w pisaniu i sądzę, że z każdym rozdziałem robie postępy. Na razie jestem tylko na faith-hope-volleyball.blogspot.com , ale na komputerze mam już zaczęte kolejne 2 historie, w tym jedną w kompletnie innym stylu, niż dotychczas. Gdy będę miała więcej rozdziałów to na pewno zacznę je publikować. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy tu wchodzili, czytali oraz zostawiali jakiś ślad po sobie. Zapraszam teraz na historię Blanki, gdzie dużo się dzieje :)
Dziękuję :**