11.01.2014

Rozdział 89

Piątek 3 maja. Wieczorem odbyć się miała impreza urodzinowa Zibiego. Jednocześnie było to takie spotkanie pożegnalne dla siatkarzy, który opuszczają klub, czyli Simona Tischera, Russela Holmesa i Matteo Martino. Za tymi dwoma pierwszymi tęsknić będę najbardziej, bo z Matteo nie miałam tak dobrego kontaktu. Właściwie to on sam przyznał, że nie czuje się tutaj dobrze. Zwykle trzymał się na uboczu. Mimo wszystko polubiłam go i trochę smutno, że odchodzi.
Gdy punktualnie o 19:30 pod mój dom podjechała taksówka, w której czekał już mój chłopak byłam całkowicie gotowa do wyjścia. (link)(link)(link) Wyszłam na zewnątrz i wsiadłam do pojazdu. Przywitałam się zwykłym ‘dzień dobry’ z kierowcą, a z Michałem buziakiem w policzek. Ruszyliśmy w kierunku klubu, w którym siatkarze Jastrzębskiego Węgla najczęściej bywali.
Mimo, iż był piątek to udało się wynająć największą salę tylko dla nas. Mieliśmy przynajmniej pewność, że nie pojawi się nikt obcy. Czasami do siatkarzy ustawiały się ogromne kolejki ludzi, proszących o autograf. Przez to pryskała ta atmosfera. Oni świętowali, a tutaj grupa fanów im przerywa. Ja sama bym nie mogła tak podejść do kogoś sławnego i tak po prostu mu przerwać zabawę, by zdobyć jakiś autograf. To jest człowiek, jak każdy inny. Należy mu się odrobina spokoju.
Weszliśmy do środka. Praktycznie wszyscy już byli. Przywitaliśmy się z przyjaciółmi. Pozostało tylko czekać na solenizanta. Najpierw dołączyła do nas Natka. Cmoknęła mnie przelotnie w policzek. Chwilę później do sali wkroczył Zbyszek. Wszyscy krzyknęliśmy na trzy- czte - ry ‘’Wszystkiego najlepszego’’. ‘’100 lat’’ odśpiewać mieliśmy równo o północy, bo to dopiero jutro miał urodziny. Z szeregu wyszli Łasko i Wojtaszek, którzy mieli jeden wielki prezent od całego Jastrzębskiego Węgla. Następna byłam ja i Misiek. Złożyliśmy życzenia i wręczyliśmy 2 bilety na tygodniowe wakacje na Malediwach. Spodobało im się to miejsce, gdy opowiadaliśmy o nim i pokazywaliśmy zdjęcia. Termin tego wyjazdu był akurat po finałach Ligi Światowej, do którego miałam nadzieję Polacy się zakwalifikują. Dostaną wtedy wolne, więc spokojnie Zibi z Natką będą mogli sobie pojechać na wakacje. Po nas życzenia Bartmanowi złożyła jego dziewczyna. Niestety nie udało mi się podpatrzeć, co też mu ona takiego dała.
Następnie poprosiliśmy by Russel, Simon i Matteo wystąpili z tej grupy. Tym razem to ja z Natką podeszłyśmy do nich. W ręce miałyśmy 3 identyczne antyramy, w których znajdowały się zdjęcia tych trzech wielkoludów, wraz z nami. Niespodzianka się udała. Nie spodziewali się takiego gestu z naszej strony. Rzecz jasna podarunek był od wszystkich siatkarzy, jak i ode mnie i blondynki. Po wszystkich podziękowaniach, przytulankach i innych takich mogliśmy przejść do właściwej imprezy. Jako, iż nie wszyscy siatkarze dostali powołania do reprezentacji swoich krajów nie szczędzili sobie ilości wypitego alkoholu. Bar cały czas był obstawiony. Co chwilę, któryś coś zamawiał. Nawet i ja się skusiłam. Michał z Zibim nie pili zbyt wiele, bo przecież jutro wieczorem musieli się zameldować w Spale. Jechali własnymi samochodami, a odległość nie była mała, bo prawie 300 km. Musiałam tego wieczoru nacieszyć się Michałem, bo przez najbliższe tygodnie się nie zobaczymy. Ogólnie najbliższe dni miały być ciężkie, nie tylko ze względu na brak ukochanego. Matury, a w dodatku niedługo w końcu miałam mieć egzamin na prawo jazdy. Dopiero 28 maja miałam pojechać do Spały, by tam pracować w charakterze asystentki fotografa reprezentacji Polski. Już nie mogłam się doczekać! Musiałam jednak najpierw przeżyć te nadchodzące dni.
Zabawa była naprawdę fantastyczna. W okolicy północy większość była już mocno wypita. Ci ze słabszymi głowami, czyli Łasko i Tischer siedzieli w loży, czy raczej spali z głowami na stoliku. Damian natomiast olał swoją dziewczynę i tańczył przytulony do słupa. Wyglądało to strasznie komicznie. Z tego, co zauważyłam to najwięcej wypił Martino. Co chwilę widziałam go przy barze z kolejnym kieliszkiem. Na początku zaczynał do drinków, jednak potem przerzucił się na czystą. W dodatku ledwo na nogach stał. Współczuję temu, kto go będzie odprowadzał.
Tańczyłam akurat z Michałem, gdy zauważyłam jakąś dziwną scenkę. Matteo wychodził na zewnątrz. Nie był jednak sam. Ciągnął ze sobą Natkę, a ona wyraźnie próbowała mu się wyrwać.
 - Michał, zobacz – powiedziałam spanikowana, a gestem głowy wskazałam mu drzwi.
 - Co on wyprawia? – oburzył się mój chłopak. – Idę tam.
Ruszyłam za nim, ale zatrzymał mnie.
 - Zostań tu – powiedział i szybkim krokiem ruszył w kierunku tamtej dwójki. Spostrzegłam, że zaraz za nim wyszedł wściekły Bartman. Musiał pewnie zobaczyć tą sytuację. Mimo zakazu przyjmującego pobiegłam na zewnątrz. Włoch próbował wsadzić moją przyjaciółkę do samochodu, ale Kubiak szybko go odciągnął. Martino był nieźle pijany, bo zaczął się z nim szarpać. Pisnęłam, gdy Michał dość mocno oberwał. Wtedy do bójki wkroczył Zbyszek. Podbiegłam w tym czasie do blondynki, która była cała roztrzęsiona. Przytuliłam ją mocno. Siatkarze nadal się bili. Musiałam coś z tym zrobić. Próbowałam ich rozdzielić. Poczułam pchnięcie. Martino już sam nie wiedział, gdzie ma zadawać ciosy, więc bijąc na oślep pchnął mnie mocno do tyłu. Za mną była ściana, więc mocno w nią uderzyłam i z grymasem bólu na twarzy zjechałam do pozycji siedzącej.
 - Teraz to kurwa przesadziłeś – wysyczał przez zęby Michał i przyłożył siatkarzowi z całej siły, więc ten zatoczył się do tyłu. Alkohol, szumiący mu w głowie sprawił, że nie utrzymał równowagi i upadł na ziemię. W tym momencie z lokalu wyszło paru siatkarzy, którzy zauważyli nasz brak w środku. Natychmiastowo przystąpili do rozdzielenia siatkarzy. Michał po chwili odpuścił, ale Włoch z Bartmanem nadal skakali sobie do gardeł. Przyjmujący szybko do mnie podbiegł i pomógł wstać. Zasypał mnie pytaniami, czy wszystko w porządku, co mnie boli, czy nie kręci mi się w głowie. Ja tylko kiwnęłam głową i podeszłam do Natki. Byłam trochę przyćmiona, bo uderzyłam głową o ścianę, ale iść mogłam o dziwo normalnie. Przytuliłam przyjaciółkę, która chyba powoli zaczynała się uspokajać. W końcu i Zbyszek odpuścił i do nas podszedł. Wtedy Nowak tonęła w objęciach ukochanego. Ja natomiast poczułam, że ktoś mnie przytula. Rzecz jasna był to mój chłopak.
 - Co ci odpierdoliło?! – krzyknął Holmes do Martino. Z Włochem już praktycznie kontaktu nie było. Mamrotał tylko coś pod nosem po włosku i wycierał krew z twarzy. Łasko próbował się z nim jakoś dogadać, ale widziałam, że ciężko mu szło. Z klubu wyszła Karolina, dziewczyna Damiana. Trzymała w ręku dwie apteczki. Wzięłam jedną od niej i zaczęłam opatrywać rany Michałowi i Zbyszkowi. Nie było tego dużo. Jedynie lała im się krew z nosa, a Zibi miał przeciętą wargę w dwóch miejscach.
Wszystkim po tej akcji przeszła niestety jakakolwiek ochota na zabawę. Wszyscy podziękowali Zbyszkowi i taksówkami zmyli się do swoich mieszkań. Nasza czwórka postanowiła jeszcze chwilę posiedzieć i wypić po drinku.
 - No i wyszło do dupy – stwierdził Zbych.
 - Ważne, że nikomu nic nie jest – poklepałam go pocieszająco po plecach.
 - Jakby zrobił coś Natce to przecież bym zabił – wysyczał przez zęby.
 - Ale co mu odwaliło? Najebał się, a potem odstawia takie numery – wtrącił Michał.
 - Nie wiem – wzruszył ramionami atakujący. – Wiesz, ze on się praktycznie tylko z nielicznymi trzymał i nie ukrywał, ze nie podoba mu się w tym klubie.
 - Ale to nie powód żeby odstawiać takie numery.
 - Doskonale o tym wiem.
 - Dobra. Było, minęło. Zapomnijmy o tym – uśmiechnęłam się pokrzepiająco.

 - Świetna propozycja – poparli mnie.

_________________

No i został epilog, a pod nim wygłosze takie małe przemówienie. Epilog pojawi sie, gdy będzie tu 6 komentarzy :)

11 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :) szkoda że został jeszcze epilog bo przyzwyczaiłam sie do tego bloga i to strasznie. bedzie mi brakować Kubiaka i Agnieszki.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. szkoda , że to już prawie koniec :( bardzo lubię twoje obydwa blogi :) pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. szkodaa.. Myślałam że dojdziemy do 100 co najmiej.... A rozdział jak zwykle świetny!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny tylko co temu Martino do łba strzeliło to niewiem...

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że za chwilę epilog... Tak jak koś tam wyżej napisał, przyzwyczaiłam się do Agnieszki i Michała.... ale chociaż dobrze, że piszesz drugi , który jest tak samo dobry jak ten... :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, że już koniec.... naprawdę.... Jakoś tak smutno mi się zrobiło, gdy zaczęłaś pisać, pod rozdziałami , że zbliżamy się do końca... Przyzwyczaiłam się do historii o Adze i Miśku... Szkoda, wielka szkoda

    OdpowiedzUsuń
  7. czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Matteo- hmm... okazał się świnią...
    dobrze, że nic się nie stało.
    szkoda, że już epilog...:(

    OdpowiedzUsuń
  9. alle jak to epilog? tak szybko? proszę, nieee :(
    będzie mi ich brakowało, dobrze, że prowadzisz jeszcze drugi blog ;*
    ./ T.K

    OdpowiedzUsuń
  10. Szkoda,że już koniec no ale czekam na ten epilog ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. ZAPRASZAM!
    http://cestunepriere.blogspot.com/
    nowicjuszka z niespelnionymi pragnieniami :)

    OdpowiedzUsuń