- Może pójdziemy na lody? – zaproponował Kubiak. Zgodziłam się. Zabraliśmy swoje rzeczy, narzuciłam sukienkę z powrotem na siebie i trzymając się za ręce ruszyliśmy w kierunku budki z lodami. Stanęliśmy w kolejce, która nie była bardzo długa. Jakieś 3 osoby przed nami tylko.
- Jakie miłe spotkanie – usłyszeliśmy za sobą. Odwróciliśmy się i praktycznie w tym samym momencie zamarliśmy. Przed nami stała Laura. Ale co ona tutaj robiła? Koniec kwietnia, Malediwy. Ona nas śledzi, czy co.
- Hej – mruknęłam cicho. Ta dziewczyna naprawdę zaczynała mi działać na nerwy. Szczerze żałowałam tego, że wcześniej z nią rozmawiałam i uwierzyłam w jej ckliwe historyjki.
- Malediwy piękne miejsce. Idealne na wakacje. Misiek, zawsze mówiłeś, jak tu jest pięknie i się nie pomyliłeś – powiedziała z ogromnym uśmiechem na twarzy.
- Już to miejsce tak miłe nie jest – mruknął siatkarz, ale blondynka udała, że tego nie słyszy.
- A co ty tu właściwie robisz, Laura? – zapytałam.
- Przyjechałam na wakacje.
- W kwietniu? – zdziwiłam się. Ta sytuacja wydała mi się podejrzana.
- Teraz jest mniej turystów i taniej – wzruszyła ramionami.
Na całe szczęście nadeszła nasza kolej. Zamówiliśmy sobie po dwóch śmietankowych gałkach. Mieliśmy odejść, ale niestety ta blondyna nas dogoniła.
- Jakieś plany na resztę dnia? – zapytała.
- Idziemy do hotelu i tam będziemy siedzieć – warknął Michał. Splótł palce z moimi i przyspieszyliśmy kroku. Laura uparcie szła z nami.
- A może wybierzecie się do klubu? Przyjechałam tu ze znajomymi i zawsze fajniej z kimś znajomym się zabawić – zaproponowała.
- Laura, czy ty się możesz kurwa od nas odczepić?! – wkurzył się Michał.
- Oj Misiu, nie tak nerwowo – zachichotała. Nie ruszyło ją to, czy co? Zacisnęłam pięść ze złości.
- Nie mów na mnie ‘Misiu’, to po pierwsze. Po drugie odwal się i daj mi raz na zawsze święty spokój. Nawet kilka tysięcy kilometrów poza Polską mnie potrafisz kurwa znaleźć?! – Kubiemu zaczynały już puszczać nerwy. Laura nadal wydawała się być niewzruszona.
- Złość piękności szkodzi, Misiaczku. W takim razie wam nie będę teraz przeszkadzać. Pamiętaj skarbie, ja nigdy nie odpuszczam – posłała przyjmującemu buziaka w powietrzu i z wielkim uśmiechem na ustach odeszła od nas. Brunet kopnął wściekły w pobliski słupek i rzucił pod nosem kilka przekleństw.
- Wyjeżdżam kurwa żeby odpocząć, pobyć z tobą sam na sam kilka dni, a tu nagle pojawia się ona – rzucił w złości. Chwyciłam go za rękę i spojrzałam czule.
- Misiek, nie przejmuj się nią. Będziemy ją ignorować i dobrze się bawić – powiedziałam. Uśmiechnęłam się lekko do niego. On nadal miał nieprzyjemna minę. Stanęłam na palcach i pocałowałam go krótko w usta. – No rozchmurz się, okej?
Dopiero wtedy w końcu uniósł kąciki ust w górę. Nachylił się nade mną i pocałował mnie, lecz tym razem był to dłuższy pocałunek.
- Ty zawsze potrafisz poprawić mi humor – oznajmił. Objęci ruszyliśmy do hotelu, jedząc po drodze lody, które już powoli zaczynały nam skapywać stopione na ziemię.
Resztę dnia spędziliśmy w pokoju. Przeglądaliśmy zdjęcia, które zdążyłam zrobić do tej pory. Dość sporo ich już było. Michał to aż złapał się za głowę, gdy pomyślał, ile ich może przybyć w ciągu następnych dni. Większość z nich przedstawiały miejsca, jakieś kwiaty, czy ludzi. Znalazło się tez dużo moich, czy Miśka. Niektóre były dość śmieszne, np. Kubiak cały brudny od jakiegoś sosu, gdy poszliśmy coś przegryźć na mieście. Oczywiście ja musiałam tą chwilę uwiecznić. Potem będę miała go czym szantażować. Taka tam złośliwa ja.
Wieczorem wpadliśmy na pomysł na spacer po plaży w blasku zachodzącego słońca. Michał chciał mi pokazać miejsce, które oczarowało go podczas jego ostatniego, a zarazem pierwszego pobytu na Malediwach. Przebrałam się więc (link) i wyszliśmy na zewnątrz. Szliśmy kamienistą ścieżką, więc piasek nie wsypywał mi się do butów. Gdy jednak doszliśmy do plaży musiałam je ściągnąć i iść boso. Szliśmy, trzymając się za ręce i miło rozmawiając. W końcu doszliśmy do celu naszej wędrówki. Było to miejsce gdzieś na uboczu. Musieliśmy przejść między jakimiś większymi kamieniami, dlatego pewnie było tu tak pusto. Naprawdę piękne miejsce. Widok rozciągał się na całe morze, które tutaj było jakoś lepiej widoczne, bo nie zasłaniała go jakaś górka, za którą właśnie my staliśmy. Słońce w połowie już znajdowało się jakby w wodzie. Zatrzymałam tą chwilę na kilku zdjęciach. Będziemy mieć potem co wspominać.
Usiadłam na kamieniu, który był najbliżej. Michał stanął przede mną. Oparłam się brodą o jego ramię i przytuliłam się do pleców.
- Pięknie tutaj – stwierdziłam.
- Też tak sądzę – odparł mój chłopak.
- Dziękuję, że mnie zabrałeś tutaj – pocałowałam go w policzek.
- To raczej ja dziękuję, że pojechałaś ze mną. Urlop samemu, to żaden urlop. Możemy w końcu spędzić dużo czasu razem. Powiedziałbym jeszcze, że nikt nam nie przeszkadza, ale zniszczyła to dziś Laura – spochmurniał na chwilę.
- Nie przejmuj się nią.
- Ona naprawdę działa mi na nerwy. Jak o niej pomyślę, to dziwię się samemu sobie, że mogłem kiedyś być z kimś takim.
- No ja też się dziwię – zaśmiałam się, chcąc rozluźnić atmosferę.
- Ale w końcu znalazłem kogoś odpowiedniego – powiedział, odwracając się twarzą do mnie i położył dłonie na moich biodrach.
- Tak? A kim jest ta szczęściara? – spytałam oplatając ręce wokół jego szyi. Zaczęłam bawić się końcówkami jego włosów. Michał musiał się wybrać do fryzjera, bo za dużo ma na tej głowie. Czyżby stylizował się na Winiarskiego?
- Taka tam małolata. Jest strasznie pyskata, wredna, lubi się ze mnie nabijać – z każdym określeniem zbliżał swoją twarz coraz bliżej.
- Małolata?! – oburzyłam się. Siatkarz tylko się zaśmiał i wpił w moje usta. Pocałunek na tle zachodzącego słońca, w tak pięknym miejscu i z miłością swojego życia – coś niesamowitego.
Godzinę później byliśmy już w hotelu. Jako pierwsza, jak zwykle pod prysznic udałam się ja. Po mnie łazienkę zajął Michał. Ja w tym czasie zdążyłam się nabalsamować i pomalować paznokcie. Gdy sobie ładnie schły siatkarz wpakował się na łóżko, robiąc oczywiście pełno zamieszania.
- Ej, mi tu paznokcie schną! – oburzyłam się, gdy przytulił się do mnie.
- A dłuuugo jeszcze? – spytał niewinnie.
- Długo – wystawiłam mu język.
- To idę spać – wykrzywił usta w podkówkę.
- Dobranoc – cmoknęłam go w policzek. Zadowolony to on nie był, ale posłusznie położył się i przykrył kołdrą. Posiedziałam tak jeszcze z 15 minut i gdy byłam pewna, że moje paznokcie się nie zniszczą poszłam wysuszyć sobie włosy. Jako iż mam ich dość sporo zawsze zajmuje mi to co najmniej pół godziny. W końcu jednak mogłam wrócić do łóżka. Zgasiłam lampkę i wtuliłam się w bok siatkarza, który już smacznie spał.
___________________
Ciut krótko *.*
Jeszcze 4....
Jeszcze 4....
Jak zawsze świetny!!
OdpowiedzUsuńooo, aż zatęskniłam za wakacjami...
OdpowiedzUsuńsuper, jak zawsze.
4?! Nie to nie może być prawda, za bardzo przyzwyczaiłam się do tej historii :(
Super roździaał :33
OdpowiedzUsuńA może trochę więcej niż czteryy?? czo? tak dlaa nas wszystkich :))
Ściskaam Pyśkaa :**
To może 44 cio? :D
OdpowiedzUsuńeeeeeeeeeeej jakie cztery? czternaście chyba :) Nooo prosimyyyyy tak bardzooo mocno :*
OdpowiedzUsuńTo się nie może tak szybko skończyć ;(