30.12.2013

Rozdział 84

Wstałam z łóżka z zamiarem narzucenia na siebie koszulki Michała. Niestety nie mogłam jej znaleźć.
 - Misiek, gdzie masz koszulkę? – spytałam, odwracając się w kierunku chłopaka, który nadal wygodnie leżał sobie w moim łóżku.
 - Koło drzwi na dole leży – odparł.
 - Idź ją weź lepiej, zanim rodzice wrócą.
Podeszłam do komody i wyciągnęłam z niej koszulkę Michała, którą kiedyś mu podwędziłam.
 - Czy to przypadkiem nie jest moja koszulka, która zginęła mi niedługo po kupieniu? – zapytał, unosząc jedną brew do góry.
 - Nie no, coś ty. To na pewnie nie ta – puściłam mu oko. Siatkarz zszedł z łóżka i założył swoje bokserki.
 - Pójdę po tą koszulkę, a ty idź do łazienki, złodziejko – uśmiechnął się do mnie i wyszedł z pokoju. Ja natomiast wzięłam czystą bieliznę oraz ubrania i skierowałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic oraz umyłam włosy, które następnie wysuszyłam. Następnie ubrałam się (link)(link)(link)(link). Zaczęłam prostować włosy. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
 - Aga, ile ty tam jeszcze będziesz siedzieć, co? Zuza przyszła – powiedział Michał.
 - To sobie z nią pogadaj. Wyjdę za 10 minut – odparłam. W odpowiedzi usłyszałam tylko westchnięcie i ciche: ‘’Jasne, 10 minut’’. Pokręciłam tylko głową i wróciłam do mojej poprzedniej czynności. Następnie nałożyłam tusz na rzęsy i byłam gotowa.
Zeszłam na dół. Mój chłopak siedział w salonie z Zuzką i rozmawiali. Podeszłam do nich.
 - Hej, Zuza – przywitałam się z siostrą.
 - No, no. Jaka wystrojona. Ja bym Michał na twoim miejscu uważała – zaśmiała się brunetka, a ja usiadłam obok siatkarza. On objął mnie ramieniem i przytulił do siebie.
 - E tam, nie mam się czego bać. Aga wie, ze jak jakiś facet się do niej zbliży to ma w zęby – pocałował mnie w skroń.
 - Brzmi groźnie – odparła z uśmiechem.
Trochę jeszcze pogadałyśmy, ale powoli zbliżała się już 19, a musiałam się dostać za miasto. Moja siostra została w domu, bo i tak nie miała co robić w mieszkaniu. Tomek znalazł pracę, więc to w niej się znajdował, a u mnie przynajmniej mogła zająć się Denisem i jej się tak nie nudziło. Pożegnałam się z nią. Michał zaproponował już wcześniej, że odwiezie mnie i Natkę, więc wsiedliśmy do jego samochodu. Podjechaliśmy pod dom blondynki. Po 15 minutach znajdowaliśmy się już na działce Martyny. Pocałowałam Miśka na pożegnanie i wyszłam z auta. Przywitałyśmy się z resztą. Daniel po chwili puścił muzykę, bo to on robił tego wieczora za DJ.

Działka nie była jakąś ogromna, ale nie taka całkiem mała. Była ogrodzona. W rogu stała niewielka altana, która tego wieczora robiła za schowek na jedzenie i picie. Był tam prąd, więc obok ustawiono duże głośniki i stolik z laptopem. Było to królestwo Daniela. Czasami dorabiał sobie w klubach, jako DJ, bo jego dobry kumpel się tym zajmuje, więc może go łatwo czasem wkręcić. Po lewej stronie były ustawione stoły i ławki. Było ich tak dużo by pomieścić naszą liczną klasę. Na stołach poustawiano pełno jedzenia. Począwszy od chipsów i ciastek, po jakieś owoce, czy sałatki. Do tego oczywiście coś do popicia, czyli Cola, soki no i rzecz jasna alkohol. Niektórzy woleli piwo, a inni od razu brali się za wódkę. Ja nie miałam zamiaru pić zbyt dużo, bo miałam uraz po ostatnim incydencie. Nie chciałam znowu wylądować w szpitalu.
Zajęłyśmy z Natką wolne miejsca i zaczęłyśmy rozmawiać ze znajomymi. Nikt jeszcze nie tańczył. Nie wypili na tyle, by iść szaleć. Poczułam się spragniona i sięgnęłam po butelkę Coca-Coli, która stała niedaleko. Od niedawna są na niej imiona, więc zerknęłam na etykietkę zaciekawiona. Od razu na mojej twarzy pojawił się ogromny banan. Napis brzmiał: Misiek. Rzecz jasna natychmiast pomyślałam sobie o moim Miśku. Szturchnęłam przyjaciółkę, by spojrzała na butelkę. Również się uśmiechnęła.
 - Taka pierdoła, a cieszy – wyszczerzyłam się. Oczywiście piłam z tej butelki cały czas. No, dopóki się cola w niej nie skończyła. Nowak za wszelką cenę chciała znaleźć Coca Colę ze Zbyszkiem, ale niestety nie udało jej się to.
Wypiłam tylko 2 kieliszki, a piwa nawet nie tknęłam. Kuba za wszelką cenę chciał mi wmusić więcej, ale się nie dałam. Postanowił więc upić innych. Kaśka miała niestety słabą głowę i już po chwili leżała na ławce, smacznie śpiąc. Dobrze, że nie wymiotowała.
Dopiero później impreza zaczęła się rozkręcać. Wszyscy tańczyli, gdzie tylko się dało. Miałam taką ogromna chęć do tańczenia, więc nie schodziłam z parkietu nawet na chwilę. No dobra, robiłam sobie malutkie przerwy, by się czegoś napić. Impreza była jak najbardziej udana. Bawiłam się doskonale! Do domu wróciłam około 3 w nocy. Dobrze, że byłam już spakowana to mogłam się przespać pół godziny.
Wcześniej się chyba obudziłam, niż zasnęłam. Wzięłam odświeżający prysznic i przebrałam się. Ubrałam spodnie 7/8 długości (link), a do tego białą bokserkę i kurtkę, którą miałam na sobie na imprezie. Na nogi założyłam zwykłe, czarne baleriny. Wzięłam walizkę do ręki i wyszłam przed dom. Dokładnie w tej chwili podjechał znajomy mi samochód, jednak nie było to Infiniti. Domyśliłam się zatem, ze Michał zwerbował Zibiego żeby nas odwiózł. Kubiak wysiadł z samochodu. Przywitał się ze mną szybkim całusem i wsadził mój bagaż do bagażnika. Wsiadłam do środka i zapięłam pas.
 - I jak impreza? – zagadał Zbyszek.
 - Świetna – rozmarzyłam się. – Ale teraz dajcie mi spać.
Ułożyłam się wygodnie i już po chwili spałam, jak zabita. Obudziłam się godzinę później. Dokładniej to obudził mnie Michał, szturchając mnie lekko.
 - Wstajemy, śpiochu – powiedział ze śmiechem.
 - Zabawne. Nic nie spałam w domu – przetarłam zaspane oczy i wyszłam z samochodu. Zbyszek w tym czasie wyciągnął nasze walizki.
 - Dobra, młodzieży. Bawcie się dobrze, tylko żebyście mi w trójkę nie wrócili – pogroził palcem.
 - Ty to masz pomysły, Bartman – wywróciłam oczami. – Pa.
Pocałowałam atakującego w policzek na pożegnanie, złapałam Kubiego za rękę i oboje ruszyliśmy w kierunku budynku. Przeszliśmy bez problemów przez odprawę bagażową i pozostało nam czekanie na samolot. No właśnie – samolot. Wtedy sobie przypomniałam, że przecież ja się boję podróżować  tym środkiem lokomocji. Pociągnęłam Miśka za rękaw.
 - Misiu, bo ja ci musze coś powiedzieć – zaczęłam poważnie. Spojrzał zaciekawiony.
 - Tak? Co takiego?
 - Bo ja… - zacięłam się. – Bo ja się boję latać.
Spojrzałam mu w oczy. On zrobił to samo. Przez chwilę milczał, jednak zaraz  wybuchł śmiechem.
 - Nie śmiej się, debilu – uderzyłam go w ramię.
 - Przepraszam, ale musiałem – z tego śmiechu aż musiał otrzeć łzę z oka. – Jesteś, jak Kurek.
 - Wiem. Ale mnie to nie bawi.
Skrzyżowałam ręce na piersi. Wyglądałam, jak obrażone małe dziecko, ale nie obchodziło mnie to.
 - Oj Aguś, nie obrażaj się – próbował mnie przytulić, ale się wyrwałam. – Słońce, żartowałem przecież.
 - To ja sobie pożartuję z twojego lęku wysokości, co? – prychnęłam.
 - Proszę bardzo. Jeśli to sprawi, że przestaniesz się obrażać to droga wolna – uśmiechnął się. Po chwili położył swoje dłonie na moich biodrach i zrobił słodką, przepraszającą minkę. – Słoneczko…
 - To naprawdę nie jest zabawne. Ja się serio boję – spuściłam wzrok. Michał wtedy mocno mnie przytulił i zaczął głaskać moje plecy.
 - Spokojnie. Jesteś w takim stanie, że prześpisz cały lot – pocałował mnie w czoło i uśmiechnął się.
 - Oby – mruknęłam i znowu się w niego wtuliłam. W tym momencie z głośników usłyszeliśmy informację, iż nasz samolot właśnie wylądował i mamy się udać w kierunku wejścia. Ludzi nie było dużo. Była końcówka kwietnia, więc niewiele osób bierze w tym czasie urlop.
Weszliśmy do tej szatańskiej maszyny, jak ją określiłam w myślach i zajęliśmy swoje miejsca. Zapięłam pas i od razu ścisnęłam dłoń Miśka. Siatkarz kciukiem delikatnie pogładził moją dłoń.
 - Nie bój się – powiedział i pocałował mnie czule. Po kilku minutach wystartowaliśmy. Zamknęłam oczy, co spotkało się z cichym chichotem przyjmującego. W mgnieniu oka znaleźliśmy się w powietrzu. Wszystko na dole z tej perspektywy było takie malutkie. Wspaniały widok. Nadal jednak bałam się tego, że jesteśmy tyle kilometrów nad ziemią. W telewizji ciągle mówi się o jakiś katastrofach samolotów.
 - Pięknie, prawda? – spytał Kubi, widząc że podziwiam widoki.
 - Noo. Cudowny widok – uniosłam jeden kącik ust w górę. – Ale zaraz… przecież ty masz lęk wysokości!
 - Ale akurat samoloty lubię. Najbezpieczniejszy środek lokomocji.

 - Podobno – mruknęłam pod nosem. Będąc w powietrzu mogliśmy odpiąć pasy. Ułożyłam się zatem wygodnie, tuląc do boku bruneta i próbowałam zasnąć. Lot miał trwać kilka godzin, spokojnie mi wystarczy do prawie normalnego funkcjonowania.

________________

Szczęśliwego Nowego Roku wszystkim życzę!  ;*

29.12.2013

LBA

Pytania, które dostałam:
1. Jakie są twoje postanowienia na Nowy Rok?
Chcę schudnąć *.*
2. Jakie są twoje ulubione kluby siatkarskie?
Jastrzębski Węgiel i Resovia.
3. Jaki jest twój ulubiony zawodnik?
Michał Kubiak.
4. Lubisz czytać książki?
Bardzo :) Oprócz lektur.
5. Jaki jest twój ulubiony film?
Blues Brothers.
6. Jak chcesz spędzić ferie?
Obojętnie jak, byle z przyjaciółmi.
7. Jakie jest twoje hobby?
Fotografia <3
8. Grasz w jakimś klubie siatkarskim?
Nie. Chciałabym, ale najpierw musiałabym umieć grac, a moje umiejętności niestety są kiepskie ;<
9. Z jakim siatkarzem chciałabyś przeprowadzić wywiad?
Z moimi ulubieńcami: Igłą i Kubiakiem :)
10. Ile masz lat?
17 lat.
11. Ulubiony kwiat?
Eee...nie mam takowego ;>

Nominuję:
http://walcze-bo-warto.blogspot.com/
http://pomimo--wszystko.blogspot.com/
http://imaginavite.blogspot.com/

Pytania:
1. Jaki jest twój ulubiony klub siatkarski?
2. Jaki jest twój ulubiony siatkarz?
3. Jaka jest twoja ulubiona siatkarka?
4. Czy trenujesz siatkówkę?
5. Masz jakąś pasję? Jak tak, to jaką?
6. Interesujesz się jakimś innym sportem poza siatkówką? Jak tak, to jakim?
7. Co najchętniej robisz w wolnym czasie?
8. Wybierasz sie na film ''Drużyna''?
9. Od kiedy interesujesz się siatkówką?
10. Jesteś bardziej umysłem humanistycznym, czy ścisłym?
11. Jaka jest twoje ulubiona piosenka?

27.12.2013

Rozdział 83

We wtorek z samego rana Michał pojechał do Wałcza. Obiecał rodzicom, że ich odwiedzi choćby na kilka dni. Chciał żebym pojechała z nim, ale wolałam zostać i nie robić kłopotu Kubiakom. Poza tym w piątek miałam zakończenie, a po południu wspólną imprezę klasową na działce u Martyny. Misiek na miejsce dotarł bezpiecznie około godziny 16. Porozmawialiśmy przez telefon dobrą godzinę. Przekazał mi, że przy następnym spotkaniu mam opieprz od jego rodziców. Zaśmiałam się. To naprawdę świetni ludzie. Bardzo ich polubiłam. Traktowali mnie, jak członka rodziny. Siatkarz powiedział mi, że jestem pierwszą dziewczyną, do której tak się przywiązali. W dodatku jego mama powiedziała mu, że jeżeli mnie w jakiś sposób skrzywdzi, to będzie miał z nią do czynienia. To było naprawdę urocze i miłe z jej strony, że tak mnie polubili. Szczerze mówiąc, to wzruszyłam się, gdy mi to powiedział. Trzeba przyznać, że parą byliśmy tylko od 4 miesięcy, ale zachowywaliśmy się, jakby było to dłużej. Ale czemu się tu dziwić, jako przyjaciele byliśmy bardzo blisko. Zawsze mieliśmy dobry kontakt. Odkąd jesteśmy razem jestem bardzo szczęśliwa. To wspaniałe uczucie czuć się kochaną.

W końcu nadszedł piątek. To już dziś miałam po raz ostatni spotkać się w tym gronie. Ostatni raz miałam zobaczyć całą moją klasę i nauczycieli, którzy uczyli mnie przez ostatnie 3 lata. W sumie, z niektórymi nie będę tęsknić. Biologiczka była straszna jędzą. W dodatku niesprawiedliwą. Gdyby nie pomoc Kubiaka nie miałabym tej czwórki na koniec.
Wstałam o 9, ponieważ cała uroczystość miała się zacząć o 12. Wzięłam prysznic, umyłam włosy, a następnie je wysuszyłam. Owinięta ręcznikiem poszłam do pokoju, gdzie założyłam czystą bieliznę. Następnym krokiem było ubranie się. Otworzyłam szafę i wyciągnęłam z niej odpowiedni strój (link). W związku z tym, że temperatura na zewnątrz wynosiła jakieś 30 stopni nie zakładałam rajstop. Jeszcze bym się ugotowała. I tak miałam dłuższe rękawy, ale miałam nadzieję, że jakoś przeżyję, a w szkolnej auli będzie uruchomiona klimatyzacja. Na nogi włożyłam szpilki (link) o niebotycznym obcasie. Mając je na sobie byłam prawie równa z Michałem. Kupiłam je, ponieważ w nich moje nogi wydają się być dłuższe, więc jednocześnie bardzo ładnie wyglądają. W ostatnich dniach się trochę opaliłam, więc nie byłam jakaś blada. Kolejną rzeczą, którą miałam zrobić było ogarnięcie moich włosów. Postanowiłam je lekko pofalować prostownicą i po prostu rozpuścić. Następnie przejechałam rzęsy tuszem, a usta balsamem. Byłam już gotowa. Zeszłam do kuchni, gdzie zrobiłam sobie płatki z mlekiem na śniadanie. Szybkie i smaczne, czyli to, co lubię. Potem wzięłam żelazo i poszłam umyć zęby. Spryskałam się ulubionymi perfumami, wzięłam torebkę i wyszłam z domu, wcześniej go zamykając. Skierowałam się na przystanek autobusowy, bo w takich butach wolałam nie ryzykować przejścia takiej odległości. Na miejscu spotkałam Natkę, która miała chyba taki sam plan, jak ja. Przywitałyśmy się, a już po chwili siedziałyśmy w autobusie.

W szkolnej auli roiło się od maturzystów. Każda klasa miała określony sektor, bo nauczyciele nie chcieli zamieszania. Usiadłam wraz z Natką obok Martyny i Kaśki w rzędzie z napisem ‘’III A’’. I pomyśleć, że to tak szybko zleciało. Niby ja byłam tu tylko 2 lata, ale szybko zaakceptowali i polubili mnie w klasie. Teraz nie czułam tego, że dołączyłam później. Trafiłam na bardzo zgraną i przyjazną klasę. Nie miałam na co narzekać. Nie było tu osoby, której bym nie lubiła. Ewentualnie kilka, z którymi niewiele rozmawiałam, bo trzymały się razem i nie wychylały zbytnio.
Rozpoczęła się akademia przygotowana przez uczniów z II klasy. Jakieś wiersze, cytaty i piosenki. Normalka, jak na każdej tego typu uroczystości. Nie była to podstawówka żeby wystawiać jakieś przedstawienia. Następnie głos zaczęły zabierać po kolei dyrektor, wice dyrektorki, wychowawcy klas, przedstawiciele samorządu i przedstawiciele każdej z klas maturalnych. Zwykle by mnie coś takiego nudziło, ale wyjątkowo słuchałam i smutno mi się zrobiło, słysząc o końcu edukacji, o dalszej wędrówce i innych tego typu rzeczach. Czułam, że gdy dostaniemy świadectwa i będziemy się nawzajem żegnać to się poryczę.
Poszliśmy do klasy i zajęliśmy swoje stałe miejsca. Teraz miała mieć miejsce ta mniej uroczysta część. Wychowawczyni zaczęła nam dziękować za te wspólne lata. Chwaliła nas za naszą postawę, za to, że może być dumna, że nas uczyła. Strasznie smutno mi się zrobiło, bo docierało do mnie, że to już koniec. Z większością się zapewne nie zobaczę prędko. Może na jakimś zjeździe absolwentów, jeśli takowy zrobią kiedyś.
Dostaliśmy świadectwa, a osoby które się specjalnie wyróżniały i pracowały na rzecz klasy, czy gdzieś się udzielały otrzymały jakieś nagrody. Ja również należałam do tej grupy. Dostałam książkę za te wszystkie moje konkursy z fotografii, w których ciągle brałam udział i praktycznie cały czas miałam jakąś nagrodę. Książka była o ciekawych zakątkach Ziemi. Były w niej wspaniałe zdjęcia. W przyszłości niektóre muszę odwiedzić. Po prostu muszę!
Nadszedł ten przełomowy moment. Pożegnanie. Każdy wyprzytulał naszą kochaną panią Klarę, a następnie żegnaliśmy się każdy po kolei. Nawet w oczach chłopaków widziałam łzy. My, dziewczyny, ryczałyśmy strasznie. Śmiesznie musiałyśmy wyglądać z rozmazanym makijażem. Nie dbałyśmy jednak o to. To było cholernie smutne żegnać się z tak genialnymi ludźmi. Kiedyś jednak musiał ten koniec nastąpić. Chłopcy byli tak mili, że na pożegnanie kupili nam po jednej róży. To było bardzo słodkie.
Szłam z Natką po schodach. Opuszczałyśmy naprawdę świetną szkołę. Oczywiście miałyśmy tam wrócić by napisać maturę, ale nie to miałyśmy w tej chwili w głowach. Każdy z klasy poszedł w inną stronę. Nagle na chodniku zauważyłam jakby znajomą sylwetkę. Zdziwiłam się podchodząc bliżej. Był to Michał. Od razu do niego podeszłam i przytuliłam.
 - Co ty tu robisz? Miałeś wrócić wieczorem –powiedziałam zdziwiona.
 - Mała zmiana planów. Nie płacz, malutka. Jeszcze się zobaczycie – pocałował mnie czule w czoło.
 - Ale jest tak cholernie smutno – powiedziałam, wycierając mokre policzki.
 - Wiem, przezywałem to samo. Na to się nie umiera. Uśmiech i głowa do góry – powiedział z uśmiechem, który odwzajemniłam.
 - Ej, możecie mnie przytulić? – spytała smutno Nowak.
 - No jasne, kochana – powiedziałam i gestem zaprosiłam do nas. Staliśmy więc przytuleni we trójkę na środku chodnika. Musiało to zabawnie wyglądać.
- Okej, teraz mi lepiej – odparła po chwili z uśmiechem.
 - Ej dziewczyny, dziewczyny. W ramach pocieszenia zapraszam was na kawę – wyszczerzył się.
 - Ale przyjechałeś tu samochodem, prawda? – zapytałam z nadzieją. Nogi już mi się w tyłek wrzynały. Te buty były cholernie niewygodne.
 - No przyjechałem – odpowiedział zdziwiony. Rzuciłam mu się z radości na szyję i pocałowałam.
 - Dziękuję, dziękuję, dziękuję !
 - Nie kumam, o co chodzi – powiedział zaskoczony.
 - Po prostu Agę nogi bolą od tych butów – wyjaśniła blondynka.
 - No i po co było zakładać takie wysokie szpilki? – zapytał siatkarz.
 - Żebyś nie musiał się schylać – pociągnęłam go za rękę w kierunku parkingu. W samochodzie ściągnęłam na chwilę buty, by moje stopy mogły odpocząć.
 - O rany, jaka ulga – westchnęłam, a w odpowiedzi usłyszałam tylko cichy śmiech przyjmującego. Kątem oka zauważyłam, że Natka też ściąga swoje obcasy.
 - Aha! Ciebie też nogi bolą! – powiedziałam tryumfalnie.
 - Nie no, coś ty. Nogi sobie przewietrzyć chciałam tylko – powiedziała zmieszana.
 - Ja i tak wiem swoje – wyszczerzyłam się. Kubi odpalił silnik i ruszyliśmy spod budynku.

W kawiarni spędziliśmy miło jakąś godzinę. Rozmawialiśmy, pijąc kawę i jedząc pyszne ciacho. Humory nam się już poprawiły. Przecież później miałyśmy się spotkać z tą samą ekipa na imprezie. Rozpocząć miała się ona o godzinie 19, więc miałyśmy dużo czasu.
Michał odwiózł Natkę pod sam dom, a ja zaprosiłam go do siebie. Wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się w kierunku mojego domu.
 - Wyglądasz zajebiście seksownie – szepnął mi do ucha, kładąc ręce na moich biodrach, gdy ja otwierałam drzwi kluczem. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Weszliśmy do środka. Natychmiast ściągnęłam szpilki. Sięgałam więc Michałowi teraz tylko do brody. Michał usadowił mnie na szafce w korytarzu, więc byłam równa z nim. Przegryzłam zalotnie wargę. Siatkarz położył mi dłoń na udzie i zaczął jechać nią wyżej. Jako, iż moja sukienka była bardzo krótka, gdy siedziałam ledwo zakrywała mi tyłek. Dłoń Miśka zdążyła już zawędrować pod materiał. Chwyciłam jego twarz w moje dłonie i wpiłam się w jego usta. Nasze języki idealnie ze sobą współpracowały. Zaczęłam ściągać z niego koszulkę, która już po chwili leżała na podłodze. Zeszłam z szafki. Ręce siatkarza przeniosły się na moje pośladki, a następnie plecy, by odsunąć zamek. Zaczęliśmy powoli kierować się w kierunku schodów. Wyszliśmy do góry i już po chwili byliśmy w moim pokoju. Po drodze zgubiliśmy wszystkie części garderoby.

________________

Święta, święta i po świętach ;C
A do końca opowiadania coraz blizej.

czemu zmienia mi czcionkę, kiedy ja tego nie chcę?! Blogspot wariuje.

24.12.2013

Rozdział 82

Szłam chodnikiem w kierunku domu Natki. Poprzedniego wieczora wróciła z wakacji, więc chciałam ją dokładnie wypytać o wszystko. Drzwi otworzyła mi jej mama. Wpuściła mnie do środka, uprzedzając, że moja przyjaciółka raczej jeszcze śpi. Była już 12, mogłaby się trochę ogarnąć i domyślić, że będę chciała od razu ją odwiedzić. Weszłam do jej pokoju. No tak, rolety zasunięte, a blondynka śpi opatulona kołdrą. Że też jej gorąco nie było. Postawiłam na gwałtowną pobudkę. Odsłoniłam okna, pozwalając promieniom słonecznym wpaść do pokoju. Nowak ani drgnęła. Ściągnęłam więc z niej kołdrę. Nadal nic. Nachyliłam się nad nią i prosto do ucha krzyknęłam:
 - Natalia, Zbyszek na ciebie czeka od godziny!
Zadziałało. Zerwała się jak oparzona.
 - Co? Jak? Przecież miał być wieczorem – mówiła przestraszona. Skumała, że to żart, gdy zobaczyła, że zwijam się ze śmiechu. – No komiczne po prostu.
Obrażona skrzyżowała ręce na piersi. Usiadłam obok niej.
 - Nie reagowałaś, to musiałam coś wymyślić – puściłam jej oczko. – Leć się ogarnąć, a ja tu sobie poczekam – rozłożyłam się wygodnie na jej łóżku. Natka wzięła ubrania z szafy i zniknęła za drzwiami. Wróciła po 20 minutach kompletnie ubrana (link).
 - A teraz pochwal się, jak było – wyszczerzyłam się, podnosząc do pozycji siedzącej.
 - Bardzo fajnie było. Najchętniej bym tam została – rozmarzyła się.
 - Nic prostszego. Niech Zibi podpisuje kontrakt z jakimś greckim klubem – szturchnęłam ją ramieniem, śmiejąc się.
 - Taa, zawijam kiece i lecę mu o tym powiedzieć – wywróciła oczami.
 - Okej, okej. Co robiliście?
 - Głównie się obijaliśmy. Leżenie na plaży i te sprawy. Morze było takie ciepłe, że musieliśmy w nim popływać. Zbyszek nawet załatwił nurkowanie. Wiesz, jak wspaniale jest tak głęboko w wodzie?
 - Wierzę na słowo – skrzywiłam się. – Wiesz, że ja się boję dużej wody.
Boję to mało powiedziane. Ja wpadałam w panikę, gdy woda sięgała mi wyżej niż do ud. Dlatego zawsze kombinowałam żeby ominąć lekcje wf na basenie. Zawsze mi się na szczęście udawało.
 - No ty się boisz, ja za to uwielbiam. Mogłabym tam tak leżeć godzinami. Jeszcze pływaliśmy na bananie, skakaliśmy do wody, jak pojebani – zaśmiała się.
 - To cieszę się, że się dobrze bawiłaś – uśmiechnęłam się.
 - Dobrze? Wspaniale!
 - Ja już w sobotę pojadę sobie na wakacje. Doczekać się nie mogę.
 - Mów lepiej, jak tam na weselu było.
 - Też fajnie. Tylko dużo dziewczyn pożerało mi Michała wzrokiem – jęknęłam.
 - Spokojnie, on jest tylko twój.
 - Wiem i dawałam im to do zrozumienia. Przytulałam się do niego ciągle i w ogóle. Jakie złe były – zaśmiałam się, przypominając miny niektórych napalonych dziewczyn. – No i jeszcze złapałam welon!
 - No coś ty?! A kto został przyszłym panem młodym?
 - Zgadnij – puściłam jej oczko, a ona od razu skumała aluzję.
 - Jak nic przeznaczenie!
 - Kto tam wie – uśmiechnęłam się.

Do domu musiałam wrócić godzinę później, bo dostałam telefon, że Zuza z Tomkiem przyjechali. Obiecałam, że im pomogę z tym nowym mieszkaniem. Zuzka nie mogła się przemęczać, więc zwerbowałam Miśka i już po chwili czekałam na niego pod blokiem siostry. Siedziałam na ławce i już powoli mi się zaczynało nudzić. Kubiak spóźniał się już 15 minut. W dodatku pogorszyła się pogoda i robiło się coraz chłodniej. Chyba wyczerpał się limit dobrej pogody, jak na ostatni czas.
W końcu zobaczyłam siatkarza. Biegł w moją stronę. Był lekko zdyszany. Pocałował mnie w policzek na powitanie.
 - Dłużej się nie dało? – spytałam z wyrzutem.
 - Sorry, auto mi się zepsuło. Próbowałem coś sam z nim zdziałać, ale na nic. Poprosiłem Zbyszka żeby go zawiózł do mechanika, a ja poleciałem do ciebie – opowiedział mi. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w usta. Złapaliśmy się za ręce i ruszyliśmy na górę. Otworzyła nam Zuza i zaprosiła do środka.
 - To, co robimy? – zatarłam ręce i wyszczerzyłam się. Tomek pokazał mi tylko wiadra z farbą. Postanowiłam się zatem przebrać żeby nie ubrudzić ciuchów. Pomyślałam o takiej możliwości i zabrałam ze sobą czarne legginsy i koszulę (link).  Gdy wyszłam z łazienki Michał założył mi na głowę czapkę zrobioną z gazety. Wyszczerzył się głupio, bo na sobie miał identyczną.
 - No to co panowie? Do roboty! – zaśmiałam się i chwyciłam wałek, który następnie zamozzyłam w liliowej farbie. Na taki bowiem kolor miała być pomalowana sypialnia. Jedna ściana była w innym kolorze, ciemniejszym odcieniu fioletu. Pomalowanie jednego pokoju zajęło nam pół godziny. Była to tylko jedna warstwa, która musiała wyschnąć, byśmy mogli nałożyć drugą. Przenieśliśmy się zatem do salonu. W nim wszystkie ściany miały być koloru ecru, który idealnie będzie się komponował z brązowymi dodatkami. Kolejnym krokiem był pokój dla dziecka. Miał być w kolorze jasno niebieskim, bo była to barwa uniwersalna, i dla chłopca, i dla dziewczynki. W pewnym momencie Tomek postanowił iść zacząć nakładać drugą warstwę farby w sypialni by było szybciej. Mi z Kubim została już tylko jedna ściana. Zamoczyłam pędzel w farbie, ponieważ chciałam dokładnie wyrównać w rogu ściany. Weszłam na drabinę i zaczęłam malować. Pracowaliśmy już ponad 3 godziny i musiałam przyznać, że byłam już zmęczona. W pewnym momencie przez chwilę zrobiło mi się ciemno przed oczami. To wystarczyło bym straciła równowagę na tej drabinie. Poleciałam do tyłu. Na całe szczęście Misiek w porę to zauważył i mnie złapał, chroniąc przed upadkiem.
 - Hej, hej. Wszystko w porządku? – spytał troskliwie i postawił mnie siedząco na podłodze.
 - Tak, tak – pokiwałam twierdząco głową. Musiałam przyznać, że trochę się wystraszyłam tym upadkiem.
 - Czekaj, otworzę okno – powiedział i tak też zrobił. Przykucnął koło mnie i włożył włosy, które miałam na twarzy za ucho. Spojrzał troskliwie. Martwił się. Uśmiechnęłam się lekko.
 - Trochę mi się słabo zrobiło. Nic poważnego.
W tym momencie do pomieszczenia weszła moja siostra, zaniepokojona dziwnym hałasem.
 - Coś się stało? Słyszałam.. – zaczęła i spojrzała na mnie.
 - Słabo jej się zrobiło i spadła z drabiny – powiedział za mnie Michał.
 - Chodź, może lepiej się przejdziemy na świeże powietrze – powiedziała zmartwiona.
 - To dobry pomysł – powiedział za mnie Michał. Oczywiście samodzielna ja musiałam coś wtrącić.
 - Rany, nic mi nie jest – odparłam podirytowana i spróbowałam wstać, ale znowu zakręciło mi się w głowie. Znowu przed upadkiem uchronił mnie Michał, mocno trzymając w pasie. Po chwili już wszystko wróciło do normy.
- Właśnie widać to nic – mruknął Misiek.
 - No dobra, dobra – westchnęłam zrezygnowana i wyprostowałam się. Przyjmujący nadal jednak trzymał mnie w pasie na wszelki wypadek.
 - Pójdę napić się wody i zrobi mi się lepiej – powiedziałam i skierowałam się do kuchni, która była już wykończona, tak jak łazienka i korytarz. Sięgnęłam po szklankę i nalałam sobie do niej wody. Upiłam łyk i zauważyłam, że nie jestem sama. Wszyscy już zdążyli się pojawić w tym pomieszczeniu.
 - Co się tak patrzycie? – spytałam, odkładając szklankę.
 - Martwimy się – odparła Zuza. – Może lepiej żebyś wróciła do domu.
 - My tutaj wszystko skończymy – dodał Tomek. Michał tylko patrzył na mnie takim wzrokiem, z którego potrafiłam wyczytać wszystko. Gdybym się nie zgodziła to od razu byłaby kłótnia. Nie chciałam jej.
 - Pójdę się przebrać – westchnęłam zrezygnowana. Mijając siatkarza ten zatrzymał mnie na chwile, chwytając za rękę.
 - Grzeczna dziewczynka – powiedział, całując mnie czule w czoło.
Przebrałam się z powrotem i byłam gotowa do wyjścia. Oczywiście Michał miał mnie odprowadzić, gdybym nagle miała zemdleć na środku ruchliwej ulicy. Oni czasami byli gorsi od rodziców. W sumie mama i tata rzadko wiedzieli o tym, że coś mi dolega. Tylko wtedy, gdy trafiłam do szpitala. Nie lubiłam o tym rozmawiać, bo zaraz byłyby jakieś wykłady.
Idąc obok Miśka miałam cały czas ręce w kieszeni i milczałam. Zauważyłam, ze on chce coś powiedzieć, czy zapytać więc postanowiłam go wyprzedzić.
 - Uprzedzę twoje pytanie, biorę leki i dbam o siebie – powiedziałam, cały czas patrząc przed siebie.
 - Więc skąd te zawroty głowy? – zapytał trochę złośliwie. Nie wierzył mi?
 - Skąd mam wiedzieć? – warknęłam.
 - Może powinnaś zrobić jakieś badania? – spytał już innym tonem, milszym.
 - Michał, nie będę latać do lekarza z każdą pierdołą – jęknęłam. Powoli  irytowała mnie ta sytuacja.
 - To nie jest pierdoła. Człowiek nie mdleje z byle powodu.
 - Nie zemdlałam – odpyskowałam.
 - No to nikomu nie kręci się w głowie bez powodu – odparł.
 - Komuś z anemią się takie coś zdarza. Michał, ja nie jestem dzieckiem. Czytałam o tej chorobie, wiem że to nie jest zabawa, więc pozwól mi proszę też trochę o sobie decydować, dobrze? Trochę zaufania.
 - Ale ja nie chcę za ciebie decydować.
 - Nie? Wystarczy, że mi się lekko w głowie zakręci, a ty już wszczynasz panikę i najchętniej wysłał do szpitala na tydzień – warknęłam.
 - Tak to wygląda z twojej strony?
 - Tak, tak to wygląda z mojej strony.
 - Ja się po prostu o ciebie martwię, nic więcej.
 - To trochę przystopuj, bo daję słowo, że nie wytrzymam.
Resztę drogi pokonaliśmy w ciszy. Nie lubiłam się z nim kłócić, ale co poradzę, że byłam przewrażliwiona na punkcie tego tematu. Wszyscy dookoła zawsze wiedzieli lepiej i obchodzili się ze mną, jak z jajkiem. Mam 18 lat, nie 5. Umiem się sobą zająć.
Doszliśmy pod mój dom. Chciałam tak po prostu sobie wejść do środka, nawet się nie żegnając, ale gdy mijałam Michała, ten chwycił mnie za rękę, przyciągnął do siebie i mocno przytulił.
 - Ale wiesz, że ja cię cholernie kocham, prawda? – zapytał.
 - Ja ciebie też, ale czasem przeginasz – odpowiedziałam, wtulając się w chłopaka.

 - Przepraszam. Nie gniewaj się, skarbie – palcami podniósł moja brodę do góry, bym mogła spojrzeć mu w oczy. Był szczery, widziałam to. Uśmiechnęłam się lekko i go pocałowałam. Pożegnaliśmy się już w milszej atmosferze. Nie miałam, co robić, więc postanowiłam powtórzyć sobie znowu materiał do matury. I tak już nauczyłam się wszystkiego, co mogłam i więcej w tej głowie nie upchnę, choćby nie wiem, co, ale tak na wszelki wypadek wolałam przeczytać te moje notatki. Przezorny zawsze ubezpieczony, jak to mówią.

____________

Wesołych Świąt kochani ;*

20.12.2013

Rozdział 81

Obudziłam się nadzwyczaj wcześnie. Nie byłam jednak pierwsza. Michał leżał, a głowę miał podpartą na jednej ręce. Bawił się końcówkami moich włosów. Uśmiechnął się, gdy zauważył, że już nie śpię. Pocałował mnie na powitanie.
 - Mówiłem, że będziemy cicho – powiedział ze śmiechem.
 - Ty się módl żeby nikt nie słyszał, bo się ze wstydu spalę – jęknęłam, a Kubiak się zaśmiał. Włożył mi kosmyk za ucho.
 - Spokojnie. Co ty taka bojaźliwa?
 - Kretyn – uderzyłam go lekko w ramię. Wstałam z łóżka i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Jako, iż łazienka znajdowała się na końcu korytarza nie mogłam sobie ot tak przejść. Narzuciłam koszulkę na siebie, która na całe szczęście zakrywała mój goły tyłek. Do ręki wzięłam czystą bieliznę i ubrania(link). Gdy zamykałam drzwi z pokoju obok wychodził akurat Paweł. Był strasznie zaspany, pocierał oczy i ziewał na zmianę.
 - Dobry – wyszczerzyłam się.
 - Dla tego dobry, kto się wyspał – powiedział, ziewając.
 - Założę się, że jak wróciliśmy to od razu wbiłeś na kompa. Trzeba było spać – wzruszyłam ramionami.
 - Oj tam. Tylko godzinkę siedziałem. A jak już leżałem w łóżku, to kto inny mi nie dawał spać – spojrzał na mnie wymowie, a ja spaliłam buraka. Wybełkotałam jakieś ‘sorry’ i ruszyłam do łazienki. Zatrzaskując za sobą drzwi usłyszałam tylko , jak wybucha śmiechem. Jak najszybciej zrobiłam to, co trzeba i wróciłam do pokoju. Spojrzałam wściekłym wzrokiem na Michała, który beztrosko leżał sobie na łóżku.
 - Zabiję cię, Kubiak – syknęłam przez zęby.
 - Co się stało? – zdziwił się.
 - Paweł nas słyszał i teraz pewnie będzie cały czas mnie zaczepiał.
 - Rany, Aga. Przecież jesteśmy dorośli. Czym ty się przejmujesz?
 - No tak, przecież ciebie to nie obchodzi, ale jak moja mama się dowie to zaraz zacznie mi gadać o antykoncepcji, żebym się zastanowiła, o nastolatkach, które zachodzą w ciąże, bla, bla, bla – westchnęłam i zrezygnowana usiadłam na łóżku.
 - Czy ty myślisz, że twoja mama jest aż taka głupia? Dość często u mnie nocujesz i sądzisz, że ona nie wie?
No fakt, to mi dało trochę do myślenia.
 - Ale to takie trochę krępujące jest, no…
 - No nie mów, że się wstydzisz – zaśmiał się.
 - Spadaj, Kubiak – warknęłam, a on po prostu objął mnie ramieniem i pocałował w skroń.


Umówiłam się o 14 z Duśką. Nie chciałam jednak zostawiać Kubiaka samego, więc postanowiłam go zabrać ze sobą. Miałyśmy iść do naszej ulubionej kawiarni, gdzie była najlepsza gorąca czekolada w całym Gorzowie. Brunetka, gdy dowiedziała się, że nie będę sama wpadła na pomysł przyjść z chłopakiem, który od pewnego czasu do niej zarywa. Wspominała mi kiedyś, że poznała na czacie jakiegoś faceta, który okazał się mieszkać w Gorzowie. W dodatku był w tym samym wieku i chodził do tego samego liceum, tylko że do innej klasy. Nie pytałam o więcej. Słuchałam tylko, jaki on jest fajny, kochany, miły itp. Cieszyłam się, że jej się układa. Z tym Hubertem, z którym była na studniówce nic nie wyszło. Okazało się niestety, że zaprosił ją wtedy, bo akurat pokłócił się z dziewczyną i chciał wzbudzić w niej zazdrość. Myślałam wtedy, że pojadę tam do niego i nogi z dupy powyrywam. Uczuciami mojej przyjaciółki nie można się bawić!
Siwiec spóźniała się dobre 15 minut. Punktualność nigdy nie była jej mocną stroną. Aż dziwne, że tyle z nią wytrzymuję. W końcu jednak zauważyłam ją w drzwiach. Widok chłopaka, który jej towarzyszył wbił mnie w krzesło. Otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia. Michał spojrzał na mnie dziwnie, a następnie odwrócił się w kierunku drzwi. On zareagował jednak na ten widok śmiechem.
 - Hej, kochana – zaczęła Dusia wesoło i cmoknęła mnie w policzek na powitanie.
 - Czemu… czemu nic nie mówiliście? – zdziwiłam się.
 - Ale czego? Przecież doskonale wiesz, że się znamy – Paweł wzruszył ramionami. Zajęli miejsca obok nas.
 - Miałaś przyjść z tym kolesiem z Internetu – szepnęłam w kierunku przyjaciółki.
 - I przyszłam – uśmiechnęła się.
 Byłam całkowicie zaskoczona. To był ten mega słodki i uroczy facet, w którym się zakochała? I czy to była ta dziewczyna, która podobała się mojemu kuzynowi? Więc czemu to jej nie zaprosił na wesele? Musiałam go o to potem wypytać. Na początku głównie rozmawiała tamta trójka. Ja wtrącałam się rzadko, bo w głowie cały czas rozmyślałam na temat Pawła i Danki. W końcu jednak zaakceptowała tą sytuację i gadałam jak najęta.
W kawiarni spędziliśmy z dobre 3 godziny. W końcu postanowiliśmy się przejść. Szłam na przodzie z Duśką pod ramię. Zostawiłyśmy chłopaków w tyle. Zaczęli rozmawiać na temat samochodów, więc ja miałam okazję pogadać szczerze z przyjaciółką.
 - Czemu mi nie powiedziałaś, że to Paweł? – spytałam z wyrzutem.
 - Sama się dowiedziałam niedawno. Nie chciałam na razie mówić – wzruszyła ramionami.
 - Jesteście razem?
 - Nie. Tylko się spotykamy. Nie poprosił mnie, ani nic.
 - No to opowiedz mi o tym moim kuzynie z tej strony, z której go nie znam – uśmiechnęłam się lekko.
 - W stosunku do mnie jest teraz całkiem inny. Taki kochany i w ogóle. Ja się w nim serio zakochałam, ale proszę, nie mów mu tego – spojrzała mi w oczy.
 - Dobrze wiesz, że nie powiem. Po prostu nadal nie mogę wyjść z szoku, że to ten Paweł, z którym prowadzę ciągłe kłótnie i wojny od małego – pokręciłam głową z niedowierzaniem.
 - Myślisz, że on coś do mnie czuje?
 - Ostatnio zwierzył mi się, że ma jakąś dziewczynę na oku. Dodał, że jak wypali to dowiem się pierwsza. On mi się raczej nigdy nie zwierza, ale teraz jest to logiczne. W końcu jesteś moją przyjaciółką, od razu byś mi powiedziała. A no właśnie, czemu ciebie nie zaprosił na wesele, tylko Agatę?
 -Nie mogłam pójść. Babcia z dziadkiem mieli 50 rocznicę ślubu i mama zrobiła mi awanturę – westchnęła. – Ale byłam cholernie zazdrosna o tą Agatę. Nie przytulali się tam za dużo, co?
Zaśmiałam się głośno.
 - Z tego, co zaobserwowałam zatańczyli może z kilka razy. Ta Agata cały czas wlepiała te swoje wytapetowane ślepia w mojego Miśka.
 - To teraz obie mamy w niej wroga – przybiłyśmy piątkę i się zaśmiałyśmy. W tym momencie dołączyli do nas nasi chłopcy.
 - Z czego się tak śmiejecie? – spytał Michał i złapał mnie za rękę.
 - Tajemnica – wystawiłam mu język.
 - I tak mi powiesz – puścił mi oczko.
 - Chciałbyś.

Do domu wróciliśmy około godziny 22. Ciężko było mi się rozstawać z Duśką. Pocieszał mnie fakt, że zdecydowała się na studia w Katowicach. Będę ją miała wtedy blisko siebie i wyjazd do niej nie będzie się wiązał z kilkugodzinną jazdą. Nazajutrz wyjechaliśmy o 9 żeby spokojnie, bez pośpiechu dojechać do Jastrzębia o normalnej porze. W domu byłam już o 15, ponieważ był niewielki ruch na drogach. Musiałam jeszcze skoczyć do Martyny po Denisa. Zgodziła się nim zaopiekować przez czas mojej nieobecności. Kochała zwierzęta i zrobiła to bez wahania. Oczywiście przez jej gadatliwą naturę spędziłam u niej dobrą godzinę. Gdy wróciłam byłam tak zmęczona, że położyłam się na łóżku i natychmiast zasnęłam. Obudziłam się 2 godziny później. Rzecz jasna nie z własnej woli. Dostałam wiadomość. Sięgnęłam po telefon. Był to MMS od Natki. Wysłała mi jej wspólne zdjęcie ze Zbyszkiem na tle plaży. Podpis brzmiał: Ja tu zostaję! Genialne miejsce <3 Masz pozdrowienia od Zibiego ;* Uśmiechnęłam się pod nosem i odpisałam jej, życząc udanej reszty wyjazdu. Poleżałam chwilę, ale nie mogłam już zasnąć. Postanowiłam więc zgrać zdjęcia na komputer. Sięgałam na półkę po laptopa. Podłączyłam aparat do niego i zaczęłam przepatrywać, co ja tam zrobiłam. Okazało się, że Paweł dorwał się przez chwile do mojej lustrzanki. Po czym poznałam, że to on? Zrobił sobie kilka jakże uroczych samojebek. Postanowiłam je natychmiast wysłać Duśce. W tym czasie, w którym się ładowały ja przeglądałam resztę. Musiałam przyznać, że mój kuzyn miał dobre oko. Złapał kilka ciekawych ujęć moich i Miśka. Szczególnie podobało mi się to, gdy tańczyliśmy wolnego. Natychmiast ustawiłam je sobie na tapetę. Teraz pozostało mi czekać na zdjęcia od fotografa, bym mogła porównać je z moimi. Ciekawe, kto okaże się lepszy.



17.12.2013

Rozdział 80

Tradycyjnie o północy przyszedł czas na oczepiny. Drużba kazał wszystkim gościom ustawić się pod ścianami, by zrobiło się więcej miejsca. Na środku ustawił krzesło i poprosił Zuzę aby na nim usiadła. Oczywiście następnym krokiem było zdjęcie jej welonu. Za nią stanął Tomek, który miał zasłonić jej oczy. Wszystkie niezamężne kobiety miały ustawić się w kółku dookoła państwa młodych. Oczywiście zostałam wypchnięta na środek. A przez kogo? Przez Michała rzecz jasna. Orkiestra zaczęła grać jakiś weselny kawałek, a my w rytm zaczęłyśmy iść. Miałam zamiar po prostu się schować, albo zrobić jakiś skomplikowany unik, byleby tylko nie złapać tego welonu. Drużba zaczął powoli odliczać: ‘’Jeden….dwa….trzy!’’. Zuza rzuciła welon za siebie. Nie zdążyłam się nawet odwrócić, a on od razu znalazł się na mojej głowie. Reszta pań westchnęła zrezygnowana. Próbowałam którejś to wcisnąć, ale Tomek zgromił mnie spojrzeniem i powiedział, że nie ma oddawania. Stałam niczym obrażone dziecko, gdy siostra wpięła mi ten welon we włosy. Mrugnęła do mnie okiem i poszła do męża. Ja tymczasem wróciłam zrezygnowana na swoje miejsce. Zauważyłam, że Misiek zaczął sobie podwijać rękawy od koszuli.
 - A tobie gorąco się zrobiło, czy co? – rzuciłam na wstępie ze zdezorientowaną miną.
 - Na wojnę idę, skarbie – zaśmiał się i dołączył do reszty nieżonatych mężczyzn. Pokręciłam tylko głową z politowaniem i  obserwowałam to przedstawienie. Kubiak zachowywał się, jakby zaraz miał rozegrać jakiś mega ważny mecz. Zabrzmiała muzyka i panowie grzecznie złapali się za raczki, niczym w przedszkolu i zaczęli poruszać się w kółku. Powtórka z rozrywki: odliczanie i rzut krawatem. Parsknęłam śmiechem, gdy Michał teleportował się od razu w miejsce, w które kierowała się owa część garderoby. Chwycił ją i się wywalił. Cała sala w śmiech, a ten wstał dumnie, otrzepał się i wyszczerzył. Natychmiast ściągnął swój krawat i założył nowy. Kręcąc głową z politowaniem podeszłam do niego i cmoknęłam w policzek.
 - Debil – powiedziałam.
Podszedł do nas drużba i oczywiście zarządził, że nowa para młoda musi odtańczyć wspólny taniec. Tomek zdążył mu już powiedzieć, że jesteśmy parą, więc rzucił jakimś tekstem, że to jest przeznaczenie. Włączono wolny kawałek, a dokładniej ‘’Chcę tu zostać’’. Zaczęliśmy powoli kołysać się w rytm muzyki. W jego ramionach zapominałam o Bożym świecie. Liczył się tylko On. Po tych kilku minutach nastała cisza. Goście zaczęli bić brawo, a drużba wraz z panem młodych zaczęli krzyczeć do mikrofonu ‘’Gorzko, gorzko!’’, co podchwycili inni. Cmoknęłam Miśka szybko w usta, co spotkało się z ogromnym westchnięciem niezadowolenia. Uznali, że to z krótkie i się nie liczy. Trzeba było zatem powtórzyć. Michał położył dłonie na moich biodrach, nachylił się i namiętnie pocałował. Rozległy się brawa i gwizdy. Odsunęłam twarz od niego i uśmiechnęłam się. Wtedy dostaliśmy już pozwolenie na zejście ze środka. Wróciliśmy więc na miejsca, gdzie wcześniej staliśmy. Obserwowaliśmy resztę zabaw. Te wszystkie komiczne konkursy przyprawiały mnie o ból brzucha ze śmiechu.
Wesele skończyło się o 7 rano. Zabawa była świetna. Pierwszy raz wytrzymałam do samego końca. Potem odsypiałam do 14. Obudziłam się z jakimś ciężarem na sobie. No tak, Kubi leżał rozłożony jak długi na mnie i jak widać mu to nie przeszkadzało. Odepchnęłam go, choć nie było to łatwe. Nie obudził się. Ten to ma kamienny sen. Wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki. Gdy wróciłam byłam tak wykończona, że nie wzięłam prysznicu. Umyłam się zatem, włosy również. Następnie je wysuszyłam i zaczęłam się ubierać na poprawiny. Miła sąsiadka babci zgodziła się dzisiaj również coś zrobić z moimi włosami. Założyłam więc sukienkę (link). Buty (link) postawiłam w kącie pokoju, bo nie chciałam od razu ubierać obcasów. Po domu się dziwnie w nich chodzi. Kubi spał w najlepsze. Musiałam go w końcu obudzić, bo na poprawiny mieliśmy jechać zaraz po 16. Śmiesznie wyglądał z włosami każdy w inną stronę. Pocałowałam go namiętnie. Po chwili zaczął odwzajemniać, co oznaczało, że już nie śpi. Pociągnął mnie za rękę na łóżko. Nie chciałam zmiąć sukienki, więc od razu wstałam.
 - Sukienka się zemnie, matołku – wyjaśniłam mu. Wykrzywił usta w podkówkę. – Wstawaj, bo się nie wyrobisz.
 - Ja tam nie potrzebuję pięciu godzin żeby być gotowym – wystawił mi język.
 - I dobrze, bo masz godzinę. Rusz tą leniwą dupę! – zaśmiałam się i wstałam. Usłyszałam gwizdanie. Spojrzałam na siatkarza zdziwiona.
 - Jakie tyły, no, no – powiedział z bananem na twarzy. Pokręciłam głową z politowaniem.
 - Zazdrościsz?
 - To inni będą mi zazdrościć – poruszył zabawnie brwiami.
 - Idź lepiej wziąć zimny prysznic, bo z rana ci odbija.
Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Zrobiłam sobie płatki z mlekiem. Gdy je zjadłam, wzięłam żelazo i ruszyłam do łazienki by umyć zęby. Pani Marta przyszła właśnie w tym momencie. Usiadłam więc na krześle i pozwoliłam jej pracować. Tym razem długo jej to nie zajęło, bo nie chciałam czegoś skomplikowanego. To były tylko poprawiny, ale nie chciałam przyjść po prostu w rozpuszczonych. Przejrzałam się w lustrze i podziwiałam dzieło sąsiadki(link).
 - Jest pani wspaniała. Bardzo dziękuję – powiedziałam ucieszona.
 - Bez przesady, nie ma za co. Gdy się jest po szkole fryzjerskiej trzeba takie umieć z zamkniętymi oczami – odparła z uśmiechem.
Pożegnałam się z nią i poszłam do salonu, gdzie wszyscy jak się okazało byli już gotowi. Byli ubrani już mniej oficjalnie. Michał zrezygnował z białej koszuli, założył luźniejszą, z podwijanymi rękawami (link). Jako, że nie pił wczoraj dużo, mógł prowadzić. Razem z nami pojechali moi rodzice i Paweł. Na miejscu byliśmy o równej 16. W lokalu znajdowali się już państwo młodzi i rodzice Tomka. Reszta dopiero się schodziła. Zuza znowu wyglądała ślicznie. Sukienka (link) doskonale podkreślała jej okrągły brzuszek. Kupiła ją razem ze mną, gdy niedawno była w Jastrzębiu. Gdyby zrobiła to wcześniej to by się już w nią nie wcisnęła. Ciążowy brzuch na początku nie rośnie szybko, dopiero potem przyspiesza.
Poprawiny minęły tak, jak każde inne. Jedzenie i tańce. Normalka. W większości tańczyłam z Michałem. Cała impreza skończyła się jakoś przed północą. Byłam wykończona. Nogi strasznie mnie bolały, bo te śliczne buty, które jak zobaczyłam w sklepie musiałam mieć okazały się niewygodne po godzinie. Nie wzięłam żadnych na przebranie, więc męczyłam się w tych. Skoro miałam zginąć, to przynajmniej umarłabym w pięknych butach.
Michał wniósł mnie po schodach na górę i miał ze mnie niezłą polewkę. Krzywiłam się z bólu. Usadowił mnie wygodnie na łóżku.
 - Moje biedne stópki – lamentowałam.
 - Dlatego nie ogarniam dziewczyn. Kupują buty ze względu na wygląd, a potem narzekają, że niewygodne.
Zgromiłam go spojrzeniem.
 - Idź już lepiej spać – burknęłam.
 - Najpierw to ja pod prysznic skoczę. Chcesz dotrzymać mi towarzystwa? – poruszył znacząco brwiami.
 - Nie, bo się ze mnie śmiejesz. Idź sobie sam.
 - Ale Aguś – jęknął.
 - Teraz Aguś. Wynocha – rzuciłam w niego poduszką. Zaśmiał się i zniknął za drzwiami. Po chwili ponownie się otworzyły.
 - Przecież ci powiedziałam, żebyś sobie poszedł – powiedziałam zła, nie patrząc nawet na przybysza.
 - Babcia kazała mi przynieść ci lód na te twoje nogi, sieroto – usłyszałam głos Pawła. Podszedł do mnie z woreczkiem pełnym lodu. Podziękowałam kulturalnie, a kuzyn wyszedł z pokoju. Przykładając opakowanie do stóp poczułam przyjemny chłód, który łagodził ból. Przymknęłam oczy. To było takie przyjemne. Nie wiem ile spędziłam w takiej pozycji, ale chyba sporo, bo ocknęłam się, gdy Michał wpakował się na łóżko. Bezczelny był w samych bokserkach. Gdy tak paradował przede mną z gołą klata nie umiałam być wściekła. Musiałam jednak się obejść smakiem.
 - To teraz moja kolej na prysznic – powiedziałam, wzięłam do ręki piżamę, czyli dużą koszulkę i skierowałam się do łazienki. Mogłam już normalnie stąpać, bo po każdym kroku nie czułam już bólu. Szybko się umyłam i już po chwili leżałam w ciepłym łóżeczku. Michał zaczął mnie dźgać w bok.
 - No nie fochaj się, mała – mówił.
 - Mała, to jest twoja pała – odgryzłam się.
 - Udowodnię ci, że nie – szepnął mi do ucha i zaczął całować moją szyję. Starałam się nie reagować. Błądził ręką po moim udzie, następnie włożył rękę pod koszulkę i zaczął lekko przygryzać moje ucho. Gdy jego usta w końcu natrafiły na moje poddałam się i objęłam go za szyję. Całowaliśmy się dość długo. Ściągnął ze mnie koszulkę, a następnie stanik. Zaczął schodzić z pocałunkami niżej. Całował szyję, obojczyk, aż w końcu piersi. Ja rękami przeczesywałam jego włosy, a swoją głowę lekko odchyliłam do tyłu. Było mi tak przyjemnie. Gdy  zaczął mi zębami ściągać majtki opamiętałam się. Odepchnęłam go od siebie.
 - Co się stało? – spytał zdziwiony.
 - Babcia śpi na dole, a rodzice na drugim końcu korytarza– odparłam.
 - No właśnie, są daleko – powrócił do całowania mojej szyi, ale znowu go odepchnęłam.
 - Michał, proszę cię – jęknęłam.
 - Będziemy cicho, skarbie – wpił się moje usta. Poddałam się mu. Jestem stanowczo zbyt uległa.

______________

Jutro ważny mecz! 

14.12.2013

Rozdział 79

Dotarliśmy do kościoła. Była to najładniejsza świątynia w całym Gorzowie. W środku rozłożony był czerwony dywan, po którym stąpać mieli państwo młodzi. Wokół masa przepięknych kwiatów. Przy ołtarzu stały 2 krzesła i klęczniki. Były one specjalnie wyeksponowane, ozdobione białymi falbanami. Wszystko prezentowało się po prostu bajecznie.
O godzinie 14 w kościele znajdowali się już praktycznie wszyscy oprócz panny młodej, która wedle tradycji prowadzona miała być przez ojca. Przy ołtarzu czekał już pan młody. Widziałam, że Tomek był strasznie zestresowany. Przed budynkiem usłyszałam rozmowę jego rodziców. Podobno biedak nie zmrużył oka w nocy, a cały ranek wyglądał jak trup na chorągwi. Musieli aż go trochę przypudrować żeby wyglądał jak człowiek.
 - Ja się tak stresować nie będę – skomentował dumnie Michał. Parsknęłam śmiechem i cmoknęłam go w policzek.
 - Jasne, jasne. Każdy tak mówi.
Zajęłam swoje miejsce. Niestety nie mogłam usiąść obok Kubiaka, bo byłam świadkiem i moje siedzenie znajdowało się zaraz za państwem młodym. Obok usadowił się Jarek, starszy brat Tomka. Przywitał się kulturalnie ze mną. W końcu rozbrzmiał Marsz Mandelsona. Wszyscy zebrani odwrócili głowy by podziwiać wejście mojej siostry. Była uśmiechnięta, ale po jej oczach widziałam lekki stres. Na pewno jednak mniej się denerwowała niż Wilczak. Gdy doszli już do chłopaka tata ‘’oddał’’ Zuzę w ręce blondyna, a następnie uścisnął mu dłoń. Szepnął mu coś. Zapewne coś w stylu ‘’Dbaj o nią’’ czy jakoś tak. W końcu jego pierworodna córka wychodziła za mąż. Teraz zostałam już tylko ja. Miałam jednak czas.
Ceremonia przebiegła bez żadnych problemów. Jedynie Tomek z tym swoim stresem jąkał się lekko przy przysiędze. Będę się później miała z czego nabijać przy wspólnych niedzielnych obiadkach. Gdy zapadło słynne ‘’Ogłaszam was mężem i żoną’’ wszystkim kobietom pociekły łzy po policzkach. Ja też się wzruszyłam. Nie chciałam jednak rozmazać sobie tuszu, wiec wytarłam oczy chusteczką.
Goście zaczęli wychodzić. W tym czasie państwo młodzi udali się wraz ze świadkami do zakrystii. Podpisaliśmy tam kilka ważnych papierków, które miały zostać przesłane do Urzędu Stanu Cywilnego by byli małżeństwem zgodnie z prawem. Moi rodzice brali ślub w takich czasach, że najpierw konieczny był cywilny, a potem kto chciał to kościelny. Teraz ksiądz wysyła konieczne dokumenty do USC i nie ma tyle problemów. Ja z Jarkiem zmyłam się kiedy ksiądz gratulował małżonkom. Podeszłam od razu do Kubiego. Wzbudzał niemałe zamieszanie. Niektóre kobiety wpatrywały się w niego, jak głodny w kawałek jedzenia. Na całe szczęście on był mój i nie miałam się o co martwić. Objął mnie w talii i cmoknął w skroń.
 - Miałem na ciebie świetny widok – szepnął mi do ucha.
 - Nie miałeś już na co patrzeć? – zaśmiałam się.
W końcu z kościoła wyszli państwo młodzi. Zostali oczywiście obsypani ryżem i grosikami. Ktoś nawet miał taką fajną armatkę, która  wyrzuciła w powietrze małe, papierowe serduszka. Uchwyciłam ten moment moim aparatem, który wziął mi wspaniałomyślny Michałek. Wiedział, że ja nie miałam gdzie go trzymać, a chciałam porobić zdjęcia. Niby był profesjonalny fotograf, ale do moich prac miałam większy sentyment.
Gdy już wszyscy złożyli życzenia i powręczali prezenty mogliśmy pojechać do domu weselnego, gdzie miała się odbyć ta mniej uroczysta część. Najpierw przywitanie chlebem i solą, później zbicie kieliszków (Zuza oczywiście wypiła bezalkoholowy szampan), wspólny toast gości, obiad, pierwszy taniec pary młodej. Nadszedł czas, że zaczęła się prawdziwa zabawa. Praktycznie cały czas znajdowałam się na parkiecie. Na początku udało mi się zatańczyć z siatkarzem, jednak potem przejęli mnie wujkowie i kuzyni, a mój Misiu był maltretowany przez ciotki i napalone dziewczyny. Jedynie moje kuzynki nie patrzyły na niego takim pożądliwym wzrokiem. Cały czas słyszałam gratulacje, że mam wspaniałego chłopaka i inne takie. Mówili mi rzeczy o których już przecież wiedziałam.
W końcu udało mi się znaleźć chwilę odpoczynku. Byłam strasznie zmęczona, a dochodziła dopiero 22. Wyszłam na zewnątrz by złapać trochę świeżego powietrza. Na Sali było strasznie duszno. Stanęłam obok barierki na tarasie, przymknęłam oczy i zaczęłam wdychać chłodne powietrze. Serce zaczynało mi się uspokajać i nie czułam już, że za chwilę zemdleję. W pewnym momencie poczułam jakiś materiał na swoich ramionach.
 - Przeziębisz się – usłyszałam za sobą. Odwróciłam się. Był to Kubiak. Założył swoją marynarkę na moje ramiona.
 - Jak się uwolniłeś? – zaśmiałam się.
 - Skłamałem, że muszę do łazienki – wyszczerzył się. – A ty czemu wyszłaś?
 - Trochę mi słabo było, ale świeże powietrze dobrze mi zrobiło – powiedziałam, ale widząc jego zatroskaną minę dodałam coś jeszcze. – Nie martw się, już okej.
Cmoknęłam do krótko w usta. Pogładził ręką mój policzek i spojrzał głęboko w oczy. Uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił.
 - Chciałabyś mieć taki ślub? Jak z bajki? – spytał niespodziewanie. Pokiwałam twierdząco głową. – Będziemy taki mieć. Jak będziesz chciała to nawet gwiazdkę z nieba ci na niego załatwię.
Pocałował mnie czule. Ze wzruszenia jedna łza spłynęła mi po policzku. Michał otarł ją kciukiem.
 - Ej, mała, czemu płaczesz?
 - Kocham cię, Michał – powiedziałam, obejmując go za szyję i tak po prostu wpijając się w jego usta. Niestety znowu nam ktoś przerwał. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na intruza.
 - A więc tutaj schowała się moja siostrunia – zaśmiała się Zuzka.
 - Nie wiem, czy zauważyłaś, ale jestem zajęta – wystawiłam jej język i wtuliłam się w bok chłopaka.’
 - Gdybym nie miała sprawy to bym ci Aguś nie przeszkadzała. Chcemy porobić kilka zdjęć w ogrodzie na tyłach, w tym jakieś ze świadkami.
 - Rany, ale ty wymyślasz. Ze mną zdjęcie? Większej paskudy nie mieliście? – jęknęłam.
 - Ej, ej. Jaka paskuda? Czy ty krytykujesz mój gust? – oburzył się Michał.
 - Tak, Misiu. Masz okropny gust – cmoknęłam go przelotnie w usta i ruszyłam za siostrą.
Sesja fotograficzna na szczęście nie trwała zbyt długo. Znaczy ta moja. Państwo młodzi pozowali o wiele dłużej. W międzyczasie poprosiłam o jakieś zdjęcie moje z Michałem. Fotograf zgodził się bez wahania. Postanowiłam je sobie potem wywołać, oprawić i postawić w pokoju. Trzymając się za ręce wróciliśmy na salę. Akurat jak na zawołanie puścili wolny kawałek (link). Oplotłam ręce wokół szyi siatkarza, a on swoje dłonie położył na mojej talii. Uśmiechnęliśmy się do siebie, a ja wtuliłam w chłopaka. On natomiast oparł brodę na czubku mojej głowy. Kołysaliśmy się w rytm muzyki. Przymknęłam oczy i tak po prostu oddałam się chwili. Było mi tak przyjemnie. Piosenka niestety nie trwała wiecznie. Zespół zaczął grać wielki przebój zespołu Weekend. Ludzie zaczęli szaleć na parkiecie. Wtem podszedł do nas Paweł.
 - Ze mną jeszcze dziś nie tańczyłaś, kuzyneczko – wyszczerzył się. Michał wzruszył tylko ramionami.
 - Skoczę do tej toalety – uśmiechnął się, pocałował mnie w czoło i oddalił w kierunku łazienek. Zaczęłam zatem tańczyć z kuzynem.
 - Powinienem dać w mordę twojemu chłopakowi – zaczął nagle. Spojrzałam na niego pytająco.
 - Niby dlaczego?
 - Moja koleżanka, z którą przyszedłem cały czas wodzi za nim wzrokiem.
 - Nie ona jedna. Dużo dziewczyn się na niego gapi, jak na jakiś kawałek mięsa – westchnęłam.
 - Masz szczęście, że Agata mi się nie podoba, bo wtedy Michał od razu miałby w zęby – zaśmiał się.
 - Nie Agata? To jaka dziewczyna ci się podoba? – zaciekawiłam się. Kochanowski tylko pokręcił głową ze śmiechem. – Ej no, kuzynce nie powiesz?
 - Nie teraz. Dowiesz się, jak coś  z tego będzie. Obiecuję, że jako jedna z pierwszych – puścił do mnie oczko.
 - Wiesz co? Czasem da się z tobą normalnie pogadać, Pawełku.
 - Dorastam, w końcu – wypiął dumnie klatę do przodu, a ja wybuchłam śmiechem. Po chwili śmialiśmy się już oboje. Musiałam przyznać, że Paweł ostatnio zmienił się w stosunku do mnie. Byłam strasznie ciekawa, co było tego przyczyną. Może faktycznie dorasta i chce być w miarę normalny? Niby byliśmy w tym samym wieku, ale pod względem psychicznym on był jak piętnastolatek.
Piosenka się skończyła i równo z tym u mojego boku pojawił się Kubiak. Do samej północy nie odstępował mnie już na krok. Ciotki dały mu już spokój. Słyszałam tylko czasami komentarze typu: ''Jak Agusia ładnie wygląda z tym swoim chłopakiem. Jaka śliczna z nich para''. Uśmiechała się tylko pod nosem, słysząc coś takiego.

______________

Dziękuję za ostatnie miłe słowa, ale naprawdę muszę zawiesić, bo rozdziały nie będą się pojawiać. Te, co mam napisane na zapas będę publikować do końca roku, a może i na początku stycznia jeszcze coś będzie. Zastanawiałam się, czy nie dać już epilogu, ale wtedy od razu nachodziła mnie myśl: A jak będę chciała do tego opowiadania wrócić? Zastanowię się jeszcze. Na razie mogę wam powiedzieć, że pracuję nad kolejnymi 2 opowiadaniami,w  tym jednym innym niż te do których zdążyłam wa przyzwyczaić. Będzie ono krótsze i ma nadzieję ciekawe. Wciąż też pracuję nad historią Blanki i powiem wam, że jestem już przy 110 rozdziale. Nie znudzi was taki tasiemiec? 
Pozdrawiam ;)

11.12.2013

Rozdział 78

Z Miśkiem spędziłam cały dzień na obijaniu się w jego mieszkaniu. Nazajutrz rano miałam już jechać do Gorzowa. Misiek miał przyjechać w sobotę rano. Był przecież moją osobą towarzyszącą. Trochę stresowałam  się tym ślubem. Miałam być świadkową. Bałam się, że zrobię coś głupiego, a potem będę wspominana, jako ta, która się zbłaźniła na ślubie siostry.
Rano musiałam wstać o 5. Nie byłam zachwycona tak wczesną pobudką. Wstałam jednak bez gadania i wzięłam prysznic. Narzuciłam na siebie jakieś ciuchy (link), wzięłam moją torbę i ruszyłam na dół, gdzie skonsumowałam jajecznicę przygotowaną przez moją mamę. Równo o 6 wyjechaliśmy z Jastrzębia. Większość drogi praktycznie przespałam. Lubiłam spać w samochodzie. Było to takie przyjemne. No i przynajmniej szybko zleciała mi podróż.

O 13 stałam już pod moim dawnym domem. Wzięłam głęboki oddech. Musiałam przyznać, że podróż mnie trochę wymęczyła. Chwila na świeżym powietrzu jednak przywróciła mi siły. Radośnie przekroczyłam próg budynku. Przywitałam się z domownikami. Nawet przytuliłam mojego jakże ulubionego kuzyna. W sumie od niedawna nasze relacje się jakoś ociepliły. Nawet rozmawialiśmy razem na czacie na facebooku. To wielki krok naprzód w naszym przypadku.
Po południu oczywiście wybrałam się do Dusi. Nie widziałyśmy się od Wielkanocy. Niby krócej niż zwykle, ale i tak się za nią stęskniłam. Była przecież moją najlepszą przyjaciółką.
Siedziałyśmy w jej pokoju. Nogi tradycyjnie oparte miałyśmy o ścianę. Gadałyśmy o tych kilku tygodniach, które się nie widziałyśmy.
 - No i nasze kochane Jastrzębie wygrały – pisnęła zadowolona. Jastrzębski Węgiel był jej ulubionym klubem, tak samo jak moim. Od kilku lat wiernie kibicowałyśmy jej zawodnikom. I pomyśleć, że wtedy nigdy  by nam nie wpadło do głowy, że poznamy ich wszystkich, a o tym że taki Bartman będzie moim przyjacielem, a Kubiak chłopakiem było w ogóle w jakiejś sferze marzeń.
 - Wygrały, wygrały. Żebyś ty ich widziała. Cieszyli się, jak dzieci. Zresztą ja tak samo – zaśmiałam się.
 - Domyślam się. Nieraz oglądałyśmy razem mecze. Ja nadal pamiętam, jak się na nich zachowujesz – wystawiła mi język.
 - Oj tam, oj tam – machnęłam ręką. – Jako dziewczyna przyjmującego reprezentacji Polski muszę się jakoś zachowywać, no nie?
 - No właśnie, reprezentacji. Zbliża się sezon reprezentacyjny. Dacie radę, prawda?
 - Damy, damy. Przecież i tak będziemy razem.
 - No, ale będzie was dzielić kawał drogi. W zeszłym roku byliście tylko przyjaciółmi jeszcze, a całe wakacje mi jęczałaś, że tęsknisz – dźgnęła mnie lekko w bok i się zaśmiała.
 - Bo widzisz, jak ci jeszcze nie powiedziałam, że zostałam asystentką oficjalnego fotografa reprezentacji.
W tamtym momencie oczy mojej przyjaciółki przypominały pięciozłotówki.
 - Że kim zostałaś? – spytała zaskoczona.
 - Asystentką fotografa reprezentacji – uśmiechnęłam się lekko i już po chwili tkwiłam w mocnym uścisku brunetki.
 - Rany, ale z ciebie farciara! – powiedziała radośnie.
 - Wiem, sama nie mogę w to uwierzyć. Ostatnio wszystko mi się układa. Jestem naprawdę szczęśliwa – uśmiechnęłam się na samą myśl o moim życiu. Te wszystkie wspaniałe osoby, wydarzenia. Po prostu szczyt marzeń.

U Siwiec siedziałam do 22. Cały piątek zajęty był przez ostateczne przygotowania do ślubu. Nie znalazłam nawet chwili by napisać jakiegoś smsa do Kubiego. Udało mi się to dopiero wieczorem. Zamknęłam się w swoim pokoju i przez ponad godzinę rozmawiałam z chłopakiem. Nie widzieliśmy się 2 dni, a już mieliśmy sobie tyle do powiedzenia. W końcu wygoniłam siatkarza do spania, bo musiał wstać nad ranem by być w Gorzowie punktualnie o 10. Sama również szybko się położyłam.
Rano nie dane było mi pospać. Od wczesnych godzin po domu kręciły się fryzjerki i makijażystki. Moja siostra musiała przecież wyglądać jak księżniczka na swoim ślubie. Żaliła się, że jest strasznie zestresowana, że nie mogła w nocy spać przez to wszystko. Rany, czy wszystkie przyszłe mężatki tak świrowały? Zobaczymy, jak ja to będę przeżywać w przyszłości.
Punktualnie o 10 usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzył Paweł, bo ja pomagałam Zuzie ubrać sukienkę. Kilka dni temu została odebrana od krawcowej. Musiała ją poszerzać, bo brzuszek zaokrąglał się z dnia na dzień. Był to w końcu 5 miesiąc. Michał wszedł do salonu i przywitał się ze wszystkimi, a mnie krótkim całusem w usta. Kilka drobnych poprawek i suknia leżała idealnie. Miała taki krój, że jej ciążowy brzuszek nie był aż tak bardzo widoczny. (link) Gdy Zuzkę przejęła fryzjerka (link)ja poszłam się ubrać. Kubiak także musiał założyć swój garnitur (link). Sama pomagałam mu go wybrać. Sam by pewnie kupił jakiś pierwszy lepszy. Moją sukienkę (link) kupiłam kilka tygodni temu z Natką. Nieźle się nachodziłam by kupić jakąś w miarę ładną. Jako, iż byłam człowiekiem wybrednym w każdej przymierzanej znalazłam jakąś wadę, która automatycznie skreślała ją w moich oczach. Na nogi włożyłam szpilki (link) z 12 cm obcasem. Starałam się kupić wygodne buty żeby nie musieć zmieniać ich potem na jakieś baleriny. Gdy byłam już ubrana do mojego pokoju weszła druga fryzjerka, która była sąsiadką babci i bez problemu zgodziła się mnie uczesać. Widziałam, jakie fryzury potrafi robić. Była naprawdę w tym dobra. To, co zrobiła z moimi włosami było nie do opisania. Prawie siebie nie poznałam. (link). Następnie zrobiłam sobie lekki makijaż i byłam gotowa.
Wyszłam z pokoju. Michał stał z rękami w kieszeniach i rozmawiał o czymś z Pawłem. Słysząc dźwięk otwieranych drzwi odwrócił się w moim kierunku. Otworzył szeroko oczy i usta. Zaśmiałam się widząc jego minę. Podeszłam i cmoknęłam go w policzek.
 - Podoba się? – spytałam z uśmiechem.
 - Jeszcze się pytasz? – zapytał nie dowierzając i pocałował mnie namiętnie. Zatopiłam się w jego ustach. Po chwili usłyszeliśmy jakieś chrząknięcie.
 - Bardzo was proszę, pohamujcie swoje instynkty. Jakby tu babcia weszła, to od razu by po egzorcystę zadzwoniła – skrzywił się i zostawił nas w korytarzu samych. Po upewnieniu się, że jesteśmy sami oplotłam ręce o szyję chłopaka i wpiłam się w jego usta.
 - Stęskniłam się – wymruczałam między pocałunkami. 
 - Ja też – szepnął i wplótł delikatnie dłonie w moje włosy. Odepchnęłam go.
 - Ej, ej. To cudo się tworzyło przez godzinę.
Podniósł ręce w geście obronnym.
 - Okej, będę uważał – zbliżył się i objął mnie w talii. Przygryzł lekko moją dolną wargę, aby mnie sprowokować. Następnie zaczął błądzić rękami po moich plecach, aż w końcu zatrzymał je na pośladkach. Jego język dokładnie zaczął badać moją jamę ustną. Idealnie dogadywał się z moim. W porę się jednak opamiętałam i odepchnęłam siatkarza. Nie mogliśmy przecież tak po prostu wylądować w łóżku. Ten moment nie był idealny.
 - Zwariowałeś? – spytałam ledwo łapiąc oddech. Misiek uśmiechnął się zdyszany.

 - Ani trochę. Po prostu się stęskniłem – cmoknął mnie jeszcze raz w usta, chwycił za rękę i zeszliśmy na dół.

_____________

Powoli zbliżam się do końca. W sumie nie będzie to koniec historii, tylko koniec rozdziałów, które napisałam. Przepraszam, ale co do tego opowiadania wena mnie opuściła. To drugie bardziej mi się podoba i co chwilę mam jakieś pomysły. Jeszcze tu jakieś 10 rozdziałów około i zawieszę. Tymczasem zaczynam pisać 3 opowiadanie i gdy będę miała kilka rozdziałów na zapas to zakładam bloga :) 

8.12.2013

Rozdział 77

Do domu wróciłam około 12. Chciałam spędzić jeszcze chwilę z siostrą, bo tego dnia wracali do Gorzowa. To tam w sobotę miał odbyć się ten najpiękniejszy dzień w ich życiu. Zuza znajdowała się w swoim pokoju i pakowała ostatnie rzeczy do walizki. Rodzice mieli całe 2 tygodnie wolnego, więc również byli w domu.
 - Wróciłam – krzyknęłam. W korytarzu pojawiła się mama. Miała na sobie fartuszek ,a  dłonie wycierała w jakąś ścierkę. Zapewne była w trakcie przygotowywania obiadu.
 - To dobrze. Poszłabyś pomóc Zuzi przy pakowaniu?
Pokiwałam twierdząco głową i skierowałam się na piętro. Weszłam do pokoju, gdzie moja siostrzyczka wraz z mym przyszłym szwagrem siłowali się z zapięciem walizki.
 - Może ja na niej usiądę? – zaoferowałam z wielkim uśmiechem.
 -  W sumie – zamyślił się Tomek. – Trochę sobie ważysz, akurat żeby to cholerstwo zamknąć.
Oberwał ode mnie delikatny strzał w potylicę, ale i tak się śmiał nadal. Usiadłam na tej walizce. Blondyn nie miał już problemu z jej zamknięciem. Chyba powinnam schudnąć. Chyba na pewno.
 - Nie wiesz, że dziewczynom w jej wieku nie mówi się o jej wadze? Zaraz jej coś odbije i się odchudzać zacznie – powiedziała z wyrzutem Kochanowska.
 - I tak nad tym myślałam. Wiem, ze jestem za gruba – skrzywiłam się.
 - Chcesz oberwać? Nie przeginaj, młoda – pogroziła mi palcem.
 - Jak tam impreza? Oblaliście medal? – zagadał Wilczak.
 - Impreza jest dzisiaj wieczorem dopiero – odparłam.
 - To gdzie ty się całą noc podziewałaś, młoda damo? – mówiąc to specjalnie modulował głosem, by przypominać jakiegoś lorda, czy hrabiego.
 - U Michała – wystawiłam mu język.
 - Popatrz malutki, jak tak dalej pójdzie to będziesz miał kuzynostwo w podobnym wieku – mówiąc to zwrócił się do brzucha mojej siostry. Zrobiłam tzw. Face palma.
 - Jaki kretyn – powiedziałam. – Idź lepiej sprawdź, czy cię na dole nie ma.
- Rozumiem aluzję. Już się zmywam.
Przed wyjściem dał jeszcze swojej narzeczonej buziaka w policzek i już go nie było. Zuza w tym czasie usiadła obok mnie.
 - Przepraszam za tego debila. Mówi, co mu ślina na język przyniesie – zaczęła rozmowę.
 - Często mam do czynienia z wyrośniętymi dziećmi, przyzwyczaiłam się – machnęłam ręką.
 - Stało się coś, czy tak po prostu chcesz pogadać z starszą siostrą?
 - Nie wiem, czy się stało. Chyba nie. Po prostu… Michał zaproponował mi wyjazd na kilka dni na Malediwy. Zgodziłam się, ale nie wiem, czy rodzice nie będą robić problemów.
 - Malediwy? Rany, ale ci zazdroszczę! Nie przejmuj się rodzicami. Wystarczy, że im obiecasz, ze nie wrócicie w trójkę, a wszystko będzie okej – puściła mi oczko.
 - Spokojnie, w najbliższym czasie nie planuję powiększać naszej rodzinki – zaśmiałam się.
 - W takim razie miłego wyjazdu życzę. Tomek to ledwo się na tą Grecję wysilił. Nie znosi plaż, czy innych takich, gdzie się tylko leży i odpoczywa.  
 - Michał uwielbia to miejsce. Dużo mi o nim opowiadał, choć był tam tylko raz z rodziną kilka lat temu. A teraz tylko we dwójkę jedziemy.
 - Kiedy?
 - W sobotę za tydzień.
 - Założę się, że przywieziesz milion zdjęć – zaśmiała się.
 - Bez przesady – machnęłam ręką. – Tylko 900 tysięcy.

Następnego dnia wpadłam na pomysł żeby pójść pobiegać. Miałam za dużo ciała tu i ówdzie. Najwyższa pora by zacząć coś z tym robić. Ubrałam się w dresowe rybaczki, białą bokserkę, a na to narzuciłam rozpinaną bluzę (link). Była przecież dopiero 6 rano, a poranki bywały chłodne. Ruszyłam powolnym  truchtem w kierunku parku. Powietrze było takie przyjemne. Niebo wskazywało na ciepły dzień.
Biegnąc spokojnie ścieżką mijałam innych ludzi, którzy robili tą czynność, co ja. Nagle zauważyłam znajomego wielkoluda. Z naprzeciwka biegł Zbyszek.
 - No hej, Zibi – cmoknęłam go w policzek.
 - Hej, Aguś – odparł z uśmiechem. – Ty biegasz?
 - Mogę zapytać o to samo ciebie.
 - No wiesz, 2 tygodnie przerwy od treningów. Nie chcę wypaść z formy. Teraz twoja kolej.
 - Biorę się za siebie, bo jestem gruba – wyszczerzyłam się.
 - Niby z której strony? – wytrzeszczył oczy ze zdziwienia, a ja tylko przewróciłam oczami.
 - Z każdej. Biegniemy?
 Przytaknął i ruszyliśmy prosto. Rozmawialiśmy o pierdołach. Dowiedziałam się o tym, jak atakujący chce spędzić te beztroskie 2 tygodnie. Myślał nad jakimś wyjazdem. Oczywiście z Natką. Wspólnie doszli do wniosku, że wybiorą się do Grecji. Mają jechać w sobotę, a wrócić w czwartek żeby Nowak spokojnie mogła uczestniczyć w zakończeniu nauki w liceum.
Nie zauważyliśmy, gdy minęła już godzina, a my robiliśmy chyba już 20 kółko wokół parku. W pewnym momencie natknęliśmy się na znajoma postać. Była nią Laura. Uśmiechnęła się do nas. Widziałam, jak Zbyszek zaciska pięści.
 - Cześć – zaczęła wesoło.
 - Hej – odparłam zwyczajnie. Bartman milczał. Chcieliśmy ją wyminąć, ale zatrzymała nas rozmową.
 - Co tam u was słychać?
 - A co cię to obchodzi? – odparł złośliwie mój przyjaciel. Zgromiłam go wzrokiem. Nie pałałam do niej jakąś ogromną sympatią, ale bez przesady.
 -  W porządku. Przepraszam, ale się spieszymy – powiedziałam i zaczęłam mijać blondynkę.
 - Pozdrówcie Michała i podziękujcie mu za ostatnie spotkanie – powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy. Co ona chciała osiągnąć przez to, że mi to powiedziała? Wzbudzić zazdrość? Po części jej się udało. Na całe szczęście znałam szczegóły tego ich spotkania. Zaczęłam biec przed siebie. Od razu dołączył do mnie atakujący.
 - O jakim spotkaniu ona mówiła? – zapytał zaskoczony. Opowiedziałam mu więc historię, którą niedawno usłyszałam od mojego chłopaka. Pokręcił głową z niedowierzaniem.
 - Ta to ma tupet – warknął. – Ale czemu się tylko Miśka uczepiła? Zwykle leciała na dwa fronty i jak kombinowała, to od razu na oboje.
 - Nie wiem, Zibi. Może faktycznie chce się pogodzić i zostawić przeszłość?
 - Aga, nie znasz jej. Ona jest jakaś niezrównoważona, zdolna do wszystkiego. Pewnie chce zdobyć twoją sympatię po to żeby potem wywinąć jakiś numer.-
 - Ale gdybym wtedy z nią nie pogadała, to teraz może byłoby gorzej.
 - Nie wiesz, co by było. Mam dość już tego biegania. Wpadasz na śniadanie?
 - Chętnie – uśmiechnęłam się. – Przy okazji podrzucę coś Kubiakowi, bo pewnie śpi jak zabity.
Zrobiliśmy więc podstawowe zakupy w osiedlowym sklepie i ruszyliśmy w kierunku bloku siatkarzy. Weszliśmy do mieszkania. Pierwszym krokiem była łazienka. Przemyłam się tak mniej więcej. Prysznic chciałam wziąć u siebie, bo w Zbyszkowym mieszkaniu nie było moich rzeczy. Ściągnęłam bluzę, bo było mi ciepło i udałam się do kuchni. Zaczęliśmy szykować składniki na kanapki. 10 minut później cały talerz kanapek stał już na stole. Zaczęliśmy jeść i rozmawiać.
Pożegnałam się z przyjacielem buziakiem w policzek i ruszyłam do drzwi naprzeciwko. Otworzyłam je kluczem, który wzięłam od Zbyszka. Skierowałam się do sypialni Michała. Spał w strasznie śmiesznej pozycji. Jedna noga praktycznie zwisała mu z łóżka, ręce w jakieś powyginane, poduszka jedna na ziemi, druga na brzuchu. On się bardzo lubił wiercić w nocy. Nieraz dostał ode mnie za to kopniaka.
Cicho podeszłam do łóżka i położyłam talerz na stoliku nocnym. Przez chwilę zastanawiałam się, czy go obudzić, czy zostawić kartkę na talerzu. Wybrałam pierwszą opcję. Usiadłam obok siatkarza i zaczęłam ręką przeczesywać jego włosy. Uśmiechnął się przez sen lekko. Nachyliłam się nad jego uchem i ugryzłam lekko wargę żeby się nie roześmiać.
 - Wstawać Kubiak! Nie ma opierdalania się! – krzyknęłam prosto do ucha. Zerwał się jak poparzony i spadł z łóżka. Nie mogłam pohamować śmiechu. Po prostu tarzałam się po tym łóżku, ledwo łapiąc oddech. Michał spojrzał na mnie spod byka.
 - Takie zabawne, co? – zapytał z wyrzutem i rzucił we mnie poduszką.
 - Dla mnie tak – wyszczerzyłam się. – Śniadanie ci przyniosłam.
 - Taki kawał szłaś do mnie z talerzem kanapek? – otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.
 - Wiesz, jak się zmęczyłam? Kotek, ja musiałam przejść aż całe kilka metrów – teatralnie udawałam rozpacz, ale po chwili zaczęłam się śmiać.
 - Zrobiłaś je u Zibiego, tak?
 - No przecież nie szłabym, jak jakaś idiotka przez pół miasta – wystawiłam mu język.
 - To się nazywa kochająca dziewczyna, która jest gotowa na każde poświęcenie dla swojego ukochanego – powiedział z udawaną złośliwością.
 - Ej, ej. Kanapki są? Są. Więc jedz, bo się wkurzę i ci zabiorę.
Usiadłam obok niego na podłodze i podałam talerz. Przyjmujący wziął jedną kanapkę do ręki, a następnie ugryzł jej kawałek.
 - Ty nie jesz? – spytał.
 - Jadłam już.

Cmoknęłam go w policzek i spokojnie patrzyłam, jak kończy konsumować śniadanie.

____________

Dodaję, bo mi nudno xD
4 nagrody MVP dla Kubiaka <3

5.12.2013

Rozdział 76

Siedziałam u Michała w salonie, a on zaraz obok mnie. Przed nami stał laptop. Pokazywał mi dokładnie miejsce do którego mieliśmy pojechać.
 - Więc 26 o 7 mamy lot z Katowic. Około 14 powinniśmy być już w hotelu w Male. Pokój mam zarezerwowany na 5 dni, więc w środę wieczorem będziemy z powrotem. Mówię ci, to jest niezwykłe miejsce – pocałował mnie w szyję, a ja nadal wpatrywałam się w zdjęcia tej pięknej wyspy. Były to prywatne fotografie siatkarza, gdy był tam kilka lat temu razem z rodzicami, bratem i jego wtedy jeszcze tylko dziewczyną.
 - Podoba ci się? – spytał niepewnie, zmartwiony, że w ogóle się nie odzywam.
 - Ale się głupio pytasz! To jest wspaniałe – pocałowałam go prosto w usta. – To musiało kosztować fortunę.
 - O to się nie martw, ja płacę.
 - No właśnie. Czuję się jakbym cię wykorzystywała.
 - Spokojnie, malutka. Jako siatkarz mam zniżkę u sponsora, którym jest biuro podróży.
 - A ile taka zniżka może wynosić, co? – prychnęłam.
 - 40 %.
 - Ile?! Was to za bardzo rozpieszczają – skrzyżowałam ręce na piersi.
 - Uwielbiam cię, wiesz? – zaśmiał się. Po chwili zbliżył twarz do mojej, a ja nie czekając dłużej zaczęłam go całować. Nagle wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.

Leżałam przytulona do Michała, a on bawił się moimi włosami. Było mi tak dobrze i akurat wtedy przypomniałam sobie o sprawie, która mnie dziś nurtowała. Postanowiłam więc delikatnie o Laurę Miśka podpytać.
 - Co dziś robiłeś? – spytałam nagle.
 - Spałem, byłem na treningu, potem mecz, a teraz tutaj. A co się tak pytasz? – zdziwił się.
 - Tak po prostu – odparłam cicho. Czemu nie chciał mi powiedzieć o spotkaniu z Laurą?
 - Misiek.. – zaczęłam i podniosłam się do pozycji siedzącej, przykrywając kołdrą. Spojrzał na mnie pytająco. – Czemu spotkałeś się dziś z Laurą?
 - Widziałaś nas? – spytał zaskoczony. Pokiwałam twierdząco głową. Westchnął.
 - Przepraszam. Powinienem ci powiedzieć. Po prostu od kilku dni wydzwania do mnie. Nie wiem nawet skąd ma mój numer. Naciskała na spotkanie. W końcu się wkurzyłem, powiedziałem, że dam jej 5 minut. Umówiliśmy się w galerii. Przyszła i zaczęła mnie przepraszać, jak to ona żałuje. Powiedziałem, że tak spieprzyła mi życie, że dobrze będzie jeśli będę ją choć tolerował. Dodałem jeszcze żeby nawet nie próbowała się z tobą zaprzyjaźniać i przeciągać na swoją stronę. Stwierdziłem, że mam dość rozmowy, więc powiedziałem, że idę. Wtedy mnie nagle przytuliła. Odepchnąłem ją, rzuciłem tekstem, że jest chora i sobie poszedłem.
Słuchałam tego w milczeniu. Nie chciałam się kłócić, więc tylko się do Michała przytuliłam. Gdy rozmawiałam to kilka razy z Laurą nie wydała się być taka zła. Była bardzo skruszona wręcz. Teraz jeszcze doszło do tego, że zdeterminowana. Chciała bardzo pogodzić się z Kubiakiem. Szczerze to nawet nie dziwiłam się mu, ze nie chce jej znać. Ale z drugiej strony gdyby nie zniszczyła mu tych związków to nie byłby teraz ze mną. Były także plusy jej działań. Wkurzyła mnie tym, że go tak po prostu przytuliła. Poczułam wtedy taki ucisk w sercu. Nieprzyjemne uczucie.
 - Nic nie powiesz? – spytał zaskoczony brunet.
 - A co mam mówić?
 - No nie wiem. Zwykle ci się przecież buzia nie zamyka – zaśmiał się, a ja uderzyłam go lekko w ramię.
 - Nie przesadzaj – wystawiłam mu język.

Obudził mi dźwięk budzika. Zaraz.. budzika?! Kto ustawił budzik? Przecież ja do szkoły się nie wybieram, Michał ma wolne. Odwróciłam się w drugą stronę. Michał z zamkniętymi nadal oczami szukał ręką telefonu na szafce nocnej. Pod nosem rzucał szeptem jakieś przekleństwa.
 - Która? – powiedziałam zachrypniętym głosem.
 - 8. Ja pierdole – westchnął.
 - Po co ustawiłeś budzik?
 - Miałem zapisane automatycznie, codziennie mi tak dzwoni. Zapomniałem wyłączyć.
 - Czyli mogę spać dalej?
 - Mhm – wymruczał pod nosem i przytulił się do moich pleców. Po chwili spał dalej jak zabity. Ja jednak nie mogłam o dziwo zasnąć. Po godzinie bezczynnego leżenia skapitulowałam i delikatnie wyplątałam się z objęć siatkarza. Na bieliznę, którą założyłam w nocy narzuciłam sobie koszulkę Michała i skierowałam się do łazienki. Skorzystałam z toalety, a następnie przemyłam twarz wodą i umyłam zęby. Kolejnym krokiem było ujarzmienie tej dziczy, która miałam w tamtej chwili na głowie. Każdy włos w inną stronę to normalka po wstaniu z łóżka. Potem skierowałam się do kuchni. Postanowiłam zrobić coś na śniadanie. Wyciągnęłam chleb, masło, ser, ogórek. Nawet rzodkiewkę znalazłam. Jednak miałam ogromną ochotę na pomidora. Do sklepu szorować mi się nie chciało. Postanowiłam więc zajrzeć do ulubionego sąsiada mojego chłopaka. Wzięłam klucze od jego mieszkania i na bosaka sobie po prostu tam poszłam. W środku panowała cisza, jak makiem zasiał. Zajrzałam do kuchni i otworzyłam lodówkę. Zobaczyłam pięknego pomidora. Był ostatni, ale miałam nadzieję, ze atakujący nie będzie mi miał za złe, że go sobie tak po prostu wezmę. Zawsze mogłam wytłumaczyć to tym, że mam przecież anemię i musze dbać o regularne posiłki, a śniadanie to najważniejszy posiłek dnia. Gdy zamykałam lodówkę w progu stanął zaspany Bartman. Przecierał oczy i patrzył na mnie, jak na ducha.
 - A co ty tu robisz? – spytał nieźle zaskoczony.
 - Nie widać? Pomidora sobie biorę – wzruszyłam ramionami.
 - Aha. To zamknij drzwi jak będziesz wychodzić, a ja idę spać – odparł i wrócił z powrotem do łóżka. Spoko człowiek. Był w takim stanie, że gdybym mu powiedziała, że jestem włamywaczem i kradnę mu lodówkę to odparł by i tak to samo. Wróciłam więc do Miśkowego mieszkania i dokończyłam kanapki.

Siedziałam na blacie i konsumowałam śniadanie, spoglądając na tętniące już życiem Żory. Zabiegani ludzie, ruch na ulicach. Uroki miasta. Chociaż i tak nie należało ono do jakiś dużych to szum był wielki. W pewnym momencie w drzwiach stanął Michał. Przeciągnął się, podszedł do mnie i pocałował w policzek na ‘dzień dobry’.
 - Długo nie śpisz? – zapytał, biorąc do ręki jedną z kanapek i uśmiechając się na jej widok.
 - Ponad godzinę – wzruszyłam ramionami. – Nie mogłam jakoś zasnąć.
 - Mogłaś mnie obudzić – odparł z pełną buzią.
 - Ty się lepiej zajmij przeżuwaniem – spojrzałam na niego z politowaniem. Posłusznie zamknął usta i w ciszy kontynuowaliśmy jedzenie. Nagle usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi. W środku pojawił się Zibi. Był już kompletnie ubrany, poczesany i bardziej żywy.
 - Hej, Kubiaki. Przyszedłem się u was pożywić – zatarł ręce i oblizał usta, widząc kilka kanapek jeszcze na talerzu. Tak swoja drogą, to nie wiem czemu ich tyle narobiłam. Jak widać podświadomie wiedziałam, że ta przybłęda tu przylezie.
  - Proszę bardzo, czuj się jak u siebie – wyszczerzyłam się.
 - O, przypomniał mi się mój sen. Ty, Aga w nim byłaś – wskazał na mnie.
 - Ja? Co robiłam? – zaciekawiłam się.
 - To był dziwny sen. Śniło mi się, że wstałem z łóżka, a ty w samej koszulce stałaś u mnie w kuchni i grzebałaś w lodówce. Jak się spytałem po co przyszłaś to odpowiedziałaś, że po pomidory.
Wybuchłam wielkim śmiechem. Ten kretyn myślał, ze to mu się tylko przyśniło. Siatkarze popatrzyli na mnie, jak na niedorozwiniętą.
 - Z czego ty się tak śmiejesz? Przecież tu nie ma nic śmiesznego – zdziwił się mój chłopak.
 - Właśnie jest. Ja serio byłam rano u Zbyszka po te pomidory.
 - Czemu byłaś u mnie rano po pomidory? – otworzył szeroko oczy.

 - Bo Misiek nie miał – wzruszyłam ramionami i wgryzłam się w kanapkę.