5.12.2013

Rozdział 76

Siedziałam u Michała w salonie, a on zaraz obok mnie. Przed nami stał laptop. Pokazywał mi dokładnie miejsce do którego mieliśmy pojechać.
 - Więc 26 o 7 mamy lot z Katowic. Około 14 powinniśmy być już w hotelu w Male. Pokój mam zarezerwowany na 5 dni, więc w środę wieczorem będziemy z powrotem. Mówię ci, to jest niezwykłe miejsce – pocałował mnie w szyję, a ja nadal wpatrywałam się w zdjęcia tej pięknej wyspy. Były to prywatne fotografie siatkarza, gdy był tam kilka lat temu razem z rodzicami, bratem i jego wtedy jeszcze tylko dziewczyną.
 - Podoba ci się? – spytał niepewnie, zmartwiony, że w ogóle się nie odzywam.
 - Ale się głupio pytasz! To jest wspaniałe – pocałowałam go prosto w usta. – To musiało kosztować fortunę.
 - O to się nie martw, ja płacę.
 - No właśnie. Czuję się jakbym cię wykorzystywała.
 - Spokojnie, malutka. Jako siatkarz mam zniżkę u sponsora, którym jest biuro podróży.
 - A ile taka zniżka może wynosić, co? – prychnęłam.
 - 40 %.
 - Ile?! Was to za bardzo rozpieszczają – skrzyżowałam ręce na piersi.
 - Uwielbiam cię, wiesz? – zaśmiał się. Po chwili zbliżył twarz do mojej, a ja nie czekając dłużej zaczęłam go całować. Nagle wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.

Leżałam przytulona do Michała, a on bawił się moimi włosami. Było mi tak dobrze i akurat wtedy przypomniałam sobie o sprawie, która mnie dziś nurtowała. Postanowiłam więc delikatnie o Laurę Miśka podpytać.
 - Co dziś robiłeś? – spytałam nagle.
 - Spałem, byłem na treningu, potem mecz, a teraz tutaj. A co się tak pytasz? – zdziwił się.
 - Tak po prostu – odparłam cicho. Czemu nie chciał mi powiedzieć o spotkaniu z Laurą?
 - Misiek.. – zaczęłam i podniosłam się do pozycji siedzącej, przykrywając kołdrą. Spojrzał na mnie pytająco. – Czemu spotkałeś się dziś z Laurą?
 - Widziałaś nas? – spytał zaskoczony. Pokiwałam twierdząco głową. Westchnął.
 - Przepraszam. Powinienem ci powiedzieć. Po prostu od kilku dni wydzwania do mnie. Nie wiem nawet skąd ma mój numer. Naciskała na spotkanie. W końcu się wkurzyłem, powiedziałem, że dam jej 5 minut. Umówiliśmy się w galerii. Przyszła i zaczęła mnie przepraszać, jak to ona żałuje. Powiedziałem, że tak spieprzyła mi życie, że dobrze będzie jeśli będę ją choć tolerował. Dodałem jeszcze żeby nawet nie próbowała się z tobą zaprzyjaźniać i przeciągać na swoją stronę. Stwierdziłem, że mam dość rozmowy, więc powiedziałem, że idę. Wtedy mnie nagle przytuliła. Odepchnąłem ją, rzuciłem tekstem, że jest chora i sobie poszedłem.
Słuchałam tego w milczeniu. Nie chciałam się kłócić, więc tylko się do Michała przytuliłam. Gdy rozmawiałam to kilka razy z Laurą nie wydała się być taka zła. Była bardzo skruszona wręcz. Teraz jeszcze doszło do tego, że zdeterminowana. Chciała bardzo pogodzić się z Kubiakiem. Szczerze to nawet nie dziwiłam się mu, ze nie chce jej znać. Ale z drugiej strony gdyby nie zniszczyła mu tych związków to nie byłby teraz ze mną. Były także plusy jej działań. Wkurzyła mnie tym, że go tak po prostu przytuliła. Poczułam wtedy taki ucisk w sercu. Nieprzyjemne uczucie.
 - Nic nie powiesz? – spytał zaskoczony brunet.
 - A co mam mówić?
 - No nie wiem. Zwykle ci się przecież buzia nie zamyka – zaśmiał się, a ja uderzyłam go lekko w ramię.
 - Nie przesadzaj – wystawiłam mu język.

Obudził mi dźwięk budzika. Zaraz.. budzika?! Kto ustawił budzik? Przecież ja do szkoły się nie wybieram, Michał ma wolne. Odwróciłam się w drugą stronę. Michał z zamkniętymi nadal oczami szukał ręką telefonu na szafce nocnej. Pod nosem rzucał szeptem jakieś przekleństwa.
 - Która? – powiedziałam zachrypniętym głosem.
 - 8. Ja pierdole – westchnął.
 - Po co ustawiłeś budzik?
 - Miałem zapisane automatycznie, codziennie mi tak dzwoni. Zapomniałem wyłączyć.
 - Czyli mogę spać dalej?
 - Mhm – wymruczał pod nosem i przytulił się do moich pleców. Po chwili spał dalej jak zabity. Ja jednak nie mogłam o dziwo zasnąć. Po godzinie bezczynnego leżenia skapitulowałam i delikatnie wyplątałam się z objęć siatkarza. Na bieliznę, którą założyłam w nocy narzuciłam sobie koszulkę Michała i skierowałam się do łazienki. Skorzystałam z toalety, a następnie przemyłam twarz wodą i umyłam zęby. Kolejnym krokiem było ujarzmienie tej dziczy, która miałam w tamtej chwili na głowie. Każdy włos w inną stronę to normalka po wstaniu z łóżka. Potem skierowałam się do kuchni. Postanowiłam zrobić coś na śniadanie. Wyciągnęłam chleb, masło, ser, ogórek. Nawet rzodkiewkę znalazłam. Jednak miałam ogromną ochotę na pomidora. Do sklepu szorować mi się nie chciało. Postanowiłam więc zajrzeć do ulubionego sąsiada mojego chłopaka. Wzięłam klucze od jego mieszkania i na bosaka sobie po prostu tam poszłam. W środku panowała cisza, jak makiem zasiał. Zajrzałam do kuchni i otworzyłam lodówkę. Zobaczyłam pięknego pomidora. Był ostatni, ale miałam nadzieję, ze atakujący nie będzie mi miał za złe, że go sobie tak po prostu wezmę. Zawsze mogłam wytłumaczyć to tym, że mam przecież anemię i musze dbać o regularne posiłki, a śniadanie to najważniejszy posiłek dnia. Gdy zamykałam lodówkę w progu stanął zaspany Bartman. Przecierał oczy i patrzył na mnie, jak na ducha.
 - A co ty tu robisz? – spytał nieźle zaskoczony.
 - Nie widać? Pomidora sobie biorę – wzruszyłam ramionami.
 - Aha. To zamknij drzwi jak będziesz wychodzić, a ja idę spać – odparł i wrócił z powrotem do łóżka. Spoko człowiek. Był w takim stanie, że gdybym mu powiedziała, że jestem włamywaczem i kradnę mu lodówkę to odparł by i tak to samo. Wróciłam więc do Miśkowego mieszkania i dokończyłam kanapki.

Siedziałam na blacie i konsumowałam śniadanie, spoglądając na tętniące już życiem Żory. Zabiegani ludzie, ruch na ulicach. Uroki miasta. Chociaż i tak nie należało ono do jakiś dużych to szum był wielki. W pewnym momencie w drzwiach stanął Michał. Przeciągnął się, podszedł do mnie i pocałował w policzek na ‘dzień dobry’.
 - Długo nie śpisz? – zapytał, biorąc do ręki jedną z kanapek i uśmiechając się na jej widok.
 - Ponad godzinę – wzruszyłam ramionami. – Nie mogłam jakoś zasnąć.
 - Mogłaś mnie obudzić – odparł z pełną buzią.
 - Ty się lepiej zajmij przeżuwaniem – spojrzałam na niego z politowaniem. Posłusznie zamknął usta i w ciszy kontynuowaliśmy jedzenie. Nagle usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi. W środku pojawił się Zibi. Był już kompletnie ubrany, poczesany i bardziej żywy.
 - Hej, Kubiaki. Przyszedłem się u was pożywić – zatarł ręce i oblizał usta, widząc kilka kanapek jeszcze na talerzu. Tak swoja drogą, to nie wiem czemu ich tyle narobiłam. Jak widać podświadomie wiedziałam, że ta przybłęda tu przylezie.
  - Proszę bardzo, czuj się jak u siebie – wyszczerzyłam się.
 - O, przypomniał mi się mój sen. Ty, Aga w nim byłaś – wskazał na mnie.
 - Ja? Co robiłam? – zaciekawiłam się.
 - To był dziwny sen. Śniło mi się, że wstałem z łóżka, a ty w samej koszulce stałaś u mnie w kuchni i grzebałaś w lodówce. Jak się spytałem po co przyszłaś to odpowiedziałaś, że po pomidory.
Wybuchłam wielkim śmiechem. Ten kretyn myślał, ze to mu się tylko przyśniło. Siatkarze popatrzyli na mnie, jak na niedorozwiniętą.
 - Z czego ty się tak śmiejesz? Przecież tu nie ma nic śmiesznego – zdziwił się mój chłopak.
 - Właśnie jest. Ja serio byłam rano u Zbyszka po te pomidory.
 - Czemu byłaś u mnie rano po pomidory? – otworzył szeroko oczy.

 - Bo Misiek nie miał – wzruszyłam ramionami i wgryzłam się w kanapkę. 

2 komentarze:

  1. świetny rozdziała mega akcja z tymi pomidorami :D :D :D :D pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny!! I te pomidory!! Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń