27.12.2013

Rozdział 83

We wtorek z samego rana Michał pojechał do Wałcza. Obiecał rodzicom, że ich odwiedzi choćby na kilka dni. Chciał żebym pojechała z nim, ale wolałam zostać i nie robić kłopotu Kubiakom. Poza tym w piątek miałam zakończenie, a po południu wspólną imprezę klasową na działce u Martyny. Misiek na miejsce dotarł bezpiecznie około godziny 16. Porozmawialiśmy przez telefon dobrą godzinę. Przekazał mi, że przy następnym spotkaniu mam opieprz od jego rodziców. Zaśmiałam się. To naprawdę świetni ludzie. Bardzo ich polubiłam. Traktowali mnie, jak członka rodziny. Siatkarz powiedział mi, że jestem pierwszą dziewczyną, do której tak się przywiązali. W dodatku jego mama powiedziała mu, że jeżeli mnie w jakiś sposób skrzywdzi, to będzie miał z nią do czynienia. To było naprawdę urocze i miłe z jej strony, że tak mnie polubili. Szczerze mówiąc, to wzruszyłam się, gdy mi to powiedział. Trzeba przyznać, że parą byliśmy tylko od 4 miesięcy, ale zachowywaliśmy się, jakby było to dłużej. Ale czemu się tu dziwić, jako przyjaciele byliśmy bardzo blisko. Zawsze mieliśmy dobry kontakt. Odkąd jesteśmy razem jestem bardzo szczęśliwa. To wspaniałe uczucie czuć się kochaną.

W końcu nadszedł piątek. To już dziś miałam po raz ostatni spotkać się w tym gronie. Ostatni raz miałam zobaczyć całą moją klasę i nauczycieli, którzy uczyli mnie przez ostatnie 3 lata. W sumie, z niektórymi nie będę tęsknić. Biologiczka była straszna jędzą. W dodatku niesprawiedliwą. Gdyby nie pomoc Kubiaka nie miałabym tej czwórki na koniec.
Wstałam o 9, ponieważ cała uroczystość miała się zacząć o 12. Wzięłam prysznic, umyłam włosy, a następnie je wysuszyłam. Owinięta ręcznikiem poszłam do pokoju, gdzie założyłam czystą bieliznę. Następnym krokiem było ubranie się. Otworzyłam szafę i wyciągnęłam z niej odpowiedni strój (link). W związku z tym, że temperatura na zewnątrz wynosiła jakieś 30 stopni nie zakładałam rajstop. Jeszcze bym się ugotowała. I tak miałam dłuższe rękawy, ale miałam nadzieję, że jakoś przeżyję, a w szkolnej auli będzie uruchomiona klimatyzacja. Na nogi włożyłam szpilki (link) o niebotycznym obcasie. Mając je na sobie byłam prawie równa z Michałem. Kupiłam je, ponieważ w nich moje nogi wydają się być dłuższe, więc jednocześnie bardzo ładnie wyglądają. W ostatnich dniach się trochę opaliłam, więc nie byłam jakaś blada. Kolejną rzeczą, którą miałam zrobić było ogarnięcie moich włosów. Postanowiłam je lekko pofalować prostownicą i po prostu rozpuścić. Następnie przejechałam rzęsy tuszem, a usta balsamem. Byłam już gotowa. Zeszłam do kuchni, gdzie zrobiłam sobie płatki z mlekiem na śniadanie. Szybkie i smaczne, czyli to, co lubię. Potem wzięłam żelazo i poszłam umyć zęby. Spryskałam się ulubionymi perfumami, wzięłam torebkę i wyszłam z domu, wcześniej go zamykając. Skierowałam się na przystanek autobusowy, bo w takich butach wolałam nie ryzykować przejścia takiej odległości. Na miejscu spotkałam Natkę, która miała chyba taki sam plan, jak ja. Przywitałyśmy się, a już po chwili siedziałyśmy w autobusie.

W szkolnej auli roiło się od maturzystów. Każda klasa miała określony sektor, bo nauczyciele nie chcieli zamieszania. Usiadłam wraz z Natką obok Martyny i Kaśki w rzędzie z napisem ‘’III A’’. I pomyśleć, że to tak szybko zleciało. Niby ja byłam tu tylko 2 lata, ale szybko zaakceptowali i polubili mnie w klasie. Teraz nie czułam tego, że dołączyłam później. Trafiłam na bardzo zgraną i przyjazną klasę. Nie miałam na co narzekać. Nie było tu osoby, której bym nie lubiła. Ewentualnie kilka, z którymi niewiele rozmawiałam, bo trzymały się razem i nie wychylały zbytnio.
Rozpoczęła się akademia przygotowana przez uczniów z II klasy. Jakieś wiersze, cytaty i piosenki. Normalka, jak na każdej tego typu uroczystości. Nie była to podstawówka żeby wystawiać jakieś przedstawienia. Następnie głos zaczęły zabierać po kolei dyrektor, wice dyrektorki, wychowawcy klas, przedstawiciele samorządu i przedstawiciele każdej z klas maturalnych. Zwykle by mnie coś takiego nudziło, ale wyjątkowo słuchałam i smutno mi się zrobiło, słysząc o końcu edukacji, o dalszej wędrówce i innych tego typu rzeczach. Czułam, że gdy dostaniemy świadectwa i będziemy się nawzajem żegnać to się poryczę.
Poszliśmy do klasy i zajęliśmy swoje stałe miejsca. Teraz miała mieć miejsce ta mniej uroczysta część. Wychowawczyni zaczęła nam dziękować za te wspólne lata. Chwaliła nas za naszą postawę, za to, że może być dumna, że nas uczyła. Strasznie smutno mi się zrobiło, bo docierało do mnie, że to już koniec. Z większością się zapewne nie zobaczę prędko. Może na jakimś zjeździe absolwentów, jeśli takowy zrobią kiedyś.
Dostaliśmy świadectwa, a osoby które się specjalnie wyróżniały i pracowały na rzecz klasy, czy gdzieś się udzielały otrzymały jakieś nagrody. Ja również należałam do tej grupy. Dostałam książkę za te wszystkie moje konkursy z fotografii, w których ciągle brałam udział i praktycznie cały czas miałam jakąś nagrodę. Książka była o ciekawych zakątkach Ziemi. Były w niej wspaniałe zdjęcia. W przyszłości niektóre muszę odwiedzić. Po prostu muszę!
Nadszedł ten przełomowy moment. Pożegnanie. Każdy wyprzytulał naszą kochaną panią Klarę, a następnie żegnaliśmy się każdy po kolei. Nawet w oczach chłopaków widziałam łzy. My, dziewczyny, ryczałyśmy strasznie. Śmiesznie musiałyśmy wyglądać z rozmazanym makijażem. Nie dbałyśmy jednak o to. To było cholernie smutne żegnać się z tak genialnymi ludźmi. Kiedyś jednak musiał ten koniec nastąpić. Chłopcy byli tak mili, że na pożegnanie kupili nam po jednej róży. To było bardzo słodkie.
Szłam z Natką po schodach. Opuszczałyśmy naprawdę świetną szkołę. Oczywiście miałyśmy tam wrócić by napisać maturę, ale nie to miałyśmy w tej chwili w głowach. Każdy z klasy poszedł w inną stronę. Nagle na chodniku zauważyłam jakby znajomą sylwetkę. Zdziwiłam się podchodząc bliżej. Był to Michał. Od razu do niego podeszłam i przytuliłam.
 - Co ty tu robisz? Miałeś wrócić wieczorem –powiedziałam zdziwiona.
 - Mała zmiana planów. Nie płacz, malutka. Jeszcze się zobaczycie – pocałował mnie czule w czoło.
 - Ale jest tak cholernie smutno – powiedziałam, wycierając mokre policzki.
 - Wiem, przezywałem to samo. Na to się nie umiera. Uśmiech i głowa do góry – powiedział z uśmiechem, który odwzajemniłam.
 - Ej, możecie mnie przytulić? – spytała smutno Nowak.
 - No jasne, kochana – powiedziałam i gestem zaprosiłam do nas. Staliśmy więc przytuleni we trójkę na środku chodnika. Musiało to zabawnie wyglądać.
- Okej, teraz mi lepiej – odparła po chwili z uśmiechem.
 - Ej dziewczyny, dziewczyny. W ramach pocieszenia zapraszam was na kawę – wyszczerzył się.
 - Ale przyjechałeś tu samochodem, prawda? – zapytałam z nadzieją. Nogi już mi się w tyłek wrzynały. Te buty były cholernie niewygodne.
 - No przyjechałem – odpowiedział zdziwiony. Rzuciłam mu się z radości na szyję i pocałowałam.
 - Dziękuję, dziękuję, dziękuję !
 - Nie kumam, o co chodzi – powiedział zaskoczony.
 - Po prostu Agę nogi bolą od tych butów – wyjaśniła blondynka.
 - No i po co było zakładać takie wysokie szpilki? – zapytał siatkarz.
 - Żebyś nie musiał się schylać – pociągnęłam go za rękę w kierunku parkingu. W samochodzie ściągnęłam na chwilę buty, by moje stopy mogły odpocząć.
 - O rany, jaka ulga – westchnęłam, a w odpowiedzi usłyszałam tylko cichy śmiech przyjmującego. Kątem oka zauważyłam, że Natka też ściąga swoje obcasy.
 - Aha! Ciebie też nogi bolą! – powiedziałam tryumfalnie.
 - Nie no, coś ty. Nogi sobie przewietrzyć chciałam tylko – powiedziała zmieszana.
 - Ja i tak wiem swoje – wyszczerzyłam się. Kubi odpalił silnik i ruszyliśmy spod budynku.

W kawiarni spędziliśmy miło jakąś godzinę. Rozmawialiśmy, pijąc kawę i jedząc pyszne ciacho. Humory nam się już poprawiły. Przecież później miałyśmy się spotkać z tą samą ekipa na imprezie. Rozpocząć miała się ona o godzinie 19, więc miałyśmy dużo czasu.
Michał odwiózł Natkę pod sam dom, a ja zaprosiłam go do siebie. Wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się w kierunku mojego domu.
 - Wyglądasz zajebiście seksownie – szepnął mi do ucha, kładąc ręce na moich biodrach, gdy ja otwierałam drzwi kluczem. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Weszliśmy do środka. Natychmiast ściągnęłam szpilki. Sięgałam więc Michałowi teraz tylko do brody. Michał usadowił mnie na szafce w korytarzu, więc byłam równa z nim. Przegryzłam zalotnie wargę. Siatkarz położył mi dłoń na udzie i zaczął jechać nią wyżej. Jako, iż moja sukienka była bardzo krótka, gdy siedziałam ledwo zakrywała mi tyłek. Dłoń Miśka zdążyła już zawędrować pod materiał. Chwyciłam jego twarz w moje dłonie i wpiłam się w jego usta. Nasze języki idealnie ze sobą współpracowały. Zaczęłam ściągać z niego koszulkę, która już po chwili leżała na podłodze. Zeszłam z szafki. Ręce siatkarza przeniosły się na moje pośladki, a następnie plecy, by odsunąć zamek. Zaczęliśmy powoli kierować się w kierunku schodów. Wyszliśmy do góry i już po chwili byliśmy w moim pokoju. Po drodze zgubiliśmy wszystkie części garderoby.

________________

Święta, święta i po świętach ;C
A do końca opowiadania coraz blizej.

czemu zmienia mi czcionkę, kiedy ja tego nie chcę?! Blogspot wariuje.

6 komentarzy:

  1. Czyżby te porozrzucane ubrania zobaczyli rodzice ? ;)
    rozdział jak zwykle świetny:)
    pozdrawiam, Pati

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne :)
    Do końca? Do jakiego końca? Nieeeee chceeeeee :(
    pozdrówka / Zyyś :D

    OdpowiedzUsuń
  3. świetnie jak zawsze, tylko dlaczego koniec blisko??
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. wuuuuuut jaki koniec? :C
    nie nie nieeee chcę!
    nie rób tego nam :(
    btw. u mnie trójka (:

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nie chce końca :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam! Zostałaś nominowana do LBA! http://do-not-forget-about-me-never.blogspot.com/p/blog-page.html

    OdpowiedzUsuń