1.12.2013

Rozdział 75

Wielkimi krokami zbliżała się godzina 18. Byłam już gotowa do wyjścia. Założyłam standardowo meczową koszulkę z numerem 13. Na nogi ubrałam spodnie (link), które czekały w mojej szafie na cieplejsze dni. W końcu nadszedł moment bym mogła je założyć. Do tego pomarańczowe Conversy by pasowały do koszulki i mogłam wychodzić. Oczywiście nie mogło zabraknąć mojej lustrzanki. Liczyłam, że dziś jest już ostatni dla Jastrzębi mecz w tym sezonie. Strasznie chciałam by na ich piersi zawisł brązowy medal.
Na hali byłam po 15 minutach. Natka już tam była. Zauważyłam ją, gdy rozmawiała ze Zbyszkiem. Słodko wyglądali. Cyknęłam im parę fotek. Gdy je oglądałam poczułam, jak ktoś staje za mną. Owa postać zasłoniła mi oczy.
 - Zgadnij kto to – szepnął mi do ucha. Ten głos rozpoznałabym na końcu świata. Odwróciłam się w kierunku siatkarza i już po chwili byliśmy złączeni w pocałunku. Zauważyłam wtedy coś ciekawego na trybunach. Jakieś dziewczyny w barwach Jastrzębskiego trzymały plakat z napisem: ‘’Za wczoraj przepraszamy, my kibice cię kochamy!’’ Odkleiłam się od chłopaka.
 - Popatrz – uśmiechnęłam się lekko. Kubi zerknął w stronę plakatu. Tamte dziewczyny widocznie to zauważyły, bo zaczęły się szeroko uśmiechać.  Nie wyglądały na tą część ‘’kibiców’’, która się zachowała w stosunku do Michała nie fair wczoraj. Przyjmujący jednak nie zareagował na ten napis.
 - No co? – spytał ponuro.
 - To urocze, że przepraszają za wczoraj. Nie zdziwiłabym się jakby zobaczył jakieś przeprosiny na wielkim bilbordzie, gdzieś w mieście – zaśmiałam się, jednak przestałam ,widząc jego minę.
 - Mnie to już nie interesuje – wzruszył ramionami. – Mogą sobie przepraszać ile chcą.
 - Co? – zdziwiłam się. – Nie przyjmiesz ich przeprosin? Nie wysłuchasz, ani nic?
 - Aga, za bardzo mnie to dotknęło żebym od razu z wielkim bananem na twarzy poszedł do nich i radośnie powiedział, że nic się nie stało. Bo się stało.
 - Ja to wszystko naprawdę rozumiem, ale..
 - Nie rozmawiajmy już o tym. Musze iść na rozgrzewkę. Trzymaj za nas kciuki – pocałował mnie czule w czoło i ruszył w kierunku boiska.
 - Powodzenia – zdążyłam mu jeszcze krzyknąć i miałam zamiar iść na swoje miejsce. Trochę zdziwiło mnie jego oświadczenie. Jak to nie miał zamiaru im wybaczyć? Przecież to nie wszyscy gwizdali, tylko część. W dodatku nie byli to na pewno ci prawdziwi kibice, tylko jakieś sieroty, które pierwszy raz na mecz chyba przyszły, bo normalny kibic nigdy by się tak nie zachował w stosunku do swojego zawodnika.
 - Hej, Aga. Coś ty taka zamyślona? – zaczepił mnie Damian.
 - Stresuję się meczem – uśmiechnęłam się lekko i pokazałam zaciśnięte kciuki. – Wygrajcie to.
 - Spokojna twoja rozczochrana – wyszczerzył się.
 - Masz bronić każdą piłkę, albo ci nakopię – pogroziłam mu.
 - Jak jakaś wpadnie to przez Michała, jego bij – pokazał ręce w geście obronnym. Zaśmiałam się z jego miny.
 - Idź się lepiej rozciągaj.
Pożegnałam się i ruszyłam przed siebie. Postanowiłam życzyć jeszcze Zibiemu powodzenia. Podeszłam do pary i zarzuciłam im ręce na ramiona.
 - Koniec tego dobrego Bartmany. Zbyszek, na boisko! – powiedziałam roześmiana.
 - Jaka miła – mruknął Zbyszek, a po chwili rozczochrał moje włosy.
 - Ej, spadaj z ta ręką! Prostowałam je przez pół godziny – oburzyłam się i zaczęłam poprawiać fryzurę. Zaśmiał się widząc moją obrażoną minę.
 - Ha, widzisz Zbysiu, masz bardziej przerąbane, niż wcześniej – wtrąciła do rozmowy Natka. Wtedy sobie przypomniałam, że faktycznie Bartman mnie wkurzył i obiecałam mu dokopać.
 - Właśnie! Przecież ja ci miałam porządny wpierdol dać!
Atakujący zaczął się powoli wycofywać.
 - To ja będę chyba lecieć, bo wiecie mecz mam czy coś – zmieszał się.
 - Spokojnie, mecz, nie zając – wyszczerzyłam się i zatarłam złowieszczo dłonie.
 - To pa, kotek – pocałował przelotnie Natkę i pobiegł na boisko.
 - Bartman, ty tchórzu! – krzyknęłam za nim, ale na nic.
 - Dorwiesz go po meczu – Nowak poklepała mnie po ramieniu.
 - Oj dorwę, a wtedy ręka, noga, mózg na ścianie.
 - Mózg? Jesteś pewna, że mówimy o moim Zbysiu? – zachichotała moja przyjaciółka.
 - Fakt, zagalopowałam się.
Zaśmiałyśmy się i ruszyłyśmy na swoje miejsca. Kibicowałyśmy z zaciśniętymi mocno kciukami. Nie było jednak żadnych powodów do obaw, bo nasze Jastrzębie pokonały Delecte szybkim 3:0. Nie mogłam pohamować mojej radości, gdy zrozumiałam, że są oni na podium. 3 miejsce w sezonie 2012/2013. W przyszłym roku będzie złoto – pomyślałam. Od razu z Nowak popędziłyśmy na dół by pogratulować chłopakom. Blondynka ruszyła w kierunku Zibiego, a ja rzecz jasna Miśka. Wtuliłam się w niego mocno.
 - Gratuluję! – musiałam krzyknąać, bo na hali był taki huk, że inaczej by mnie nie usłyszał.
 - Udało nam się! – odparł ucieszony i od razu wpił się w moje usta.
 - Chodź, musze pogratulować reszcie – pociągnęłam go za rękę. Gratulowałam każdemu kogo spotkałam. Na sam koniec dotarłam do Bartmana. Wskoczyłam mu na plecy. Nieźle się zdziwił.
 - Bartman, udało ci się jednak – cmoknęłam go w policzek i zeskoczyłam z niego. Natka i Kubiak patrzyli na nas z rozbawieniem.
 - To może oszczędzisz mnie i trochę pożyję, co? – mrugnął do mnie.
 - I tak masz wpierdol, Zbysiu – poklepałam go po policzku z wielkim uśmiechem na twarzy.
 - Zołza – mruknął cicho, ale i tak usłyszałam, więc uderzyłam go w potylicę.
 - Ty się licz ze słowami, bo lista twoich wykroczeń ciągle wzrasta.
 - Okej, już nie będę – odpowiedział, masując obolałe miejsce.
W tym momencie przeszkodził nam jakiś dziennikarz. Poprosił o chwilę rozmowy najpierw z Michałem, a później Zbyszkiem. Ja z Natalią postanowiłyśmy wrócić na swoje miejsca, bo zaraz miała nastąpić dekoracja. Rany, byłam taka szczęśliwa!
Wszyscy stanęli w pomarańczowo-czarnych strojach na podium. Niby to tylko 3 miejsce, ale zawsze coś. Zapomnieli już o tej porażce z ZAKSĄ, która bardzo zabolała wtedy. Teraz trzeba żyć teraźniejszością i cieszyć się z brązowego krążka. Gdy już wszystkie formalności dobiegły końca, a kibice mogli zacząć prosić o upragnione autografy skierowałyśmy się do naszych chłopaków. Od razu przytuliłam się do Miśka, gdy Zibi z Natką ruszyli gdzieś na bok. Nagle poczułam, jak Kubi zakłada mi coś ciężkiego na szyję. Spojrzałam w dół. To był jego brązowy medal.
 - Zdobyłem go dla ciebie – powiedział, całując mnie w czoło.
 - Jesteś najlepszym siatkarzem na świecie – ponownie się do niego przytuliłam.
 - Zmywamy się? – zapytał z uśmiechem.
 - Zmywamy – odparłam. Chwyciliśmy się za ręce i ruszyliśmy kierunku szatni. Zaczekałam na przyjmującego, który wziął szybki prysznic i się przebrał. Po 20 minutach siedzieliśmy już w jego Infiniti w drodze do mieszkania siatkarza.
 - Ile masz wolnego? – zapytałam.
 - Anastasi dał nam 2 tygodnie, więc 4 wieczorem muszę być już w Spale.
 - W urodziny Zbyszka? To kiedy my mu imprezę zrobimy?
 - Wykombinowaliśmy, że dzień wcześniej, wieczorem.
 - Też o tym pomyślałam – uśmiechnęłam się.
 - Co ty na to żebyśmy gdzieś wyskoczyli na parę dni? Oceny masz wystawione, ja wolne, do matury wszystko umiesz.
 - No w sumie umiem – zastanowiłam się.
 - No proszę, zgódź się – zrobił słodkie oczka. Zaśmiałam się, widząc ta minę.
 - No dobrze, pojadę – cmoknęłam go w policzek.
 - To dobrze, bo od miesiąca mam wszystko zarezerwowane – mrugnął do mnie okiem.
 - Od kiedy?! – wytrzeszczyłam oczy.
 - To taka niespodzianka miała być. Co powiesz na Malediwy?
 - Że gdzie?! – moje oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe.

 - Takie wyspy, bardzo malownicze. Byłem kiedyś z rodziną. Poza tym już się zgodziłaś, więc nie muszę cię przekonywać.

3 komentarze:

  1. Hahaha <3 Kocham <3
    Pozdrawiam Pyśkaa :*

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny rozdział..już nie mogę doczekać się rozdziału w którym będzie opis wakacji ciekawe co się tam wydarzy :*

    OdpowiedzUsuń