8.12.2013

Rozdział 77

Do domu wróciłam około 12. Chciałam spędzić jeszcze chwilę z siostrą, bo tego dnia wracali do Gorzowa. To tam w sobotę miał odbyć się ten najpiękniejszy dzień w ich życiu. Zuza znajdowała się w swoim pokoju i pakowała ostatnie rzeczy do walizki. Rodzice mieli całe 2 tygodnie wolnego, więc również byli w domu.
 - Wróciłam – krzyknęłam. W korytarzu pojawiła się mama. Miała na sobie fartuszek ,a  dłonie wycierała w jakąś ścierkę. Zapewne była w trakcie przygotowywania obiadu.
 - To dobrze. Poszłabyś pomóc Zuzi przy pakowaniu?
Pokiwałam twierdząco głową i skierowałam się na piętro. Weszłam do pokoju, gdzie moja siostrzyczka wraz z mym przyszłym szwagrem siłowali się z zapięciem walizki.
 - Może ja na niej usiądę? – zaoferowałam z wielkim uśmiechem.
 -  W sumie – zamyślił się Tomek. – Trochę sobie ważysz, akurat żeby to cholerstwo zamknąć.
Oberwał ode mnie delikatny strzał w potylicę, ale i tak się śmiał nadal. Usiadłam na tej walizce. Blondyn nie miał już problemu z jej zamknięciem. Chyba powinnam schudnąć. Chyba na pewno.
 - Nie wiesz, że dziewczynom w jej wieku nie mówi się o jej wadze? Zaraz jej coś odbije i się odchudzać zacznie – powiedziała z wyrzutem Kochanowska.
 - I tak nad tym myślałam. Wiem, ze jestem za gruba – skrzywiłam się.
 - Chcesz oberwać? Nie przeginaj, młoda – pogroziła mi palcem.
 - Jak tam impreza? Oblaliście medal? – zagadał Wilczak.
 - Impreza jest dzisiaj wieczorem dopiero – odparłam.
 - To gdzie ty się całą noc podziewałaś, młoda damo? – mówiąc to specjalnie modulował głosem, by przypominać jakiegoś lorda, czy hrabiego.
 - U Michała – wystawiłam mu język.
 - Popatrz malutki, jak tak dalej pójdzie to będziesz miał kuzynostwo w podobnym wieku – mówiąc to zwrócił się do brzucha mojej siostry. Zrobiłam tzw. Face palma.
 - Jaki kretyn – powiedziałam. – Idź lepiej sprawdź, czy cię na dole nie ma.
- Rozumiem aluzję. Już się zmywam.
Przed wyjściem dał jeszcze swojej narzeczonej buziaka w policzek i już go nie było. Zuza w tym czasie usiadła obok mnie.
 - Przepraszam za tego debila. Mówi, co mu ślina na język przyniesie – zaczęła rozmowę.
 - Często mam do czynienia z wyrośniętymi dziećmi, przyzwyczaiłam się – machnęłam ręką.
 - Stało się coś, czy tak po prostu chcesz pogadać z starszą siostrą?
 - Nie wiem, czy się stało. Chyba nie. Po prostu… Michał zaproponował mi wyjazd na kilka dni na Malediwy. Zgodziłam się, ale nie wiem, czy rodzice nie będą robić problemów.
 - Malediwy? Rany, ale ci zazdroszczę! Nie przejmuj się rodzicami. Wystarczy, że im obiecasz, ze nie wrócicie w trójkę, a wszystko będzie okej – puściła mi oczko.
 - Spokojnie, w najbliższym czasie nie planuję powiększać naszej rodzinki – zaśmiałam się.
 - W takim razie miłego wyjazdu życzę. Tomek to ledwo się na tą Grecję wysilił. Nie znosi plaż, czy innych takich, gdzie się tylko leży i odpoczywa.  
 - Michał uwielbia to miejsce. Dużo mi o nim opowiadał, choć był tam tylko raz z rodziną kilka lat temu. A teraz tylko we dwójkę jedziemy.
 - Kiedy?
 - W sobotę za tydzień.
 - Założę się, że przywieziesz milion zdjęć – zaśmiała się.
 - Bez przesady – machnęłam ręką. – Tylko 900 tysięcy.

Następnego dnia wpadłam na pomysł żeby pójść pobiegać. Miałam za dużo ciała tu i ówdzie. Najwyższa pora by zacząć coś z tym robić. Ubrałam się w dresowe rybaczki, białą bokserkę, a na to narzuciłam rozpinaną bluzę (link). Była przecież dopiero 6 rano, a poranki bywały chłodne. Ruszyłam powolnym  truchtem w kierunku parku. Powietrze było takie przyjemne. Niebo wskazywało na ciepły dzień.
Biegnąc spokojnie ścieżką mijałam innych ludzi, którzy robili tą czynność, co ja. Nagle zauważyłam znajomego wielkoluda. Z naprzeciwka biegł Zbyszek.
 - No hej, Zibi – cmoknęłam go w policzek.
 - Hej, Aguś – odparł z uśmiechem. – Ty biegasz?
 - Mogę zapytać o to samo ciebie.
 - No wiesz, 2 tygodnie przerwy od treningów. Nie chcę wypaść z formy. Teraz twoja kolej.
 - Biorę się za siebie, bo jestem gruba – wyszczerzyłam się.
 - Niby z której strony? – wytrzeszczył oczy ze zdziwienia, a ja tylko przewróciłam oczami.
 - Z każdej. Biegniemy?
 Przytaknął i ruszyliśmy prosto. Rozmawialiśmy o pierdołach. Dowiedziałam się o tym, jak atakujący chce spędzić te beztroskie 2 tygodnie. Myślał nad jakimś wyjazdem. Oczywiście z Natką. Wspólnie doszli do wniosku, że wybiorą się do Grecji. Mają jechać w sobotę, a wrócić w czwartek żeby Nowak spokojnie mogła uczestniczyć w zakończeniu nauki w liceum.
Nie zauważyliśmy, gdy minęła już godzina, a my robiliśmy chyba już 20 kółko wokół parku. W pewnym momencie natknęliśmy się na znajoma postać. Była nią Laura. Uśmiechnęła się do nas. Widziałam, jak Zbyszek zaciska pięści.
 - Cześć – zaczęła wesoło.
 - Hej – odparłam zwyczajnie. Bartman milczał. Chcieliśmy ją wyminąć, ale zatrzymała nas rozmową.
 - Co tam u was słychać?
 - A co cię to obchodzi? – odparł złośliwie mój przyjaciel. Zgromiłam go wzrokiem. Nie pałałam do niej jakąś ogromną sympatią, ale bez przesady.
 -  W porządku. Przepraszam, ale się spieszymy – powiedziałam i zaczęłam mijać blondynkę.
 - Pozdrówcie Michała i podziękujcie mu za ostatnie spotkanie – powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy. Co ona chciała osiągnąć przez to, że mi to powiedziała? Wzbudzić zazdrość? Po części jej się udało. Na całe szczęście znałam szczegóły tego ich spotkania. Zaczęłam biec przed siebie. Od razu dołączył do mnie atakujący.
 - O jakim spotkaniu ona mówiła? – zapytał zaskoczony. Opowiedziałam mu więc historię, którą niedawno usłyszałam od mojego chłopaka. Pokręcił głową z niedowierzaniem.
 - Ta to ma tupet – warknął. – Ale czemu się tylko Miśka uczepiła? Zwykle leciała na dwa fronty i jak kombinowała, to od razu na oboje.
 - Nie wiem, Zibi. Może faktycznie chce się pogodzić i zostawić przeszłość?
 - Aga, nie znasz jej. Ona jest jakaś niezrównoważona, zdolna do wszystkiego. Pewnie chce zdobyć twoją sympatię po to żeby potem wywinąć jakiś numer.-
 - Ale gdybym wtedy z nią nie pogadała, to teraz może byłoby gorzej.
 - Nie wiesz, co by było. Mam dość już tego biegania. Wpadasz na śniadanie?
 - Chętnie – uśmiechnęłam się. – Przy okazji podrzucę coś Kubiakowi, bo pewnie śpi jak zabity.
Zrobiliśmy więc podstawowe zakupy w osiedlowym sklepie i ruszyliśmy w kierunku bloku siatkarzy. Weszliśmy do mieszkania. Pierwszym krokiem była łazienka. Przemyłam się tak mniej więcej. Prysznic chciałam wziąć u siebie, bo w Zbyszkowym mieszkaniu nie było moich rzeczy. Ściągnęłam bluzę, bo było mi ciepło i udałam się do kuchni. Zaczęliśmy szykować składniki na kanapki. 10 minut później cały talerz kanapek stał już na stole. Zaczęliśmy jeść i rozmawiać.
Pożegnałam się z przyjacielem buziakiem w policzek i ruszyłam do drzwi naprzeciwko. Otworzyłam je kluczem, który wzięłam od Zbyszka. Skierowałam się do sypialni Michała. Spał w strasznie śmiesznej pozycji. Jedna noga praktycznie zwisała mu z łóżka, ręce w jakieś powyginane, poduszka jedna na ziemi, druga na brzuchu. On się bardzo lubił wiercić w nocy. Nieraz dostał ode mnie za to kopniaka.
Cicho podeszłam do łóżka i położyłam talerz na stoliku nocnym. Przez chwilę zastanawiałam się, czy go obudzić, czy zostawić kartkę na talerzu. Wybrałam pierwszą opcję. Usiadłam obok siatkarza i zaczęłam ręką przeczesywać jego włosy. Uśmiechnął się przez sen lekko. Nachyliłam się nad jego uchem i ugryzłam lekko wargę żeby się nie roześmiać.
 - Wstawać Kubiak! Nie ma opierdalania się! – krzyknęłam prosto do ucha. Zerwał się jak poparzony i spadł z łóżka. Nie mogłam pohamować śmiechu. Po prostu tarzałam się po tym łóżku, ledwo łapiąc oddech. Michał spojrzał na mnie spod byka.
 - Takie zabawne, co? – zapytał z wyrzutem i rzucił we mnie poduszką.
 - Dla mnie tak – wyszczerzyłam się. – Śniadanie ci przyniosłam.
 - Taki kawał szłaś do mnie z talerzem kanapek? – otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.
 - Wiesz, jak się zmęczyłam? Kotek, ja musiałam przejść aż całe kilka metrów – teatralnie udawałam rozpacz, ale po chwili zaczęłam się śmiać.
 - Zrobiłaś je u Zibiego, tak?
 - No przecież nie szłabym, jak jakaś idiotka przez pół miasta – wystawiłam mu język.
 - To się nazywa kochająca dziewczyna, która jest gotowa na każde poświęcenie dla swojego ukochanego – powiedział z udawaną złośliwością.
 - Ej, ej. Kanapki są? Są. Więc jedz, bo się wkurzę i ci zabiorę.
Usiadłam obok niego na podłodze i podałam talerz. Przyjmujący wziął jedną kanapkę do ręki, a następnie ugryzł jej kawałek.
 - Ty nie jesz? – spytał.
 - Jadłam już.

Cmoknęłam go w policzek i spokojnie patrzyłam, jak kończy konsumować śniadanie.

____________

Dodaję, bo mi nudno xD
4 nagrody MVP dla Kubiaka <3

3 komentarze:

  1. świetny rozdział:) Jestem ciekawa co knuje Laura
    Nie jesteś sama bo ja też się nudzę :(
    Kinia

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale mnie Ta Laura denerwuje mam nadzieję że nic nie popsuje między Aga a Michałem pozdrawiam do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział oby nic Laura nie wymyśliła nie lubię jej :( czekam na następny

    OdpowiedzUsuń