29.11.2013

Rozdział 74

Leżałam na łóżku w moim pokoju. Michał odwiózł mnie do domu i pojechał do siebie. Chciał odpocząć i pobyć trochę sam. Rozumiałam go. Widziałam po jego zachowaniu, że bardzo go to dotknęło. Zawsze był bardzo ambitny, ciężko pracował, a na boisku zawsze robił wszystko, co w jego mocy. Gdy w końcu tę jego pracę doceniono, to znalazło się parę osobników, które postanowiły to tak po prostu zdeptać.
W dłoni obracałam komórkę, wahając się, czy zadzwonić do niego, czy nie zadzwonić. Powiedział, że chce trochę pobyć sam, ale ja tak bardzo chciałabym być przy nim i go przytulić, pocieszyć. Po prostu być. Moje rozmyślenia przerwała Zuza, która weszła nagle do mojego pokoju.
 - Czytałam właśnie relację z meczu. Czemu nic nie powiedziałaś? – usiadła zmartwiona obok mnie.
 - Czym tu się chwalić? – wzruszyłam ramionami.
 - Jak można wygwizdać własnego zawodnika? – była ogromnie zdziwiona. Zresztą nie ona jedna.
 - Mnie się pytasz?
 - Czemu nie jesteś teraz z Michałem?
 - Bo chciał pobyć trochę sam.
 - Widzę przecież, że chcesz do niego iść.
 - Aż tak widać?
Pokiwała twierdząco głową, a ja westchnęłam. Nastała chwila ciszy, którą przerwała moja siostra.
 - Jedź do niego.
 - Ale prosił…
 - Przecież was trochę znam i zdążyłam co nieco zaobserwować. Lepiej pomoże mu twoja obecność. No leć już – mrugnęła do mnie. Cmoknęłam ją w policzek i wybiegłam z pokoju. Rzuciłam rodzicom krótkie ‘’idę do Michała’’ i już mnie nie było.


Stanęłam przed drzwiami do mieszkania Kubiego. Przez chwilę się zawahałam, lecz za moment już naciskałam klamkę. Drzwi były zamknięte. Zadzwoniłam dzwonkiem. Nic. Ponowiłam to kilka razy. Zaczęłam się martwić. Zadzwoniłam. Włączała się automatyczna sekretarka. Powoli chyba wpadałam w panikę. Wpadł mi do głowy pomysł, że może być u Zibiego. Zadzwoniłam więc dzwonkiem do sąsiedniego mieszkania. Po chwili usłyszałam dźwięk otwieranego zamka i ujrzałam twarz atakującego.
 - No hej, Aga – przywitał się z lekkim uśmiechem.
 - Cześć. Nie ma u ciebie Miśka? – spytałam podenerwowana. Nerwowo zaczesywałam kosmyk włosów za ucho.
 - Nie. Jak wróciliśmy to poszedł do siebie od razu. Nie ma go w domu? – zdziwił się.
 - No właśnie nie. Drzwi zamknięte, nikt nie otwiera, telefonu też nie odbiera.
 - Spokojnie, na pewno nic mu nie jest.
 - Masz klucze do jego mieszkania?
 - No tak. Chodź, sprawdzimy – wszedł w głąb mieszkania, ale już po chwili pojawił się z powrotem, trzymając w ręce klucz.
Już po momencie byliśmy w środku. Nerwowo zaczęłam chodzić po wszystkich pomieszczeniach. Znalazł się. Leżał na łóżku ze słuchawkami na uszach. Obok leżała pusta butelka po piwie. Muszę przyznać, że byłam spanikowana, więc od razu do niego podeszłam i zaczęłam potrząsać. Bałam się, ze coś mu jest. W końcu otworzył oczy.
 - Co.. co się dzieje? – zapytał zaspanym głosem, podnosząc się. Ściągnął słuchawki. – Aga? Co ty tu robisz?
 - Nic ci nie jest – pisnęłam szczęśliwa i wtuliłam się w niego. Był zdezorientowany.
 - Dlaczego coś by miało mi być?
 - Nie otwierałeś drzwi, nie odbierałeś telefonu. Martwiłam się – odparłam skruszona. Czułam, ze zrobiłam z siebie tylko idiotkę.
 - Widzę, że Kubiak wrócił do świata żywych – zaśmiał się lekko Zbyszek, wchodząc do sypialni. Zgromiłam go wzrokiem.
 - Przepraszam, że się martwiłam – burknęłam zła.
 - Oj no, nie obrażaj się. Przecież ja nic nie mówię – Bartman mrugnął do mnie okiem.
 - Myślałaś, że sobie coś zrobiłem? Przecież do reszty jeszcze nie zgłupiałem – cmoknął mnie czule w czoło i się uśmiechnął. Takiego go kochałam najbardziej.
 - Oj tam, każdy może czasem sobie trochę popanikować – wywróciłam teatralnie oczami.
 - To ja was Kubiaki zostawiam i zmykam do siebie. Tylko cicho, proszę. Ściany maja uszy – puścił nam oko i skierował się do wyjścia. Niestety zdążył się uchronić przed poduszką, którą w niego rzuciłam.
 - Debil – krzyknęłam za nim, a w odpowiedzi usłyszałam  tylko jego wybuch śmiechu.
 - Bo to Bartman – Michał machnął ręką. Przytuliłam się do chłopaka. Lubiłam tak siedzieć wtulona w niego. Musiałam przyznać, że niepotrzebnie wszczęłam ten alarm.
 - Naprawdę myślałaś, że coś sobie zrobiłem? – zapytał w końcu.
 - No bo nie odbierałeś telefonu, a dziś w ogóle taki byłeś, jak nie ty – odparłam.
 - Ale nie jestem aż taki głupi żeby sobie jakąś krzywdę robić – zaśmiał się. – Ale to słodkie, że się martwisz, skarbie.
Złożył na moich ustach pocałunek.
 - Bo cię kocham – uśmiechnęłam się.
 - Ja ciebie też.

Nadszedł kolejny nudny dzień. Od Michała wróciłam bardzo późno. Wolałam sobie dłużej pospać, niż iść do szkoły. Oceny wystawione, dzienniki zabrane. Lekcje praktycznie się już w ogóle nie odbywały. Zostałam więc w swoim wygodnym łóżeczku. Niestety długo dane mi pospać nie było. Około godziny 8 dostałam smsa. W myślach przeklinałam na jego nadawcę. Okazała się nim Natka. Co powiesz na zakupy? 12? ;) – przeczytałam. W sumie chętnie bym poszła. Kasę miałam, za to nowych ubrań już niekoniecznie. Lato się zbliżało, na zewnątrz temperatura przekraczała 20 stopni, a meteorolodzy zapowiadali jeszcze wyższą. To był dość poważny powód do tego, by odświeżyć moją garderobę. Odpisałam przyjaciółce, że oczywiście skorzystam z jej propozycji. Do 12 miałam jeszcze czas, więc ustawiłam sobie budzik na 11 i ponownie odpłynęłam do krainy Morfeusza.
Punktualnie wstałam i wykonałam poranną toaletę. Na śniadanie zjadłam tosty z serem. Następnie wzięłam żelazo. Teraz już starałam się pilnować. Od powrotu ze szpitala nie pominęłam żadnej dawki. Skierowałam się do mojego pokoju i wyciągnęłam ubrania z szafy, które następnie włożyłam na siebie. (link) Był bardzo ciepły dzień, więc to był odpowiedni ubiór na taką pogodę. Włożyłam potrzebne rzeczy do torebki, zamknęłam dom i skierowałam się w kierunku przystanku autobusowego, na którym czekała już jak zwykle punktualna Natka. Przywitałam ją buziakiem w policzek.
 - Hej, Natuś – zaczęłam.
 - Hej, hej – odparła. – Słyszałam o wczorajszej akcji.
 - Zabiję tego Bartmana – wysyczałam przez zęby i zrobiłam obrażoną minę.
 - Ej nie! Co ja wtedy będę robić? – jęknęła.
 - Znajdziesz sobie chłopaka, który nie śmieje się z problemów przyjaciół.
 - Obrażalska Agusia – wystawiła mi język. Zrobiła to tak zabawnie, że z trudem było mi utrzymać powagę.
 - A żebyś wiedziała, że obrażalska. Twój facet ma teraz u mnie przejebane.
 - Dobrze, że nie jestem w jego skórze – zaśmiała się.
 - Ciesz się – wyszczerzyłam się. W tym momencie podjechał odpowiedni autobus, do którego wsiadłyśmy. Po 5 minutach stałyśmy już przed galerią handlową.
 - Najpierw gdzie? – spytała blondynka.
 - Fotograf. Mam parę zdjęć do wywołania – uśmiechnęłam się, machając jej przed oczami moim ulubionym pendrive (link).
 - Jak zwykle – wystawiła mi język.
Następnie zaczęłyśmy po kolei odwiedzać wszystkie nasze ulubione sklepy. Natka chciała zaszaleć, bo uzbierała sporo kasy, którą przeznaczyć chciała na ubrania. Typowa kobieta. Z jej niezdecydowaniem było ciężko. W sumie ja też byłam wybredna i miałam problem z prawie każdym ubraniem. W końcu jednak Nowak zakupiła 2 sukienki (link) (link), 3 bluzki (link)(link)(link), krótkie spodenki (link) oraz sandały. (link) Ja kupiłam jedną sukienkę (link), 2 bluzki (link) (link) , buty (link) oraz spodnie (link). W końcu odczułyśmy zmęczenie. Ja niestety bardziej, ale co poradzę. Skierowałyśmy się do kawiarni. Zamówiłyśmy po kawałku szarlotki, a do picia gorącą czekoladę.
 - No to zaszalałyśmy dziś – stwierdziła Natka z uśmiechem.
 - Ty bardziej – odparłam.
 - Oj tam, oj tam. Raz na jakiś czas można – wyszczerzyła się. Coś tam zaczęła do mnie mówić, ale przestałam jej słuchać. W oddali zauważyłam znajomą mi postać. Michał usiadł właśnie na ławce. Rozglądał się. Sprawiał wrażenie jakby na kogoś czekał. Już miałam mu pomachać i uśmiechnąć się, ale ktoś do niego podszedł. Wysoka, szczupła blondynka. Po chwili rozpoznałam w niej Laurę. Zakuło mnie coś. Czemu się spotkali? Zaczęli rozmawiać. Kubiak miał taką minę jakby robił to z przymusu. Dziewczyna natomiast cały czas o czymś nawijała i miała skruszoną minę.
Nagle Natka zaczęła mi machać ręką przed oczami.
 - Hallooo. Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – zapytała z wyrzutem.
 - Tak, tak. Znaczy nie… przepraszam – zmieszałam się. Nie chciałam tracić tamtej dwójki z oczu.
 - Co się stało? Wyglądasz jakbyś ducha zobaczyła.
 - Bo tak jakby zobaczyłam. Spójrz tam – gestem głowy wskazałam na siatkarza i blondynkę. Nowak odwróciła się i otworzyła usta ze zdziwienia.
 - Ja pierdole… - wyrwało jej się.
 - No właśnie. O czym oni rozmawiają? – cały czas mnie to nurtowało.
 - Nie wiem, ale chyba kończą. Popatrz.
Zrobiłam to. Michał wstał z ławki. Laura zaczęła robić jakieś błagalne oczka, ale on tylko machnął ręką. Wtedy ona wstała i przytuliła się do niego. Zacisnęłam pięści. Po chwili rozluźniłam je jednak, widząc jak Michał ją odpycha i sobie idzie. Odetchnęłam z ulgą. Blondynka usiadła wściekła na ławce. Natychmiast wyciągnęła telefon i zadzwoniła do kogoś.
 - Co za małpa. Czego ona od niego chciała? – pytała na głos Natka.
 - Nie mam pojęcia, ale też mnie to ciekawi. Na całe szczęście widocznie nie poszło po jej myśli – na twarzy pojawił mi się tryumfalny uśmieszek.
 - I tak wyciągniesz od Miśka wszystko – wystawiła mi język.
W tym momencie podszedł do nas kelner i przyniósł nasze zamówienie. Skończyłyśmy rozmawiać na ten temat. Ja jednak w głowie cały czas miałam tą dziwną sytuację.

___________________

W górę serca, Jastrzębski wygra mecz! <3
Jutro na pewno tak się stanie ;)

4 komentarze:

  1. Coś źle się robi... Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiarzymy w Jastrzębian ; ). Pozdrawiam : )

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe czego znowu chce Laura jakoś nie lubię jej jak się tylko pojawia to miesza pozdrawiam do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. oj Laura coś kręci, ojj kręci..
    nie zapowiada się to dobrze.

    OdpowiedzUsuń