2.11.2013

Rozdział 65

Dzień pierwszego meczu. Lekcje w szkole ciągnęły mi się niemiłosiernie. Punktualnie o 17 przyszła do mnie Natka, bo razem miałyśmy śledzić relację na żywo. Do meczu została jeszcze godzina, ale my musiałyśmy być gotowe wcześniej. Usadowiłyśmy się na moim łóżku wygodnie z kubkami pełnymi gorącego kakao z bitą śmietaną. To, co kochamy najbardziej. Jako, że miałyśmy jeszcze trochę czasu to zalogowałam się na facebooku. Zaczęłyśmy przeglądać aktualności, gdy nagle wyskoczyło okienko z napisem: Dominik Wilczyński napisał do ciebie. Wiadomość brzmiała tylko ‘Co tam?’. Nowak spojrzała na mnie pytająco.
 - Kto to?
 - Kolega. Poznałam go niedawno. Jak byłam z Denisem na spacerze to spotkałam małą dziewczynkę, która bała się jakiegoś bezdomnego psa. Denis się na niego rzucił, a tamten uciekł. Odprowadziłam ją do mieszkania i Dominik okazał się jej bratem. Ta mała to niezłe ziółko tak swoją drogą. Dominik nie pozwolił jej iść do parku, więc poszła niby do koleżanki, a zmyła się gdzie indziej.
 - No niezła cwaniara. Szkoda tylko, że ten pies tam był.
Zaczęłyśmy więc pisać z Dominikiem. Gdy jednak zbliżała się godzina meczu, ładnie się pożegnałyśmy i uruchomiłyśmy relację. Wakacje się zbliżały, ciepło za oknem było, a my obżerałyśmy się chipsami. Genialnie po prostu. A mogłam wziąć marchewkę do pochrupania. Przytyję, jak nic. Będę musiała zacząć biegać.
 - Ale ty z tym Dominikiem nic ten teges, prawda? – spytała w pewnym momencie przyjaciółka. Spojrzałam na nią jak na kosmitkę.
 - Zwariowałaś? Dobrze wiesz, że mam Miśka.
 - Wiem, wiem. Ale czy ten Dominik o tym wie?
 - Wie, spokojnie – uśmiechnęłam się lekko.
 - I jak zareagował na to, że siatkarz robi mu konkurencję? – szturchnęła mnie lekko ze śmiechem.
 - Nijak. Nie wie, że mój chłopak to siatkarz – wzruszyłam ramionami.
 - W sumie to może i lepiej. Mógłby cię wziąć za wariatkę. Hotek teraz pełno na każdym kroku.
 - Nie nasza wina, że wyrwałyśmy największe ciacha w reprezentacji – wybuchłyśmy śmiechem. Po chwili jednak znowu wróciłyśmy do śledzenia meczu. Niestety nie szedł po myśli Jastrzębian. Pierwszy set rozgrywany był na przewagi, jednak lepsi okazali się Bydgoszczanie. Drugi natomiast padł już łupem gości. Następne 2 sety należały jednak do gospodarzy. Zacisnęłam dłonie w pięści. Wiedziałam, że mecze na wyjeździe nie będą należały do łatwych i że to był dopiero pierwszy, a wszystkich może być nawet 5. Porażka jednak zawsze bolała. Tak strasznie chciałam być tam teraz. Pocieszyć ich, przytulić. Najbardziej sercem byłam jednak z Miśkiem. Przed wyjazdem nie napalał się na przywiezienie dwóch zwycięstw, ale i tak wiedziałam, że jest wściekły. Niektórzy po przegranych byli załamani, a inni wkurzeni. Do tej drugiej grupy zaliczał się Kubiak. Nawet jeśli w meczu jego drużyna prowadzi, a jemu coś nie pójdzie to obwinia się o każdą stratę punktu. To był typ gracza, do którego w takich chwilach bez kija nie podchodź. Ja jednak zawsze byłam ryzykantką. Najczęściej ja przy nim wtedy byłam.
Natka po meczu wróciła do siebie. Chciała się pouczyć na jutrzejszy sprawdzian z polskiego, o którym szczerze powiedziawszy zapomniałam. Olałam to jednak i weszłam na skype. Wyczekiwałam kiedy Michał zrobi się dostępny. Mogło to potrwać jeszcze sporo czasu. Najpierw rozciąganie, potem prysznic, powrót do hotelu, kolacja. Przez dobre 1,5 godziny nie miałam na co liczyć, ale jednak siedziałam. Przy okazji trochę zajęłam się obrabianiem zaległych zdjęć.
Usłyszałam dźwięk telefonu. Chwyciłam komórkę i odczytałam SMSa. ‘’Jak tam nastrój? Przeczytałem, że niestety Jastrzębski przegrał’’. Nadawcą wiadomości był Dominik. Szczerze to nie miałam ochoty z nim gadać. Od wczoraj co chwilę do mnie coś pisze. Trochę mnie to denerwowało, ale może on po prostu chciał się ze mną tylko zaprzyjaźnić. Postanowiłam, że go jednak nie zignoruje, tylko odpiszę. No zachwycona nie jestem. Mam tylko nadzieję, że jutro będzie lepiej – napisałam i wysłałam. Spojrzałam na zegarek. 20:21. Odłożyłam laptopa na bok, wcześniej go wyłączając. Korzystając z okazji, iż miałam jeszcze czas to zapięłam Denisowi smycz i ruszyłam na chwilę do parku żeby mój pies mógł sobie trochę pobiegać i załatwić potrzeby, gdzie indziej niż w ogródku. Po 15 minutach byłam z powrotem w domu. Skierowałam się do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Następnie przez 20 minut musiałam je suszyć, bo trochę ich na tej głowie miałam. Oczywiście genialna ja zapomniała wziąć bielizny i piżamy, więc owinięta w ręcznik poszłam do pokoju. Telefon, który zostawiłam na łóżku zaczął dzwonić. Na wyświetlaczu przeczytałam Misiek dzwoni , więc z wielkim uśmiechem odebrałam połączenie.
 - Cześć – zaczęłam.
 - Wejdziesz na skype?
 - Za chwilę, bo się myłam i jestem w samym ręczniku.
 - Jak dla mnie możesz nawet ten ręcznik ściągnąć – czułam, że się szczerzy, niczym głupi do sera.
 - Zboczeniec. Będę za 5 minut.
 - 5, jasssne – ah ta Kubiakowa ironia. Rozłączyłam się i od razu skierowałam swoje kroki do komody. Założyłam czystą bieliznę. Jako piżamę posłużyły mi jaskrawo różowe, krótkie spodenki i czarna koszulka Michała, którą mu kiedyś podwędziłam, bo mi się spodobała. Zażalenia nigdy nie złożył, więc mogłam ją sobie przywłaszczyć. Odpaliłam mojego Samsunga i zalogowałam na skype. Niemal od razu zobaczyłam połączenie od siatkarza. Z uśmiechem odebrałam. Widziałam po jego oczach, że nie był zbyt szczęśliwy, lecz po chwili zaczęły się wyłaniać jakieś wesołe iskierki. Tym razem siedział chyba normalnie, jak człowiek w pokoju, bo w tyle nie spostrzegłam żadnej miotły, czy innego przyrządu do sprzątania.
 - A ja się głupi łudziłem, że jednak będziesz bez tego ręcznika – wykrzywił usta w podkówkę, a ja tylko pokręciłam głową z politowaniem.
 - A jakbyś był w pokoju z innymi? Myślisz, że jestem taka głupia? – wystawiłam mu język.
- A ja specjalnie Zbyszka wygoniłem do Damiana żebym miał wolny pokój! – oburzył się. Wysłałam mu buziaka w powietrzu. – A tak swoją drogą, to czy to nie jest ta koszulka, która zginęła mi w niewyjaśnionych okolicznościach kilka dni po kupieniu?
 - Niee, no co ty – machnęłam ręką z głupim uśmiechem. – Po prostu mamy podobny gust, Michałku.
- Ja tam swoje wiem, złodziejko.
 - Oj tam, oj tam – wyszczerzyłam się. – Jak tam te twoje nerwy, co?
 - Nikt nie zginął, nic nie rozwaliłem, więc chyba jest dobrze.
 - Nawet nie wiesz, jak strasznie chcę się do siebie przytulić – spuściłam głowę na dół.
 - Ja też. Ale na szczęście pojutrze już wracamy.
 - Na pewno jutro ich pokonacie, potem 2 mecze tutaj i będziesz miał medal.
 - Obyś miała rację.
 - Będzie tak, zobaczysz! Od dziś mogę robić za jasnowidza. Będę zarabiać kupę kasy, a wtedy nic nie będzie mnie trzymało w jakimś tam Jastrzębiu. Wielki świat czeka!
 - Oczywiście nie zapomnisz o swoim ukochanym siatkarzu, prawda?
 - Zwariowałeś? Nie zamierzam się dłużej z jakąś hołotą zadawać – zaśmiałam się.
 - Wredna małpa.
 - Kurdupel – wystawiłam mu język.
 - Jestem wyższy od ciebie, mała – puścił mi oczko.
 - Nie mała, tylko niska.
 - Miedzianowłosa.
 - Kubiak! Daję słowo, że przefarbuję się na czarno i nie będę miała w słońcu rudych włosów!
 - A tylko spróbuj zmienić kolor, a ogolę cię na łyso i będziesz nosić brązową perukę!
 - Uważaj, bo się jeszcze przestraszę.

 - Jakbym był koło ciebie to być tak mała nie podskakiwała – zaśmiał się, a ja oczywiście oburzyłam. Gdy chciał mnie zdenerwować to zawsze mówił o moim wzroście i włosach. Stała taktyka, lecz jak zawsze skuteczna.  Porozmawialiśmy jeszcze dobre 40 minut i zrobiłam się senna. No tak, tego dnia wstałam przed 6 rano. Pożegnałam się z siatkarzem i słysząc to jego słodkie ‘’Kolorowych snów, skarbie’’ mogłam spać spokojnie. 

_______________

JW wygrał 3:2 z Zaksą i choć mogło być 3:0 to i tak się cieszę. ;)

4 komentarze:

  1. Oj Misiek jak zawsze głupie teksciki wali :)
    ja tez sie ciesze ze JW wygrał hihi:)
    ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Misiek i jego teksty powalają :D oczywiście że się cieszę z wygranej JW :D :D pozdrawiam do następnego

    OdpowiedzUsuń
  3. Misiek rozwalił system jak nie palnie jakimś tekstem to schowie się w pomieszczeniu z mopami świetny rozdział... :* pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. śliczny rozdział ... pozdrawiam do następnego :)

    OdpowiedzUsuń