20.11.2013

Rozdział 71

Siedziałam na parapecie w samej koszulce Michała i kubkiem gorącego kakao w dłoni. Mój ukochany natomiast dalej wylegiwał się w moim łóżku. Pogodziliśmy się i w końcu było jak dawniej. Odłożyłam kubek i zeszłam z mojego obecnego miejsca do siedzenia. Skierowałam się do łóżka, na którym usiadłam.
 - Co ty tak łazisz, co? – zaśmiał się Kubiak.
 - Leżałam prawie 24 godziny, muszę to odrobić – wystawiłam mu język.
 - Ty to już lepiej nie szalej, malutka – cmoknął mnie w usta.
 - Oj tam, oj tam – machnęłam ręką. Położyłam się obok siatkarza, a on objął mnie ramieniem i splótł swoje palce z moimi.
 - Mógłbym tak leżeć do końca życia – rozmarzył się.
 - A ja nie – odparłam. Spojrzał zdziwiony na mnie. – Mam czasami takie szalone pomysły, jak np. wizyta w toalecie.
 Wyszczerzyłam się.
 - Pocisnęłaś sucharem – skomentował, kręcąc głową z politowaniem.
 - Głodna jestem. Idę coś zrobić – cmoknęłam go  w usta i szybko wstałam z łóżka. Zrobiłam to chyba zbyt gwałtownie, bo zakręciło mi się w głowie. Poczułam, że Michał mnie przytrzymał. Zmartwił się i od razu się podniósł, gdy zobaczył, że coś ze mną nie tak. Pomógł mi usiąść. Po chwili doszłam do siebie.
 - Już w porządku – uspokoiłam go. Spojrzał na mnie podejrzliwie.
 - Na pewno? Trochę blada jesteś. Powinnaś poleżeć i odpocząć.
 - No ja nie powiem, kto mnie tak wymęczył – popatrzyłam na niego wymownie, a on tylko pokręcił głową ze śmiechem. Pocałował mnie w czoło.
 - Chodź, razem coś przygotujemy – chwycił mnie za rękę i pomógł wstać z łóżka. Założył swoje spodnie i razem zeszliśmy na dół. Postanowiliśmy razem przygotować zapiekankę z makaronu. Oczywiście był to najprostszy i najszybszy przepis jaki tylko umieliśmy zrobić. Byliśmy po prostu leniwi i nie chciało nam się nic przygotowywać. Wyszło oczywiście rewelacyjnie. Jako, że sami całej nie zjedliśmy zostawiłam resztę dla rodziców. Przynajmniej oszczędzę mamę, bo ostatnio ma sporo na głowie. Praca, dom, ja w szpitalu i ślub Zuzy za 1,5 tygodnia. No właśnie, jutro miała przyjechać moja siostrzyczka. Na kilka dni tylko, ale zawsze coś. Mieli jakąś sprawę do załatwienia w Jastrzębiu. Już niedługo miałam mieć szwagra, a kilka miesięcy później siostrzeńca, bądź siostrzenicę. Jeszcze nie znają dokładnej płci dziecka. Strasznie lubiłam takie maluchy i już nie mogłam się doczekać aż wezmę go (lub ją) w ramiona. Będę najbardziej rozpieszczającą ciocią na świecie. Aż strach pomyśleć, co będzie, gdy ja zostanę matką. Na razie miałam jeszcze czas na takie plany. Miałam dopiero 18 lat.

Michał zmył się do siebie około 14. Musiał skoczyć po torbę, a zaraz potem na trening. Ja w tym czasie postanowiłam trochę dopracować moją prezentację na maturę z polskiego. Miałam dużo czasu i choć ja zwykle zostawiam wszystko na ostatnią chwilę, to tym razem byłam o dziwo gotowa już miesiąc przed. Zawsze można było podreperować  to i owo. Może dostanę dodatkowe punkty za estetykę? Kto tam wie. Pewnie nie, ale zawsze można się łudzić.
Gdy siedziałam przy laptopie przyszedł do mnie Denis. Miał smycz w zębach i wesoło merdał ogonem. Patrzył na mnie takimi oczkami, że nie mogłam mu odmówić. Zapisałam zmiany, których udało mi się dokonać i wyłączyłam laptopa. Musiałam się przebrać, bo miałam na sobie jakiś stary dres. Wyciągnęłam z szafy jakieś zwykłe jeansy i bluzkę (link). Zapięłam psu smycz, zamknęłam dom na klucz i chodnikiem skierowałam się wolnym krokiem przed siebie. Idąc przez park zauważyłam znaną mi postać. Była nią Laura. Siedziała na ławce z jakąś dziewczyną w zaawansowanej ciąży. Myślałam, ze może jakoś ją minę, tak że mnie nie zauważy, ale się pomyliłam.
 - Cześć, Agnieszka – przywitała się wesoło.
 - Oo, hej – odparłam ze sztucznym uśmiechem.
 - Widzę spacerek z psem? – spytała.
 - Musi się gdzieś wybiegać, a w parku najlepiej.
 - Oj, wybacz. Poznaj, to moja przyjaciółka Wiktoria – wskazała gestem ręki na dziewczynę. Wyciągnęłam w jej kierunku dłoń.
 - Agnieszka Kochanowska – przedstawiłam się.
 - Wiktoria Gruca –powiedziała.
 - Przepraszam, ale muszę już iść. Na razie – pożegnałam się.
 - Pa! Pozdrów Michała.
Nic nie odpowiedziałam tylko po prostu się uśmiechnęłam. Wolałam jednak tych pozdrowień nie przekazywać, bo Misiek od razu by się zdenerwował, a kolejnej kłótni nie chciałam. Dopiero co się pogodziliśmy i tak powinno zostać. Trochę się już zmęczyłam. Nie byłam w doskonałej formie, bo zaniedbałam się w ostatnim czasie. W dodatku ten szpital. Wróciłam do domu.


Kolejnego dnia już poszłam do szkoły. Wszyscy pytali , co mi się działo i tym podobne. Zbywałam ich przemęczeniem. Nie lubiłam gadać o tej mojej anemii. 7 lekcji minęło mi w mgnieniu oka. Coś nadzwyczajnego. Wszystkie oceny miały zostać do dziś wystawione, więc właściwie mięliśmy już luzy.  Mogłam się założyć, że 90% nie będzie już chodzić na lekcje. W sumie mi też się nie będzie chciało.
Wracając do domu, przed budynkiem zauważyłam znajomy mi samochód. Uśmiechnięta weszłam do środka. Rodzice mieli wolne w pracy, więc byli cały dzień w domu. Siedzieli w salonie wraz z przyszłym małżeństwem.
 - No hej – przywitałam się radośnie. Wyprzytulałam siostrę i Tomka.
 - A ty jak się czujesz młoda, co? – zapytała troskliwie starsza Kochanowska.
 - Dobrze – wzruszyłam ramionami. – Nic mi takiego znowu nie było. Lepiej mów, co tam u was. Załatwiliście tą jakąś ważną sprawę?
 - Cała Aga. Zmiana niewygodnego tematu – zaśmiała się. – Załatwiliśmy. W sumie to możemy się nią pochwalić.
Zuza i Tomek wymienili się wymownie spojrzeniami.
 - Bliźniaki?! – wypaliłam pierwsze, co mi przyszło do głowy. Tata omal się nie udusił, pijąc herbatę.
 - Rany, Aga, jak ty coś palniesz – Wilczak zrobił tzw. Face palma.
 - No, bo tak na siebie popatrzyliście… - spuściłam speszona głowę.
 - Dziecko jest jedno, spokojnie – pogłaskała się po zaokrąglonym już brzuchu. – Ale nie o nie tu chodzi. Postanowiliśmy, że wrócimy do Polski i zamieszkamy w Jastrzębiu. Dziś oglądaliśmy mieszkanie, które nam się spodobało w Internecie i jutro podpisujemy umowę.
 - Zamieszkacie tu? To wspaniale – mama od razu się ożywiła.
 - Na jakiej ulicy to mieszkanie? – zapytał tata.
 - Małopolska 12– odpowiedział blondyn.
 - To niedaleko – ucieszyłam się.
 - Teraz będę tu przychodzić cały czas i cię denerwować – siostra zmierzwiła mi włosy. Spojrzałam na nią spode łba.
 - Skończy sam na sam z Kubiakiem. Już ja was dzieciaki przypilnuję – Tomek pogroził mi palcem, a ja tylko przewróciłam oczami.
 - Wynocha do Anglii – wystawiłam im język.

Leżałam na łóżku. Miałam słuchawki w uszach i książkę w rękach. ‘’I wciąż ją kocham’’ – mogłam to czytać setki razy i nigdy mi się to nie znudzi. W pewnym momencie do mojego pokoju ktoś wszedł. Zauważyłam wychylającą się zza drzwi głowę mojej siostry. Ściągnęłam słuchawki.
 - Można? – spytała.
 - Jasne – odparłam i odłożyłam książkę. – Stało się coś?
 - Czy musiało się coś stać? Nie mogę tak po prostu pogadać z młodszą siostrzyczką – szturchnęła mnie w ramię z uśmiechem.
 - Nie no, tak pytam po prostu – wzruszyłam ramionami.
 - Co tam u ciebie?
 - Od świąt się raczej nic nie zmieniło.
 - A jak tam z Michałem?
 - Bardzo dobrze. Nie narzekam – wyszczerzyłam się.
 - I z tego się cieszę. Wiem, że poprzedni chłopak..
 - Nie rozmawiajmy o Konradzie – poprosiłam.
 - Jasne, rozumiem – przytuliła mnie. – Jesteś szczęśliwa?
 - Jak cholera – uśmiechnęłam się szeroko. -  A ty?
 - Jak cholera – odpowiedziała.
Zaśmiałyśmy się obie.
 - Fajnie, że będziesz tu mieszkać – powiedziałam.
 - Zawsze możesz do mnie wpaść i pogadać, jak będziesz mieć jakiś problem.
 - Właściwie to… - zaczęłam nieśmiało. Spojrzała na mnie pytająco. – Czy Tomek jest czasami o ciebie zazdrosny?
 - Oj tak, jest – zaśmiała się.
 - A jak to okazuje?
 - Zazwyczaj jest zazdrosny tylko o kogoś, kto do mnie jakoś specjalnie zaczyna, czy próbuje flirtować. Jest wtedy niemiły, a ja mam niezły ubaw, gdy się potem obraża. A czemu pytasz?
 - Tak po prostu. Ciekawa jestem – skłamałam, ale Zuzka to zauważyła.
 - Czyżby Michał był zazdrosny?
 - Noo – westchnęłam. – ostatnio się pokłóciliśmy o pierdołę. Wściekł się, bo mnie kolega odwiedził w szpitalu.
 - Tylko kolega, tak?
 - Tak, Jezu, tylko kolega! Zrobił taką aferę, jakbym miała zaraz go zdradzić z nim. Uznał, że Dominik jest nienormalny i podejrzany.
 - Niezbyt fajnie, ale jesteście razem niedługo, a początki nigdy nie są łatwe.
 - Ale on nigdy taki nie był. Ma do niego takie uprzedzenia, tylko dlatego, że zobaczył, że mnie odwiedził w szpitalu.
 - Zachował się, jak porządny kumpel – wzruszyła ramionami.
 - No właśnie. Poza tym on wie, że mam chłopaka i nie ma u mnie szans. Nie oczekuje ode mnie niczego więcej.
 - Wyjaśniłaś to z Michałem?
 - Tak. Przeprosił mnie i już jest okej, ale boję się, że to może się powtórzyć.
 - Jak będziesz taka spięta, to możesz się wkurzać o każda błahostkę. Po prostu o tym nie myśl, a jeśli sytuacja się powtórzy, to wyjaśnij mu spokojnie. On nie jest taki głupi i na pewno nie pozwoli zniszczyć tego, co jest między wami. Wiem, że świata poza sobą nie widzicie. Można was właściwie uznać za parę idealną.
  - Nie przesadzaj. Ale dzięki za radę, siostrzyczko – pocałowałam ją w policzek.

3 komentarze: