12.11.2013

Rozdział 69


Z perspektywy Agnieszki

Ocknęłam się w karetce. Nadal czułam się dziwnie. Sanitariusze starali się mnie zagadać żebym nie zasnęła. Mówili cos do mnie, pytali jak się nazywam, ile mam lat i inne takie pierdoły. Pytali o byle co, ale ja nie odpowiadałam. Byłam jak w jakimś amoku. Wszystko do mnie docierało, ale było jak za mgłą. Po chwili znowu widziałam już tylko ciemność..

Obudziłam się ponownie, gdy znajomy lekarz świecił mi latarką po oczach. Skrzywiłam się i przymknęłam powieki. Przestał, więc ponownie je otworzyłam. Czułam się lepiej, niż w karetce. Próbowałam wstać, ale doktor mnie powstrzymał.
 - Niech pani leży – powiedział. – Jak widać znowu się spotykamy w tych samych okolicznościach.
 - Pan zapamiętuje wszystkie swoje pacjentki? – odgryzłam się mu.
 - Tylko te szczególnie nie dbające o siebie.
Przewróciłam oczami. Jeśli chciał mnie obrazić to mu nie wyszło.
 - Pobraliśmy pani krew na podstawowe badania. A teraz opowiedz, co się stało.
 - No na chwilę zemdlałam, a tu od razu wielkie halo.
 - Utraty przytomności nigdy nie można lekceważyć. Nawet tej chwilowej. Jak się pani czuje teraz?
 - Lepiej. Mogłabym iść do domu?
- Zostanie tu pani na obserwacji do jutra. Przykro mi. Zbyt często pani tu trafia.
 - Ale mi naprawdę nic nie jest – jęknęłam.
 - Gdyby nic nie było, to by pani nie zemdlała. Bierze pni regularnie żelazo?
Zawahałam się chwilę. Nie byłam taka znowu głupia. Musiałam niestety powiedzieć prawdę.
 - Ostatnio zapomniało mi się parę razy – powiedziałam cicho.
 - Regularne posiłki? – pytał dalej.
 - Ostatnio też mi się to nie zdarza…
 - Alkohol w ostatnim czasie?
 - Wczoraj ciut przesadziłam.
Lekarz westchnął i zanotował coś. Pokręcił głową.
 - Chce pani trafić niedługo do kostnicy?
 - Czemu pan się tak głupio pyta?
 - To czemu pani się tak nieodpowiedzialnie zachowuje?
 - To tylko ostatnio tak… Ja naprawdę o siebie dbam.
 - To lepiej żeby się już takie momenty nie zdarzały, bo z anemią nie ma żartów. Dostała pani kroplówkę i zostanie tu do jutra. I nie ma żadnej dyskusji – uciął temat i wyszedł z pomieszczenia. Westchnęłam zrezygnowana i zaczęłam wpatrywać się w jakże interesujący sufit.
W pewnym momencie drzwi sali znowu się otworzyły. Zobaczyłam zmartwione twarze Natki i Michała. Wyczuwałam ogromny opieprz..
 - Rany, Aga jak się martwiłam – Nowak od razu rzuciła się by mnie przytulić.
 - A ty mnie nie przytulisz? – spytałam, spoglądając na Michała, który stał obok łóżka ze skrzyżowanymi rękami na piersi.
 - Powinnaś dostać porządne lanie – powiedział.
 - Wiem, wiem. Jestem głupia. Ale poprawię się, obiecuję – zrobiłam słodkie oczka. Widziałam na twarzy Kubiego zawahanie, ale w końcu usiadł obok mnie, a ja się w niego wtuliłam. Pocałował mnie czule w czoło.
 - Martwiłem się – powiedział cicho.
 - Przepraszam. Już zacznę o siebie dbać, przysięgam – powiedziałam z ręką na sercu. Michał cmoknął mnie krótko w usta.
 - Rany, jak wy słodko wyglądacie – powiedziała Natka, wzdychając. Zaśmialiśmy się we trójkę. Najszybciej zmył się przyjmujący. Wręcz go do tego zmusiłam, bo chciał opuścić trening żeby tu ze mną siedzieć. Nie chciałam żeby przeze mnie zaniedbywał swoje obowiązki. Poza tym nic takiego mi nie było. Właściwie mogli mnie już wypuścić do domu, ale woleli mnie tu trzymać żebym zajmowała miejsce innym, naprawdę chorym pacjentom. To się nazywa polska służba zdrowia. Poprosiłam przyjaciółkę żeby wpadła do mojego domu i przyniosła parę potrzebnych rzeczy. Zgodziła się bez wahania. Poprosiłam pielęgniarkę by przyniosła moja komórkę z przechowalni. Mogłam wtedy zadzwonić do mamy i oznajmić, gdzie się znajduję. Oczywiście się zdenerwowała i zadawała milion pytań na minutę. Po 15 minutach rozmowy udało mi się ją uspokoić. Obiecała wpaść z tatą po pracy.

Szpital to chyba najnudniejsze miejsce na świecie. Nie miałam, co robić. Leżałam tylko i gapiłam się w sufit. Nagle dostałam SMSa. Wzięłam telefon do ręki i odczytałam jego treść. Pisał Dominik. Pytał, co tam u mnie słychać. Odpisałam, że niezbyt fajnie, bo leżę w szpitalu. Uznał, że skoro mi się nudzi to wpadnie z Melą, bo podobno się za mną stęskniła. Dziwne, bo widziałyśmy się tylko raz w życiu. Nie brnęłam w to jednak. Dałam mu już do zrozumienia, że mam chłopaka.
Przyszedł 20 minut później. Musze przyznać, że był dość szybki.
 - I coś ty zrobiła, że cię tu zamknęli, co? – zaśmiał się.
 - Nic takiego – machnęłam ręką. – Mogłabym już wyjść, ale przecież oni muszą mnie potrzymać do jutra.
 - Bez powodu na pewno cię nie trzymają.
 - A właśnie, że bez powodu – wystawiłam mu język. Na łóżko w tym momencie wgramoliła mi się Amelka. Trzymała coś w ręce, a jej buzia była szeroko uśmiechnięta.
 - To dla ciebie – podała mi kartkę. Na rysunku były jakieś postacie. Zaczęła mi paluszkiem pokazywać, kto kim jest. – To jesteś ty, to Denis, a tu ja. Jesteśmy w parku na spacerku.
 - Dziękuję Mela. Jest prześliczny – pocałowałam ją w czółko. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Nie wiedziałam, że da się jeszcze bardziej, a tu proszę.
Miło nam się rozmawiało. On mówił mi o swoich studiach, ja o szkole, a Amelka co jakiś czas wtrącała o przedszkolu. To była naprawdę urocza i bardzo ładna dziewczynka. Wyczuwałam w przyszłości łamaczkę męskich serc.
Nagle drzwi do mojej Sali otworzyły się i do środka wszedł uśmiechnięty Michał, a za nim przydreptał Zibi. Myślałam, że Dominikowi oczy z orbit wyjdą. Siatkarze trochę się zmieszali, bo nie znali mojego kolegi. Musiałam więc uratować tą niezręczną sytuację.
 - Hej, chłopcy – uśmiechnęłam się. – Wy się jeszcze nie znacie. A więc to jest Michał i Zbyszek, a to Dominik i Amelka.
Panowie uścisnęli sobie dłonie. Dziewczynka nie była zbytnio zainteresowana nowymi znajomymi i podziwiała czubki swoich bucików.
 - No Aga, nie chwaliłaś się, że masz takich znajomych – Dominik nadal był zaskoczony. Zauważyłam, że był dziwnie obserwowany przez Michała.
- Mógłbym powiedzieć to samo – powiedział przyjmujący z uśmiechem, ale ja doskonale wyczułam tą złośliwość. Bartman również to wyczuł, bo próbował jakoś rozluźnić atmosferę.
 - Jak to, Aga nie chwaliłaś się mną? Kubiakiem to rozumiem, bo to nic do chwalenia, ale że mną?! – udawał zrozpaczonego.
 - Zibi, a chcesz dostać w twarz szpitalnym krzesłem? – zapytał oburzony przyjmujący.
 - A czy szpitalne krzesło boli bardziej niż normalne? – atakujący przybrał minę myśliciela.
 - Nie wiem. Chcesz sprawdzić?
 - Niestety, kulturalnie podziękuję, bo gdy moja twarz ulegnie deformacji stracę rzeszę fanek na facebooku – otarł wyimaginowaną łzę. Ich dialog skomentowałam wielkim śmiechem.
 - A ty z czego się śmiejesz, co? – spytał Michał, siadając obok mnie na łóżku. – Leż i cierp za karę.
Dźgnął mnie w bok, więc ja odegrałam mu się tym samym. Siatkarz objął mnie ramieniem i pocałował w skroń.
 - My się będziemy zbierać, bo teraz ci się już nie będzie nudzić – Dominik uśmiechnął się nieśmiało i złapał siostrę za rączkę.
 - Przyjdź mnie kiedyś odwiedzić z Denisem – mała wyszczerzyła się do mnie.
 - Oczywiście, że do ciebie przyjdziemy.
Pożegnałam się z gośćmi, którzy po chwili zniknęli za drzwiami.
 - Teraz zacznie się przesłuchanie – powiedział cicho Zbyszek, ale tak, ze go usłyszałam.
 - Kto to był? Jakiś taki podejrzany gość. Długo się znacie? – stało się to, co powiedział Bartman. Michał zaatakował mnie gradem pytań. Roześmiałam się.
 - Zazdrośnik – wbiłam mu palec w żebro i cmoknęłam krótko w usta. Oburzył się.
 - Ja nie jestem zazdrosny, tylko o ciebie dbam. Ten koleś wygląda na podejrzanego.
 - Jak dla mnie wydał się spoko – Zibi wzruszył ramionami. Gdyby wzrok mojego chłopaka mógł zabijać, to ten już by nie żył.
 - Bo on jest spoko. Kiedyś pomogłam jego siostrze wrócić do domu, bo była sama w parku i przestraszyła się bezdomnego psa.
 - Historia rodem z filmów romantycznych – prychnął Kubiak.
 - Wie, że jestem zajęta, spokojnie. Poza tym doskonale wiesz, że ja widzę tylko ciebie – pocałowałam go w policzek.
 - Ja wiem, ty wiesz, ale jemu może to nie przeszkadzać.
 - Kubiak, ale ty wymyślasz – Zbyszek pokręcił głową z politowaniem. Szepnęłam w jego stronę nieme ‘’dziękuję ‘’. Mrugnął do mnie okiem.
 - Teraz tak mówisz, ale jakby koło Natki kręcił się taki koleś to byś się zachowywał jak ja.
 - Michał, czy ty nie przesadzasz? To, że jesteśmy razem nie oznacza, że nie mogę mieć kolegów – ta rozmowa zaczynała się robić naprawdę nieprzyjemna.
 - Ja ci nie bronię mieć normalnych kolegów…
 - On jest normalny!
 - Jak dla mnie nie.
 - W dupie mam twoja opinię – teraz to chyba rozpętałam wojnę. Zawsze tacy zgodni, a tu taka sprzeczka i niedługo mogą nas słyszeć w całym szpitalu.
 - Ostatnio cały czas masz w dupie moją opinię. Masz ją w dupie teraz, miałaś ją w dupie, gdy nie brałaś leków, miałaś ją w dupie, gdy rozmawiałaś z Laurą.. – gadał jak nakręcony.
 - Nie zamierzam z tobą dłużej rozmawiać. Wyjdź stąd.
 - Wedle życzenia – burknął i ruszył w stronę drzwi.
 - Was pojebało?! – odezwał się Zbyszek. – Zachowujecie się, jak dzieci. Kłócić się o taką pierdołę?
Kubiak puścił tą uwagę mimo uszu i tak po prostu sobie wyszedł. Ja odwróciłam się na drugi bok i skrzyżowałam ręce na piersi. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku, ale od razu ją otarłam. Nie chciałam płakać przez takiego chama.
 - Kubiak to idiota – siatkarz westchnął zrezygnowany.
 - Wiem. Skończony idiota – poparłam go.
 - Ale ty też jesteś głupia.
 - No wielkie dzięki.
 - Oboje zachowujecie się jak banda kretynów. On jest zazdrosny i się wkurza, a ty masz taki charakter, że się wkurzasz wtedy kiedy on.
 - Chciałeś mnie pocieszyć, czy może dobić?
 - Prędzej to drugie.
 - Dzięki – prychnęłam.

  - Zachowujecie się jak dzieci. Mógłbym teraz iść do Michała i przegadać mu do rozumu, ale tego nie zrobię. Macie zmądrzeć sami. 

2 komentarze:

  1. Coś mi nie pasują te kłótnie... Ale i tak jesteś świetna!!

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział czekam na następny

    OdpowiedzUsuń