Poniedziałek. 3 mecz o 3 miejsce. Na hali byłam już 1,5
godziny przed czasem. Nie mogłam się doczekać. Miałam nadzieję, że własna hala
będzie ogromnym wsparciem i wygrają zarówno dziś, jak i jutro. Wtedy ponowny
wyjazd do Bydgoszczy byłby niepotrzebny, a Jastrzębie zdobyli by brązowy medal.
Szansa na złoto była, ale lepiej nie rozpamiętywać porażek. Liczyło się tu i
teraz.
Stałam przy barierce, która odgradzała boisko od trybun.
Przede mną był Michał. Zaraz powinien się zacząć rozgrzewać, ale przystanął na
chwilę by ze mną porozmawiać.
- Zagrajcie
najlepiej, jak umiecie i rozwalcie im te bydgoskie tyłki – powiedziałam i
przytuliłam się do niego.
- Masz to jak w
banku – mrugnął do mnie okiem.
- Leć się
rozgrzewaj. Wracam na swoje miejsce, bo za chwilę się do niego nie będę miała
jak przecisnąć – zaśmiałam się, widząc w jakim tempie hala zapełniała się
kibicami.
- No wiesz co? Już
mnie wyganiasz? – wykrzywił usta w podkówkę. Pocałowałam go krótko.
- Trzymam za
ciebie kciuki – uśmiechnęłam się do przyjmującego i skierowałam na swoje
miejsce. Po chwili dołączyła do mnie Natka, która życzyła Zbyszkowi powodzenia.
Miała na sobie koszulkę Jastrzębskiego z nr 9 oczywiście, a ja rzecz jasna z
13. Uwielbiałam ją nosić. Gdy Michał wylewał siódme poty na boisku byłam z
niego strasznie dumna. Nawet jeżeli coś mu nie szło. Wiedziałam, ile pracy
wkładał w grę i bardzo go za to podziwiałam. Ciężko trenował, by być cały czas
w formie. Miał jak każdy wzloty i upadki, ale zawsze pokazywał na co go stać.
- O, co za zbieg
okoliczności. Ale jaki miły – usłyszałam po swojej lewej stronie. Odwróciłam
się w bok i ujrzałam Dominika. No faktycznie, niezły przypadek.
- Cześć, Dominik –
uśmiechnęłam się do niego.
Po chwili zdążyłam już poznać jego znajomych, z którymi
przyszedł. Ja natomiast zapoznałam ich z Natalią. Gdy zaczął się mecz skupiłam
się już tylko na grze, a najdokładniej na zawodniku z 13 na koszulce. Na
początku przewagę zyskała Delecta. Po kilku nieudanych zagrywkach naszych
zawodników, poza linię 9 metra wyszedł mój chłopak. Zestresowałam się.
- Dalej Michał,
dasz radę – mówiłam pod nosem.
- Da radę,
spokojnie – usłyszałam odpowiedź Dominika. Uśmiechnęłam się lekko do niego i
ponownie skupiłam na siatkarzu. Podrzucił piłkę do góry i uderzył w nią z całej
siły. As serwisowy! Pisnęłam z radości.
- Nagadałaś mu
przed meczem, co? – zaśmiała się moja przyjaciółka.
- Poprosiłam tylko
żeby dał z siebie wszystko – wzruszyłam ramionami, ale w środku skakałam z radości.
Niestety pierwszy set padł łupem Delecty. Kolejne 2
natomiast były już nasze. 4 partia była najdłuższa. Szli łeb w łeb. Niestety
zakończył się wynikiem 29:27 dla gości i potrzebny był tie-break. Widziałam, że
wszyscy siatkarze byli już zmęczeni. Nie dziwiłam im się. 2 godziny ciągłej gry
i tylko 3 minutowa przerwa. Skupiłam wzrok na Kubiaku. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Pomachałam mu, a on odwzajemnił gest. Zauważył Dominika obok mnie,
bo prześwidrował go wzrokiem. Nie widziałam jednak po jego twarzy by się jakoś
zdenerwował, czy coś w tym stylu. Uznałam to za dobry sygnał.
- Nadal nie mogę
uwierzyć, że znasz osobiście tych siatkarzy – Dominik pokręcił głową z
niedowierzaniem.
- Oni są
normalnymi ludźmi, a ja po prostu miałam szczęście, że ich poznałam –
wzruszyłam ramionami.
- To ten Kubiak
jest twoim chłopakiem, tak? – zapytał dla pewności. Pokiwałam twierdząco głową,
nadal obserwując przyjmującego. Oparł się o barierkę i gapił na mnie z wielkim
bananem na twarzy. Nienormalny. Pokazałam mu gestem głowy żeby poszedł sobie
usiąść, odpocząć, porozmawiać z trenerem, czy inne takie, a on stał i mi się
przyglądał. Natka też to zauważyła.
- Misiek to w
końcu nie zauważy, kiedy się mecz zacznie – powiedziała mi, a następnie sama
zaczęła gestem ręki wyganiać go na boisko. Kubi zawołał wtedy do siebie
Bartmana i wtedy obaj stali tam jak kretyni.
- Jacy debile –
zaśmiała się blondynka.
Zaczął się ostatni set. Chłopcy jednak o dziwo zauważyli,
iż powinni wrócić do gry. Był on bardzo zacięty, ale ostatecznie zakończył się
wygraną gospodarzy. Cieszyłam się, jak małe dziecko. Od razu przytuliłyśmy się
z Natką. Teraz pozostała kwestia tego, kto zostanie MVP meczu. Miałam swoje 2
typy. Jednym był Kubiak, a drugim Gierczyński. Obaj byli rewelacyjni. Nie mówię
tego tylko dlatego, ze Misiek jest moim chłopakiem. Potrafiłam obiektywnie na
niego patrzeć, a na meczach patrzyłam tylko tak. W końcu zapanowała cisza i z
głośnika słychać było:
- A zawodnikiem
meczu zostaje … zawodnik Jastrzębskiego Węgla… - tu zapanowała chwila ciszy. To
cholerne napięcie, nie mogłam go już znieść. Siedziałam, jak na szpilkach. – z
numerem 13, Michał Kubiak!
Pisnęłam szczęśliwa. Jednak w tym momencie stało się coś,
czego kompletnie się nie spodziewałam. Część kibiców zaczęła go wygwizdywać. Z
tyłu słyszałam jakieś przekleństwa, że to nie jemu się ta nagroda należy.
Zacisnęłam ręce w pieści. Natka patrzyła na to z szeroko otwartymi oczami. Jak
można wygwizdać własnego zawodnika? W dodatku takiego, który tak się poświęca,
a dziś był po prostu fantastyczny. No jak?!
- Muszę do niego
iść – powiedziałam i gwałtownie wstałam z miejsca. Przepychałam się przez tłum
i w końcu udało mi się dojść do Michała. Akurat wychodził z hali. Był
przygnębiony, a w ręce trzymał statuetkę. Tak ciężko na to pracował, a ci
‘’kibice’’ tak po prostu go bezczelnie i bez powodu wygwizdali. Natychmiast
mocno go przytuliłam.
- Wyjdźmy stąd –
powiedział mi na ucho, chwycił za rękę i wyprowadził na korytarz, a następnie
do szatni. Byliśmy tam sami, bo reszta zawodników znajdowała się nadal na hali.
Usiadł na ławce, a statuetkę położył obok. Był strasznie przybity. Usiadłam
obok i tak po prostu go przytuliłam. Domyśliłam się, że musiał czuć się
fatalnie.
- Misiek –
zaczęłam, ale nie dał mi skończyć.
- Naprawdę aż tak
bardzo nie należy mi się ta nagroda? – spytał w wyrzutem. Widziałam w jego
oczach, że go to bardzo boli.
- Należy, jak
nikomu innemu. Dostałeś ją, bo zasłużyłeś. Nie rozumiem, jak oni mogli się tak
zachować. Banda idiotów. Za grosz się pewnie na siatkówce nie znają.
- Dzięki za
pocieszenie, ale … - wstał. – Staram się kurwa jak tylko mogę, tyle razy
chciałem dostać tą nagrodę, a gdy pierwszy raz dostałem to od razu oberwałem po
mordzie – kopnął wściekły swoją torbę.
- Proszę cię, nie
przejmuj się tymi kilkoma debilami – powiedziała.
- Kilkoma? Z pół
hali gwizdało. Usłyszałem jeszcze kilka przekleństw, że się kurwa nie znają i
ja nie byłem najlepszy. Ja doskonale wiem, ze nie jestem idealny, ale czy ta
moja praca się nie liczy? Czy oni naprawdę kurwa nie widzą, że ja się staram?
Popatrzył na mnie z wyrzutem. Było mi go tak szkoda. Gdy
to wszystko mówił czułam się podobnie,
jak on. Byliśmy razem, więc i wszystko razem przeżywaliśmy. Wstałam i
przytuliłam go mocno. Wtulił twarz w moje włosy. Niestety tą chwilę przerwał
nam jakiś osobnik wchodzący do szatni. Oderwaliśmy się od siebie. Okazało się,
że to wszyscy siatkarze weszli do pomieszczenia. Zmartwili się zniknięciem
Kubiego i domyślili, że tutaj będzie.
- Naprawdę kurwa
nie rozumiem, jak oni tak po prostu mogli cię wygwizdać – zaczął Bartman. Kubi
po prostu machnął ręką i zaczął się przebierać. Postanowiłam się ulotnić, bo
jednak potrzebowali jakąś chwilę prywatności.
- Poczekam na
korytarzu – cmoknęłam go w policzek i wyszłam z pomieszczenia. Na korytarzu
czekała na mnie Natka. Bez słowa podeszłam do niej i przytuliłam. Było mi
cholernie smutno. Dotknęło mnie to prawie tak mocno, jak Miśka.
- Aguś, nie
przejmujcie się – powiedziała troskliwie.
- Ja tego po
prostu nie rozumiem. Czuję się z jednej strony cholernie smutno, a z drugiej
wściekła.
Usiadłyśmy na ławce. Oparłam głowę o ścianę i wpatrywałam
się bez sensu w sufit. Milczałyśmy. Natka dobrze mnie znała, więc wiedziała, że
taka cisza dobrze mi zrobi. Nie lubiłam rozmawiać o tym, co mnie dręczy.
Niektóre rzeczy wolałam zostawiać tylko dla siebie.
W końcu z szatni powoli zaczęli wychodzić siatkarze.
Rzucali ‘cześć’ z lekkim uśmiechem i wychodzili na zewnątrz. Na samym końcu
wyszedł Michał ze Zbyszkiem. Żadne z nas nie pamiętało już o wygranej. Wszyscy
myśleliśmy tylko o tym, jak strasznie zachowała się część kibiców. W głowie
porównywałam ich do piłkarskich kiboli. Może i się nie bili, ale to co zrobili
można do tego spokojnie porównać. Takie pobicie pozostawiało ślady fizyczne, a
to wygwizdanie i przekleństwa ślady psychiczne.
Kubi podszedł do mnie, pocałował w czoło i chwycił za rękę. Zaczęliśmy się kierować w kierunku wyjścia.
Szkoda Kubiego :/
OdpowiedzUsuńJejkuuu ;//
OdpowiedzUsuńNo cóź, to co zrobili kiedyś kibice nie było w porządku... I mi wtedy zrobiło się smutno... Nie powinni się tak zachowywać.
Pozdrawiam Pyśkaa :*
Własnie byłam wtedy na meczu i też to słyszałam i było mi go naprawdę szkoda bo to był świetny mecz w jego wykonaniu po meczu nawet spotkałyśmy go z koleżanka to był tak wkurwiony że brak słów :( :(
OdpowiedzUsuńświetnie to opisałaś w opowiadaniu pozdrawiam do następnego :)
OdpowiedzUsuń