- Łukasz, chodź tu
szybko! – krzyknęłam do trzyletniego chłopca, który beztrosko bawił się w
piaskownicy. Od razu mnie posłuchał. – Wracamy już, bo spóźnimy się na mecz.
- Nie mozemy się
spóźnić! – odparł i złapał mnie za rękę. Zaczął ciągnąć mnie w kierunku wyjścia
z placu zabaw. Roześmiałam się. Mały uwielbiał chodzić na mecze i obserwować
swojego tatę w akcji. Myśleliśmy nawet z Michałem żeby niedługo zapisać go na
zajęcia z siatkówki, bo coś nam mówiło, że pójdzie w ślady ojca.
- Poczekaj chwilę.
Muszę Lilkę przykryć – pokręciłam rozbawiona głową i nakryłam śpiąca
dziewczynkę w wózku kocykiem. Lilianka miała już pół roku. Rosła, jak na
drożdżach, tak jak jej brat. Dziewczynka była bardziej podobna do mnie, a
chłopczyk do Michała. Udały nam się pociechy, zdecydowanie. Nasze oczka w
głowie. Kubiak, gdy się dowiedział miesiąc po naszym ślubie, że jestem w ciąży,
to aż pod sam sufit skakał ze szczęścia. Przez 9 miesięcy wyręczał mnie niemal
ze wszystkiego. Ciąża przebiegała prawidłowo i tak oto 23 marca 2015 roku
przyszedł na świat Łukasz. Był najbardziej rozpieszczanym członkiem rodziny. 2
lata później znowu zaszłam w ciążę. Wtedy już było trochę gorzej, ponieważ
istniało duże ryzyko poronienia. W dodatku pogłębiła się moja anemia. Gdy w 7
miesiącu trafiłam do szpitala, to Misiek nie odstępował mnie na krok. Bardzo
się bałam o życie tego maleństwa, które sobie rosło pod moim sercem. Do porodu
musiałam być pod całodobową opieką medyczną. Nie lubiłam tego okresu, bo całe
dnie leżałam tylko w szpitalnym łóżku, które zaczęłam nienawidzić. Na początku
8 miesiąca dostałam silnych skurczy. Poród trwał dłużej, niż pierwszy, ale na
całe szczęście Lilka urodziła się zdrowa. Nigdy nie zapomnę tych łez radości,
które płynęły z moich oczu, kiedy pierwszy raz trzymałam moją kruszynkę na
rekach. Łukaszek stał się starszym bratem i bardzo wczuwał się w tą rolę.
Pomagał, jak tylko potrafił. Przynosił jakieś grzechotki, czy inne zabawki i
bawił się z małą. Bardzo słodko to wyglądało. Nasze dzieciaki miały zapełnione
albumy, ponieważ, w każdej wolnej chwili robiłam im masę zdjęć. Fotografia była
dla mnie wciąż bardzo ważna. Miałam własne studio fotograficzne, które
otworzyłam niedawno, gdy wróciliśmy do Polski. Michał przez ostatnie 3 sezony
grał we Włoszech, a ja nie wyobrażałam sobie rozłąki. Decyzję o przeprowadzce
podjęliśmy wspólnie. Misiek bardzo liczył się z moim zdaniem i powiedział, ze
jeśli nie chce, to on podpisze kontrakt z klubem z Polski. Nie chciałam go
jednak ograniczać, a Macerata była wspaniałym miejscem do rozwijania. Nie
mogłam nie uronić łzy, gdy widziałam go w wyjściowym składzie reprezentacji.
Stał się jednym z najlepszych, czego tak bardzo pragnął. Byłam bardzo
szczęśliwa, widząc uśmiech na jego twarzy.
Gdy wróciliśmy do domu, to od razu poszłam położyć
córeczkę do łóżeczka. Spała, jak suseł. Cicho wyszłam z pokoju i poszłam
ugotować coś Łukaszowi. Chłopiec w tym czasie zajął się zabawą autami. Gdy
zjadł cały obiad, to przyszła moja teściowa. Przywitałam się z nią i zrobiłam
herbatę. Następnie przebrałam syna, zakładając mu jego ulubioną koszulkę. Była
to miniatura tej, którą Michał miał na meczu. Zawsze marzyłam o tym, żeby moje
dziecko tak wyglądało. W dodatku Kubiak znowu grał w Jastrzębiu i planował tu
zakończyć karierę. Do tego jeszcze trochę mu zostało, ale wiedział, że to jest
do tego idealne miejsce. Nigdzie nie czuł się tak dobrze, jak właśnie tu. Ja
również pokochałam to miejsce.
Dotarcie na halę zajęło nam 10 minut, ponieważ ruch był
niewielki. Pokazałam nasze wejściówki i już po chwili zajęłam odpowiednie
miejsce na widowni. Zawodnicy właśnie wychodzili na rozgrzewkę. Łukasz od razu
pognał do barierek. Ojciec zaśmiał się i wziął go na ręce. Pogadali chwilę i
mój malec wrócił na miejsce. Michał puścił mi jeszcze oczko i poszedł się
rozgrzewać. Niedługo później dołączyła do mnie Natka oraz Dusia z Pawłem. Oni
również przeprowadzili się do Jastrzębia. Zbyszek także znowu grał w Jastrzębiu
wraz z Miśkiem. Bardzo mnie to cieszyło, bo miałam przyjaciół blisko siebie.
Dusia natomiast, gdy skończyła studia, to wraz z Pawłem stwierdziła, ze w
Katowicach jest im za smutno. Tutaj mieli więcej znajomych. Popatrzyłam
uśmiechnięta na niedawno upieczonych państwa Kochanowskich. Dusia miała już
spory brzuch, ale w końcu to 8 miesiąc ciąży. Długo starali się o pociechę, ale
na szczęście w końcu się udało. Bartmanowie natomiast mieli już bliźniaki.
Uroczą Anetkę i Karolinkę. Dziewczynki były w wieku Łukasza. Uroczo wyglądała
ta ich trójka w identycznych strojach. Każde z dzieci miało bowiem koszulkę z
nazwiskiem ojca.
- Powiedziałaś już
Zibiemu? – spytałam przyjaciółkę. Pokręciła przecząco głową.
- Wieczorem –
odparła. – Moi rodzice biorą dziewczynki do siebie, więc mamy całą noc dla
siebie.
- Założę się, że
próżnować nie będziecie – zaśmiałam się, co zrobiła i blondynka. Tak, państwo
Bartman spodziewali się 3 dziecka. Był to początek 2 miesiąca i Natka
dowiedziała się o tym kilka dni temu. Najpierw swoje przypuszczenia
skonsultowała ze mną. Kupiłyśmy zatem kilka testów i każdy był pozytywny. Przyjaciółka
czekała jednak na odpowiedni moment żeby oznajmić mężowi radosną nowinę.
Mecz zakończył się korzystnie dla gospodarzy, ponieważ
wygrali oni z Politechniką Warszawską 3:0. Nie był to łatwy przeciwnik,
ponieważ w ostatnich latach wzmocnił się o kilku świetnych siatkarzy.
Jastrzębie jednak cały czas udowadniali,
ze są poważnym kandydatem do Mistrzostwa Polski. Miałam ogromną nadzieję, ze
uda im się osiągnąć cel. Wzięłam Łukasza za rączkę i podeszliśmy do Miśka,
który już czekał przy barierkach. Wziął synka na ręce i pocałował go w głowę.
Mnie również obdarzył pocałunkiem.
- Gratulacje,
Miśku – uśmiechnęłam się do niego.
- Dzięki. Trzymaj,
młody – powiedział siatkarz, dając chłopcu do rąk statuetkę najlepszego gracza
meczu. Była to już 7 statuetka w tym sezonie. Michał był naprawdę w
rewelacyjnej formie nieprzerwanie od kilku sezonów. Podziwiałam go za to, ale
zresztą nie tylko ja. Eksperci nie mogli się nadziwić. Byli pod wrażeniem jego
umiejętności. Gdy był pytany o powód tego, to zawsze odpowiadał, że to dzięki
mnie i naszym dwóm skarbom. Gdy to słyszałam, to byłam wzruszona.
Miałam w życiu wszystko, czego pragnęłam. Kochającego
męża, szczęśliwą rodzinę i wspaniałe dzieci. Miałam 25 lat, a już czułam się
spełniona. W dodatku zajmowałam się fotografią, która od najmłodszych lat była
moją pasją. Nic nie było w stanie
zniszczyć tego mojego szczęścia.
- O czym myślisz? –
zapytał Michał, kładąc się wieczorem obok mnie na łóżku.
- O wszystkim –
wzruszyłam ramionami i odwróciłam się twarzą do niego.
- I doszłaś do
czegoś interesującego?
- Że jestem
najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi – wyszczerzyłam się.
- We mnie masz
konkurencję, Aguś – zaśmiał się cicho i delikatnie musnął moje usta. Z początku
subtelny pocałunek przemienił się w bardziej namiętny. Poczułam jego wielkie
dłonie, które zaczęły błądzić pod materiałem mojej cienkiej koszulki.
Uśmiechnęłam się zadziornie i pozbyłam się jego T-shirtu. Jęknęłam cicho, gdy
ścisnął moją pierś. Zaczęliśmy się bardziej oddawać tym pieszczotom. I w tym
właśnie momencie usłyszeliśmy płacz z pokoju obok. Misiek opadł na mnie,
krzywiąc się.
- Ja pójdę –
cmoknęłam go w czoło i wyswobodziłam się spod niego. Poprawiłam piżamę i
poszłam do pomieszczenia po prawej stronie. Podeszłam do łóżeczka. Lilka
najwidoczniej była głodna, więc nakarmiłam ją. Niestety nadal nie chciała spać.
Trzymając ją na rękach wróciłam do sypialni.
- Nie chce spać? –
spytał przyjmujący, widząc nas obie. Pokręciłam przecząco głową. Położyłam się
na swoim miejscu obok męża, a miedzy nami ułożyłam malutką brunetkę. Popatrzyła
na nas tymi swoimi roześmianymi oczkami, w których wciąż jeszcze błyszczały
łzy. Kubiak chwycił jej rączkę i pocałował paluszki.
- Nie wolno
płakać, myszko – powiedział czule. Uwielbiałam napawać się tym widokiem.
Wyglądał uroczo z naszymi pociechami.
- No i nici z
upojnej nocy – zaśmiałam się.
- Spokojnie. Ja
się kiedyś na chwilę tych kruszyn pozbędę i będziemy mieć czas dla siebie –
puścił mi oczko. Parsknęłam śmiechem. – W końcu wiesz, ze ja zawsze chciałem
mieć taką drużynę siatkarską.
- Nie
poprzewracało ci się w głowie? – spojrzałam na niego zdziwiona.
- Ani trochę –
wyszczerzył się. – Jeszcze jedno dziecko na pewno chcę! A ty, Liluś, chcesz
siostrzyczkę, albo jeszcze jednego braciszka?
Popatrzył na dziewczynkę, a ta tylko szeroko się
uśmiechnęła i klasnęła w dłonie. Siatkarz się zaśmiał.
- No widzisz,
słońce, postanowione – powiedział i mnie pocałował. Zapewne trwało by to
dłużej, ale naszej kruszynie nie spodobało się, ze poświęcamy jej tak mało
uwagi i zaczęła znowu płakać.
______________________
To już koniec. Nie wiem, czy definitywny. Może kiedyś będę chciała kontynuować ta historię właśnie od tego momentu? Ja jestem nieprzewidywalna, więc wszystko możliwe. Nie jestem w pełni zadowolona z tego opowiadania, jednak dzięki niemu podszkoliłam się trochę w pisaniu i sądzę, że z każdym rozdziałem robie postępy. Na razie jestem tylko na faith-hope-volleyball.blogspot.com , ale na komputerze mam już zaczęte kolejne 2 historie, w tym jedną w kompletnie innym stylu, niż dotychczas. Gdy będę miała więcej rozdziałów to na pewno zacznę je publikować. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy tu wchodzili, czytali oraz zostawiali jakiś ślad po sobie. Zapraszam teraz na historię Blanki, gdzie dużo się dzieje :)
Dziękuję :**
Dziękuję :**