30.05.2013

Rozdział 21

Wigilia. W domu od rana było straszne zamieszanie. Mi też oczywiście nie dali pospać. Wcześniejszego dnia gadałam z Duśką do późna, a rano musiałam wstać o 8. Koszmar. Dziwiłam się, że w ogóle jakoś chodzę. Pomagałam mamie i babci przy przygotowywaniu kolacji wigilijnej. Barszcz był całkowicie mojej produkcji. Paweł oczywiście nabijał się, że jak ja robiłam to on nie je, bo chce dożyć przyszłego roku. Potem zmienił zdanie, bo stwierdził, że jak przeżył koniec świata to jakiś tam barszcz go nie zabije. W końcu się wkurzyłam i wygoniłam go z kuchni żeby pomógł swojemu i mojemu tacie w rozkładaniu stołu i krzeseł.
Z samego rana przyjechała Zuza. Tomek Wigilię miał spędzić w swoim domu, ale w pierwszy dzień świąt mieli przyjść tutaj, razem z rodzicami Wójcika. W drugi dzień zaproszenie do nich dostali moi rodzice. Ja podobno też miałam przyjść. Zuza mnie ciągnie, więc postanowiłam pójść. Lepsze to niż siedzenie pod jednym dachem z Pawłem.

W końcu prawie wszystko było gotowe i mogłam sobie usiąść. Zrobiłam sobie kawę i usadowiłam się w salonie na kanapie obok mojej siostry, która bawiła się z Denisem.
 - Od kiedy ty masz psa? Mama mi nic nie wspominała, że ci kupili – powiedziała.
 - Bo to nie od nich dostałam.
 - To od kogo? – zdziwiła się.
 - Od Michała.
 - Ulala – zagwizdała. – Na filmach zwykle chłopak daje swojej dziewczynie szczeniaka…
 - Ale u nas to nie film i Michał dał mi go jako przyjaciel na święta – ucięłam od razu temat i pogłaskałam mojego czworonoga, który jak widać zyskał sympatię całej mojej rodziny.

Nadeszła pora kolacji. Każdy ubrał się odświętnie, bo powaga sytuacji oczywiście tego wymagała. Starsi mężczyźni w garniturach, a Paweł po prostu założył na jeansy białą koszulę. Uznał, że w garniturze był do bierzmowania i więcej go nie ubierze. Ja ubrałam jedną ze swoich ulubionych sukienek (link). Usiedliśmy wszyscy przy stole. Dziadek odmówił modlitwę, a potem wszyscy łamaliśmy się opłatkiem. Jak zwykle wszyscy życzyli mi dużo miłości. Eh, ale dlaczego obiekt moich westchnień traktuje mnie jak zwykłą przyjaciółkę? Miłość jest do dupy.
 - Zaraz pęknę – stwierdziłam siadając na kanapie i trzymając się za brzuch.
 - Nie powinnaś tyle jeść, za gruba jesteś – powiedział mój kuzyn, szczerząc się, za co oberwał poduszką.
 - Dzieci, opanujcie się – upomniała nas babcia. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu, który dochodził z korytarza. Poszłam więc po niego. Na ekranie widniał napis: Michał dzwoni. Odebrałam połączenie i zamknęłam się w pokoju żeby nikt mi nie przeszkadzał.
 - No hej – przywitałam się .
 - Cześć. Chciałem złożyć ci życzenia, ale nie chciałem tego robić przez smsa – mimowolnie się uśmiechnęłam.
 - To miłe.
 - A więc Aguś życzę ci standardowo szczęścia, zdrowia i innych takich. Oprócz tego masę miłości, żebyś zrobiła wieeelką karierę fotografa, zdała maturę i nie denerwowała się na mnie – choć go nie widziałam to czułam, że się szczerzy. Zaśmiałam się lekko.
 - Dziękuję, Misiek. W takim razie ja ci życzę też tego, co standardowe, a z tego przede wszystkim zdrowia, żebyś kontuzji nie łapał. Masz być MVP na każdym meczu, żebyś ciągle był w formie, żeby Jastrzębie wygrały Plus Ligę. A, zapomniałabym! Dużo, dużo miłości. Żebyś znalazł tą jedyną – trochę ciężko przechodziły mi przez usta te ostatnie słowa, bo sama bym chciała być tą jego jedyną.
 - Bardzo dziękuję. Mam nadzieję, że twoje życzenia się spełnią. Jak tam Wigilia?
 - Normalnie. Masa ludzi, jedzenia i brak miejsca na cokolwiek w brzuchu. A u Ciebie?
 - W sumie to samo. Mama nie chciała słyszeć o czymś takim, jak ‘dieta’ – zaśmiał się. – Ale jedzenie mamy to ja mogę jeść o każdej porze dnia i nocy.
 - Bez przesady, wtedy ciężko by ci na boisku było.
 - Oj tam, oj tam. Taka kulka nieźle by ataki przyjmowała.
Zaśmialiśmy się znowu. Pogadaliśmy jeszcze z 15 minut, ale nasze rodziny już się o nas dopominały, więc musieliśmy zakończyć naszą miłą konwersację.
Wróciłam do salonu.
 - Z kim ty tyle gadałaś? – spytał od razu Paweł.
 - Dzwonili z psychiatryka, że mają dla ciebie miejsce. Obgadywaliśmy szczegóły – uśmiechnęłam się złośliwie, a on spiorunował mnie wzrokiem.
 - Zabawne. Pewnie twój Michałek dzwonił.
 - Co cię to interesuje? Zazdrościsz, że mam znajomych?
 - Czy wy nie potraficie normalnie porozmawiać? – spytał dziadek. Zamilkliśmy.

Pierwszego dnia świat do domu babci i dziadka zjechało się chyba pół rodziny. Pełno ludzi, gwar, hałas. Ja niestety musiałam robić za kelnerkę. Robiłam kawę, herbatę i zanosiłam do stołu. Tematów było mnóstwo. O dziwo Paweł wyluzował i dał mi spokój. Jeden dzień bez jego uszczypliwości to raj. Następnego dnia pojechaliśmy kilka ulic dalej do domu rodziców Tomka. Tam już nie było tyle ludzi, bo większość odwiedziła ich dzień wcześniej. Rozmowa głównie dotyczyła ślubu Tomka i Zuzy, który miał się odbyć 20 kwietnia. Zostały 4 miesiące. Oczywiście cała uroczystość miała odbyć się w Gorzowie. Już miesiąc wcześniej mieli przyjechać żeby wszystko załatwić. I zacznie się bieganina.
Okazało się, że ojciec Tomka jest kibicem siatkówki, a on wygadał się, że znam zawodników Jastrzębskiego Węgla.
 - Jak ich poznałaś? Pewnie było ciężko.
 - Właściwie to przez przypadek. Michał Kubiak uderzył mnie drzwiami przypadkowo. 2 razy. I tak jakoś się zaprzyjaźniliśmy, a równocześnie zaprzyjaźniłam się z całym klubem.
 - To widzę, że masz duże znajomości – starszy mężczyzna uśmiechnął się. – A jacy oni są poza boiskiem?
 - Normalni. Nie gwiazdorzą w ogóle, choć niektórzy tak sądzą. Są zabawni, mili i pomocni.
 - No, a Michał Kubiak to nawet bardzo blisko z tobą jest – powiedział Tomek, szczerząc się.
 - Po prostu się przyjaźnimy. Nic więcej.
Nie chciałam się z nim kłócić przy jego rodzicach, więc szybko zmieniłam temat.
W pewnym momencie Zuza szepnęła coś swojemu narzeczonemu na ucho. Oboje uśmiechnęli się i wstali. Wszyscy spojrzeliśmy na nich dziwnie.
 - Bo my chcemy wam coś powiedzieć – zaczął Tomek niepewnie.

 - Jestem w ciąży – dokończyła moja siostra. Znowu ogromne zaskoczenie i fala gratulacji. Identycznie było przy oznajmianiu ślubu. Okazało się, że Zuzka jest w 6 tygodniu ciąży. Martwiła się, że do ślubu będzie szła z brzuchem, ale moja i Tomka mama zaczęły ją uspokajać, że i tak będzie pięknie wyglądać i takie tam. Natychmiastowo zgłosiłam się na chrzestną. Dotarło do mnie, że będę ciocią! Co za fajne uczucie.

______________

Już coraz bliżej do pierwszego meczu Polaków w Lidze Światowej. Jak, ja sie nie mogę doczekać!

25.05.2013

Rozdział 20

Gorzów Wielkopolski. Siedziałam w domu babci i patrzyłam na miasto za oknem. Przyjechałam niedawno. Po przywitaniu się z rodziną każdy zajął się czym innym. Mama z babcią i ciocią oczywiście przygotowywaniem się do jutrzejszej Wigilii. Tata z wujkiem próbują rozplątać lampki, które miały zawisnąć przed domem. Ja natomiast siedziałam na parapecie z Denisem na kolanach. Głaskałam go po jego mięciutkiej sierści, a jemu najwidoczniej sprawiało to przyjemność, bo wygodnie się rozłożył. Napisałam smsa Kubiakowi, bo prosił żeby dać znać, gdy dojadę. On też już dotarł do Wałcza. Opowiadał mi, że zmuszają go do ogromnie ciężkiej pracy, jaką jest ubieranie choinki. Aż się zaśmiałam cicho do ekranu komórki. Podszedł do mnie kuzyn. Paweł był w moim wieku, ale o 2 miesiące młodszy.  Gdy byliśmy młodsi nie układało nam się za dobrze, bo ja jako dziewczynka wolałam się bawić lalkami, a on autami. To jednak nie jedyne spory jakie między nami były. Od zawsze byłam pyskata, więc często się kłóciliśmy. W dodatku on żeby mnie zdenerwować ciągnął mnie za włosy. Teraz, gdy jesteśmy starsi nadal się kłócimy. Co chwilę nawzajem sobie dogryzamy.
 - Z kim ty tak piszesz, co? – spytał, zerkając na mój telefon.
 - Z przyjacielem, a co?
 - Z przyjacielem mówisz… z tym siatkarzem? – poruszył znacząco brwiami.
 - Tak, z Michałem. Coś nie pasuje? – odparłam oschle.
 - Nie, nic, nic. Po prostu lubię sobie pooglądać mecze w telewizji i dość często cię z nim kamery pokazują.
 - Bo się przyjaźnimy. Zresztą z Bartmanem i innymi tak samo.
 - Ale z Kubiakiem chyba najbardziej, co?
 - O co ci chodzi? – spytałam ostro. Zaczynał mnie denerwować.
 - Spytam wprost: jesteście razem?
Tak mnie zaskoczył, że aż zakrztusiłam się własną śliną.
 - Że co proszę? My jesteśmy tylko przyjaciółmi, nic więcej, Paweł.
Wstałam z parapetu. Mojemu szczeniakowi się to nie spodobało, bo lubił poprzednią pozycję, a teraz wylądował na ziemi.
 - Wyluzuj. Ja po prostu mówię, co myślę. Jak nasze mamy razem gadają i moja się spyta o ciebie to od razu słyszy, że w porządku bla, bla, bla, że gdzieś tam do Michała poszłaś. Nawet o uszy mi się obiło, że na noc, więc łatwo wywnioskować.
 - Owszem, spędzamy razem dość sporo czasu, ale nie jesteśmy razem. Tak trudno pojąć? – westchnęłam. – Idę do Duśki, powiedz reszcie, że wrócę niedługo. Zajmij się Denisem, tylko krzywdy mu nie zrób.
 - A co do Denisa to jego też podobno od Michała dostałaś – mrugnął do mnie.
 - Paweł, zamknij twarz, albo oberwiesz – wzięłam kurtkę z wieszaka, ubrałam buty i wyszłam z domu. 

Znanymi mi ulicami podążyłam na ulicę Szczecińską, gdzie mieszkała moja przyjaciółka. Weszłam do odpowiedniego bloku i skierowałam się do jej mieszkania. Zadzwoniłam dzwonkiem i czekałam, aż ktoś mi otworzy. W końcu w progu zobaczyłam niewysoką brunetkę. Oczy powiększyły jej się do rozmiaru pięciozłotówek. Rzuciłyśmy się w sobie w ramiona.
 - Aguś, ale się stęskniłam! – powiedziała szczęśliwa.
 - Ja też, Dusiaczku – odparłam równie wesoła, co ona.
 - Właź, nie będziemy tak w progu stały – zaprosiła mnie do środka.

Rozmawiałyśmy już ponad godzinę. Nie mogłyśmy się nagadać. Byłyśmy w takiej pozycji, jak zawsze, gdy się spotykałyśmy, a mianowicie leżałyśmy na łóżku, a nogi miałyśmy na ścianie. Uwelbiałam to, że praktycznie każdego wieczoru byłyśmy razem, albo u mnie, albo u niej.
 - I jak tam w Jastrzębiu? – spytała mnie.
 - Dobrze. Nawet bardzo dobrze. Jeszcze ponad rok temu nie pomyślałabym, że tyle rzeczy mi się tu przytrafi.
 - Czyli jednak nie jest tak źle, jak narzekałaś – zaśmiała się.
 - No nie jest. Ale to wszystko zasługa osób, które poznałam. A propos, masz pozdrowienia od Natki i chłopaków.
 - Ooo, podziękuj im – uśmiechnęła się. – A właśnie, co tam u nich słychać?
 - Jak ci wspominałam Zbyszek i Natka są razem i ich miłość kwitnie tak, że czasami mam ochotę im za to jakąś krzywdę zrobić.
 - A co z tym Konradem? Bo wiem tylko, że nagle zerwaliście.
 - No nie chciałam tak przez Internet opowiadać…
 - Co się stało, Aguś? – spytała troskliwie.
 - Konrad próbował mnie zgwałcić, ale na szczęście mu uciekłam.
Widziałam ogromne zdziwienie na jej twarzy, które pomieszane było z przerażeniem. Dla mnie nadal był to ciężki temat, ale normalnie musiałam funkcjonować.
 - Boże… - szepnęła.
 - Spokojnie, już jest ok. Michał bardzo mi pomógł – uśmiechnęłam się na same wspomnienie chłopaka. Nie widziałam go 1 dzień, a już tęskniłam.
 - Ty to masz szczęście… a ty coś z Michałem ten? – spytała znacząco.
 - Jezu, kolejna – jęknęłam.
 - No co?
 - Wszyscy o to pytają. Naprawdę, my jesteśmy po prostu przyjaciółmi.
 - Wiesz, że ja nigdy nie wierzyłam w przyjaźń damsko-męską, bo zawsze się któraś ze stron zakocha?
 - Wiem. W tym przypadku… też tak się stało – westchnęłam i zaczęłam nerwowo bawić się palcami.
 - Co? –spytała, bo nie wiedziała, o co mi chodzi.
 - No, bo ja się w nim zakochałam. Zakochałam, rozumiesz? Największy błąd mojego życia – przykryłam twarz poduszką, ale przyjaciółka ściągnęła ją ze mnie.
 - To raczej fajnie, ze się zakochałaś.
 - Ale on traktuje mnie tylko jako przyjaciółkę. Nie chcę zepsuć tego, bo umarłabym, gdyby nasz kontakt się urwał.
 - Oj Gusia, a skąd wiesz, że jesteś dla niego tylko przyjaciółką?
 - Bo on tak się po prostu zachowuje. I w kółko powtarza, że jestem jego najlepsza przyjaciółką, bla, bla, bla.
 - A może rzuca w ten sposób aluzje?
 - Duśka, przecież to tylko facet. Oni nie potrafią takich rzeczy. Możemy zmienić temat?
Westchnęła zrezygnowana, ale zgodziła się. Nie chciałam tego dalej ciągnąć. Znowu zaczęłabym to wszytsko analizować. ostatnio prawie sie rozpłakałam, bo zrozumiałam, ze ja i Michał jesteśmy TYLKO przyjaciółmi. A ja chciałabym czegoś więcej. 

____________

Wczoraj odbył się pierwszy mecz naszej reprezentacji. Wygrany oczywiście przez naszych siatkarzy ;) Dzisiaj oczywiście też pokonają Serbów!


18.05.2013

Rozdział 19


3 dni przed świętami postanowiłam dać przyjaciołom prezenty. Następnego dnia wyjeżdżałam, więc to był ostatni termin. Zaprosiłam ich do siebie. Michał powiedział, że ma jakąś sprawę do załatwienia i przyjdzie później niestety. Musiałam przyznać, że trochę mnie to zasmuciło, ale przecież nie będę go na siłę ściągać, skoro miał inne zajęcie.
 - No więc z okazji świąt macie tu takie drobne prezenciki ode mnie – powiedziałam z uśmiechem i wręczyłam każdemu. Oni dali mi swoje prezenty. Zaczęło się wielkie rozpakowywanie. Zachowywaliśmy się jak dzieci, ciesząc niczym debile. No cóż, nasze psychiki nigdy nie były normalne. Myślałam, że Zibi udusi się ze śmiechu widząc bokserki, które dostał od swojej dziewczyny. Pocałował ją namiętnie. A ja skrzywiłam się.
 - Fuuuu, wymieniajcie ślinę gdzie indziej – powiedziałam z odrazą i się zaśmiałam.
- Taa, zobaczymy, co będziesz mówić, jak będziesz się wymieniać śliną z Kubiakiem – zażartował Bartman. A ja spojrzałam na niego spod byka.
 - Komiczne. Masz jeszcze coś ciekawego do powiedzenia Zbysławie?
 - Widzisz. Mówiłam ci, że tak reaguje – te słowa Natka skierowała do bruneta. On tylko pokręcił głową z politowaniem.
 - Dzieci – skomentował.
 - Dorosły się znalazł – prychnęłam.
 - Ok, ok. Patrz lepiej na prezenty i nie psuj atmosfery – przyjaciółka wystawiła mi język. Od Zbyszka dostałam ciepły, wełniany szalik. Swoją drogą pewnie nie on go wybierał. Przecież on nie ma za grosz gustu. I perfumy. Od Natalki natomiast wisiorek z zawieszką w kształcie aparatu. Był prześliczny. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia.

Moi goście siedzieli jeszcze z godzinkę, a potem wyszli. Smutno mi było, że Michał nie przyszedł. Obiecał wpaść jeszcze tego dnia. Ciekawiło mnie, co to za ważna sprawa. Pierwsze, co przyszło mi do głowy to to, że może spotkał jakąś dziewczynę i z nią postanowił spędzić czas. Ale w sumie to gdyby kogoś miał to by mi powiedział. O wszystkim mi mówił. Informacja o jakiejś dziewczynie chyba do grobu by mnie wpędziła. Powoli zaczynałam sama się siebie bać. Przecież byliśmy tylko przyjaciółmi, a ja coraz częściej bywałam o niego zazdrosna.
 Około godziny 19 zadzwonił dzwonek do drzwi. Akurat zamykałam moją walizkę. Zeszłam na dół i otworzyłam gościowi. To był Michał. Uśmiechnęłam się do niego szeroko. Widziałam, że chowa coś za plecami.
 - Hej – przywitałam się.
 - Cześć – cmoknął mnie w policzek. – Przepraszam, że dopiero teraz, ale załatwiałem prezent dla ciebie.
Jest! Nie było żadnej dziewczyny! Kamień spadł mi z serca. Teraz byłam ciekawa, co on takiego dla mnie ma.
 - A mogę najpierw ja ci dać mój? – spytałam. Pokiwał głową. Poszłam więc do salonu, by wziąć paczkę. Podałam mu ją i oczywiście życzyłam tego, co standardowo życzy się na święta. Podziękował tym swoim zniewalającym uśmiechem.
 - A teraz zamknij oczy.
Posłusznie zrobiłam, co kazał. Po chwili usłyszałam jakiś dźwięk.
 - Otwórz oczy i spójrz w dół.
Spojrzałam i zamarłam. Na mojej podłodze siedział malutki szczeniak rasy Beagle. Byłam wniebowzięta! Rzuciłam się przyjmującemu na szyję i z radości ucałowałam w oba policzki po 5 razy. On nie przestawał się śmiać.
 - Dziękuję, dziękuję, dziękuję! – mówiłam. Następnie przykucnęłam przy piesku, który patrzył się na mnie prześlicznymi oczkami i merdał ogonkiem. Wzięłam go na ręce i zaczęłam głaskać. – Jaki ty jesteś śliczny i kochany. Mój piesio.
Zachowywałam się niczym pięciolatek. Nikt mi nigdy nie sprawił takiej przyjemności, jak Misiek.
 - Michał, tak strasznie ci dziękuję.
 - Nie ma za co. Wiedziałem, że chcesz psa, więc proszę, już go masz – uśmiechnął się w ten sposób, w jaki tylko on umiał.
 - Chłopiec czy dziewczynka? – spytałam.
- Chłopiec.
 - Więc nazwę go… - zamyśliłam się na chwilę. – Denis.
 - Denis? Ładnie.
 - Wiem – wyszczerzyłam się.
 - Cieszę się, że ci się spodoba.
 - Podoba? Ja go uwielbiam!

Siedzieliśmy w moim pokoju. Jednocześnie gadaliśmy i bawiliśmy się z Denisem.
 - Więc 29 jak będę wracał z Wałcza, przyjadę po ciebie do Gorzowa i pojedziemy razem do Jastrzębia? – spytał dla pewności.
 - Tak. W końcu ja organizuję Sylwester, więc nie może mnie zabraknąć! Dziękuję, że trochę zboczysz z trasy żeby mnie zabrać.
 - Gorzów od Wałcza nie tak daleko jest – uśmiechnął się. – Będę się już zbierał. Wstał z podłogi. Ja zrobiłam to samo. Po raz kolejny tego wieczora się do niego przytuliłam.
 - Dziękuję ci. Jesteś najlepszy – cmoknęłam go w policzek, ale od się lekko odwrócił i zahaczyłam o kącik jego ust. Speszyłam się.
 - Wyglądasz zabawnie, jak cieszysz się niczym małe dziecko – powiedział ze śmiechem. Udałam obrażoną i się odwróciłam.
 - Pff, wypchaj się.
 - Foch forever ?
 - Zgadłeś.
Zaśmialiśmy się.
 - Ale naprawdę wyglądasz słodko, jak się tak cieszysz.
 - Kupię ci psa to też tak będziesz wyglądać – wyszczerzył się.
 - Nie trzeba. Nie miałbym czasu na opiekę.
 - Zbyszek ma przecież psa.
 - Zbyszek to wyjątek taki. Lecę, Aga – cmoknął mnie w policzek i wyszedł.

_____________________

Trochę nudny rozdział, ale ważne że jest. W późniejszym czasie powinno się zrobić ciekawiej :)

13.05.2013

Rozdział 18


Podjechaliśmy Miśkowym samochodem pod moją szkołę. Cmoknęłam go w policzek, pożegnałam się i wyszłam. Widziałam spojrzenia kilku plastików z mojej szkoły. Obgadywały mnie, ale szczerze powiedziawszy w ogóle mnie to nie obchodziło. Zauważyłam, że ktoś do mnie podbiega. Uśmiechnęłam się na widok przyjaciółki. Przytuliła mnie na przywitanie.
 - Hej, Aguś – zaczęła.
 - No hej, hej – odparłam uśmiechnięta. Zdziwiło ją to, bo ostatnio gdy mnie widziała to byłam w wręcz tragicznym stanie.
 - Nocowałaś u Michała?
 - Tak. Wczoraj był pewien incydent i wolałam nie być sama w domu.
 - Konrad? – spytała przestraszona. Pokiwałam głową. Opowiedziałam jej wszystko, nie pomijając faktu, iż zgłosiłam całą sprawę na policji.
 - Mam tylko nadzieję, że to nie będzie długo trwało. Chcę już o tym zapomnieć.
Przytuliła mnie niespodziewanie.
 - Jesteś najdzielniejszą osobą jaką znam, Aga – powiedziała.
 - Oj przestań, bo się zarumienię.
Zaśmiałyśmy się. To był koniec naszych rozmów, bo do sali weszła matematyczka.


Weszłam do domu. Ku mojemu zdziwieniu rodzice już byli. Natychmiast się przy mnie znaleźli. Mieli dziwne miny. Czyżby coś się stało?
 - Yyy, cześć – zaczęłam.
 - Agnieszka, dziecko drogie, co się stało?  - spytała przejęta mama.
 - Policja u nas dziś była. Podobno coś zgłaszałaś – dodał tata. No to super. Miałam im to jakoś delikatnie powiedzieć, a tak oni są zdenerwowani, bo nie wiedzą, co się dzieje.
 - Tak, bo widzicie… musze wam coś powiedzieć.
Skierowałam się do salonu i usiadłam na kanapie. Moi rodzice zrobili to samo.
 - Mów, Aguś, co się dzieje. Martwimy się – ponaglał mnie ojciec.
 - Chodzi o Konrada. On… on próbował mnie zgwałcić. Nachodzi mnie. Wczoraj za namową Michała zgłosiłam to na policję.
Spojrzałam na nich. Na ich twarzach malował się szok. Moja mama była przerażona, natomiast tata wściekły.
 - Co?! – ryknął.
 - Spokojnie, nic mi nie zrobił, bo uciekłam. Michał mi bardzo pomógł. Zresztą Zbyszek i Natka tak samo.
Przytuliłam się do nich.
 - Dziecko kochane, tak nam przykro. Kiedy to się stało? – pytała mama, tuląc mnie czule do siebie.
 - W sobotę.
 - Jak spotkam tego gówniarza to nogi z dupy powyrywam! – tata nadal był wkurzony.
 - Nie musisz. Michał ze Zbyszkiem cię wyręczyli.
 - Jak się czujesz w ogóle? – zapytała troskliwie moja rodzicielka.
 - W porządku. A teraz was musze przeprosić. Zadzwonię do tego policjanta spytać,co chciał ode mnie.
Wstałam i skierowałam się na górę. Odetchnęłam z ulgą, że już po wszystkim. Znaczy po rozmowie, bo to jeszcze nie był koniec. Miałam tylko nadzieję, ze Konrada szybko złapią i da mi święty spokój. Wzięłam komórkę do ręki i wykręciłam numer, który widniał na wizytówce policjanta, który zajmował się moją sprawą. Z rozmowy dowiedziałam się, że złapali Dąbrowskiego. Podobno to nie był pierwszy taki jego czyn. Już wcześniej był podejrzany o gwałt, ale tamta dziewczyna wycofała zeznania, bo najprawdopodobniej ją zastraszył. Wtedy do mnie dotarło, co mogło mi się stać. Całe szczęście, że już było po wszystkim. Na nowo mogłam cieszyć się życiem. Wiedziałam, że Kubiak jest teraz na treningu, więc wysłałam mu po prostu smsa o treści: Konrada złapali J.  Nie miałam co robić, więc postanowiłam zaczął powtarzać materiał do matury. Na historię potrzeba poświęcić dużo czasu niestety.


Minął miesiąc. Zbliżały się święta. Jak zwykle spędzić je miałam w Gorzowie. Tylko, że już drugi raz będę musiała tam dojechać, a nie tak jak zwykle po prostu już tam byłam. Cieszyłam się, że to już za kilka dni. Zobaczę w końcu moją rodzinę, spotkam się ze starymi znajomymi i z moją kochaną Dusią oczywiście. W dodatku uwielbiałam tą świąteczną atmosferę. Choinka, lampki przed domem, prezenty. Szkoda, że to tylko raz w roku, ale dzięki temu są wyjątkowe. Wielkanoc nie ma już tej magii niestety.
Wybrałam się z Natką na zakupy. Trzeba było odświeżyć trochę szafę i pokupić prezenty dla wszystkich. Na szczęście już od dawna odkładałam kieszonkowe i mogłam zaszaleć.  Najpierw zajęłyśmy się zakupem jakiś ubrań dla nas. Natalia kupiła świetny sweter(link). Sama bym  go chciała, no ale niestety ona wypatrzyła go pierwsza. Oprócz tego kupiła buty (link) i spódnicę (link). Ja natomiast kupiłam sukienkę(link), koszulę (link) i 2 koszulki(link)(link). Kolejnym celem były prezenty. Natka kupiła Zbyszkowi jego ulubione perfumy oraz 2 pary zabawnych bokserek. Uśmiałam się, czytając napis typu: ‘’duży może więcej’’ i inne w tym stylu. Ja kupiłam mu po prostu zestaw kosmetyków z Adidasa i kubek (link). Rodzicom kupiłam kosmetyki, bo nie miałam za bardzo pomysłu, co im można dać. Duśce dam album z naszymi wspólnymi zdjęciami oraz taki fajny zegar (link).
 - No to został mi już tylko prezent dla ciebie i Michała – stwierdziłam po kolejnej już godzinie czasu spędzonej w galerii.
 - Co chcesz mu kupić? – spytała zaciekawiona.
 - Nie wiem właśnie. Dużo mi pomógł w ostatnim czasie i nie chcę żeby to było byle co.
 - Ostatnio ciebie z Kubiakiem tak ciągnie do siebie – poruszyła znacząco brwiami. Zaczęłam udawać, że nie wiem, o co jej chodzi.
 - Jesteśmy po prostu najlepszymi przyjaciółmi – powiedziałam, ot tak, wzruszając ramionami.
 - Oj przestań. Przecież widzę, że nie możecie żyć bez siebie.
 - To się nazywa przyjaźń – dokładnie zaakcentowałam ostatnie słowo. Chyba nawet za bardzo, bo na twarzy mojej przyjaciółki pojawił się ogromny banan.
 - Czyli jednak!
 - Jednak co? – udawałam głupią.
 - Zakochałaś się w nim! – stwierdziła. Stanęłam jak wryta. Jak ona to zauważyła? Aż tak to widać? Ale skoro tak.. a jeżeli ktoś jeszcze się domyśli?! Przecież ja bym tego nie przeżyła! Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Najlepszymi przyjaciółmi. Pomagamy sobie, wspieramy się nawzajem, ale nigdy żadne z nas nie oczekiwało czegoś więcej, dlatego właśnie ukrywałam moje uczucia.
 - Przestań, traktuję go jak brata – machnęłam ręką.
 - Preferujesz kazirodztwo?
 - Natka, błagam cię. Daj mi spokój.
 - Przecież mi możesz powiedzieć. Aguś, proszę – westchnęłam. – Powiesz mu?
 - Zwariowałaś?! – naskoczyłam na nią. – Jesteśmy tylko przyjaciółmi i obojgu nam to zawsze pasowało.
 - No właśnie: pasowało. Aga, przecież gołym okiem widać, że oboje coś do siebie czujecie.
 - Tak, zakochałam się w nim. Ale on traktuje mnie jak przyjaciółkę i nie chcę tego psuć.
 - Czy ty w ogóle usłyszałaś , co powiedziałam? OBOJE COŚ CZUJECIE. Ale oboje jesteście tak ślepi i głupi, że tego nawzajem nie widzicie. Ze Zbyszkiem ostatnio rozmawialiśmy na wasz temat.
 - I do czego doszliście? – skrzyżowałam ręce na piersi.
 - On zna bardziej Miśka, a ja ciebie. Doszliśmy do wniosku, że jak my nie zainterweniujemy to wy sami sobie życie spieprzycie.
 - Natka, proszę cię. Nie mieszaj się w to. I nie rób głupot. Chodź, muszę znaleźć ten prezent dla niego.
Ucięłam rozmowę. Bałam się do czego dalej ona mogła poprowadzić. To nie moja wina, że jestem aż tak słaba emocjonalnie, że w ogóle dopuściłam do siebie jakieś większe uczucie względem Kubiaka. Przecież jesteśmy przyjaciółmi. Co z tego, że chciałabym więcej? Nie ja tu jestem najważniejsza. Natka miała rację, nie mogłam bez niego żyć. Dlatego właśnie postanowiłam mu nie mówić o swoich uczuciach. Gdyby to zepsuło nasze relacje to bym się załamała. To on sprawia, że wstaję uśmiechnięta każdego ranka, że cieszę się życiem. Ostatnio towarzyszy mi w prawie każdej myśli. Czuję się okropnie z myślą, że ja dla niego jestem tylko przyjaciółką.
W końcu udało mi się znaleźć coś fajnego dla Michała. Postanowiłam kupić mu zegarek, który kiedyś mi pokazywał. Nie miał nigdy czasu go kupić, więc zrobiłam to ja. Do tego dodałam jakieś perfumy i prezent gotowy. Rozdzieliłyśmy się z Nowak, aby każda mogła kupić prezent dla tej drugiej. Spodobała mi się taka śliczna bransoletka (link). To było jednak za mało, więc musiałam coś dokupić. Kupiłam więc jej perfumy, których zapach jej się spodobał, gdy niedawno je oglądałyśmy.

________________

Jeszcze 11 dni do pierwszego sparingu naszej reprezentacji z Serbami. Już się doczekać nie mogę. Potem Liga Światowa i nasze Złtka znowu musza stanąć na nawjyższym stopniu podium! <3

8.05.2013

Rozdział 17


Siedzieliśmy w małym gabinecie. Naprzeciwko nas, za biurkiem był mężczyzna, na oko trochę starszy od Michała. Spojrzał na nas.
 - A więc, co państwo chcą zgłosić? – spytał.
 - Próbę gwałtu – powiedziałam, spuszczając głowę.
 - Rozumiem, że to ciężkie, ale musi mi pani opowiedzieć, co się dokładnie wydarzyło.
 - Dobrze.
Zaczęłam opowiadać. Momentami pomagał mi Michał, bo wiedział, ze jest to dla mnie trudne. Pokazałam siniaki na dowód, że nie kłamię. W dodatku mój stan mówił sam za siebie. Policjant przyjął zgłoszenie i powiedział, że zajmie się tym jak najszybciej. W razie gdyby Konrad znowu się pojawił miałam natychmiast dzwonić na policję. Podziękowaliśmy i wyszliśmy.
Gdy byliśmy na zewnątrz mogłam odetchnąć z ulgą.
 - Teraz rozmowa z rodzicami. Tego się boję chyba najbardziej – stwierdziłam.
 - Dasz radę.
 - Nie lubię z nimi rozmawiać na takie tematy. To trochę… krępujące.
 - Krępujące? Przecież to nie twoja wina, Aga!
 - Ja wiem, ale po prostu się dziwnie czuję.
Kubiak odpuścił już ten temat. Podjechaliśmy do mnie. Wzięłam coś do spania i rzeczy na jutro do szkoły. Nie zamierzałam być sama w domu, bo nie wiedziałam, czy Konrad przypadkiem by nie wrócił. Przezorny zawsze ubezpieczony, jak to mówią. Zresztą Misiek sam wyszedł z tą inicjatywą. Byłam mu ogromnie wdzięczna, bo pomagał mi jak nikt inny. Naprawdę doceniałam to, co dla mnie robił. Zawsze był przy mnie. Gdy byłam smutna, czy szczęśliwa – mogłam na niego liczyć. Taki przyjaciel to skarb. No tak. I tu znowu pojawiają się te wątpliwości. Czy to aby na pewno tylko przyjaciel? Czasami zachowywaliśmy się jak para. Nie raz siadałam mu na kolanach, albo spaliśmy w jednym łóżku. Jednak do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, że Misiek stał mi się tak bliski. Czyżbym się zakochała?

Siedzieliśmy na kanapie w salonie Michała i oglądaliśmy jakąś komedię. W międzyczasie jedliśmy popcorn. Misiek chciał za wszelką cenę mnie rozśmieszyć, co chwilę żartując, czy robiąc głupie miny. No muszę przyznać, że mu się udało, bo śmiałam się do łez. Starałam się wrócić do normalnego stanu, sprzed tego wszystkiego. Sama nawet zaczęłam żartować i miejscami być wredna, bądź chamska. No cóż, taki był już mój urok.
Film się skończył. Spojrzałam na zegarek. Było już grubo po północy. Następnego dnia miałam na 8:50 do szkoły, a Misiek na 9 na trening.
 - W takim razie… - zaczął brunet. – Kto pierwszy do łazienki!
Zerwał się gwałtownie i już go nie było. Zanim ja się spostrzegłam to on już był na korytarzu. Pobiegłam. Miałam szczęście, bo potknął się o  swoją własną torbę treningową, którą idiota stawia zawsze na środku pokoju i się wywalił. Zaśmiałam się i wpadłam do łazienki, następnie zamykając drzwi na zamek.
 - Ej! To nie fair! Robimy powtórkę! – burzył się pod drzwiami. Śmiałam się jeszcze głośniej.

Wyszłam z łazienki i spotkałam się z groźnym spojrzeniem Kubiaka. Wyszczerzyłam się i otworzyłam szerzej drzwi, dając mu do zrozumienia, że teraz już może sobie iść. Przebrałam się w moja piżamkę i poszłam do kuchni, w celu napicia się soku. Spojrzałam za okno. Widok śpiących Żor był piękny. Już nie raz taki widok uwieczniłam na swoich zdjęciach. No przecież nie mogłabym pominąć czegoś takiego. W końcu jednak poszłam spać. Po chwili dołączył do mnie przyjmujący. Chyba już nie był zły na mnie.
 - Misiek? – spytałam nieśmiało.
 - Mhm? – mruknął, odwracając twarz w moją stronę.
 - Przytulisz mnie?
Nie odpowiedział tylko posłusznie zrobił to, o co poprosiłam. Tak dobrze czułam się w jego ramionach. Chyba na serio się zakochałam. No to niezłe jaja…

Budzik dzwonił strasznie głośno. 7:30. Jęknęłam. Michał trzymał mnie mocno w uścisku. Tak słodko wyglądał jak spał. W sumie to dziwne, że budzik go nie obudził. Musiałam więc sama się tym zająć. Szturchnęłam go lekko. Nic to nie dało. Ponowiłam próbę, tylko mocniej. Nadal nic. Westchnęłam. Nachyliłam się nad jego uchem i uśmiechnęłam się złowieszczo.
 - Trening, Kubiak!! – krzyknęłam głośno. Mój przyjaciel tak się przestraszył, że aż z łóżka spadł. Nie mogłam się opanować ze śmiechu.
 - No komiczne, Agnieszka – mruknął obrażony i wstał z podłogi.
 - Oj no nie miałam innych pomysłów, jak cię obudzić – zrobiłam słodkie oczka. Zawsze działały. Tym razem też tak było, bo brunet tylko wywrócił oczami i uśmiechnął się.
 - Idź pierwsza do łazienki, a ja zrobię kanapki.
 - Nie, tym razem ja zrobię kanapki – wstając, cmoknęłam go w policzek i skierowałam się do kuchni. Otworzyłam lodówkę i zobaczyłam, co też mój przyjaciel ma do jedzenia. Dużo tego nie było, więc wyciągnęłam pomidora, ogórka, masło i ser. Ukroiłam kilka kromek chleba i zaczęłam robić kanapki. Po chwili przyjmujący wszedł do pomieszczenia i podwędził mi plasterek ogórka.
 - Ej – skarciłam go. Uśmiechnął się tylko i usiadł przy stole.
 - Daj mi jeść, kobieto – zażądał. Spojrzałam na niego spode łba i po chwili zaczęliśmy się śmiać. Postawiłam na stole talerz z kanapkami i zaczęliśmy je konsumować. Śniadanie upłynęło nam w miłej atmosferze.

3.05.2013

Rozdział 16


Otworzyłam powoli zaspane oczy. Po chwili dotarło do mnie, co się wczoraj stało i gdzie się znajduję. Wstałam z łóżka. Miałam na sobie wczorajsze ubrania. Jęknęłam na samą myśl tego, kto mi je potargał. Wstałam z Miśkowego łóżka i udałam się do kuchni. Tam zauważyłam, jak mój przyjaciel robił jajecznicę.
 - Hej – przywitałam się. Kubiak się uśmiechnął. – Dałbyś mi może jakąś swoją koszulkę? Nie chcę ciągle chodzić w tym..
 - Natka była u ciebie w domu i przyniosła ci jakieś ciuchy – odparł.
 - U mnie w domu? A co powiedziała rodzicom? – przestraszyłam się. Nie chciałam by czegokolwiek się dowiedzieli.
 - Właściwie to nic nie musiała. Twoja mam powiedziała, że … że Konrad u nich był.
Z wrażenia usiadłam na krześle. Musiałam wyglądać na przerażoną.
 - Przegiął. Kazałem się mu do ciebie nie zbliżać, ale jak widać nie posłuchał. Na szczęście Natka wyjaśniła twojej mamie, że się rozstaliście, że to przeżywasz i zostałaś u mnie na noc, a ona przyszła po jakieś ubrania.
Odetchnęłam z ulgą, jednak nadal bałam się faktem, iż Dąbrowski przyszedł do mnie do domu. Często bywam sama i obawiałam się, że przyjdzie do mnie jeszcze raz i nie będzie nikogo, kto mógłby mi pomóc.
 - Pójdę się przebrać – powiedziałam i uśmiechnęłam się sztucznie. Michał, jednak złapał mnie za rękę, gdy chciałam wyjść.
 - Aga, nie musisz się bać. Obiecałem ci, że nic ci się już nie stanie i słowa dotrzymam. No chodź tu – uśmiechnął się lekko, a ja wtuliłam w niego.
 - Dziękuję. Za dużo dla mnie robisz – powiedziałam cicho.
 - Nie gadaj głupot. Jesteśmy przyjaciółmi.
Tylko czy on aby na pewno był dla mnie tylko przyjacielem?

Podeszłam do torby zostawionej przez Natalię. Wyciągnęłam z niej błękitne rurki (link), koszulę (link) i czysta bieliznę. Muszę jej podziękować – powiedziałam w myślach i podążyłam do łazienki. Ściągnęłam potargane ubrania i weszłam pod prysznic. Woda, która spływała po moim nagim ciele bardzo mnie relaksowała. Wreszcie się w miarę odprężyłam, gdy zmyłam z siebie brudy wczorajszego dnia. Wychodząc z kabiny, owinęłam się ręcznikiem. Zauważyłam w lustrze, że na ramieniu mam siniak. Wykrzywiłam się. Pewnie było to spowodowane tym, że Konrad dość mocno zaciskał ręce na moich ramionach, gdy mu się wyrywałam. Zamknęłam oczy i pokręciłam głową, chcąc wyrzucić z głowy te obrazy. Zapiekły mnie, jednak się nie rozpłakałam. Już za dużo łez wylałam, nie chciałam więcej. Ubrałam się i wyszłam.

Michał odwiózł mnie do domu. Chciał ze mną wejść, ale uparłam się, że nie może przeze mnie opuścić treningu. Mama miała dziś wolne, więc nie byłam sama. Weszłam do środka. Ściągnęłam moje Nike i skierowałam się do salonu. Zauważyłam, że siedzi tam moja rodzicielka i czyta jakiś romans. Uwielbiała takie książki. Pełno ich stało na półkach.
 - Cześć, mamo – zaczęłam, a ona spojrzała na mnie i odłożyła książkę. Uśmiechnęła się delikatnie.
 - Witaj, kochanie – powiedziała. – Była tu dziś Natalka po twoje rzeczy. Chcesz mi opowiedzieć, co takiego się stało? Bo wiem tylko, że chodzi o Konrada.
 - Tak, rozstaliśmy się. Zostałam u Michała na noc, Natka zresztą też była. Poprosiłam ją żeby przyniosła mi jakieś ubrania na zmianę.
 - Konrad szukał cię tu wczoraj. Był zdenerwowany. O co wam poszło? Chyba się przejął…
Prychnęłam.
 - Przejął? Mamo, on dla mnie nie istnieje. I tyle powinnaś wiedzieć. Nie naciskaj, dobrze? Proszę cię żebyś go tu nigdy nie wpuszczała – spojrzałam na nią smutno i wymownie zarazem.
 - No dobrze. Ale pamiętaj, że zawsze możesz ze mną porozmawiać.
 - Wiem, mamo. Pójdę do siebie.

Cały dzień przeleżałam w pokoju. Gapienie się na sufit potrafi być bardzo interesujące. Gdy Michał i Zbyszek skończyli trening, dzwonili, czy mogą wpaść, ale wolałam zostać sama. Kubiaka było ciężko zbyć. Powtarzał w kółko, że przecież obiecał mi nie spuszczać mnie z oka. W końcu się jednak udało. Wiedziałam, że odcinając się od wszystkich tylko moja psychika się pogorszy, ale ten jeden dzień chciałam pobyć sama.

Zeszłam na dół. Tata właśnie wrócił z pracy. Zobaczyłam, że mama ubiera swój płaszcz.
 - Wychodzicie gdzieś?- spytałam. Byłam zdziwiona, bo nic nie wspominali.
 - Tak. Zosia, od nas z pracy ma imieniny i nas zaprosiła. Nie wiem, kiedy wrócimy. Pa, kochanie – pocałowała mnie w policzek i wyszli. Zostałam sama i nagle ogarnął mnie lęk. Czy teraz miało być tak zawsze, gdy tylko miałabym zostać sama? Agnieszka, weź się w garść! Przecież Konrad na pewno nie byłby taki głupi żeby tu przychodzić codziennie. 
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Przełknęłam ślinę. W drzwiach mieliśmy lustro weneckie, więc mogłam zobaczyć, kto jest po drugiej stronie. Przerażona cofnęłam się do tyłu.
 - Otwieraj, Aga! – krzyknął Konrad i zaczął walić pięścią w drzwi. – Wiem, że tam jesteś! W dodatku sama.
Jak najszybciej chwyciłam swoją komórkę i wybrałam numer do Michała. Odebrał po 3 sygnałach, choć dla mnie i tak czas oczekiwania niemiłosiernie się dłużył.
 - Aga? – spytał dla pewności.
 - Michał, on tu jest… - powiedziałam przestraszona.
 - Zaraz będę. Nie wpuszczaj go do domu – rozłączył się. Przełknęłam ślinę. Dąbrowski nadal się dobijał, a ja siedziałam skulona na schodach, które były centralnie naprzeciwko. Zawsze byłam taka odważna, jednak w tej sytuacji bałam się jak cholera. W pewnym momencie wszystko ucichło i usłyszałam tylko:
 - Co do… - a potem odgłosy jakiejś szarpaniny. Trwało to około minuty, niedługo. Wstałam z miejsca. Za drzwiami stał już tylko Michał i otrzepywał ubranie. Otworzyłam drzwi. Wpuściłam go do środka.
 - Nic ci nie zrobił? – spytał troskliwie. Pokręciłam przecząco głową. Odetchnął z ulgą.
 - To raczej ja powinnam się o to spytać.
 - Dostał ze 2 razy i się ulotnił. Może powinnaś zgłosić to na policję?
 - Nie – zaprzeczyłam natychmiastowo.
 - Dlaczego?
 - Wtedy rodzice by się dowiedzieli, a ja nie chcę.
 - Ale inaczej on nie da ci spokoju. Sama wiesz, że często jesteś sama. Ja gdy mam treningi nie będę mógł cię pilnować.
 Faktycznie, on miał rację. Usiadłam na schodzie, a on obok.
 - Dobrze. Zgłoszę to.
 - Mądra dziewczynka – objął mnie ramieniem.
 -Pojedziesz ze mną teraz? Chcę mieć to z głowy.
 - Jasne – uśmiechnął się. Była niedziela, ale posterunek policji był przecież czynny zawsze. Ubrałam kurtkę, a następnie sięgnęłam po klucze, które leżały na szafce. Założyłam buty i wyszliśmy.