3 dni przed świętami postanowiłam dać przyjaciołom prezenty. Następnego dnia wyjeżdżałam, więc to był ostatni termin. Zaprosiłam ich do siebie. Michał powiedział, że ma jakąś sprawę do załatwienia i przyjdzie później niestety. Musiałam przyznać, że trochę mnie to zasmuciło, ale przecież nie będę go na siłę ściągać, skoro miał inne zajęcie.
- No więc z okazji świąt macie tu takie drobne prezenciki ode mnie – powiedziałam z uśmiechem i wręczyłam każdemu. Oni dali mi swoje prezenty. Zaczęło się wielkie rozpakowywanie. Zachowywaliśmy się jak dzieci, ciesząc niczym debile. No cóż, nasze psychiki nigdy nie były normalne. Myślałam, że Zibi udusi się ze śmiechu widząc bokserki, które dostał od swojej dziewczyny. Pocałował ją namiętnie. A ja skrzywiłam się.
- Fuuuu, wymieniajcie ślinę gdzie indziej – powiedziałam z odrazą i się zaśmiałam.
- Taa, zobaczymy, co będziesz mówić, jak będziesz się wymieniać śliną z Kubiakiem – zażartował Bartman. A ja spojrzałam na niego spod byka.
- Komiczne. Masz jeszcze coś ciekawego do powiedzenia Zbysławie?
- Widzisz. Mówiłam ci, że tak reaguje – te słowa Natka skierowała do bruneta. On tylko pokręcił głową z politowaniem.
- Dzieci – skomentował.
- Dorosły się znalazł – prychnęłam.
- Ok, ok. Patrz lepiej na prezenty i nie psuj atmosfery – przyjaciółka wystawiła mi język. Od Zbyszka dostałam ciepły, wełniany szalik. Swoją drogą pewnie nie on go wybierał. Przecież on nie ma za grosz gustu. I perfumy. Od Natalki natomiast wisiorek z zawieszką w kształcie aparatu. Był prześliczny. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia.
Moi goście siedzieli jeszcze z godzinkę, a potem wyszli. Smutno mi było, że Michał nie przyszedł. Obiecał wpaść jeszcze tego dnia. Ciekawiło mnie, co to za ważna sprawa. Pierwsze, co przyszło mi do głowy to to, że może spotkał jakąś dziewczynę i z nią postanowił spędzić czas. Ale w sumie to gdyby kogoś miał to by mi powiedział. O wszystkim mi mówił. Informacja o jakiejś dziewczynie chyba do grobu by mnie wpędziła. Powoli zaczynałam sama się siebie bać. Przecież byliśmy tylko przyjaciółmi, a ja coraz częściej bywałam o niego zazdrosna.
Około godziny 19 zadzwonił dzwonek do drzwi. Akurat zamykałam moją walizkę. Zeszłam na dół i otworzyłam gościowi. To był Michał. Uśmiechnęłam się do niego szeroko. Widziałam, że chowa coś za plecami.
- Hej – przywitałam się.
- Cześć – cmoknął mnie w policzek. – Przepraszam, że dopiero teraz, ale załatwiałem prezent dla ciebie.
Jest! Nie było żadnej dziewczyny! Kamień spadł mi z serca. Teraz byłam ciekawa, co on takiego dla mnie ma.
- A mogę najpierw ja ci dać mój? – spytałam. Pokiwał głową. Poszłam więc do salonu, by wziąć paczkę. Podałam mu ją i oczywiście życzyłam tego, co standardowo życzy się na święta. Podziękował tym swoim zniewalającym uśmiechem.
- A teraz zamknij oczy.
Posłusznie zrobiłam, co kazał. Po chwili usłyszałam jakiś dźwięk.
- Otwórz oczy i spójrz w dół.
Spojrzałam i zamarłam. Na mojej podłodze siedział malutki szczeniak rasy Beagle. Byłam wniebowzięta! Rzuciłam się przyjmującemu na szyję i z radości ucałowałam w oba policzki po 5 razy. On nie przestawał się śmiać.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! – mówiłam. Następnie przykucnęłam przy piesku, który patrzył się na mnie prześlicznymi oczkami i merdał ogonkiem. Wzięłam go na ręce i zaczęłam głaskać. – Jaki ty jesteś śliczny i kochany. Mój piesio.
Zachowywałam się niczym pięciolatek. Nikt mi nigdy nie sprawił takiej przyjemności, jak Misiek.
- Michał, tak strasznie ci dziękuję.
- Nie ma za co. Wiedziałem, że chcesz psa, więc proszę, już go masz – uśmiechnął się w ten sposób, w jaki tylko on umiał.
- Chłopiec czy dziewczynka? – spytałam.
- Chłopiec.
- Więc nazwę go… - zamyśliłam się na chwilę. – Denis.
- Denis? Ładnie.
- Wiem – wyszczerzyłam się.
- Cieszę się, że ci się spodoba.
- Podoba? Ja go uwielbiam!
Siedzieliśmy w moim pokoju. Jednocześnie gadaliśmy i bawiliśmy się z Denisem.
- Więc 29 jak będę wracał z Wałcza, przyjadę po ciebie do Gorzowa i pojedziemy razem do Jastrzębia? – spytał dla pewności.
- Tak. W końcu ja organizuję Sylwester, więc nie może mnie zabraknąć! Dziękuję, że trochę zboczysz z trasy żeby mnie zabrać.
- Gorzów od Wałcza nie tak daleko jest – uśmiechnął się. – Będę się już zbierał. Wstał z podłogi. Ja zrobiłam to samo. Po raz kolejny tego wieczora się do niego przytuliłam.
- Dziękuję ci. Jesteś najlepszy – cmoknęłam go w policzek, ale od się lekko odwrócił i zahaczyłam o kącik jego ust. Speszyłam się.
- Wyglądasz zabawnie, jak cieszysz się niczym małe dziecko – powiedział ze śmiechem. Udałam obrażoną i się odwróciłam.
- Pff, wypchaj się.
- Foch forever ?
- Zgadłeś.
Zaśmialiśmy się.
- Ale naprawdę wyglądasz słodko, jak się tak cieszysz.
- Kupię ci psa to też tak będziesz wyglądać – wyszczerzył się.
- Nie trzeba. Nie miałbym czasu na opiekę.
- Zbyszek ma przecież psa.
- Zbyszek to wyjątek taki. Lecę, Aga – cmoknął mnie w policzek i wyszedł.
_____________________
Trochę nudny rozdział, ale ważne że jest. W późniejszym czasie powinno się zrobić ciekawiej :)
Oooo... No co ja widzę :) Aga zazdrosna o Miśka !! ;)
OdpowiedzUsuńW wisiorku bym się też pewnie zakochała, bo tak samo uwielbiam foto.. ale siatke bardziej :D
Piesek- Denis. Hmm. Fajnie, że Misio się postarał.
Mam nadzieję, że to, że Kubi lekko się odwrócił nie było przypadkiem ;)
Foch Forever zawsze spoko!! A co ;P
Pozdrawiam i zapraszam do mnie na ósemeczkę
http://tojasiatkowkatwojamilosc.blogspot.com/2013/05/rozdzia-osmy.html
Na moim drugim blogu jest już trójeczka. Zapraszam
Usuńhttp://wezmiloscwreceiprzebij.blogspot.com/2013/05/rozdzia-iii.html