Wigilia. W domu od rana było straszne zamieszanie. Mi też
oczywiście nie dali pospać. Wcześniejszego dnia gadałam z Duśką do późna, a
rano musiałam wstać o 8. Koszmar. Dziwiłam się, że w ogóle jakoś chodzę.
Pomagałam mamie i babci przy przygotowywaniu kolacji wigilijnej. Barszcz był
całkowicie mojej produkcji. Paweł oczywiście nabijał się, że jak ja robiłam to
on nie je, bo chce dożyć przyszłego roku. Potem zmienił zdanie, bo stwierdził,
że jak przeżył koniec świata to jakiś tam barszcz go nie zabije. W końcu się
wkurzyłam i wygoniłam go z kuchni żeby pomógł swojemu i mojemu tacie w
rozkładaniu stołu i krzeseł.
Z samego rana przyjechała Zuza. Tomek Wigilię miał
spędzić w swoim domu, ale w pierwszy dzień świąt mieli przyjść tutaj, razem z
rodzicami Wójcika. W drugi dzień zaproszenie do nich dostali moi rodzice. Ja
podobno też miałam przyjść. Zuza mnie ciągnie, więc postanowiłam pójść. Lepsze
to niż siedzenie pod jednym dachem z Pawłem.
W końcu prawie wszystko było gotowe i mogłam sobie
usiąść. Zrobiłam sobie kawę i usadowiłam się w salonie na kanapie obok mojej
siostry, która bawiła się z Denisem.
- Od kiedy ty masz
psa? Mama mi nic nie wspominała, że ci kupili – powiedziała.
- Bo to nie od
nich dostałam.
- To od kogo? –
zdziwiła się.
- Od Michała.
- Ulala –
zagwizdała. – Na filmach zwykle chłopak daje swojej dziewczynie szczeniaka…
- Ale u nas to nie
film i Michał dał mi go jako przyjaciel na święta – ucięłam od razu temat i
pogłaskałam mojego czworonoga, który jak widać zyskał sympatię całej mojej
rodziny.
Nadeszła pora kolacji. Każdy ubrał się odświętnie, bo
powaga sytuacji oczywiście tego wymagała. Starsi mężczyźni w garniturach, a
Paweł po prostu założył na jeansy białą koszulę. Uznał, że w garniturze był do
bierzmowania i więcej go nie ubierze. Ja ubrałam jedną ze swoich ulubionych
sukienek (link). Usiedliśmy wszyscy przy stole. Dziadek odmówił modlitwę, a
potem wszyscy łamaliśmy się opłatkiem. Jak zwykle wszyscy życzyli mi dużo
miłości. Eh, ale dlaczego obiekt moich westchnień traktuje mnie jak zwykłą
przyjaciółkę? Miłość jest do dupy.
- Zaraz pęknę –
stwierdziłam siadając na kanapie i trzymając się za brzuch.
- Nie powinnaś
tyle jeść, za gruba jesteś – powiedział mój kuzyn, szczerząc się, za co oberwał
poduszką.
- Dzieci,
opanujcie się – upomniała nas babcia. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu, który
dochodził z korytarza. Poszłam więc po niego. Na ekranie widniał napis: Michał dzwoni. Odebrałam połączenie i
zamknęłam się w pokoju żeby nikt mi nie przeszkadzał.
- No hej –
przywitałam się .
- Cześć. Chciałem
złożyć ci życzenia, ale nie chciałem tego robić przez smsa – mimowolnie się
uśmiechnęłam.
- To miłe.
- A więc Aguś
życzę ci standardowo szczęścia, zdrowia i innych takich. Oprócz tego masę
miłości, żebyś zrobiła wieeelką karierę fotografa, zdała maturę i nie
denerwowała się na mnie – choć go nie widziałam to czułam, że się szczerzy.
Zaśmiałam się lekko.
- Dziękuję,
Misiek. W takim razie ja ci życzę też tego, co standardowe, a z tego przede
wszystkim zdrowia, żebyś kontuzji nie łapał. Masz być MVP na każdym meczu,
żebyś ciągle był w formie, żeby Jastrzębie wygrały Plus Ligę. A, zapomniałabym!
Dużo, dużo miłości. Żebyś znalazł tą jedyną – trochę ciężko przechodziły mi
przez usta te ostatnie słowa, bo sama bym chciała być tą jego jedyną.
- Bardzo dziękuję.
Mam nadzieję, że twoje życzenia się spełnią. Jak tam Wigilia?
- Normalnie. Masa
ludzi, jedzenia i brak miejsca na cokolwiek w brzuchu. A u Ciebie?
- W sumie to samo.
Mama nie chciała słyszeć o czymś takim, jak ‘dieta’ – zaśmiał się. – Ale
jedzenie mamy to ja mogę jeść o każdej porze dnia i nocy.
- Bez przesady,
wtedy ciężko by ci na boisku było.
- Oj tam, oj tam.
Taka kulka nieźle by ataki przyjmowała.
Zaśmialiśmy się znowu. Pogadaliśmy jeszcze z 15 minut,
ale nasze rodziny już się o nas dopominały, więc musieliśmy zakończyć naszą
miłą konwersację.
Wróciłam do salonu.
- Z kim ty tyle
gadałaś? – spytał od razu Paweł.
- Dzwonili z
psychiatryka, że mają dla ciebie miejsce. Obgadywaliśmy szczegóły –
uśmiechnęłam się złośliwie, a on spiorunował mnie wzrokiem.
- Zabawne. Pewnie
twój Michałek dzwonił.
- Co cię to
interesuje? Zazdrościsz, że mam znajomych?
- Czy wy nie
potraficie normalnie porozmawiać? – spytał dziadek. Zamilkliśmy.
Pierwszego dnia świat do domu babci i dziadka zjechało
się chyba pół rodziny. Pełno ludzi, gwar, hałas. Ja niestety musiałam robić za
kelnerkę. Robiłam kawę, herbatę i zanosiłam do stołu. Tematów było mnóstwo. O
dziwo Paweł wyluzował i dał mi spokój. Jeden dzień bez jego uszczypliwości to
raj. Następnego dnia pojechaliśmy kilka ulic dalej do domu rodziców Tomka. Tam
już nie było tyle ludzi, bo większość odwiedziła ich dzień wcześniej. Rozmowa
głównie dotyczyła ślubu Tomka i Zuzy, który miał się odbyć 20 kwietnia. Zostały
4 miesiące. Oczywiście cała uroczystość miała odbyć się w Gorzowie. Już miesiąc
wcześniej mieli przyjechać żeby wszystko załatwić. I zacznie się bieganina.
Okazało się, że ojciec Tomka jest kibicem siatkówki, a on
wygadał się, że znam zawodników Jastrzębskiego Węgla.
- Jak ich
poznałaś? Pewnie było ciężko.
- Właściwie to
przez przypadek. Michał Kubiak uderzył mnie drzwiami przypadkowo. 2 razy. I tak
jakoś się zaprzyjaźniliśmy, a równocześnie zaprzyjaźniłam się z całym klubem.
- To widzę, że
masz duże znajomości – starszy mężczyzna uśmiechnął się. – A jacy oni są poza
boiskiem?
- Normalni. Nie
gwiazdorzą w ogóle, choć niektórzy tak sądzą. Są zabawni, mili i pomocni.
- No, a Michał
Kubiak to nawet bardzo blisko z tobą jest – powiedział Tomek, szczerząc się.
- Po prostu się
przyjaźnimy. Nic więcej.
Nie chciałam się z nim kłócić przy jego rodzicach, więc
szybko zmieniłam temat.
W pewnym momencie Zuza szepnęła coś swojemu narzeczonemu
na ucho. Oboje uśmiechnęli się i wstali. Wszyscy spojrzeliśmy na nich dziwnie.
- Bo my chcemy wam
coś powiedzieć – zaczął Tomek niepewnie.
- Jestem w ciąży –
dokończyła moja siostra. Znowu ogromne zaskoczenie i fala gratulacji. Identycznie
było przy oznajmianiu ślubu. Okazało się, że Zuzka jest w 6 tygodniu ciąży.
Martwiła się, że do ślubu będzie szła z brzuchem, ale moja i Tomka mama zaczęły
ją uspokajać, że i tak będzie pięknie wyglądać i takie tam. Natychmiastowo
zgłosiłam się na chrzestną. Dotarło do mnie, że będę ciocią! Co za fajne
uczucie.
______________
Już coraz bliżej do pierwszego meczu Polaków w Lidze Światowej. Jak, ja sie nie mogę doczekać!
Bardzo fajny rozdział. Trochę poczułam atmosferę świąt, chociaż mamy wiosnę, deszczową wiosnę;przynajmniej u mnie...;)
OdpowiedzUsuńUuuuhuhu... Aga chyba z każda chwilą kocha Michała coraz bardziej i też cierpi coraz bardziej...
OdpowiedzUsuńJa mam nadzieję, że Misiek tak na prawdę to ją bardzo kocha, ale myśli to co Aga... Ehhh ;)
No cóż.. rozdział świetny i co by tu więcej pisać ;P
Zapraszam do mnie na nowy rozdział http://tojasiatkowkatwojamilosc.blogspot.com/2013/05/rozdzia-dziewiaty.html
Pozdrawiam :)