30.05.2013

Rozdział 21

Wigilia. W domu od rana było straszne zamieszanie. Mi też oczywiście nie dali pospać. Wcześniejszego dnia gadałam z Duśką do późna, a rano musiałam wstać o 8. Koszmar. Dziwiłam się, że w ogóle jakoś chodzę. Pomagałam mamie i babci przy przygotowywaniu kolacji wigilijnej. Barszcz był całkowicie mojej produkcji. Paweł oczywiście nabijał się, że jak ja robiłam to on nie je, bo chce dożyć przyszłego roku. Potem zmienił zdanie, bo stwierdził, że jak przeżył koniec świata to jakiś tam barszcz go nie zabije. W końcu się wkurzyłam i wygoniłam go z kuchni żeby pomógł swojemu i mojemu tacie w rozkładaniu stołu i krzeseł.
Z samego rana przyjechała Zuza. Tomek Wigilię miał spędzić w swoim domu, ale w pierwszy dzień świąt mieli przyjść tutaj, razem z rodzicami Wójcika. W drugi dzień zaproszenie do nich dostali moi rodzice. Ja podobno też miałam przyjść. Zuza mnie ciągnie, więc postanowiłam pójść. Lepsze to niż siedzenie pod jednym dachem z Pawłem.

W końcu prawie wszystko było gotowe i mogłam sobie usiąść. Zrobiłam sobie kawę i usadowiłam się w salonie na kanapie obok mojej siostry, która bawiła się z Denisem.
 - Od kiedy ty masz psa? Mama mi nic nie wspominała, że ci kupili – powiedziała.
 - Bo to nie od nich dostałam.
 - To od kogo? – zdziwiła się.
 - Od Michała.
 - Ulala – zagwizdała. – Na filmach zwykle chłopak daje swojej dziewczynie szczeniaka…
 - Ale u nas to nie film i Michał dał mi go jako przyjaciel na święta – ucięłam od razu temat i pogłaskałam mojego czworonoga, który jak widać zyskał sympatię całej mojej rodziny.

Nadeszła pora kolacji. Każdy ubrał się odświętnie, bo powaga sytuacji oczywiście tego wymagała. Starsi mężczyźni w garniturach, a Paweł po prostu założył na jeansy białą koszulę. Uznał, że w garniturze był do bierzmowania i więcej go nie ubierze. Ja ubrałam jedną ze swoich ulubionych sukienek (link). Usiedliśmy wszyscy przy stole. Dziadek odmówił modlitwę, a potem wszyscy łamaliśmy się opłatkiem. Jak zwykle wszyscy życzyli mi dużo miłości. Eh, ale dlaczego obiekt moich westchnień traktuje mnie jak zwykłą przyjaciółkę? Miłość jest do dupy.
 - Zaraz pęknę – stwierdziłam siadając na kanapie i trzymając się za brzuch.
 - Nie powinnaś tyle jeść, za gruba jesteś – powiedział mój kuzyn, szczerząc się, za co oberwał poduszką.
 - Dzieci, opanujcie się – upomniała nas babcia. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu, który dochodził z korytarza. Poszłam więc po niego. Na ekranie widniał napis: Michał dzwoni. Odebrałam połączenie i zamknęłam się w pokoju żeby nikt mi nie przeszkadzał.
 - No hej – przywitałam się .
 - Cześć. Chciałem złożyć ci życzenia, ale nie chciałem tego robić przez smsa – mimowolnie się uśmiechnęłam.
 - To miłe.
 - A więc Aguś życzę ci standardowo szczęścia, zdrowia i innych takich. Oprócz tego masę miłości, żebyś zrobiła wieeelką karierę fotografa, zdała maturę i nie denerwowała się na mnie – choć go nie widziałam to czułam, że się szczerzy. Zaśmiałam się lekko.
 - Dziękuję, Misiek. W takim razie ja ci życzę też tego, co standardowe, a z tego przede wszystkim zdrowia, żebyś kontuzji nie łapał. Masz być MVP na każdym meczu, żebyś ciągle był w formie, żeby Jastrzębie wygrały Plus Ligę. A, zapomniałabym! Dużo, dużo miłości. Żebyś znalazł tą jedyną – trochę ciężko przechodziły mi przez usta te ostatnie słowa, bo sama bym chciała być tą jego jedyną.
 - Bardzo dziękuję. Mam nadzieję, że twoje życzenia się spełnią. Jak tam Wigilia?
 - Normalnie. Masa ludzi, jedzenia i brak miejsca na cokolwiek w brzuchu. A u Ciebie?
 - W sumie to samo. Mama nie chciała słyszeć o czymś takim, jak ‘dieta’ – zaśmiał się. – Ale jedzenie mamy to ja mogę jeść o każdej porze dnia i nocy.
 - Bez przesady, wtedy ciężko by ci na boisku było.
 - Oj tam, oj tam. Taka kulka nieźle by ataki przyjmowała.
Zaśmialiśmy się znowu. Pogadaliśmy jeszcze z 15 minut, ale nasze rodziny już się o nas dopominały, więc musieliśmy zakończyć naszą miłą konwersację.
Wróciłam do salonu.
 - Z kim ty tyle gadałaś? – spytał od razu Paweł.
 - Dzwonili z psychiatryka, że mają dla ciebie miejsce. Obgadywaliśmy szczegóły – uśmiechnęłam się złośliwie, a on spiorunował mnie wzrokiem.
 - Zabawne. Pewnie twój Michałek dzwonił.
 - Co cię to interesuje? Zazdrościsz, że mam znajomych?
 - Czy wy nie potraficie normalnie porozmawiać? – spytał dziadek. Zamilkliśmy.

Pierwszego dnia świat do domu babci i dziadka zjechało się chyba pół rodziny. Pełno ludzi, gwar, hałas. Ja niestety musiałam robić za kelnerkę. Robiłam kawę, herbatę i zanosiłam do stołu. Tematów było mnóstwo. O dziwo Paweł wyluzował i dał mi spokój. Jeden dzień bez jego uszczypliwości to raj. Następnego dnia pojechaliśmy kilka ulic dalej do domu rodziców Tomka. Tam już nie było tyle ludzi, bo większość odwiedziła ich dzień wcześniej. Rozmowa głównie dotyczyła ślubu Tomka i Zuzy, który miał się odbyć 20 kwietnia. Zostały 4 miesiące. Oczywiście cała uroczystość miała odbyć się w Gorzowie. Już miesiąc wcześniej mieli przyjechać żeby wszystko załatwić. I zacznie się bieganina.
Okazało się, że ojciec Tomka jest kibicem siatkówki, a on wygadał się, że znam zawodników Jastrzębskiego Węgla.
 - Jak ich poznałaś? Pewnie było ciężko.
 - Właściwie to przez przypadek. Michał Kubiak uderzył mnie drzwiami przypadkowo. 2 razy. I tak jakoś się zaprzyjaźniliśmy, a równocześnie zaprzyjaźniłam się z całym klubem.
 - To widzę, że masz duże znajomości – starszy mężczyzna uśmiechnął się. – A jacy oni są poza boiskiem?
 - Normalni. Nie gwiazdorzą w ogóle, choć niektórzy tak sądzą. Są zabawni, mili i pomocni.
 - No, a Michał Kubiak to nawet bardzo blisko z tobą jest – powiedział Tomek, szczerząc się.
 - Po prostu się przyjaźnimy. Nic więcej.
Nie chciałam się z nim kłócić przy jego rodzicach, więc szybko zmieniłam temat.
W pewnym momencie Zuza szepnęła coś swojemu narzeczonemu na ucho. Oboje uśmiechnęli się i wstali. Wszyscy spojrzeliśmy na nich dziwnie.
 - Bo my chcemy wam coś powiedzieć – zaczął Tomek niepewnie.

 - Jestem w ciąży – dokończyła moja siostra. Znowu ogromne zaskoczenie i fala gratulacji. Identycznie było przy oznajmianiu ślubu. Okazało się, że Zuzka jest w 6 tygodniu ciąży. Martwiła się, że do ślubu będzie szła z brzuchem, ale moja i Tomka mama zaczęły ją uspokajać, że i tak będzie pięknie wyglądać i takie tam. Natychmiastowo zgłosiłam się na chrzestną. Dotarło do mnie, że będę ciocią! Co za fajne uczucie.

______________

Już coraz bliżej do pierwszego meczu Polaków w Lidze Światowej. Jak, ja sie nie mogę doczekać!

2 komentarze:

  1. Bardzo fajny rozdział. Trochę poczułam atmosferę świąt, chociaż mamy wiosnę, deszczową wiosnę;przynajmniej u mnie...;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuuuhuhu... Aga chyba z każda chwilą kocha Michała coraz bardziej i też cierpi coraz bardziej...
    Ja mam nadzieję, że Misiek tak na prawdę to ją bardzo kocha, ale myśli to co Aga... Ehhh ;)
    No cóż.. rozdział świetny i co by tu więcej pisać ;P
    Zapraszam do mnie na nowy rozdział http://tojasiatkowkatwojamilosc.blogspot.com/2013/05/rozdzia-dziewiaty.html
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń