27.04.2013

Rozdział 14


Minęło kilka dni. Umówiłam się z Konradem. Chciałam chociaż jeszcze spróbować. Może akurat się uda i coś z tego związku będzie? Całą drogę do jego mieszkania powtarzałam sobie, że to jest naprawdę fajny chłopak, więc jestem szczęściarą. Inni nie mają tyle szczęścia, co ja. Z uśmiechem na twarzy ruszyłam na osiedle mojego chłopaka.

Zapukałam do drzwi. Otworzył mi uśmiechnięty Dąbrowski i dał soczystego całusa w usta. Uśmiechnęłam się.
 - Hej, Agusiu – powiedział i zaprosił mnie do środka. Popołudnie bardzo miło nam minęło. Siedzieliśmy na łóżku w jego pokoju i rozmawialiśmy. Nie mieliśmy ze sobą dużo wspólnych rzeczy, no ale przecież przeciwieństwa się przyciągają, prawda?
 - Ej Konrad, Konrad, co z ciebie wyrośnie – stwierdziłam ze śmiechem, gdy opowiedział mi jakąś historię ze swojego dzieciństwa. On wtedy uśmiechnął się i mnie pocałował. Całowaliśmy się długo i namiętnie. W pewnym momencie pocałunek ze strony chłopaka stawał się coraz bardziej zachłanny i nie był już tak przyjemny. Objął mnie mocno i zaczął rękami jeździć po moim ciele. Gdy włożył mi rękę pod bluzkę i próbował odpiąć stanik opamiętałam się. Nie chciałam tego. Jeszcze nie teraz. Oderwałam się od niego.
 - Co się stało? – spytał zaskoczony.
 - Konrad, ja nie chcę jeszcze. Przepraszam – powiedziałam spokojnie, a on to zignorował i znowu wpił swoje usta w moje. Tym razem był jeszcze bardziej brutalny. Próbowałam się wyrwać, ale mocno mnie trzymał. Zaczęłam się go bać.
 - Konrad, pusć! – krzyknęłam , gdy zjechał pocałunkami ciut niżej.
 - Oh, zamknij się. Za długo już czekałem, maleńka – powiedział i uśmiechnął się złowrogo. Zaczął mnie macać po całym ciele. Szarpałam się, ale na darmo. Był silniejszy. Bałam się. Strasznie się bałam. Nigdy go w takim stanie nie widziałam. Tak to jest, jak się zaufa komuś, kogo zna się tak krótko. Wyrywałam się, ale na nic. Próbował zedrzeć ze mnie koszulę, bo nie chciało mu się odpiąć moich guzików. Łzy zaczęły płynąc mi po twarzy. Krzyknęłam, a on uderzył mnie w twarz i kazać milczeć. Znowu zaczął mnie całować. Wkładał mi rękę w spodnie. To było straszne. Gdy już traciłam nadzieję i chciałam odpuścić zauważyłam, że moja noga znajduje się między jego. Z całej siły kopnęłam go w krocze. Jęknął i mnie puścił. Wykorzystałam okazję i uciekłam. Wybiegłam z jego mieszkania, nie biorąc nawet swojej kurtki. Łzy lały się strumieniami po mojej twarzy. Co chwilę odwracałam się do tyłu, patrząc, czy nie biegnie za mną. Na szczęście go nie było. Zerknęłam, która godzina. Akurat Jastrzębski Węgiel skończył trening, więc miałam nadzieję, że złapię Michała przed halą, która była niedaleko. Miałam racje. Właśnie otwierał drzwi do samochodu, gdy ja podbiegłam i zapłakana wtuliłam się w niego. On zaskoczony objął mnie i pytał, co się stało. Ja szlochałam coraz mocniej. Ściągnął swoją grubą bluzę i założył mi na ramiona. Cała się trzęsłam. Sama nie wiedziałam, czy ze strachu, czy z zimna. Powiedział, że zabierze mnie do siebie i wsadził do auta. Podciągnęłam kolana pod brodę i płakałam nadal. Nigdy nie widział mnie w takim stanie. Zauważył na pewno mój czerwony policzek i poszarpane ubranie. Domyślałam, że w głowie układał sobie różne hipotezy , dotyczące mojego stanu.

Po krótkim czasie już siedziałam wtulona w przyjaciela, na jego kanapie. Powoli się uspokajałam.
 - Co się stało, malutka? – spytał troskliwie. Objęłam go mocniej.
 - Konrad…. – szepnęłam. – On chciał… on chciał…
 Ponownie się rozpłakałam.
 - Ciii, nie płacz. Zabiję gnoja. Po prostu zabiję – syknął wściekły. Wstał gwałtownie z sofy. Zacisnął dłonie w pięści.
 - Co ty robisz?
 - Przecież ja nie mogę tego tak zostawić! Musi zapłacić! Nie daruję mu tego!
Chwyciłam go za rękę.
 - Nie, Michał. Proszę cię. To nic nie da.
 - Przecież on chciał… no kurwa zabiję go!
Nerwy mu puszczały. Wstałam i przytuliłam się do niego. Głaskał mnie po plecach.
 - Proszę cię, Misiek. Nie chcę żebyś miał przeze mnie problemy.
Łzy nadal ciekły mi po policzku. Znowu usiedliśmy na kanapie. Nagle do mieszkania niespodziewanie wpadli uśmiechnięci Zbyszek i Natka.
 - Hej, Michaaa… - zaczęli wesoło, jednak na mój widok mina im zrzedła. Natka nie pytając o powód, usiadła obok, a ja się wtuliłam teraz w nią. Cały czas płakałam. Czułam się strasznie. Nigdy nie przeszłam czegoś tak strasznego. Chociaż udało mi się uciec i do niczego więcej nie doszło to i tak byłam ofiarą. Byłam głupia, że dałam mu się tak omotać. Mogłam na samym początku posłuchać Michała. Głupia! Przecież on nigdy nie był do kogoś tak źle nastawiony, jak do niego. Mogłam coś wyczuć, ale niee. Ja musiałam być mądrzejsza. Powtarzałam sobie, ze jest miły, a tak naprawdę chciał tylko jednego. Ale dlaczego akurat ja?
 - Co się stało? – spytał nieśmiało Bartman.
 - Konrad…. – wyszeptałam. Oboje zauważyli, jak wyglądam, więc na 100% domyślili się, o co chodzi. Zbyszek, tak jak przyjmujący zacisnął pięści.
 - Ja tego tak nie zostawię. Przepraszam Aga – powiedział Kubiak i wybiegł z mieszkania.
 - Zbyszek, błagam, powstrzymaj go! – powiedziałam, a ten natychmiast pobiegł za przyjacielem. Mam nadzieję, że nie zrobi żadnej głupoty.

________________

No to trochę się dzieje :) Mam nadzieję, że akcja nie za szybko sie toczy. Potem trochę zwolni, bo mam już napisane troche do przodu .

3 komentarze:

  1. Woow! ;P
    Mam nadzieje, że Dziku nie zrobi nic bardzo głupiego. Ale z tego Konrada to dupek jest.. ehh.
    Ale ogólnie rozdział super ;D

    Zapraszam też do mnie na 5 rozdział http://tojasiatkowkatwojamilosc.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oraz na prolog, na: http://wezmiloscwreceiprzebij.blogspot.com/

      Usuń
  2. łał jeden z lepszych rozdziałów. nie mogę doczekać się następnego :)

    OdpowiedzUsuń