Minęło kilka dni. Umówiłam się z Konradem. Chciałam
chociaż jeszcze spróbować. Może akurat się uda i coś z tego związku będzie?
Całą drogę do jego mieszkania powtarzałam sobie, że to jest naprawdę fajny
chłopak, więc jestem szczęściarą. Inni nie mają tyle szczęścia, co ja. Z uśmiechem na twarzy ruszyłam na osiedle mojego chłopaka.
Zapukałam do drzwi. Otworzył mi uśmiechnięty Dąbrowski i
dał soczystego całusa w usta. Uśmiechnęłam się.
- Hej, Agusiu –
powiedział i zaprosił mnie do środka. Popołudnie bardzo miło nam minęło.
Siedzieliśmy na łóżku w jego pokoju i rozmawialiśmy. Nie mieliśmy ze sobą dużo
wspólnych rzeczy, no ale przecież przeciwieństwa się przyciągają, prawda?
- Ej Konrad,
Konrad, co z ciebie wyrośnie – stwierdziłam ze śmiechem, gdy opowiedział mi
jakąś historię ze swojego dzieciństwa. On wtedy uśmiechnął się i mnie
pocałował. Całowaliśmy się długo i namiętnie. W pewnym momencie pocałunek ze
strony chłopaka stawał się coraz bardziej zachłanny i nie był już tak
przyjemny. Objął mnie mocno i zaczął rękami jeździć po moim ciele. Gdy włożył
mi rękę pod bluzkę i próbował odpiąć stanik opamiętałam się. Nie chciałam tego.
Jeszcze nie teraz. Oderwałam się od niego.
- Co się stało? –
spytał zaskoczony.
- Konrad, ja nie
chcę jeszcze. Przepraszam – powiedziałam spokojnie, a on to zignorował i znowu
wpił swoje usta w moje. Tym razem był jeszcze bardziej brutalny. Próbowałam się
wyrwać, ale mocno mnie trzymał. Zaczęłam się go bać.
- Konrad, pusć! –
krzyknęłam , gdy zjechał pocałunkami ciut niżej.
- Oh, zamknij się.
Za długo już czekałem, maleńka – powiedział i uśmiechnął się złowrogo. Zaczął
mnie macać po całym ciele. Szarpałam się, ale na darmo. Był silniejszy. Bałam
się. Strasznie się bałam. Nigdy go w takim stanie nie widziałam. Tak to jest,
jak się zaufa komuś, kogo zna się tak krótko. Wyrywałam się, ale na nic.
Próbował zedrzeć ze mnie koszulę, bo nie chciało mu się odpiąć moich guzików.
Łzy zaczęły płynąc mi po twarzy. Krzyknęłam, a on uderzył mnie w twarz i kazać
milczeć. Znowu zaczął mnie całować. Wkładał mi rękę w spodnie. To było
straszne. Gdy już traciłam nadzieję i chciałam odpuścić zauważyłam, że moja noga
znajduje się między jego. Z całej siły kopnęłam go w krocze. Jęknął i mnie
puścił. Wykorzystałam okazję i uciekłam. Wybiegłam z jego mieszkania, nie
biorąc nawet swojej kurtki. Łzy lały się strumieniami po mojej twarzy. Co
chwilę odwracałam się do tyłu, patrząc, czy nie biegnie za mną. Na szczęście go
nie było. Zerknęłam, która godzina. Akurat Jastrzębski Węgiel skończył trening,
więc miałam nadzieję, że złapię Michała przed halą, która była niedaleko.
Miałam racje. Właśnie otwierał drzwi do samochodu, gdy ja podbiegłam i
zapłakana wtuliłam się w niego. On zaskoczony objął mnie i pytał, co się stało.
Ja szlochałam coraz mocniej. Ściągnął swoją grubą bluzę i założył mi na
ramiona. Cała się trzęsłam. Sama nie wiedziałam, czy ze strachu, czy z zimna. Powiedział,
że zabierze mnie do siebie i wsadził do auta. Podciągnęłam kolana pod brodę i
płakałam nadal. Nigdy nie widział mnie w takim stanie. Zauważył na pewno mój czerwony policzek i poszarpane ubranie. Domyślałam, że w głowie układał sobie
różne hipotezy , dotyczące mojego stanu.
Po krótkim czasie już siedziałam wtulona w przyjaciela,
na jego kanapie. Powoli się uspokajałam.
- Co się stało,
malutka? – spytał troskliwie. Objęłam go mocniej.
- Konrad…. –
szepnęłam. – On chciał… on chciał…
Ponownie się
rozpłakałam.
- Ciii, nie płacz.
Zabiję gnoja. Po prostu zabiję – syknął wściekły. Wstał gwałtownie z sofy.
Zacisnął dłonie w pięści.
- Co ty robisz?
- Przecież ja nie
mogę tego tak zostawić! Musi zapłacić! Nie daruję mu tego!
Chwyciłam go za rękę.
- Nie, Michał.
Proszę cię. To nic nie da.
- Przecież on
chciał… no kurwa zabiję go!
Nerwy mu puszczały. Wstałam i przytuliłam się do niego.
Głaskał mnie po plecach.
- Proszę cię,
Misiek. Nie chcę żebyś miał przeze mnie problemy.
Łzy nadal ciekły mi po policzku. Znowu usiedliśmy na
kanapie. Nagle do mieszkania niespodziewanie wpadli uśmiechnięci Zbyszek i
Natka.
- Hej, Michaaa… -
zaczęli wesoło, jednak na mój widok mina im zrzedła. Natka nie pytając o powód,
usiadła obok, a ja się wtuliłam teraz w nią. Cały czas płakałam. Czułam się
strasznie. Nigdy nie przeszłam czegoś tak strasznego. Chociaż udało mi się
uciec i do niczego więcej nie doszło to i tak byłam ofiarą. Byłam głupia, że
dałam mu się tak omotać. Mogłam na samym początku posłuchać Michała. Głupia!
Przecież on nigdy nie był do kogoś tak źle nastawiony, jak do niego. Mogłam coś
wyczuć, ale niee. Ja musiałam być mądrzejsza. Powtarzałam sobie, ze jest miły,
a tak naprawdę chciał tylko jednego. Ale dlaczego akurat ja?
- Co się stało? –
spytał nieśmiało Bartman.
- Konrad…. –
wyszeptałam. Oboje zauważyli, jak wyglądam, więc na 100% domyślili się, o co
chodzi. Zbyszek, tak jak przyjmujący zacisnął pięści.
- Ja tego tak nie
zostawię. Przepraszam Aga – powiedział Kubiak i wybiegł z mieszkania.
- Zbyszek, błagam,
powstrzymaj go! – powiedziałam, a ten natychmiast pobiegł za przyjacielem. Mam
nadzieję, że nie zrobi żadnej głupoty.
________________
No to trochę się dzieje :) Mam nadzieję, że akcja nie za szybko sie toczy. Potem trochę zwolni, bo mam już napisane troche do przodu .
Woow! ;P
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że Dziku nie zrobi nic bardzo głupiego. Ale z tego Konrada to dupek jest.. ehh.
Ale ogólnie rozdział super ;D
Zapraszam też do mnie na 5 rozdział http://tojasiatkowkatwojamilosc.blogspot.com/
Pozdrawiam ;*
Oraz na prolog, na: http://wezmiloscwreceiprzebij.blogspot.com/
Usuńłał jeden z lepszych rozdziałów. nie mogę doczekać się następnego :)
OdpowiedzUsuń