Z perspektywy
Michała
Wiem, o co prosiła Agnieszka, ale ja nie mogłem tak stać
bezczynnie. Musiałem obić mordę tamtemu dupkowi. Jak mógł ją tak skrzywdzić?!
Zgwałcić ją?! Taką drobną i delikatną osobę?! Tacy, jak on powinni się w ogóle
nie rodzić. Dlaczego akurat Aga? Znowu ona. Tym razem jednak było gorzej. Była
w pełni świadoma i jak widać napastnik był dość brutalny. W środku mnie wręcz
wrzało. Zależało mi na Kochanowskiej, jak na nikim innym. Wskoczyłbym za nią w
ogień. Dlatego właśnie nie mogłem tej sprawy tak spokojnie zostawić.
Nagle ktoś mnie szarpnął za ramię. Odwróciłem się z
wściekłą miną. To był mój przyjaciel. Zapewne Aga go wysłała.
- Nie zamierzam
teraz wracać. Muszę to zrobić – wysyczałem przez zęby.
- Ale czy ja
powiedziałem, że ci zabraniam? – spytał z cwaniackim uśmiechem.
- Dzięki, stary.
- Ale idę z tobą
żebyś nie przegiął.
Poszliśmy oboje. Ten idiota nie mieszkał daleko, więc
długo nam to nie zajęło. Zadzwoniliśmy dzwonkiem, a ten po chwili nam otworzył.
Nieźle się zdziwił, gdy na ‘dzień dobry’ oberwał pięścią w twarz. Zatoczył się
do tyłu, przytrzymując krwawiący nos.
- Co kurwa… -
zaczął i oberwał jeszcze raz, ale tym razem od Zbyszka. Atakujący rozmasował
rękę.
- Nie pytaj się
głupio – odparł mój przyjaciel.
- Nie wiem, o co
wam chodzi – odpowiedział głupkowato.
- Zbyszek trzymaj
mnie, bo go zabiję.
Gotowało się we mnie. Dąbrowski zaczął się śmiać.
- Ta mała dziwka
już wam się zdążyła pochwalić?
Nie wytrzymałem. Rzuciłem się na niego z pięściami, a on
nie był mi dłużny. Na całe szczęście Zibi nas rozdzielił, bo chyba bym go tam zabił.
Byłem w takim stanie, że zrobiłbym wszystko. Konrad siedział pod ścianą i
trzymał się za nos, który teraz krwawił jeszcze mocniej. W dodatku miał
przeciętą wargę i jakieś zadrapania. I tak za mało, jak dla mnie.
- Radzę ci zniknąć
stąd, bo może się to dla ciebie źle skończyć – odpowiedziałem wściekły. Ten
podniósł swoje spojrzenie na mnie i uśmiechnął się cwaniacko.
- Pozdrów Agusię –
powiedział. Zacząłem się wyrywać Bartmanowi, ale jakoś udało mu się mnie
wyprowadzić, najpierw z mieszkania, a potem z bloku. Gdy znalazłem się na
zewnątrz, kopnąłem w pobliski krawężnik. Wrzasnąłem z wściekłości, ale również z bezsilności. Nie mogłem mu nic zrobić oprócz tych kilku ciosów, bo jeszcze by mnie ten kretyn o coś oskarżył. W dodatku Zbyszek by mnie od razu powstrzymał.
- Spokojnie,
dostał za swoje. Wracajmy do Agi. Teraz to jest najważniejsze – próbował mnie
uspokoić.
- Według mnie za
mało oberwał.
- Daj spokój.
Czasu nie cofniesz. Jesteś teraz potrzebny Adze. Cały. A nie w kawałkach.
Westchnąłem. Miał całkowita rację.
- Wracajmy.
Z perspektywy
Agnieszki
Strasznie bałam się o Michała. Nie chciałam żeby zrobił
jakąś głupotę, której potem by żałował. No i oczywiście nie chciałam żeby
cokolwiek mu się stało. Gdy czekałyśmy z Natalią na chłopaków, opowiedziałam
jej całą historię. Nawet przestałam płakać. Minuty dłużyły mi się
niemiłosiernie. No gdzie oni są?-
pytałam siebie w myślach. Gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi natychmiast
wstałam z miejsca. Podbiegłam do Michała i wtuliłam się w niego mocno. Po
chwili oderwałam się i spojrzałam na jego twarz. Miał przeciętą wargę i krew
leciała mu z nosa.
- Aga, ja
przepraszam, musiałem – zaczął skruszony. Bez słowa udałam się do łazienki i
wzięłam apteczkę. Patrzył na mnie zdziwiony. Zaczęłam opatrywać mu rany. Jęknął
cicho, gdy przyłożyłam mu wacik z wodą utlenioną do rany.
- Musi piec –
powiedziałam spokojnie.
- Bardzo jesteś zła? – spytał. Spojrzałam na niego.
Cmoknęłam go w policzek i szepnęłam:
- Dziękuję.
Uśmiechnął się i przytulił mnie do siebie. Zauważyłam
wtedy, że nagle Zbyszek z Natalią gdzieś się ulotnili. Nawet nie spostrzegłam kiedy.
- Bardzo go
poobijałeś?
- Przejmujesz się
nim?
- Nie chcę po
prostu żebyś miał kłopoty.
Westchnął. Usiadł na kanapie, a mnie posadził sobie na
kolanach.
- Jesteś moją
przyjaciółką i dla ciebie mógłbym nawet skończyć w więzieniu.
- Michał, nawet
tak nie mów!
- Jest niewiele
bardziej poobijany ode mnie. Nie musisz się bać.
Wtuliłam się w niego.
- To było
straszne, Misiek – szepnęłam. Tak właściwie to nie opowiedziałam mu, co się tak
dokładnie stało.
- Wiem, Aguś,
wiem. Nie musisz mówić. Rozumiem.
- Ale ja chcę –
spojrzałam w jego oczy. Zeszłam z jego kolan i usiadłam obok. Podciągając
kolana pod brodę wtuliłam się w niego, a on objął mnie ramieniem. – Ostatnio
nam się nie układało, ale ja chciałam jeszcze to jakoś naprawić. Przyszłam do
niego, było miło, rozmawialiśmy. I wtedy on zaczął się do mnie dobierać. Czuję
się teraz taka… taka brudna. Był strasznie nachalny i brutalny – oczy mi się
zaszkliły, a przyjmujący otulił mnie bardziej. – udało mi się go kopnąć w
krocze i uciec. Od razu przybiegłam do ciebie.
- Przykro mi, że
musiałaś przez cos takiego przejść. Przysięgam, że od teraz będę cię pilnował
jak oka w głowie – pocałował mnie w czubek głowy. Uśmiechnęłam się do niego. Gdy
spojrzałam w jego oczy poczułam takie dziwne uczucie w środku. Takie
nienaturalne ciepło, które wzięło się z nikąd.
- Dziękuję ci. Za
to, że cię mam.
Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie. Nawet nie wiem, kiedy
zasnęłam.
____________
Z Jastrzębskiego Węgla odchodzi Russell Holmes. Szkoda :( Ale przychodzi nowy środkowy - Alen Pajenk.
b. interesujący rozdział.:)
OdpowiedzUsuńno niestety odchodzi Russell, szkoda, bardzo go lubiłam :(
awww Dziku tak się o nią troszczy... <3
OdpowiedzUsuńRozdział supeeeeraśny!
Już nie mogę doczekać się następnego ;D
Pozdrawiam ;P