26.07.2013

Rozdział 35

Walentynki. Komercyjne święto stworzone po ty żeby zarabiać. W sumie dla sprzedawców to dobrze, bo nieźle korzystali na sprzedawaniu tych wszystkich serduszkowych produktów. Dla szczęśliwych par był to dzień, w którym mogli, co 5 minut mówić sobie, jak to się kochają i obdarowywać prezentami. Single tego dnia nie znosili i uważali to za kolejny zwykły czwartek. Dla mnie i Michała to nie było jakieś szczególne święto. Układało nam się świetnie i mogłam nawet powiedzieć, że tworzyliśmy parę idealną. Nie potrzeba nam było 14 lutego do tego, by powiedzieć sobie o swoich uczuciach, ponieważ praktycznie codziennie to sobie mówiliśmy. Jednak żeby tradycji stało się zadość Michał zaprosił mnie do siebie wieczorem na kolację, którą rzekomo sam miał zrobić. Bałam się o jego życie, jak i stan jego mieszkania, a może nawet i całego bloku, czy osiedla. On to jedynie umiał robić kanapki, jajecznicę, czy naleśniki. Powtarzał mi w kółko, że da sobie radę i że będzie się ze mnie śmiał, gdy mi to udowodni. Pomyślałam, okej, niech się dzieje, co chce.
Żory nie były tak daleko, a jako, że ja mieszkałam właściwie przy granicy miasta to taksówką pod mieszkaniem Miśka będę w 15  minut. Najpierw rzecz jasna musiałam się przygotować. Ubrałam sukienkę (link), którą niedawno wypatrzyłam na allegro i od razu zapragnęłam ją mieć. W dodatku była niedroga, co było jej kolejną zaletą. Na wierzch narzuciłam sweterek-bolerko. (link) Do torebki wpakowałam baleriny (link), bo przecież była zima i od razu w nich nie pójdę, a boso chodzić nie będę. Włosy postanowiłam lekko pofalować, a dokładniej to końcówki zakręciłam na prostownicy. Dało to bardzo przyjemny dla oka efekt. Przejechałam jeszcze rzęsy tuszem, a usta błyszczykiem i byłam gotowa do wyjścia.


Wysiadłam z taksówki, wcześniej płacąc kierowcy. Poprawiłam sukienkę i weszłam schodami na górę. Zadzwoniłam dzwonkiem, co było do mnie niepodobne, bo zwykłe wpakowywałam się do mieszkania tak po prostu. Michał otworzył mi po chwili. Był jakiś zaskoczony, ale wyglądał jak zwykle świetnie. Miał na sobie koszulę (link), którą sama mu wybierałam.
 - Aga? – zdziwił się.
 - No ja. Spodziewałeś się jakiejś innej dziewczyny w Walentynowy wieczór? – spytałam sarkastycznie.
 - Ależ oczywiście. Zaraz powinno tu być z 10 seksownych modelek w bikini, ale w sumie ty też się nadasz – wyszczerzył się, a ja uderzyłam go w ramię. – Oj, no po prostu zdziwiłem się, że dzwonisz dzwonkiem, a nie wchodzisz.
 - Bo dziś Walentynki, to tak kulturalnie chciałam, czy coś.
 - No wchodź, wchodź – otworzył mi szerzej drzwi, a następnie pomógł zdjąć płaszcz. Poczułam jak muska ustami moje nagie ramię, ponieważ sweterek lekko opadł mi z niego.
 - Mmm – wymruczał wprost do mojego ucha, a moje ciało przeszedł dreszcz. – Wyglądasz pięknie.
 - Dziękuję. Ty również nienajgorzej – cmoknęłam go w nos i ściągnęłam botki, następnie zakładając balerinki.
 - Zapraszam do salonu – złapał mnie  za rękę i zaprowadził do owego pomieszczenia. Widać, że się dobrze przygotował. Na środku pokoju stał stolik, a przy nim 2 krzesła naprzeciwko siebie. Biały obrus, wazon z pojedynczą różą. Wszędzie były porozrzucane płatki róż oraz poustawiane świeczki zapachowe. W powietrzu wyczuć można było romantyczny nastrój. Nie sądziłam, że z Kubiego potrafi być taki romantyk. Pocałowałam go w policzek.
 - To jest wspaniałe. Dziękuję – szepnęłam. Brunet uśmiechnął się. Podeszliśmy do stolika, a on jak na dżentelmena przystało odsunął mi krzesło.
 - Zaraz wracam. Przyniosę jedzenie.
Po chwili zniknął gdzieś w kuchni. Ja w tym czasie ściągnęłam bolerko i rzuciłam je na kanapę.  Dopiero wtedy zauważyłam, że na stoliku leży jakieś pudełeczko. Choć byłam bardzo ciekawa, to jednak go nie otworzyłam. Toczyłam wewnętrzną walkę ze sobą.
 - Otwórz. To dla ciebie – usłyszałam za sobą. Posłusznie zajrzałam do środka pudełeczka, w którym znajdowała się cudna srebrna bransoletka.(link)
 - Misiek.. – zaczęłam, ale mi przerwał.
 - Zobacz na wewnętrzną stronę – uniósł jeden kącik ust lekko do góry. Zrobiłam, jak kazał. Moim oczom ukazał się napis: A+M 01.01.2013 . Pierwsze litery naszych imion oraz data, gdy zaczęliśmy być razem. Założyłam prezent i wstałam od stołu. Spojrzałam mojemu chłopakowi głęboko w oczy, a po chwili wtuliłam się w niego mocno.
 - Podoba się? – spytał cicho.
 - Jeszcze się głupio pytasz? Ale ja nie mam nic dla ciebie – spuściłam głowę, a on ręką uniósł mój podbródek do góry.
 - Głuptasie, ty jesteś moim największym prezentem.

2 komentarze:

  1. mhmmm, słodko :)
    ciesze sie że nie kłócą się narazie :)
    super rozdział :)
    pozdrawiam ;*

    uciekajacodprzeszlosci.blogspot.com
    siatkarskielovestory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooooo <3 Dobrze, że jest wszystko u nich świetnie, bo jeszcze tylko kłótni brakuje -,- Niech mają taką sielankę jak najdłużej :D
    Michał zrobił kolację?! o.O woow :D
    No cóż, rozdział jest świetny ^^ I ta bransoletka- CUDO <3
    Nie wiem czy zaglądałaś na tego bloga, ale już jest epilog http://tojasiatkowkatwojamilosc.blogspot.com/
    Zapraszam też na nowe opowiadanie o Cupković'u i Atanasijević'u :)
    Mam nadzieję, że wpadniesz na oba, w miarę możliwości.
    Pozdrawiam ^.^ i czekam na następny oczywiście :D

    OdpowiedzUsuń