Gdy weszliśmy do Zbyszkowego mieszkania w powietrzu
unosił się aromat czegoś dobrego do jedzenia. Spojrzeliśmy z Kubiakiem zaszokowani
na siebie.
- Zbyszek gotuje?
- szepnęłam.
- Pomyliliśmy
chyba mieszkania - odparł nie mniej zdziwiony Misiek.
Weszliśmy w głąb mieszkania, wcześniej pozbywając sie
okryć wierzchnich. Natka juz była. Wyszła z kuchni i uśmiechnęła się do nas.
Wyglądała bardzo ładnie. Miała lekko podkręcone włosy, a na siebie założyła
czarną, koronkową sukienkę na ramiączkach (link).
- Hej spóźnialscy
- powiedziała wesoło i przytuliła mnie na powitanie.
- No czeeść -
powiedziałam równo z Michałem. - Czy to jest mieszkanie Zibiego?
- No raczej. A coś
ty taki zdziwiony?
- No, bo tu
pachnie nieprzypalonym jedzeniem...
- Ej, słyszałem! -
krzyknął Zbigniew z kuchni. Zaśmiałam sie cicho pod nosem.
Po kilku minutach juz siedzieliśmy przy stole i jedliśmy
przepyszna zapiekankę z kilku rodzajów sera. Palce lizać po prostu! W końcu
Bartman przyznał się, że to Natalia zrobiła, a nie on. Jedliśmy, miło rozmawiając.
Zbyszek z Natką co chwilę na siebie zerkali. Nie umknęło to uwadze mojej i
Kubiaka. Po kolacji ja z Natką poszłyśmy włożyć naczynia do zmywarki. Moja
przyjaciółka była dziwnie milcząca. Gdy usiadłam na sofie obok chłopaków,
atakujący nagle wstał i stanął obok blondynki.
- Bo my chcemy coś
powiedzieć - zaczęła dziewczyna. Wtedy ich ręce się splotły.
- Jesteśmy razem -
dokończył Zbyś i pocałował swoją dziewczynę w skroń. Spojrzeliśmy na siebie z
Michałem. Uzgodniliśmy w samochodzie, ze gdy nam to oznajmią będziemy udawać
zdenerwowanych. Mi sie nawet udawało, ale Misiek od razu wybuchnął śmiechem.
Wkurzyłam się.
- Michał, noo!
Mieliśmy umowę! - uderzyłam go w ramię. Para stała zdezorientowana i gapili sie
na nas jak na idiotów. A przyjmujący śmiał sie nadal.
- No, bo ja nie
umiem udawać, jak oni tam tak stoją - odezwał sie w końcu. Przewróciłam teatralnie oczami.
- Czy możecie nas
oświecić, o co wam chodzi? - spytał Bartman.
- No, bo mieliśmy
umowę, że jak nam powiecie, że jesteście razem to mamy udawać złych - zaczął
mój przyjaciel, ale mu przerwałam.
- Ale Michał
wszystko zepsuł!
- Ej, ale skąd
wy.. - zaczęła Nowak zdezorientowana.
- Nie trudno sie
domyślić, jak ciągle tacy rozkojarzeni chodzicie - wyjaśnił Michał.
- No, ale sie
cieszymy przecież! - zaśmiałam się i ich przytuliłam. - Gratulacje gołąbeczki.
- Gratulacje -
dołączył się siatkarz. - A tak właściwie to od kiedy to trwa?
- Od 9 dni -
powiedzieli równo i się do siebie uśmiechnęli. No myślałam, ze ich zatłukę!
- Od ilu dni?! -
podniosłam głos. Natalia od razu schowała się za swojego chłopaka, bo
wiedziała, co ją czeka.
- No bo my
chcieliśmy tak uroczyście, razem... - tłumaczyła się.
- Nowak, ja cię
kiedyś zabiję!
Podeszłam do niej, a ona skuliła sie i zamknęła oczy. Ja
ją tylko przytuliłam. Nieźle się zdziwiła.
- Moje zakochańce
- powiedziałam i uśmiechnęłam się do pary.
Przegadaliśmy dość długo. Trochę dziwnie sie teraz
czułam, gdy co jakiś czas Batman i Natka dawali sobie całusy czy coś.
Zorientowałam się, że brakuje mi jakiegoś 36,6 obok. Ostatnio chłopaka miałam w
Gorzowie. Z Radkiem chodziliśmy rok, a potem on uznał, że było miło, fajnie,
ale woli kogoś innego. Super, nie ma to jak zostawić mnie na lodzie. Myślałam
wtedy, że go kocham, że świat mi się zawali. O dziwo otrząsnęłam sie szybciej
niż myślałam. Po prostu byłam do niego przyzwyczajona i choć byliśmy długo
razem to go nie kochałam.
Gdy zbliżała sie północ zaczęliśmy się z Miśkiem zbierać.
Trochę mi duszno było, no ale przecież nikomu nie powiem, bo znowu zaczną mi
prawić morały. A poza tym Natalka nic nie wiedziała i lepiej by było gdyby tak
zostało. Wiem, że to moja przyjaciółka, ale po prostu nie chcę żeby więcej osób
o tym wiedziało. Nawet ona. Pożegnaliśmy się z przyjaciółmi, bo blondynka
zostawała na noc i wyszliśmy. Gdy byliśmy na schodach zakręciło mi sie w głowie
i przytrzymałam sie Michała, bo był blisko. Zatrzymał sie od razu i chwycił w
pasie, żebym sie nie przewróciła. Po chwili wyprostowałam się.
- Już w porządku -
powiedziałam, gdy spojrzał na mnie troskliwie. - tam było po prostu duszno.
- Lekarz ci nie
dał żadnych witamin, czy czegoś?
- Nie. Powiedział,
że po tygodniu powinno wszystko ustąpić. Możemy już iść, nic mi nie jest.
Dopiero, gdy przyjrzał mi się dokładnie to poszliśmy
dalej. Chwycił mnie jednak za rękę, na wszelki wypadek gdyby znowu zrobiło mi
sie słabo. Gdy podjechaliśmy pod mój dom
też wyszedł ze mną. Na pożegnanie przytulił mnie mocno i pocałował w czubek
głowy. To było strasznie słodkie.
- Dobranoc, mała -
powiedział z uśmiechem.
- Mała to jest
twoja... - zaczęłam.
- Ej weź, a już
było tak miło - skrzywił się.
- No ok, ok.
Dobranoc - pocałowałam go w policzek i skierowałam się do domu.
___________
Wesołych Świąt wszystkim!!
Rozdział dedykowany dwóm odwaznym osobom, które skomentowały poprzedni rozdział. Bardzo wam dziękuję za to :**