31.03.2013

Rozdział 8


Gdy weszliśmy do Zbyszkowego mieszkania w powietrzu unosił się aromat czegoś dobrego do jedzenia. Spojrzeliśmy z Kubiakiem zaszokowani na siebie.
 - Zbyszek gotuje? - szepnęłam.
 - Pomyliliśmy chyba mieszkania - odparł nie mniej zdziwiony Misiek.
Weszliśmy w głąb mieszkania, wcześniej pozbywając sie okryć wierzchnich. Natka juz była. Wyszła z kuchni i uśmiechnęła się do nas. Wyglądała bardzo ładnie. Miała lekko podkręcone włosy, a na siebie założyła czarną, koronkową sukienkę na ramiączkach (link).
 - Hej spóźnialscy - powiedziała wesoło i przytuliła mnie na powitanie.
 - No czeeść - powiedziałam równo z Michałem. - Czy to jest mieszkanie Zibiego?
 - No raczej. A coś ty taki zdziwiony?
 - No, bo tu pachnie nieprzypalonym jedzeniem...
 - Ej, słyszałem! - krzyknął Zbigniew z kuchni. Zaśmiałam sie cicho pod nosem.

Po kilku minutach juz siedzieliśmy przy stole i jedliśmy przepyszna zapiekankę z kilku rodzajów sera. Palce lizać po prostu! W końcu Bartman przyznał się, że to Natalia zrobiła, a nie on. Jedliśmy, miło rozmawiając. Zbyszek z Natką co chwilę na siebie zerkali. Nie umknęło to uwadze mojej i Kubiaka. Po kolacji ja z Natką poszłyśmy włożyć naczynia do zmywarki. Moja przyjaciółka była dziwnie milcząca. Gdy usiadłam na sofie obok chłopaków, atakujący nagle wstał i stanął obok blondynki.
 - Bo my chcemy coś powiedzieć - zaczęła dziewczyna. Wtedy ich ręce się splotły.
 - Jesteśmy razem - dokończył Zbyś i pocałował swoją dziewczynę w skroń. Spojrzeliśmy na siebie z Michałem. Uzgodniliśmy w samochodzie, ze gdy nam to oznajmią będziemy udawać zdenerwowanych. Mi sie nawet udawało, ale Misiek od razu wybuchnął śmiechem. Wkurzyłam się. 
 - Michał, noo! Mieliśmy umowę! - uderzyłam go w ramię. Para stała zdezorientowana i gapili sie na nas jak na idiotów. A przyjmujący śmiał sie nadal.
 - No, bo ja nie umiem udawać, jak oni tam tak stoją - odezwał sie w końcu.  Przewróciłam teatralnie oczami.
 - Czy możecie nas oświecić, o co wam chodzi? - spytał Bartman.
 - No, bo mieliśmy umowę, że jak nam powiecie, że jesteście razem to mamy udawać złych - zaczął mój przyjaciel, ale mu przerwałam.
 - Ale Michał wszystko zepsuł!
 - Ej, ale skąd wy.. - zaczęła Nowak zdezorientowana.
 - Nie trudno sie domyślić, jak ciągle tacy rozkojarzeni chodzicie - wyjaśnił Michał.
 - No, ale sie cieszymy przecież! - zaśmiałam się i ich przytuliłam. - Gratulacje gołąbeczki.
 - Gratulacje - dołączył się siatkarz. - A tak właściwie to od kiedy to trwa?
 - Od 9 dni - powiedzieli równo i się do siebie uśmiechnęli. No myślałam, ze ich zatłukę!
 - Od ilu dni?! - podniosłam głos. Natalia od razu schowała się za swojego chłopaka, bo wiedziała, co ją czeka.
 - No bo my chcieliśmy tak uroczyście, razem... - tłumaczyła się.
 - Nowak, ja cię kiedyś zabiję!
Podeszłam do niej, a ona skuliła sie i zamknęła oczy. Ja ją tylko przytuliłam. Nieźle się zdziwiła.
 - Moje zakochańce - powiedziałam i uśmiechnęłam się do pary.

Przegadaliśmy dość długo. Trochę dziwnie sie teraz czułam, gdy co jakiś czas Batman i Natka dawali sobie całusy czy coś. Zorientowałam się, że brakuje mi jakiegoś 36,6 obok. Ostatnio chłopaka miałam w Gorzowie. Z Radkiem chodziliśmy rok, a potem on uznał, że było miło, fajnie, ale woli kogoś innego. Super, nie ma to jak zostawić mnie na lodzie. Myślałam wtedy, że go kocham, że świat mi się zawali. O dziwo otrząsnęłam sie szybciej niż myślałam. Po prostu byłam do niego przyzwyczajona i choć byliśmy długo razem to go nie kochałam.
Gdy zbliżała sie północ zaczęliśmy się z Miśkiem zbierać. Trochę mi duszno było, no ale przecież nikomu nie powiem, bo znowu zaczną mi prawić morały. A poza tym Natalka nic nie wiedziała i lepiej by było gdyby tak zostało. Wiem, że to moja przyjaciółka, ale po prostu nie chcę żeby więcej osób o tym wiedziało. Nawet ona. Pożegnaliśmy się z przyjaciółmi, bo blondynka zostawała na noc i wyszliśmy. Gdy byliśmy na schodach zakręciło mi sie w głowie i przytrzymałam sie Michała, bo był blisko. Zatrzymał sie od razu i chwycił w pasie, żebym sie nie przewróciła. Po chwili wyprostowałam się.
 - Już w porządku - powiedziałam, gdy spojrzał na mnie troskliwie. - tam było po prostu duszno.
 - Lekarz ci nie dał żadnych witamin, czy czegoś?
 - Nie. Powiedział, że po tygodniu powinno wszystko ustąpić. Możemy już iść, nic mi nie jest.
Dopiero, gdy przyjrzał mi się dokładnie to poszliśmy dalej. Chwycił mnie jednak za rękę, na wszelki wypadek gdyby znowu zrobiło mi sie słabo.  Gdy podjechaliśmy pod mój dom też wyszedł ze mną. Na pożegnanie przytulił mnie mocno i pocałował w czubek głowy. To było strasznie słodkie.
 - Dobranoc, mała - powiedział z uśmiechem.
 - Mała to jest twoja... - zaczęłam.
 - Ej weź, a już było tak miło - skrzywił się.
 - No ok, ok. Dobranoc - pocałowałam go w policzek i skierowałam się do domu.

___________

Wesołych Świąt wszystkim!!
Rozdział dedykowany dwóm odwaznym osobom, które skomentowały poprzedni rozdział. Bardzo wam dziękuję za to :**

24.03.2013

Rozdział 7


Z Kubiakiem umówiłam się, że o 17:30 przyjedzie do mnie. Czasem czuje się, jakbym go wykorzystywała. Co chwilę po mnie przyjeżdża, gdzieś wozi. Ale w sumie zwykle sam to proponuje, więc może aż tak mu to nie przeszkadza.
Weszłam do domu. Usłyszałam jakieś głosy z salonu. Rodzice juz wrócili? Przecież dochodziła 16 dopiero. Ściągnęłam kurtkę i weszłam do pomieszczenia. Ależ się ucieszyłam, gdy zobaczyłam Zuzę, moją starszą siostrę. Ma 23 lata i 3 lata temu przeprowadziła sie do Londynu, razem ze swoim chłopakiem, Tomkiem.  Zwykle odwiedzali nas tylko na święta, albo z jakiegoś ważnego powodu. Zdziwiłam się i jednocześnie ucieszyłam ich wizytą.
 - Zuzka! - krzyknęłam i rzuciłam się na siostrę. Przytuliłyśmy się.
 - Hej, młoda.
 - Ej, dopiero przyjechałaś i od razu mnie obrażasz - skarciłam ją, a ona tylko się zaśmiała.
 - A ze mną to się już nie przywitasz? - spytał Tomek, wstając z miejsca. Przytuliliśmy się.
 - No cześć Tomek, cześć. Co się stało, ze tak nagle przyjechaliście?
 - Nie cieszysz się? - spytała Zuzia.
 - No jasne, że się cieszę, tylko zdziwiona jestem.
 - Nie chcieliśmy czekać do świąt, więc przyjechaliśmy teraz.
 - To coś poważnego?
 - Agnieszka, no daj im skończyć - skarciła mnie mama, a ja tylko przewróciłam oczami.
 - Tak, poważnego. Pobieramy się.
Tata z wrażenia zaczął sie krztusić wodą. Mama poklepała go po plecach, żeby złapał oddech. Ja natomiast otworzyłam szeroko usta. Po chwili to do mnie dotarło i przytuliłam oboje. Wtedy zauważyłam pierścionek zaręczynowy na dłoni mojej siostry. Zaczęły sie gratulacje, miła rozmowa i zanim się zorientowałam wybiła 17. Wstałam z miejsca jak oparzona.
 - Co sie dzieje? - spytał tata.
 - Na śmierć zapomniałam, ze sie umówiłam - powiedziałam w panice.
 - Z kim? - spytała Zuzka.
 - Michał ma po mnie przyjechać i razem z Natką jeszcze idziemy do Zbyszka.
 - Michał, Michał... - powtarzała moja siostra, zamyślona. - to ten siatkarz, którego poznałam w czasie Igrzysk?
 - Tak, to ten - uśmiechnęłam się.
 - Wy jesteście razem? - spytał Tomek, poruszając cwaniacko brwiami.
 - No co ty, jesteśmy tylko przyjaciółmi.
 - Ja z Zuzą tez byliśmy ''tylko'' przyjaciółmi.
Przewróciłam oczami i wyszłam z pokoju. Starałam się jak najszybciej wyprasować sukienkę (link). Następnie ubrałam rajstopy, nałożyłam sukienkę oraz baleriny (link). Na wierzch narzuciłam rozpinany sweterek z rękawami 3/4. Zaczęłam prostować włosy. W pewnym momencie ktoś zapukał, a następnie wszedł do mojego pokoju. Wychyliłam głowę z łazienki.
 - Gotowa? - spytała Zuzka.
 - Juz prawie, a co?
 - Bo Michał przyszedł.
 - Już?! Błagam, pomóż mi z tymi włosami!
Moja siostra zaśmiała się i wzięła ode mnie prostownice. Podczas, gdy ona prostowała mi włosy z tyłu, ja malowałam rzęsy tuszem. Nie lubiłam mieć makijażu. Zwykle robiłam tylko to. Przejechałam też usta delikatnym błyszczykiem.
 - Proszę - odparła siostra, odkładając prostownicę.
 - Dziękuję - cmoknęłam ją w policzek i poszłam schować telefon do torebki.
 - Aga, czy wy na pewno jesteście tylko przyjaciółmi?
 - Jezu, tak, tylko przyjaciółmi. Najlepszymi w dodatku. Co wy się tak uparliście?
 - Przepraszam, po prostu co dzwonię do mamy i chcę z tobą pogadać to słyszę: nie ma jej, bo gdzieś z Michałem poszła. Ostatnio jak byłaś w Londynie na Igrzyskach to ciągle mi o nim opowiadałaś. Przejmowałaś się, jak grał i w ogóle.
 - Po prostu jesteśmy bardzo zżyci. Rozumiemy sie dobrze. Michał dużo mi pomaga i jestem mu za to wdzięczna. Zresztą nawzajem sobie pomagamy. Czy nie wiecie, że przyjaźń damsko-męska istnieje?
 - No dobrze, nie bulwersuj się tak. Idź juz lepiej, bo sie do tego Zbyszka spóźnicie.
Uśmiechnęłam się.
 - A to jakaś poważna okazja, że wy tacy wystrojeni jesteście? - spytała, gdy miałam wychodzić  z pokoju.
 - Powiedzmy, że tak. Zbyszek ma nam cos do oznajmienia, ale nie wie, że my się domyślamy już.
 - Chodzi o dziewczynę?
 - Bingo - zaśmiałyśmy się i zeszłyśmy na dół. Kubiak stał w korytarzu z rękami w kieszeniach. Miał na sobie szara koszulę (link) i ciemne jeansy. Na to narzuconą miał skórzana kurtkę. Musiałam przyznać, że wyglądał w tym zajebiście przystojnie. Aż ma sie ochotę...Aga! Ogarnij się! To jest twój przyjaciel!
 - Przepraszam, ze czekałeś. Trochę sie zagadałam - powiedziałam przepraszająco i ubrałam płaszczyk.
 - W porządku - puścił mi oko. - Idziemy?
 - Tak - kiwnęłam głową. - Nie wiem, kiedy wrócę, więc dobranoc.
Wychodząc, Michał szepnął mi do ucha:
 - Ładnie wyglądasz.
 - Dziękuję, panie Kubiak. Ty również.
Otworzył mi drzwi do samochodu. Wsiadłam i pojechaliśmy w kierunku Żor.

_______________

No to publikuję kolejny rozdział :) Trochę mi przykro z powodu braku komentarzy. Widzę, że licznik odwiedzin wzrasta z każdym dniem, ale nie zostawiacie po sobie żadnego śladu. Ja jak wchodzę na czyjś blog i czytam, to komentuję. Miło by było, gdyby choć jedna osoba była tak odważna i zostawiła ślad po sobie.

16.03.2013

Rozdział 6


W poniedziałek nie poszłam do szkoły. Nie chciało mi się wstać z łóżka. Czułam się już dobrze, ale miałam dziś 2 kartkówki, a nie zerknęłam do podręczników, więc  to było najlepsze rozwiązanie. Cały dzień zleciał mi na oglądaniu telewizji oraz wymienianiu SMS-ów z Dusią, Zbyszkiem, Michałem i Natką, która streściła mi dokładnie, co się działo w szkole. Wieczorem do mnie wpadła, więc spisałam sobie lekcje. Właściwie przepisałam tematy, bo tak się zagadałyśmy, ze mi się tego odechciało.  Natalia tego wieczora była jakaś dziwna. Co chwilę wysyłała do kogoś SMS-a i się uśmiechała do ekranu. Czyżby jakiś chłopak? Ale dlaczego mi nie powiedziała? Musze się dowiedzieć, kto to, muszę!

Nadszedł wtorek. Poszłam normalnie do szkoły. Lekcje miałam do 14. Nienormalne zachowanie Natki utrzymywało się. Gdy pytałam, o co chodzi zbywała mnie. Teraz to byłam pewna, że coś kreci. Po lekcjach wybrałam się na halę. Chłopaki powinni kończyć trening, wiec pojadę z Michałem do przychodni po te moje wyniki. Usiadłam na ławce i czekałam na przyjaciela. W końcu wyszedł. Razem ze Zbyszkiem, który coś robił na telefonie. Pożegnali się. Kubiak mnie zauważył, więc podszedł do mnie. Przywitałam go buziakiem w policzek.
 - To jedziemy? - spytał. Chyba bardziej retorycznie, bo przecież wiadomo, że jedziemy.
Wsiedliśmy do auta.
 - Wiesz, że Zbyszek coś przede mną ukrywa? Może ty wiesz, o co chodzi? - spytał się mnie w pewnym momencie.
 - Ale, że jak, ukrywa? Skąd wiesz?
 - No, bo co chwilę z kimś pisze i się głupio uśmiecha. Nigdy się tak nie zachowywał.
W głowie zaświeciła mi się czerwona lampa. Trochę mojej intuicji i powiązałam pewne fakty ze sobą.
 - Ty wiesz, że Natka się identycznie zachowuje - powiedziałam. Było akurat czerwone światło, więc Michał spojrzał na mnie.
 - Myślisz o tym, co ja? - zapytał. Pokiwałam twierdząco głową. - No to niezłe jaja. Bartman się zakochał!
 - Ale czemu nam nie powiedzieli? Czuję się oszukana!
 - No tez mnie to dziwi... przecież jesteśmy przyjaciółmi.
 - Ale jak sadzisz, są już razem, czy jeszcze nie?
 - Nie mam pojęcia. Chyba nie, bo gdyby byli to raczej by nam powiedzieli. To by już wypadało.
 - Ale im się oberwie za takie ukrywanie!
 - Jak od ciebie mają oberwać to wole nie być w ich skórze - zaśmiał się. Spojrzałam na niego groźnym wzrokiem.
 - Sugerujesz coś, Kubiak?
 - Nie, nie, skądże.
 - I prawidłowo.

Dojechaliśmy na miejsce. Skierowałam się do recepcji, by spytać o wyniki. Pielęgniarka powiedziała, że ma je lekarz. Akurat nie było kolejki, więc mogłam od razu wejść. Lekarz uśmiechnął się, więc powiedziałam ciche 'dzień dobry'. Usiadłam na krześle.
 - Pani po wyniki, tak? Agnieszka Kochanowska? - spytał. Pokiwałam twierdząco głową. - Na początku podejrzewałem, że być może miała pani we krwi GHB, jednak okazało się, iż była to Ketamina.
 - Ketamina? - pierwszy raz taką nazwę na uszy słyszałam.
 - Tak. Napastnik dał pani dość sporą dawkę, dlatego tak źle się pani czuła. A dziś jest lepiej?
 - Tak, już sę dobrze czuję. A czy ta Ketamina jest groźna?
 - Przy małych dawkach nie, przy większych może doprowadzić do śpiączki. Teraz wystarczy jakiś tydzień, a zniknie całkowicie z pani krwi. Głowa do góry. Zgłosiła to pani na policji? Bo wtedy będą potrzebne wyniki badań.
 - Nie, nie zgłosiłam. Nie chcę problemów. Dziękuję bardzo i do widzenia.
Wyszłam z gabinetu i odetchnęłam, ze mam to już za sobą. Podszedł do mnie Michał.
 - I jak?
 - To nie GHB, tylko Ketamina.
 - Co to jest?
 - Taki środek, o podobnym działaniu. Przy większej dawce mógł doprowadzić do śpiączki. Dostałam ciut za dużo i dlatego tak się czułam. Na szczęście już po wszystkim.
 - Szkoda tylko, ze bardziej go wtedy nie poobijałem.
 - Przestań. Jeszcze ty byś miał problemy.
Kubiak objął mnie ramieniem i wyszliśmy z budynku.
 -  Zbyszek mi napisał wcześniej SMS-a, że zaprasza nas do siebie. Miałem ci przekazać, bo wiedział, że jesteśmy razem.
 - Myślisz, że Natka też będzie?
 - Jeżeli nasze przypuszczenia są słuszne, to tak.
Uśmiechnęliśmy się do siebie.
 - Na którą mamy być?
 - 18.
 - To dobrze, mamy czas. Jak myślisz, w co powinnam się ubrać na okazje, gdy przyjaciele oznajmiają, że są razem? - zaśmialiśmy się.
 - Mnie nie pytaj. Jestem facetem, nie znam się.
 - Eh, Natki przecież nie spytam. Będę musiała sama coś wykombinować.
- Biedna.
Wystawiłam mu język. 

11.03.2013

Rozdział 5


Siedziałam w miśkowym salonie i popijałam gorące kakao z bitą śmietaną. To to, co uwielbiamy z Michałem najbardziej.  Miło rozmawialiśmy, nie poruszając tematu mojego wcześniejszego zachowania. Postanowiliśmy te moje humory puścić w niepamięć. Kubiak już przyzwyczaił się do moich chwilowych odchyłów od normy. W końcu znamy się już rok. W pewnym momencie ktoś wszedł do mieszkania. Wiedziałam, kto to będzie bo do Michałowego mieszkania bez pukania pakuje się tylko ja i Zibi.
 - No cześć leniwce - przywitał nas z uśmiechem i usadowił się obok mnie na kanapie. O nie, wiedziałam, co on kombinuje.
 - Zbyszek, nie -  powiedziałam, lecz na nic. Wziął sobie moje kakao i jednym ruchem wypił połowę kubka. Potem jak gdyby nigdy nic oddał mi kubek i się wyszczerzył. 
 - Nie żyjesz - wysyczałam przez zęby.  Misiek zaczął się śmiać. Nawet, gdy spojrzałam na niego z mordem w oczach nie przestał. To zawsze działało! - Zaraz nie będzie ci tak do śmiechu.
Wzięłam przyjacielowi jego kubek i nim się zorientował wypiłam dość sporo. Niestety wyrwał mi naczynie, nim wypiłam całe. Widziałam po jego twarzy, że jest oburzony. Chciało mi się śmiać z jego miny.
 -No to widzę, że nie jest z Tobą tak źle, jak myślałem - skierował te słowa do mnie atakujący.
 - A właśnie. Miałam ci podziękować za wczoraj. - przytuliłam się do niego.
 - No dokładniej to większa zasługa Michała. Jemu dziękuj.
 - Mi już podziękowała - wtrącił się do rozmowy Kubiak.
 - Gdybym was nie miała to po pierwsze wczoraj nie wiadomo co by się stało, a po drugie umarłabym z nudów - zaśmialiśmy się. Spojrzałam na puste już kubki i postanowiłam je włożyć do zmywarki. Gdy wstawałam zakręciło mi się w głowie i gdyby nie Misiek to bym pewnie straciła równowagę.
 - Ej, mała, co się dzieje? - spytał troskliwie, pomagając mi stać. Znowu dziwnie się czułam.
 - Nic, już w porządku. To pewnie nadal przez to coś.
 - Albo przez to, ze nic dziś nie jadłaś.
 - Nic nie jadłaś? - zdziwił się Zbyszek. - To ja dzwonię po pizze, bo my nie umiemy gotować.
 - Ale ja naprawdę nie mam ochoty... - mówiłam zgodnie z prawdą. Nie miałam w ogóle chęci do jedzenia. poza tym bałam się, że znowu zrobi mi się niedobrze.  Zauważyłam, ze Michał nadal trzyma mnie w pasie. - Misiek, możesz mnie puścić już.  
Brunet się zmieszał i wziął ręce. Zawroty głowy minęły, wiec skierowałam się do kuchni, żeby umyć te kubki.  Gdy włożyłam przedmioty do zmywarki zauważyłam, ze nie jestem już sama w pomieszczeniu.
 - Zamówiłem ci taka, jak zwykle - uśmiechnął się Bartman.
 - Nie rozumiecie, ze nie chce dziś jeść? Od rana, gdy tylko coś włożę do ust to wymiotuję. To nie jest zbyt fajne - powiedziałam z przekąsem.  Chłopak westchnął i usiadł przy stole.
 - Pewnie, nie jedz. A potem zemdlejesz, albo może być jeszcze gorzej.
 - Zbyszek, do cholery to nie jest moja wina , że tamten barman chciał mnie przelecieć. Nie moja wina, że przez to nie pamiętam nic z wczorajszej imprezy, a od rana się czuję, jakbym umierała. Daj mi spokój - znowu się wkurzyłam. I znowu wyładowałam emocje na przyjacielu.
 - Aga - zaczął Michał, gdy nagle pojawił się w kuchni.
 - Wiem, znowu się wkurzyłam. Przepraszam. Po prostu od rana jestem jakaś taka..
 - Ale nie wyżywaj się na tych, którzy chcą ci pomóc.
Usiadłam na przeciwko Zbyszka. Kubiak nadal stał, oparty o framugę drzwi.
 - Nie wiecie, jak się czuje.. rano, budzę się, jestem tutaj, a co gorsza nie pamiętam, co się wczoraj działo. Potem Michał mi mówi, że barman mi czegoś dosypał, a ja od razu pomyślałam, że mnie... potem źle się czułam, wizyta u lekarza. Nie sądzicie, że to trochę za dużo jak na jeden dzień?
 - Aguś, ale ty wiesz, ze my chcemy ci pomóc - zaczął Misiek.
 - Martwimy się. Jesteś nasza przyjaciółką - dodał Zbysiu.
 - Wiem to, dlatego przepraszam. Chyba najlepiej będzie, jak mnie odwieziecie do domu i pójdę spać.
 - Najpierw zjesz.
 No nie, jacy oni byli uparci. W końcu skapitulowałam. Przywieźli pizze, zmusili mnie, żebym zjadła chociaż kawałek. Gdy zjadłam zrobiło mi się niedobrze, ale nie zwymiotowałam. Było blisko, ale w ostateczności nic się nie stało.


8.03.2013

Rozdział 4


Weszliśmy do mojego domu. Była niedziela, więc rodzice nie poszli do pracy. Miałam tylko nadzieje, że nie zauważą nic podejrzanego. Byłam blada, zauważyłam to w lusterku. Przełknęłam ślinę.
- Wróciłam - krzyknęłam. Mama wychyliła się z kuchni. Uśmiechnęła się do nas.
- O, akurat w samą porę na obiad.
Super. Gdybym coś zjadła to od razu bym zwymiotowała. Nie mogę pozwolić żeby mama się czegokolwiek domyśliła.
- Ale mamo, my wstaliśmy niedawno i przed chwilą jedliśmy. Nie zmieszczę nic więcej.
Pogłaskałam sie po brzuchu, dając jej do zrozumienia, że nie jestem głodna. Spojrzała na mnie dziwnie i podeszła bliżej. Położyła mi rękę na czole. O nie. Michał , ratuj.
- Jesteś chora? Jakoś dziwnie wyglądasz.
- Nie, wydaje ci się. Po prostu sie nie wyspałam.
- Późno z imprezy wróciliśmy, rozumie pani - Kubiak się uśmiechnął. Moja mama odpuściła. Hura! Udało się!
- Mamo, bo ja właściwie to tylko na chwilę. Wezmę prysznic, przebiorę sie i idę z Michałem pojeździć. Wczoraj nie było jak, bo wypadła ta impreza.
- Rozumiem. To miło z twojej strony Michale, że pomagasz Agnieszce.
- Czego się nie robi dla przyjaciół.

Poszłam na górę, a Michała zostawiłam z rodzicami w salonie. Właściwie to tylko z tatą, bo mama wróciła do kuchni. Zauważyłam, że w telewizorze była powtórka wczorajszego meczu Jastrzębskiego Węgla. No to szykuje się ciekawa pogawędka taty z Miśkiem. Ojciec też uwielbiał siatkówkę, tak jak ja. Właściwie gdyby nie on to nie zainteresowałabym się tym sportem. W Gorzowie nie był on tak popularny, bo blisko nie ma żadnego dobrego klubu.
Wzięłam szybki prysznic. Nie miałam czasu na rozkoszowanie się tym jak ciepła woda zmywa ze mnie brudy wczorajszego wieczora. Choć nie pamiętałam tych wydarzeń, to jednak z moją wyobraźnią łatwo mi było sobie to wyobrazić. W samym ręczniku poszłam do mojego pokoju po czysta bieliznę i jakieś ubrania. Z szafy wyciągnęłam koszule w kratkę (link) oraz jeansy (link). Wzięłam z wieszaka kurtkę (link), którą na siebie narzuciłam. Gdy zeszłam na dół ubrałam czarne trampki i zawołałam Michała. Pożegnaliśmy się z moimi rodzicami i wyszliśmy.

Kolejka do lekarza nie była taka długa. Byłam 3. Trochę się denerwowałam. No i nadal miałam w środku to nieswoje uczucie. Niby było mi niedobrze, ale nie mogłam jakoś zwymiotować. Co ten kretyn mi dosypał?!
- Pani Agnieszka Kochanowska - usłyszałam pielęgniarkę. Michał uścisnął mi rękę i uśmiechnął się. Odwzajemniłam gest, ale lekko. Odetchnęłam głęboko i weszłam do gabinetu lekarza. W pomieszczeniu przeważały kolory biały i niebieski. Na środku stało biurko, za którym siedział mężczyzna , na oko w wieku mojego ojca. Gestem wskazał na krzesło. Usiadłam.
- Co się dzieje? - spytał z uśmiechem i odstawił moją kartę zdrowia na bok.
- Chciałabym zrobić badania. Musi mi pan wypisać skierowanie.
- Ale jakie badania?
- Krwi.
- Ale z tego co tutaj widzę to robiła pani takie kontrolne niedawno.
-  No tak, ale dziś w nocy... byłam w klubie. Ktoś dosypał mi czegoś do drinka. Na szczęście do niczego nie doszło, bo przyjaciel mi pomógł. Ale podobno strasznie szybko straciłam przytomność, a od rana wymiotuję, jest mi niedobrze, słabo.
- Rozumiem. Oczywiście, że wypisze skierowanie. Dobrze, że pani przyjaciel pomógł. W dzisiejszym świecie w klubach bywa niebezpiecznie. Szczególnie w takich przypadkach. Pani miała szczęście - uśmiechnął sie i podał mi kartkę.  - Prószę podejść do pomieszczenia obok. Tam pielęgniarka pobierze pani krew.
- Dziękuję bardzo. Do widzenia.
Wyszłam i zrobiłam to, co kazał doktor. Pielęgniarka była bardzo miła. Zauważyła, że boję sie igieł, więc próbowała mnie zagadać rozmową, żebym sie nie skupiała na tym. Poczułam lekkie ukłucie i zamknęłam oczy. Gdy je otworzyłam było po wszystkim. Kobieta przyłożyła mi do rany gazik i przykleiła go plastrem. Wyniki miały być za 2 dni.

Podeszłam do Michała, który siedział cały czas w poczekalni. Na mój widok wstał i podał kurtkę. Pomógł mi ją założyć, bo rękę miałam trochę zdrętwiałą. Przy pobieraniu krwi to normalne.
- Kiedy będą wyniki? - spytał, gdy wyszliśmy z przychodni.
- We wtorek.
- Chcesz żebym poszedł z tobą?
- A mógłbyś? Lepiej bym się czuła.
- No jasne, głupio się pytasz.
Uśmiechnął sie i otworzył mi drzwi do samochodu od strony pasażera. Zapięłam pas, a Kubiak usadowił się obok. Odjechaliśmy.
- Jak się czujesz?
- Michał, co chwilę się o to pytasz.
- Bo się martwię. Takie dziwne?
- No nie, ale.. trochę to denerwujące. - westchnęłam i wpatrywałam się w krajobraz za szybą. W pewnym momencie zauważyłam, że minęliśmy tabliczkę '' Żory''.
- Czemu jedziemy do ciebie? - spytałam.
- Zbyszek ma tam wpaść, bo chce się z tobą zobaczyć.
- Będziecie sie teraz ze mną obchodzić jak z jajkiem? Przecież nic mi już nie jest.
- Aga, kurwa nie zachowuj sie jak dziecko! - krzyknął. Nerwy mu już puszczały. Kubiak był nerwowy, zupełnie jak ja. No musze przyznać, że dziś go strasznie wkurzyłam.  Sama nie wiem czemu sie tak zachowywałam. On mi ciągle pomagał, a ja tylko miałam pretensje o wszystko. Westchnęłam.
- Przepraszam... - zepchnęłam. - Wiesz, jaka jestem.
- Wiem. Kiedy wyżywasz się na wszystkich to znaczy, że w środku jesteś  zdołowana.
No tak. Michał znał mnie jak nikt inny. Czasami mam wrażenie, ze nawet Duśka, z którą przyjaźnie się od przedszkola tyle o mnie nie wie, co on.
- Czy ty musisz tyle o mnie wiedzieć? - powiedziałam sarkastycznie i lekko uśmiechnęłam się.  Nie znoszę się dołować, ale tym razem miałam ku temu powody. Nie miałam jednak powodów , aby się wyżywać na przyjacielu. Samochód stanął na parkingu na osiedlu przyjmującego. Wysiedliśmy, a ja bez słowa podeszłam i wtuliłam się w bruneta.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam - powiedziałam szczerze.
- Nie gniewam się już.

Rozdział 3


Z perspektywy Agnieszki
Otworzyłam powoli oczy, bo światło dzienne mnie raziło. Głowa mi pękała i czułam się jakoś nieswojo. Gdy już przyzwyczaiłam oczy do światła rozejrzałam się po pomieszczeniu. Miałam na sobie wczorajsze ubrania. Leżałam w łóżku Michała, w jego sypialni. Jednak miejsce obok było puste. Za wszelka cenę chciałam sobie przypomnieć, co się działo wczorajszego wieczora, ale miałam całkowita pustkę w głowie. W dodatku czułam się jak na kacu, a wypiłam tylko jednego drinka! Właściwie to nie pamiętam nic, co się działo po tym jak go wypiłam. Moja intuicja podpowiadała, ze stało się coś złego. Chciałam odgonić te myśli, ale nie było to łatwe.
Jakimś cudem zwlokłam się z łóżka i skierowałam swoje kroki do kuchni. Stojąc w drzwiach, oparłam sie o framugę. Przyglądałam się Kubiakowi, który robił kanapki. Czy on chciał zaprosić na śniadanie cały Jastrzębski Węgiel? Tych kanapek był cały stos.
- Michał... - zaczęłam. On obrócił się w moja stronę i uśmiechnął niepewnie. Oho, już wiedziałam że coś się stało.
- Już się wyspałaś?
- Źle się czuję... Powiedz mi, co się wczoraj działo?
Zauważyłam jak przełknął ślinę. Usiadł na krześle przy stole i spojrzał na mnie smutno. Chyba powoli wpadałam w panikę. Milczał.
- Michał, no powiedz coś.
- Aguś.. bo... no nie wiem, jak ci mam powiedzieć - zaczął w końcu. - Ten barman dosypał ci czegoś do drinka, dlatego nic nie pamiętasz.
Stałam jak wryta. Dosypał mi czegoś? Czyli, że... wykorzystał mnie? Zgwałcił? Straciłam dziewictwo i tego nie pamiętam? Zrobiło mi się słabo. Misiek podszedł do mnie i spojrzał troskliwie.
- Czy on... - zaczęłam, choć ciężko słowa przechodziły mi przez gardło.
- Nie. Na szczęście nie - odetchnęłam z ulgą. Przytuliłam się do Michała. On objął mnie i delikatnie gładził po plecach. - W porę zauważyłem,  jak prowadził cię na zaplecze. Trochę oberwał i zabrałem cię do siebie. A wcześniej został zwolniony. Zadbaliśmy ze Zbyszkiem o to.
- Dziękuje, Misiek - powiedziałam cicho. Byłam mu strasznie wdzięczna, że mnie uratował. Gdyby nie on to nie wiadomo, gdzie bym sie teraz obudziła i co by się ze mną działo.  Gdyby mnie brutalnie zgwałcił, wykorzystując  mój stan mogłabym zajść w ciąże. Myśląc o tych wszystkich wariantach łzy pociekły mi po policzkach. Mój przyjaciel zauważył, ze moczę mu koszulkę, więc odkleił się ode mnie i spojrzał mi w oczy. Dłonią starł łzy.
- Nie płacz, Aguś. I nie dziękuj, bo dobrze wiesz, ze musiałem to zrobić. Gdyby ten koleś tylko ci zrobił coś więcej to nie skończyłoby się to na złamanym nosie, przeciętej wardze i podbitym oku.
- Ja po prostu pomyślałam, co by sie mogło stać, gdyby nie ty.
- To nie myśl tyle, bo ci to szkodzi - zaśmiał się. - Rozchmurz się, będzie dobrze. Nic ci sie nie stało.
- Wiem i dlatego jestem ci wdzięczna. Zbyszkowi też, bo mówiłeś, ze ci pomagał.
- Ma wpaść potem, zobaczyć co u ciebie to mu podziękujesz. A teraz siadaj i jedz, bo od pół godziny mecze się nad tymi kanapkami.
Zerknęłam na kanapki i sie uśmiechnęłam. Były jak dla małych dzieci. Miały z warzyw ułożone różne minki, serduszka, gwiazdki i inne takie. To było naprawdę słodkie.
- Czy ja wyglądam na przedszkolaka?
- No wiesz, jesteś dużo niższa ode mnie... - zaczął i dostał kuksańca w bok. Zaśmiał się.
- Mam 1,72 cm wzrostu. Nie moja wina, że ty jadłeś w domu drożdże, jak mama nie patrzyła - wystawiłam mu język.
- Wcale nie! Jak patrzyła też jadłem!
Zaczęliśmy się śmiać i usiedliśmy do stołu. Wzięłam do reki kanapkę z taką przesłodką buźką (link). Ugryzłam kawałek. Żułam powoli. Nie miałam jakoś ochoty na jedzenia, choć w brzuchu czułam co innego. Chyba, że to nie był głód. Po chwili już wiedziałam, co to. Zerwałam się z miejsca i pobiegłam do łazienki, trzymając się za usta. Ukucnęłam przy toalecie i zaczęłam wymiotować. Po chwili poczułam, jak Misiek przy mnie kuca i przytrzymuje moje włosy. Gdy skończyłam, oparłam sie o ścianę.
- Powinnaś iść do lekarza - zaczął Kubiak.
- Nie chcę. To pewnie normalne. W szkole mówili nam, że GHB ma podobne działanie do alkoholu, więc pewnie skutki tez są takie same.
- Nie masz pewności, że to GHB. wczoraj byłaś naprawdę dziwna. W dodatku szybko straciłaś przytomność. Albo dał ci tego za dużo, albo to było co innego. Powinnaś zrobić badania, Aga.
- Michał, ale ja nie chcę żeby ktoś o tym wiedział - ukryłam twarz w dłoniach.
- Martwię się o ciebie. Nie wiemy, co ci dał, ile tego. Nie wiesz, co to może zrobić w twoim organizmie - usiadł obok mnie.
- Mówisz jak nauczyciel biologii... ja nie chce żeby ktoś to wiedział. To takie... krepujące...
- Krępujące? Co ty bredzisz, Aga? Stałaś się ofiarą, nie byłaś świadoma tego, co robisz.
- Ja wiem, ale..  ale czuję sie tak dziwnie. Taka bezbronna.
- Od tego masz mnie. Wiesz, że ci pomogę.
- Wiem, Michał - powiedziałam i wtuliłam sie w jego silne ramiona.
-To pójdziesz do lekarza? Najlepiej to zrobić jak najszybciej.
- No dobrze, niech ci będzie. Ale obiecaj mi, że nikt oprócz nas się o tym nie dowie, dobrze?
- Masz to jak w banku - mrugnął do mnie okiem i pomógł wstać. - Chodź zjeść kanapki.
- Ale ja nie chce jeść - skrzywiłam się i zaczęłam przemywać twarz i usta wodą.
- Musisz coś zjeść, żeby nie paść z głodu.
- Znowu zwymiotuję.
- Ale nie możesz cały dzień nic nie jeść. No chodź - pociągnął mnie za rękę. Zjadłam tylko jedna kanapkę, bo nie mogłam wepchnąć więcej. Byłam senna i nadal czułam się nieswojo w środku. Kubiak to jednak miał rację z ta wizytą. Zadzwonił do czynnej przychodni i mnie zarejestrował na 14. Miałam ponad godzinę żeby wrócić do domu, ogarnąć się i pojechać do lekarza. Oczywiście Michał zaproponował swoją pomoc.

Rozdział 2


Z perspektywy Michała

Gdy Aga poszła się czegoś napić, ja wróciłem do stolika. Widziałem, że wszyscy nieźle ją wymęczyli. Zresztą ja też tańczyłem z wieloma osobami, ale głównie dziewczynami kumpli.  Nie piłem tego dnia alkoholu, bo musiałem resztę odtransportować do domu. Tak, dziś to na mnie wypadło. Czasami miałem takie sytuacje, że nieźle się spiłem, ale gdy jest sezon raczej staram się pić niewiele, tak symbolicznie. Agnieszka też piła nie dużo. Raz tylko się opiła, na sylwestrze. Wtedy jednak opili się wszyscy i nikt do końca nie pamięta, co się działo. Impreza była u Łasko, który organizował ja wspólnie ze swoją dziewczyną Mileną. Ona natomiast zaprosiła swoje koleżanki z klubu, bo też gra w siatkówkę. Pamiętam, jak na drugi dzień Aga ciągle powtarzała 'nigdy więcej' biorąc co chwilę wodę do ust. No słabą ma głowę, słabą.
Jakiś czas później wróciłem na parkiet. Tańczyłem z dziewczyna Damiana. W pewnym momencie zauważyłem Agę. Nie była sama. Szła gdzieś z barmanem. Właściwie to taka dziwna była. On ją prowadził jakby była jakąś marionetką. Musiałem to sprawdzić, tak dla pewności. Przeprosiłem swoją partnerkę i poszedłem w tamtym kierunku. Doszedłem do jakiegoś zaplecza. Uchyliłem drzwi i stanąłem jak wryty, lecz po chwili ogarnęła mnie wściekłość. Ten dupek dobierał się do mojej przyjaciółki. Ona natomiast nie reagowała, gdy ją całował, nie odwzajemniała. Patrzyła się w jakiś martwy punkt. Gdy zaczął zdzierać z niej bluzkę wkroczyłem. Nie mogłem na to patrzeć. Doskonale wiedziałem, dlaczego Agnieszka się tak zachowywała. Odciągnąłem tego napaleńca i przywaliłem w twarz. Ten się zatoczył do tyłu, trzymając rękę przy nosie, z którego zaczęła lać się krew. Poprawiłem Adze bluzkę i już miałem wyprowadzić ją z pomieszczenia, gdy ten barman rzucił się na mnie z pięściami. Miałem jednak nad nim przewagę zarówno wzrostową, jak i siłową, więc po chwili leżał już na ziemi.
- Ty skurwielu, za to co jej zrobiłeś obiecuję ci, że spotka cię właściwa kara - powiedziałem przez zaciśnięte zęby i wyprowadziłem dziewczynę przed drzwi. Aga miała niewyraźną twarz i zamglone oczy. Była podatna na wszystkie moje ruchy. Jak ten idiota mógł jej czegoś dosypać do drinka, a potem wykorzystać?! Nawet nie chciałem myśleć, co by się stało, gdybym w porę ich nie zauważył. Nagle Agnieszka zaczęła powoli wyślizgiwać mi się z rąk i zamknęła oczy. Złapałem ją i wziąłem na ręce. Straciła przytomność. Widocznie ten skurwiel za dużo jej tego wsypał. Miałem ochotę go rozszarpać. Zauważyłem, że w drzwiach do zaplecza jest klucz. Przekręciłem go i postanowiłem zanieść Agę do samochodu. Gdy szedłem korytarzem zauważył nas Zbyszek i natychmiast podbiegł.
- Co się stało? - spytał wystraszony.
- Ten barman dosypał jej czegoś do drinka i chciał zgwałcić - powiedziałem przez zaciśnięte zęby, a na sama myśl o tym moje ciało się napięło.
- Co kurwa?! - otworzył szerzej oczy i zacisnął pięści.
- Jest zamknięty na zapleczu. Zaniosę ją do samochodu, a potem wezwiemy jego szefa. nie mogę pozwolić, żeby uszło mu to płazem.
Bartman pokiwał twierdząco głową i otworzył mi drzwi. Następnie zrobił to samo z tymi od auta. Ułożyłem dziewczynę na leżąco z tyłu, a następnie przykryłem kocem. Przypomniało mi się, ze kurtkę miała w szatni. Odgarnąłem jej kosmyk włosów  z twarzy i zamknąłem samochód. Następnie skierowaliśmy się ze Zbyszkiem z powrotem do lokalu.
Na całe szczęście barman został natychmiastowo zwolniony. Jego szef, gdy się o tym dowiedział nieźle się wkurzył. Poprosił tylko abyśmy nie zgłaszali tego na policję, bo on sam także mógłby mieć jakieś problemy. Nie mogliśmy tego obiecać, bo to nie nasza decyzja. Chłopakom nie powiedzieliśmy dlaczego musimy już iść, bo pewnie nasza przyjaciółka by tego nie chciała. Postanowiłem, że dziś zostanie u mnie na noc, żebym miał ją cały czas na oku.

Wniosłem ją do swojego mieszkania i położyłem na łóżku. Ściągnąłem jej ze stóp buty i przykryłem kołdrą. Sam wziąłem szybki prysznic i położyłem się obok Agi. Nie raz spaliśmy razem, więc to nie był jakiś problem. Pocałowałem ją troskliwie w czoło. Ona obróciła się i wtuliła we mnie. Objąłem ją ramieniem. Cały czas spała. Miałem nadzieję, że nie będzie miała jakiś poważnych skutków tego środka. Po jakimś czasie zmorzył mnie sen.

Rozdział 1


6 października 2012
Minął dokładnie rok od mojej pierwszej rozmowy z Michałem Kubiakiem. Co się w tym czasie zmieniło? Oj bardzo dużo. Niedawno skończyłam 18 lat. W końcu na dobre zadomowiłam się w Jastrzębiu. Wiadomo, że tęsknie za rodzinnymi stronami, ale nie jest źle. Pół wakacji tam byłam, a drugie pół Dusia była u mnie. Na mojej 18-nastce również nie mogło jej zabraknąć. Mam także nową przyjaciółkę stąd. Nie jest to druga Duśka, ale przecież nie będę się zamykać na ludzi. Zawsze byłam przecież wygadaną i odważną osobą. Zyskałam także kilku przyjaciół płci męskiej. Ale to są tylko przyjaciele, nic więcej. Kim oni są? Przystojni, zabawni, a przede wszystkim mocno nienormalni i nadnaturalnie wysocy ludzie. Tak, to siatkarze Jastrzębskiego Węgla. Z Michałem spotkałam się niedługo po tej naszej rozmowie. Warunki właściwie były te same. Znowu uderzył mnie drzwiami. Tym razem wejściowymi. Ja wchodziłam do hali, on wychodził i znowu wylądowałam na ziemi. Z biegiem czasu zaprzyjaźniliśmy się, a dziś spokojnie mogę go nazwać moim najlepszym przyjacielem. Drugim w kolejności jest Zbyszek. Jak się okazało wcale nie jest taki, jaki się wydaje ludziom. Chodzi mi tutaj o jego prawdopodobną słabość do kobiet. Nie jest wcale typem playboya. Dziewczyny traktuje poważnie, a nie jak zabawki. Niestety nie spotkał jeszcze tej jedynej. Z Miśkiem nie raz próbowaliśmy go wyswatać, ale jeszcze nam się to nie udało. Ale w końcu kogoś mu znajdziemy! Na pewno!

Przed chwilą skończył się mecz z Effectorem Kielce. Pierwszy mecz w nowym sezonie Plus  Ligii i od razu wygrana Jastrzębia za 3 punkty. Takie mecze to ogląda się z czystą przyjemnością. MVP dostał nowy nabytek klubu, czyli Matteo Martino. Dziś moje zdjęcia wyszły o wiele lepiej, bo miałam lepsze miejsce do ich robienia. Można właściwie rzec, że jestem stałym bywalcem na hali, bo nie raz przychodzę na treningi. Chłopaki załatwili mi VIP-owską wejściówkę. Uznali, że ''czego nie robi się dla przyjaciółki''.
Zeszłam z trybun i podeszłam do chłopaków, aby im pogratulować. Pierwszy przyszedł do mnie oczywiście Zibi. Krzyknął ''Siostra!'' i porwał mnie w ramiona. Z boku mogło się to wydawać nieco dziwne, ale siatkarze i cały sztab Jastrzębskiego Węgla już był przyzwyczajony, ze jestem przyszywaną siostrą atakującego.
- Wygraliśmy Aga! - krzyknął, podbiegając do mnie uradowany Kubiak.
- Dobrze, że mi powiedziałeś, bo przecież nie było mnie na meczu - odparłam ironicznie, a po chwili się wyszczerzyłam. Misiek dźgnął mnie w brzuch, choć doskonale wiedział, że tego nie lubię.
- Michał, bo oberwiesz!
Jednak jego juz nie było, bo uciekł, mając głupkowaty uśmiech na twarzy. Wiedział, że się wkurzę to postanowił skubany uciec.
- Nie bij go, bo kto nam będzie tak wspaniale przyjmował? - odezwał się Zbigniew - obrońca.
- No np Martino, bo dziś był świetny - znowu się wyszczerzyłam i postanowiłam, że znajdę przyjmującego, by pogratulować mu indywidualnej nagrody. Stał koło siatki i rozmawiał z Michałem Łasko. Przywitałam się, pogratulowałam. Chwilę porozmawialiśmy, lecz w pewnym momencie znowu poczułam, jak ktoś mnie dźga z tyłu. Odwróciłam się i spojrzałam wściekłym spojrzeniem na tego osobnika.
- Kubiak! Odwal się!
Jednak to nic nie pomogło, bo Michał dźgał mnie dalej. Już żeber nie czułam. Musiałam cos jak najszybciej wymyślić, więc uciekłam ze środka boiska bliżej trybun, a tam dopadło go stado fanek. Przyjaciel spojrzał na mnie z mordem w oczach, a ja wysłałam mu buziaka w powietrzu. Uwielbiałam go wkurzać. Zresztą tym razem była to obrona konieczna.

Siedziałam przed szatnią i czekałam na Michała, bo obiecał mi, że dziś trochę pojeździmy. W końcu już niedługo miałam mieć egzamin na prawo jazdy. W międzyczasie przeglądałam zrobione przez siebie zdjęcia. W ciągu tego roku nauczyłam sie dużo więcej o tym, jak najlepiej uwieczniać sport. nie jest to proste, bo siatkarze są w ciągłym ruchu. Trzeba ustawić krótki czas naświetlania, aby zdjęcie się nie rozmazało. Oczywiście oprócz tego dochodzi jeszcze ustawienie odpowiedniego balansu bieli, czy wartość przysłony. Gdy opowiadałam o takich rzeczach znajomym zwykle patrzyli na mnie jak na wariatkę. Cóż, może i nią jestem, ale raczej w pozytywnym sensie.
W końcu drzwi się otworzyły i zaczęli z pomieszczenia wychodzić siatkarze. Pożegnałam sie z wszystkimi. Na samym końcu szedł Kubiak, Bartman i Martino.
- Aga, z naszej dzisiejszej jazdy nici - rzekł do mnie Michał. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Dziś idziemy na imprezę do naszego klubu, bo trzeba uczcić dobry początek sezonu - wyszczerzył się Matteo. Oho, ja już znałam to ich ''dobrze uczcić''. - Oczywiście ty tez musisz przyjść. Obowiązkowo.
- A to rozkaz jakiś? - wystawiłam mu język. - No jasne, że będę, w końcu ktoś musi was pilnować.
Chyba nie spodobało im sie to ostatnie zdanie, bo Misiek już zrobił krok w moja stronę z wyciągniętym palcem wskazującym. Wiedziałam, co kombinuje, wiec schowałam się za Bartmana.
- Zbysiu, powiedz Michałowi żeby mnie nie maltretował - poprosiłam słodkim głosikiem, niczym mała dziewczynka.
- Michale, zostaw moją siostrzyczkę w spokoju, bo oberwiesz - powiedział ZB9 i wypiął dumnie pierś do przodu, robiąc przy tym pozycje super bohatera. Chciał byś Super Manem czy co?
- Ja ją maltretuję?! Jak?!
Ej Kubiak, Kubiak. Uwielbiał mnie denerwować.

Chłopcy odstawili mnie bezpiecznie do domu. Impreza miała być o 20 w klubie ''Explozja''. Siatkarze plus ja byliśmy tam stałymi bywalcami. Zawsze dostawaliśmy najlepszą i największą lożę, ale wszystko ze względu statusu społecznego tych wielkoludów. Miałam 2 godziny żeby się jakoś ogarnąć. Najpierw postanowiłam wziąć prysznic. Potem coś zjadłam, a dopiero następnie zastanawiałam sie co ubrać. Postanowiłam, że nie będę wymyślać. To jest tylko impreza z przyjaciółmi, nie będę się stroić. Postawiłam na czarną koronkową spódnicę (link) i zwykła białą bokserkę (link). Na nogi założyłam czarne baleriny z kokardką (link), które uwielbiałam ubierać na tego typu okazje, bo wygodnie się w nich tańczyło. Rodzice mieli wrócić po 20, więc napisałam im wiadomość, gdzie jestem i przyczepiłam magnesem do lodówki. Byli już przyzwyczajeni moimi wyjściami. Nawet do tego, że czasem nie wracałam na noc. Poznali chłopaków i wiedzieli, że z nimi włos mi z głowy nie spadnie i że nic głupiego nie zrobię.
Gdy otrzymałam SMSa od chłopaków, że czekają przed domem, szybko zabrałam torebkę ze stołu, ubrałam kurtkę i wyszłam, wcześniej zamykając drzwi oczywiście. Zdziwiłam się, że są samochodem. Czyżby nie mieli zamiaru pić?

Dotarliśmy trochę spóźnieni, ale nie nasza wina, że po drodze był jakiś wypadek i musieliśmy najpierw 20 minut stać w korku, a potem jechać objazdem. Gdy weszliśmy do klubu, zostawiliśmy nasze rzeczy w szatni i podeszliśmy do naszego stolika, gdzie siedziała reszta siatkarzy. Niektórzy byli z dziewczynami, które już zdążyłam poznać. Każda z nich na początku pytała się mnie czy jestem ze Zbyszkiem, albo Michałem. Trudno im było uwierzyć, że tak bliskie mamy relacje, a jesteśmy tylko przyjaciółmi. Mi to wystarczało, bo byli dla mnie niezastąpieni. Zawsze pomogli w potrzebie. Nigdy się na nich nie zawiodłam.
- Cześć wszystkim - przywitaliśmy się i usiedliśmy.
Impreza rozkręciła sie na dobre koło godziny 22. Zatańczyłam z każdym siatkarzem chyba po 3 razy. ledwo się na nogach trzymałam. Gdy tańczyłam z Miśkiem nagle puścili wolną piosenkę. Rzadko się takowe zdarzały, ale raz na jakiś czas były. Michał położył dłonie na mojej talii, natomiast ja objęłam go wokół szyi i wtuliłam w jego klatkę piersiową. Nie czułam się skrepowana i Kubiak z tego, co zauważyłam też. Nie raz spaliśmy w jednym łóżku, więc taki taniec nie był niczym niezręcznym. Po wolnym kawałku DJ znowu przyspieszył tempo. Byłam tak zmęczona, że postanowiłam iść do baru i się czegoś napić. Zwykle piłam tylko jednego drinka w ciągu imprezy. Nie przesadzałam z alkoholem. No może raz, na sylwestrze, ale nie byłam sama. Żaden z uczestników nie pamięta, co się działo.
Usiadłam na krześle przy barze i zamówiłam mojego ulubionego drinka czyli Blue Lagoon. Barman uśmiechnął się do mnie i zaczął przygotowywać napój. Odwróciłam się i patrzyłam na ludzi na parkiecie. Wszyscy bawili się doskonale. Okazało się, że mój drink jest gotowy, więc zapłaciłam i zaczęłam pić. Trochę mi to zajęło, a gdy skończyłam postanowiłam wrócić na parkiet. Niestety następnych wydarzeń już nie pamiętałam...

Prolog


Z góry uprzedzam, iż pewne fakty mogą być inne, niż w rzeczywistości! Piszę to opowiadanie z perspektywy czasu, więc nie pamiętam już niektórych rzeczy tak dokładnie, jeśli chodzi o mecze. Wszystko jest tylko i wyłącznie czystą fikcja literacką, stworzoną na potrzeby tego opowiadania. Miłego czytania!
________________
5 października 2011

Jastrzębie Zdrój. To tutaj mieszkam już od prawie 2 miesięcy. Nie zaaklimatyzowałam się jeszcze całkiem. Właściwie wiadomość o przeprowadzce była dla mnie kompletnym zaskoczeniem. Na początku byłam wściekła. Rozumiem, że rodzice dostali przeniesienie do innego oddziału swojej firmy, ale czy musieli od razu się zgadzać? W tamtym momencie miałam wrażenie, że w ogóle ich nie obchodzę. Pod koniec czerwca oznajmili mi tą jakże wspaniałą wiadomość. Musiałam sie pożegnać ze znajomymi, z przyjaciółmi. Miałam w Gorzowie wszystkie bliskie mi osoby. Całą noc przepłakałam razem z moją najlepszą przyjaciółką. Dusia starała się mnie pocieszyć, że to nie koniec świata, ale prawda była taka, że w tamtym momencie to był mój prywatny koniec świata. Do dziś pamiętam jak walczyła, żeby się nie rozpłakać, gdy odjeżdżałam. Znam ją jak nikt inny i wiem, że cierpiała równie mocno jak ja. Mama mnie pocieszała, że znajdę sobie nowych znajomych, a z Duśką i tak będę utrzymywać kontakt. Nie myliła się. Codziennie rozmawiamy, jak nie telefonicznie, to przez smsy, gadu-gadu, facebooka, albo skype.  Dziękuję, że technika tak poszła do przodu, bo gdybyśmy miały pisać listy, jak to było dawniej to umarłabym z tęsknoty! Niedawno miałam moje 17 urodziny. Mama obudziła mnie rano i powiedziała, że na dole, w salonie czeka na mnie niespodzianka. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, gdy zobaczyłam, że u mnie w domu stoi Danuśka! Niestety została tylko na weekend. Powód - szkoła. Ale ważne, że choć tyle się widziałyśmy.

Postanowiłam, że skoro już jestem w Jastrzębiu to muszę się koniecznie wybrać na mecz siatkówki. W końcu to tu grała moja ulubiona drużyna - Jastrzębski Węgiel. Uwielbiam ten sport. Sama jednak nie trenuję. Najwyraźniej zostałam stworzona do dzielnego kibicowania. Kupiłam oryginalną koszulkę klubową, jednak bez żadnego numerka i nazwiska. Trudno było mi się zdecydować, bo każdy siatkarz jest dobry. Nie należę do tych, które lecą na wygląd siatkarza, lecz tych, którzy interesują się tym sportem, a na graczy patrzą pod kątem ich gry. To ile wkładają oni zaangażowania  i emocji w grę zawsze budziło we mnie podziw. Widać, że robią to co kochają. Sama mam pasję, więc wiem, o co chodzi. Fotografia to coś, co uwielbiam nawet bardziej, niż siatkówkę.  W przyszłości chciałabym jednak obie te rzeczy połączyć. Czy mi się uda? Na pewno będzie ciężko, ale będę się starać. Nie mogę poddać się na starcie.

Mecz Jastrzębski Węgiel - AZS Politechnika Warszawska skończył się wynikiem 3:1 dla Jastrzębian.  Cieszyłam się jak dziecko! Po poprzedniej porażce z Częstochową na pewno ich to odbudowało. MVP został Michał Kubiak. No cóż, należało się chłopakowi, bo ten mecz należał do niego. Genialny występ.
Siedziałam na trybunach i oglądałam zrobione przez siebie zdjęcia, choć ludzie wychodzili już z hali. Zrobiłam ok. 500 zdjęć. Dla innych mogło się to wydać dużo, jednak dla mnie to wciąż mało. Jak zwykle nie byłam zadowolona z większości. Wszyscy, którzy oglądali moje ''dzieła'' zawsze mówili, że piękne, cudne itp. ale wiadomo, że sam autor zawsze się do czegoś doczepi. Zauważyłam, że zostałam już tylko ja. Szybko spakowałam aparat do torby i ruszyłam do wyjścia. Zachciało mi się rzecz jasna odwiedzić jeszcze toaletę. Tylko gdzie tu u licha jest WC?! Chyba z 15 minut błądziłam po korytarzach i w końcu znalazłam toaletę damską oraz męską. Zrobiłam, co trzeba i wyszłam. Gdy przechodziłam obok szatni siatkarzy, ktoś otworzył z całej siły drzwi, a ja oberwałam w głowę i upadłam na ziemię. Tym kimś okazał się dzisiejszy MVP. Strasznie się zmieszał.
- Przepraszam, nie wiedziałem, że ktoś przechodził - zaczął się tłumaczyć. Podał mi rękę i pomógł wstać.
- Nic się nie stało - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Ale na pewno? Bo chyba mocno tymi drzwiami dostałaś - czułam jakby panikował, choć właściwie nic wielkiego się nie stało. No może coś , bo pewnie będę miała guza. Guza nabitego przez samego Michała Kubiaka. Hotki chyba by mnie rozszarpały z zazdrości.
- Spokojnie, to nic wielkiego. Najwyżej guza będę miała. Na to sie nie umiera - zaśmialiśmy się oboje.
- To dobrze, bo jednak wolałbym nie mieć nikogo na sumieniu. Michał jestem, ale pewnie wiesz - wyciągnął do mnie dłoń, którą po chwili uścisnęłam.
- Agnieszka. Świetny mecz. Gratulacje.
- Dzięki. Dziś daliśmy z siebie wszystko. Często przychodzisz na mecze?
- Nie za bardzo. Mieszkam tu dopiero niecałe 2 miesiące i to był mój pierwszy. Muszę przyznać, że atmosfera jest fantastyczna.
- Kibice są genialni. Gdyby nie oni to pewnie nie mielibyśmy ochoty grać - uśmiechnął się do mnie. Miał takie wesołe oczy. Dopiero , gdy stałam przed nim mogłam im się dokładnie przyjrzeć. Były piękne. Oczy to ta część w człowieku, na którą zwracałam zawsze największą uwagę. A oczy Kubiaka były wręcz hipnotyzujące. - Jesteś fotografem?
Ręką wskazał na wystający z mojej torby aparat.
- Amatorem. Ale w przyszłości chciałabym to robić profesjonalnie.
- Niezły sprzęt tu masz - powiedział, spoglądając na lustrzankę i 2 obiektywy. - Mogę zerknąć na zdjęcia? Oczywiście jeśli pozwolisz.
- Czemu nie. Ale się nie śmiej. Nie wszystkie są ciekawe.
Usiedliśmy na ławce, która była niedaleko nas. Włączyłam aparat i zaczęłam pokazywać zdjęcia Michałowi. Oglądał je w milczeniu. gdy doszliśmy do ok. 200 odezwał się.
- Strasznie dużo. Ile ich masz?
- Jakieś 500.
Myślałam, że oczy wyjdą mu z orbit. Ludzie zawsze tak reagowali, choć dla mnie to było nic dziwnego.
- Jeżeli wszystkie są tak genialne jak te to zrobisz wielką karierę.
- Dziękuję, że tak sądzisz, ale mi się większość nie podoba. Ciężko zrobić dobre zdjęcie z takiej odległości, więc gdzieniegdzie są małe drgania, które niestety wszystko niszczą. O, na przykład tu - wskazałam palcem na fotografię, ukazującą atakującego Zbigniewa Bartmana - ostrość jest zupełnie nie tam, gdzie bym chciała.
- Rany, czemu ty narzekasz? sam chciałbym takie robić, a ty mi wyskakujesz z jakimiś drganiami, czy brakiem ostrości - zaśmiał się.
Dopiero wtedy spojrzałam na zegarek. Było już bardzo późno, a wyjść z hali powinnam już ponad godzinę temu. Niestety musiałam się pożegnać z siatkarzem.
- Przepraszam cię, ale muszę już iść. Życzę powodzenia w następnych meczach - uśmiechnęłam się.
- A ja tobie w dalszej karierze fotografa.
Uścisnęliśmy sobie dłonie i każde z nas rozeszło się w dwóch różnych kierunkach. Nigdy w życiu bym nie pomyślała, że będę tak sobie normalnie rozmawiać z Michałem Kubiakiem, jakbyśmy byli znajomymi.  W sumie siatkarz to normalny człowiek. Z tą różnicą, że oni maja gorzej.  Media, fani. Chyba bym zwariowała, gdybym była tak rozpoznawalna. Ale oni się pewnie przyzwyczaili. Kubiak wydał mi się na prawdę fajnym facetem. Nie starał się gwiazdorzyć. Rozmawiał ze mną zwyczajnie, bez jakiegokolwiek przechwalania się. Cieszę się, że go poznałam.


Bohaterowie

Agnieszka Kochanowska



Michał Kubiak



Zbigniew Bartman



Natalia Nowak



Danuta ''Dusia'' Siwiec



Konrad Dąbrowski



Zuzanna Kochanowska



Tomasz Wilczak



Paweł Kochanowski