Z perspektywy Agnieszki
Otworzyłam powoli oczy, bo światło dzienne mnie raziło. Głowa mi pękała i czułam się jakoś nieswojo. Gdy już przyzwyczaiłam oczy do światła rozejrzałam się po pomieszczeniu. Miałam na sobie wczorajsze ubrania. Leżałam w łóżku Michała, w jego sypialni. Jednak miejsce obok było puste. Za wszelka cenę chciałam sobie przypomnieć, co się działo wczorajszego wieczora, ale miałam całkowita pustkę w głowie. W dodatku czułam się jak na kacu, a wypiłam tylko jednego drinka! Właściwie to nie pamiętam nic, co się działo po tym jak go wypiłam. Moja intuicja podpowiadała, ze stało się coś złego. Chciałam odgonić te myśli, ale nie było to łatwe.
Jakimś cudem zwlokłam się z łóżka i skierowałam swoje kroki do kuchni. Stojąc w drzwiach, oparłam sie o framugę. Przyglądałam się Kubiakowi, który robił kanapki. Czy on chciał zaprosić na śniadanie cały Jastrzębski Węgiel? Tych kanapek był cały stos.
- Michał... - zaczęłam. On obrócił się w moja stronę i uśmiechnął niepewnie. Oho, już wiedziałam że coś się stało.
- Już się wyspałaś?
- Źle się czuję... Powiedz mi, co się wczoraj działo?
Zauważyłam jak przełknął ślinę. Usiadł na krześle przy stole i spojrzał na mnie smutno. Chyba powoli wpadałam w panikę. Milczał.
- Michał, no powiedz coś.
- Aguś.. bo... no nie wiem, jak ci mam powiedzieć - zaczął w końcu. - Ten barman dosypał ci czegoś do drinka, dlatego nic nie pamiętasz.
Stałam jak wryta. Dosypał mi czegoś? Czyli, że... wykorzystał mnie? Zgwałcił? Straciłam dziewictwo i tego nie pamiętam? Zrobiło mi się słabo. Misiek podszedł do mnie i spojrzał troskliwie.
- Czy on... - zaczęłam, choć ciężko słowa przechodziły mi przez gardło.
- Nie. Na szczęście nie - odetchnęłam z ulgą. Przytuliłam się do Michała. On objął mnie i delikatnie gładził po plecach. - W porę zauważyłem, jak prowadził cię na zaplecze. Trochę oberwał i zabrałem cię do siebie. A wcześniej został zwolniony. Zadbaliśmy ze Zbyszkiem o to.
- Dziękuje, Misiek - powiedziałam cicho. Byłam mu strasznie wdzięczna, że mnie uratował. Gdyby nie on to nie wiadomo, gdzie bym sie teraz obudziła i co by się ze mną działo. Gdyby mnie brutalnie zgwałcił, wykorzystując mój stan mogłabym zajść w ciąże. Myśląc o tych wszystkich wariantach łzy pociekły mi po policzkach. Mój przyjaciel zauważył, ze moczę mu koszulkę, więc odkleił się ode mnie i spojrzał mi w oczy. Dłonią starł łzy.
- Nie płacz, Aguś. I nie dziękuj, bo dobrze wiesz, ze musiałem to zrobić. Gdyby ten koleś tylko ci zrobił coś więcej to nie skończyłoby się to na złamanym nosie, przeciętej wardze i podbitym oku.
- Ja po prostu pomyślałam, co by sie mogło stać, gdyby nie ty.
- To nie myśl tyle, bo ci to szkodzi - zaśmiał się. - Rozchmurz się, będzie dobrze. Nic ci sie nie stało.
- Wiem i dlatego jestem ci wdzięczna. Zbyszkowi też, bo mówiłeś, ze ci pomagał.
- Ma wpaść potem, zobaczyć co u ciebie to mu podziękujesz. A teraz siadaj i jedz, bo od pół godziny mecze się nad tymi kanapkami.
Zerknęłam na kanapki i sie uśmiechnęłam. Były jak dla małych dzieci. Miały z warzyw ułożone różne minki, serduszka, gwiazdki i inne takie. To było naprawdę słodkie.
- Czy ja wyglądam na przedszkolaka?
- No wiesz, jesteś dużo niższa ode mnie... - zaczął i dostał kuksańca w bok. Zaśmiał się.
- Mam 1,72 cm wzrostu. Nie moja wina, że ty jadłeś w domu drożdże, jak mama nie patrzyła - wystawiłam mu język.
- Wcale nie! Jak patrzyła też jadłem!
Zaczęliśmy się śmiać i usiedliśmy do stołu. Wzięłam do reki kanapkę z taką przesłodką buźką (link). Ugryzłam kawałek. Żułam powoli. Nie miałam jakoś ochoty na jedzenia, choć w brzuchu czułam co innego. Chyba, że to nie był głód. Po chwili już wiedziałam, co to. Zerwałam się z miejsca i pobiegłam do łazienki, trzymając się za usta. Ukucnęłam przy toalecie i zaczęłam wymiotować. Po chwili poczułam, jak Misiek przy mnie kuca i przytrzymuje moje włosy. Gdy skończyłam, oparłam sie o ścianę.
- Powinnaś iść do lekarza - zaczął Kubiak.
- Nie chcę. To pewnie normalne. W szkole mówili nam, że GHB ma podobne działanie do alkoholu, więc pewnie skutki tez są takie same.
- Nie masz pewności, że to GHB. wczoraj byłaś naprawdę dziwna. W dodatku szybko straciłaś przytomność. Albo dał ci tego za dużo, albo to było co innego. Powinnaś zrobić badania, Aga.
- Michał, ale ja nie chcę żeby ktoś o tym wiedział - ukryłam twarz w dłoniach.
- Martwię się o ciebie. Nie wiemy, co ci dał, ile tego. Nie wiesz, co to może zrobić w twoim organizmie - usiadł obok mnie.
- Mówisz jak nauczyciel biologii... ja nie chce żeby ktoś to wiedział. To takie... krepujące...
- Krępujące? Co ty bredzisz, Aga? Stałaś się ofiarą, nie byłaś świadoma tego, co robisz.
- Ja wiem, ale.. ale czuję sie tak dziwnie. Taka bezbronna.
- Od tego masz mnie. Wiesz, że ci pomogę.
- Wiem, Michał - powiedziałam i wtuliłam sie w jego silne ramiona.
-To pójdziesz do lekarza? Najlepiej to zrobić jak najszybciej.
- No dobrze, niech ci będzie. Ale obiecaj mi, że nikt oprócz nas się o tym nie dowie, dobrze?
- Masz to jak w banku - mrugnął do mnie okiem i pomógł wstać. - Chodź zjeść kanapki.
- Ale ja nie chce jeść - skrzywiłam się i zaczęłam przemywać twarz i usta wodą.
- Musisz coś zjeść, żeby nie paść z głodu.
- Znowu zwymiotuję.
- Ale nie możesz cały dzień nic nie jeść. No chodź - pociągnął mnie za rękę. Zjadłam tylko jedna kanapkę, bo nie mogłam wepchnąć więcej. Byłam senna i nadal czułam się nieswojo w środku. Kubiak to jednak miał rację z ta wizytą. Zadzwonił do czynnej przychodni i mnie zarejestrował na 14. Miałam ponad godzinę żeby wrócić do domu, ogarnąć się i pojechać do lekarza. Oczywiście Michał zaproponował swoją pomoc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz