Z góry uprzedzam, iż pewne fakty mogą być inne, niż w rzeczywistości! Piszę to opowiadanie z perspektywy czasu, więc nie pamiętam już niektórych rzeczy tak dokładnie, jeśli chodzi o mecze. Wszystko jest tylko i wyłącznie czystą fikcja literacką, stworzoną na potrzeby tego opowiadania. Miłego czytania!
________________
5 października 2011
Jastrzębie Zdrój. To tutaj mieszkam już od prawie 2 miesięcy. Nie zaaklimatyzowałam się jeszcze całkiem. Właściwie wiadomość o przeprowadzce była dla mnie kompletnym zaskoczeniem. Na początku byłam wściekła. Rozumiem, że rodzice dostali przeniesienie do innego oddziału swojej firmy, ale czy musieli od razu się zgadzać? W tamtym momencie miałam wrażenie, że w ogóle ich nie obchodzę. Pod koniec czerwca oznajmili mi tą jakże wspaniałą wiadomość. Musiałam sie pożegnać ze znajomymi, z przyjaciółmi. Miałam w Gorzowie wszystkie bliskie mi osoby. Całą noc przepłakałam razem z moją najlepszą przyjaciółką. Dusia starała się mnie pocieszyć, że to nie koniec świata, ale prawda była taka, że w tamtym momencie to był mój prywatny koniec świata. Do dziś pamiętam jak walczyła, żeby się nie rozpłakać, gdy odjeżdżałam. Znam ją jak nikt inny i wiem, że cierpiała równie mocno jak ja. Mama mnie pocieszała, że znajdę sobie nowych znajomych, a z Duśką i tak będę utrzymywać kontakt. Nie myliła się. Codziennie rozmawiamy, jak nie telefonicznie, to przez smsy, gadu-gadu, facebooka, albo skype. Dziękuję, że technika tak poszła do przodu, bo gdybyśmy miały pisać listy, jak to było dawniej to umarłabym z tęsknoty! Niedawno miałam moje 17 urodziny. Mama obudziła mnie rano i powiedziała, że na dole, w salonie czeka na mnie niespodzianka. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, gdy zobaczyłam, że u mnie w domu stoi Danuśka! Niestety została tylko na weekend. Powód - szkoła. Ale ważne, że choć tyle się widziałyśmy.
Postanowiłam, że skoro już jestem w Jastrzębiu to muszę się koniecznie wybrać na mecz siatkówki. W końcu to tu grała moja ulubiona drużyna - Jastrzębski Węgiel. Uwielbiam ten sport. Sama jednak nie trenuję. Najwyraźniej zostałam stworzona do dzielnego kibicowania. Kupiłam oryginalną koszulkę klubową, jednak bez żadnego numerka i nazwiska. Trudno było mi się zdecydować, bo każdy siatkarz jest dobry. Nie należę do tych, które lecą na wygląd siatkarza, lecz tych, którzy interesują się tym sportem, a na graczy patrzą pod kątem ich gry. To ile wkładają oni zaangażowania i emocji w grę zawsze budziło we mnie podziw. Widać, że robią to co kochają. Sama mam pasję, więc wiem, o co chodzi. Fotografia to coś, co uwielbiam nawet bardziej, niż siatkówkę. W przyszłości chciałabym jednak obie te rzeczy połączyć. Czy mi się uda? Na pewno będzie ciężko, ale będę się starać. Nie mogę poddać się na starcie.
Mecz Jastrzębski Węgiel - AZS Politechnika Warszawska skończył się wynikiem 3:1 dla Jastrzębian. Cieszyłam się jak dziecko! Po poprzedniej porażce z Częstochową na pewno ich to odbudowało. MVP został Michał Kubiak. No cóż, należało się chłopakowi, bo ten mecz należał do niego. Genialny występ.
Siedziałam na trybunach i oglądałam zrobione przez siebie zdjęcia, choć ludzie wychodzili już z hali. Zrobiłam ok. 500 zdjęć. Dla innych mogło się to wydać dużo, jednak dla mnie to wciąż mało. Jak zwykle nie byłam zadowolona z większości. Wszyscy, którzy oglądali moje ''dzieła'' zawsze mówili, że piękne, cudne itp. ale wiadomo, że sam autor zawsze się do czegoś doczepi. Zauważyłam, że zostałam już tylko ja. Szybko spakowałam aparat do torby i ruszyłam do wyjścia. Zachciało mi się rzecz jasna odwiedzić jeszcze toaletę. Tylko gdzie tu u licha jest WC?! Chyba z 15 minut błądziłam po korytarzach i w końcu znalazłam toaletę damską oraz męską. Zrobiłam, co trzeba i wyszłam. Gdy przechodziłam obok szatni siatkarzy, ktoś otworzył z całej siły drzwi, a ja oberwałam w głowę i upadłam na ziemię. Tym kimś okazał się dzisiejszy MVP. Strasznie się zmieszał.
- Przepraszam, nie wiedziałem, że ktoś przechodził - zaczął się tłumaczyć. Podał mi rękę i pomógł wstać.
- Nic się nie stało - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Ale na pewno? Bo chyba mocno tymi drzwiami dostałaś - czułam jakby panikował, choć właściwie nic wielkiego się nie stało. No może coś , bo pewnie będę miała guza. Guza nabitego przez samego Michała Kubiaka. Hotki chyba by mnie rozszarpały z zazdrości.
- Spokojnie, to nic wielkiego. Najwyżej guza będę miała. Na to sie nie umiera - zaśmialiśmy się oboje.
- To dobrze, bo jednak wolałbym nie mieć nikogo na sumieniu. Michał jestem, ale pewnie wiesz - wyciągnął do mnie dłoń, którą po chwili uścisnęłam.
- Agnieszka. Świetny mecz. Gratulacje.
- Dzięki. Dziś daliśmy z siebie wszystko. Często przychodzisz na mecze?
- Nie za bardzo. Mieszkam tu dopiero niecałe 2 miesiące i to był mój pierwszy. Muszę przyznać, że atmosfera jest fantastyczna.
- Kibice są genialni. Gdyby nie oni to pewnie nie mielibyśmy ochoty grać - uśmiechnął się do mnie. Miał takie wesołe oczy. Dopiero , gdy stałam przed nim mogłam im się dokładnie przyjrzeć. Były piękne. Oczy to ta część w człowieku, na którą zwracałam zawsze największą uwagę. A oczy Kubiaka były wręcz hipnotyzujące. - Jesteś fotografem?
Ręką wskazał na wystający z mojej torby aparat.
- Amatorem. Ale w przyszłości chciałabym to robić profesjonalnie.
- Niezły sprzęt tu masz - powiedział, spoglądając na lustrzankę i 2 obiektywy. - Mogę zerknąć na zdjęcia? Oczywiście jeśli pozwolisz.
- Czemu nie. Ale się nie śmiej. Nie wszystkie są ciekawe.
Usiedliśmy na ławce, która była niedaleko nas. Włączyłam aparat i zaczęłam pokazywać zdjęcia Michałowi. Oglądał je w milczeniu. gdy doszliśmy do ok. 200 odezwał się.
- Strasznie dużo. Ile ich masz?
- Jakieś 500.
Myślałam, że oczy wyjdą mu z orbit. Ludzie zawsze tak reagowali, choć dla mnie to było nic dziwnego.
- Jeżeli wszystkie są tak genialne jak te to zrobisz wielką karierę.
- Dziękuję, że tak sądzisz, ale mi się większość nie podoba. Ciężko zrobić dobre zdjęcie z takiej odległości, więc gdzieniegdzie są małe drgania, które niestety wszystko niszczą. O, na przykład tu - wskazałam palcem na fotografię, ukazującą atakującego Zbigniewa Bartmana - ostrość jest zupełnie nie tam, gdzie bym chciała.
- Rany, czemu ty narzekasz? sam chciałbym takie robić, a ty mi wyskakujesz z jakimiś drganiami, czy brakiem ostrości - zaśmiał się.
Dopiero wtedy spojrzałam na zegarek. Było już bardzo późno, a wyjść z hali powinnam już ponad godzinę temu. Niestety musiałam się pożegnać z siatkarzem.
- Przepraszam cię, ale muszę już iść. Życzę powodzenia w następnych meczach - uśmiechnęłam się.
- A ja tobie w dalszej karierze fotografa.
Uścisnęliśmy sobie dłonie i każde z nas rozeszło się w dwóch różnych kierunkach. Nigdy w życiu bym nie pomyślała, że będę tak sobie normalnie rozmawiać z Michałem Kubiakiem, jakbyśmy byli znajomymi. W sumie siatkarz to normalny człowiek. Z tą różnicą, że oni maja gorzej. Media, fani. Chyba bym zwariowała, gdybym była tak rozpoznawalna. Ale oni się pewnie przyzwyczaili. Kubiak wydał mi się na prawdę fajnym facetem. Nie starał się gwiazdorzyć. Rozmawiał ze mną zwyczajnie, bez jakiegokolwiek przechwalania się. Cieszę się, że go poznałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz