11.03.2013

Rozdział 5


Siedziałam w miśkowym salonie i popijałam gorące kakao z bitą śmietaną. To to, co uwielbiamy z Michałem najbardziej.  Miło rozmawialiśmy, nie poruszając tematu mojego wcześniejszego zachowania. Postanowiliśmy te moje humory puścić w niepamięć. Kubiak już przyzwyczaił się do moich chwilowych odchyłów od normy. W końcu znamy się już rok. W pewnym momencie ktoś wszedł do mieszkania. Wiedziałam, kto to będzie bo do Michałowego mieszkania bez pukania pakuje się tylko ja i Zibi.
 - No cześć leniwce - przywitał nas z uśmiechem i usadowił się obok mnie na kanapie. O nie, wiedziałam, co on kombinuje.
 - Zbyszek, nie -  powiedziałam, lecz na nic. Wziął sobie moje kakao i jednym ruchem wypił połowę kubka. Potem jak gdyby nigdy nic oddał mi kubek i się wyszczerzył. 
 - Nie żyjesz - wysyczałam przez zęby.  Misiek zaczął się śmiać. Nawet, gdy spojrzałam na niego z mordem w oczach nie przestał. To zawsze działało! - Zaraz nie będzie ci tak do śmiechu.
Wzięłam przyjacielowi jego kubek i nim się zorientował wypiłam dość sporo. Niestety wyrwał mi naczynie, nim wypiłam całe. Widziałam po jego twarzy, że jest oburzony. Chciało mi się śmiać z jego miny.
 -No to widzę, że nie jest z Tobą tak źle, jak myślałem - skierował te słowa do mnie atakujący.
 - A właśnie. Miałam ci podziękować za wczoraj. - przytuliłam się do niego.
 - No dokładniej to większa zasługa Michała. Jemu dziękuj.
 - Mi już podziękowała - wtrącił się do rozmowy Kubiak.
 - Gdybym was nie miała to po pierwsze wczoraj nie wiadomo co by się stało, a po drugie umarłabym z nudów - zaśmialiśmy się. Spojrzałam na puste już kubki i postanowiłam je włożyć do zmywarki. Gdy wstawałam zakręciło mi się w głowie i gdyby nie Misiek to bym pewnie straciła równowagę.
 - Ej, mała, co się dzieje? - spytał troskliwie, pomagając mi stać. Znowu dziwnie się czułam.
 - Nic, już w porządku. To pewnie nadal przez to coś.
 - Albo przez to, ze nic dziś nie jadłaś.
 - Nic nie jadłaś? - zdziwił się Zbyszek. - To ja dzwonię po pizze, bo my nie umiemy gotować.
 - Ale ja naprawdę nie mam ochoty... - mówiłam zgodnie z prawdą. Nie miałam w ogóle chęci do jedzenia. poza tym bałam się, że znowu zrobi mi się niedobrze.  Zauważyłam, ze Michał nadal trzyma mnie w pasie. - Misiek, możesz mnie puścić już.  
Brunet się zmieszał i wziął ręce. Zawroty głowy minęły, wiec skierowałam się do kuchni, żeby umyć te kubki.  Gdy włożyłam przedmioty do zmywarki zauważyłam, ze nie jestem już sama w pomieszczeniu.
 - Zamówiłem ci taka, jak zwykle - uśmiechnął się Bartman.
 - Nie rozumiecie, ze nie chce dziś jeść? Od rana, gdy tylko coś włożę do ust to wymiotuję. To nie jest zbyt fajne - powiedziałam z przekąsem.  Chłopak westchnął i usiadł przy stole.
 - Pewnie, nie jedz. A potem zemdlejesz, albo może być jeszcze gorzej.
 - Zbyszek, do cholery to nie jest moja wina , że tamten barman chciał mnie przelecieć. Nie moja wina, że przez to nie pamiętam nic z wczorajszej imprezy, a od rana się czuję, jakbym umierała. Daj mi spokój - znowu się wkurzyłam. I znowu wyładowałam emocje na przyjacielu.
 - Aga - zaczął Michał, gdy nagle pojawił się w kuchni.
 - Wiem, znowu się wkurzyłam. Przepraszam. Po prostu od rana jestem jakaś taka..
 - Ale nie wyżywaj się na tych, którzy chcą ci pomóc.
Usiadłam na przeciwko Zbyszka. Kubiak nadal stał, oparty o framugę drzwi.
 - Nie wiecie, jak się czuje.. rano, budzę się, jestem tutaj, a co gorsza nie pamiętam, co się wczoraj działo. Potem Michał mi mówi, że barman mi czegoś dosypał, a ja od razu pomyślałam, że mnie... potem źle się czułam, wizyta u lekarza. Nie sądzicie, że to trochę za dużo jak na jeden dzień?
 - Aguś, ale ty wiesz, ze my chcemy ci pomóc - zaczął Misiek.
 - Martwimy się. Jesteś nasza przyjaciółką - dodał Zbysiu.
 - Wiem to, dlatego przepraszam. Chyba najlepiej będzie, jak mnie odwieziecie do domu i pójdę spać.
 - Najpierw zjesz.
 No nie, jacy oni byli uparci. W końcu skapitulowałam. Przywieźli pizze, zmusili mnie, żebym zjadła chociaż kawałek. Gdy zjadłam zrobiło mi się niedobrze, ale nie zwymiotowałam. Było blisko, ale w ostateczności nic się nie stało.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz