Siedziałam w miśkowym salonie i popijałam gorące kakao z
bitą śmietaną. To to, co uwielbiamy z Michałem najbardziej. Miło rozmawialiśmy, nie poruszając tematu
mojego wcześniejszego zachowania. Postanowiliśmy te moje humory puścić w
niepamięć. Kubiak już przyzwyczaił się do moich chwilowych odchyłów od normy. W końcu
znamy się już rok. W pewnym momencie ktoś wszedł do mieszkania. Wiedziałam, kto
to będzie bo do Michałowego mieszkania bez pukania pakuje się tylko ja i Zibi.
- No cześć leniwce
- przywitał nas z uśmiechem i usadowił się obok mnie na kanapie. O nie,
wiedziałam, co on kombinuje.
- Zbyszek, nie
- powiedziałam, lecz na nic. Wziął sobie
moje kakao i jednym ruchem wypił połowę kubka. Potem jak gdyby nigdy nic oddał
mi kubek i się wyszczerzył.
- Nie żyjesz -
wysyczałam przez zęby. Misiek zaczął się
śmiać. Nawet, gdy spojrzałam na niego z mordem w oczach nie przestał. To zawsze
działało! - Zaraz nie będzie ci tak do śmiechu.
Wzięłam przyjacielowi jego kubek i nim się zorientował
wypiłam dość sporo. Niestety wyrwał mi naczynie, nim wypiłam całe. Widziałam po
jego twarzy, że jest oburzony. Chciało mi się śmiać z jego miny.
-No to widzę, że
nie jest z Tobą tak źle, jak myślałem - skierował te słowa do mnie atakujący.
- A właśnie.
Miałam ci podziękować za wczoraj. - przytuliłam się do niego.
- No dokładniej to
większa zasługa Michała. Jemu dziękuj.
- Mi już
podziękowała - wtrącił się do rozmowy Kubiak.
- Gdybym was nie
miała to po pierwsze wczoraj nie wiadomo co by się stało, a po drugie umarłabym
z nudów - zaśmialiśmy się. Spojrzałam na puste już kubki i postanowiłam je
włożyć do zmywarki. Gdy wstawałam zakręciło mi się w głowie i gdyby nie Misiek
to bym pewnie straciła równowagę.
- Ej, mała, co się
dzieje? - spytał troskliwie, pomagając mi stać. Znowu dziwnie się czułam.
- Nic, już w
porządku. To pewnie nadal przez to coś.
- Albo przez to,
ze nic dziś nie jadłaś.
- Nic nie jadłaś?
- zdziwił się Zbyszek. - To ja dzwonię po pizze, bo my nie umiemy gotować.
- Ale ja naprawdę
nie mam ochoty... - mówiłam zgodnie z prawdą. Nie miałam w ogóle chęci do
jedzenia. poza tym bałam się, że znowu zrobi mi się niedobrze. Zauważyłam, ze Michał nadal trzyma mnie w
pasie. - Misiek, możesz mnie puścić już.
Brunet się zmieszał i wziął ręce. Zawroty
głowy minęły, wiec skierowałam się do kuchni, żeby umyć te kubki. Gdy włożyłam przedmioty do zmywarki
zauważyłam, ze nie jestem już sama w pomieszczeniu.
- Zamówiłem ci
taka, jak zwykle - uśmiechnął się Bartman.
- Nie rozumiecie,
ze nie chce dziś jeść? Od rana, gdy tylko coś włożę do ust to wymiotuję. To nie
jest zbyt fajne - powiedziałam z przekąsem.
Chłopak westchnął i usiadł przy stole.
- Pewnie, nie
jedz. A potem zemdlejesz, albo może być jeszcze gorzej.
- Zbyszek, do
cholery to nie jest moja wina , że tamten barman chciał mnie przelecieć. Nie
moja wina, że przez to nie pamiętam nic z wczorajszej imprezy, a od rana się
czuję, jakbym umierała. Daj mi spokój - znowu się wkurzyłam. I znowu
wyładowałam emocje na przyjacielu.
- Aga - zaczął
Michał, gdy nagle pojawił się w kuchni.
- Wiem, znowu się
wkurzyłam. Przepraszam. Po prostu od rana jestem jakaś taka..
- Ale nie wyżywaj
się na tych, którzy chcą ci pomóc.
Usiadłam na przeciwko Zbyszka. Kubiak nadal stał, oparty
o framugę drzwi.
- Nie wiecie, jak
się czuje.. rano, budzę się, jestem tutaj, a co gorsza nie pamiętam, co się
wczoraj działo. Potem Michał mi mówi, że barman mi czegoś dosypał, a ja od razu
pomyślałam, że mnie... potem źle się czułam, wizyta u lekarza. Nie sądzicie, że
to trochę za dużo jak na jeden dzień?
- Aguś, ale ty
wiesz, ze my chcemy ci pomóc - zaczął Misiek.
- Martwimy się.
Jesteś nasza przyjaciółką - dodał Zbysiu.
- Wiem to, dlatego
przepraszam. Chyba najlepiej będzie, jak mnie odwieziecie do domu i pójdę spać.
- Najpierw zjesz.
No nie, jacy oni
byli uparci. W końcu skapitulowałam. Przywieźli pizze, zmusili mnie, żebym
zjadła chociaż kawałek. Gdy zjadłam zrobiło mi się niedobrze, ale nie
zwymiotowałam. Było blisko, ale w ostateczności nic się nie stało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz