30.06.2013

Rozdział 29

Minęły 2 tygodnie. Mecz Jastrzębski Węgiel – Indykpol AZS Olsztyn. Przeciwnik nie należał do najtrudniejszych, ale lubi zaskakiwać. Pierwszy set był bardzo długi, ale skończył się szczęśliwie dla Jastrzębian. 34:32 to dość sporo punktów. Drugi set także był dla nas. Niestety w trzecim wygrał Olsztyn z minimalną przewagą dwóch punktów. W czasie przerwy przed czwartym setem zaczęłam robić zdjęcia tancerkom, które umilały czas kibicom. Miałam miejsce tam, gdzie stali inni, profesjonalni fotografowie. Nagle zauważyłam idącego w moją stronę Kubiaka. Tego dnia był naprawdę świetny na boisku. Bardzo dobrze przyjmował i ataki mu wychodziły.
 - Świetna gra – powiedziałam z uśmiechem.
 - Ale jeden set przegraliśmy.
 - Tylko jeden, spokojnie. Następny wygracie.
Uśmiechnął się do mnie.
 - Ale wiesz, potrzebuję jakiejś motywacji do gry, czy coś – poruszył znacząco brwiami. Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo namiętnie mnie pocałował. Nie trwało to długo. – No teraz to ja mogę grać.
Ciesząc się niczym dziecko pobiegł do swoich kolegów z drużyny. Pokręciłam ze śmiechem głową i wróciłam do robienia zdjęć.
 - Ty jesteś dziewczyną Michała Kubiaka? – zapytał jakiś fotograf, zaczepiając mnie.
 - Ee, no tak – wyjąkałam. Tak oficjalnie to niewiele osób o nas wiedziało.
 - Kurde, szkoda, bo chciałem do ciebie zastartować.
Nie za bardzo wiedziałam, co odpowiedzieć, więc tylko się uśmiechnęłam. Blondyn odpuścił sobie rozmowę i podszedł do innej dziewczyny z aparatem. Przyglądałam się temu chwilę i ewidentnie było widać, że z nią flirtował. No cóż, dziwny człowiek.


Udało się! Jastrzębie pokonali Olsztynian 3:1. Mecz był rozegrany na naprawdę dobrym poziomie, więc miło się patrzyło. MVP został Simon Tischer.  Podeszłam do niego, by cyknąć parę fotek. Wyszczerzył się, a ja zaśmiałam.
 - Głupek – powiedziałam do niego.
 - Dziś mów mi: najlepszy głupek – pomachał mi statuetką przed oczami i zrobił minę niczym James Bond na filmach. Uderzyłam go lekko w ramię, a po chwili poczułam, jak jestem przez kogoś podnoszona i przytulana. Był to Bartman, który zawsze po wygranym meczu cieszył się jak dziecko.
 - Wygraliśmy! – krzyknął mi do ucha.
 - Ej, bracie, ciszej, bo mi te decybele ucho rozwalą – zatkałam sobie uszy, a on rozczochrał mi włosy. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem. W końcu podszedł do mnie mój chłopak i mocno przytulił.
 - Gratulacje – powiedziałam.
 - A dziękuję, dziękuję – zaśmiał się.
 - Oznajmiłem twojej dziewczynie , że wygraliśmy – oznajmij dumny z siebie atakujący. Natka była chora, nie mogła przyjść, więc przyczepił się do nas. Ej Bartman, Bartman.
 - Ależ dziękuję ci Zbigniewie, jestem ci ogromnie wdzięczny – powiedział teatralnie Misiek. Zaczęłam się śmiać.
 - Debile z was – stwierdziłam.
 - Teraz się zorientowałaś? – wytrzeszczył oczy Zibi.
 - Mało spostrzegawcza jestem – mrugnęłam do niego.
 - Zaczekaj na mnie na korytarzu, wezmę szybki prysznic i pójdziemy do mnie – uśmiechnął się Michał.
 - Dobrze, leć już.
Chłopcy poszli do szatni, a ja razem z innymi kibicami ruszyłam do wyjścia. Po drodze wzięłam z krzesełka swoją kurtkę. Czekałam na korytarzu na swojego chłopaka. Dość szybko wyszedł z pomieszczenia. Cmoknął mnie w usta i trzymając się za ręce wyszliśmy z budynku.
 - Aguś, mam pytanie – zaczął, gdy wsiedliśmy do auta.
 - Tak? – spytałam, zapinając pas.
  - Kim był ten chłopak, z którym rozmawiałaś, jak poszedłem?
 - Czyżby Michał Kubiak był zazdrosny? – zaśmiałam się. Zachowywał się jak dziecko, ale miał taką słodką, zakłopotaną minę.
 - Nie, ja tylko tak… - zmieszał się.
 - Nie masz powodu do zazdrości. Nie znam go. Spytał się tylko, czy jestem twoją dziewczyną.
 - Mam nadzieję, że powiedziałaś, ze tak. Niech wie, że nie ma szans.
 - Jesteś przesłodki, gdy jesteś zazdrosny – wyszczerzyłam się.
 - Ja zawsze jestem przesłodki – poruszył brwiami.
 - Haha, komiczny Michałek z ciebie – wystawiłam mu język.
 - Ale on ci się nie spodobał, prawda?
Zaśmiałam się głośno.
 - Ty jesteś naprawdę zazdrosny!
 - Oj przestań, ja tak tylko z ciekawości…
 - Mój matołek – pocałowałam go w policzek.
 - Kobieto, ja prowadzę. Nie rozpraszaj mnie.

Siedzieliśmy u Michała w salonie, jedząc popcorn i oglądając jakiś film. Michał, co chwilę go komentował, więc nie mogłam się skupić.
 - A teraz będzie zgrywał tego dobrego, zobaczysz. Oni zawsze zgrywają tych dobrych, gdy coś zrobią – mówił z pełną buzią popcornu.
 - Dzięki Michał, ta informacja odmieniła moja życie.
 - Zawsze do usług – wyszczerzył się, jednak nie wyglądał uroczo z kawałkami  prażonej kukurydzy między zębami.
Do końca filmu gadał, jak najęty. Kto by pomyślał, że on taki wygadany?
 - No wiedziałem, że to on! Wiedziałem! – krzyknął na końcu.
 - Wszechwiedzący Michał. Przez ciebie nic nie wiem z tego filmu – wystawiłam mu język.
 - No i bardzo dobrze, bo był głupi.
 - Idiota z ciebie – cmoknęłam go w usta, ale on objął mnie w pasie i usadowił sobie na kolanach, wpijając się w moje usta. Uwielbiałam jego pocałunki.
 - Mmm – zamruczałam. Michał zaczął całować mnie po szyi, więc odchyliłam głowę lekko do tyłu. To było takie przyjemne. Gdy włożył mi rękę pod bluzkę przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Niestety szybko minął, a przed oczami stanęły mi obrazy sprzed dwóch miesięcy. Odskoczyłam od Michała, gdy przypomniałam sobie twarz Konrada. Byłam przestraszona.
 - Ja, ja nie mogę, przepraszam – zaczęłam się jąkać. Wstałam z kanapy i ruszyłam do wyjścia. Nie wiem, czemu tak zrobiłam, ale po prostu nie mogłam znieść własnych myśli. Poczułam, jak brunet łapie mnie za rękę.
 - Skarbie – zaczął, ale mu przerwałam.
 - Przepraszam, Michał. Nie jestem gotowa. Ja… mi po prostu przed oczami…
 - Ciiii – uciszył, przytulając mnie do siebie. – Rozumiem, to ja przepraszam.
 - Boję się, że przez to ja nigdy…
 - Teraz jest za wcześnie, ja to rozumiem, Aguś.
Wtuliłam się w niego mocniej.
 - Kocham cię – powiedziałam.
 - Ja ciebie też, skarbie – pocałował mnie w czubek głowy. Miałam najlepszego chłopaka na całym świecie.


 ______________

O rany, rany, rany! Wygraliśmy mecz z Argentyną! Może nie za 3 punkty, ale dobre choć te 2 :) Mam nadzieję, że dziś gra naszych będzie wygladała, jak w 4 i 5 secie w piątek. W ogóle dość sporo niespodzianek ostatnio. Nasi przegrywają, Francja pokonała Brazylie, USA pokonało Bułgarię, Rosja przegrywa z Kubą. Coś dziwnego.

25.06.2013

Rozdział 28

Siedziałam nad historią i nic jakoś nie mogło mi wejść do głowy. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk mojej komórki. Wzięłam ją do ręki. Uśmiechnęłam się do ekranu i odebrałam połączenie.
 - Cześć – zaczęłam wesoło.
 - Hej – odpowiedział Michał. – Co porabiasz?
 - Uczę się, ale nic mi do głowy nie wchodzi – jęknęłam.
 - To zostaw to i wyjdź przed dom.
 - Co kombinujesz?
 - Wyciągam na spacer. I nie chcę słyszeć odmowy, skarbie. Czekam.
Rozłączył się. Skoro nie miałam nic do gadania to wyciągnęłam bluzę (link), którą następnie na siebie założyłam. Buty, kurtka i byłam gotowa. Rzuciłam mamie krótkie ‘’wychodzę’’ i już byłam na zewnątrz. Nikogo jednak nie było. Pusta ulica, świecące latarnie. Brak żywej duszy. Już miałam sięgać do kieszeni po telefon, gdy ktoś zasłonił mi oczy rękoma. Poczułam oddech na swojej szyi. Na początku się przestraszyłam, ale ten zapach mogłam poznać w każdym miejscu i o każdej porze.
 - Zgadnij kto to – zaczął cicho.
 - Święty Mikołaj? – zaśmialiśmy się. Odwróciłam się do niego. Nasze usta złączyły się w pocałunku. Przytuliłam się do niego.
 - Stęskniłam się, wiesz?
 - Ja też, skarbie – cmoknął mnie w czoło. – Idziemy?
 - Ale gdzie dokładnie?
 - Tak się przejść – mrugnął do mnie. Chwyciliśmy się za ręce i poszliśmy. W tym kierunku na spacer jednak nigdy nie chodziliśmy. No cóż , kiedyś trzeba coś zmienić. Miło rozmawialiśmy w czasie drogi. Nagle doszliśmy na jakąś górę. Kubiak kazał zamknąć mi oczy. Zrobiłam to i dałam się prowadzić. Nie szliśmy długo. Po chwili zatrzymaliśmy się.
 - Otwórz oczy – szepnął mi do ucha, a następnie oplótł ręce wokół mojego pasa i przytulił do moich pleców. To, co zobaczyłam było niesamowite. Na śniegu stało pełno świeczek, które razem tworzyły serce. Może trochę banalne, ale dało mi tyle radości. Nikt jeszcze czegoś takiego dla mnie nie zrobił.
 - Ale.. jak? – spytałam. Nie wiedziałam, jak zapalił tyle świeczek. Jeśli wcześniej to powinny niektóre być już zgaszone.
 - Zbyszek mi pomógł – uśmiechnął się łobuzersko. Przytuliłam się do niego mocno. On nagle wziął mnie za rękę i zaprowadził do środka tego serca. Tam podniósł mnie lekko, a ja oplotłam nogi wokół jego bioder, a on trzymał mnie mocno, żebym nie spadła. Zaczęliśmy się namiętnie całować. Byłam taka szczęśliwa.
 - Kocham cię – szepnęłam, gdy się od siebie oderwaliśmy. Misiek uśmiechnął się i jeszcze raz cmoknął mnie w usta.
 - Ja ciebie też – odpowiedział. Przytuliłam się do niego. Nie wiem, jak długo tak staliśmy. Pewnie z kilka minut. Było mi tak dobrze. Nie chciałam by to się kiedykolwiek skończyło. Nigdy przy nikim nie było mi tak dobrze.
 - Chodź, idziemy, bo zimno – powiedział Misiek, ale ja nie chciałam się od niego oderwać.
 - Nie puszczaj – szepnęłam.
 - Ej, mała, co się dzieje? – spytał troskliwie, gładząc mnie po plecach.
 - Po prostu jestem szczęśliwa – spojrzałam w jego oczy, w których było tyle miłości. Moje w sumie też były nią przepełnione.


Przyjmujący odprowadził mnie pod same drzwi.
 - Wejdziesz? – spytałam.
 - Późno już.
 - Proszę – zrobiłam oczy, jak kot ze Shreka. – W końcu muszę cię oficjalnie przedstawić rodzicom.
Pocałowałam go w usta, żeby go bardziej przekonać.
 - Eh – westchnął, z uśmiechem kręcąc głową. – Czemu ty tak na mnie działasz.
Uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwi. Rodzice akurat siedzieli w salonie. Tata wypełniał jakieś papiery, a mama czytała książkę. Ściągnęliśmy kurtki i buty. Weszliśmy do salonu.
 - Wróciłam – zaczęłam. – Ale nie jestem sama.
Rodzice podnieśli na mnie zaciekawiony wzrok. Za mną wszedł Michał.
 - Dobry wieczór – przywitał się.
 - Dobry wieczór, Michale – zaczął mój tata i uśmiechnął się przyjaźnie. Mama udawała, że czyta. Bałam się, że zrobi jakąś aferę. Od naszej rozmowy w samochodzie nie odzywałyśmy się do siebie.
 - Bo ja chcę wam coś powiedzieć – zaczęłam, trochę zestresowana. – A właściwie to przedstawić.
 - Ale my już znamy Michała – odparł ojciec zdziwiony. Wtedy złapaliśmy się za ręce.
 - Chcę wam przedstawić mojego chłopaka .
Obserwowałam reakcje rodziców. Tata szeroko się uśmiechnął i uścisnął dłoń siatkarzowi.
 - Nawet nie wiecie jak się cieszę – stwierdził. – Dbaj o nią.
 - Oczywiście, że będę dbał – pocałował mnie w czubek głowy. Podeszła do nas mama.
 - Michale, mogę cię prosić na słówko?
Przestraszyłam się. Rzuciłam mamie wymowne spojrzenie, jednak ona je zignorowała. Kubiak posłusznie wyszedł za nią.
 - A podobno to ojcowie są gorsi, gdy córka przyprowadza chłopaka pierwszy raz do domu – zaśmiał się tata. Mi jednak nie było do śmiechu.
 - Boję się, co mama może mu nagadać – powiedziałam.
 - Jak to? Co niby miałaby mu powiedzieć?
 - Bo mama się dziś już wcześniej dowiedziała i próbowała go porównać do Konrada.
 - Do Konrada? Przecież Michał to świetny chłopak. Nie skrzywdziłby cię.
 - My to wiemy, ale ona.. pierwszy raz jestem taka szczęśliwa. Nie chcę żeby to zniszczyła.
 - Pogadam z nią, córeczko.
W tym momencie do salonu weszły tematy naszej rozmowy. Z miny mojego chłopaka nie dało się niczego wywnioskować. Złapałam go za rękę.
 - To my pójdziemy do mnie – powiedziałam i pociągnęłam go do góry.
Gdy zamknęły się za nami drzwi od razu przystąpiłam do przepytywania.
 - Co ci powiedziała?
 - A coś ty taka ciekawska? – spytał ze sztucznym uśmiechem. Znałam go bardzo dobrze i wiedziałam, gdy coś kręcił.
 - Michał, błagam , powiedz mi.
 - Ale czemu chcesz to tak wiedzieć?
 - Michał, do cholery! Ja się domyślam, co ci powiedziała, ale chcę wiedzieć dokładnie.
Westchnął i usiadł na moim łóżku. Na jego kolana wgramolił się Denis, którego dopiero teraz zauważyłam.  Usiadłam obok niego.
 - No wiesz, to twoja mama i chce dla ciebie jak najlepiej – zaczął.
 - Wiedziałam. A mówiłam jej dzisiaj żeby sobie dała spokój.
 - Aguś, ja ją naprawdę rozumiem.
 - Mówiła o Konradzie, prawda?
 - Tak. Ja cię nie skrzywdzę, obiecuję ci to – przytulił mnie, a ja ufnie wtuliłam się w niego.
 - Przecież ja to wszystko wiem. Przez Konrada ona teraz nie będzie miała do ciebie zaufania – łza spłynęła mi po policzku. Brunet starł ją kciukiem. – Tata obiecał z nią pogadać. Przepraszam za nią.
 - Przecież ty mnie nie musisz za nic przepraszasz. Głupia jesteś , wiesz? – pocałował mnie czule w czoło. Usiadłam mu na kolanach i wtuliłam się mocno.
 - Oj jestem strasznie głupia. Od samego początku kazałeś mi uważać na Konrada, a ja co? Choć nam się nie układało to chciałam to ratować. Właściwie to skąd ty czułeś, że on nie jest dla mnie?
 - Bo już wtedy cię kochałem. Jak widziałem cię z Konradem, to aż się we mnie gotowało.
 - Długo mnie tak potajemnie kochasz? – spytałam z uśmiechem.
 - Pół roku na ciebie czekałem, ale w końcu się odważyłem ci powiedzieć – wyszczerzył się.
 - A co cię tak natchnęło, co? Ja się bałam zniszczyć przyjaźń, dlatego ci pierwsza tego nie powiedziałam.
 - Wiesz, jak ja się bałem? Ale Zibi w kółko mi gadał żebym ci powiedział.

 - Trzeba mu podziękować – uśmiechnęłam się.

_____________

Wyszło takie coś. Ckliwe jakieś.
Jak nastroje po meczach? Ja już trochę ochłonęłam, ale na początku czułam się fatalnie. Ryczałam, jak głupia, ale zawsze tak reaguję na przegraną. Teraz pozostaje wierzyć, że Polacy awansują do Argentyny. I tak będzie! Musi być!

20.06.2013

Rozdział 27

W końcu nadszedł poniedziałek. Pół nocy nie mogłam zasnąć. Strasznie się denerwowałam. Bałam się spotkania z Konradem. Bałam się całej rozprawy. Miałam wątpliwości. A co jeśli się nie uda? Misiek starał się cały weekend abym o tym nie myślała, jednak, gdy w niedzielę wieczorem zostałam sama powróciły wszystkie myśli ze zdwojoną siłą.
Wstałam już o 6, choć rozprawa miała być o 11. Michał i Zbyszek, jako świadkowie w sprawie zostali zwolnieni z dzisiejszego treningu. Przez godzinę stałam bezmyślnie pod prysznicem. Zmarnowałam tyle wody, że ekolodzy pewnie by mnie za to powiesili. Ja po prostu tego poranka byłam jak robot. Robiłam wszystko mechanicznie, myślami będąc w swoim świecie. Mama zrobiła mi śniadanie, którego ja oczywiście nie tknęłam. Zawsze tak miałam, że z nerwów nie mogłam nic przełknąć. Koło godziny 11 postanowiłam się ubrać. Założyłam białą, elegancką bluzkę (link) i beżowe spodnie (link). Zeszłam na dół. Mama była już ubrana i czekała na mnie. Założyłam buty (link), płaszczyk (link) oraz szalik (link). Wyszłyśmy z domu.


Na korytarzu przed salą sądową czekali już moi przyjaciele. Przytuliłam każdego, a Michał cmoknął mnie troskliwie w czoło. Przywitali się kulturalnie z moją mamą. W końcu po pewnym czasie wyszła jakaś kobieta z sali i zawołała mnie oraz mamę. Świadkowie mieli być wywoływani potem. Zobaczyłam, jak w oddali jest prowadzony Konrad. Wzdrygnęłam się. Kubiak uścisnął moją dłoń. Spojrzałam na niego smutno i weszłam do środka. Miałam zeznawać jako pierwsza. Przynajmniej będę miała to z głowy.
 - Proszę się przedstawić, powiedzieć ile pani ma lat – zaczął sąd oficjalnie, gdy stanęłam przy barierce.
 - Agnieszka Kochanowska. Mam 18 lat – odpowiedziałam.
 - A więc proszę opowiedzieć o wydarzeniach z 15 listopada.
 - Tego dnia byłam umówiona z Konradem. Byliśmy parą, ale w ostatnim czasie się nam nie układało. Chciałam jakoś to odbudować. Na początku było miło, rozmawialiśmy, ale w pewnym momencie Konrad zaczął mnie całować. No fakt, byliśmy parą, więc to nic. Ale potem chciał czegoś więcej. Ja nie chciałam, nie byłam gotowa. Zdenerwował się i powiedział żebym się zamknęła, bo za długo czekał – głos zaczął mi się załamywać, ale ciągnęłam dalej. – Dobierał się do mnie, zaczął zdzierać koszulę, obmacywał. To było okropne.
 - Kłamiesz! Sama tego chciałaś! – krzyknął nagle Dąbrowski.
 - Że co?! – niedowierzałam. – Sama chciałam? Ty nie masz pojęcia, co ja potem czułam. Próbowałeś mnie zgwałcić! Dla ciebie to był niezły ubaw, a dla mnie dramat.
 - Sama zaczęłaś mnie całować, a potem nagle zaczęłaś drzeć swoje ubranie i krzyczeć żebym przestał. Wariatka!
 - Spokój – przerwał sędzia, uderzając młotkiem.  – Proszę kontynuować, pani Agnieszko.
 - To było tak, jak ja powiedziałam przed chwilą. Nie jak Konrad. Kopnęłam go w krocze w pewnym momencie i uciekłam. Gdy zaczął mnie nachodzić to zgłosiłam sprawę na policję.
 - Sama tego chciałaś dziwko! – znowu krzyknął Dąbrowski. Na jego twarzy pojawił się cwaniacki uśmieszek. Łzy pociekły mi po policzku.
 - Dosyć tego! Proszę się uspokoić, albo wyrzucę pana z sali rozpraw – przywołał do porządku Konrada. – Czy to wszystko?
 - Tak – pokiwałam twierdząco głową. – Czy ja… czy ja mogłabym wyjść na korytarz?
 - Dlaczego?
 - Po prostu ciężko jest mi przebywać z Konradem w jednym pomieszczeniu.
 - Idź sobie suko, proszę bardzo! Do tego twojego siatkarzyka, tak? – zaczął się śmiać.
 - Panie Dąbrowski, został pan ukarany karą porządkową o wysokości 500 zł. A pani, pani Agnieszko, może wyjść. Rozumiem sytuację.
Podziękowałam i ruszyłam ku wyjściu. Wszystkie nerwy, jakie w sobie tłumiłam teraz wyszły. Zaczęłam płakać i się trząść. Jak on mógł tak kłamać? Zwyzywał mnie od najgorszych. Czułam, że to nie będzie miłe spotkanie, ale jego zachowanie przerosło najśmielsze moje oczekiwania.
Gdy stanęłam na korytarzu to natychmiast znalazł się przy mnie przyjmujący. Zapłakana wtuliłam się w jego silne ramiona. On nic nie mówił, tylko głaskał mnie po plecach.
 - On się wszystkiego wypiera – zaczęłam. – Mówi, że sama tego chciałam, że jestem dziwką, że to wszystko wymyśliłam.
 - A to wredny skurwiel – czułam, jak ciało bruneta się napręża. Staliśmy w takiej pozycji bardzo długo. Przerwało nam jednak wezwanie Michała na salę. Cmoknął mnie w czoło i zniknął za drzwiami. Podeszłam do Zbyszka i Natki. Tym razem to oni mnie przytulili. W końcu się uspokoiłam. Po kilku minutach na korytarz wyszedł mój chłopak, a do sali poproszony został Zbyszek. Kubiak usiadł koło mnie, objął ramieniem i pocałował w skroń.
 - Ledwo się powstrzymałem, żeby mu czegoś nie zrobić – powiedział. Widziałam, że był zdenerwowany. Widać było, że się o mnie martwił.

Nastała pora wydania wyroku. Wszyscy weszliśmy do sali. Bałam się, że Konradowi może się udać uniknąć kary. Chciałam odgonić te myśli, ale było to trudne.
 - Sąd Rejonowy po rozpatrzeniu sprawy Konrada Dąbrowskiego, uznaje go winnym zarzucanego mu czynu i skazuje na 2 lata pozbawienia wolności.
Odetchnęłam z ulgą. Teraz mogłam być spokojna. Michał uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam gest. Wyszliśmy z sali.
 - Może jednak jest sprawiedliwość na tym świecie – stwierdziła moja mama.
 - Byłaś bardzo dzielna, siostrzyczko – powiedział Zibi i puścił mi oczko. Uśmiechnęłam się.
 - I taka uśmiechnięta masz być już cały czas – oznajmił Michał. Pożegnałam się z wszystkimi i wsiadłam z mamą do auta. Zapięłam pas i ruszyłyśmy.
 - A ty z Michałem coś więcej, córeczko? – spytała w końcu. No tak! Nie powiedziałam rodzicom o moim związku.
 - Bo widzisz… tak jakoś nie było okazji powiedzieć.
 - Od dawna?
 - Od sylwestra.
 - Ale uważaj, Agusiu. Bardzo cię proszę.
 - Mamo, przecież znasz dobrze Michała – westchnęłam. Nie rozumiałam, o co jej chodzi.
 - Ja wiem, ale po tej sprawie z Konradem…
 - Mamo! Michał jest inny i doskonale o tym wiesz! Pomaga mi i wspiera, jak nikt inny, więc daruj sobie takie teksty.

Moja rodzicielka westchnęła i reszta drogi upłynęła nam w milczeniu.

_________________

Coś mnie naszło i dodaję rozdział już dziś :)

18.06.2013

Rozdział 26

Michał odwiózł mnie pod sam dom. Wtedy przypomniało mi się coś ważnego.
  - Misiek – zaczęłam, a moja twarz od razu spoważniała.
  - Tak? - spytał, wyłączając silnik.
  - Pamiętasz, że w poniedziałek jest rozprawa?
  - Pamiętam – odparł.
  - Boję się – szepnęłam, a on przytulił mnie mocno.
  - Nie bój się. Nie wywinie się i dostanie odpowiednią karę.
  - Teraz sobie o tym przypomniała. Dawno o tym nie myślałam. Cały weekend będę żyła w stresie.
 - O nie, ja ci na to nie pozwolę, skarbie. Jutro po treningu zabieram cię do siebie. Nie pozwolę ci się zamartwiać – odparł natychmiastowo. Wtuliłam się w niego mocniej.
 - Kocham cię, Misiu .
 - Ja ciebie też, Aguś – cmoknął mnie w czoło.
 - Dobranoc – pocałowaliśmy się na pożegnanie i wyszłam z samochodu.

Tak, jak Kubiak obiecał, tak zrobił. O 12 ze snu wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Leniwie przetarłam oczy i zwlekłam się z łóżka. Narzuciłam szlafrok na siebie i ziewając zeszłam na dół. Za drzwiami stał mój chłopak uśmiechnięty od ucha do ucha.
 - Jak śmiesz budzić mnie o 12? – zaczęłam groźnie. Gestem nakazałam żeby wszedł, ponieważ był styczeń, a temperatura na zewnątrz była poniżej 0.
 - Obiecałem, że nie dam ci się dziś nudzić – wyszczerzył się. – Ubieraj się. Masz 10 minut.
 - Chyba zwariowałeś. Pół godziny.
 - Jak się wkurzę to wyjdziesz tak.
 - Jeszcze zobaczymy – mruknęłam i podążyłam schodami do góry, w kierunku swojego pokoju.
 - Zrobię ci śniadanie – usłyszałam z dołu. Weszłam do łazienki i szybko się umyłam. Następnie wyciągnęłam z szafy białą bokserkę, sweter (link) oraz czarne legginsy. Włosy związałam w kucyk.
Zeszłam do kuchni, gdzie czekała już na mnie pyszna jajecznica.
 - Mmm – rozkoszowałam się tym zapachem.
 - Smacznego – uśmiechnął się. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Musiałam przyznać, że była bardzo dobra.
 - Ty nie jesz? – spytałam.
 - Ja w przeciwieństwie do ciebie jestem na nogach już od 4 godzin.
 - A faktycznie. Siatkarze to mają przerąbane. Nie mogą się wyspać.
 - Jedz już, nie marudź.
 - Dobrze, tato – wyszczerzyłam się.
 - Nie pyskuj – zaśmialiśmy się.
Gdy zjadłam Michał kazał mi ubrać kurtkę i buty, więc posłusznie to zrobiłam. Gdy wsiedliśmy do jego samochodu postanowiłam spytać, gdzie mnie zabiera.
 - Do kręgielni – wyszczerzył się.
 - O niee, znowu mnie ograsz – jęczałam.
 - Oj tam, będzie fajnie.
 - Jak dla kogo – Michał skorzystał z okazji, że stoimy na czerwonym świetle i cmoknął mnie w policzek.
 - Nie fochaj się, skarbie.
 - Lubię, jak tak do mnie mówisz – uśmiechnęłam się, a on splótł swoją prawą dłoń z moją lewą.

Dojechaliśmy na miejsce. Wykupiliśmy karnet, wypożyczyliśmy buty i poszliśmy na nasz tor. Tak, jak myślałam gra mi nie szła. Michał zaliczył już kilka sytuacji, gdy za pierwszym razem strącił wszystkie kręgle. Gdy ja rzucałam kula zawsze szła na bok. Powoli się denerwowałam.
 - Źle kulę trzymasz – stwierdził w końcu brunet, podchodząc do mnie. Stanął bardzo blisko za mną i chwycił moją dłoń, poprawiając w niej kulę. Faktycznie, tak lepiej mi się ją trzymało.
 - A teraz ugnij lekko kolana i po prostu ją pchnij do przodu – powiedział prosto do mojego ucha, czym przyprawił mnie o mocniejsze bicie serca. Oddalił się, a ja zrobiłam, tak jak doradził. Nie wierzyłam własnym oczom, gdy kula rozbiła prawie wszystkie kręgle. Został tylko jeden. Zaczęłam skakać z radości.
 - Udało się! – krzyknęłam i rzuciłam się Miśkowi na szyję. Zaśmiał się.
 - Szybko się uczysz, skarbie.
 - Bo mam dobrego nauczyciela – powiedziałam, a on tak po prostu wpił się w moje usta. Oderwałam się od niego gwałtownie i wcisnęłam kulę w ręce.
 - Twoja kolej – wyszczerzyłam się. On tylko pokręcił głową, stanął w odpowiednim miejscu i rzucił kulą. O dziwo zbił tylko 3 kręgle. Zdziwił się.
 - Dekoncentrujesz mnie, kochana – stwierdził, krzyżując ręce na piersi.
 - W takim razie, musze to robić częściej – uśmiechnęłam się zalotnie.
 - W sumie… nie mam nic przeciwko.

Podjechaliśmy pod mój dom. Wzięłam Denisa na smycz, bo trzeba było go przecież wyprowadzić. Wiem, że przed wyjściem do pracy zrobiła to mama. Od tamtej pory minęło sporo czasu. Nie zauważyłam jednak żadnej plamy w domu. Poszliśmy z Kubiakiem, trzymając się za ręce do parku. Niestety po drodze mój chłopak musiał rozdać parę autografów. Niestety taki jest urok tego, że jest znanym siatkarzem. Byłam do tego jednak przyzwyczajona. W końcu znam się  z  nim od ponad roku.
Usiedliśmy na ławce obok fontanny. Przyjmujący objął mnie ramieniem, a Denis siedział grzecznie koło naszych nóg. Cały czas oczywiście trzymałam go za smycz.
 - Kocham cię, wiesz? – spytał w pewnym momencie Kubi.
 - Wiem. Ja ciebie też – pocałowałam do delikatnie w usta, a potem ponownie w niego wtuliłam.
 - Jestem najszczęśliwszym facetem na świecie – rozmarzył się.
 - Tak? A to dlaczego? – zaśmiałam się.
 - Robię to, co lubię, a na dodatek za to mi płacą. Wszystko mi się układa.Nawet nie wiesz, jak długo na to czekałem. No i przede wszystkim – mam ciebie. Zawsze powtarzałem sobie, że jesteśmy przyjaciółmi, że nie mogę tego zniszczyć. W Sylwestra postanowiłem się przełamać, bo Zibi powiedział mi, że ja także nie jestem ci obojętny. Nie pomylił się.
 - To słodkie – aż mi się oczy zaszkliły. Jedna łza spłynęła mi po policzku. Michał otarł ją wierzchem dłoni. Uśmiechnęłam się.
 - Wracajmy już, bo się przeziębisz – objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w kierunku mojego domu.

_________________

Jakieś takie nijakie chyba ;/ Oceńcie sami. Dziekuję za poprzednie komentarze ;)


13.06.2013

Rozdział 25

Minął niecały tydzień, a ta dwójka nadal się nie domyśliła, że jesteśmy z Michałem razem. Chyba faktycznie jako przyjaciele byliśmy bardzo blisko ze sobą. W ciągu tych kilku dni spędzaliśmy z Kubiakiem razem bardzo dużo czasu. Codziennie wieczorem szliśmy na spacer, pod pretekstem wyprowadzenia Denisa. Niedaleko mnie jest park. Chodziliśmy, trzymając się za ręce. Niby takie nic, a daje tyle ciepła w środku. Wpadłam po uszy. Ale jakoś mnie to nie martwi.

Piątek po południu. Mecz Jastrzębski Węgiel – PGE Skra Bełchatów. Wice mistrzowie Polski w tym sezonie nie grali zbyt wybitnie, jednak siatkarze i tak się stresowali. Powtarzałam Michałowi, że dadzą radę i dali! Cieszyłyśmy się z Natką na trybunach niczym dzieci. Przytuliłyśmy się mocno. Odczekałyśmy chwilę, aż kibice zaczną się zbierać do wyjścia i ruszyłyśmy w kierunku płyty boiska. Nie mogłam wytrzymać i podbiegłam do Michała. Przytuliłam go mocno, a on podniósł mnie, tak że oplotłam go nogami wokół bioder. Pocałował mnie namiętnie. Zaśmiałam się.
 - Wariat – powiedziałam. Dopiero wtedy przypomniałam sobie, gdzie jesteśmy. Oderwałam się od Miśka i zauważyłam, że wszyscy patrzą na nas zdziwieni. Michał po prostu złapał mnie za rękę i szeroko się uśmiechnął. Rozległy się brawa i gwizdy. Brunet przyciągnął mnie do siebie i cmoknął w czoło. W naszym kierunku podążali właśnie Zbyszek z Natalią. Mieli nie za ciekawe miny. Domyślam się, że byli źli, że nic im nie powiedzieliśmy. Schowałam się za moim chłopakiem, bo wiedziałam, że blondynka będzie chciała wydrapać mi oczy.
 - Wiecie, że was zabijemy? – zaczął Zibi, krzyżując ręce na piersi.
 - Domyśliliśmy się – wyszczerzył się przyjmujący. Nie rozumiem tego jego entuzjazmu. Przecież oni chcieli nas zabić!
 - Czemu nam nie powiedzieliście i od kiedy jesteście razem? – spytała niezwykle spokojna Natka.
 - Od Sylwestra – powiedziałam, wychylając się zza mojego chłopaka. On objął mnie w pasie i oparł brodę na czubku mojej głowy.
 - To czemu nam nie powiedzieliście?! – teraz się blondyna wkurzyła. Dobrze, że atakujący złapał ją za rękę.
 - Chcieliśmy sprawdzić, kiedy się zorientujecie – wyjaśnił Kubiak.
 - Ale sami się wsypaliśmy. Tak swoją drogą to gdyby nie to, to Bóg wie kiedy byście się kapnęli – wywróciłam oczami.
 - Potwory! – skomentowała moja przyjaciółka, ale już po chwili mocno mnie uścisnęła. – Wiedziałam, że i tak w końcu  będziecie razem.
Po Natce, przytulił mnie Zbyszek, podnosząc do góry.
 - Gratuluję, siostrzyczko – cmoknął mnie w policzek, a potem w drugi.
 - Ej, ej, bez przesady – wtrącił się Misiek.
 - Zazdrosny, Michale? – Zibi poruszył znacząco brwiami.
 - Owszem, zazdrosny.
 - Mój matołek – pocałowałam go w usta.
 - Jest! W końcu mogę to powiedzieć – zaczął się radować nagle Zbyszek. Spojrzałam na niego, jak na debila. – Fuu, wymieniajcie się śliną gdzie indziej.
Natala zaczęła się śmiać, a ja spojrzałam na przyjaciela spode łba.
 - Po prostu komiczne Zbigniewie.
 - Ale o co chodzi? – spytał zdezorientowany Misiek.
 - On się po prostu ze mnie nabija – udałam minę naburmuszonego dziecka.
 - Przed świętami takim tekstem rzuciła do nas Aga, jak się całowaliśmy, a ja jej na to, że zobaczymy, co będzie mówić, jak się będzie z tobą śliną wymieniać.
Obraziłam się i skrzyżowałam ręce.
 - Nie gadam z wami i sobie idę – ruszyłam w kierunku wyjścia. Dopiero wtedy zauważyłam, że na hali została już tylko nasza czwórka. Nagle poczułam, że ktoś łapie mnie w pasie i podnosi do góry.
 - Aaa! – pisnęłam. – Michał, zostaw mnie!
 - Złośnica – cmoknął mnie w usta.
 - Ale wy słodko wyglądacie – skomentowała Natka.

Chłopcy poszli do szatni, a my miałyśmy na nich czekać w naszej kawiarni. Złożyłyśmy zamówienie, czyli 2 serniki + 2 kawy i czekałyśmy na naszych panów. Jak to fajnie brzmi.
 - Powinnam cię zabić za to, że mi nie powiedziałaś – zaczęła rozmowę blondynka.
 - Przepraszam, ale naprawdę myśleliśmy, że szybko się zorientujecie.
 - No zachowywaliście się tak, jak zwykle. Właściwie, oprócz pocałunków to nic się między wami nie zmieniło – uśmiechnęła się. – Świetnie się dogadujecie i widać, że się bardzo kochacie.
 - Wiesz jaka ja jestem szczęśliwa? Mogę mu tak po prostu powiedzieć, że go kocham, bez żadnego lęku, ani strachu, bo on odpowiada to samo.
 - Miałam tak samo ze Zbyszkiem. Znaczy jak zaczęliśmy być razem to na początku nie było właśnie takich deklaracji. Dopiero z czasem zrozumieliśmy, że się kochamy. A właściwie to jak wy się ten no… no jak to się zaczęło?
Opowiedziałam przyjaciółce dokładnie całą sytuację z Sylwestra, a raczej już pierwszego dnia roku. Słuchała w milczeniu, a na końcu uśmiechnęła się szeroko.
 - To słodkie, wiesz? Ale zdziwiło mnie, że on się odważył ci to w końcu powiedzieć. Myślałam, że dalej będziecie tak do siebie wzdychać po kryjomu.
 - Ale.. to ty wiedziałaś, że on..?
 - Wprost mi tego nie powiedział, ale nie jestem ślepa. Tylko ty byłaś – wyszczerzyła się. Wystawiłam jej język. W tym momencie do stolika podeszli nasi siatkarze i dali nam po buziaku w policzek. Zamówili dla siebie to, co my.
 - Nie boicie się, że was Bernardi przyłapie? – spytała Natka.

 - Poszedł do domu już – wyszczerzył się Zbyszek. Popołudnie, czy raczej wieczór minął nam w miłej atmosferze. Można było to spotkanie nazwać taką podwójną randką.

_______________

Rany, czytając poprzednie komentarze strasznie miło mi sie zrobiło. Ich ilość zmobilizowała mnie do dodanie 25 rodziału już dziś. Mam nadzieję, że nikt nie zasnął :)

10.06.2013

Rozdział 24

Obudziłam się wtulona w Michała. Jako iż tradycyjnie on, Zbyszek i Natka zostali u mnie na noc to przygarnęłam go do siebie. Nie wzbudziło to u nich podejrzeń, bo nie raz już spaliśmy w jednym łóżku. Nie mogłam uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Przypominało bardziej bajkę, czy jakieś senne marzenie. Okazało się jednak rzeczywistością. Idealną rzeczywistością.
Zauważyłam, że Kubiak się obudził. Uśmiechnął się do mnie i pocałował w usta.
 - Mmm – zamruczałam delikatnie. – Tak to ja mogę codziennie.
 - Ja tak samo. Tylko na razie musimy się trochę poukrywać, aż te ciołki się zorientują.
 - Jak myślisz, ile im to zajmie?
 - Nie mam pojęcia – uśmiechnął się i cmoknął mnie w czoło.
 - Czas wstawać.
 - Niee – jęknął.
 - Nie marudź i chodź – pociągnęłam go, ale on był zbyt ciężki. – Michaaał.
 - Skarbie, daj mi spać.
Poczułam takie ciepło w środku, gdy zwrócił się do mnie ‘skarbie’. Pocałowałam go namiętnie.
 - Masz, a teraz wstawaj.
 - Myślisz, że to mnie przekonało? – podniósł się do pozycji siedzącej. – Musisz mnie bardziej przekonać.
Objęłam go rękami wokół karku i wpiłam się w jego usta. Jeszcze 24 godziny temu bym nie pomyślała, że znajdę się w takiej sytuacji.
Udało mi się i Kubiak posłusznie wstał. Pomógł mi w przygotowywaniu kanapek. Po pewnym czasie dołączyła do nas reszta. W czasie śniadania posyłaliśmy sobie z Michałem ukradkowe spojrzenia i uśmiechy. Przez chwilę miałam wrażenie, że Zibi coś zauważył, ale odgoniłam te myśli. On nie był aż tak spostrzegawczy.

Po południu cały dom był posprzątany. Opadłam bez sił na kanapę. Właściwie to położyłam się, nie zostawiając miejsca dla nikogo innego.
 - Nie za wygodnie ci? – spytał mój chłopak.
 - Nie – odparłam z bananem na twarzy i znowu opadłam na kanapę.
 - Zrób miejsce dla innych – zaprotestował Zbigniew. Niechętnie podniosłam się, a reszta usiadła.
 - Jak sobie pomyślę, że jutro na trening to żyć mi się odechciewa – jęczał przyjmujący. Pogłaskałam go po głowie.
 - Spokojnie, kilka godzin i do domku – wyszczerzyłam się.
 - Jakie pocieszenie – stwierdziła Duśka.
Zbyszek z Natką w pewnym momencie poszli do siebie. Dusia zajęła się pakowaniem, więc ja z Michałem mieliśmy chwilę czasu sam na sam. Brunet usadowił mnie sobie na kolanach i uśmiechnął się łobuzersko.
 - Co ty kombinujesz, co? – spytałam z uśmiechem. Nie odzyskałam odpowiedzi, tylko poczułam jego słodkie usta na swoich. Zapomnieliśmy o Bożym świecie, zatracając się w tym pocałunku. Nagle usłyszeliśmy coś.
 - O ja pierdole – to była Duśka, która niespodziewanie znalazła się w salonie. Miała szeroko otwarte oczy.  Odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. Zmieszaliśmy się. – Mam jedno pytanie. Od kiedy?
 - Od północy – powiedziałam nieśmiało. Z twarzy przyjaciółki nie mogłam nic wyczytać. Nagle podbiegła do mnie i mocno przytuliła.
 - Ale się cieszę! Czemu nic nie powiedzieliście?
 - Chcieliśmy wiedzieć, kto się pierwszy domyśli – wyjaśnił Michał.
 - Nie mów Natce i Zibiemu, okej? – poprosiłam. – Chcemy wiedzieć, ile czasu im to zajmie.
 - Jasne, macie to jak w banku , wy oszuści jedni! – zaśmialiśmy się wszyscy.

Duśka pojechała z samego rana pociągiem do Gorzowa. Po południu dopiero mieli wrócić rodzice. Ja niestety musiałam iść do szkoły. Ledwo żywa wstałam o 6:40 i leniwie podążyłam do łazienki. Następnie zjadłam miskę płatków z mlekiem, spakowałam się, a ostatnim krokiem było ubranie. Wyjęłam z szafy szarą, dłuższą bluzę (link) oraz czarne legginsy. Następnie ubrałam buty (link) i wyszłam z domu, wcześniej zamykając drzwi. Nieźle się zdziwiłam, gdy ujrzałam, że przed moim domem stoi samochód Michała, a oparty o niego jest sam właściciel. Uśmiechnęłam się szeroko i krótkim pocałunkiem przywitałam się z chłopakiem.
 - Co ty tu robisz? – spytałam zdziwiona.
 - Nie cieszysz się?
 - No przecież wiesz, że się cieszę, głupku – uderzyłam go lekko w ramię z uśmiechem.
 - Bo postanowiłem, że po drodze na halę odwiozę moją dziewczynę do szkoły – wyszczerzył się.
 - Kochany jesteś – cmoknęłam go jeszcze raz i wsiedliśmy do auta.
Gdy znaleźliśmy się na szkolnym parkingu zauważyłam Natkę. Dlatego z Kubiakiem pożegnaliśmy się tylko tradycyjnym buziakiem w policzek. Najwyraźniej był to taki mój sprawdzian z aktorstwa. Podeszłam do przyjaciółki i przytuliłam na powitanie.
 - Hej, Natuś – zaczęłam.
 - Hej, hej. Nocowałaś u Michała? – zdziwiła się.
 - Nie. Po prostu zaproponował, że mnie podwiezie – wzruszyłam obojętnie ramionami. Blondynka spojrzała na mnie podejrzliwie. – Chodź już lepiej do klasy. Wiesz, że Rubinek nie znosi spóźnień.

____________________

Oba mecze z Brazylią zakończyły się proażką Polaków. Nie można się jednak poddać. Nadal wierzę, że powtórzymy sukces z zeszłego roku. Wczorajszy mecz był dużo lepszy, niż ten w piątek. Widać, że się poprawiają z każdą chwilą. Wspaniałe było to, że mimo, iż przegrywali 2:0 potrafili doprowadzić do tie-breaku. Coś niesamowitego. Teraz 2 tygodnie przerwy i mecz z Francją. Na peno przywiozą z tamtąd komplet punktów. O tak! 


6.06.2013

Rozdział 23

W końcu nadszedł ten ostatni dzień w roku. O 19 zaczęli się pojawiać pierwsi goście. Wszyscy wyglądali świetnie. Dziewczyny miały specjalnie zakupione na ta okazje kreacje, a i faceci wyglądali niczego sobie. Ja ubrałam tą czerwoną sukienką, którą kupiłam przed świętami razem z Natką.(link) Do tego czarne rajstopy i czerwone balerinki (link). Zrobiłam sobie delikatne loki, podkręciłam rzęsy i podkreśliłam usta błyszczykiem. Wyglądałam nawet nieźle. W głowie najbardziej chciałam zrobić wrażenie na Michale.
Moje przyjaciółki również wyglądały prześlicznie. Dusia miała na sobie granatową sukienkę (link), a Natka brązową (link). Zbyszek od razu porwał swoją dziewczynę. Wyglądali razem tak słodko.
 - Michał się strasznie na ciebie gapi – szepnęła mi Siwiec na ucho. Katem oka rozejrzałam się po pomieszczeniu. Stał pod ścianą. Wyglądał świetnie. Miał koszulę w kratę (link) i jeansy. Aż zrobiło mi się gorąco. Odwróciłam się do niego w końcu i uśmiechnęłam. Odwzajemnił gest. Miałam do niego podejść, ale zaczepił mnie Russel Holmes, prosząc o taniec. Nie mogłam odmówić, bo tak się słodko uśmiechnął. Tańczyliśmy do dwóch piosenek. Niestety po nim w kolejce ustawiło się też parę innych osób, takich jak Patryk Czarnowski, Matteo Martino, Simon Tischer, czy Michał Łasko. Około godziny 21 Zbyszek zaproponował żebyśmy zagrali w butelkę. Większości się ten pomysł spodobał. Usiedliśmy w kółku i kręciliśmy pusta butelką po Pepsi. Na kogo wypadło, ten musiał się pocałować z osobą, która kręciła. Oczywiście jeżeli chłopak wylosował chłopaka to powtarzano, ale takich sytuacji było mało. Przyszła kolej na Kubiaka, który siedział obok mnie. Bałam się na kogo wypadnie. Poczułabym się zazdrosna. Jakie było moje zdziwienie, gdy wypadło na mnie. Natka i Duśka posłały mi znaczące spojrzenie, a ja czułam, że trochę się rumienię. Odwróciłam twarz w kierunku przyjaciela. Ten nachylił się nade mną i delikatnie musnął moje wargi swoimi. To było coś niesamowitego. Poczułam, że w brzuchu mam stado motyli. To był chyba najpiękniejszy pocałunek, jaki kiedykolwiek w życiu przeżyłam. Owszem, był krótki, ale za to fantastyczny. Brunet uśmiechnął się do mnie słodko i kontynuowaliśmy grę. Nikt nie wiedział, co się teraz we mnie działo.
Po naszej grze znowu włączono muzykę, zaczęły się tańce, a inna część osób po prostu siedziała, bądź rozmawiała. Oczywiście alkoholu ubywało w szybkim tempie, ale wszyscy się w miarę trzymali. W końcu czas było na wolną piosenkę, a było nią ‘’You’re beautiful’’ Jamesa Blunta. Stałam pod ścianą i patrzyłam na przytulające się pary, gdy podszedł do mnie Kubiak.
 - Zatańczysz? – spytał z tym swoim słodkim uśmiechem. Zgodziłam się rzecz jasna. Odeszliśmy kilka kroków od ściany. On objął mnie w talii, a ja oplotłam swoje ręce na jego karku. Przytulił mnie do siebie, wtulając twarz w moje włosy. Mogłam przez te 3 minuty rozkoszować się jego bliskością i  zapachem. Wyczułam, że miał na sobie perfumy, które dostał ode mnie na święta. Tak cudownie czułam się w takiej pozycji.
 - Już wcześniej miałem ci powiedzieć, ale jakoś nie było okazji – zaczął. – Wyglądasz nieziemsko.
 - Dziękuję – odpowiedziałam, rumieniąc się delikatnie.
 - Agnieszko Kochanowska, czy ty się czerwienisz? – zapytał z lekkim śmiechem.
 - Bo po prostu nie często mówisz mi komplementy.
 - Mój błąd.
Dalszą część tańca milczeliśmy. Gdy skończył się ten utwór, a zaczął szybki zatańczyliśmy do tego. Potem Misiek zaproponował żebyśmy poszli się czegoś napić i usiąść. Zrobił mi drinka i podał szklankę do ręki.
 - Muszę przyznać, że bardzo fajny ten Sylwester – zaczął.
 - Bo u mnie – wyszczerzyłam się.
 - Tak, tak. O dziwo nikt nie jest jeszcze pijany.
 - Nawet ty się trzymasz – spojrzał na mnie spod byka.
 - Co ty sugerujesz, co? Czy ja się kiedykolwiek opiłem?
 - Ostatnio na osiemnastce Natki. Ledwo cię ze Zbyszkiem do łóżka zaprowadziliśmy – zaczęłam się śmiać.
 - Bardzo zabawne, wiesz? – udał obrażonego.
Nie rozmawialiśmy jeszcze zbyt długo, bo Malinowski wyciągnął mnie do tańca. Potem było jeszcze kilku innych.

Zbliżała się północ. Michał ze Zbyszkiem rozlali szampana do kieliszków i każdy z gości wziął sobie po jednym. Narzuciliśmy na siebie kurtki, bądź płaszcze i wyszliśmy przed dom. Simon z Matteo postanowili o północy puścić sztuczne ognie. Wszyscy wspólnie odliczaliśmy od 10 do 0, a fajerwerki wystrzeliły. Inni także je puszczali. Całe miasto przez kilka minut było pięknie oświetlone. Przeszliśmy do składania życzeń. Obeszłam już praktycznie wszystkich. Został już tylko Misiek. W końcu go znalazłam. Uśmiechnęliśmy się do siebie.
 - No to, Misiek, życzę ci właściwie wszystkiego tego, co na święta. Nic nowego raczej nie doszło – uśmiechnęłam się.
- Ja właściwie też. Więc Szczęśliwego Nowego Roku – powiedział i nachylił się nade mną. Myślałam, że chce mnie cmoknąć w policzek, on jednak zrobił coś, czego kompletnie się nie spodziewałam. Pocałował mnie centralnie w usta. Nie było to zwykłe muśnięcie, jak przy grze w butelce. To był normalny pocałunek. Ocknęłam się w końcu i go odwzajemniłam. Staliśmy kawałek od reszty, w dodatku obok krzewu, więc inni raczej nas nie widzieli. A nawet jeśli to mnie to nie obchodziło. Nie całowlaismy się zbyt długo. Mówiłam, że tamten pocałunek to najcudowniejszy, jaki przeżyłam? Cofam te słowa. Ten pocałunek był najlepszy. W końcu oderwaliśmy się od siebie. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy.
 - Kocham cię, Aga – szepnął. W tamtym momencie byłam najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi.
 - Ja ciebie też, Misiek – odparłam również szeptem i wtuliłam się mocno w… mojego chłopaka? Tak to chyba można było nazwać. On objął mnie mocno i pocałował w czubek głowy. Dołączyliśmy do reszty. Nikt jednak na nas dziwnie nie patrzył, więc stwierdziliśmy, że nikt tego nie widział. I dobrze – będą mieć niespodziankę. Do końca imprezy czas spędziliśmy razem. Postanowiliśmy nic nikomu nie mówić i czekać, aż nasi przyjaciele sami się domyślą.

________

Już jutro mecz Polska - Brazylia!!!


2.06.2013

Rozdział 22

Po świętach codziennie widywałam się z Dusią. Musiałyśmy nadrobić stracony czas. Raz spotkałam się też z dawnymi znajomymi z mojej poprzedniej klasy. Oczywiście Siwiec musiała się wygadać, że mam znajomych siatkarzy i zaczął się grad pytań.
 - No, a Michał Kubiak jest jej najlepszym przyjacielem – powiedziała, poruszając brwiami.
 - Jesteście parą?! – wypaliła Kaśka.
 - Przecież Duśka powiedziała, że jest przyjacielem – westchnęłam.
 - Jak można tylko przyjaźnić się z tak zajebistym facetem? – zapytała Wiktoria.
 - Normalnie. Właściwie z boku wyglądamy jak rodzeństwo.
Miałam już dość opowiadania o siatkarzach. Chciałam tak po prostu się spotkać, pogadać, jak za starych, dobrych czasów, ale oni tylko o jednym. W końcu jakimś cudem udało mi się zmienić temat. W pewnym momencie jednak musiałam się pożegnać. Było już po 18, a ja miałam się jeszcze spakować, bo następnego dnia wracałam do Jastrzębia.
 - Niestety, będę się już zbierać – zaczęłam.
 - Dlaczego? – spytała Olka.
 - Musze się spakować, jutro wracam. Zresztą Duśka jedzie ze mną – uśmiechnęłam się do niej.
 - To spędzacie Sylwestra w Jastrzębiu? A jak w ogóle wracacie?
 - Michał ma po nas przyjechać.
Od razu zaczęły się głupie uśmiechy i teksty. Na szczęście w końcu wyszłyśmy z Danką.
 - Zabiję cię – powiedziałam do Dusi, gdy byłyśmy już same.
 - Oj, przepraszam. Nie miałam pojęcia, że one nie dadzą ci spokoju – odparła skruszona.
 - Niech ci będzie. Przyjdź jutro do mnie na 10 – cmoknęłam ją w policzek na pożegnanie.
 - Okej. Do jutra.

Nazajutrz Michał był już po 10. Dusia przyszła niewiele wcześniej. Pożegnałam się z rodziną i wyszłam przed dom, gdzie czekał mój przyjaciel. Uśmiechnęliśmy się do siebie.
 - Cześć, Michał – zaczęłam, dając mu buziaka w policzek.
 - No cześc, cześć – odpowiedział.
 - Cześć – przywitała się po prostu Duśka. No oni nie byli ze sobą jakoś związani, bo widzieli się raptem kilka razy.
 - Dawajcie mi te walizki- powiedział, otwierając bagażnik. Podałam mu moją. – Matko, coś ty tam nabrała, że to takie ciężkie?
Uderzyłam go lekko w ramię.
 - Debil.
 - Paskuda.
 - Idiota.
 - Miedziana – wyszczerzył się.
 - Przegiąłeś, Kubiak!
Wzięłam do ręki garść śniegu, uśmiechnęłam się złowieszczo i wtarłam mu go w twarz. Wkurzył się. Wziął mnie na ręce i wrzucił do zaspy.
 - Kubiak! – krzyknęłam wkurzona. Duśka stała z boku i przyglądała się całej tej sytuacji, kręcąc głową z politowaniem.
 - Jak dzieci – podsumowała.
 - Nie odzywaj się do mnie,  zdrajczyni – powiedziałam do niej z mordem w oczach. Wstałam, otrzepałam się, a Michał patrzył na mnie z wyższością.
 - Nie lubię cię – słowa te skierowałam do niego i zła jak osa, a w dodatku mokra wsiadłam do samochodu. Moja przyjaciółka usiadła z tyłu, a przyjmujący , jako kierowca obok mnie. Ściągnęłam buty, rozłożyłam się wygodnie, włożyłam słuchawki w uszy i zamknęłam oczy. Postanowiłam się na nich obrazić. Na początku nikt się nie odzywał, ale potem, co jakiś czas Misiek dźgał mnie w bok. Na początku to ignorowałam, ale potem zaczęłam się śmiać i atmosfera stała się dużo lepsza.

Po 6 godzinach ciągłej jazdy w końcu minęliśmy tablicę z napisem Jastrzębie- Zdrój. Auto zatrzymało się pod moim domem. Michał pomógł nam wnieść walizki do środka.
 - Wejdziesz? – spytałam go.
 - Niee – odparł. – Idę do siebie i od razu spać. Wykończony jestem.
 - Oj ty biedaku – zaśmialiśmy się. Pożegnałam go i wróciłam do Duśki, która oglądała zawartość mojej lodówki.
 - Umieram z głodu, a ty masz dziewczyno pusta lodówkę – stwierdziła po chwili.
 - Nie mam siły iść po zakupy. Zamówimy po prostu pizze.
 - Jestem za.
Do końca wieczora siedziałyśmy w salonie, jedząc pizze, oglądając nudne programy w telewizji i rozmawiając.

Dzień przed Sylwestrem zrobiłam ogromne zakupy. Jedzenie, picie i przede wszystkim alkohol. Mam nadzieję, że tym razem nie skończy się on tak, jak poprzedni. Obiecałam sobie, że wypiję tylko trochę żeby potem normalnie funkcjonować. Do tej pory pamiętam twarz Michała, gdy śmiał się, że opróżniłam sześciopak wody mineralnej. No, ale to pierwszy raz, gdy się tak opiłam. Po tym wiedziałam już, że mam słabą głowę i lepiej nie ryzykować.