29.10.2013

Rozdział 64

Pierwszy mecz o 3 miejsce. Chłopcy musieli jechać do Bydgoszczy. Ciężko będzie tam coś wywalczyć, ponieważ to kawał drogi stąd, co oznacza mniej kibiców, czyli mniejsze wsparcie dla siatkarzy. W dodatku sam aspekt obcej hali to mniejszy komfort. Miałam jednak nadzieję, tak jak Michał, że wywiozą choćby jedno zwycięstwo. Bardzo w to wierzyłam. Nie mogłam z nimi jechać i w dodatku żaden mecz nie będzie transmitowany w telewizji, więc nie mogłam nawet oglądnąć w domu. Zostawała mi tylko relacja na żywo w Internecie.
Dzień przed chłopcy mieli wyjechać o 13. Lekcje kończyłam pół godziny wcześniej, więc spokojnie mogłam się z nimi pożegnać. Niestety mój plan nie przewidział tego, iż moja pani od Wiedzy o Kulturze zatrzyma mnie na chwilę, by porozmawiać o konkursie, w którym miałam brać udział. Zajęło jej to 15 minut. Lubiłam rozmowy na ten temat, jednak w tamtym momencie nie miałam na takową czasu. Wychodząc ze szkoły popędziłam na skróty w kierunku hali. Po drodze omal nie zostałam potrącona przez karetkę na sygnale. Na całe szczęście obyło się bez ofiar. Zdążyłam chyba w ostatnim momencie, bo większość Jastrzębian znajdowała się już w autokarze. Zauważyłam Zbyszka, jak wkłada swój bagaż do specjalnego schowka oraz Michała, który się rozglądał. Podbiegłam do niego, zrzuciłam torbę z ramienia i wtuliłam się mocno w chłopaka. Na początku był zaskoczony, lecz po chwili już tulił mnie do siebie.
 - Przepraszam za spóźnienie. Nauczycielka mnie zatrzymała – powiedziałam, gdy się od siebie odsunęliśmy.
 - Już myślałem, że zapomniałaś – wykrzywił usta w podkówkę. Wyglądał wtedy strasznie uroczo.
 - Nigdy w życiu – zaśmiałam się.
 - Siostra, on tu prawie od zmysłów odchodził – powiedział ze śmiechem Zibi, podchodząc do nas. Oberwał od mojego chłopaka w bok.
- Wcale, że nie – burknął przyjmujący, krzyżując ręce na piersi.
 - Macie skopać im tyłki, jasne? – powiedziałam, przytulając ich obu naraz.
 - Masz to jak w banku – odparł Bartman. Cmoknęłam go w policzek i po chwili atakujący był już w autobusie. Zostałam już tylko ja z Kubiakiem. Nie licząc oczywiście kilkunastu par oczu wlepionych w nas zza szyby.
 - Przywieziesz mi chociaż jedno zwycięstwo?
 - Przywiozę – powiedział, unosząc jeden kącik ust w górę i pocałował mnie na pożegnanie. Przez otwarte drzwi dało się słyszeć głośne ‘uuu’. Do moich uszu doszło także zdanie ‘To Dziku umie się całować?!’ . Nie rozpoznałam jednak, kogo to głos. Obstawiałam jednak Wojtaszka, bo to tekst w jego stylu. Ostatni raz cmoknęłam Miśka i prawie siłą wepchnęłam go w kierunku wejścia. Gdy odjeżdżali machała im, jak nienormalna. W sumie oni wyglądali jeszcze gorzej. Niby to tylko 3 dni, ale wiedziałam, że będę tęsknić. Podniosłam torebkę (link) i otrzepałam ją z kurzu. Ruszyłam w kierunku domu.

Siedziałam i uczyłam się tej przeklętej historii. W średniowieczu było tyle ważnych wydarzeń, że ciężko zapamiętać wszystkie daty. W wakacje jednak zrobiłam sobie notatki, dzięki którym nauka szła mi dużo szybciej, niż gdybym miała przegrzebywać wszystkie zeszyty. W międzyczasie pisałam z Michałem, któremu się strasznie nudziło. No cóż Bydgoszcz jest na drugim końcu Polski, więc podróż była dość długa. Mówił mi, że z nudów liczy słupy wysokiego napięcia i naliczył ich już około 300 i mu się to znudziło. W pewnym momencie dostałam jednak wiadomość od jakiegoś obcego numeru. Wyświetliłam ją: Hej, tutaj Dominik, ten od zagubionej dziewczyny w parku :P Masz może chwilę czasu na jakąś kawę i ciastko? Zdążyłam już zapomnieć o wczorajszym incydencie, jednak ten SMS mi o nim przypomniał. Odpisałam więc, że chętnie się wyrwę z tych książek. Spotkać mieliśmy się za pół godziny w kawiarni ‘’Finezja’’, do której miałam 5 minut drogi pieszo. Traktowałam to spotkanie jako czysto koleżeńskie i miałam nadzieję, że Dominik także. Ściągnęłam dresy, w których najwygodniej czułam się w domu i założyłam coś w czym można było wyjść do ludzi (link). Pogoda z dnia na dzień stawała się coraz ładniejsza. Śnieg już stopniał, więc można było założyć moje ukochane trampki. Zimowa kurtka zawędrowała do szafy i miałam nadzieję, że do grudnia co najmniej nie będzie mi już potrzebna. Zamknęłam drzwi na klucz, ponieważ rodzice byli w pracy i ruszyłam spokojnym krokiem w kierunku kawiarni. W środku czekał na mnie już Dominik.
 - Cześć – przywitałam się z uśmiechem.
 - Cześć – odparł. – Cieszę się, że chciałaś się ze mną spotkać.
 - Przyda mi się chwila odpoczynku od książek.
Podszedł do nas kelner i podał nam menu. Po chwili zastanowienia postawiłam na sernik i Cappuccino . Mój towarzysz poprosił o to samo.
 - Tak właściwie to my się w ogóle nie znamy – stwierdził. Spostrzegawczy chłopak.
 - No właściwie to tak – powiedziałam z uśmiechem.
 - Opowiedz mi coś o sobie.
 - Ostro zacząłeś – zaśmiałam się. – Co dokładnie chcesz wiedzieć?
 - Czym się interesujesz?
 - Fotografią i siatkówką.
 - Grasz? Trenujesz?
 - Nie, nie. Tylko kibicuję, ale całym sercem.
 - Ja wolę piłkę ręczną, ale siatkówkę też lubię. Jaki jest twój ulubiony klub?
 - Jastrzębski Węgiel rzecz jasna – wyszczerzyłam się.
 - Nie ma to jak patriotyzm lokalny.
 - No nie do końca. W Jastrzębiu mieszkam od prawie 2 lat, a Jastrzębskiemu kibicuję około 6.
 - Chodzisz na mecze? Ja się wybieram na najbliższy, bo kumpel ma wolny bilet. Jeśli chcesz to załatwię dla ciebie – puścił mi oczko.
 - Chodzę, chodzę. Nie opuściłam ani jednego, a nawet na kilku wyjazdowych byłam.
 - Widzę, że mam przyjemność z największą fanką – zaśmialiśmy się oboje.
 - Można tak to określić. Na najbliższy również się wybieram.
 - To może się spotkamy akurat?
 - Hala jest duża, ale zawsze są jakieś szanse.
Miło mi się rozmawiało na temat sportu z Dominikiem. Gadaliśmy także na inne, jednak w tym do powiedzenia mieliśmy najwięcej. Zdziwił się moją wiedzą na temat siatkarzy. Nie powiedziałam mu jednak o tym, że ich znam oraz że moim chłopakiem jest sam Michał Kubiak, czyli jeden z najlepszych polskich siatkarzy. Nie okłamałam kolegi, tylko po prostu nie zdradziłam mu pewnych faktów. Posiedzieliśmy około półtorej godziny i postanowiłam już wrócić do domu. Byłam umówiona z Miśkiem na skype. Ogromnie się za nim stęskniłam. Wilczyński zaproponował, że mnie odprowadzi, bo było już ciemno i nie chciał bym wracała się sama. Po kilkuminutowym spacerze byliśmy na moim osiedlu.
 - Mogę liczyć jeszcze kiedyś na takie spotkanie? – zapytał nieśmiało.
 - Jasne, czemu nie – odparłam.
 - A może wybralibyśmy się na… randkę?
Zdziwiłam się. Było tak miło, a on musiał to zepsuć. Dokładniej to ja w pewnym sensie musiałam to zepsuć, bo miałam go rozczarować.
 - Dominik, jesteś naprawdę fajnym facetem, ale – zaczęłam, ale nie dał mi skończyć.
 - Jasne, przepraszam. Wygłupiłem się. Jesteś świetną dziewczyną, a ja sobie pomyślałem, ze może.. – zmieszał się i nerwowo podrapał po karku.
 - Nie o to chodzi. Ja mam chłopaka.
 - No tak, dziwne by było gdyby taka dziewczyna nie miała chłopaka – uśmiechnął się lekko, a ja speszyłam.
 - Dzięki za miłe popołudnie. Cześć – pożegnałam się.
 - Do zobaczenia – odpowiedział i odszedł, a ja skierowałam się w kierunku drzwi. Rodzice byli już w domu. Ściągnęłam kurtkę i skierowałam się do kuchni, ponieważ poczułam zapach czegoś do jedzenia. Mama akurat przygotowywała kolację. Zjadłam pyszną warzywną zapiekankę i szybko poszłam do swojego pokoju, ponieważ o 20 byłam umówiona na rozmowę z Michałem. Gdy otworzyłam skype zobaczyłam, że jest on już dostępny. Uśmiechnęłam się szeroko, gdy natychmiast do mnie zadzwonił. Otworzyłam okienko.
 - Już myślałem, że nie wejdziesz – zaśmiał się na powitanie.
 - Jest za pięć 20, kochany. Nie moja wina, że tak na mnie czatujesz – wystawiłam mu język. – A tak właściwie to gdzie ty jesteś?
Spostrzegłam, że za nim koło ściany jest jakaś miotła. Normalnie pokoje chyba nie są w nie wyposażone.
 - Schowek sprzątaczek - wyszczerzył się.
 - Czemu siedzisz w schowku sprzątaczek? – wytrzeszczyłam oczy.
 - Bo ci kretyni siedzą w moim pokoju i grają w karty. Żaden nie dał mi posiedzieć w swoim, więc zostało mi tylko to – mrugnął do mnie okiem.
 - Jak ty się dla mnie poświęcasz – przesłałam mu buziaka.
 - Ja tu od 15 minut siedzę i czekam, a ciebie nie ma i nie ma – zrobił smutną minkę.
 - I jak tam Bydgoszcz? – spytałam.
 - Bydgoszcz, jak Bydgoszcz. Przyjechaliśmy przed 19, zjedliśmy i poszliśmy do pokoi. Po 5 minutach wszyscy zlecieli się do mojego – przymrużył oczy z niezadowolenia.
 - Pozdrów ich – wyszczerzyłam się.

Rozmawialiśmy około półtorej godziny, bo wtedy przyszły sprzątaczki do schowka i od razu wygoniły Michała. Śmiać mi się chciało z tej sytuacji. Pożegnałam się z chłopakiem i wyłączyłam laptopa. Wzięłam piżamę (link) , czystą bieliznę i ruszyłam do łazienki.

_________________

Jaram się wygraną JW <3

26.10.2013

Rozdział 63

Michał tak jak powiedział wrócił po 5 minutach. Dobrze, że sklep miał zaraz koło bloku. Nasz obiad był gotowy po 20 minutach. Gdy zaczęłam nakładać go na talerze usłyszeliśmy, jak ktoś wchodzi do kuchni.
 - No ja to mam wyczucie! – wyszczerzył się Zbyszek, który pojawił się w pomieszczeniu.
 - Wiesz, co do dzwonek do drzwi? – zapytał Michał.
 - Przecież ja nigdy do ciebie dzwonkiem nie dzwoniłem, matole.
Atakujący usadowił się wygodnie przy stole.
 - To jak, Aguś, nałożysz mi porcyjkę?
 - Czy to jest jakaś stołówka miejska? – spytał ponownie Kubiak. Bartman zignorował to pytanie, a ja tylko ze śmiechem pokręciłam głową i nałożyłam spaghetti na 3 talerze. Siatkarze zajadali aż im się uszy trzęsły. Zibi to był bliski wylizania talerza, co do ostatniej kropli sosu. Prawie siłą wyrwałam mu go, rzucając teksty, że to jest obrzydliwe, co i tak go nie zraziło. Włożyłam naczynia do zmywarki , a następnie odwróciłam się twarzą do chłopaków. Usiadłam wygodnie na kolanach Michała, a on objął mnie w pasie.
 - I pomyśleć, że jeszcze niedawno się tak wypieraliście, że będziecie razem – powiedział nagle Zibi, kręcąc przy tym głową.
 - Oj tam, oj tam – wystawiłam mu język, a następnie pocałowałam namiętnie Miśka.
 - Nie przemyślałem jednego – odparł Bartman. Spojrzałam pytająco. – Że będziecie się miziać na każdym kroku.
 - A ty niby z Natką się nie miziasz? – spytał ironicznie przyjmujący.
Atakujący wstał z miejsca.
 - Ja już będę lecieć, bo się umówiłem z Natką na spacer. Narka Kubiakowie – puścił nam oko i wyszedł z mieszkania. Zaśmialiśmy się.
 - Kubiakowie, a to dobre – powiedziałam z uśmiechem.
 - Agnieszka Kubiak, nie sądzisz, że to ładnie brzmi? – zamyślił się siatkarz.
 - No w sumie – również się zamyśliłam.
 - Może kiedyś byś zmieniła nazwisko na takie, co? – cmoknął mnie delikatnie w kark.
 - Czy to miały być oświadczyny? – zaśmiałam się.
 - Jeszcze nie. Na razie taka propozycja. Można to uznać za pre-oświadczyny.
Oboje się zaśmialiśmy na takie określenie. 
 - Więc jak? – spytał. Objęłam go.
 - Jak przyjdziesz z pierścionkiem to pogadamy – cmoknęłam go w usta.
 - Spodziewaj się takiej wizyty – mruknął i ponownie wpił się w moje wargi.

Wróciłam do domu. Jednak nie na długo, bo zaraz z niego wyszłam. Ostatnio znowu zaniedbywałam Denisa, więc zapięłam smycz i ruszyłam standardowo w stronę parku. Mój pies był wniebowzięty, że miał tyle przestrzeni do biegania. Nasz niewielki ogród mu niestety nie wystarczał. Był jeszcze młodym psiakiem, więc musiał się wyszaleć. Chwilami nawet za nim nie nadążałam. Jako, iż park był pusty odpięłam smycz i pozwoliłam mojemu pupilowi swobodnie pobiegać. Usiadłam na ławce i go obserwowałam. Był taki wesoły. W pewnym momencie jednak gwałtownie się zatrzymał. Uniósł uszy do góry, tak jakby coś chciał usłyszeć. Nagle ruszył pędem w kierunku jakiś drzew. Zerwałam się gwałtownie z ławki i pobiegłam za nim.
 - Denis! Stój! – krzyczałam, ale mnie nie słuchał. W końcu się zatrzymał i zaczął szczekać. Zauważyłam 2 postacie. Koło drzewa siedziała skulona, mała dziewczynka. Była przestraszona i zapłakana, a przed nią ujadał jakiś bezdomny pies. Denis rzucił się na niego. Przeraziłam się, że coś może mu się stać, ale nieznajome zwierzę było słabsze i uciekło. Natychmiast znalazłam się przy dziecku.
 - Już spokojnie, ten zły pies uciekł – powiedziałam, kucając przy blondyneczce. Spojrzała na mnie zapłakanymi oczkami. – Jak się nazywasz?
 - Amelka – powiedziała cichutko i przetarła oczy.
 - Jesteś tu sama?
Pokiwała twierdząco głową. Zdziwiło mnie, co takie małe dziecko robiło same w parku. Wyglądała na jakieś 5 lat.
 - Odprowadzę cię do domu, dobrze? – zapytałam.
 - Dobrze – odparła i wstała. Podałam jej rękę. – Jak się pani nazywa?
 - Agnieszka – uśmiechnęłam się. – Ale nie mów do mnie ‘pani’, bo czuję się staro.
Dziewczynka się zaśmiała. Zapięłam Denisa, który widocznie polubił moją małą towarzyszkę.
 - Nie bój się. On lubi dzieci – uspokoiłam ją, gdy pies do niej podszedł. Amelka przez chwilę zawahała się, ale odważyła się i go pogłaskała. Denis radośnie zamerdał ogonem. Zgodnie ze wskazówkami blondynki ruszyłyśmy w kierunku jej mieszkania. Po kilku minutach znajdowałyśmy się na miejscu. Weszłyśmy do bloku, bo drzwi były otwarte. Mieszkała na pierwszym piętrze, więc już po kilku sekundach dzwoniłam dzwonkiem do mieszkania. Drzwi otworzył chłopak, na oko 20-letni. Był zdziwiony widokiem, który zastał.
 - Mela? Co ty tu robisz? – spytał zaskoczony.
 - Bo ja – zawahała się i nerwowo zaczęła bawić się sznurkiem przy kapturze. – Bo ja poszłam się pobawić do parku.
 - Co?! Przecież cię odprowadziłem do Marty! Czemu poszłaś sama do parku? Zwariowałaś?!
Blondynka spuściła główkę. Zrobiło mi się jej szkoda.
 - Spokojnie, nic jej się nie stało. Przestraszyła się bezdomnego psa, ale mój Denis ją obronił – powiedziałam w końcu. Chłopak podniósł na mnie wzrok i trochę się speszył. Podrapał się po karku.
 - Dzięki. I przepraszam za kłopot. Gdy mama jest w pracy muszę się nią zajmować, a niedługo mam sesje i musiałem się uczyć. Sama rozumiesz.
 - Jasne, nie ma sprawy – uśmiechnęłam się. – A tak w ogóle to Agnieszka jestem.
 - Dominik – blondyn uścisnął moją dłoń z uśmiechem. – Może wejdziesz na kawę czy coś?
 - Chętnie, ale niestety muszę wracać do domu. Wyszłam tylko na chwilę, a zaraz muszę znowu się uczyć. Mam maturę za miesiąc.
 - Znam ten ból. To może chociaż dasz mi swój numer żebyśmy kiedyś gdzieś razem wyszli? – zapytał nieśmiało.

 - Czemu nie – podyktowałam mu numer. Pożegnałam się i ruszyłam z Denisem z powrotem do domu.

21.10.2013

Rozdział 62

Przez kolejny dzień zastanawiałam się nad zachowaniem Michała. Może miał rację? Faktycznie to wydawało się dziwne, że Laura tak nagle się zmieniła. Postanowiłam, że nie będę się z nią kontaktować. Będę jej tylko mówić jakieś ‘cześć’, gdy się spotkamy przez przypadek na mieście. Misiek był dla mnie dużo ważniejszy, niż jakaś tam Laura.
W szkole byłam trochę nieobecna, bo cały czas myślałam o tym, jak przeprosić Michała. Miałam nadzieję, że on też to zrobi, bo zbyt ostro zareagował według mnie. Chciałam żeby wszystko wróciło do normy. Nie lubiłam się z nim kłócić i zdarzało się to naprawdę bardzo rzadko. Gdy jeszcze byliśmy tylko przyjaciółmi było gorzej, bo teraz mamy jakieś małe sprzeczki o pierdoły raz na jakiś czas.
 - Halo, ziemia do Agi – Natka pomachała mi ręką przed twarzą, gdy ja byłam wpatrzona w drzewa za oknem. Spostrzegłam, że nauczycielka wychodziła z klasy, a reszta zaczynała się pakować. Musiał zadzwonić dzwonek, a ja go nie usłyszałam.
 - Co się stało? – spytałam, odwracając się w jej stronę.
 - To raczej ja się powinnam spytać, co się stało.
 - Nic – skłamałam, ale spojrzała na mnie podejrzliwie. Westchnęłam. – Pokłóciłam się z Michałem.
 - Jeżeli znowu oto samo, to już nawet nie chcę słuchać. Już ci mówiłam… - zaczęła, ale ja jej przerwałam.
 - Nie o szybką jazdę.
 - Nie?! To o co? – wytrzeszczyła oczy, omal nie spadając z krzesła.
 - Przepraszam was dziewczyny, ale jest już po dzwonku, a ja mam lekcje w tej klasie – usłyszałyśmy nagle. Do klasy weszła pani Bieracka, nauczycielka języka francuskiego. Za nią ruszyło kilkanaście pierwszaków. Posłusznie wstałyśmy i wyszłyśmy. Na korytarzu dokończyłyśmy rozmowę.
 - No mów w końcu! – popędzała mnie Nowak.
 - O Laurę.
 - Laurę? Przecież słyszałaś, jaka ona jest. Jeżeli coś  słyszałaś niepokojącego, to na pewno nie jest prawda.
 - Właśnie nie o to chodzi. Rozmawiałam z nią wczoraj szczerze i powiedziała mi, że sama zaczynała mieć dość tego mszczenia się, a rozmowa ze mną jej bardzo pomogła.
 - Uwierzyłaś jej? – zdziwiła się.
 - Na początku tak. Teraz to już sama zaczynam nad tym myśleć.
 - Zbyszek dużo mi o niej mówił i za każdym razem gdy się pojawia to coś zniszczy. Jesteś aż tak naiwna?!
 - Natka, powiedziałam ci to, bo jesteś moja przyjaciółką. Mogłabyś chociaż ty mnie zrozumieć? – zapytałam z wyrzutem.
 - Mogłabym, ale to jest naprawdę dziwne. Ja rozumiem, że ty jesteś pozytywnie do ludzi przeważnie nastawiona, ale weź zrozum, że akurat ona do dobrych nie należy.
 - Ale ty z nią nie rozmawiałaś! Naprawdę wydało mi się, że jest szczera – spuściłam głowę.
- No właśnie, ‘’wydawało’’. Nie znam jej, ale jakoś nie pałam ogromną ochotą żeby ją poznać.
 - Ja tylko z nią gadałam, a wy od razu na mnie najeżdżacie.
 - Bo jesteś głupia? – spytała retorycznie. Nagle przystanęła. – O wilku mowa.
Faktycznie blondynka miała rację. Chodnikiem zmierzała Laura. Uśmiechnęła się delikatnie.
 - Cześć – przywitała się.
 - Cześć – odparłam i chciałam iść po prostu dalej, ale nas zatrzymała.
 - Ty jesteś dziewczyną Zbyszka? – zapytała moją przyjaciółkę.
 - Tak, to ja – odparła oschle.
 - Przepraszam, że was zatrzymuję. Chcę tylko powiedzieć żebyście były spokojne, dam chłopakom spokój. Chciałabym ich osobiście przeprosić za wszystko, ale wątpię by się zgodzili. Zresztą nie dziwię się, bo moje ‘przepraszam’ i tak nic nie da.
 - No nie mylisz się – powiedziała Nowak.
 - W takim razie pa – ze spuszczonym wzrokiem pożegnała się i ruszyła przed siebie. Natka zamyśliła się.
 - W sumie faktycznie taka szczera się wydawała – odparła po chwili.
 - No widzisz! Wczoraj jak z nią rozmawiałam, to bliska płaczu była.
 - Okej, zostawmy to w spokoju. Idź lepiej do Michała i się pogódźcie.
 - Teraz ma trening.
 - To idź do niego po treningu – uśmiechnęła się i ruszyłyśmy dalej.

Gdy pożegnałam się z przyjaciółką pomyślałam, że pójdę do mieszkania Michała i po prostu na niego poczekam. Tak więc zrobiłam. Czekałam, siedząc na schodach obok drzwi z głową oparta o ścianę. Do jednego ucha włożyłam słuchawkę, żeby słyszeć gdyby koś szedł po schodach. Włączyłam sobie jedną ze swoich ulubionych piosenek (link) i wsłuchałam się w nią.
Po około 40 minutach usłyszałam jakieś kroki i męskie głosy. Wyciągnęłam słuchawkę z ucha. Na klatce schodowej stanął Kubiak z Bartmanem. Zbyszek od razu zmył się do swojego mieszkania, witając się ze mną wcześniej. Przyjmujący nieźle się zdziwił na mój widok. Wstałam i otrzepałam spodnie.
 - Co tu robisz? – spytał zaskoczony.
 - Przyszłam pogadać – powiedziałam nieśmiało.
 - Długo czekasz?
 - Przyszłam zaraz po szkole – uśmiechnęłam się lekko. Chciałam jakoś rozluźnić trochę napiętą atmosferę. Kubiak włożył klucz do zamka i go przekręcił. Otworzył szeroko drzwi.
 - Wchodź – gestem ręki zaprosił mnie do środka. Weszliśmy. Ściągnęłam kurtkę, którą powiesiłam na wieszaku.
 - Chcesz coś do picia? – zapytał, kierując się do kuchni. Pokręciłam przecząco głową. Nie mogłam znieść tego nastroju. Ruszyłam za siatkarzem. Pił akurat wodę, oparty o szafkę.
 - Michał, pogadajmy – zaczęłam. Zakręcił butelkę, nadal milcząc. – Przepraszam za wczoraj. Faktycznie zbyt optymistycznie do tego podeszłam. Nie zamierzam się z nią jakoś nagle przyjaźnić. Chciałam z nią tylko porozmawiać. Naprawdę wydała mi się szczera w tym, co mówi.
Michał nagle podszedł do mnie i tak po prostu przytulił. Wtuliłam się więc w niego mocno.
 - To ja przepraszam. Nie powinienem na ciebie krzyczeć. Po prostu zawsze tak reaguję, gdy słyszę o Laurze.
 - Ja wiem, co ona zrobiła, dlatego chciałam tylko usłyszeć od niej dlaczego.
 - Usłyszałaś?
 - No nie do końca – westchnęłam i spuściłam głowę. Pocałował mnie w czubek głowy.
 - Nie rozmawiajmy o niej, dobrze? – zapytał i uniósł jeden kącik ust do góry. Również się uśmiechnęłam i cmoknęłam go w usta. Michał przytrzymał mnie i przedłużył pocałunek.

 - Robimy obiad? – spytałam, szczerząc się, gdy siedzieliśmy w miśkowym salonie.
 - W sumie to bym coś zjadł – oblizał usta. – A czy potem mogę liczyć na jakiś deser?
Mówiąc to zbliżył się do mnie. Przewróciłam oczami.
 - No dobra, dostaniesz jakieś ciastko – zaśmiałam się, widząc jego rozczarowanie i ruszyłam w stronę kuchni. Otworzyłam lodówkę i sprawdziłam, co by można było ugotować. Miałam ochotę na spaghetti. W lodówce były potrzebne składniki do sosu, więc je wyciągnęłam. Zaczęłam szperać po szafkach w poszukiwaniu makaronu. Nigdzie go jednak nie mogłam znaleźć. Spojrzałam na Michała, który stał sobie oparty o framugę. Nic nie pomoże kobiecie.
 - Skocz do sklepu po makaron – powiedziałam mu.
 - Czemu ja? – oburzył się.
 - Ewentualnie możesz zrobić sos, ale wtedy nie będzie on się nadawał do jedzenia.
Spuścił głowę zrezygnowany.
 - Będę za 5 minut – cmoknął mnie w policzek i zniknął za drzwiami. Zabrałam się więc za krojenie pomidorów. 

__________________

Nie wierzę, że AA nie będzie.... czekam na oficjalne potwierdzenie, ale po prostu nie wyobrażam sobie, że ktoś inny mógłby być na ty stanowisku. To głupota zmieniać trenera zaraz przed tak wielką imprezą, jaką są Mistrzostwa Świata. Gratuluję głupoty, szanowsny PZPS-ie.

16.10.2013

Rozdział 61

Cały następny dzień myślałam o sytuacji z Laurą. Chciałam poznać, co nią kieruje. Pech chciał, że miałam sprawdzian z matematyki z logarytmów. Kompletnie nie mogłam się skupić. Obliczenia mi nie wychodziły, a treść zadań była jak z kosmosu. Czułam, że nie dostanę z tego pozytywnej oceny. Cud by się stał, gdyby chociaż jakieś -2 się trafiło. No cóż, 4 na koniec i tak mi wychodziła, więc nie przejmowałam się tym zbytnio.
Lekcje skończyłam o 13. Kawałek szłam z Martyną, bo akurat szła w tamtym kierunku. Niestety większą część drogi zmuszona byłam pokonać sama. Jak zwykle szłam przez park, bo był kilka metrów od mojego domu. W pewnym momencie zauważyłam Laurę siedząca na ławce. Musiałam skorzystać z takiej sytuacji i z nią porozmawiać. Podeszłam do niej. Zauważyła mnie, bo zasłoniłam jej słońce. Spojrzała na mnie zdziwiona.
 - Możemy porozmawiać? – spytałam.
 - O czym?
 - Doskonale wiesz.
Usiadłam na ławce i zwróciłam się twarzą do niej. Założyła nogę na nogę i spojrzała na mnie.
 - Powiedz mi, dlaczego ty to wszystko robisz Michałowi i Zbyszkowi? – zapytałam. Przez chwilę milczała, więc postanowiłam kontynuować. – Znam całą historię i cię nie rozumiem. Byłaś z nimi oboma naraz, a potem gdy wybrali przyjaźń, a nie ciebie to zaczęłaś się mścić. Zaczynam myśleć, że to może być jakaś choroba psychiczna.
 - Nie jestem nienormalna! – krzyknęła zbulwersowana.
 - To wytłumacz mi, dlaczego to robisz?
 - Dlaczego w ogóle chcesz ze mną o tym rozmawiać? Poprzednie dziewczyny Michała po prostu z nim zrywały. Nie chciały nic wiedzieć.
 - Ja go naprawdę bardzo kocham. Czemu chcesz to zniszczyć?
 - Dlaczego on ma być szczęśliwy z tobą, skoro nie mógł być ze mną?
 - Kochałaś go? – widziałam po jej twarzy jak się miesza.
 - Nie wiem – szepnęła i spuściła wzrok.
 - Raczej nie, skoro tak go oszukiwałaś. Jeżeli się zmienisz i odpuścisz to na pewno znajdziesz kogoś to cię mocno pokocha – uśmiechnęłam się do niej delikatnie. Spojrzała na mnie , a z jej wzroku mogłam wyczytać taką jakby ulgę i chyba nawet wdzięczność.
 - Tak sądzisz?
 - Tak. Więc jak, dasz spokój chłopakom?
 - Dam. Dziękuję ci za rozmowę. Wydajesz się być bardzo fajna – uśmiechnęła się. – Może poszłybyśmy kiedyś razem na zakupy, czy kawę? Jak dobre znajome?
Zdziwiła mnie ta jej nagła zmiana, ale podobno umiem pozytywnie wpływać na ludzi, więc szeroko się uśmiechnęłam. Wymieniłyśmy się numerami telefonów, a potem chwilę porozmawiałyśmy tak po prostu, o wszystkim i o niczym. Wydała się nie być taka zła. Może sama już zrozumiała, że to, co robi jest chore i moja rozmowa tylko ją w tym utwierdziła. Byłam z siebie ogromnie dumna. Zobaczyłam na zegarku, iż jest już 14, więc siatkarze powinni zaraz kończyć trening. Pożegnałam się z Laurą i pognałam, jak na skrzydłach w kierunku hali. Miałam szczęście, bo Michał właśnie wkładał torbę do samochodu. Rzuciłam się na jego plecy. Nieźle się zdziwił, lecz gdy cmoknęłam go w policzek poznał, kim jest jego napastnik. Zeszłam z niego, a on obrócił w moją stronę.
 - A co ty tu robisz? – spytał zdziwiony, ale uśmiechnięty.
 - Fajnie się przywitałeś ze swoją dziewczyną, wiesz – odparłam z grymasem i skrzyżowałam ręce na piersi.
 - Oj, przepraszam. Hej, Aguś – odparł i pocałował mnie namiętnie.
 - I tak ma być – wyszczerzyłam się.
 - Więc czym zawdzięczam tą miłą niespodziankę?
 - Twoja dziewczyna przed chwilą dokonała czegoś wspaniałego i powinieneś ją za to na rękach nosić!
 - A co takiego dokładnie zrobiła ta moja cudowna dziewczyna?
 - Rozmawiała z Laurą i załatwiła całą sprawę – uśmiechnęłam się szeroko, lecz, widząc reakcję Kubiaka natychmiast mina mi zrzedła. Wydawał się nie być zadowolony.
 - Że co zrobiłaś?! – spytał podniesionym głosem. – Po co w ogóle z nią gadałaś?!
 - Chciałam wiedzieć po co to robi.. – powiedziałam cicho. Byłam zdziwiona zachowaniem siatkarza.
 - I co, dowiedziałaś się?
 - Nie chciała żebyś był szczęśliwy z kimś innymi, skoro z nią nie mogłeś.
Prychnął.
 - No interesujące. Jeszcze może ci powiedziała, że mnie kochała, co?
 - Powiedziała, że nie wie, czy kochała. Michał, ona już sama zaczynała rozumieć, że zachowuje się nienormalnie tak się mszcząc i jak z nią tak porozmawiałam szczerze to postanowiła odpuścić. Czemu się nie cieszysz?
 - Z czego mam się kurwa cieszyć?! Z tego, ze cię omotała?! Przecież ona jest jakaś niezrównoważona psychicznie! Wczoraj próbowała mnie pocałować przy tobie, wygadywała różne rzeczy, a ty tak po prostu wierzysz, że pogadałaś z nią i się kurwa nawróciła?! – był wściekły. W dodatku na mnie krzyczał. Wtedy to i ja się wkurzyłam.
 - To ja z nią rozmawiałam, nie ty, więc zaufaj mi i uwierz do cholery!
 - Tobie ufam. Jej nie.
 - To czemu mi nie wierzysz?
 - Aga, ja nie wierzę jej. Ona zniszczyła mi kilka związków i chciała skłócić ze Zbyszkiem, więc wybacz, że nie wierzę w jej nagłe nawrócenie.
 - Porozmawiaj z nią..
 - Nie zamierzam z nią gadać! I tobie też zabraniam.
 - Zabraniasz?! Nie masz prawa decydować z kim się będę widywać!
 - Czyli rozumiem, ze już zostałyście przyjaciółkami na całe życie? – zapytał z ironią.

 - Wiesz co? Daj mi święty spokój. Daj mi znać, jak ochłoniesz. Cześć – odwróciłam się na pięcie, poprawiłam torbę na ramieniu i ruszyłam w stronę mojego domu. Usłyszałam za sobą trzaśnięcie drzwiami i pisk opon. Infiniti opuściło parking przed halą. Zdenerwowana kopnęłam kamyk na swojej drodze i tym wystraszyłam kilka ptaszków, które szukały pożywienia w trawie.

____________

Spieeeprzyyyłaaaaaam

11.10.2013

Rozdział 60

Michał zawiózł mnie do swojego mieszkania. Siedzieliśmy w salonie. Nadal był trochę obrażony, bo się nieźle z niego nabijałam w samochodzie. Nie mogłam się przed tym powstrzymać. Kubiak postanowił dać mi nauczkę i siedział ze skrzyżowanymi rękami na piersi ,w ogóle się nie odzywając. Nie pomagało nawet dźganie go w bok. Zawziął się i nie odezwie. Zostało mi już tylko jedno. Usiadłam okrakiem na jego kolanach i objęłam za szyję. Odwrócił wzrok, ale widziałam, że powoli się łamie. Zaczęłam odpinać guziki od jego koszuli. Wciąż nie reagował. Kontynuowałam pozbawianie go górnej części garderoby, ale ciężko było, bo miał skrzyżowane ręce. W końcu jednak ściągnęłam z niego koszulę. Milczał. Przegryzłam nerwowo wargę. Spróbowałam więc inaczej to załatwić.
 - Strasznie masz tu gorąco – powiedziałam, ściągając sweter, a następnie cienką koszulkę na ramiączkach. Zostałam więc w samym staniku. Widziałam, jak Misiek zaczyna pękać. Walczył ze sobą, aby nie spojrzeć na mój biust. – Sprawdzę, czy w sypialni masz chłodniej. Siedź tu sobie, jak chcesz.
Wstałam z jego kolan i skierowałam się w odpowiednim kierunku. Nie zdążyłam nawet przekroczyć progu, gdy Michał znalazł się koło mnie i przyssał do moich warg. Powoli zmierzaliśmy w kierunku łóżka. Misiek, nie przestając mnie całować, zaczął odpinać mi stanik. Szło mu to tak nieudolnie, iż oderwał się ode mnie.
 - Wiedziałam, że pękniesz – stwierdziłam, dysząc i pomogłam mu w zapięciu mojego biustonosza.
 - Nawet nie wiesz, jak ze sobą walczyłem – stwierdził i ponownie wpił się w moje usta.

Leżeliśmy, nie mogąc uspokoić oddechu. Spojrzałam na Miśka i uśmiechnęłam się. Przejechałam ręką po jego torsie, a następnie wygodnie ułożyłam na nim głowę. Zaczął głaskać mnie po plecach. Przymknęłam oczy i rozkoszowałam się tą chwilą.
 - Ale jestem fajniejszy, niże ten kelner, prawda? – spytał w pewnym momencie, a ja wybuchnę łam śmiechem. Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. Postanowiłam się z nim trochę podroczyć.
 - No nie wiem. Musiałabym go najpierw wypróbować – mrugnęłam do niego, a za moją odpowiedź oberwałam poduszką. Leżałam, śmiejąc się, a Michał obrażony bił mnie poduszką. – Misiek, przestań noo!
 - Masz karę za te swoje głupie żarty – odpowiedział, odkładając poduszkę na miejsce. Podniosłam się do pozycji siedzącej.
 - Skąd wiesz, że żartowałam? – powiedziałam spokojnie. Nieźle go wkurzyłam. Znowu zaczęłam się śmiać. Objęłam go wokół szyi i pocałowałam namiętnie. Na początku nie odwzajemniał, ale po chwili nie wytrzymał i pocałował mnie. Położył mnie delikatnie i nachylony nade mną nie przestawał całować.
 - Straszny z ciebie zazdrośnik – powiedziałam w pewnym momencie, gdy oderwał się ode mnie.
 - Muszę cię pilnować po prostu – odparł.
 - Nie masz powodu. Ja chcę tylko ciebie – spojrzałam mu w oczy.
 - I bardzo dobrze, bo nie zamierzam cię nikomu oddawać.

Gdy było po 20 zaczęłam się powoli zbierać. Założyłam bieliznę. Kubiak cały czas mnie bacznie obserwował.
 - Musisz już iść? – jęknął.
 - Muszę. Nie uczyłam się nic, a mam jutro sprawdzian z historii – odpowiedziałam, zakładając spodnie. – Nie wiesz, gdzie jest moja bluzka?
 - W salonie.
 - Dzięki – cmoknęłam go w policzek i skierowałam się do salonu po górną część mojej garderoby. Zakładając ją zniszczyłam sobie fryzurę jeszcze bardziej. Poszłam więc do łazienki, gdzie sięgnęłam po grzebień i zaczęłam rozczesywać włosy. W pewnym momencie do pomieszczenia wszedł Misiek. Przytulił się do moich pleców, wtulając twarz w moje włosy.
 - Nie idź – powiedział błagalnie.
 - Muszę – westchnęłam, siłując się z końcówkami włosów, które się zaplątały i nie dało się ich rozczesać.
 - Zostawisz mnie samego w tym strasznym mieszkaniu? – jęknął. Pokręciłam głową z politowaniem.
 - Taki duży i boi się zostać sam?
 - To może chociaż cię odprowadzę? Przejdziemy się, ładny wieczór jest.
 - Chce ci się iść 7 kilometrów w nocy? – spytałam, odwracając się w jego kierunku. ‘
 - Dla ciebie mogę iść. Na treningach mam gorszy wycisk – mrugnął do mnie. Cmoknęłam go w usta i skierowałam się na korytarz, gdzie zaczęłam zakładać buty.
 - Poczekaj, muszę się ubrać – powiedział. Spojrzałam na niego. No faktycznie powinien coś założyć, bo stał na środku pomieszczenia w samych bokserkach i z seksownym nieładem na głowie. Zniknął za drzwiami sypialni i po chwili wrócił w jeansach i bluzie (link). Założyliśmy kurtki i trzymając się za ręce ruszyliśmy w kierunku mojego domu.

Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Byliśmy parą, ale potrafiliśmy ze sobą rozmawiać, jak prawdziwi przyjaciele. W końcu do niedawna byliśmy tylko nimi. Ten czas mi tak szybko zleciał. Michał był dla mnie najważniejszy i czułam, że ja również dla niego jestem. Utwierdził mnie w tym, mówiąc, że byłby dla mnie w stanie zrezygnować z siatkówki. Ja jednak nie chciałam by to robił. Wiedziałam, że to kocha i byłam szczęśliwa, gdy on był. Jednak jego wyznanie bardzo mnie poruszyło.
Gdy szliśmy przez park zauważyłam jakąś postać na ławce. Wydawała mi się być jakoś dziwnie znajoma. Gdy byliśmy bliżej, latarnia oświetliła jej twarz. Teraz byłam już pewna.
 - Laura – powiedziałam cicho do Michała i przystanęłam na chodniku. Siatkarz zacisnął pięść i spojrzał w kierunku dziewczyny. Zauważyła nas. Uśmiechnęła się i ruszyła w naszym kierunku.
 - Co ty tu robisz? – spytał oschło Misiek, trzymając mnie mocno za rękę.
 - Przyszłam na spacer – odpowiedziała słodkim głosikiem.
 - Nie o to mi chodzi. Co robisz w Jastrzębiu?
 - Nic się nie zmieniłeś, Misiu.
Poczułam się zazdrosna, gdy się tak do niego zwróciła.
 - A ty to..? – zwróciła się do mnie.
 - Agnieszka. Dziewczyna Michała – dokładnie zaakcentowałam przedostatnie słowo. Spojrzała na mnie z zażenowaniem.
 - Chyba niedługo. Misiu nie lubi mieć jednej dziewczyny na dłuższy czas – oznajmiła z wyższością. Kubiak ścisnął moją rękę.
 - Laura, albo dasz mi spokój raz na zawsze, albo załatwimy to inaczej.
 - Inaczej? Czyli jak, co? Zapamiętaj sobie, kochanie. Ze mną się nie zaczyna – zbliżyła się do Michała tak, jakby chciała go pocałować, ale on natychmiastowo ją odepchnął.
 - Co jakiś czas pojawiasz się w moim życiu i całkowicie je niszczysz. Czy ty nie możesz kurwa odpuścić?! – przyjmującemu powoli zaczynały puszczać nerwy. – Powinnaś się leczyć!
 - Jeszcze się zobaczymy – prychnęła i odeszła. Misiek wkurzony kopnął w kosz na śmieci, który był obok. Usiadł na ławce i schował twarz w dłoniach. Zajęłam miejsce koło niego i przytuliłam. Pogłaskał mnie czule po plecach.
 - Misiek.. – zaczęłam, ale mi przerwał.
 - Przepraszam.
 - Ty? Za co?
 - Za wszystko. Zawsze, jak ona się pojawia, to wszystko psuje. Nie chcę cię stracić – złapał mnie za rękę.

 - Nie stracisz – pocałowałam go delikatnie. Chciałam, aby wiedział, że nie jest w tym sam i że mu ufam.

_______________

No rzygam tęczą *.*
Teraz stwierdzam, że zniszczyłam to opowiadanie całkowicie, ale dodam te rozdziały, które już mam napsiane. Teraz skupiam się tylko na tym drugim blogu.

7.10.2013

Rozdział 59

Pierwszy dzień po przerwie świątecznej był w miarę ulgowy. Wszystko miało się zmienić niedługo, bo przecież matura już za miesiąc. Szczerze to już nie mogłam się doczekać. Zdam i będę miała 4 miesiące błogiego spokoju. Szkoda tylko, że Michała w tych dniach ze mną nie będzie. Ale taka była jego praca. Wiem, że gra w kadrze była dla niego czymś ważnym.
Szłam z Natką chodnikiem. Postanowiłyśmy zajrzeć do nowej kawiarni, którą niedawno otworzyli niedaleko osiedla blondynki. Jeszcze nie miałyśmy okazji tam być, więc to była najwyższa pora. Weszłyśmy do środka i zajęłyśmy miejsce przy stoliku. Ściągnęłyśmy płaszcze, które powiesiłyśmy na oparciu krzeseł. Podszedł do nas kelner. Był to młody chłopak. Pewnie jakiś student, który chciał sobie zarobić. Z uśmiechem podał nam Menu. Zauważyłam, że dokładnie wzrokiem przejechał moją przyjaciółkę.
 - Chyba wpadłaś mu w oko – stwierdziłam, gdy od nas odszedł, dając czas do namysłu, na to, co chcemy zamówić.
 - To niestety musi obejść się smakiem – zaśmiała się, przeglądając karty, które nam zostawił.
 - I bardzo dobrze – również się zaśmiałam. W tym momencie wrócił do nas owy chłopak.
 - Czy piękne panie już się zdecydowały? – uśmiechnął się promiennie. Dalej dokładnie studiował wzrokiem Nowak. Ta jednak go ignorowała.
 - Ja poproszę sernik na zimno i Latte – powiedziała blondynka. – A ty, Aga?
 -W sumie.. to samo, poproszę – odparłam, zamykając kartę. Chłopak zabrał je od nas.
 - Postaram się jak najszybciej przynieść zamówienie – powiedział z uśmiechem i odszedł.
 - Ej, ja zauważyłam, że on bardziej się na ciebie patrzy – oznajmiła mi.
 - Nie, na ciebie – stwierdziłam zdziwiona. – Ja tam mam mojego Michała.
 - A ja Zbyszka.
 - No właśnie, co tam u was, zakochańce?
 - Przez święta się nie widzieliśmy, bo on pojechał do Warszawy, a ja tutaj. Ale rozmawialiśmy przez skype. Choć tyle. Dziś ma po treningu mnie zabrać do siebie. U mnie dalej ciotka jest, więc nie mielibyśmy chwili spokoju.
 - No to masz jeszcze 2 godziny – powiedziałam, zerkając na wyświetlacz telefonu. Zauważyłam, że dostałam wiadomość, więc otworzyłam ją. Uśmiechnęłam się pod nosem na treść smsa. Kocham Cię ;** . Uwielbiałam, gdy Misiek mi to mówił, bądź pisał, tak po prostu. To właśnie wyróżniało go od wszystkich moich dotychczasowych chłopaków. On mnie kochał tak naprawdę. Dbał, jak nikt inny i troszczył się o mnie.
 - A co ty tam dostałaś, co? – dopytywała się Natka. Pokazałam jej telefon. – Rany, jakie słodkie. Mi Zbyszek tak po prostu nie pisze.
 - Mi czasem tak. Dziś rano mięliśmy malutką sprzeczkę jakby, więc chce mnie udobruchać – uśmiechnęłam się.
 - O co poszło? – spytała.
 - O nic… - odparłam, ale spojrzała na mnie wymownie. Westchnęłam. – No o to, co zwykle. Nie lubię szybkiej jazdy. A teraz jest ślisko na drogach w dodatku.
Nerwowo zaczęłam bawić się palcami.
 - Aga, nie możesz cały czas do tego wracać – powiedziała, wzdychając.
 - Wiem, ale czasami mi się wszystko przypomina – schowałam twarz w dłoniach. Poczułam, jak przyjaciółka łapie mnie za jedną, zmuszając bym na nią spojrzała.
 - Aguś, spójrz. Michałowi nic nie jest. Jest cały, zdrowy, a dziś nawet wrócił na treningi. Nie możesz w kółko przy każdej sytuacji tego wypadku roztrząsać.
 - Ale to czasem jest silniejsze ode mnie. Chwilami stają mi przed oczami obrazy z tamtych dwóch tygodni. Najgorsze, jak sobie przypomnę zdjęcia z wypadku, które były w Internecie.
 - Aga… - zaczęła.
 - Skończmy ten temat, proszę cię.
Blondynka zamilkła, a do stolika podszedł kelner z naszym zamówieniem. Postawił przed nami ciasta oraz kawy.
 - Życzę smacznego – powiedział z uśmiechem, a my podziękowałyśmy. Sięgnęłam po widelczyk i zaczęłam jeść. Ledwo włożyłam pierwszy kawałek do ust, a rozdzwonił się mój telefon. Wcisnęłam zieloną słuchawkę nawet nie patrząc na wyświetlacz.
 - Halo? – zaczęłam.
 - No hej – usłyszałam znajomy głos. – Jesteś w domu?
 - Nie. Z Natką w kawiarni. A co?
 - Bo może chcę się spotkać z moją dziewczyną? – czułam, jak się szczerzy, niczym głupi do sera.
 - A ty przypadkiem nie powinieneś mieć teraz treningu?
 - Lorenzo coś wypadło, więc odwołał nam trening na siłowni. Mogę tam do was dołączyć? Zbyszek też chce, bo mi się tu do telefonu ślini, jak usłyszał, że Natka jest z tobą – usłyszałam nagle jakiś szum. – Ała, Zbyszek, ty idioto! Nie bij mnie, kurwa!
Zaśmiałam się pod nosem.
 - Wpadajcie. Jesteśmy w tej nowej kawiarni na Śląskiej.
 - Zaraz będziemy – Michał się rozłączał, ale zanim to zrobił to usłyszałam, jak mówi do Zibiego: ‘’Ciebie to całkiem pojebało’’.
 - Chłopaki przyjdą? – rozpromieniła się moja towarzyszka. Pokiwałam twierdząco głową i schowałam telefon do kieszeni. – A czemu nie mają treningu?
 - Lorenzo coś wypadło – odparłam i wróciłam do konsumowania mojego przepysznie wyglądającego sernika.  Czekając na siatkarzy miło rozmawiałyśmy o tym, jak spędziłyśmy święta.
 - Czyli u Michała nie było tak źle, co? – zapytała w uśmiechem blondynka.
 - No nie. Było naprawdę fajnie. Teraz się ze mnie nabija, że tak panikowałam.
 - Fajnie, że masz już za sobą takie spotkanie. Ja na razie z rodziny Zbyszka nikogo nie znam – westchnęła, mieszając łyżeczką w kawie.
 - Zibi ci nie zaproponował wspólnych świąt? – zdziwiłam się. Michał wspominał mi kiedyś, że atakujący ma taki zamiar.
 - Proponował, ale wiesz… Warszawa jest strasznie daleko, a chciałam się zobaczyć z rodziną, bo większość widuję tylko w święta.
 - Nie przejmuj się. Na pewno ich poznasz niedługo. I założę się, ze też się będziesz denerwować, jak ja! – zaśmiałam się.
 - O, widzę, że chłopcy już zaparkowali samochód przed kawiarnią – stwierdziła Natka, spoglądając na parking za szybą.
 - Jak do nas przyjdą to może ten kelner przestanie cię gwałcić wzrokiem – mrugnęłam do niej, a ona spojrzała na mnie spod byka. Gołym okiem można było zauważyć, że blondynka wpadła mu w oko. Niestety za chwilę będzie się musiał rozczarować.
Po kilku sekundach siatkarze przekroczyli próg pomieszczenia. Podeszli do nas uśmiechnięci. Powitali nas buziakiem w policzek. Zauważyłam, jak kelnerowi zrzedła mina. Dyskretnie dałam znać Natce, aby na niego spojrzała, ale nie rozumiała, o co mi chodzi, więc odpuściłam.
 - I co porabiałyście dziś ciekawego? – zapytał Zbyszek.
 - Edukowałyśmy się , Zbigniewie – wyszczerzyłam się.
 - Uważaj, bo jeszcze uwierzę, że się czegoś nauczyłaś – zaśmiał się, więc szturchnęłam go lekko w ramię.
 - Uderz go mocniej! Dziś mu coś odbiło i się na mnie z pięściami rzucił! – powiedział z wyrzutem mój chłopak.
 - Michał, ja cię lekko uderzyłem w ramię, bo pieprzyłeś jakieś głupoty – Zibi pokręcił głową z politowaniem.
 - Powiedziałem tylko, że się zacząłeś ślinić, jak usłyszałeś o Natce.
 - Oj tam znowu ślinić – zmieszał się atakujący, a Natalia cmoknęła go w policzek.
 - To jest miejsce publiczne, ludzie. Opanujcie się – upomniał ich Kubiak. Zaraz. Wróć. Kubiak ich upomniał o coś takiego? Ktoś mi chyba chłopaka podmienił.
 - Michał, nie pouczaj mnie, bo sam doskonale wiem, że byś się z chęcią na Agę rzucił – zaśmiał się. Misiek cos tam odburknął pod nosem i objął mnie ramieniem.
 - Jak dzieci – skomentowałam.
W pewnym momencie podszedł do nas kelner. Tym razem chłopak już nie był taki uśmiechnięty. Zebrał puste naczynia na tacę.
 - Będą coś państwo jeszcze zamawiać? – zapytał, ale jego ton był inny niż poprzednio. W sumie z jednej strony współczułam temu chłopakowi.
 - Nie. Poprosimy o rachunek – powiedział Zbyszek. Chłopak odszedł w kierunku lady.
 - Jakiś taki niemiły się wydał – stwierdził Michał.
 - Złamane serce ma po prostu – powiedziałam poważnie.
 - Znasz go?
 - Nie. Ale widziałam, jak na Natkę patrzył. Az tu nagle wyskoczył taki Zbyszek i koniec big love – zaśmiałam się, natomiast Bartman oburzył.
 - Że co?! – powiedział. – Szkoda, że wcześniej nie przyszedłem. Natka jest MOJA.
 - Aga coś wymyśla – powiedziała Nowak, machając ręką. – Ja tam widziałam, jak on na nią zerka.
Wtedy to Misiek się naprężył.
 - Chyba sobie z nim pogadam – powiedział poważnym tonem, ale pociągnęłam go za rękę, patrząc karcącym wzrokiem.
 - Nie zaczynaj, co? – spytałam ze śmiechem.
W tym momencie podszedł temat rozmowy z rachunkiem. Siatkarze dokładnie zmierzyli go wzrokiem. Dziwne, że się nie speszył.

Siatkarze uparli się żeby za nas zapłacić. Chcieli jak najszybciej wyjść. Mnie z Natką bardzo ta sytuacja śmieszyła. To było słodkie, gdy byli zazdrośni.

3.10.2013

Rozdział 58

Nastał wtorek. Po porannej toalecie, ubrałam się (link) i zeszliśmy na dół, na śniadanie. Stało ono już na stole. Przyszliśmy jako ostatni, bo reszta już siedziała i konsumowała posiłek.
 - Dzień dobry – przywitałam się z uśmiechem.
Usiedliśmy. Sięgnęłam po kromkę chleba i nałożyłam na nią po jednym plasterku sera oraz pomidora.
 - I jak ci się u nas podobało, Agnieszko? – zapytał pan Jarosław.
 - Bardzo dobrze się tu czuję – odparłam z uśmiechem.
 - Mam nadzieję, że będziecie nas częściej odwiedzać.
 - W najbliższym czasie to nie wiem. Ja mam mecze z Delectą, a potem Aga maturę, a ja reprezentację – odpowiedział Michał ze skrzywieniem na twarzy. Wiedziałam, że rodzina jest dla niego ważna, a w Wałczu nie miał zbyt często okazji bywać.
 - W takim razie pozostaje tylko spotkanie po którymś meczu. Będziemy w Bydgoszczy, więc mam nadzieję, że znajdziesz dla nas czas.
 - Postaram się – uśmiechnął się do nich.

Nadeszła pora naszego wyjazdu. Szczerze mówiąc, to trochę się tym zasmuciłam, bo bardzo mi się spodobało u Kubiaków. Jeszcze 24 godziny wcześniej umierałam ze strachu, a teraz nie chciałam stąd wyjeżdżać. Zostałam tak ciepło przywitana, choć wcale się tego nie spodziewałam.
Pożegnałam się już z prawie wszystkimi. Została już tylko pani Maria, która mnie serdecznie uściskała.
 - Pilnuj go tam – szepnęła mi do ucha. – I dbaj o siebie, kochana.
 - Obiecuję, że będę – odparłam z uśmiechem.
Wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy.
 - Fajnie tu było – stwierdziłam w końcu.
 -  A nie mówiłem? To ty zawsze masz swoje – powiedział ze śmiechem.
 - Oj tam, oj tam. Idę spać, obudź mnie w Jastrzębiu.
 - Myślisz przespać ponad 6 godzin jazdy? – zdziwił się.
 - Owszem – wyszczerzyłam się i wygodnie usadowiłam na fotelu.

Koło godziny 20 byliśmy już pod moim domem. Misiek pomógł wnieść moje walizki do domu. Rodzice mieli wrócić na drugi dzień. Cały wtorek spędzili razem z rodzicami Wilczaka, aby dopracować szczegóły, co do ślubu. Miał być już niedługo. Praktycznie wszystko było już załatwione. Została tylko do obgadania sprawa z noclegiem dla gości. Miało być ich około 150. Połowa była z Gorzowa, więc nie było problemu, ale dla reszty trzeba było coś załatwić.
 - Zjadłabym coś – stwierdziłam, kierując się do kuchni. Otworzyłam lodówkę, lecz za wiele tam nie znalazłam.
 - Pizza? – zapytał Kubiak, więc sięgnęłam po telefon i zamówiłam posiłek. Dostawca przywiózł go już po 20 minutach, więc wspólnie zjedliśmy ją, oglądając telewizję.
 - Niedługo Andrea poda skład na Ligę Światową – powiedział w pewnym momencie siatkarz. Spojrzałam na niego.
 - Co cię naszło? Wiadomo, że zostaniesz powołany – uśmiechnęłam się.
 - Wiem, ale myślę, co będzie. Cały maj w Spale, potem czerwiec, lipiec mecze. W sierpniu przygotowania do Mistrzostw Europy. Rzadko będziemy się widywać – westchnął i mnie objął, opierając się podbródkiem o moją głowę.
 - Damy radę. W zeszłym roku też wyjeżdżałeś.
 - Ale wtedy w Londynie na przykład byłaś z nami prawie cały czas.
 - Przyjadę cię odwiedzić do Spały. No i będę na meczach w Katowicach, Wrocławiu i Łodzi – pocałowałam go w policzek.
 - Ale i tak będę cholernie tęsknić. Lepiej mi się gra, jak jesteś blisko.
 - Damy radę – usiadłam mu na kolanach i objęłam jego szyję. Spojrzałam w oczy i uśmiechnęłam się słodko. Przyjmujący uniósł jeden kącik ust w górę. W końcu pocałowaliśmy się namiętnie. Nasze języki doskonale ze sobą współgrały. W końcu Misiek zaczął schodzić pocałunkami niżej, po linii mojej szczęki do szyi. Odsunął trochę mój sweter i złożył pocałunek na moim ramieniu. Wiedziałam do czego to zmierza i wcale się nie opierałam. Zaczęłam ściągać bluzę Michała, a następnie jego koszulkę. Nagle Kubiak wziął mnie na ręce i zaniósł do góry, gdzie w moim pokoju przenieśliśmy się na łóżko. To była niesamowita noc.

Obudziły mnie promienie Słońca, które wdarły się przez okno do mojej sypialni. Poczułam coś na swoich ramionach. Okazało się, że to Michał całował moje ramię. Odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam. Siatkarz złożył na moich ustach namiętny pocałunek.
 - Która godzina? – spytałam nadal zaspanym głosem. Kubiak zerknął na wyświetlacz telefonu, który leżał na stoliku obok łóżka.
 - Za dziesięć 8 – odpowiedział i wrócił do całowania mojego ramienia, a następnie ust.
 - Misiek – jęknęłam, pomiędzy pocałunkami. – Mam lekcję za godzinę.
 - Odwiozę cię – mówił, nie przerywając swojej czynności. Skapitulowałam więc i objęłam chłopaka za szyję, odwzajemniając pieszczoty. Bardzo mu się moja postawa spodobała, bo przyssał się do mnie jeszcze bardziej. Po pewnym czasie sięgnęłam ręką po telefon. Gdy zobaczyłam, że jest już 8:09 to odepchnęłam Michała od siebie. On spojrzał na mnie zdezorientowany.
 - Spóźnię się przez ciebie – wyjaśniłam mu, podając telefon. Zerknął na ekran i podrapał się po brodzie, którą przykrywał kilkudniowy zarost.
 - Mówiłem, że cię odwiozę – powiedział, chwytając mnie za rękę, gdy ja już wstawałam.
 - Michał, jesteś strasznie niewyżyty – oznajmiłam i wstałam. Podeszłam do komody i wyciągnęłam z niej czystą bieliznę. Kątem oka zauważyłam, jak Kubiak wstał z łóżka i ubrał swoje bokserki. Podszedł do mnie i cmoknął w skroń.
 - Zrobię śniadanie – oznajmił.
 - Nic nie ma w lodówce – powiedziałam, przypominając sobie.
 - To zrobię zakupy.
 - Nie ma czasu. Zjem coś w szkole, a ty w domu. Trening masz dopiero o 10.
 - Taa, zjesz coś w szkole – bąknął pod nosem. Pocałowałam go w usta.
 - Zjem – odparłam i zniknęłam za drzwiami łazienki. Wzięłam bardzo szybki prysznic i założyłam bieliznę. Następnie umyłam zęby i wróciłam do pokoju. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam ubrania (link), które na siebie założyłam. Potem skierowałam się znowu do łazienki i poczesałam włosy, związałam w luźnego koka, a potem zawiązałam na głowie niebieską bandankę. Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze i uśmiechnęłam do swojego odbicia. Sięgnęłam po torbę, w której miałam książki i zbiegłam po schodach na dół. Poczułam jakiś zapach w kuchni, więc tam się udałam. Zobaczyłam na stole jajecznicę. Misiek wyszczerzył się w moim kierunku.
 - Znalazłem jajka – powiedział, dumnie wypinając pierś do przodu. Pokręciłam głową ze śmiechem i podeszłam do niego.
 - Kocham cię – cmoknęłam jego policzek.
 - Tak mało za tyle wysiłku?! – oburzył się, więc pocałowałam go w usta. Chciałam się oderwać, ale przytrzymał mnie w pasie.
 - Michał! – skarciłam go.
Usiedliśmy przy stole i zjedliśmy śniadanie. Oczywiście musiałam pospieszać przyjmującego, bo było już za dwadzieścia 9, czyli lekcje zaczynałam za 15 minut. W końcu skończyliśmy, ubraliśmy kurtki i wyszliśmy z domu, wcześniej zamykając drzwi na klucz. Wsiedliśmy do Infiniti siatkarza i pojechaliśmy w kierunku mojej szkoły.
 - Mógłbyś zwolnić? – spytałam, gdy zauważyłam, że wskazówka na liczniku wskazuje 100km/h.
 - Przecież nie chcesz się spóźnić – puścił do mnie oczko.
 - Ale wiesz, jak nie lubię szybko jeździć – powiedziałam z wyrzutem. Prędkość się zmniejszyła.
 - Kiedyś lubiłaś – powiedział bardzo cicho z myślą, że tego nie usłyszę. Nie wyprowadzałam go z błędu, tylko odwróciłam głowę w prawo, patrząc na kolejne bloki, które mijaliśmy. Dużo razy, gdy jechaliśmy razem poruszał ten temat, że wypadek nie był spowodowany nadmierną prędkością, tylko tym, że kierowca ciężarówki był pijany i wjechał na jego pas. Ja jednak od tamtej pory boję się szybkiej jazdy. W jego wykonaniu szczególnie. Nie chciałabym przeżywać tego horroru jeszcze raz.
Podjechaliśmy pod moje liceum. Kubiak zauważył, że nadal o tym wszystkim myślę, bo nie odezwałam się już w czasie jazdy.
 - Ile razy będziemy to przerabiać? – westchnął. – Tylko się kłócimy przez to.
 - Nie chcę się kłócić, ale wiesz, że nie lubię już szybkiej jazdy i już. Możemy skończyć temat?
 - Możemy – nachylił się nade mną i spojrzał czule. Nie mogłam się nie uśmiechnąć. Odwzajemnił gest i pocałował mnie.

 - Pa – pożegnałam się, wychodząc z auta. 

____________

Jestem chora, więc z nadmairu wolnego czasu dodaję nowy rozdział. Byłoby mi miło gdybyście komentowali również mojego drugiego bloga, bo poświęcam mu więcej pracy. Staram się dopracowywać rozdziały i mam wrażenie, że jest lepszy, niż ten. Miło by mi było, gdybym przeczytała o nim jakieś opinie.

1.10.2013

Rozdział 57

Rodzina Michała rozeszła się około godziny 22. Zostali już tylko domownicy, my oraz Błażej z Gosią i Krzysiem. Bardzo dobrze dogadywałam się z blondynką. Pomagałam jej przy Krzysiu. Stwierdziła nawet, że będę w przyszłości świetną matką. Miło było coś takiego usłyszeć.
Teraz siedziałyśmy obie w salonie. Panowie rozmawiali sami, a my same.
 - A jak w ogóle poznaliście się z Michałem? Bo o tym nie słyszałam jeszcze – spytała w pewnym momencie.
 - Na jednym z pierwszych meczów w poprzednim sezonie. Uderzył mnie drzwiami – dziewczyna lekko skrzywiła się, lecz po chwili zaśmiała. – Nabił mi guza i strasznie się zmieszał. Potem kilka dni później znowu uderzył mnie drzwiami..
 - Znowu? Jaka niezdara!
 - Ale poprosił mnie wtedy o numer. Niedawno mi się przyznał, że bał się do mnie napisać, więc Zbyszek to zrobił. I potem tak jakoś samo poszło, że się zaprzyjaźniliśmy, a potem zostaliśmy parą – uśmiechnęłam się na wspomnienie wszystkich dobrych chwil, które przeżyliśmy.
 - A jak zostaliście parą, co? Ja muszę, kochana wiedzieć wszystko – zaśmiała się.
 - To się stało w Sylwestra. Jak mi składał życzenia to mnie pocałował i powiedział,  ze mnie kocha. Stałam jak wryta i nie wierzyłam własnym oczom – rozmarzyłam się.
 - To urocze.
 - A wy jak się poznaliście? – zapytałam ciekawa.
 - U nas to bardziej banalnie było. Chodziliśmy do jednej szkoły. Błażej był w klasie maturalnej, gdy ja przyszłam do liceum. Spodobał mi się na szkolnych zawodach w siatkówkę. Był najwyższy i od razu rzucił mi się w oczy. Okazało się, że mamy wspólnego znajomego. Poznaliśmy się na jednej imprezie organizowanej właśnie przez tego znajomego. I tak od spotkania do spotkania postanowiliśmy spróbować. Chodziliśmy razem 6 lat, potem ślub i teraz był Krzysiu – opowiadała to wszystko tak ładnie i z takim błyskiem w oczach. Można było wyczuć na kilometr, że była na zabój zakochana w bracie mojego chłopaka. Chciałabym żeby mój związek z Miśkiem również przetrwał tak długo, a najlepiej dłużej.
 - Wcale nie banalne. Chciałabym żeby z nami było tak samo – uśmiechnęłam się.
 - Będzie, czuję to. Widzę, jak na siebie patrzycie. Nigdy nie widziałam, żeby Michał był w kogoś tak wpatrzony. W dodatku ma takie inne oczy. Uwierz mi, po tylu latach oczy Kubiaków mam  rozpracowane bardzo dokładnie.
 - Naprawdę tak patrzy?
 - Michał przyprowadzał niewiele dziewczyn do domu, ale z żadną nie miał takiego kontaktu, jak z tobą. Musze przyznać, że w końcu zmądrzał, bo tamte to … no cóż. Nie były fajne, że tak to ujmę – skrzywiła się.
 - Opowiedziałabyś mi coś o poprzednich jego dziewczynach? – moje pytanie spotkało się że śmiechem Kubiak.
 - Czyżby zazdrosna?
 - Nie. Po prostu ciekawa - wykręciłam się od razu. No okej, trochę byłam też zazdrosna.
 - Jasne, jasne. Spokojnie, Michał świata poza tobą nie widzi – mrugnęła do mnie. – A poprzednie, cóż. Najlepsza to chyba Kaja była. W miarę najnormalniejsza. Chodzili razem do gimnazjum, ale wyjechała za granicę, więc się rozstali. Potem w liceum zaczęła się większa kariera Michała, więc dziewczynom zależało jedynie na tej sławie. Trochę mi go szkoda było, gdy się rozczarowywał. Ale na szczęście znalazł ciebie. Słyszałam, że jak leżał w szpitalu czuwałaś przy nim całymi dniami.
 - Bałam się o niego i po prostu nie mogłam go zostawić – odparłam smętnie. Nie lubiłam do tego wracać, a ostatnio codziennie ktoś mi o tym przypominał.
 - Przepraszam, że poruszam ten temat. Zauważyłam, że nie lubisz o tym rozmawiać.
 - No wiesz, to było dla mnie naprawdę ciężkie. Nigdy nie zapomnę tego, jak Zbyszek do mnie przyjechał i powiedział o wypadku. Potem te 2 tygodnie, gdy Misiek był w śpiączce. Przyznam, że w ogóle o siebie nie dbałam, bo cały czas tylko szkoła, nauka, szpital. Wszyscy tylko mnie o to opieprzają, a prawda jest taka, że nikt nie wie, jak ja się wtedy czułam.
 - Rozumiem. Gdyby Błażeja coś takiego spotkało to na pewno zachowałabym się tak, jak ty. Podziwiam cię, że byłaś taka dzielna.
Przytuliła mnie przyjacielsko. Tego potrzebowałam – zrozumienia. Ostatnio byłam tylko wciąż krytykowana.
 - A co wy tam spiskujecie dziewczyny, co? – zapytał Michał, obejmując mnie ramieniem. Cmoknął mnie przy okazji w skroń.
 - Obgadujemy was – wyszczerzyłam się.
 - Michał, wychodzimy! Ja w takim okropnym towarzystwie nie będę przebywać! – oburzył się Błażej. Siatkarz tylko wzruszył ramionami.
 - A ja tam chcę zostać i posłuchać o sobie parę rzeczy.
 - Teraz to już nie będzie nas to cieszyć, jak będziecie słuchać – odpowiedziała Gośka.
 - Wredna jesteś, kochanie – powiedział starszy Kubiak, cmokając swoją żonę w usta.
 - Też cię kocham –odpowiedziała blondynka.
 - To może my już pójdziemy spać, co Aga? – zapytał mój chłopak. Przytaknęłam.
 - Dobranoc –powiedzieliśmy równo.
 - Młody, uprzedź jakbym miał być wujkiem, co? – zaśmiał się brunet.
 - Nie zapędzaj się tak, braciszku.

Wyszłam z łazienki i skierowałam się do pokoju, który zajęliśmy. Michał już leżał w łóżku. Na mój widok uśmiechnął się i poklepał miejsce obok siebie. Ułożyłam się więc wygodnie koło niego. Objął mnie ramieniem, a ja się wtuliłam.
 - No i widzę, że przeżyłaś to spotkanie – zaśmiał się lekko.
 - No nie było źle – odparłam, przegryzając wargę.
 - Nie udawaj. Widziałem, że ci się podobało – dźgnął mnie palcem w żebro. Jak ja tego nie lubiłam. Musiałam się przyznać do tego, że się myliłam.
 - Może troszkę – wywróciłam oczami, ale minę miałam taką, która zdradzała wszystko.
 - I co, warto było się tak denerwować?
 - No okej, okej. Masz fajną rodzinę – przyznałam z uśmiechem.
 - Z Gośką się chyba najbardziej dogadałaś. Mam rację?
 - Tak, masz świetną bratową. A Krzysiu jest przesłodki.
 - No właśnie, zostawiłaś mnie dla niego! Czuję się urażony – udał, że się obraża, ale oczy nadal miał roześmiane.
 - Ciebie mam codziennie. No i Krzyś jest słodszy od ciebie – wyszczerzyłam się i za to oberwałam ponownie palcem w żebra.
 - Ja ci zaraz pokażę, co jest słodkie, niewdzięcznico – powiedział ze znajomym błyskiem w oczach. Nachylił się nade mną i namiętnie pocałował. Był zachłanny, ale bardzo przyjemny. W końcu brakło nam powietrza, więc oderwaliśmy się od siebie mocno dysząc. Uśmiechnął się cwaniacko.
 - Nadal sądzisz, że Krzysiu jest słodszy? – zapytał.

 - Niech no się zastanowię – udałam obojętną, lecz po chwili ponownie wpiłam się w usta chłopaka.