Wstałam z łóżka z zamiarem narzucenia na siebie koszulki
Michała. Niestety nie mogłam jej znaleźć.
- Misiek, gdzie
masz koszulkę? – spytałam, odwracając się w kierunku chłopaka, który nadal
wygodnie leżał sobie w moim łóżku.
- Koło drzwi na
dole leży – odparł.
- Idź ją weź
lepiej, zanim rodzice wrócą.
Podeszłam do komody i wyciągnęłam z niej koszulkę
Michała, którą kiedyś mu podwędziłam.
- Czy to
przypadkiem nie jest moja koszulka, która zginęła mi niedługo po kupieniu? –
zapytał, unosząc jedną brew do góry.
- Nie no, coś ty.
To na pewnie nie ta – puściłam mu oko. Siatkarz zszedł z łóżka i założył swoje
bokserki.
- Pójdę po tą
koszulkę, a ty idź do łazienki, złodziejko – uśmiechnął się do mnie i wyszedł z
pokoju. Ja natomiast wzięłam czystą bieliznę oraz ubrania i skierowałam się do
łazienki. Wzięłam szybki prysznic oraz umyłam włosy, które następnie
wysuszyłam. Następnie ubrałam się (link)(link)(link)(link). Zaczęłam prostować
włosy. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
- Aga, ile ty tam
jeszcze będziesz siedzieć, co? Zuza przyszła – powiedział Michał.
- To sobie z nią
pogadaj. Wyjdę za 10 minut – odparłam. W odpowiedzi usłyszałam tylko
westchnięcie i ciche: ‘’Jasne, 10 minut’’. Pokręciłam tylko głową i wróciłam do
mojej poprzedniej czynności. Następnie nałożyłam tusz na rzęsy i byłam gotowa.
Zeszłam na dół. Mój chłopak siedział w salonie z Zuzką i rozmawiali. Podeszłam do nich.
Zeszłam na dół. Mój chłopak siedział w salonie z Zuzką i rozmawiali. Podeszłam do nich.
- Hej, Zuza –
przywitałam się z siostrą.
- No, no. Jaka
wystrojona. Ja bym Michał na twoim miejscu uważała – zaśmiała się brunetka, a
ja usiadłam obok siatkarza. On objął mnie ramieniem i przytulił do siebie.
- E tam, nie mam
się czego bać. Aga wie, ze jak jakiś facet się do niej zbliży to ma w zęby –
pocałował mnie w skroń.
- Brzmi groźnie –
odparła z uśmiechem.
Trochę jeszcze pogadałyśmy, ale powoli zbliżała się już
19, a musiałam się dostać za miasto. Moja siostra została w domu, bo i tak nie
miała co robić w mieszkaniu. Tomek znalazł pracę, więc to w niej się znajdował,
a u mnie przynajmniej mogła zająć się Denisem i jej się tak nie nudziło.
Pożegnałam się z nią. Michał zaproponował już wcześniej, że odwiezie mnie i
Natkę, więc wsiedliśmy do jego samochodu. Podjechaliśmy pod dom blondynki. Po
15 minutach znajdowaliśmy się już na działce Martyny. Pocałowałam Miśka na
pożegnanie i wyszłam z auta. Przywitałyśmy się z resztą. Daniel po chwili
puścił muzykę, bo to on robił tego wieczora za DJ.
Działka nie była jakąś ogromna, ale nie taka całkiem
mała. Była ogrodzona. W rogu stała niewielka altana, która tego wieczora robiła
za schowek na jedzenie i picie. Był tam prąd, więc obok ustawiono duże głośniki
i stolik z laptopem. Było to królestwo Daniela. Czasami dorabiał sobie w
klubach, jako DJ, bo jego dobry kumpel się tym zajmuje, więc może go łatwo
czasem wkręcić. Po lewej stronie były ustawione stoły i ławki. Było ich tak
dużo by pomieścić naszą liczną klasę. Na stołach poustawiano pełno jedzenia.
Począwszy od chipsów i ciastek, po jakieś owoce, czy sałatki. Do tego
oczywiście coś do popicia, czyli Cola, soki no i rzecz jasna alkohol. Niektórzy
woleli piwo, a inni od razu brali się za wódkę. Ja nie miałam zamiaru pić zbyt
dużo, bo miałam uraz po ostatnim incydencie. Nie chciałam znowu wylądować w
szpitalu.
Zajęłyśmy z Natką wolne miejsca i zaczęłyśmy rozmawiać ze
znajomymi. Nikt jeszcze nie tańczył. Nie wypili na tyle, by iść szaleć.
Poczułam się spragniona i sięgnęłam po butelkę Coca-Coli, która stała
niedaleko. Od niedawna są na niej imiona, więc zerknęłam na etykietkę
zaciekawiona. Od razu na mojej twarzy pojawił się ogromny banan. Napis brzmiał:
Misiek. Rzecz jasna natychmiast pomyślałam sobie o moim Miśku. Szturchnęłam
przyjaciółkę, by spojrzała na butelkę. Również się uśmiechnęła.
- Taka pierdoła, a
cieszy – wyszczerzyłam się. Oczywiście piłam z tej butelki cały czas. No,
dopóki się cola w niej nie skończyła. Nowak za wszelką cenę chciała znaleźć
Coca Colę ze Zbyszkiem, ale niestety nie udało jej się to.
Wypiłam tylko 2 kieliszki, a piwa nawet nie tknęłam. Kuba
za wszelką cenę chciał mi wmusić więcej, ale się nie dałam. Postanowił więc
upić innych. Kaśka miała niestety słabą głowę i już po chwili leżała na ławce,
smacznie śpiąc. Dobrze, że nie wymiotowała.
Dopiero później impreza zaczęła się rozkręcać. Wszyscy tańczyli, gdzie tylko się dało. Miałam taką ogromna chęć do tańczenia, więc nie schodziłam z parkietu nawet na chwilę. No dobra, robiłam sobie malutkie przerwy, by się czegoś napić. Impreza była jak najbardziej udana. Bawiłam się doskonale! Do domu wróciłam około 3 w nocy. Dobrze, że byłam już spakowana to mogłam się przespać pół godziny.
Dopiero później impreza zaczęła się rozkręcać. Wszyscy tańczyli, gdzie tylko się dało. Miałam taką ogromna chęć do tańczenia, więc nie schodziłam z parkietu nawet na chwilę. No dobra, robiłam sobie malutkie przerwy, by się czegoś napić. Impreza była jak najbardziej udana. Bawiłam się doskonale! Do domu wróciłam około 3 w nocy. Dobrze, że byłam już spakowana to mogłam się przespać pół godziny.
Wcześniej się chyba obudziłam, niż zasnęłam. Wzięłam
odświeżający prysznic i przebrałam się. Ubrałam spodnie 7/8 długości (link), a
do tego białą bokserkę i kurtkę, którą miałam na sobie na imprezie. Na nogi
założyłam zwykłe, czarne baleriny. Wzięłam walizkę do ręki i wyszłam przed dom.
Dokładnie w tej chwili podjechał znajomy mi samochód, jednak nie było to
Infiniti. Domyśliłam się zatem, ze Michał zwerbował Zibiego żeby nas odwiózł.
Kubiak wysiadł z samochodu. Przywitał się ze mną szybkim całusem i wsadził mój
bagaż do bagażnika. Wsiadłam do środka i zapięłam pas.
- I jak impreza? –
zagadał Zbyszek.
- Świetna –
rozmarzyłam się. – Ale teraz dajcie mi spać.
Ułożyłam się wygodnie i już po chwili spałam, jak zabita.
Obudziłam się godzinę później. Dokładniej to obudził mnie Michał, szturchając
mnie lekko.
- Wstajemy,
śpiochu – powiedział ze śmiechem.
- Zabawne. Nic nie
spałam w domu – przetarłam zaspane oczy i wyszłam z samochodu. Zbyszek w tym
czasie wyciągnął nasze walizki.
- Dobra,
młodzieży. Bawcie się dobrze, tylko żebyście mi w trójkę nie wrócili – pogroził
palcem.
- Ty to masz
pomysły, Bartman – wywróciłam oczami. – Pa.
Pocałowałam atakującego w policzek na pożegnanie,
złapałam Kubiego za rękę i oboje ruszyliśmy w kierunku budynku. Przeszliśmy bez
problemów przez odprawę bagażową i pozostało nam czekanie na samolot. No
właśnie – samolot. Wtedy sobie przypomniałam, że przecież ja się boję
podróżować tym środkiem lokomocji.
Pociągnęłam Miśka za rękaw.
- Misiu, bo ja ci
musze coś powiedzieć – zaczęłam poważnie. Spojrzał zaciekawiony.
- Tak? Co takiego?
- Bo ja… -
zacięłam się. – Bo ja się boję latać.
Spojrzałam mu w oczy. On zrobił to samo. Przez chwilę
milczał, jednak zaraz wybuchł śmiechem.
- Nie śmiej się,
debilu – uderzyłam go w ramię.
- Przepraszam, ale
musiałem – z tego śmiechu aż musiał otrzeć łzę z oka. – Jesteś, jak Kurek.
- Wiem. Ale mnie
to nie bawi.
Skrzyżowałam ręce na piersi. Wyglądałam, jak obrażone
małe dziecko, ale nie obchodziło mnie to.
- Oj Aguś, nie
obrażaj się – próbował mnie przytulić, ale się wyrwałam. – Słońce, żartowałem
przecież.
- To ja sobie
pożartuję z twojego lęku wysokości, co? – prychnęłam.
- Proszę bardzo.
Jeśli to sprawi, że przestaniesz się obrażać to droga wolna – uśmiechnął się.
Po chwili położył swoje dłonie na moich biodrach i zrobił słodką,
przepraszającą minkę. – Słoneczko…
- To naprawdę nie
jest zabawne. Ja się serio boję – spuściłam wzrok. Michał wtedy mocno mnie
przytulił i zaczął głaskać moje plecy.
- Spokojnie.
Jesteś w takim stanie, że prześpisz cały lot – pocałował mnie w czoło i
uśmiechnął się.
- Oby – mruknęłam
i znowu się w niego wtuliłam. W tym momencie z głośników usłyszeliśmy
informację, iż nasz samolot właśnie wylądował i mamy się udać w kierunku
wejścia. Ludzi nie było dużo. Była końcówka kwietnia, więc niewiele osób bierze
w tym czasie urlop.
Weszliśmy do tej szatańskiej maszyny, jak ją określiłam w myślach i zajęliśmy swoje miejsca. Zapięłam pas i od razu ścisnęłam dłoń Miśka. Siatkarz kciukiem delikatnie pogładził moją dłoń.
Weszliśmy do tej szatańskiej maszyny, jak ją określiłam w myślach i zajęliśmy swoje miejsca. Zapięłam pas i od razu ścisnęłam dłoń Miśka. Siatkarz kciukiem delikatnie pogładził moją dłoń.
- Nie bój się –
powiedział i pocałował mnie czule. Po kilku minutach wystartowaliśmy. Zamknęłam
oczy, co spotkało się z cichym chichotem przyjmującego. W mgnieniu oka
znaleźliśmy się w powietrzu. Wszystko na dole z tej perspektywy było takie
malutkie. Wspaniały widok. Nadal jednak bałam się tego, że jesteśmy tyle
kilometrów nad ziemią. W telewizji ciągle mówi się o jakiś katastrofach
samolotów.
- Pięknie, prawda?
– spytał Kubi, widząc że podziwiam widoki.
- Noo. Cudowny
widok – uniosłam jeden kącik ust w górę. – Ale zaraz… przecież ty masz lęk
wysokości!
- Ale akurat
samoloty lubię. Najbezpieczniejszy środek lokomocji.
- Podobno –
mruknęłam pod nosem. Będąc w powietrzu mogliśmy odpiąć pasy. Ułożyłam się zatem
wygodnie, tuląc do boku bruneta i próbowałam zasnąć. Lot miał trwać kilka
godzin, spokojnie mi wystarczy do prawie normalnego funkcjonowania.
________________
Szczęśliwego Nowego Roku wszystkim życzę! ;*