27.09.2013

Rozdział 56

Po godzinie postanowiliśmy wrócić do domu. Na podjeździe, zaraz za Infiniti stało jakieś obce mi Audi. Michał uśmiechnął się na widok wozu.
 - Błażej już jest – wyjaśnił mi.
Weszliśmy do domu, trzymając się za ręce. Rozebraliśmy się i nasze kroki skierowaliśmy do salonu, gdzie znajdowali się pozostali.
 - No siema, Misiek – zaczął wesoło brat Michała. Musiałam przyznać, że byli do siebie strasznie podobni. Niczym bracia bliźniacy.
 - No cześć, bracie – odparł mój chłopak. – Gosia, hej.
Podszedł do żony swojego brata. Brunet w tym czasie podszedł do mnie.
 - Błażej – wystawił w moim kierunku rękę, którą uścisnęłam z uśmiechem.
 - Agnieszka – odpowiedziałam.
 - Czy ty aby na pewno jesteś dziewczyną mojego brata? Tyle się o tobie nasłuchałem, że stwierdziłem, że nie istniejesz – zaśmiał się, za co oberwał od siatkarza.
 - Bardzo zabawne – oburzył się przyjmujący.
 - A ja jestem Gosia, żona Błażeja – przywitała się ze mną blondynka. Oboje wydali się być bardzo mili.
 - A gdzie mój ulubiony bratanek? – zaciekawił się Michał.
 - To jest twój jedyny bratanek, Michał.
 - Ale ulubiony. Ciesz się – prychnął.
 - Śpi na górze. Zmęczył się tą jazdą i pobytem u mnie w domu. Co chwilę go ktoś przytulał, brał na ręce – odparła dziewczyna.
 - Jakbyście pojawiali się z nim częściej w Wałczu to by było inaczej.
Przysłuchiwałam się tej rozmowie, bo sama jakoś nie chciałam się wtrącać. To były ich sprawy rodzinne, a ja byłam tylko gościem. Trochę nieswojo się czułam. Michał najwidoczniej to zauważył, bo uścisnął moją rękę i mrugnął okiem. Uśmiechnęłam się do niego.
 - A co tam u was w ogóle? Strasznie się cieszę, że w końcu mogłem poznać tą Agnieszkę, o której tyle słyszałem – spytał brat Miśka.
 - A nie narzekam – wyszczerzył się Michał.
 - No ty nie powinieneś, raczej Aga na ciebie – zaśmiał się brunet, za co znowu oberwał od brata.
 - Nie mam na co narzekać. No chyba, ze na nadopiekuńczość – powiedziałam z uśmiechem.
 - Ja nie jestem wcale nadopiekuńczy.
 - Jesteś, jesteś.
 - A właśnie, Agusiu, jak ty się w ogóle czujesz? Ostatnio jak się widzieliśmy to nie byłaś w najlepszej formie – spytała pani Maria.
 - Dobrze, naprawdę – odparłam.
 - Dobrze – powtórzył z sarkazmem przyjmujący. – Masz anemię, dziewczyno. I jeszcze mi zarzuca, że jestem nadopiekuńczy.
 - Michał – skarciłam go. Nie lubiłam rozmawiać o swoim zdrowiu.
 - Anemię? Kochana, a mówiliśmy ci żebyś odpoczęła trochę – oznajmił pan Jarosław, spoglądając na mnie troskliwie.
 - Siłą ją do lekarza zaciągnąłem – Michał kontynuował swoje opowieści, więc uderzyłam go łokciem w brzuch, na co on cicho jęknął.
 - Słyszałem, że dość sporo siedziałaś przy Michale, gdy był w szpitalu – wtrącił Błażej.
 - Bez przesady – odparłam.
 - Przesiadywałaś przecież w szpitalu każda wolną chwilę – wtrącił pan Kubiak.
 Niezręczny dla mnie moment przerwał dzwonek do drzwi. Pani Maria poszła otworzyć i już po chwili w salonie znajdowali się już inni goście. Poznałam ciocię, wujka, kuzyna i kuzynkę Michała. Wydali się być bardzo mili. Wszyscy usiedli przy stole i zaczęli rozmawiać. Zauważyłam, że pani Kubiak zmierza w kierunku kuchni, więc poszłam za nią.
 - Obiecałam pomóc – powiedziałam z uśmiechem.
 - Aleś ty uparta, dziecko – zaśmiała się. Ubrała fartuszek, a drugi podała mi. Również nałożyłam go na siebie. Lepiej żebym nie ubrudziła tej sukienki. – Pokrój warzywa na sałatkę.
Tak, jak poprosiła zaczęłam kroić pomidory, a następnie ogórki. Mama Michała w tym czasie zajęła się pieczenią, która od ponad 1,5 godziny była już w piekarniku i niedługo powinna być gotowa. Piękny zapach roznosił się po całym pomieszczeniu.
Gdy mieszałam składniki sałatki, do pomieszczenia ktoś wszedł. Spojrzałam w kierunku wejścia. Stał tam Michał z małym chłopcem na rękach. Uśmiechnęłam się na ten widok. Wyglądali tak słodko.
 - Patrzcie, kto się obudził – powiedział siatkarz.
 - Rany, jaki on słodki – powiedziałam, wycierając ręce w ręcznik. Podeszłam bliżej i chwyciłam małego za rączkę. Uśmiechnął się do mnie.
 - Wszyscy Kubiakowie tak mają. Co nie, Krzysiu?
Krzyś jednak nie był zainteresowany tym, co mówił Misiek. Bardziej ciekawiły go moje włosy. Bawił się nimi, śmiejąc się. Z tego, co wiedziałam z opowiadań, to chłopczyk miał około 8 miesięcy. Nagle wystawił rączki w moim kierunku. Spojrzałam niepewnie na Miśka, lecz on z uśmiechem podał mi małego.
 - Widać, że ma gust do dziewczyn – Kubiak poruszył zabawnie brwiami. W tym momencie pani Maria zaśmiała się.
 - Ty uważaj, bo ci Agnieszkę odbije – powiedziała.
 - Ej młody, ona już jest zaklepana – Przyjmujący wystawił groźnie palec w kierunku chłopca, a ten złapał go i się zaśmiał. W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Michał poszedł otworzyć, a ja zostałam z Krzysiem na rękach. Byłam trochę zdezorientowana. Spojrzałam na warzywa, które nie były jeszcze wymieszane.
 - Spokojnie, ja dokończę – odparła spokojnie z uśmiechem mama Michała.
 - Dziękuję – podziękowałam i wolnym krokiem skierowałam się na korytarz, gdzie był mój chłopak i witał jakiś ludzi. Stanął obok i objął mnie w pasie.
 - A to moja Agnieszka – wyszczerzył się i cmoknął mnie w skroń. Podeszła do mnie starsza kobieta.
 - No nareszcie możemy cię poznać! – zaczęła radośnie. – Jestem Dorota Malicka, ciocia Michała.
 - Agnieszka Kochanowska – przedstawiłam się. Potem poznałam też wujka Adama i kuzyna Maćka z jego dziewczyną Pauliną.
 - Widzę, że sympatię najmłodszego członka rodziny już zyskałaś – stwierdziła ze śmiechem pani Dorota.
 - No tak jakoś mnie polubił – uśmiechnęłam się lekko. Młody Kubiak nadal bawił się końcówkami moich włosów. O dziwo nie ciągnął mnie za nie, tylko delikatnie jakby je przeczesywał swoimi malutkimi paluszkami, jakby chciał sprawdzić, jak są zrobione. Szeroko się przy tym uśmiechał i wyglądał bardzo uroczo.
 - Pasuje ci – mrugnął do mnie pan Malicki, a ja się zarumieniłam speszona. Byłam jeszcze za młoda żeby być matką. Wiedziałam jednak, że w przyszłości chcę mieć dzieci. Dziecko to największy skarb na całym świecie.
 - Zapraszam do stołu – oznajmiła mama mojego chłopaka, wchodząc do korytarza. – Zaraz podam obiad.
 - To może ja pomogę – zaczęłam.
 - Oj wątpię, kochana, czy Krzysiu cię puści – zaśmiała się i wróciła do kuchni. Misiek puścił do mnie oczko i pociągnął w kierunku salonu. Usiadłam na krześle, a Krzysia usadowiłam sobie na kolanach. Po mojej lewej stronie siedziała jego mama. Gosia uśmiechnęła się do nas.
 - A więc tutaj jest mój słodziak – powiedziała wesoło, głaszcząc go po główce. Chłopiec klasnął w dłonie i zaśmiał się. – Może dasz mi go? Nie będę cię męczyć.
 - On mnie nie męczy. Słodki z niego malec – odparłam.
 - Ale u wujka Michała to nie chciał posiedzieć – powiedział urażony Misiek.
 - Potem się nim zajmiesz, spokojnie. Chętnie odpocznę – zaśmiała się blondynka. – A teraz chodź Krzysiu do mamy, bo ty dawno nic nie jadłeś.
Wzięła małego ode mnie, a ja mu na pożegnanie pomachała z uśmiechem, który on odwzajemnił. Musiałam przyznać, że ten chłopczyk skradł moje serce. Miał w sobie coś z Kubiaków. Charakterystyczne rysy. Jak urośnie to będzie na pewno przystojnym mężczyzną, jak jego tata i wujek.

 - Słodko wyglądaliście – szepnął mi do ucha Misiek, łapiąc mnie za rękę pod stołem.

25.09.2013

Kilka słów...

Trochę teraz ponudzę. Wszyscy doskonale wiemy, co się stało wczoraj. Dopiero teraz czuję się na siłach, by coś napisać. Naprawdę jest mi strasznie ciężko. Nasi siatkarze zagrali najlepszy mecz od Igrzysk Olimpijskich i tylko jakieś 2 marne błędy zadecydowały o tym, że do ćwierćfinału dostała się Bułgaria. W końcówce nie wiedziałam, co się dzieje. Gdy Kurek spadał na ziemię i starał się zrobić to tak, żeby nie nadepnąć na boisko, to serce mi stanęło. To, co sie działo potem pamiętam w sumie jak przez mgłę. Radość Bułgarów, rozpacz naszych. Później obraz mi się rozmył. Czemu? Bo płakałam. To Polakom należało się zwycięstwo. Po tak ciężkiej drodze, jaką pokonali znowu musieli się rozczarować. Słysząc słowa Kurka, który wziął całą winę na siebie myślałam, że wyjdę z siebie. Przecież to jest drużyna, jeden organizm! Jesden za wszystkich, wszyscy za jednego! On nie może się obwiniać, bo to nie jest w żadnym wypadku jego wina. Wszyscy zagrali koncertowo. Muszę oglądnąć jeszcze raz ten mecz i dokładnie przeanalizować wszystko, bo wtedy targały mną takie emocje, że nie wiem, co się działo na końcu. Postanowiłam ocenić każdego zawodnika z mojej perspektywy.
Bartosz Kurek - zdecydowanie najlepszy nasz zawodnik podczas Mistrzostw. Zdarzały mu sie błędy, ale kto ich nie popełnia? To był inny Kurek, niż ten podczas Światówki. Przyjmował, bronił, atakował. Jedynie zagrywka nie zawsze mu szła.
Michał Winiarski - podczas meczów w grupie nie błyszczał. To, w czym jest najlepszy, czyli przyjęcie go opuściło. Czasem miał problem nawet z tymi łatwymi piłkami. Nadrabiał za to w ataku oraz miał regularną, mocną zagrywkę. Mecz z Bułgarami zdecydowanie należał do niego. Mistrz w każdym elemencie. Słabszy 3 set, ale cała reszta wspaniała.
Michał Kubiak - zaliczył świetne wejścia, gdy zmieniał Winiarskiego. Świetnie bronił, atakował. Nawet zagrywkę miał regularną. Jeden z bohaterów meczu ze Słowacją. Na początku byłam nieco oburzona, gdy nie znalazł się w wyjściowym składzie na mecz z Bułgarią, lecz potem widząc, jak genialnie gra Winiarski wszytsko mi przeszło. Dobro drużyny najważniejsze. Ale wracając do oceny Kubiaka, to naprawdę był wspaniały. Nawet moja mama, która nie darzy go sympatią stwierdziła, że (cytuję)''skubany wszystko broni''. Zabolało mnie, gdy zaryzykował w tie-breaku i zepsuł zagrywkę.
Michał Ruciak - zobaczyć go mogliśmy tylko na zagrywce. Zepsuł z tego, co pamiętam jeden serwis, czy dwa, więc jego wejścia były dobre.
Paweł Zatorski - nie zagrał źle, ale nie zagrał też tak, jak nas przyzwyczaił podczas Ligi Światowej. Ostatni mecz był jego najlepszym występem. Miał małą skutecznosć przyjęcia. Te statystyki nie są kolorowe. trzeba mu to jednak wybaczyć. Jest młody, nagle stał się pierwszym Libero, w dodatku Mistrzostwa po dwóch niudanych turniejach. To wielka trema i stres.
Łukasz Żygadło - jak zawsze rozgrywał dobrze, lecz od samego początku miał ten sam schemat. Albo na prawo, albo na lewo. Przeciwnicy nie mieli często problemu z odczytaniem naszej akcji.
Fabian Drzyzga - taka długa przerwa i od razu wrzucenie na głęboką wodę. Miał bardzo trudne zadanie, ale poradził z nim sobie rewelacyjnie. Myślę, że to przyszłość naszej reprezentacji.
Marcin Możdżonek - jak zwykle najlepszy blokujący naszej reprezentacji. Czasem popisał się też dobrym atakiem z krótkiej. Zagrał bardzo dobrze w każdym meczu właściwie. Jak każdy czasem popełnił jakiś błąd.
Piotr Nowakowski - ogólnie zagrał dobrze w całym turnieju, ale w meczu z Bułgarią skakał do bloku w ciemno. To jest największy minus u niego.
Łukasz Wiśniewski - tak, jak Ruciak wchodził tylko na zgarywkę. Jego trudne floty były ciężkie do przyjęcia. Zaliczył nawet jakieś asy. Uwielbiałam, gdy pojawiał się za linią 9 metra.
Jakub Jarosz - raz zagrał świetnie, a raz gorzej, przez co był zmieniany. Jednak pokazał, że naprawdę jest świetny i zasługuje by być atakującym numer 1.
Grzegorz Bociek - młody i niedoświadczony, więc nie można go aż tak bardzo krytykować. Chciał sie pokazać z jak najlepszej strony, ale czasem było widać ten brak doświadczenia. Ma dużo siły i jego ataki naprawdę ciężko wybronić. Za jakiś czas może spokojnie należeć do tych najlepszych na świecie.
Zostaje jeszcze jedna sparawa. Chyba najważniejsza. Co dalej z Asnastasim? Ja jestem całym sercem za tym, aby został. To jest naprawdę wspaniały trener i nie raz to udowadniał. Wkładał całe serce w to, aby wyrobić formę u naszych Orzełków. Robił także za psychologa. Pomagał im, jak tylko mógł. Nie mogę uwierzyć, że po jednym, gorszym sezonie mogą goz wolnić. Po prostu sobie tego nie wyobrażam.

22.09.2013

Rozdział 55

Szliśmy ścieżką w nieznanym mi kierunku. Wałcz był bardzo ładnym miastem i ciągle napotykałam coś wartego uwiecznienia, więc mój Sony był w ciągłym ruchu. Czasem Michał śmiał się, gdy robiłam jakieś dziwne pozycje, bo zobaczyłam coś ciekawego. Ignorowałam to jednak i szłam dalej. Siatkarz opowiadał mi trochę o dzieciństwie, które tu spędził.
 - A tutaj spotykałem się z kumplami zazwyczaj – powiedział, gdy znajdowaliśmy się obok boiska sportowego. Był on zasypany śniegiem, ale widać było, że był podzielony na 3 sektory: tenis, siatkówkę i piłkę nożną. W dwóch pierwszych były tylko same słupki bez siatki, ale to zrozumiałe przy takiej pogodzie. .
 - Widzę, że tak zaczęła się u ciebie siatkówka – stwierdziłam z uśmiechem.
 - No tak też. Od małego miałem kontakt z siatkówką, dzięki tacie głównie. Zabierał mnie na mecze, jak byłem jeszcze takim małym kurduplem. Chodziłem na dodatkowe zajęcia i tak jakoś się kręciło. Po drodze jeszcze zahaczyłem o tenis, ale zbyt późno by pomyśleć o tym na poważnie. Zresztą podobno lepszy byłem w siatce.
 - I bardzo dobrze, że nie tenis, bo wtedy nie grałbyś w Jastrzębskim Węglu i bym cię nie poznała – zrobiłam smutną minkę.
 - I tak bym cię znalazł – puścił do mnie oczko.
 - Tak, tak. Nie wiedząc o moim istnieniu na pewno byś mnie znalazł – przewróciłam oczami.
 - Możesz się śmiać, ale masz takie przyciąganie jakieś w sobie. Po udanym sezonie w Politechnice dostałem także propozycję ze Skry, ale jakoś ciągnęło mnie do Jastrzębia. Myślę, że to twoja sprawka – pocałował mnie  w skroń.
 - Nie wierzę chyba w takie rzeczy niestety – odparłam.
 - Nie wierzysz w przeznaczenie?
 - Nie wiem. Nigdy nie wierzyłam w takie rzeczy, bo sądziłam, że coś takiego to tylko w bajkach się zdarza. Ale w sumie coś w tym musi być, bo inaczej jaki idiota na samym początku znajomości uderzyłby mnie 2 razy drzwiami? – zaśmiałam się na wspomnienie wydarzeń sprzed 1,5 roku.
 - Ja mam po prostu taki sposób na podryw – wypiął dumnie klatę do przodu.
 - Na niezdarę? – wybuchłam śmiechem przypominając sobie sytuację z naszego drugiego spotkania.

Szłam schodami w kierunku wejścia na halę, gdy nagle drzwi gwałtownie otworzyły się. Z moim szczęściem oberwałam nimi i wylądowałam na schodach. Bolał mnie tyłek. Jęknęłam od razu. Poczułam, jak ktoś szybko do mnie podchodzi i pomaga wstać.
 - Wszystko w porządku? Nic ci nie jest? Boże, jaka ze mnie ofiara. Co chwilę kogoś uderzam drzwiami – mówił zmieszany. Kojarzyłam ten charakterystyczny głos. Gdy się odwróciłam w kierunku mojego napastnika nie miałam już żadnych wątpliwości. Uderzył mnie sam Michał Kubiak. Znowu.
- A ja co chwilę jestem uderzana – zaśmiałam się.
 - Ja to mam pecha. Taka ładna dziewczyna, a ja znowu ją tratuję – jęknął.
 - Nic się nie stało. Ostatnio guz szybko zniknął, a dziś poturbowałam tyłek, a nie głowę – uśmiechnęłam się, a siatkarz odwzajemnił gest.
 - Agnieszka, prawda? – spytał. Pamiętał moje imię! Miałam ochotę skakać z radości, że taki świetny siatkarz mnie pamiętał.
 - Tak, Agnieszka.
 - Bardzo ładne imię. Idziesz na mecz, prawda?
 - Wnioskując po tym, iż w ręce mam bilet, a na szyi klubowy szalik to tak, idę na mecz – rzekłam, a przyjmujący się lekko zmieszał. Wyglądał uroczo, gdy był zawstydzony. Ja Agnieszka Kochanowska zawstydziłam Michała Kubiaka. A to ci heca.
- No tak. Jak zwykle się skompromitowałem.
 - Bez przesady – uspokoiłam go.
 - A może spotkalibyśmy się potem? Dałabyś mi swój numer telefonu?
No teraz to byłam bliska dostania zawału. Michał Kubiak chciał się ze mną umówić! Oddychaj Agnieszka, oddychaj. Od razu się zgodziłam i wymieniliśmy się numerami. Potem kulturalnie się pożegnałam, bo chciałam uniknąć tego przepychania się na halę.

 - Oj tam, oj tam. Raz mi się zdarzyło – oburzył się.
 - Tak sobie mów – cmoknęłam go w policzek. – Pamiętam, jak potem panikowałam przez 2 dni, bo nie pisałeś. Trułam sobie, jaka jestem głupia, że to taki wielki siatkarz, a ja taka zwykła dziewczyna.
 - Wcale nie zwykła. Od razu mi się spodobałaś. Wstyd się przyznać, ale cholernie bałem się do ciebie napisać. A tego pierwszego smsa to wysłał Zibi, bo sam nie dałem rady.
 - Kolejny powód, za który mam dziękować Zbyszkowi. Chyba musze taką listę stworzyć – zaśmiałam się.
 - Nie, bo mu jeszcze to do głowy uderzy. Zbankrutowałbym, kupując mu Snickersy.
 - Nie ma to jak wsparcie w przyjacielu.
W tym momencie doszliśmy do brzegu jeziora. Widok na miasto na drugim brzegu – przepiękny. W dodatku łabędzie na wodzie. Po prostu niesamowite. Na wstępie zrobiłam kilkanaście zdjęć.
 - Jak tu cudnie – powiedziałam w końcu.
 - Prawda? – uniósł w górę jeden kącik ust.
 - Przyznaj się, ile dziewczyn tu przyprowadzałeś, co? - zaśmiałam się.
 - Skąd przypuszczenia, że przyprowadzałem tu jakieś dziewczyny? – uniósł w górę jedną brew.
 - Czyżby Michał Kubiak, łamacz serc nie zabierał swoich partnerek na romantyczne spacery brzegiem jeziora?
 - W Wałczu miałem tylko jedną dziewczynę, ale byliśmy razem krótko, bo przeprowadziła się za granicę. To było jeszcze w gimnazjum. Ale ona nie lubiła chodzić na spacery, więc nie było okazji tutaj przyjść – wzruszył ramionami.
 - Czyli jestem pierwsza?
 - Pierwsza, ale nie ostatnia.
Zdębiałam. Jeszcze niedawno słyszałam, że byłby w stanie zrezygnować dla mnie z siatkówki, a teraz rzucał takim tekstem? Nogi się pode mną ugięły.
 - Druga będzie nasza córka, głuptasie – pocałował mnie w czoło, a ja odetchnęłam z ulgą.
 - Chcesz mieć ze mną dzieci? – spytałam ciekawa.
 - Całą masę – wyszczerzył się.
 - Jak będę tyle rodzić to stanę się gruba, brzydka i nie będziesz mnie chciał - ułożyłam usta w podkówkę.
 - Będę cię chciał nawet, jak będziesz gruba, pomarszczona, z siwymi włosami. Dla mnie i tak będziesz najpiękniejsza, skarbie – pocałował mnie delikatnie.
 - Cały czas mnie zaskakujesz. W jednej chwili potrafisz się zmienić w takiego czułego i słodkiego faceta.
 - Staram się, żebyś przypadkiem się nie odkochała.

 - Nie ma szans na to. Zbyt mocno cię kocham.

_____________

Powiało romantyzmem. A wczorajsza porażka z Francją mnie zdołowała. Przyznaję się, że płakałam, choc to o niczym jeszcze przecież nie przesądza. W barażach zagramy na pewno, ale na kogo trafimy? O 20 siadam przed telewiozrem, jak zwykle ubrana w biało-czerwone barwy i będę kibicować, żeby Słowacy nie ugrali nawet jednego seta. To będzie piękna rekompensata za wczoraj :)

17.09.2013

Rozdział 54

Byliśmy w połowie jazdy na trasie Gorzów Wielkopolski – Wałcz. Dopiero wtedy ogarnęła mnie prawdziwa panika. Aż zrobiło mi się niedobrze. Z tego stresu zapomniałam wziąć rano żelaza. Zaczęłam szperać w torebce, jednak opakowania z tabletkami tak nie było. Przypomniałam sobie, ze schowałam je do kosmetyczki. Kto chowa potrzebne tabletki do kosmetyczki? No tak, ja.
 - Misiek, zatrzymałbyś się na poboczu? – poprosiłam.
 - Źle się czujesz? – zapytał troskliwie i posłusznie zjechał z drogi.
 - Nie. Znaczy tak trochę. Zapomniałam wziąć żelaza, a mam je w walizce.
Kubiak tylko pokręcił głową i otworzył mi bagażnik. Podeszłam do niego. Na świeżym powietrzu od razu zrobiło mi się lepiej. Wzięłam tabletkę i usiadłam z powrotem w wozie. Zapięłam pas. Nadal byłam jednak niespokojna. Okropnie bałam się tego spotkania z rodziną Michała. Siatkarz widocznie zauważył mój stan, bo nie włączał silnika.
 - Ile razy mam ci powtarzać żebyś się nie denerwowała, bo nie ma czym? – westchnął.
 - Łatwo ci mówić – bąknęłam. – A jak każą ci ze mną zerwać?
 - Jezuu – jęknął i złapał się za głowę. – Ty coś piłaś, czy na trzeźwo takie głupoty gadasz?
 - Mówię całkiem poważnie. Przecież mogą uznać, że jestem jakaś głupia, brzydka. Skompromituję się jakoś i od razu się zniechęcą do mnie.
 - Moi rodzice cię uwielbiają.
 - Ale mogą w każdej chwili przestać.
 - Nie zachowuj się jak dziecko – jęknął.
 - No właśnie! Dziecko! Mam tylko 18 lat. Mogą mieć pretensje, że chcę się tobą zabawić, albo … - nie dokończyłam, bo Kubi zamknął mi usta pocałunkiem.
 - Będziesz już cicho, panikaro? – zaśmiał się .
 - Głupek – obrażona skrzyżowałam ręce na piersi.
 - Też cię kocham – cmoknął mnie w policzek, a ja udałam teatralnie, ze się tym brzydzę i z skrzywioną miną wytarłam go. Siatkarz odpalił silnik i ruszyliśmy ponownie.

Podróż trwała 2 godziny, lecz mi to przeleciało, jak 10 minut. W końcu Infiniti stanęło pod odpowiednim domem. Był bardzo ładny. Lekko żółte ściany świetnie komponowały się z brązowym kamieniem, którym był wyłożony dół ścian. Niestety śnieg psuł tą atmosferę. Z daleka widziałam, jak jakieś dzieci biją się śnieżkami. Na lanie wodą było rzecz jasna za zimno, bo mogły się jeszcze pochorować.
Kubiak wziął nasze bagaże i odśnieżonym chodnikiem udaliśmy się w kierunku drzwi. Mówiłam, że ogromnie denerwowałam się w czasie jazdy? Teraz stres osiągnął prawie maksimum w dziesięciopunktowej skali. Chłopak otworzył drzwi i puścił mnie przodem. Odłożył nasze walizki i położył sobie ręce na biodrach.
 - No to witaj u mnie – puścił mi oczko. Do korytarza weszła pani Maria. Uśmiechnęła się szeroko na nasz widok.
 - Dzień dobry – zaczęłam nieśmiało.
 - Witaj, Agusiu. Jak się cieszę, że przyjechałaś – przytuliła mnie mocno, co było dla mnie ogromnym, lecz pozytywnym zaskoczeniem. Przyjmujący spojrzał na mnie z miną, mówiącą: ‘’A nie mówiłem?’’.
 - Dziękuję za zaproszenie – uśmiechnęłam się. Po chwili dołączył do nas Kubiak senior. Także mnie przytulił.
 - Już się nie mogliśmy doczekać, kiedy przyjedziesz, Agnieszko – powiedział.
 - Na mój widok tak się nie cieszyli – stwierdził urażony Michał.
 - Oj nie wymyślaj – skarciła go jego mama.
 - Zaniosę walizki do pokoju i zaraz wracam.
Jak powiedział, tak i zrobił. Zostałam więc sama z państwem Kubiak. Zauważyłam, że cały czas mam na sobie płaszcz, więc go ściągnęłam i zawiesiłam na wieszaku.
 - Może w czymś pomóc pani w kuchni? – spytałam uprzejmie. Chciałam sprawić dobre wrażenie.
 - Ależ skąd, kochana. Jesteś gościem – stwierdziła.
 - Ale nie lubię tak siedzieć bezczynnie.
 - To chodź na spacer. Pokażę ci parę ładnych miejsc – oznajmił Misiek, który wrócił z góry.
 - Bardzo dobry pomysł – poparła go pani Maria.
 - Ale może jednak bym w czymś pomogła – nie byłam przekonana do końca. Gdybym za szybko się zgodziła to mogłoby to dziwnie wyglądać.
 - Gdybym cię nie poznał wcześniej, to pomyślałbym, że mój syn wynajął jakąś aktorkę żeby udawała jego dziewczynę – zażartował pan Jarosław.
 - Bierz aparat, zakładaj płaszcz i idziemy. I nie chcę słyszeć żadnych protestów – oznajmił Michał, podając mi futerał z lustrzanką. Posłusznie więc ubrałam mój czerwony płaszcz (link). Lubiłam go, bo był ciepły. W dodatku pasował do moich ulubionych butów (link). Właściwie w głównej mierze dlatego właśnie go kupiłam. Dzięki temu, że obcas miał 15 cm, to nie wyglądałam jak karzeł przy moim chłopaku. Mimo to, byłam nadal niższa. 5 cm jednak nie robiło takiej różnicy, jak 20 cm.
 - Ale jak wrócimy, to pani pomogę – powiedziałam z uśmiechem, na co starsza kobieta zareagowała pokręceniem głowy ze śmiechem.
 - Uparta jesteś – stwierdziła.
 - Dlatego ją kocham – Misiek cmoknął mnie w skroń, złapał za rękę i wyszliśmy z budynku.
 - I co? Tak źle było? – zapytał, gdy odeszliśmy kawałek. Uderzyłam go w ramię, wolną ręką.
 - Nie nabijaj się. To byli twoi rodzice. Potem będzie reszta rodziny.
 - Też cię polubią. Nie bój się, mała.
 - Mała to jest twoja pała.

 - Jakoś nie narzekałaś – wystawił mi język.

_____________

Jeszcze 3 dni do Mistrzostw Europy!
Bardzo dziękuję za komentarze pod poprzednia notką ;)

15.09.2013

Rozdział 53

Michał oczywiście został na noc, bo nie opłacało mu się wieczorem wracać do Wałcza. Rano mieliśmy jechać tam razem. Musiałam przyznać, że byłam bardzo zestresowana, mimo, że poznałam już rodziców siatkarza. Mieli być tam także inni członkowie jego rodziny, których to właśnie reakcji się obawiałam. Chciałam żeby mnie polubili. Mogli przecież uznać, że jestem dla Miśka nieodpowiednią dziewczyną i inne takie. Nawet matury się tak nie obawiam, jak tego spotkania!

Siedziałam w piżamie na łóżku i wcierałam w nogi balsam. Z łazienki wyszedł w końcu Kubiak. Usiadł za mną i przytulił się do moich pleców. Ja  nadal kontynuowałam moją jakże interesującą czynność, choć mój chłopak chciał za wszelką cenę odwrócić od niej moją uwagę, całując mnie w szyję. Zawsze wtedy przechodził mnie taki przyjemny dreszcz.
 - W końcu sami – wymruczał mi do ucha. – Stęskniłem się za tobą.
 - Ja też –przytuliłam się do niego. – I jak ci się spodobała moja rodzinka?
 - Bardzo mili. Polubili mnie?
 - Jeszcze się pytasz? Babcia z ciocią o niczym innym nie mówią. Dziękuję, że przyjechałeś – cmoknęłam go w policzek.
 - Tobie nie da się odmówić – zaśmiał się. – Zauważyłem, że często się kłócisz z kuzynem.
 - Bo Paweł to denerwujące stworzenie.
 - Mi się wydał w porządku.
 - Nie jest zły, ale lubi mnie wkurzać. Pamiętam jak w Boże Narodzenie irytował mnie ciągłymi aluzjami, co do ciebie. Nie chciał uwierzyć, że nie jesteśmy razem.
 - No cóż, trochę długo zwlekaliśmy – zaśmiał się i pocałował mnie w usta. Wtuliłam się w niego mocno, delektując się jego zapachem.
 - A jutro poznasz moją rodzinę. Rodzice nie mówią o niczym innym, tylko o tym, że przyjeżdżasz. Już prawie cały Wałcz o tym wie – zaśmiał się znowu, a ja za to miałam nie za ciekawą minę. – Coś nie tak?
 - Stresuję się – wyznałam, przygryzając wargę. Często tak robiłam, gdy mówiłam na trochę wstydliwy dla mnie temat.
 - Czym? – wytrzeszczył oczy.
 - No, a jak mnie twoja rodzina nie polubi?
Michał wybuchnął śmiechem, co spotkało się z moim ogromnym oburzeniem.
 - Zwariowałaś? Ciebie nie da się nie lubić, skarbie – cmoknął mnie czule w czoło.
 - To nie jest śmieszne, Michał. Naprawdę się stresuję – skrzyżowałam ręce na piersi.
 - Nie masz czym, naprawdę – uspokajał mnie, ale ja nadal miałam zaciętą minę. – No wyluzuj się, Aga. Przecież nie będziesz tam sama. Moi rodzice cię wręcz kochają, więc reszta też tak zareaguje.
Przez całą resztę wieczoru Kubiak starał się mnie uspokoić, tłumacząc mi, że na pewno zostanę zaakceptowana i że niepotrzebnie się tak tym przejmuję. Ja mimo wszystko czułam pewną obawę. Być może bezpodstawną i całkiem bezsensu , ale to było silniejsze ode mnie. W końcu jednak zmorzył mnie sen. Ostatnie, co pamiętałam to silne ramiona Miśka, którymi mnie objął.

Obudziłam się pierwsza. Ciężko było mi się uwolnić z uścisku bruneta, lecz w końcu mi się to udało. Niestety go tym obudziłam. Przetarł zaspane oczy.
 -Śpij jeszcze – powiedziałam do niego, podnosząc się do pozycji siedzącej.
 - Bez ciebie nie zasnę – wykrzywił usta w podkówkę, a ja się cicho zaśmiałam.
 - Jak dziecko – pokręciłam głową z politowaniem. – Idę się umyć.
 - Wiesz, że jak umyjemy się razem to będzie bardziej ekonomicznie? – poruszył znacząco brwiami.
 - Nimfoman – uderzyłam go lekko w ramię.
 - Wiesz, że kobieta lubiąca seks to nimfomanka, a facet lubiący seks to facet? – przybrał minę myśliciela.
 - Kubiakowe filozofie, część pierwsza – skomentowałam i wstałam z łóżka, co spotkało się z jękiem mojego chłopaka.
 - Nie odchodź – zaskomlał.
 - Rano to się z tobą nie da normalnie gadać.
Wzięłam ubrania do ręki i ruszyłam do łazienki, aby się umyć i przebrać. Po śniadaniu mieliśmy jechać do Wałcza, więc od razu założyłam coś ładnego i eleganckiego. Chciałam dobrze wyglądać, żeby się przypodobać rodzinie Kubiaka. Ubrałam więc sukienkę (link), która była bez ramiączek, więc narzuciłam na to rozpinany sweterek (link).
Wróciłam do pokoju. Pokazałam się dokładnie Michałowi, aby mógł ocenić, jak wyglądam.
 - I jak? Może być? – spytałam, gdy podszedł do mnie. Przyjrzał się dokładnie.
 - Hmm – zamyślił się. – Mój brat ma żonę, Maciek dziewczynę. Cholera! Kuba jest wolny! O nie, kochana. Tak to ty nie pojedziesz. Jeszcze mi cię mój rodzony kuzyn ukradnie!
Strzeliłam tzw. Face palma.
 - Michał, ja pytam poważnie.
 - A ja poważnie odpowiadam.
Skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam zdenerwowana na chłopaka.
 - Wyglądasz genialnie, skarbie – położył dłonie na moich biodrach i namiętnie pocałował. Odwzajemniłam go i narzuciłam ręce na jego szyję. Tą przyjemną chwilę przerwało nam pukanie do drzwi. Niechętnie oderwałam się od siatkarza. Próbując unormować oddech, otworzyłam drzwi. Stał za nimi Tomek. Zagwizdał na mój widok, a ja spojrzałam na niego znudzonym wzrokiem.
 - Ulala – skomentował.
 - Masz Zuzę – warknął Michał, który ubierał koszulę w drugim końcu pokoju. Wilczak zaśmiał się.
 - Jaki zazdrosny. Spokojnie, stary. Chciałem tylko powiedzieć, że babcia was na śniadanie woła.
 - Zaraz przyjdziemy – oznajmiłam i zamknęłam drzwi.
 - Poczekaj tu na mnie. 5 minut i wracam z łazienki – Misiek cmoknął mnie w czoło i już go nie było. Ja w tym czasie nałożyłam tusz do rzęs. Gdy zakładałam bransoletkę do pomieszczenia wrócił siatkarz. Uśmiechnął się na widok biżuterii.
 - Nosisz ją – skomentował. Jaki bystry i spostrzegawczy. W dzisiejszym świecie takich ze świecą szukać!

 - Jak widać – wyszczerzyłam się. Złapałam przyjmującego za rękę i razem zeszliśmy na śniadanie.

_________________

Nijakie takie jakieś.

12.09.2013

Rozdział 52

W końcu nadeszła niedziela. Święta. Jak ja je lubiłam. Osobiście jednak sądziłam, że Boże Narodzenie jest lepsze, ale ważne, że było wolne i mogłam spędzić czas z rodziną. Od samego rana spędzałam czas w kuchni z mamą, babcią, ciocią i Zuzą. Ta ostatnia robiła najmniej, bo wszystkie kobiety w rodzinie uznały, że jest w ciąży i nie może się przemęczać. Zajęła się więc obieraniem ziemniaków. Tak to ja tez bym chciała. Ja musiałam zrobić sałatkę do obiadu. Strasznie nie znosiłam kroić ogórków, a niestety było to konieczne. Siedząc w słoiku były w jakimś oćcie, a co za tym idzie były całe mokre. Miałam potem klejące ręce. Fuj!

Gdy już wszystko było gotowe poszłam się przebrać. Chciałam ładnie wyglądać, bo miał przyjechać Michał. W ciągu tych dwóch dni zdążyłam się za nim strasznie stęsknić. Gdy się ubrałam (link) usłyszałam dzwonek do drzwi. Schodząc na dół widziałam już, jak moja mama wita się z Michałem. Uśmiechnęłam się szeroko na widok chłopaka.
 - Cześć, Misiek – przywitałam się, przytulając go. On cmoknął mnie w policzek. – Chodź do salonu.
Pociągnęłam go za rękę do odpowiedniego pomieszczenia, gdzie już znajdowali się wszyscy.
- Chciałabym przedstawić wam mojego chłopaka, Michała Kubiaka – ścisnęłam go mocno za rękę.
 - Dzień dobry – przywitał się brunet. Widziałam, że był lekko zestresowany. Po krótkim przywitaniu usiedliśmy przy stole. Obiad minął w miłej atmosferze. Dopiero po zjedzonym posiłku zaczęły się pytania na nasz temat. Nadszedł oczywiście także temat wypadku Kubiaka. Nie lubiłam tego, więc chciałam się jakoś zmyć. Zobaczyłam kilka pustych półmisków na stole. Skorzystałam z tego i poszłam do kuchni je napełnić. Będąc już w tym pomieszczeniu odłożyłam naczynia i oparłam się o blat, lekko schylając głowę. Nigdy nie zapomnę tego, jak się czułam kilka tygodni temu. Choć minęło tyle czasu to nadal czułam się tak samo na samą myśl o wypadku. W pewnym momencie poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam zatroskaną twarz siostry.
 - Aga, coś się stało? – spytała.
 - Nie – skłamałam. – Dlaczego tak myślisz?
 - Znam cię. Chodzi o temat wypadku, tak?
 - Tak – westchnęłam. – Ja po prostu nie lubię do tego wracać.
 - Nie wiem, jak się czujesz, ale domyślam się. Gdyby Tomka spotkało coś takiego to pewnie zachowałabym się podobnie.
 - To był straszne, Zuza. Nikomu tego nie życzę.
Rozmowę przerwał nam Michał, który wszedł właśnie do kuchni.
 - Czemu mnie zostawiłaś z tyloma ludźmi? – jęknął przestraszony. Miał wtedy taki słodki wyraz twarzy, że nie mogłam się nie uśmiechnąć.
 - A co, zjedli cię? – zażartowałam, a on spojrzał na mnie spod byka. Przesłałam mu buziaka w powietrzu.
 - Jacy wy jesteście słodcy – stwierdziła moja siostra i uśmiechnęła się.
 - Wiemy – Misiek poruszył zabawnie brwiami, a ja dałam mu sójkę w bok. On tylko się uśmiechnął, objął mnie i pocałował w skroń.
 - I tu ponawiam moje pytanie z wczoraj: kiedy ty tak urosłaś, co?
Wzruszyłam tylko ramionami w odpowiedzi na pytanie siostry. Złapałam Miśka za rękę i wróciliśmy do salonu.
 - Wróciły gołąbeczki – powiedział Paweł.
 - Oj Pawełku, znalazłbyś sobie w końcu dziewczynę, co? – spojrzałam na niego z politowaniem.
 - Mogę mieć każdą dziewczynę – oburzył się.
 - Dziwne, bo jakoś nie masz żadnej – wyszczerzyłam się, a mojemu kuzynowi mina zrzedła. Jego wzrok rzucał pioruny w moim kierunku.
 - Czy wy naprawdę musicie się kłócić przy każdym spotkaniu? – westchnęła ciocia, zmęczona naszymi docinkami.
 - A ty, Michale, opiekujesz się dobrze Agusią? – zmienił temat dziadek.
 - Staram się – uśmiechnął się mój chłopak. Był za skromny, więc musiałam się wtrącić.
 - No często nawet przesadzasz z tą opieką. Gorzej niż mama – wywróciłam oczami, a wszyscy zebrani zaśmiali się.
 - Gdyby nie Michał to ten uparciuch by do lekarza nie poszedł – dołożył swoje trzy grosze tata, a ja tylko machnęłam ręką.
 - No fakt, musiałem ją siłą zawieźć, bo w ogóle nie przejęła się tym, że prawie zemdlała – Misiek spojrzał na mnie wymownie, a ja tylko wywróciłam oczami. Nie lubiłam mówić o moim zdrowiu. Przez ostatni miesiąc wszystko kręciło się tylko wokół tego. To strasznie denerwujące.
 - Bo Agnieszka to zawsze uparta była – do rozmowy wtrącił się wujek.
 - Jak ty z nią wytrzymujesz, stary? – spytał zdziwiony Paweł.
  - Jak się zakochasz to będziesz wiedział – siatkarz uśmiechnął się i złapał mnie za rękę pod stołem. Cmoknęłam go w policzek.
 - A ja mówiłem, że to coś więcej, to nie, ona się wypiera – oburzył się znowu Tomek.
 - Tomeczku, już ci coś mówiłam na ten temat.
 - No nie, teraz z tym się kłócić będą – babcia aż złapała się z głowę, a cała reszta się roześmiała.

____________

jeszcze tydzień i rozpoczną sie Mistrzostwa Europy! <3 Ktoś się wybiera na jakiś mecz? Ja niestety mieszkam na południu i mam za daleko.

8.09.2013

Rozdział 51

Wielka Sobota, więc babcia wysłała mnie z Pawłem poświęcić koszyk. Jak co roku naładowała do niego tyle, że ja go podnieść nie mogę, więc niesie go mój kuzyn. Po drodze do kościoła zgarnęliśmy Dusię. Przytuliłam przyjaciółkę na powitanie.
 - Ale się stęskniłam, Aguś – zaczęła wesoło.
 - Ja też. Musisz wpaść w końcu do mnie!
 - Po maturze wbijam do ciebie – zaśmiała się.
Rozmowę przerwał nam dźwięk mojego telefonu. Na ekranie zobaczyłam napis: Misiek dzwoni. Odebrałam więc połączenie.
 - Hej – zaczęłam z uśmiechem.
 - Jak ja nie dam znaku życia to jest afera, a jak ty nie raczysz odebrać i mam pretensje to też jest afera – zaczął poważnie, lecz nawet przez telefon mogłam wyczuć, że się uśmiecha. Znałam go, jak nikt inny.
 - Oj tam, oj tam. Wcale, że nie – odparłam.
 - A żyjesz w ogóle? Tak się zainteresować chciałem, czy coś.
 - Nie, umarłam, dodzwoniłeś się w zaświaty.
 - Zabawne, skarbie.
 - Wiem – poruszyłam charakterystycznie brwiami, choć i tak wiedziałam, że on przecież tego nie widzi.
 - Co robisz?
 - Idę sobie poświęcić koszyk.
 - Mnie też chcieli wysłać, ale jakoś nie kręcą mnie takie rzeczy.
 - To mogłeś przyjść do mnie! Ten koszyk jest okropnie ciężki! – oburzyłam się.
 - Kto go niesie, ten go niesie – burknął Paweł. Przeszyłam go spojrzeniem.
 - A kto tam jest z tobą, co? Jakiś męski głos słyszę.
Zaczęłam się śmiać. Mój kuzyn z Duśką spojrzeli na mnie jak na wariatkę, a Kubiak oczywiście zaczął się burzyć.
- To Paweł, matole. Mój kuzyn. A teraz kończę, bo doszliśmy do kościoła. Do jutra – pożegnałam się.
 - I teraz będziesz się na mnie wyżywać. No pa, Aguś.
Odłożyłam telefon do kieszeni, kręcąc głową ze śmiechem.
 - Czyżby Michał był zazdrosny? – dobrze domyśliła się brunetka.
 - On jest zazdrosny o każdego osobnika płci męskiej, którego nie zna, a kręci się koło mnie – odpowiedziałam.
 - To słodkie – pisnęła.
 - Boże, z kim ja żyję? – spytał retorycznie mój kuzyn.

Po południu przyjechała w końcu moja kochana siostra, wraz z narzeczonym. Mieli zostać w Polsce do końca kwietnia. W końcu za 3 tygodnie miał odbyć się ich ślub. Gdy Zuza weszła do salonu od razu ją przytuliłam. Ciąża jej służyła widocznie, bo wyglądała bardzo promiennie. Miała już lekko zaokrąglony brzuszek, ale to w końcu był prawie 4 miesiąc.
Gdy cała rodzina poszła do kościoła wieczorem, w domu zostałam tylko ja, Zuza, Tomek i Paweł. Siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy jakiś film na DVD.
 - A ty Zuza, masz w ogóle suknie ślubną? – zapytałam w pewnym momencie.
 - No oczywiście, że mam. Teraz nie miałabym głowy do tego, żeby ją kupić – odpowiedziała.
 - No ale nie chce mi pokazać – powiedział obrażonym tonem Wilczak.
 - Przecież ci tyle razy tłumaczyłam, że to przynosi pecha.
Zaczęła się zażarta dyskusja pomiędzy narzeczonymi. Spojrzeliśmy wymownie na siebie z Pawłem.
 - Ale ty tak z Michałem nie robisz, prawda? – zapytał.
 - Na całe szczęście nie.
Kochanowski odetchnął z ulgą. Na całe szczęście nasi zakochani, tak szybko jak zaczęli, tak szybko skończyli się kłócić. Na całe szczęście.
 - A co tam Aga u ciebie? Słyszałem, że jednak jesteś z Michałem – zaczął temat Tomek.
 - No jestem – odpowiedziałam .
 - A tak się wypierałaś. Ja to mam nosa – wypiął dumnie klatę do przodu.
 - Tomeczku, gdy się ostatni raz wiedzieliśmy to nie byliśmy jeszcze z Miśkiem razem – wystawiłam mu język. Mina mu zrzedła, a ja spojrzałam na niego z satysfakcją.
 - Ale wiedziałem, że będziecie razem.
 - Jesteś kolejny w kolejce. Słyszałam ten tekst już od kilkunastu osób – teatralnie wywróciłam oczami.
 - A jak wam się układa? – naszą jakże miłą konwersację przerwała moja siostra.
 - Wspaniale – uśmiechnęłam się szeroko.
 - Moja mała siostrzyczka ma chłopaka. A jeszcze niedawno w pieluchach biegałaś! – zaśmiała się, a ja ją lekko szturchnęłam.
 - Nie taka znowu mała. Mam 18 lat przecież.
 - I właśnie się zastanawiam , kiedy ty tak urosłaś.
 - No nie, będą ryczeć – stwierdził Paweł i obaj z Tomkiem się skrzywili. Zgromiłam ich spojrzeniem. Było tak miło, ale facet to facet – zawsze zepsuje taką atmosferę.


_________________

Wiem, ze krótki i denne, ale dodaję na szybko. Jestem mega szczęśliwa zwycięstwem biało-czerwonych w Memoriale! Niestety przegrali z Rosją, lecz nie dali im sie tak łatwo i walczyli do końca. Wielkie brawa za wszystko! Po porażkach z Serbią wydawąło się, ze ich forma jest słaba, jednak widać dużą poprawę w ich grze i ogólnie całej formie. Najbardziej się cieszę z nagrody indywidualnej Kubiaka. W końcu został doceniony. W ogóle jakoś szczęśliwa strasznie jestem tego wieczora. A wszytsko to zasługa naszych siatkarzy ;)
Przy okazji zapraszam na mój DRUGI BLOG

5.09.2013

Rozdział 50

I stało się to, czego obawiałam się najbardziej. Jastrzębie przegrali oba mecze w Kędzierzynie i święta spędzą w nienajlepszych nastrojach. W autobusie w drodze powrotnej panowała nieprzyjemna cisza. Zupełne przeciwieństwo atmosfery sprzed kilku dni. Siedziałam na siedzeniu razem z Michałem, oparta o jego ramię. W uszach każde z nas miało słuchawki. Gust muzyczny to była rzecz, która nas różniła. On słuchał bluesa, ja natomiast rapu. Nie przeszkadzało nam to, bo przecież gdybyśmy byli tacy sami pod każdym względem to pewnie nasz związek szybko by się rozpadł.
Gdy dojechaliśmy do Jastrzębia-Zdroju na parkingu przed halą czekało już Infiniti Miśka. Włożyliśmy walizki do bagażnika i wsiedliśmy do środka.
 - Nie chcesz zostać na chwilę, odpocząć trochę? – spytał troskliwie Kubiak, uruchamiając silnik.
 - Nie, jedźmy już – odpowiedziałam, układając się wygodnie na fotelu.
 - Musimy wygrać z Delectą – powiedział po chwili ciszy.
 - Na pewno wygracie. W dodatku na te mecze na pewno znajdziesz się w pierwszej szóstce – uśmiechnęłam się.
 - No nie wiem. Lorenzo mówił, że możliwe, że nie zagram od razu całego meczu, bo nie chce mnie przeforsować – westchnął.
 - W sumie to ma racje. Długo nie grałeś, a wcześniej dwa tygodnie w śpiączce.
 - Aguś, znasz mnie. Ja długo nie wytrzymam na ławce. Albo gram na 100%, albo nie gram w ogóle.
Miał rację. Zawsze wkładał w grę całe swoje serce, a gdy mu coś nie wychodziło to był okropnie zły na siebie. Korzystając z sytuacji, że staliśmy na czerwonym świetle cmoknęłam go w policzek.
 - A to za co? – spytał zdziwiony.
 - Za to, jaki jesteś.
 - Narwany i zbyt nerwowy?
 - Wkładający całe serce w to, co kochasz.
Położył dłoń na moim kolanie, a następnie chwycił moją rękę.
 - Kocham siatkówkę, tak samo ja ciebie – powiedział.
 - Misiek, doskonale wiem, że to siatkówka jest na pierwszym miejscu i to rozumiem. Nie musisz się bać.
Mówiąc to miałam na myśli poprzedni związek Michała, o którym mi kiedyś opowiadał. Nie trwał on długo, bo ta dziewczyna nie mogła znieść tego, że Michał ma ciągle treningi, mecze, wyjazdy. Ona oczekiwała, że będzie na każde jej zawołanie. W pewnym momencie postawiła mu ultimatum. Albo ona, albo siatkówka. Wybrał oczywiście to drugie. Podziwiałam go za to, bo gdybym ja była na jego miejscu pewnie bym się zawahała. Kubiak wytłumaczył mi jednak, że do Weronika była bardziej zauroczeniem. Nie spędzał z nią tyle czasu, by ją pokochać.
 - Ale tak jest, naprawdę. Mówiłem ci przecież, że jesteś pierwszą dziewczyną, którą pokochałem tak mocno. Gdyby trzeba było, byłbym gotów zrezygnować z siatkówki dla ciebie.
 - Nie – odparłam od razu. – Nie mów takich rzeczy. Nie pozwolę ci z mojego powodu zrezygnować z siatkówki. Nigdy!
Michał uśmiechnął się.
 - I dlatego cię kocham.

Michał nie chciał wejść nawet na herbatę, tylko od razu pojechał do Wałcza. Kazałam mu dać znać od razu, gdy tylko dojedzie. Obiecał, że będzie jechał ostrożnie i nic mu się nie stanie. Nie chciałam jeszcze raz przeżywać tego samego koszmaru, co miesiąc temu.
Weszłam do domu babci. Było cicho, no ale czemu tu się dziwić. Była przecież 3 w nocy. Ściągnęłam buty oraz kurtkę, zabrałam walizkę i poszłam do pokoju, który zwykle zajmowałam. Tak jak czułam, był przygotowany na moje przyjście. Byłam tak senna i zmęczona, że gdy tylko położyłam się na łóżku  to natychmiastowo zasnęłam. Około 5 obudził mnie dźwięk telefonu. Dostałam wiadomość, której nadawcą był Michał. Brzmiał: Dojechałem. Jestem cały i zdrowy. Przepraszam, że cię obudziłem, ale udusiłabyś mnie, gdybym ci nie napisał ;*  Uśmiechnęłam się do ekranu . Skorzystałam z okazji, że jestem lekko przebudzona i przebrałam się w piżamę (link). Gdy tym razem przyłożyłam głowę do poduszki również zasnęłam od razu.
Obudziłam się około godziny 8. Mimo to byłam wypoczęta. Wzięłam więc z walizki świeże ubrania i skierowałam swoje kroki do łazienki. Na korytarzu nikogo nie było. Z dołu dobiegały mnie dźwięki jakiejś rozmowy, więc pewnie wszyscy już wstali. Wzięłam szybki prysznic, uczesałam się i ubrałam (link). Zeszłam na dół. Moja rodzina siedziała w kuchni i konsumowała śniadanie.
 - Cześć – przywitałam się z uśmiechem.
 - Witaj, Agusiu – jako pierwsza wyprzytulała mnie babcia, a potem cała reszta. Nawet Paweł mnie przytulił. Nie małe zaskoczenie. Usiadłam do stołu i zaczęłam sobie robić kanapkę.
 - Wzięłaś żelazo? – spytała mnie mama. Codziennie się o to pytała. Czasami była gorsza niż Michał.
 - Wezmę, jak zjem – odparłam.
 - No właśnie, Agusiu, jak się czujesz? Słyszałam o twojej anemii. Strasznie mizernie wyglądasz, kochanie. Musze cię tu przypilnować żebyś więcej jadła – zaczęła swój monolog babcia. Gdy mieszkałam w Gorzowie to, jak miałam nawet głupi katar to siedziała u mnie w domu dzień i noc, pilnując mnie, tak jakbym co najmniej na łożu śmierci była.
 - Nic mi nie jest, babciu. Dobrze się czuję. Biorę żelazo, jem, wysypiam się. Mam taka opiekę, że inaczej by się nie dało.
 - Trzeba cię pilnować, bo sama byś sobie tylko pogorszyła – No tak. Mama była wśród rodziny, więc musiała się pożalić, jaka to jestem zła.
 - Możemy zmienić temat? – spytałam.
 - O której przyjechałaś? – zapytał tata.
 - Około 3.
 - To o której wyjechałaś?
 - Gdzieś koło 19.
 - Strasznie wolno jechałaś – skomentował Paweł.
 - Gdy Michał jedzie ze mną to niestety nie może jechać szybko. Nie pozwalam na to – powiedziałam i wzięłam gryz kanapki do ust.
 - No właśnie, jak tam ten Michał? Mama mówiła, że wtedy, gdy był tu ten kolega u nas to okazało się, że miał poważny wypadek.
Nie lubiłam wracać do tamtych wydarzeń, jednak wiedziałam, że babcia będzie się o to pytać.
 - Był przez 2 tygodnie w śpiączce, ale teraz czuje się dobrze. Chce jak najszybciej zacząć grać.
 - To dobrze, że nic mu nie jest.

______________

Już jutro Memoriał. Mam nadzieję, że naszym dobrze pójdzie! :)

Bardzo was proszę o wchodzenie i komentowanie mojego drugiego bloga. Naprawdę dużo pracy i uwagi mu poświęcać i byłoby miło przeczytać jakąs opinię. KLIK

2.09.2013

Rozdział 49

Minęło kilka dni. Michał powiedział mi, że przez ten czas nie natknął się na Laurę ani raz. Z jednej strony mi ulżyło, ale z drugiej strony bałam się, że ona może coś kombinować. Z opowiadań chłopaków wywnioskowałam, że ona jest zdolna niemal do wszystkiego.
Nadszedł kolejny mecz półfinałowy między Jastrzębskim Węglem, a ZAKSĄ. Strasznie się bałam, bo ostatnio nie grali zbyt rewelacyjnie. W dodatku grali w Kędzierzynie, a nie u siebie. Pojechałam razem z chłopakami, bo strasznie na to nalegali. Zbyszek błagał też Natkę żeby pojechała, ale niestety nie mogła. Przyjechała do niej ciocia z Hiszpanii, więc musiała zostać. Dawno się nie widziały.
Autobus z siatkarzami wyjechał w środę rano. Mama darowała mi ten jeden dzień w szkole, bo niedługo i tak święta. Zaraz po meczach Michał miał jechać do Wałcza i po drodze miał podrzucić mnie do Gorzowa. Niedawno Kubiak zaproponował mi żebym przyjechała do niego na jeden dzień świąt. Na początku nie byłam do tego przekonana, ale zgodziłam się, gdy okazało się, że to jego rodzice bardzo nalegali żebym przyjechała. Pomyślałam sobie, że nie ma nic za darmo, więc Michał niedzielę ma spędzić z moją rodziną. Rodzice bez problemu się zgodzili, tak jak myślałam. Byłam jednak zestresowana przed spotkaniem z rodziną mojego chłopaka. Jego rodzice mnie polubili, ale czy zrobi to też reszta?

W Kędzierzynie niemal cały dzień siatkarze mieli trening na hali. Musieli przecież przyzwyczaić się do innej hali. ZAKSA była trudnym przeciwnikiem i w tych dwóch najbliższych meczach miała przewagę swojego boiska. Czas spędzałam z Michałem, który nie był szczęśliwy z tego powodu, że nie może pomóc kolegom z drużyny w takich trudnych meczach.
Znajdowaliśmy się w moim pokoju. Siedziałam, a obok mnie leżał Misiek z głową na moich kolanach. Bawiłam się jego włosami.
 - Coś mnie trafia, jak tak leżę bezczynnie – powiedział w końcu.
 - Po świętach już wracasz do treningów – uspokajałam go. Podniósł się z miejsca do pozycji siedzącej.
 - No tak, ale to teraz grają z ZAKSĄ. To nie są proste mecze – westchnął.
 - Ja wiem, Misiek, ale słyszałeś rehabilitanta. Jest już dobrze, ale nie aż tak żebyś wrócił od razu na boisko.
 - Ale mnie wkurza takie siedzenie.
- Wiem, widzę, że się męczysz – usiadłam mu na kolanach i objęłam za szyję.
 - Jak ty ze mną wytrzymujesz, co? – uniósł jeden kącik ust w górę. Pocałowałam go.
 - Powinni mi za to medal dać – mrugnęłam do niego.
 - Wygram dla Ciebie medal Ligii Światowej.
 - Ale tylko złoty, innego nie przyjmuję – cmoknęłam go w usta.
 - Nie wiem, jak ja wytrzymam to zgrupowanie bez ciebie – oparł swoje czoło na moim.
 - Dasz radę. Będę cię odwiedzać, jak ostatnio -  uśmiechnęłam się na wspomnienie poprzedniego zgrupowania reprezentacji. Poznać tych wszystkich siatkarzy to było coś niesamowitego. Pierwsze wrażenie jednak szybko minęło, bo okazało się, że to tylko banda przerośniętych dzieci. Żal mi było ich opuszczać, ale niestety nie mogłam dłużej z nimi przebywać.
 - Zapakuję cię do walizki i cię przemycę na dłużej – wyszczerzył się, a ja pokręciłam głową z politowaniem.
 - Geniusz – rzuciłam z ironią i się zaśmiałam.
 - Czy to był sarkazm? Jak śmiesz?! – oburzył się i dźgnął mnie w żebra. Rozpętała się wojna na łaskotki i ja oczywiście byłam ofiarą. Tarzaliśmy się po łóżku, śmiejąc się jak dzieci. W pewnym momencie usłyszeliśmy czyjeś chrząknięcie. Zepchnęłam Miśka z siebie, poprawiłam bluzkę i zerknęłam na przybysza. Koło drzwi stał Zbyszek. Miał skrzyżowane ręce na piersi i cwaniacki uśmieszek.
 - Tak to jest zostawić dzieci na chwilę same – stwierdził, kręcąc głową.
 - Jestem tylko rok od ciebie młodszy – oburzył się przyjmujący, podnosząc się do pozycji siedzącej. Wyglądał strasznie uroczo z taką naburmuszoną miną i włosami w całkowitym nieładzie.
 - Szczegół – puścił oko atakujący. – Trener cię woła. Nie było cię u siebie, więc wiedziałem, ze będziesz tutaj. Nie sądziłem tylko, że moja psychika tak ucierpi, gdy tu wszedłem!
 - Nigdy nie widziałeś dwójki łaskotających się ludzi?
 - ‘’łaskotających’’ – mówiąc to, Zibi zrobił charakterystyczny gest rękami, który oznaczał sarkazm. – Tak to się teraz nazywa.
 - Idiota – rzuciłam w niego poduszką, jednak on był sprytniejszy i ją złapał, wystawiając mi język. Kubiak wstał i poprawił koszulkę. Cmoknął mnie przelotnie w usta, co spotkało się z dźwiękiem ‘’uuu’’ , które dochodziło z okolicy drzwi.
 - A ci znowu się liżą – wykrzywił się Wojtaszek. Wojtaszek?! Co on tu robił?!
 - Damian? Co ty tu robisz? – zdziwiłam się.
 - Przechodzę? – spojrzał niepewnie.
Pokręciłam głową z politowaniem. Siatkarze w końcu opuścili mój pokój. Drzwi na chwilę jednak ponownie się uchyliły i ujrzałam głowę Miśka.
 - Zaraz wracam – puścił do mnie oczko, lecz zaraz został pociągnięty na korytarz. Zdążyłam usłyszeć tylko, jak Zbyszek mówi: ‘’Dobra, Romeo, ogarnij się już’’. Zaśmiałam się cicho. Korzystając z okazji, iż jestem sama w pokoju wyciągnęłam laptopa z torby. Włączyłam facebooka i sprawdziłam najnowsze wpisy na photoblogu. Z dnia na dzień oglądalność wzrastała. Innym się moje zdjęcia podobały, więc bardzo się z tego cieszyłam.
Moja chwila spokoju nie trwała długo, bo jakieś 10 minut. Kubiak szybko zjawił się z powrotem. Usiadł obok i patrzył, co przeglądam. Akurat w tym momencie napisał do mnie kolega z klasy. Zauważyłam, że przyjmujący przymrużył trochę oczy. Adam pytał o to, czemu mnie  w szkole nie było. Zapewne chodziło mu o to, że jesteśmy w jednej grupie na projekcie z historii, a on nie lubi tego tematu. Moje przypuszczenia okazały się prawdziwe. Kulturalnie się z nim pożegnałam i zamknęłam laptopa. Siatkarz w milczeniu się wszystkiemu przypatrywał.
 - Czemu nic nie mówisz? – spytałam go w końcu.
 - Adam to kolega z klasy?
Aha, czyli tu go boli.
 - Tak, kolega. Zazdrosny jesteś? – wbiłam mu palec w żebro z cwaniackim uśmiechem.
 - Nie, tak tylko pytam. Nie wolno? – wykręcał się, a ja zaczęłam się śmiać. – No co?
 - Jesteśmy w jednej grupie na projekcie z historii, a on tego tematu nie lubi. Ja za to jestem z tego dobra, więc mu pomagam. To wszystko. Nie musisz być zazdrosny.
Chwyciłam jego twarz w dłonie i złożyłam na ustach pocałunek.
 - Zachowałem się jak idiota, prawda?
 - Tylko jak zazdrosny chłopak – wyszczerzyłam się.
 - Bo po prostu jesteś ładna i kręcą się koło ciebie inni, a ja ich intencji nie znam.
 - Michał, ufasz mi? – pokiwał twierdząco głową. – No to zrozum, że ja nie widzę nikogo poza tobą.

Wtuliłam się w niego, a on cmoknął mnie w czubek głowy. Po chwili poczułam jego usta na czole, policzku, nosie, aż w końcu na ustach. Uwielbiałam jego usta. Każdy pocałunek, mimo, że niby taki sam, był inny. Każde z nas wkładało w niego całą swoją miłość. 

______________

3 porażki Polski z Serbią mnie bardziej dobiły, niż powrót do szkoły...