Po godzinie postanowiliśmy wrócić do domu. Na podjeździe,
zaraz za Infiniti stało jakieś obce mi Audi. Michał uśmiechnął się na widok
wozu.
- Błażej już jest
– wyjaśnił mi.
Weszliśmy do domu, trzymając się za ręce. Rozebraliśmy się
i nasze kroki skierowaliśmy do salonu, gdzie znajdowali się pozostali.
- No siema, Misiek
– zaczął wesoło brat Michała. Musiałam przyznać, że byli do siebie strasznie
podobni. Niczym bracia bliźniacy.
- No cześć, bracie
– odparł mój chłopak. – Gosia, hej.
Podszedł do żony swojego brata. Brunet w tym czasie
podszedł do mnie.
- Błażej –
wystawił w moim kierunku rękę, którą uścisnęłam z uśmiechem.
- Agnieszka –
odpowiedziałam.
- Czy ty aby na
pewno jesteś dziewczyną mojego brata? Tyle się o tobie nasłuchałem, że
stwierdziłem, że nie istniejesz – zaśmiał się, za co oberwał od siatkarza.
- Bardzo zabawne –
oburzył się przyjmujący.
- A ja jestem
Gosia, żona Błażeja – przywitała się ze mną blondynka. Oboje wydali się być
bardzo mili.
- A gdzie mój
ulubiony bratanek? – zaciekawił się Michał.
- To jest twój
jedyny bratanek, Michał.
- Ale ulubiony.
Ciesz się – prychnął.
- Śpi na górze.
Zmęczył się tą jazdą i pobytem u mnie w domu. Co chwilę go ktoś przytulał, brał
na ręce – odparła dziewczyna.
- Jakbyście
pojawiali się z nim częściej w Wałczu to by było inaczej.
Przysłuchiwałam się tej rozmowie, bo sama jakoś nie
chciałam się wtrącać. To były ich sprawy rodzinne, a ja byłam tylko gościem.
Trochę nieswojo się czułam. Michał najwidoczniej to zauważył, bo uścisnął moją
rękę i mrugnął okiem. Uśmiechnęłam się do niego.
- A co tam u was w
ogóle? Strasznie się cieszę, że w końcu mogłem poznać tą Agnieszkę, o której
tyle słyszałem – spytał brat Miśka.
- A nie narzekam –
wyszczerzył się Michał.
- No ty nie
powinieneś, raczej Aga na ciebie – zaśmiał się brunet, za co znowu oberwał od
brata.
- Nie mam na co
narzekać. No chyba, ze na nadopiekuńczość – powiedziałam z uśmiechem.
- Ja nie jestem
wcale nadopiekuńczy.
- Jesteś, jesteś.
- A właśnie,
Agusiu, jak ty się w ogóle czujesz? Ostatnio jak się widzieliśmy to nie byłaś w
najlepszej formie – spytała pani Maria.
- Dobrze, naprawdę
– odparłam.
- Dobrze –
powtórzył z sarkazmem przyjmujący. – Masz anemię, dziewczyno. I jeszcze mi
zarzuca, że jestem nadopiekuńczy.
- Michał –
skarciłam go. Nie lubiłam rozmawiać o swoim zdrowiu.
- Anemię? Kochana,
a mówiliśmy ci żebyś odpoczęła trochę – oznajmił pan Jarosław, spoglądając na
mnie troskliwie.
- Siłą ją do
lekarza zaciągnąłem – Michał kontynuował swoje opowieści, więc uderzyłam go
łokciem w brzuch, na co on cicho jęknął.
- Słyszałem, że
dość sporo siedziałaś przy Michale, gdy był w szpitalu – wtrącił Błażej.
- Bez przesady –
odparłam.
- Przesiadywałaś
przecież w szpitalu każda wolną chwilę – wtrącił pan Kubiak.
Niezręczny dla
mnie moment przerwał dzwonek do drzwi. Pani Maria poszła otworzyć i już po
chwili w salonie znajdowali się już inni goście. Poznałam ciocię, wujka, kuzyna
i kuzynkę Michała. Wydali się być bardzo mili. Wszyscy usiedli przy stole i
zaczęli rozmawiać. Zauważyłam, że pani Kubiak zmierza w kierunku kuchni, więc
poszłam za nią.
- Obiecałam pomóc
– powiedziałam z uśmiechem.
- Aleś ty uparta,
dziecko – zaśmiała się. Ubrała fartuszek, a drugi podała mi. Również nałożyłam
go na siebie. Lepiej żebym nie ubrudziła tej sukienki. – Pokrój warzywa na
sałatkę.
Tak, jak poprosiła zaczęłam kroić pomidory, a następnie
ogórki. Mama Michała w tym czasie zajęła się pieczenią, która od ponad 1,5
godziny była już w piekarniku i niedługo powinna być gotowa. Piękny zapach
roznosił się po całym pomieszczeniu.
Gdy mieszałam składniki sałatki, do pomieszczenia ktoś
wszedł. Spojrzałam w kierunku wejścia. Stał tam Michał z małym chłopcem na rękach.
Uśmiechnęłam się na ten widok. Wyglądali tak słodko.
- Patrzcie, kto
się obudził – powiedział siatkarz.
- Rany, jaki on słodki – powiedziałam, wycierając ręce w ręcznik. Podeszłam bliżej i chwyciłam małego za rączkę. Uśmiechnął się do mnie.
- Rany, jaki on słodki – powiedziałam, wycierając ręce w ręcznik. Podeszłam bliżej i chwyciłam małego za rączkę. Uśmiechnął się do mnie.
- Wszyscy
Kubiakowie tak mają. Co nie, Krzysiu?
Krzyś jednak nie był zainteresowany tym, co mówił Misiek.
Bardziej ciekawiły go moje włosy. Bawił się nimi, śmiejąc się. Z tego, co
wiedziałam z opowiadań, to chłopczyk miał około 8 miesięcy. Nagle wystawił rączki
w moim kierunku. Spojrzałam niepewnie na Miśka, lecz on z uśmiechem podał mi
małego.
- Widać, że ma
gust do dziewczyn – Kubiak poruszył zabawnie brwiami. W tym momencie pani Maria
zaśmiała się.
- Ty uważaj, bo ci
Agnieszkę odbije – powiedziała.
- Ej młody, ona
już jest zaklepana – Przyjmujący wystawił groźnie palec w kierunku chłopca, a
ten złapał go i się zaśmiał. W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi.
Michał poszedł otworzyć, a ja zostałam z Krzysiem na rękach. Byłam trochę
zdezorientowana. Spojrzałam na warzywa, które nie były jeszcze wymieszane.
- Spokojnie, ja
dokończę – odparła spokojnie z uśmiechem mama Michała.
- Dziękuję –
podziękowałam i wolnym krokiem skierowałam się na korytarz, gdzie był mój
chłopak i witał jakiś ludzi. Stanął obok i objął mnie w pasie.
- A to moja
Agnieszka – wyszczerzył się i cmoknął mnie w skroń. Podeszła do mnie starsza
kobieta.
- No nareszcie
możemy cię poznać! – zaczęła radośnie. – Jestem Dorota Malicka, ciocia Michała.
- Agnieszka
Kochanowska – przedstawiłam się. Potem poznałam też wujka Adama i kuzyna Maćka
z jego dziewczyną Pauliną.
- Widzę, że
sympatię najmłodszego członka rodziny już zyskałaś – stwierdziła ze śmiechem
pani Dorota.
- No tak jakoś
mnie polubił – uśmiechnęłam się lekko. Młody Kubiak nadal bawił się końcówkami
moich włosów. O dziwo nie ciągnął mnie za nie, tylko delikatnie jakby je
przeczesywał swoimi malutkimi paluszkami, jakby chciał sprawdzić, jak są
zrobione. Szeroko się przy tym uśmiechał i wyglądał bardzo uroczo.
- Pasuje ci –
mrugnął do mnie pan Malicki, a ja się zarumieniłam speszona. Byłam jeszcze za
młoda żeby być matką. Wiedziałam jednak, że w przyszłości chcę mieć dzieci.
Dziecko to największy skarb na całym świecie.
- Zapraszam do
stołu – oznajmiła mama mojego chłopaka, wchodząc do korytarza. – Zaraz podam
obiad.
- To może ja
pomogę – zaczęłam.
- Oj wątpię,
kochana, czy Krzysiu cię puści – zaśmiała się i wróciła do kuchni. Misiek
puścił do mnie oczko i pociągnął w kierunku salonu. Usiadłam na krześle, a
Krzysia usadowiłam sobie na kolanach. Po mojej lewej stronie siedziała jego
mama. Gosia uśmiechnęła się do nas.
- A więc tutaj
jest mój słodziak – powiedziała wesoło, głaszcząc go po główce. Chłopiec
klasnął w dłonie i zaśmiał się. – Może dasz mi go? Nie będę cię męczyć.
- On mnie nie
męczy. Słodki z niego malec – odparłam.
- Ale u wujka
Michała to nie chciał posiedzieć – powiedział urażony Misiek.
- Potem się nim
zajmiesz, spokojnie. Chętnie odpocznę – zaśmiała się blondynka. – A teraz chodź
Krzysiu do mamy, bo ty dawno nic nie jadłeś.
Wzięła małego ode mnie, a ja mu na pożegnanie pomachała z
uśmiechem, który on odwzajemnił. Musiałam przyznać, że ten chłopczyk skradł
moje serce. Miał w sobie coś z Kubiaków. Charakterystyczne rysy. Jak urośnie to
będzie na pewno przystojnym mężczyzną, jak jego tata i wujek.
- Słodko
wyglądaliście – szepnął mi do ucha Misiek, łapiąc mnie za rękę pod stołem.