22.09.2013

Rozdział 55

Szliśmy ścieżką w nieznanym mi kierunku. Wałcz był bardzo ładnym miastem i ciągle napotykałam coś wartego uwiecznienia, więc mój Sony był w ciągłym ruchu. Czasem Michał śmiał się, gdy robiłam jakieś dziwne pozycje, bo zobaczyłam coś ciekawego. Ignorowałam to jednak i szłam dalej. Siatkarz opowiadał mi trochę o dzieciństwie, które tu spędził.
 - A tutaj spotykałem się z kumplami zazwyczaj – powiedział, gdy znajdowaliśmy się obok boiska sportowego. Był on zasypany śniegiem, ale widać było, że był podzielony na 3 sektory: tenis, siatkówkę i piłkę nożną. W dwóch pierwszych były tylko same słupki bez siatki, ale to zrozumiałe przy takiej pogodzie. .
 - Widzę, że tak zaczęła się u ciebie siatkówka – stwierdziłam z uśmiechem.
 - No tak też. Od małego miałem kontakt z siatkówką, dzięki tacie głównie. Zabierał mnie na mecze, jak byłem jeszcze takim małym kurduplem. Chodziłem na dodatkowe zajęcia i tak jakoś się kręciło. Po drodze jeszcze zahaczyłem o tenis, ale zbyt późno by pomyśleć o tym na poważnie. Zresztą podobno lepszy byłem w siatce.
 - I bardzo dobrze, że nie tenis, bo wtedy nie grałbyś w Jastrzębskim Węglu i bym cię nie poznała – zrobiłam smutną minkę.
 - I tak bym cię znalazł – puścił do mnie oczko.
 - Tak, tak. Nie wiedząc o moim istnieniu na pewno byś mnie znalazł – przewróciłam oczami.
 - Możesz się śmiać, ale masz takie przyciąganie jakieś w sobie. Po udanym sezonie w Politechnice dostałem także propozycję ze Skry, ale jakoś ciągnęło mnie do Jastrzębia. Myślę, że to twoja sprawka – pocałował mnie  w skroń.
 - Nie wierzę chyba w takie rzeczy niestety – odparłam.
 - Nie wierzysz w przeznaczenie?
 - Nie wiem. Nigdy nie wierzyłam w takie rzeczy, bo sądziłam, że coś takiego to tylko w bajkach się zdarza. Ale w sumie coś w tym musi być, bo inaczej jaki idiota na samym początku znajomości uderzyłby mnie 2 razy drzwiami? – zaśmiałam się na wspomnienie wydarzeń sprzed 1,5 roku.
 - Ja mam po prostu taki sposób na podryw – wypiął dumnie klatę do przodu.
 - Na niezdarę? – wybuchłam śmiechem przypominając sobie sytuację z naszego drugiego spotkania.

Szłam schodami w kierunku wejścia na halę, gdy nagle drzwi gwałtownie otworzyły się. Z moim szczęściem oberwałam nimi i wylądowałam na schodach. Bolał mnie tyłek. Jęknęłam od razu. Poczułam, jak ktoś szybko do mnie podchodzi i pomaga wstać.
 - Wszystko w porządku? Nic ci nie jest? Boże, jaka ze mnie ofiara. Co chwilę kogoś uderzam drzwiami – mówił zmieszany. Kojarzyłam ten charakterystyczny głos. Gdy się odwróciłam w kierunku mojego napastnika nie miałam już żadnych wątpliwości. Uderzył mnie sam Michał Kubiak. Znowu.
- A ja co chwilę jestem uderzana – zaśmiałam się.
 - Ja to mam pecha. Taka ładna dziewczyna, a ja znowu ją tratuję – jęknął.
 - Nic się nie stało. Ostatnio guz szybko zniknął, a dziś poturbowałam tyłek, a nie głowę – uśmiechnęłam się, a siatkarz odwzajemnił gest.
 - Agnieszka, prawda? – spytał. Pamiętał moje imię! Miałam ochotę skakać z radości, że taki świetny siatkarz mnie pamiętał.
 - Tak, Agnieszka.
 - Bardzo ładne imię. Idziesz na mecz, prawda?
 - Wnioskując po tym, iż w ręce mam bilet, a na szyi klubowy szalik to tak, idę na mecz – rzekłam, a przyjmujący się lekko zmieszał. Wyglądał uroczo, gdy był zawstydzony. Ja Agnieszka Kochanowska zawstydziłam Michała Kubiaka. A to ci heca.
- No tak. Jak zwykle się skompromitowałem.
 - Bez przesady – uspokoiłam go.
 - A może spotkalibyśmy się potem? Dałabyś mi swój numer telefonu?
No teraz to byłam bliska dostania zawału. Michał Kubiak chciał się ze mną umówić! Oddychaj Agnieszka, oddychaj. Od razu się zgodziłam i wymieniliśmy się numerami. Potem kulturalnie się pożegnałam, bo chciałam uniknąć tego przepychania się na halę.

 - Oj tam, oj tam. Raz mi się zdarzyło – oburzył się.
 - Tak sobie mów – cmoknęłam go w policzek. – Pamiętam, jak potem panikowałam przez 2 dni, bo nie pisałeś. Trułam sobie, jaka jestem głupia, że to taki wielki siatkarz, a ja taka zwykła dziewczyna.
 - Wcale nie zwykła. Od razu mi się spodobałaś. Wstyd się przyznać, ale cholernie bałem się do ciebie napisać. A tego pierwszego smsa to wysłał Zibi, bo sam nie dałem rady.
 - Kolejny powód, za który mam dziękować Zbyszkowi. Chyba musze taką listę stworzyć – zaśmiałam się.
 - Nie, bo mu jeszcze to do głowy uderzy. Zbankrutowałbym, kupując mu Snickersy.
 - Nie ma to jak wsparcie w przyjacielu.
W tym momencie doszliśmy do brzegu jeziora. Widok na miasto na drugim brzegu – przepiękny. W dodatku łabędzie na wodzie. Po prostu niesamowite. Na wstępie zrobiłam kilkanaście zdjęć.
 - Jak tu cudnie – powiedziałam w końcu.
 - Prawda? – uniósł w górę jeden kącik ust.
 - Przyznaj się, ile dziewczyn tu przyprowadzałeś, co? - zaśmiałam się.
 - Skąd przypuszczenia, że przyprowadzałem tu jakieś dziewczyny? – uniósł w górę jedną brew.
 - Czyżby Michał Kubiak, łamacz serc nie zabierał swoich partnerek na romantyczne spacery brzegiem jeziora?
 - W Wałczu miałem tylko jedną dziewczynę, ale byliśmy razem krótko, bo przeprowadziła się za granicę. To było jeszcze w gimnazjum. Ale ona nie lubiła chodzić na spacery, więc nie było okazji tutaj przyjść – wzruszył ramionami.
 - Czyli jestem pierwsza?
 - Pierwsza, ale nie ostatnia.
Zdębiałam. Jeszcze niedawno słyszałam, że byłby w stanie zrezygnować dla mnie z siatkówki, a teraz rzucał takim tekstem? Nogi się pode mną ugięły.
 - Druga będzie nasza córka, głuptasie – pocałował mnie w czoło, a ja odetchnęłam z ulgą.
 - Chcesz mieć ze mną dzieci? – spytałam ciekawa.
 - Całą masę – wyszczerzył się.
 - Jak będę tyle rodzić to stanę się gruba, brzydka i nie będziesz mnie chciał - ułożyłam usta w podkówkę.
 - Będę cię chciał nawet, jak będziesz gruba, pomarszczona, z siwymi włosami. Dla mnie i tak będziesz najpiękniejsza, skarbie – pocałował mnie delikatnie.
 - Cały czas mnie zaskakujesz. W jednej chwili potrafisz się zmienić w takiego czułego i słodkiego faceta.
 - Staram się, żebyś przypadkiem się nie odkochała.

 - Nie ma szans na to. Zbyt mocno cię kocham.

_____________

Powiało romantyzmem. A wczorajsza porażka z Francją mnie zdołowała. Przyznaję się, że płakałam, choc to o niczym jeszcze przecież nie przesądza. W barażach zagramy na pewno, ale na kogo trafimy? O 20 siadam przed telewiozrem, jak zwykle ubrana w biało-czerwone barwy i będę kibicować, żeby Słowacy nie ugrali nawet jednego seta. To będzie piękna rekompensata za wczoraj :)

1 komentarz: