Szliśmy ścieżką w nieznanym mi kierunku. Wałcz był bardzo
ładnym miastem i ciągle napotykałam coś wartego uwiecznienia, więc mój Sony był
w ciągłym ruchu. Czasem Michał śmiał się, gdy robiłam jakieś dziwne pozycje, bo
zobaczyłam coś ciekawego. Ignorowałam to jednak i szłam dalej. Siatkarz
opowiadał mi trochę o dzieciństwie, które tu spędził.
- A tutaj spotykałem
się z kumplami zazwyczaj – powiedział, gdy znajdowaliśmy się obok boiska
sportowego. Był on zasypany śniegiem, ale widać było, że był podzielony na 3
sektory: tenis, siatkówkę i piłkę nożną. W dwóch pierwszych były tylko same
słupki bez siatki, ale to zrozumiałe przy takiej pogodzie. .
- Widzę, że tak
zaczęła się u ciebie siatkówka – stwierdziłam z uśmiechem.
- No tak też. Od
małego miałem kontakt z siatkówką, dzięki tacie głównie. Zabierał mnie na mecze,
jak byłem jeszcze takim małym kurduplem. Chodziłem na dodatkowe zajęcia i tak
jakoś się kręciło. Po drodze jeszcze zahaczyłem o tenis, ale zbyt późno by
pomyśleć o tym na poważnie. Zresztą podobno lepszy byłem w siatce.
- I bardzo dobrze,
że nie tenis, bo wtedy nie grałbyś w Jastrzębskim Węglu i bym cię nie poznała –
zrobiłam smutną minkę.
- I tak bym cię
znalazł – puścił do mnie oczko.
- Tak, tak. Nie
wiedząc o moim istnieniu na pewno byś mnie znalazł – przewróciłam oczami.
- Możesz się
śmiać, ale masz takie przyciąganie jakieś w sobie. Po udanym sezonie w
Politechnice dostałem także propozycję ze Skry, ale jakoś ciągnęło mnie do
Jastrzębia. Myślę, że to twoja sprawka – pocałował mnie w skroń.
- Nie wierzę chyba w
takie rzeczy niestety – odparłam.
- Nie wierzysz w
przeznaczenie?
- Nie wiem. Nigdy
nie wierzyłam w takie rzeczy, bo sądziłam, że coś takiego to tylko w bajkach
się zdarza. Ale w sumie coś w tym musi być, bo inaczej jaki idiota na samym
początku znajomości uderzyłby mnie 2 razy drzwiami? – zaśmiałam się na
wspomnienie wydarzeń sprzed 1,5 roku.
- Ja mam po prostu
taki sposób na podryw – wypiął dumnie klatę do przodu.
- Na niezdarę? –
wybuchłam śmiechem przypominając sobie sytuację z naszego drugiego
spotkania.
Szłam schodami w kierunku wejścia na halę, gdy nagle
drzwi gwałtownie otworzyły się. Z moim szczęściem oberwałam nimi i wylądowałam
na schodach. Bolał mnie tyłek. Jęknęłam od razu. Poczułam, jak ktoś szybko do
mnie podchodzi i pomaga wstać.
- Wszystko w porządku?
Nic ci nie jest? Boże, jaka ze mnie ofiara. Co chwilę kogoś uderzam drzwiami –
mówił zmieszany. Kojarzyłam ten charakterystyczny głos. Gdy się odwróciłam w
kierunku mojego napastnika nie miałam już żadnych wątpliwości. Uderzył mnie sam
Michał Kubiak. Znowu.
- A ja co chwilę jestem uderzana – zaśmiałam się.
- Ja to mam pecha.
Taka ładna dziewczyna, a ja znowu ją tratuję – jęknął.
- Nic się nie
stało. Ostatnio guz szybko zniknął, a dziś poturbowałam tyłek, a nie głowę –
uśmiechnęłam się, a siatkarz odwzajemnił gest.
- Agnieszka,
prawda? – spytał. Pamiętał moje imię! Miałam ochotę skakać z radości, że taki
świetny siatkarz mnie pamiętał.
- Tak, Agnieszka.
- Bardzo ładne
imię. Idziesz na mecz, prawda?
- Wnioskując po
tym, iż w ręce mam bilet, a na szyi klubowy szalik to tak, idę na mecz –
rzekłam, a przyjmujący się lekko zmieszał. Wyglądał uroczo, gdy był
zawstydzony. Ja Agnieszka Kochanowska zawstydziłam Michała Kubiaka. A to ci
heca.
- No tak. Jak zwykle się skompromitowałem.
- Bez przesady –
uspokoiłam go.
- A może
spotkalibyśmy się potem? Dałabyś mi swój numer telefonu?
No teraz to byłam bliska dostania zawału. Michał Kubiak
chciał się ze mną umówić! Oddychaj Agnieszka, oddychaj. Od razu się zgodziłam i
wymieniliśmy się numerami. Potem kulturalnie się pożegnałam, bo chciałam
uniknąć tego przepychania się na halę.
- Oj tam, oj tam.
Raz mi się zdarzyło – oburzył się.
- Tak sobie mów –
cmoknęłam go w policzek. – Pamiętam, jak potem panikowałam przez 2 dni, bo nie
pisałeś. Trułam sobie, jaka jestem głupia, że to taki wielki siatkarz, a ja
taka zwykła dziewczyna.
- Wcale nie
zwykła. Od razu mi się spodobałaś. Wstyd się przyznać, ale cholernie bałem się
do ciebie napisać. A tego pierwszego smsa to wysłał Zibi, bo sam nie dałem
rady.
- Kolejny powód,
za który mam dziękować Zbyszkowi. Chyba musze taką listę stworzyć – zaśmiałam
się.
- Nie, bo mu
jeszcze to do głowy uderzy. Zbankrutowałbym, kupując mu Snickersy.
- Nie ma to jak
wsparcie w przyjacielu.
W tym momencie doszliśmy do brzegu jeziora. Widok na
miasto na drugim brzegu – przepiękny. W dodatku łabędzie na wodzie. Po prostu
niesamowite. Na wstępie zrobiłam kilkanaście zdjęć.
- Jak tu cudnie –
powiedziałam w końcu.
- Prawda? – uniósł
w górę jeden kącik ust.
- Przyznaj się,
ile dziewczyn tu przyprowadzałeś, co? - zaśmiałam się.
- Skąd
przypuszczenia, że przyprowadzałem tu jakieś dziewczyny? – uniósł w górę jedną
brew.
- Czyżby Michał
Kubiak, łamacz serc nie zabierał swoich partnerek na romantyczne spacery
brzegiem jeziora?
- W Wałczu miałem
tylko jedną dziewczynę, ale byliśmy razem krótko, bo przeprowadziła się za
granicę. To było jeszcze w gimnazjum. Ale ona nie lubiła chodzić na spacery,
więc nie było okazji tutaj przyjść – wzruszył ramionami.
- Czyli jestem
pierwsza?
- Pierwsza, ale
nie ostatnia.
Zdębiałam. Jeszcze niedawno słyszałam, że byłby w stanie
zrezygnować dla mnie z siatkówki, a teraz rzucał takim tekstem? Nogi się pode
mną ugięły.
- Druga będzie
nasza córka, głuptasie – pocałował mnie w czoło, a ja odetchnęłam z ulgą.
- Chcesz mieć ze
mną dzieci? – spytałam ciekawa.
- Całą masę –
wyszczerzył się.
- Jak będę tyle
rodzić to stanę się gruba, brzydka i nie będziesz mnie chciał - ułożyłam usta w podkówkę.
- Będę cię chciał
nawet, jak będziesz gruba, pomarszczona, z siwymi włosami. Dla mnie i tak
będziesz najpiękniejsza, skarbie – pocałował mnie delikatnie.
- Cały czas mnie
zaskakujesz. W jednej chwili potrafisz się zmienić w takiego czułego i
słodkiego faceta.
- Staram się,
żebyś przypadkiem się nie odkochała.
- Nie ma szans na
to. Zbyt mocno cię kocham.
_____________
Powiało romantyzmem. A wczorajsza porażka z Francją mnie zdołowała. Przyznaję się, że płakałam, choc to o niczym jeszcze przecież nie przesądza. W barażach zagramy na pewno, ale na kogo trafimy? O 20 siadam przed telewiozrem, jak zwykle ubrana w biało-czerwone barwy i będę kibicować, żeby Słowacy nie ugrali nawet jednego seta. To będzie piękna rekompensata za wczoraj :)
zrobiło się roomantyczniee! :3
OdpowiedzUsuńlubię!:)
ściskam :*