Byliśmy w połowie jazdy na trasie Gorzów Wielkopolski –
Wałcz. Dopiero wtedy ogarnęła mnie prawdziwa panika. Aż zrobiło mi się
niedobrze. Z tego stresu zapomniałam wziąć rano żelaza. Zaczęłam szperać w
torebce, jednak opakowania z tabletkami tak nie było. Przypomniałam sobie, ze
schowałam je do kosmetyczki. Kto chowa potrzebne tabletki do kosmetyczki? No
tak, ja.
- Misiek,
zatrzymałbyś się na poboczu? – poprosiłam.
- Źle się czujesz?
– zapytał troskliwie i posłusznie zjechał z drogi.
- Nie. Znaczy tak
trochę. Zapomniałam wziąć żelaza, a mam je w walizce.
Kubiak tylko pokręcił głową i otworzył mi bagażnik.
Podeszłam do niego. Na świeżym powietrzu od razu zrobiło mi się lepiej. Wzięłam
tabletkę i usiadłam z powrotem w wozie. Zapięłam pas. Nadal byłam jednak
niespokojna. Okropnie bałam się tego spotkania z rodziną Michała. Siatkarz
widocznie zauważył mój stan, bo nie włączał silnika.
- Ile razy mam ci
powtarzać żebyś się nie denerwowała, bo nie ma czym? – westchnął.
- Łatwo ci mówić –
bąknęłam. – A jak każą ci ze mną zerwać?
- Jezuu – jęknął i
złapał się za głowę. – Ty coś piłaś, czy na trzeźwo takie głupoty gadasz?
- Mówię całkiem
poważnie. Przecież mogą uznać, że jestem jakaś głupia, brzydka. Skompromituję
się jakoś i od razu się zniechęcą do mnie.
- Moi rodzice cię
uwielbiają.
- Ale mogą w
każdej chwili przestać.
- Nie zachowuj się
jak dziecko – jęknął.
- No właśnie!
Dziecko! Mam tylko 18 lat. Mogą mieć pretensje, że chcę się tobą zabawić, albo
… - nie dokończyłam, bo Kubi zamknął mi usta pocałunkiem.
- Będziesz już
cicho, panikaro? – zaśmiał się .
- Głupek –
obrażona skrzyżowałam ręce na piersi.
- Też cię kocham –
cmoknął mnie w policzek, a ja udałam teatralnie, ze się tym brzydzę i z
skrzywioną miną wytarłam go. Siatkarz odpalił silnik i ruszyliśmy ponownie.
Podróż trwała 2 godziny, lecz mi to przeleciało, jak 10
minut. W końcu Infiniti stanęło pod odpowiednim domem. Był bardzo ładny. Lekko
żółte ściany świetnie komponowały się z brązowym kamieniem, którym był wyłożony
dół ścian. Niestety śnieg psuł tą atmosferę. Z daleka widziałam, jak jakieś
dzieci biją się śnieżkami. Na lanie wodą było rzecz jasna za zimno, bo mogły
się jeszcze pochorować.
Kubiak wziął nasze bagaże i odśnieżonym chodnikiem
udaliśmy się w kierunku drzwi. Mówiłam, że ogromnie denerwowałam się w czasie
jazdy? Teraz stres osiągnął prawie maksimum w dziesięciopunktowej skali.
Chłopak otworzył drzwi i puścił mnie przodem. Odłożył nasze walizki i położył
sobie ręce na biodrach.
- No to witaj u
mnie – puścił mi oczko. Do korytarza weszła pani Maria. Uśmiechnęła się szeroko
na nasz widok.
- Dzień dobry –
zaczęłam nieśmiało.
- Witaj, Agusiu.
Jak się cieszę, że przyjechałaś – przytuliła mnie mocno, co było dla mnie
ogromnym, lecz pozytywnym zaskoczeniem. Przyjmujący spojrzał na mnie z miną,
mówiącą: ‘’A nie mówiłem?’’.
- Dziękuję za
zaproszenie – uśmiechnęłam się. Po chwili dołączył do nas Kubiak senior. Także
mnie przytulił.
- Już się nie
mogliśmy doczekać, kiedy przyjedziesz, Agnieszko – powiedział.
- Na mój widok tak
się nie cieszyli – stwierdził urażony Michał.
- Oj nie wymyślaj
– skarciła go jego mama.
- Zaniosę walizki
do pokoju i zaraz wracam.
Jak powiedział, tak i zrobił. Zostałam więc sama z
państwem Kubiak. Zauważyłam, że cały czas mam na sobie płaszcz, więc go
ściągnęłam i zawiesiłam na wieszaku.
- Może w czymś
pomóc pani w kuchni? – spytałam uprzejmie. Chciałam sprawić dobre wrażenie.
- Ależ skąd,
kochana. Jesteś gościem – stwierdziła.
- Ale nie lubię
tak siedzieć bezczynnie.
- To chodź na
spacer. Pokażę ci parę ładnych miejsc – oznajmił Misiek, który wrócił z góry.
- Bardzo dobry
pomysł – poparła go pani Maria.
- Ale może jednak
bym w czymś pomogła – nie byłam przekonana do końca. Gdybym za szybko się
zgodziła to mogłoby to dziwnie wyglądać.
- Gdybym cię nie
poznał wcześniej, to pomyślałbym, że mój syn wynajął jakąś aktorkę żeby udawała
jego dziewczynę – zażartował pan Jarosław.
- Bierz aparat,
zakładaj płaszcz i idziemy. I nie chcę słyszeć żadnych protestów – oznajmił
Michał, podając mi futerał z lustrzanką. Posłusznie więc ubrałam mój czerwony
płaszcz (link). Lubiłam go, bo był ciepły. W dodatku pasował do moich
ulubionych butów (link). Właściwie w głównej mierze dlatego właśnie go kupiłam. Dzięki
temu, że obcas miał 15 cm, to nie wyglądałam jak karzeł przy moim chłopaku.
Mimo to, byłam nadal niższa. 5 cm jednak nie robiło takiej różnicy, jak 20 cm.
- Ale jak wrócimy,
to pani pomogę – powiedziałam z uśmiechem, na co starsza kobieta zareagowała
pokręceniem głowy ze śmiechem.
- Uparta jesteś –
stwierdziła.
- Dlatego ją
kocham – Misiek cmoknął mnie w skroń, złapał za rękę i wyszliśmy z budynku.
- I co? Tak źle
było? – zapytał, gdy odeszliśmy kawałek. Uderzyłam go w ramię, wolną ręką.
- Nie nabijaj się.
To byli twoi rodzice. Potem będzie reszta rodziny.
- Też cię polubią.
Nie bój się, mała.
- Mała to jest
twoja pała.
- Jakoś nie
narzekałaś – wystawił mi język.
_____________
Jeszcze 3 dni do Mistrzostw Europy!
Bardzo dziękuję za komentarze pod poprzednia notką ;)
Bardzo dziękuję za komentarze pod poprzednia notką ;)
Jak ja lubię czytać twe opowiadanie... :D :D :D Buźka :*
OdpowiedzUsuńi po co Aga się bała, niepotrzebnie! :)
OdpowiedzUsuńściskam :*