Gdy dojechaliśmy do Jastrzębia-Zdroju na parkingu przed halą czekało już Infiniti Miśka. Włożyliśmy walizki do bagażnika i wsiedliśmy do środka.
- Nie chcesz zostać na chwilę, odpocząć trochę? – spytał troskliwie Kubiak, uruchamiając silnik.
- Nie, jedźmy już – odpowiedziałam, układając się wygodnie na fotelu.
- Musimy wygrać z Delectą – powiedział po chwili ciszy.
- Na pewno wygracie. W dodatku na te mecze na pewno znajdziesz się w pierwszej szóstce – uśmiechnęłam się.
- No nie wiem. Lorenzo mówił, że możliwe, że nie zagram od razu całego meczu, bo nie chce mnie przeforsować – westchnął.
- W sumie to ma racje. Długo nie grałeś, a wcześniej dwa tygodnie w śpiączce.
- Aguś, znasz mnie. Ja długo nie wytrzymam na ławce. Albo gram na 100%, albo nie gram w ogóle.
Miał rację. Zawsze wkładał w grę całe swoje serce, a gdy mu coś nie wychodziło to był okropnie zły na siebie. Korzystając z sytuacji, że staliśmy na czerwonym świetle cmoknęłam go w policzek.
- A to za co? – spytał zdziwiony.
- Za to, jaki jesteś.
- Narwany i zbyt nerwowy?
- Wkładający całe serce w to, co kochasz.
Położył dłoń na moim kolanie, a następnie chwycił moją rękę.
- Kocham siatkówkę, tak samo ja ciebie – powiedział.
- Misiek, doskonale wiem, że to siatkówka jest na pierwszym miejscu i to rozumiem. Nie musisz się bać.
Mówiąc to miałam na myśli poprzedni związek Michała, o którym mi kiedyś opowiadał. Nie trwał on długo, bo ta dziewczyna nie mogła znieść tego, że Michał ma ciągle treningi, mecze, wyjazdy. Ona oczekiwała, że będzie na każde jej zawołanie. W pewnym momencie postawiła mu ultimatum. Albo ona, albo siatkówka. Wybrał oczywiście to drugie. Podziwiałam go za to, bo gdybym ja była na jego miejscu pewnie bym się zawahała. Kubiak wytłumaczył mi jednak, że do Weronika była bardziej zauroczeniem. Nie spędzał z nią tyle czasu, by ją pokochać.
- Ale tak jest, naprawdę. Mówiłem ci przecież, że jesteś pierwszą dziewczyną, którą pokochałem tak mocno. Gdyby trzeba było, byłbym gotów zrezygnować z siatkówki dla ciebie.
- Nie – odparłam od razu. – Nie mów takich rzeczy. Nie pozwolę ci z mojego powodu zrezygnować z siatkówki. Nigdy!
Michał uśmiechnął się.
- I dlatego cię kocham.
Michał nie chciał wejść nawet na herbatę, tylko od razu pojechał do Wałcza. Kazałam mu dać znać od razu, gdy tylko dojedzie. Obiecał, że będzie jechał ostrożnie i nic mu się nie stanie. Nie chciałam jeszcze raz przeżywać tego samego koszmaru, co miesiąc temu.
Weszłam do domu babci. Było cicho, no ale czemu tu się dziwić. Była przecież 3 w nocy. Ściągnęłam buty oraz kurtkę, zabrałam walizkę i poszłam do pokoju, który zwykle zajmowałam. Tak jak czułam, był przygotowany na moje przyjście. Byłam tak senna i zmęczona, że gdy tylko położyłam się na łóżku to natychmiastowo zasnęłam. Około 5 obudził mnie dźwięk telefonu. Dostałam wiadomość, której nadawcą był Michał. Brzmiał: Dojechałem. Jestem cały i zdrowy. Przepraszam, że cię obudziłem, ale udusiłabyś mnie, gdybym ci nie napisał ;* Uśmiechnęłam się do ekranu . Skorzystałam z okazji, że jestem lekko przebudzona i przebrałam się w piżamę (link). Gdy tym razem przyłożyłam głowę do poduszki również zasnęłam od razu.
Obudziłam się około godziny 8. Mimo to byłam wypoczęta. Wzięłam więc z walizki świeże ubrania i skierowałam swoje kroki do łazienki. Na korytarzu nikogo nie było. Z dołu dobiegały mnie dźwięki jakiejś rozmowy, więc pewnie wszyscy już wstali. Wzięłam szybki prysznic, uczesałam się i ubrałam (link). Zeszłam na dół. Moja rodzina siedziała w kuchni i konsumowała śniadanie.
- Cześć – przywitałam się z uśmiechem.
- Witaj, Agusiu – jako pierwsza wyprzytulała mnie babcia, a potem cała reszta. Nawet Paweł mnie przytulił. Nie małe zaskoczenie. Usiadłam do stołu i zaczęłam sobie robić kanapkę.
- Wzięłaś żelazo? – spytała mnie mama. Codziennie się o to pytała. Czasami była gorsza niż Michał.
- Wezmę, jak zjem – odparłam.
- No właśnie, Agusiu, jak się czujesz? Słyszałam o twojej anemii. Strasznie mizernie wyglądasz, kochanie. Musze cię tu przypilnować żebyś więcej jadła – zaczęła swój monolog babcia. Gdy mieszkałam w Gorzowie to, jak miałam nawet głupi katar to siedziała u mnie w domu dzień i noc, pilnując mnie, tak jakbym co najmniej na łożu śmierci była.
- Nic mi nie jest, babciu. Dobrze się czuję. Biorę żelazo, jem, wysypiam się. Mam taka opiekę, że inaczej by się nie dało.
- Trzeba cię pilnować, bo sama byś sobie tylko pogorszyła – No tak. Mama była wśród rodziny, więc musiała się pożalić, jaka to jestem zła.
- Możemy zmienić temat? – spytałam.
- O której przyjechałaś? – zapytał tata.
- Około 3.
- To o której wyjechałaś?
- Gdzieś koło 19.
- Strasznie wolno jechałaś – skomentował Paweł.
- Gdy Michał jedzie ze mną to niestety nie może jechać szybko. Nie pozwalam na to – powiedziałam i wzięłam gryz kanapki do ust.
- No właśnie, jak tam ten Michał? Mama mówiła, że wtedy, gdy był tu ten kolega u nas to okazało się, że miał poważny wypadek.
Nie lubiłam wracać do tamtych wydarzeń, jednak wiedziałam, że babcia będzie się o to pytać.
- Był przez 2 tygodnie w śpiączce, ale teraz czuje się dobrze. Chce jak najszybciej zacząć grać.
- To dobrze, że nic mu nie jest.
______________
Już jutro Memoriał. Mam nadzieję, że naszym dobrze pójdzie! :)
Świetnie :)
OdpowiedzUsuńświetnie ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam na coś nowego na splataneserca.blogspot.com, jesli czytasz, pozostaw po sobie chociaz krotki komentarz, z gory dziekuje :*