27.09.2013

Rozdział 56

Po godzinie postanowiliśmy wrócić do domu. Na podjeździe, zaraz za Infiniti stało jakieś obce mi Audi. Michał uśmiechnął się na widok wozu.
 - Błażej już jest – wyjaśnił mi.
Weszliśmy do domu, trzymając się za ręce. Rozebraliśmy się i nasze kroki skierowaliśmy do salonu, gdzie znajdowali się pozostali.
 - No siema, Misiek – zaczął wesoło brat Michała. Musiałam przyznać, że byli do siebie strasznie podobni. Niczym bracia bliźniacy.
 - No cześć, bracie – odparł mój chłopak. – Gosia, hej.
Podszedł do żony swojego brata. Brunet w tym czasie podszedł do mnie.
 - Błażej – wystawił w moim kierunku rękę, którą uścisnęłam z uśmiechem.
 - Agnieszka – odpowiedziałam.
 - Czy ty aby na pewno jesteś dziewczyną mojego brata? Tyle się o tobie nasłuchałem, że stwierdziłem, że nie istniejesz – zaśmiał się, za co oberwał od siatkarza.
 - Bardzo zabawne – oburzył się przyjmujący.
 - A ja jestem Gosia, żona Błażeja – przywitała się ze mną blondynka. Oboje wydali się być bardzo mili.
 - A gdzie mój ulubiony bratanek? – zaciekawił się Michał.
 - To jest twój jedyny bratanek, Michał.
 - Ale ulubiony. Ciesz się – prychnął.
 - Śpi na górze. Zmęczył się tą jazdą i pobytem u mnie w domu. Co chwilę go ktoś przytulał, brał na ręce – odparła dziewczyna.
 - Jakbyście pojawiali się z nim częściej w Wałczu to by było inaczej.
Przysłuchiwałam się tej rozmowie, bo sama jakoś nie chciałam się wtrącać. To były ich sprawy rodzinne, a ja byłam tylko gościem. Trochę nieswojo się czułam. Michał najwidoczniej to zauważył, bo uścisnął moją rękę i mrugnął okiem. Uśmiechnęłam się do niego.
 - A co tam u was w ogóle? Strasznie się cieszę, że w końcu mogłem poznać tą Agnieszkę, o której tyle słyszałem – spytał brat Miśka.
 - A nie narzekam – wyszczerzył się Michał.
 - No ty nie powinieneś, raczej Aga na ciebie – zaśmiał się brunet, za co znowu oberwał od brata.
 - Nie mam na co narzekać. No chyba, ze na nadopiekuńczość – powiedziałam z uśmiechem.
 - Ja nie jestem wcale nadopiekuńczy.
 - Jesteś, jesteś.
 - A właśnie, Agusiu, jak ty się w ogóle czujesz? Ostatnio jak się widzieliśmy to nie byłaś w najlepszej formie – spytała pani Maria.
 - Dobrze, naprawdę – odparłam.
 - Dobrze – powtórzył z sarkazmem przyjmujący. – Masz anemię, dziewczyno. I jeszcze mi zarzuca, że jestem nadopiekuńczy.
 - Michał – skarciłam go. Nie lubiłam rozmawiać o swoim zdrowiu.
 - Anemię? Kochana, a mówiliśmy ci żebyś odpoczęła trochę – oznajmił pan Jarosław, spoglądając na mnie troskliwie.
 - Siłą ją do lekarza zaciągnąłem – Michał kontynuował swoje opowieści, więc uderzyłam go łokciem w brzuch, na co on cicho jęknął.
 - Słyszałem, że dość sporo siedziałaś przy Michale, gdy był w szpitalu – wtrącił Błażej.
 - Bez przesady – odparłam.
 - Przesiadywałaś przecież w szpitalu każda wolną chwilę – wtrącił pan Kubiak.
 Niezręczny dla mnie moment przerwał dzwonek do drzwi. Pani Maria poszła otworzyć i już po chwili w salonie znajdowali się już inni goście. Poznałam ciocię, wujka, kuzyna i kuzynkę Michała. Wydali się być bardzo mili. Wszyscy usiedli przy stole i zaczęli rozmawiać. Zauważyłam, że pani Kubiak zmierza w kierunku kuchni, więc poszłam za nią.
 - Obiecałam pomóc – powiedziałam z uśmiechem.
 - Aleś ty uparta, dziecko – zaśmiała się. Ubrała fartuszek, a drugi podała mi. Również nałożyłam go na siebie. Lepiej żebym nie ubrudziła tej sukienki. – Pokrój warzywa na sałatkę.
Tak, jak poprosiła zaczęłam kroić pomidory, a następnie ogórki. Mama Michała w tym czasie zajęła się pieczenią, która od ponad 1,5 godziny była już w piekarniku i niedługo powinna być gotowa. Piękny zapach roznosił się po całym pomieszczeniu.
Gdy mieszałam składniki sałatki, do pomieszczenia ktoś wszedł. Spojrzałam w kierunku wejścia. Stał tam Michał z małym chłopcem na rękach. Uśmiechnęłam się na ten widok. Wyglądali tak słodko.
 - Patrzcie, kto się obudził – powiedział siatkarz.
 - Rany, jaki on słodki – powiedziałam, wycierając ręce w ręcznik. Podeszłam bliżej i chwyciłam małego za rączkę. Uśmiechnął się do mnie.
 - Wszyscy Kubiakowie tak mają. Co nie, Krzysiu?
Krzyś jednak nie był zainteresowany tym, co mówił Misiek. Bardziej ciekawiły go moje włosy. Bawił się nimi, śmiejąc się. Z tego, co wiedziałam z opowiadań, to chłopczyk miał około 8 miesięcy. Nagle wystawił rączki w moim kierunku. Spojrzałam niepewnie na Miśka, lecz on z uśmiechem podał mi małego.
 - Widać, że ma gust do dziewczyn – Kubiak poruszył zabawnie brwiami. W tym momencie pani Maria zaśmiała się.
 - Ty uważaj, bo ci Agnieszkę odbije – powiedziała.
 - Ej młody, ona już jest zaklepana – Przyjmujący wystawił groźnie palec w kierunku chłopca, a ten złapał go i się zaśmiał. W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Michał poszedł otworzyć, a ja zostałam z Krzysiem na rękach. Byłam trochę zdezorientowana. Spojrzałam na warzywa, które nie były jeszcze wymieszane.
 - Spokojnie, ja dokończę – odparła spokojnie z uśmiechem mama Michała.
 - Dziękuję – podziękowałam i wolnym krokiem skierowałam się na korytarz, gdzie był mój chłopak i witał jakiś ludzi. Stanął obok i objął mnie w pasie.
 - A to moja Agnieszka – wyszczerzył się i cmoknął mnie w skroń. Podeszła do mnie starsza kobieta.
 - No nareszcie możemy cię poznać! – zaczęła radośnie. – Jestem Dorota Malicka, ciocia Michała.
 - Agnieszka Kochanowska – przedstawiłam się. Potem poznałam też wujka Adama i kuzyna Maćka z jego dziewczyną Pauliną.
 - Widzę, że sympatię najmłodszego członka rodziny już zyskałaś – stwierdziła ze śmiechem pani Dorota.
 - No tak jakoś mnie polubił – uśmiechnęłam się lekko. Młody Kubiak nadal bawił się końcówkami moich włosów. O dziwo nie ciągnął mnie za nie, tylko delikatnie jakby je przeczesywał swoimi malutkimi paluszkami, jakby chciał sprawdzić, jak są zrobione. Szeroko się przy tym uśmiechał i wyglądał bardzo uroczo.
 - Pasuje ci – mrugnął do mnie pan Malicki, a ja się zarumieniłam speszona. Byłam jeszcze za młoda żeby być matką. Wiedziałam jednak, że w przyszłości chcę mieć dzieci. Dziecko to największy skarb na całym świecie.
 - Zapraszam do stołu – oznajmiła mama mojego chłopaka, wchodząc do korytarza. – Zaraz podam obiad.
 - To może ja pomogę – zaczęłam.
 - Oj wątpię, kochana, czy Krzysiu cię puści – zaśmiała się i wróciła do kuchni. Misiek puścił do mnie oczko i pociągnął w kierunku salonu. Usiadłam na krześle, a Krzysia usadowiłam sobie na kolanach. Po mojej lewej stronie siedziała jego mama. Gosia uśmiechnęła się do nas.
 - A więc tutaj jest mój słodziak – powiedziała wesoło, głaszcząc go po główce. Chłopiec klasnął w dłonie i zaśmiał się. – Może dasz mi go? Nie będę cię męczyć.
 - On mnie nie męczy. Słodki z niego malec – odparłam.
 - Ale u wujka Michała to nie chciał posiedzieć – powiedział urażony Misiek.
 - Potem się nim zajmiesz, spokojnie. Chętnie odpocznę – zaśmiała się blondynka. – A teraz chodź Krzysiu do mamy, bo ty dawno nic nie jadłeś.
Wzięła małego ode mnie, a ja mu na pożegnanie pomachała z uśmiechem, który on odwzajemnił. Musiałam przyznać, że ten chłopczyk skradł moje serce. Miał w sobie coś z Kubiaków. Charakterystyczne rysy. Jak urośnie to będzie na pewno przystojnym mężczyzną, jak jego tata i wujek.

 - Słodko wyglądaliście – szepnął mi do ucha Misiek, łapiąc mnie za rękę pod stołem.

2 komentarze: