30.08.2013

Rozdział 48

Usłyszałam pukanie do drzwi, więc oderwałam wzrok od książek. W moim pokoju stanął Michał. Uśmiechnęłam się do chłopaka. Podniosłam się do pozycji siedzącej.
 - Hej – przywitał się brunet i cmoknął mnie w policzek.
 - Cześć, Misiek – odpowiedziałam z uśmiechem. Przyjmujący usiadł obok mnie.
 - Więc, co się stało?
 - Bo widzisz… może mam jakieś omamy, ale to wyglądało tak dziwnie – zaczęłam.
 - Co wyglądało?
 - Byłam w parku i widziałam Zbyszka, jak kłócił się z jakąś dziewczyną. Był strasznie zdenerwowany.
 - Jaką dziewczyną? – zaciekawił się.
 - Nie wiem, nie znam jej. To taka wysoka blondynka.
Misiek zamyślił się.
 - Nie przypominam sobie nikogo konkretnego – odpowiedział po chwili.
 - To było naprawdę dziwne. Stali dobre 15 minut, a nawet dłużej i się kłócili. Podeszłam potem do Zibiego i tak zagadałam jak gdyby nigdy nic. Nie przyznałam się, że to widziałam, bo był taki nabuzowany, że wybrałam własne bezpieczeństwo.
 - No nie wiem, o co mogło chodzić. Może to jakaś natrętna fanka? Albo ktoś z rodziny kogo nie lubi. Z tego, co wiem to ma parę osobników, których nie trawi, choć to rodzina. Nie martw się – objął nie i cmoknął w skroń. Mimo jego zapewnień to nadal byłam niespokojna. Jakoś mi się to nie kleiło.

Drugi mecz półfinałowy fazy play-off. Jastrzębski Węgiel wygrał pierwszą potyczkę z ZAKSĄ w wielkim stylu 3:0. Ostatni set był niesamowity. Miałam nadzieję, że i tym razem tak będzie. Przeciwnik nie należał do najłatwiejszych i nie można było go lekceważyć, bo ostatnio mu nie wyszło. Siedziałam w pierwszym rzędzie na trybunach razem z Miśkiem. Niezbyt podobał mu się mecz z tej perspektywy. Wiadomo, że dla siatkarza taka przerwa od gry nie jest czymś wspaniałym. Dla Kubiaka to już w ogóle była tragedia. Kochał siatkówkę najbardziej na świecie. Oczywiście mówił mi kilka razy, że na równi ze mną, jednak ja wiedziałam, czym dla niego jest ta pasja. Nie przeszkadzało mi to. Rozumiałam, ile dla siatkówki poświęcał. Podziwiłam go za ten cały trud.

Niestety chłopcy przegrali mecz 3:1. Pierwszy set wygrali do 15. Grali bez żadnych błędów. Niestety w następnych setach ZAKSA zaczęła się odbudowywać i robili z nami, co chcieli. Smutno mi się zrobiło. Michał był strasznie zdenerwowany. Ledwo na miejscu siedział. Co chwilę się wyrywał i komentował, że to można było tak, a to tak. Prawda była taka, że ten mecz na pewno Jastrzębie nie zaliczą do udanych.
W pewnym momencie zauważyłam, jak do wyjścia zmierza ta nieznajoma z parku. Natychmiast pociągnęłam Kubiaka za rękaw. Odwrócił się w moją stronę.
 - Tam jest ta dziewczyna – powiedziałam, głową wskazując odpowiedni kierunek. Gdy Misiek spojrzał w jej stronę jego twarz pobladła. Dłonie zacisnął w pięści.
 - Laura – powiedział tak cicho, że ledwo zrozumiałam.
 - Znasz ją? – byłam zaskoczona.
 - Niestety. Chodź na dół – chwycił mnie za rękę i zaprowadził na boisko. Wszyscy zawodnicy w biało-pomarańczowych strojach byli przybici. Jeszcze chwilę temu Misiek także był zmartwiony lecz teraz wydawał się być bardzo zdenerwowany. Chciałam jak najszybciej dowiedzieć się, kim jest ta dziewczyna. Miałam  złe przeczucia.
Podeszliśmy do Zibiego, który siedział na krześle i wycierał twarz ręcznikiem.
 - Czemu nie powiedziałeś, że Laura tu jest?! – naskoczył na atakującego mój chłopak.
 - Widziałeś ją?! – Bartman był wyraźnie zdziwiony.
 - Była na meczu. Czemu mi do cholery nie powiedziałeś?!
 - Dlaczego myślisz, że ją widziałem?
 - Agnieszka was razem widziała.
 - Możecie mi do cholery wyjaśnić, kim jest ta cała Laura? – spytałam wkurzona.
 - Nie tutaj. Pojedziemy do mnie i wszystko ci opowiemy – uspokoił mnie przyjmujący i pocałował w skroń.
 - Idę się przebrać i wziąć szybki prysznic. Zaczekajcie na mnie – oznajmił Zibi i ruszył w kierunku szatni. W milczeniu poszliśmy na parking.

Siedziałam na kanapie w salonie Michała. Obok siedział właśnie on, a na fotelu niedaleko Zbyszek. Atmosfera była wyraźnie napięta, a ja w końcu chciałam się dowiedzieć, o co chodziło z tą całą Laurą.
 - Więc? – zaczęłam.
 - Laura to moja była dziewczyna – zaczął Kubiak, a mnie coś ukuło w środku. Rozumiem, że to była dziewczyna, czyli dawno ich na pewno nic nie łączy. Jednak uczucie zazdrości mimo to się we mnie pojawiło.
 - I moja była dziewczyna – dodał Bartman. Ta informacja wbiła mnie w sofę. Ja bym przecież nigdy w życiu nie  mogła być z byłym facetem mojej przyjaciółki.
 - Właściwie byliśmy z nią jednocześnie i przez spory czas o tym nie wiedzieliśmy – kontynuował Zibi.
 - Nieźle się nami zabawiła – prychnął przyjmujący. – omotała nas obu i udawała wielce zakochaną. Zawsze się dziwiłem, że nie chce poznać Zbyszka, choć to mój najlepszy przyjaciel. Potem wyszło na jaw, że w tym samym czasie była związana ze mną, jak i z nim.
 - Jak wyszło? – spytałam. Przetwarzałam sobie w głowie dokładnie wszystkie informacje i własnym uszom nie wierzyłam. Jak można coś takiego zrobić? Oszukiwać dwóch takich świetnych facetów? Niepojęte.
 - Byłem z nią na spacerze i przez przypadek spotkaliśmy Michała – odpowiedział na moje pytanie atakujący. – Laura na początku nie była zadowolona, ale potem pomyślała, że zaczniemy się o nią bić, walczyć. Na całe szczęście szczerze porozmawialiśmy i uznaliśmy, że nasza przyjaźń jest ważniejsza.
 - Niestety Laura się nieźle tym wkurzyła. My co chwilę zmienialiśmy kluby, a ona co jakiś czas pojawiała się i coś kombinowała. Przez to zniszczyła mi, jak i Zbyszkowi 2 związki.
 - Co dokładnie robiła? – zapytałam, nadal będąc w szoku.
- Opowiadała o nas niestworzone rzeczy, albo jak było w przypadku Marty, pocałowała mnie na jej oczach. Próbowałem jej wtedy to wyjaśnić. Niby było okej , ale wtedy Laura wyskoczyła z bzdurą, że niby jest ze mną w ciąży, a tego Marta już nie zniosła – westchnął Zibi.
Nie wiedziałam kompletnie, co powiedzieć. To były dla mnie tak szokujące informacje. Siedziałam tylko i wpatrywałam się w stolik. Poczułam nagle, jak Misiek mnie przytula i całuje w skroń.
 - Spokojnie, tym razem załatwimy tą sprawę raz na zawsze – uspokajał mnie.
 - Musicie Natce powiedzieć – stwierdziłam.
 - Powiem jej jutro – potwierdził Zbyszek. W tym momencie do naszych ust dobiegł dźwięk jego komórki. Siatkarz odczytał SMSa. – Albo jednak dziś. Chce do mnie wpaść. To ja lecę, trzymajcie się.
Przyjaciel dał mi buziaka w policzek i wyszedł z mieszkania. Wtuliłam się mocniej w Kubiaka.
 - Próbuje pojąć dlaczego ona to robi – powiedziałam po chwili.
 - Z zemsty.
 - Tylko dlatego, że się o nią nie pokłóciliście? Przecież to chore!
 - Mi to mówisz?
 - Michał, a może ja bym się z nią spotkała? – zaproponowałam.
 - Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł – skrzywił się.
 - Nawet jeżeli zacznie mi mówić jakieś bzdury to nie uwierzę. Chcę tylko pogadać i dowiedzieć się, czemu nie da wam spokoju.
 - Skarbie, ja wiem, że ty chcesz dobrze, ale to naprawdę nie jest dobry pomysł.
 - No ale co ci szkodzi?
Westchnął. Oznaczało to tylko jedno: nie miał argumentów.
 - Nie chce po prostu żebyś się z nią spotykała. Nie zdziwiłbym się jakby była chora psychicznie, bo przecież jej zachowanie do normalnych zaliczyć nie można.
 - No dobrze – westchnęłam zrezygnowana i poczułam jak chłopak całuje mnie w czubek głowy.

29.08.2013

Rozdział 47

Dzień, jak co dzień. Wstałam, poszłam się umyć. Zjadłam jabłko, bo jakoś zbytnio nie miałam ochoty na nic innego. Zdawałam sobie doskonale sprawę z tego, że gdyby lekarz, albo co gorsza Michał, czy Zbyszek się o tym dowiedzieli, to miałabym przerąbane. Wzięłam żelazo i następnie swoje kroki skierowałam do swojego pokoju, gdzie się ubrałam (link).
Przed domem zobaczyłam samochód, który łudząco przypominał Infiniti Miśka. Odgoniłam jednak te myśli, bo przecież jego auto znajdowało się w serwisie. Chyba. Ponownie się odwróciłam w stronę pojazdu. Nagle z niego wyszedł kierowca. Byłam strasznie zdziwiona, gdy zobaczyłam, że to był naprawdę Kubiak. Podeszłam do chłopaka z otwartą buzią ze zdziwienia.
 - Samochód? – spytałam z niedowierzeniem.
 - Tak, Aga, to jest samochód. Samochód, to jest Agnieszka. Poznaliście się kiedyś – puścił do mnie oczko, a następnie zaczął się śmiać. Skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam na niego groźnie. On natomiast podszedł do mnie, pocałował w czoło i przytulił. – Uroczo się złościsz.
 - Ja wszystko robię uroczo – wystawiłam mu język. Kubiak, niczym dżentelmen otworzył mi drzwi, więc wsiadłam i zapięłam pas. Po chwili ruszyliśmy.
 - Nie mówiłeś, że masz już samochód – stwierdziłam z lekkim wyrzutem.
 - Bo mechanik zadzwonił wczoraj wieczorem. Odebrałem pół godziny temu i od razu do ciebie przyjechałem.
 - Ale na pewno wszystko z nim w porządku? – spytałam dla pewności.
 - Na pewno. Chcesz się przekonać? – uśmiechnął się cwaniacko i docisnął mocniej pedał gazu. Licznik z 60 km/h dochodził do 120 km/h.
 - Michał! Pogięło cię całkiem?!
Zwolnił i zaczął się śmiać. Mi natomiast wcale nie było do śmiechu. Nadal pamiętałam to, jak się bałam o jego życie i nie wiedziałam, co z nim będzie. On zrobił sobie kawał, a ja ponownie się przeraziłam.
 - No przecież żartowałem – powiedział, nadal rozbawionym głosem. Zdenerwował mnie. – Ej, mała, przepraszam.
Chwycił mnie za rękę, jednak mu ją wyrwałam i wpatrywałam się w ulice za szybą.
 - Aguś, przepraszam – nie poddawał się.
 - To nie było zabawne, wiesz? – spojrzałam na niego, a w kącikach oczu lśniły mi łzy. Przetarłam je szybko.
 - Wiem. Jestem idiotą. Nie złość się.
 - Wiesz doskonale, że przeżyłam twój wypadek…
 - Wiem, ale zanim pomyślę to już zrobię. Przepraszam, skarbie.
Samochód się zatrzymał. Byliśmy już pod moim liceum. Misiek spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem. Przytuliłam się do niego.
 - Nie wygłupiaj się tak już więcej – poprosiłam.
 - Masz to jak w banku – pocałował mnie.
Pożegnaliśmy się i wyszłam z auta. Nagle przy mnie znalazła się Martyna.
 - Cześć, Aga – zaczęła wesoło.
- Hej, Martyna – odparłam z uśmiechem.
 - Widzę, że z Michałem już lepiej.
 - Tak, dużo lepiej.
 - Cieszę się, bo nie mogliśmy znieść, jak się męczyłaś – powiedziała troskliwie. Uśmiechnęłam się delikatnie i ruszyłyśmy w kierunku klasy.


Szłam z Denisem na spacer. Była ładna pogoda. Słońce, temperatura powyżej zera, brak śniegu. Żyć, nie umierać. Niestety według meteorologów niedługo miała powrócić do nas zima. Nie cieszyło mnie to, ponieważ w końcu mogłam ubrać lżejszą kurtkę i trampki, a za kilka dni znowu miałabym to zmienić? O nie, nie, nie. Żadnej zimy!
Była godzina 17, a mimo to było jeszcze jasno na zewnątrz. Coś nowego, bo jeszcze niedawno o tej godzinie było identycznie, jak w środku nocy. Myślałam, że jestem sama w parku, jednak w pewnym momencie zauważyłam jakieś dwie postacie. Z postury poznałam, że to kobieta i mężczyzna. Spostrzegłam, że to Zbyszek, jednak blondynka obok to nie była Natka. Obydwoje wyraźnie się kłócili. Postanowiłam nie podchodzić bliżej, tylko schowałam się za krzakami, tak aby mnie nie zauważyli. Stałam tak i się na nich gapiłam dobre 10 minut. Denisowi znudziło się już to miejsce, bo wolał sobie pobiegać gdzie indziej. Przykucnęłam przy nim i zaczęłam szeptać żeby był cicho. Głaskałam go po brzuchu, żeby go czymś zająć. Zobaczyłam w pewnym momencie, że nieznajoma dziewczyna oddala się od atakującego, a ten wściekły kopie w ławkę. Wahałam się, czy mam podejść, czy też nie. Byłam jego przyjaciółką i miałam prawo wiedzieć, kto to był i o co się tak kłócili. Ruszyłam z moim psiakiem w kierunku bruneta. Uśmiechnęłam się do niego szeroko. On odwzajemnił gest, jednak z twarzy wyczułam, że jest zaskoczony moim widokiem i lekko zdenerwowany.
 - Hej, Zbysiu – zaczęłam wesoło, przytulając go na powitanie.
 - No cześć – odparł.
 - Do Natki idziesz? – spytałam, jak gdyby nigdy nic. Postanowiłam jednak nie pytać o tą sytuację jego, tylko Michała. W końcu to najlepsi przyjaciele od jakiś 10 lat. Misiek na pewno będzie wiedział, kim jest owa tajemnicza dziewczyna.
 - Tak, do Natki  - uniósł w górę jeden kącik ust. Widocznie mu ulżyło, że nie pytam o tamtą sytuację. Niech myśli, że nic nie widziałam. Na razie.
 - Pozdrów ją. Ja lecę, bo Denis chce pobiegać. Na razie – cmoknęłam jego policzek i już mnie nie było. Przez cały ten czas Zbyszek był strasznie spięty. Mam nadzieję, że nie miał nic na sumieniu. Natka, tak samo jak on była moją przyjaciółką. Gdyby jedno skrzywdziło drugie, zawsze byłabym po stronie poszkodowanego.

Wchodząc do pokoju natychmiast sięgnęłam po komórkę, której nie wzięłam ze sobą na spacer, ponieważ się ładowała. Bateria była już cała, więc odłączyłam kabel. Zobaczyłam 3 nieodebrane połączenia i jeden SMS. Wszystko było od Michała. Odczytałam wiadomość: Nadal jesteś zła? Nie byłam już . Zdenerwował mnie rano, ale już mi przeszło. Teraz priorytetem dla mnie stała się sprawa Zibiego. Wykręciłam więc numer do mojego chłopaka i czekałam aż odbierze. Zrobił to już po pierwszym sygnale.
 - Aga? No w końcu. Nadal się złościsz? – zaczął.
 - Nie, już nie. Ale dzwonie w innej sprawie – odparłam.
 - Brzmi poważnie. Coś się stało?
 - Tak.. Znaczy nie. No nie wiem właśnie. Masz czas do mnie wpaść?
 - Teraz idę na rehabilitację. Za 1,5 godziny będę u ciebie.
 - Dobrze, czekam.
 - To coś poważnego? Wydajesz się być smutna.
 - Nie smutna, tylko bardziej zdezorientowana. Opowiem ci wszystko, jak będziesz u mnie. Pa – zakończyłam rozmowę i odłożyłam telefon z powrotem na półkę. Sięgnęłam po moje notatki z polskiego i kontynuowałam moją powtórkę do matury. W końcu zostało już nieco ponad miesiąc. Zdawałam rozszerzoną maturę z polskiego, więc musiałam się do tego porządnie przyłożyć. Strasznie chciałam żeby przyjęto mnie na wydział fotografii na Jastrzębskiej Akademii. Zawsze myślałam, że będę studiować w Gorzowie. Właściwie to sądziłam, że całe życie tam spędzę. A tu jednak niespodzianka. Nie Gorzów, lecz Jastrzębie-Zdrój. Dużo mniejsze miasto, jednak pokochałam mieszkanie w nim. Głównie dzięki moim przyjaciołom.


 ________________

A kto dziś ma urodziny? Bartek Kurek! Wszytskiego najlepszego, braku kontuzji i samych sukcesów :D

27.08.2013

Rozdział 46

Dojechaliśmy do szpitala. W przychodni nie było praktycznie żadnej kolejki. Zarejestrowałam się i weszliśmy do gabinetu. Lekarzem okazał się być ten sam mężczyzna, który tydzień temu mnie badał. Natychmiastowo się skrzywiłam.
 - Kogo moje oczy widzą – zaczął. – Jednak zdecydowała się pani wrócić.
 - Nie z własnej woli – odparłam cicho.
 - Źle się poczuła przed chwilą – powiedział Michał. Usiadłam na kozetce, bo znowu poczułam się gorzej.
 - Mówiłem, że tak będzie, jednak pani wiedziała lepiej – powiedział doktor sarkastycznie. – Musimy zrobić ponowne badania, bo jak mniemam wyniki się pogorszyły. Często zdarzają się pani omdlenia?
 - Zemdlałam tylko wtedy ten jeden raz. Co jakiś czas po prostu robi mi się słabo i kręci mi się w głowie – odpowiedziałam.
 - Pójdzie więc pani do pomieszczenia obok, a tam pielęgniarka pobierze pani krew. Wyniki powinny być do dwóch godzin, a w tym czasie podam kroplówkę, żeby pani organizm w końcu wzbogacił się w jakieś witaminy.
Karcący ton lekarza sprawiał, że czułam się jak mała dziewczynka przyłapana na podjadaniu słodyczy zaraz przed obiadem. Posłusznie poszłam do pielęgniarki, która pobrała mi krew, a po chwili znowu byłam kłuta, przez tą głupią kroplówkę. Czy nikt tutaj nie rozumiał, że ja nie znoszę igieł?

Siedziałam na łóżku, a obok mnie Michał. Patrzył na mnie takim wzrokiem, że wiedziałam, że chce powiedzieć coś  w stylu, ze jego trzeba słuchać, albo, że on ma zawsze racje. Misiek pokręcił głową z politowaniem.
 - Powinnaś dostać taki opieprz, że... – zaczął, ale mu przerwałam.
 - Ale nie dostanę, bo wiem, że zachowałam się dziecinnie i nieodpowiedzialnie – uśmiechnęłam się delikatnie.
 - Eh – pokręcił ponownie głową – Czemu ja nie mogę się na ciebie długo gniewać?
Pochyliłam się i pocałowałam go namiętnie.
 - Przestań, bo nad sobą nie zapanuję – wymruczał mi do ucha, a ja się zaśmiałam. W tym momencie zadzwonił telefon przyjmującego. Odebrał połączenie. – Halo?... W szpitalu…. Nie, nie ja. Aga…. Siłą ją zaciągnąłem, przecież sama by nie przyszła… Ok., czekamy.
Odłożył komórkę z powrotem do kieszeni.
 - Z kim mnie tak obgadywałeś? – spytałam z lekkim wyrzutem.
 - Ze Zbyszkiem. Przyjdą tu z Natką.
 - Jeszcze moich rodziców zaproś – mruknęłam.
 - Są w pracy, nie będę im przeszkadzał – wyszczerzył się.
Po kilkunastu minutach do pomieszczenia weszli nasi przyjaciele. Czułam, że atakujący nie powstrzyma się od jakiejś kąśliwej uwagi. Nie pomyliłam się.
 - A nie mówiłem? – powiedział na wejściu.
 - A tak na marginesie: cześć – dodała Natka. Jedyna kulturalna.
 - Hej – odpowiedzieliśmy równo z Michałem.
 - Jak się czujesz? – spytała troskliwie blondynka. Kolejny dowód, że to jedyna porządna osoba w tym towarzystwie.
 - W porządku. Trochę mi tylko słabo, ale nie jest źle – uśmiechnęłam się.
 - Gdybyś od razu posłuchała lekarza to teraz nie musiałabyś tu siedzieć – stwierdził ZB9. Co za spostrzegawczość. – Ale po co słuchać jakiegoś tam Zbyszka?
 - Oj nie złość się.
 - Gdyby nie ten incydent na hali to nic byś z tym nie zrobiła – wtrącił Misiek.
 - Znowu zaczynasz? – spytałam z wyrzutem. 
 - Ok., już nie będę – skapitulował.
 - Jaki pantoflarz – Zibi przewrócił oczami i oberwał w ramię od Kubiaka. – Ała! Wezwę ochronę i powiem, że wszczynasz bójkę.
 - Sam zacząłeś, obrażając mnie!
 - Spokój, dzieci – powiedziała blondynka, przywołując ich do porządku.
Miłą atmosferę przerwał lekarz, który wszedł do sali.
 - Widzę, że kroplówka już skończona – stwierdził, odpinając ją ode mnie. – Wyniki już mam. Tak jak przypuszczałem ma pani anemie. Przepiszę pani żelazo, które musi pani codziennie brać. Przez najbliższe kilka dni może być pani nadal osłabiona i mogą występować zawroty głowy, ale to szybko minie.
 - Dziękujemy, doktorze – powiedział za mnie Michał, pomagając mi wstać z łóżka.

Do samego domu byłam asekurowana przez siatkarza. Trochę denerwujące, ale przynajmniej czułam go przy sobie, za czym tęskniłam przez 2 tygodnie. Weszłam do domu. Było już po 19, więc rodzice wrócili z pracy.
 - Gdzieś ty tyle była? – zdziwił się tata. Nigdy nie pytają, a dziś akurat musieli?! No w sumie i tak by się w końcu dowiedzieli. Kwestia czasu.
 - W szpitalu – odparłam, wieszając kurtkę na wieszaku.
 - Coś z Michałem? – zmartwiła się mama. Znowu traktowała go tak, jak wcześniej.
 - Nie, z nim wszystko w porządku. To ja byłam u lekarza.
 - Znowu zemdlałaś? – spytał lekko wystraszony rodziciel.
 - Nie. Trochę mi się słabo zrobiło i Misiek uparł się żebym zrobiła badania – westchnęłam i nalałam sobie soku, bo akurat weszłam do kuchni. Rodzice za mną.
 - No i bardzo dobrze. Od tygodnia ci powtarzamy żebyś poszła do lekarza.
 - Wystarczył Michał i po problemie – mrugnęłam do nich.
 - I co ci powiedział doktor? – zapytał ojciec.
 - Mam anemie. Przepisał mi żelazo i muszę je brać – wzruszyłam ramionami.
 - I mówisz to, ot tak?
 - Przecież to nie jest jakieś tam przeziębienie – dodała rodzicielka.
 - Wiem. Nie jestem dzieckiem.
 - Czasami zachowujesz się jak dziecko. Nieodpowiedzialnie.
 - Może powiedzcie mi wprost, że nie podobało się wam to, że siedziałam tyle w szpitalu. Każdy mi już to wypomniał, więc teraz wasza kolej – skrzyżowałam ręce na piersi. Nerwy mi powoli zaczynały puszczać.
 - Nie o to chodzi. My rozumiemy, że zależy ci na Michale i cieszymy się, że on tak o ciebie dba. Nie chcieliśmy wcześniej poruszać tego tematu, bo wiedzieliśmy, że jesteś bardzo zmartwiona całą tą sytuacją.

 - Chciałabym pójść do siebie i się położyć, bo trochę mi słabo. Dobranoc – wolałam zakończyć tą rozmowę, bo znając mnie mogłabym powiedzieć o parę słów za dużo.

____________

I jak widzicie, to nie ciąża. Obstawialiście taką opcję, a tu jednak nie :P Orientuje się ktoś, czy sparingi z Serbią będą emitowane w telewizji?

25.08.2013

Rozdział 45

Michał wyszedł już w poniedziałek. Lekarze uznali, że skoro się obudził to nie ma powodów, dla których miałby zostać w szpitalu. Oczywiście w treningach miał przerwę, co najmniej 3 tygodniową. Nie mógł się jeszcze zbytnio obciążać. W ciągu tych 2 dni chciałam z nim spędzić, jak najwięcej czasu, żeby się nacieszyć jego obecnością, ale co chwilę odsyłał mnie do domu żebym odpoczęła. Może faktycznie wyglądałam niezbyt dobrze, ale gdy byłam z Kubiakiem to wszystkie dolegliwości mi mijały.

Siedziałam z Michałem u niego w salonie. Jego rodzice pojechali godzinę wcześniej. Bardzo chcieli się ze mną pożegnać. Pani Maria stwierdziła, że Michał nie mógł trafić lepiej. Było mi bardzo miło, słuchając tylu ciepłych słów na swój temat.
 - Moi rodzice cię wręcz pokochali – zaśmiał się Misiek, całując mnie w skroń.
 - Przesadzasz.
 - Wcale nie. Cały czas cię chwalili. Mówili, że siedziałaś przy mnie ciągle. I tata jeszcze dodał, że jeżeli cię skrzywdzę to sam się ze mną policzy – zaśmiałam się na te słowa i pocałowałam siatkarza.
 - Kocham cię – powiedziałam, wtulając się w niego mocniej. Tak bardzo mi tego brakowało. Tego, że tak po prostu sobie siedzieliśmy. On mnie przytulał. Był blisko. Więcej do szczęścia w tym momencie mi nie trzeba było.

Zbliżała się 22. Na drugi dzień miałam iść do szkoły, więc najwyższa pora wracać do domu.
 - Muszę wracać – jęknęłam, wyswobadzając się z Miśkowych ramion.
 - Odwiozę cię – zaczął, jednak po chwili przypomniał sobie, że jego samochód nadal nie wrócił z naprawy. – A nie, nie odwiozę cię. Ale wezwę ci taksówkę.
Sięgnął po telefon i wybrał odpowiedni numer. Taksówkarz powiedział, że będzie za 10 minut. Zabrałam się za ubieranie botków, a następnie płaszcza. Zauważyłam, że Michał ubiera kurtkę.
 - Odprowadzę cię – wyszczerzył się. Chwyciliśmy się za ręce i zeszliśmy na dół. Na dworze było zimno, choć śnieg niedawno stopniał to temperatura znowu się obniżyła.
 - Przeziębisz się – powiedział przyjmujący troskliwie, poprawiając mi szalik.
 - Brakowało mi ciebie – wtuliłam się w niego. Pocałował mnie w czubek głowy.
 - Ale już jestem. Cały twój.
Uśmiechnęłam się. Staliśmy tak, dopóki nie przeszkodził nam klakson taksówki. Pocałowałam ostatni raz Miśka i wsiadłam do pojazdu.


 - Co robisz po szkole? – zagadała mnie Natka na którejś przerwie.
 - A nie wiem. Może do Miśka pójdę. A co? – odparłam.
 - Chodź ze mną na halę. Zbyszek mówił żebyśmy wpadły. Michała też weź. Poczuje się wtedy, tak jak my.
 - W sumie dobry pomysł. Napiszę mu.
Wyciągnęłam komórkę i napisałam SMSa do siatkarza. Odpisał niemal natychmiastowo: No jasne, że wpadnę. Dawno się z chłopakami nie widziałem. Do zobaczenia :*
 - I jak? – zapytała blondynka.
 - Od razu się zgodził.
 - Tak czułam – zaśmiałyśmy się i weszłyśmy do klasy, gdzie czekała już na nas historyczka.

Pod halą spotkałyśmy Michała. Przywitałam go całusem w policzek i we trójkę poszliśmy na salę, gdzie już od kilkunastu minut trwał trening siatkarzy Jastrzębskiego Węgla. Gdy tylko pojawiliśmy się w pomieszczeniu zawodnicy natychmiastowo do nas podeszli, rzucając piłki byle gdzie. Biedny Wojtaszek potknął się o jedną i poleciał jak długi na ziemię.
 - No stary, w końcu wróciłeś! – zaczął Łasko jako pierwszy.
 - Koniec obijania! Kiedy wracasz na treningi? – zapytał Martino.
 - Za 3 tygodnie dopiero. Ale przyszedłem popatrzeć, jak się męczycie. Pogadam z Lorenzo. Może akurat dziś da wam większy wycisk, czy coś – wyszczerzył się.
 - No i po co go przyprowadzałyście?! – oburzył się Holmes.
 - Zibi kazał – uśmiechnęłam się szeroko, a wszyscy siatkarze spojrzeli gniewnie w kierunku Bartmana, który nerwowo przełknął ślinę.
 - Jesteś najgorszą siostrą na świecie – powiedział i wbił we mnie morderczy wzrok. Od razu schowałam się za plecami Kubiaka.
 - Chłopcy, koniec przerwy. Brać piłki i ćwiczyć. Zagrywka i przyjęcie. Szybko – rozgonił chłopaków trener i podszedł do Michała. Zaczęli rozmawiać, więc ja z Natką w tym czasie poszłyśmy na trybuny, gdzie usiadłyśmy i obserwowałyśmy siatkarzy. Trening dość długo trwał. Powoli zaczynało mi się już nudzić. W dodatku zrobiło mi się duszno. Zignorowałam to jednak. Mój tryb życia ostatnio niewiele się zmienił. Nadal nie za dużo spałam i jadłam. Po prostu przyzwyczaiłam się do tego. Wiem, że byłam strasznie głupia.
 - Dobrze, koniec treningu. Widzimy się jutro na siłowni – zarządził Bernardi, więc siatkarze odłożyli piłki i skierowali się do szatni. Przymknęłam oczy, bo było mi trochę słabo.
 - Aga, nie idziesz? – spytała Nowak, stojąc nade mną.
 - Idę, idę – powiedziałam i wstałam. Pomyślałam, że świeże powietrze dobrze mi zrobi. Będąc na schodach zakręciło mi się jednak w głowie, więc szybko złapałam się barierki. Usiadłam na schodzie.
 - Aga? Co się dzieje? – spytał troskliwie Michał, który w błyskawicznym tempie się przy mnie znalazł.
 - Nic, nic. To takie chwilowe tylko – odparłam, szybko wstając i najwidoczniej był to błąd, bo od razu obraz mi się zamazał. Gdy poczułam, jak Kubiak łapie mnie w talii obraz powrócił do normalności.
 - To nie było nic. Czemu nie mówiłaś, że się gorzej czujesz? – spytał z wyrzutem. – Jedziemy do lekarza. I bez gadania.
 - Ale mi nic nie jest.
Michał zignorował moja opinię i trzymając mnie mocno wyszedł na korytarz. Posadził mnie na ławce i otworzył drzwi od szatni.
 - Zbyszek, pożycz mi auto – poprosił.
 - Po co? – spytał Bartman, rzucając przyjacielowi kluczyki.
 - Natka ci powie.
Wziął mnie za rękę i zaprowadził do samochodu Zibiego. Miałam minę naburmuszonego dziecka. Zapięłam pasy.
 - Nie rób takiej miny, bo i tak cię zawiozę do tego lekarza – powiedział Michał, odpalając silnik. – Właściwie to ja powinienem być zły, bo mi znowu nie powiedziałaś, że źle się czujesz.
 - Bo czułam się dobrze. Dopiero niedawno tak mi jakoś… - spuściłam głowę.
 - Często ci się to zdarza?
 - Ostatnio dziś rano – powiedziałam cicho.
 - Kiedy?! – zdenerwował się.
 - Misiek, przepraszam. Nie chciałam cię denerwować.
 - Co ty bredzisz?! Martwię się o ciebie i po raz setny już mówię ci, że masz mi mówić takie rzeczy.

 - Dobrze – westchnęłam zrezygnowana. 

_________________

Korzystając z okazji zapraszam na mój drugi blog. W najbliższym czasie powinien pojawić się prolog. Pracowałam nad rozdziałami dość sporo i myślę, że wyszedł mi dużo lepiej, niż ten. W dodatku rozdziały są dłuższe, ale może jakoś się nie zanudzicie. Serdecznie zapraszam ;)

23.08.2013

Rozdział 44

Przywitałam się z wszystkimi grzecznie.
 - Już po badaniach? – spytała Natka. Pokiwałam głową i spojrzałam na Michała. Nadal wyglądał identycznie, jak ponad tydzień temu.
 - Aga, ja już nie wiem, jak z tobą rozmawiać – westchnął Zbyszek. – Czemu ty nie pójdziesz do domu , odpoczniesz, zjesz coś porządnego?
 - Ile razy mam ci mówić, że chcę tutaj siedzieć?
 - Agnieszko, ale my się o ciebie martwimy, kochana – powiedziała troskliwie mama Miśka.
 - Nie ma powodu, naprawdę – uśmiechnęłam się lekko.
 - Nie ma?! – oburzył się Zibi, wstając z miejsca. – Zemdlałaś. Na razie tylko zemdlałaś. Może być jeszcze gorzej.
 - Nic mi nie jest – warknęłam. – Misiek tam leży nieprzytomny od ponad tygodnia, a wy musicie przejmować się jakąś błahostką?!
Na samo wspomnienie o przyjmującym znowu łzy pociekły mi po policzku. Bartman przytulił mnie mocno. Był dla mnie naprawdę ogromnym oparciem w ostatnich dniach.
 - Lekarz mówi, że jest z nim coraz lepiej – mówił spokojnie.
 - Ale on się nie budzi, Zibi. To nie jest normalne.
 - Aguś, niedługo się obudzi. Naprawdę.
 - Bardzo chcę w to wierzyć – oderwałam się od przyjaciela i podeszłam do szyby. Stałam tak, wpatrując się w Kubiaka z nadzieją, że w końcu otworzy oczy. Czas jednak mijał, a oczy jak były zamknięte, tak są nadal.



Mijały kolejne dni. Równe 2 tygodnie od wypadku. Mój tryb życia nadal się nie zmienił. Wyniki badań nie były rewelacyjne Po prostu o siebie nie dbałam. Miałam to jednak gdzieś, bo dla mnie w tamtym momencie najważniejsze było tylko życie Michała.
Była sobota. Wstałam o 8, umyłam się, zjadłam na szybko płatki z mlekiem i od razu wyszłam z domu z zamiarem pójścia do szpitala. Na chodniku zauważyłam samochód Zbyszka. Po chwili z pojazdu wyszedł jego właściciel.
 - Zbyszek? Co ty tu robisz? – spytałam zdziwiona.
 - Domyśliłem się, że pójdziesz do szpitala, więc cię zawiozę – uśmiechnął się szeroko. Odwzajemniłam gest i wsiadłam do auta.
 - Blada jesteś – powiedział, odpalając silnik. Westchnęłam.
 - Zibi – skarciłam go.
 - Okej, już nic nie mówię.

Szliśmy korytarzem, a przed salą Michała było jakieś zamieszanie. Rodzice Kubiaka wpatrywali się w to, co działo się za szybą. Przestraszyłam się i przyspieszyłam kroku.
 - Co się dzieje? – spytałam wystraszona. Pani Maria spojrzała na mnie ze łzami w oczach. Spodziewałam się najgorszego.
 - Budzi się – szepnęła i mnie przytuliła. Kamień spadł mi z serca.Chciało mi się płakać ze szczęścia. W końcu po dwóch tygodniach będę mogła z nim porozmawiać.
Zaczekaliśmy chwilę, aż lekarz wyszedł na korytarz.
 - Stan jest stabilny. Z głową wszystko w porządku. Możecie państwo do niego wejść. Ale nie wszyscy na raz – doktor się uśmiechnął i poszedł sobie.
 - Niech państwo wejdą pierwsi – powiedziałam do rodziców Kubiaka. Zdziwieni spojrzeli na mnie.
 - To ty powinnaś wejść pierwsza – odezwał się pan Jarosław.
 - Poczekam.
Usiadłam na krześle i wzrokiem zachęciłam ich, aby weszli. Zrobili to. Przez szybę ze Zbyszkiem obserwowaliśmy jak witają się z synem. To był taki rozczulający widok. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
 - Napisałem Natce, że Michał się obudził. Przyjedzie za niedługo – oznajmił Zbyszek, chowając komórkę do kieszeni.
 - Jezu, jak ja się cieszę.
 - Mówiłem, że wszystko będzie dobrze – objął mnie ramieniem. Po kilku minutach państwo Kubiak wyszli.
 - Idź do niego. Nie może się doczekać – powiedziała pani Maria z uśmiechem. Nie trzeba mi było powtarzać dwa razy. Od razu poszłam do sali. Widząc uśmiechniętego Michała byłam bardzo szczęśliwa. Usiadłam na stołku, obok łóżka, a brunet chwycił mnie za rękę.
 - Misiek… - zaczęłam. – Tęskniłam za tobą. I tak strasznie się bałam.
 - Wiem, rodzice mi powiedzieli – uśmiechnął się.
 - Masz bardzo miłych rodziców.
 - Oni też cię polubili. I powiedzieli mi, że codziennie tu siedziałaś.
 - Chciałam przy tobie być – łza pociekła mi po policzku, na samo wspomnienie ostatnich dni, gdy wręcz umierałam ze strachu. Michał podniósł się na łóżku. – Nie powinieneś wstawać.
Misiek otarł łzy z mojej twarzy.
 - Chodź tu do mnie – odsunął się na brzeg łóżka i dłonią poklepał miejsce obok siebie. Posłusznie zrobiłam, co kazał i wtuliłam się w niego. Tak bardzo mi go brakowało. Poczułam jego wargi na czubku swojej głowy.
 - Obiecaj, że już nigdy ci się nic nie stanie – wyszeptałam.
 - Obiecuję, skarbie. Kocham cię.
 - Ja ciebie też, Misiek.

Siedziałam u Michała z pół godziny. Postanowiłam wyjść na chwilę, żeby Zbyszek z Natką mogli z nim porozmawiać. Ja w tym czasie poszłam po jakąś kawę do automatu, bo spałam prawie na stojąco. Ciągle czułam się nie najlepiej, jednak nie chciałam nikogo denerwować. W tym momencie to Michał był najważniejszy. Po chwili podeszła do mnie Natka.
 - Aga, chodź na chwilę.
 - Stało się coś? – spytałam.
 - Spokojnie, z Michałem wszystko w porządku. To on cię woła – uśmiechnęła się. Odwzajemniłam gest, wyrzuciłam pusty kubek do kosza i ruszyłam do sali 103. Zibi z Miśkiem o czymś dyskutowali, jednak , gdy weszłam do środka zamilkli. Zdziwiłam się. Przyjmujący zrobił mi miejsce koło siebie na łóżku. Usiadłam , a chłopak mnie przytulił.
 - Podobno mnie wołałeś – uśmiechnęłam się.
 - No tak. Dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy – mówiąc to spojrzał na Zbyszka, który w tym momencie skrzyżował ręce na piersi. – Możesz mi powiedzieć, dlaczego ty chcesz wylądować w szpitalu?
Spuściłam głowę.
 - Zbyszek ci już nagadał? Wyolbrzymiał na pewno.
 - Powiedziałem, tak jak było – wtrącił atakujący.
 - Czemu mi od razu nie powiedziałaś? – zapytał z wyrzutem siatkarz.
 - Po co? Nic mi nie jest. Raz się gorzej poczułam, to wszystko.
 - Wszystko?! – oburzyła się blondynka. – Ty praktycznie nic nie jadłaś, mało spałaś. Byłaś jak zombie. Dalej jesteś!
 - Zejdziecie w końcu ze mnie?! – wkurzyłam się w końcu.
 - Aga – zaczął Michał. – Idź do domu, prześpij się. Przecież widzę, jaka jesteś blada.
 - Naprawdę dobrze się czuję – odparłam.
 - Możecie nas zostawić samych? – spytał Kubiak. ‘’Bartmanowie’’ posłusznie pożegnali się i wyszli.
 - Aga, nie podoba mi się, że mi nic nie powiedziałaś, że się gorzej czujesz.
 - Bo to był jednorazowy incydent. Raz zemdlałam, ale potem już nic się nie stało. Nie to teraz jest najważniejsze.
 - Dla mnie to jest najważniejsze – powiedział stanowczo i spojrzał w moje oczy.
 - Michał, jak dla mnie to jest błahostka. Przez 2 tygodnie byłeś nieprzytomny. Codziennie siedziałam tu z nadzieją, że się zaraz obudzisz. Wiesz, jak się cholernie bałam o ciebie? Jak Zbyszek mi powiedział, że miałeś wypadek to świat mi się zawalił… - mówiłam przez łzy. Nie panowałam już nad nimi. Michał przytulił mnie mocno.
 - Przepraszam, Aga. Po prostu martwię się o ciebie. Nie obchodzą mnie moje obrażenia. Dla mnie liczysz się tylko ty.
To było chyba najsłodsze, co od niego usłyszałam.

21.08.2013

Rozdział 43

Minął ponad tydzień od wypadku, a Kubiak nadal był w śpiączce. Cały ten czas w głównej mierze spędzałam u niego, w szpitalu. Pół dnia w szkole, drugie pół dnia w szpitalu, a gdy wracałam do domu uczyłam się do 1, 2 w nocy. Praktycznie nic nie jadłam, mało spałam. Przez to co chwilę byłam ochrzaniana przez Zbyszka, Natkę i rodziców. Ja po prostu nie mogłam normalnie funkcjonować. Żyłam w ciągłym stresie, że Michał się obudzi, albo jego stan się jeszcze pogorszy. Lekarz uspokajał mnie, że z jego głową było coraz lepiej. Inne rany także się szybko goiły. Ja jednak wiedziałam swoje. Czułam, że nie wszystko jest w porządku, skoro on się nadal nie budzi.
Był poniedziałek. Po dwóch dniach spokoju od szkoły znowu musiałam do niej iść. Właściwie cały weekend praktycznie spędziłam w szpitalu. W niedzielę wieczorem Zibi prawie siłą mnie z niego wyprowadził. Czułam się coraz gorzej psychicznie. Fizycznie w sumie nie było lepiej.
Przeżyłam jakoś 2 godziny polskiego, historię i niemiecki. Pozostała ostatnia lekcja – WF. Mimo, że czułam się nie najlepiej, przebrałam się w strój i ruszyłam na salę. Po rozgrzewce nauczycielka kazała nam podejść do liny. Skrzywiłam się. Nie miałam ochoty, ani siły się wspinać. Niestety nadeszła kolej na mnie. Wskoczyłam na linę i podciągnęłam się. Szło mi to opornie, ale byłam już 2 metry nad ziemią.
 - No, Agnieszka. Na co czekasz? Dalej, dalej! – poganiała mnie WF-istka. Zacisnęłam zęby i wspinałam się dalej. W pewnym momencie zaczęło mi się robić ciemno przed oczami. Puściłam się liny i spadłam na dół. Poczułam, jak tracę przytomność.

Z perspektywy Natki

Gdy Agnieszka spadła od razu do niej podbiegłam. Straciła przytomność. Wiedziałam, że tak to się skończy!
 - Agnieszka?! – nauczycielka była przestraszona.
 - Zadzwonię po pogotowie – powiedziałam i już miałam iść po komórkę do szatni, jednak zatrzymała mnie nauczycielka.
 - Wystarczy ją zanieść do szkolnej pielęgniarki.
 - Nie wystarczy. Ona od kilku dni jest jak zombie. Jak nie trafi do szpitala, to nic z tym nie zrobi.
Nauczycielka podała mi swój telefon, więc wybrałam numer i zadzwoniłam. Karetka była już po 10 minutach. Sanitariusze ułożyli moją przyjaciółkę na noszach i zabrali do samochodu. Spytałam, czy mogę jechać z nimi, zgodzili się.

Agnieszka w karetce odzyskała przytomność. Oczywiście protestowała, nie chciała jechać na badania. Przegadałam jej do rozumu i ledwo, ale zgodziła się. Gdy ona miała badania, ja zadzwoniłam do Zbyszka.
 - No cześć, kochanie – przywitał mnie jego ciepły głos.
 - Hej. Gdzie jesteś?
 - Wpadłem na chwilę do Michała, a co?
 - U Michała jesteś? To czekaj na mnie tam.
Rozłączyłam się. Wzięłam swoją torbę i Agi i poszłam pod salę nr 103. Na korytarzu zauważyłam mojego chłopaka oraz rodziców przyjmującego. Atakujący podszedł do mnie, przytulił i pocałował w policzek. Po chwili zauważył, że mam 2 torby. Spojrzał zdziwiony.
 - 2 torby? – spytał.
 - To Agi.
 - Agnieszki? – zdziwił się. Usiadłam na krześle i przywitałam się z państwem Kubiak.
 - Dziś na WF zemdlała, więc wezwałam pogotowie. Ktoś jej w końcu musiał przegadać do rozumu.
Westchnęłam. Mama Michała przejęła się.
 - Agnieszka jest w szpitalu? Gdzie dokładnie? – spytała.
 - Ma badania. Jestem pewna, że zaraz po nich od razu tu przyjdzie.
Nie pomyliłam się. Kochanowska już po 15 minutach podeszła do nas.

Z perspektywy Agnieszki

Siedziałam na kozetce i przyglądałam się, jak lekarz wypełniał coś w swoich papierach.
 - Pani Agnieszko, zdaje sobie pani sprawę, ze teraz powinienem panią mocno ochrzanić? – zaczął, odkładając papiery i odwracając się w moją stronę. Spuściłam głowę.
 - Wiem. Ale ja się już naprawdę dobrze czuję.
 - Powinienem panią zostawić na dzień na obserwacji i podłączyć kroplówkę.
 - Nie! – odparłam stanowczo. – Ja się naprawdę dobrze czuję. Nie potrzebuję żadnej kroplówki.
 - To ja jestem lekarzem, to ja decyduję.
 - Ale ja mam prawo wyjść na własne żądanie.
Wstałam z miejsca.
 - Teraz to było zwykłe omdlenie, ale to może przerodzić się w coś poważniejszego. Pobrałem pani krew i podejrzewam, że może pani cierpieć na anemię.
 - Kiedy będą wyniki?
 - Jeżeli pani zostanie, to postaram się na dziś.
Westchnęłam.
 - A jeśli nie zostanę?
 - To na jutro.
 - To jest szantaż.
 - Wiem, ale jak inaczej mam panią przekonać żeby została?
 - Ja nie mogę zostać. Mój chłopak w śpiączce jest w tym szpitalu. Ja musze z nim być. Przyjdę jutro . Do widzenia.
Wyszłam z pokoju, trzaskając drzwiami. Od razu skierowałam się do Sali 103.

_____________

Wiem, że krótki rozdział, ale w rekompensacie dodaję częściej ;)


19.08.2013

Rozdział 42

Nogi się pode mną ugięły. Dwa słowa, a przeszyły mnie na wskroś. Chwyciłam się szafki, bo zakręciło mi się w głowie. Do oczu napłynęły mi łzy.
 - Co z nim? – spytałam cicho.
 - Niezbyt dobrze – przyznał.
 - Zawieziesz mnie do niego? Teraz?
 - Po to przyjechałem.
Ruszyłam do pokoju po swoje rzeczy. Do walizki pakowałam to, co zdążyłam do tej pory z niej wyjąć. Łzy spływały mi po twarzy. Tak strasznie bałam się o Miśka. Czułam, że skoro nie odbierał telefonu cały dzień, to coś musiało się stać.
 - Może poczekajcie do rana, nie jedźcie po nocy – poprosiła mama, a ja natychmiast wybuchłam.
 - Nie! Ja muszę do niego jechać!
Zabrałam się za zapinanie guzików od płaszcza, lecz przez łzy, które non stop miałam w oczach mozolnie mi to szło. Nagle poczułam, ze ktoś mi pomaga. Okazało się, ze to był mój kuzyn. Przytulił mnie, co było kolejnym zaskoczeniem.
 - Wygrzebie się z tego. W końcu to siatkarz – powiedział cicho.
Pożegnałam się z wszystkimi. Chciałam jak najszybciej wyjść i nie słuchać tekstów, typu: ‘’Wszystko będzie dobrze’’. Nie lubiłam ich. Strasznie mnie denerwowały.
Już po chwili siedziałam z Zibim w jego samochodzie w drodze do Jastrzębia-Zdroju. Cały czas byłam roztrzęsiona.
 - Aguś, nie płacz – powiedział Bartman. Spojrzałam na niego gniewnie.
 - Zbyszek, błagam cię, daruj sobie – odparłam. Westchnął. – Co to w ogóle był za wypadek?
 - Michał zaspał rano i żeby bardziej trenera nie wkurzyć pojechał swoim samochodem – zaczął.
 - Tyle to wiem. Dzwoniłam do niego rano i przy okazji go obudziłam.
 - Zaraz za Żorami wjechał w niego inny samochód. Kierowca był kompletnie pijany. Zginął na miejscu. Michał miał więcej szczęścia, ale trafił do szpitala w ciężkim stanie.
Oczy ponownie mi się zaszkliły.
 - W szpitalu zadzwonili do jego rodziców, oni do mnie, a ja natychmiast pojechałem do ciebie.
 - Skąd znałeś adres?
 - Od Dusi. Zadzwoniłem do niej, gdy zbliżałem się do Gorzowa.
 - Zbyszek, błagam powiedz mi, że nic mu nie będzie - wyszeptałam z nadzieją.
 - Jest silny. Wyjdzie z tego – uścisnął moją dłoń.

Po 6 godzinach byliśmy już w Jastrzębskim szpitalu. W recepcji dowiedzieliśmy się, w której Sali leży Kubiak i od razu ruszyliśmy w jej kierunku. Był to OIOM, więc nie można było do niego wejść. Można było go obserwować tylko przez szybę. Na korytarzu zobaczyłam dwójkę starszych ludzi. Domyśliłam się, że byli to rodzice Michała. Gdy zobaczyłam bruneta na szpitalnym łóżku, z tymi wszystkimi opatrunkami i aparaturami, które przytrzymywały go przy życiu, ponownie się rozkleiłam. Zbyszek przytulił mnie mocno.
 - Ciii – uspokajał mnie, gładząc po plecach. – Wszystko będzie dobrze. Wyjdzie z tego.
Podeszliśmy do rodziców siatkarza.
 - Dzień dobry – powiedziałam cicho.
 - Dzień dobry – odparli. Pani Kubiak miała podpuchnięte oczy. Widać, że bała się o życie syna. Doskonale wiedziałam, co czuła. Sama byłam przerażona.
 - Ty jesteś Agnieszka? – spytał mężczyzna. Pokiwałam twierdząco głową.
 - Michaś dużo o tobie opowiadał –powiedziała cicho kobieta.
 - Szkoda, że poznajemy się w takich okolicznościach. Jarosław Kubiak – przedstawił się, a ja uścisnęłam jego rękę.
 - Agnieszka Kochanowska.
 - Maria Kubiak.
Gdy fazę oficjalną mieliśmy za sobą mogłam ponownie rozpaczać. Usiadłam na krześle i ponownie się rozpłakałam, wpatrując się w osobę, którą kocham najbardziej na świecie, a która teraz walczyła o życie. Poczułam, że ktoś mnie obejmuje. Spodziewałam się, że to Zibi, a okazało się, że to mama Michała.
 - Co z nim? – spytałam w końcu.
 - Przeszedł operację. Ma dość poważny wstrząs mózgu i złamane kilka żeber. Poza tym jakieś otarcia, czy zadrapania. Lekarze najbardziej boją się o tą głowę. Poduszka powietrzna w samochodzie się nie włączyła – opowiedział mi pan Jarosław.
Te słowa mnie tylko dobiły. Doskonale wiedziałam, że urazy głowy są najgorsze. Bałam się, że straci pamięć, albo co innego.

Otworzyłam powoli oczy. Musiałam zasnąć. Byłam oparta o przyjaciela. Zbyszek nie spał. Spojrzałam na Michała. Nadal wyglądał tak, jak w nocy. Wyprostowałam się. Plecy mnie bolały, przez spanie na krześle.
 - Przynieść ci kawy? – spytał atakujący. Pokiwałam twierdząco głową. Brunet podszedł do automatu, który stał niedaleko. Już po chwili w moich rękach stał kubek z parującym, czarnym napojem. Podziękowałam wzrokiem i upiłam łyk.
 - Która godzina? – spytałam.
 - Po 9.
 - Gdzie są rodzice Michała? – dopiero wtedy zauważyłam, że na korytarzu jest tylko nasza dwójka.
 - Pojechali się przespać, odpocząć. Ty powinnaś zrobić to samo.
Pokiwałam przecząco głową.
 - Zostanę.
Zibi westchnął. Wtedy zobaczyłam drobną postać, która właśnie pojawiła się na korytarzu. Okazało się, że to Natka. Natychmiast przy mnie usiadła i przytuliła. Oczy znowu mi się zaszkliły.
 - Tak się boję – szepnęłam.
 - Wyjdzie z tego. Zobaczysz – uspokajała mnie. Oby jej słowa się sprawdziły.
Zauważyłam lekarza, który szedł na obchód. Wszedł do sali Michała. Trochę się pokręcił, pobadał, wpisał coś do jego karty i wyszedł. Od razu do niego podeszłam.
 - Co z nim? – spytałam. Lekarz dokładnie mnie oglądnął.
 - Pani z rodziny? – spytał.
 - Jestem jego dziewczyną.
 - Nie wiem, czy mogę pani udzielić takich informacji.
 - Czy pan nie widzi w jakim ona jest stanie? – wtrącił się Zbyszek. Mężczyzna westchnął.
 - Nie ma żadnych zmian. Pan Michał jest w śpiączce.
 - A kiedy się obudzi? – spytała Natalia.
 - Niestety nie wiem. Może dziś, a może z tydzień, czy miesiąc. Przykro mi.

Zrobiło mi się słabo. Jak to nie wiadomo kiedy się obudzi? Zbyszek przytrzymał mnie i pomógł usiąść. Natka pobiegła do automatu i po chwili podała mi kubek z wodą. Jeszcze kilka dni temu byłam najszczęśliwszą osoba na świecie, a teraz wszystko mi się zawaliło. 

_______________

Nie wiem, czy mama Kubiaka nazywa się Maria, bo nigdzie nie mogłam znaleźć. Znalazłam tylko informację, że ojciec nazywa się Jarosław.

17.08.2013

Rozdział 41

Ten tydzień strasznie szybko minął. Codziennie pół dnia spędzałam w szkole, drugie pół w domu. Z Michałem widziałam się ze 2 razy, bo trener ostatnio nie miał zbyt dobrego humoru i nieźle przyciskał chłopaków. Współczułam im, bo skoro nawet Kubiak z Bartmanem byli wykończeni, to pewnie ja bym już dawno nie żyła. Z moim chłopakiem spotkałam się w piątek wieczorem, aby się pożegnać i oczywiście życzyć mu powodzenia na meczu. Miałam nadzieję, że szybko pokonają Effector i wrócą, jako następni półfinaliści Plus Ligi.

Rano musiałam wstać już o 5 rano. Do Gorzowa jechało się 6 godzin, a mama musiała jeszcze pomóc babci i cioci w przygotowaniach. Ja przez to nie mogłam się wyspać. Nawet w sobotę! Denis miał zostać u Natki, bo nie chciałam znowu go zabierać w taką podróż. Blondynka zgodziła się od razu. No tak, mój pies był chyba bardziej lubiany przez innych, niż ja.
Szybko się umyłam, zjadłam i dopakowałam końcówkę rzeczy. Tata włożył nasze bagaże do samochodu i ruszyliśmy. Około godziny 9 postanowiłam zadzwonić do Michała, który powinien być już w autobusie, w drodze do Kielc. Odebrał dopiero po 5 sygnale.
 - Halo? – spytał zaspanym głosem. Zdziwiłam się.
 - No hej. I jak, jedziecie już? – spytałam radośnie.
 - Co?! Która godzina?!
 - 9..
 - O kurwa…
 - Misiek, nie mów, że zaspałeś – westchnęłam, kręcąc głową z politowaniem.
 - Obudziłem się później, niż powinienem – czułam, że się wyszczerzył.
 - To to samo, głupku.
 - Będę musiał jechać swoim autem. Bernardi będzie jeszcze bardziej wkurzony jeśli przyjadę za godzinę, niż jak przyjadę oddzielnie.
 - To w takim razie daj znać, jak dojedziesz. Pa – pożegnałam się z nim.
 - Dam, dam. Pa.
Włożyłam telefon z powrotem do kieszeni.
 - Zaspał? – zaśmiał się mój tata.
 - Zaspał.

W Gorzowie byliśmy po 13. Oczywiście babcia nas wszystkich wyprzytulała i narzekała, jak to rzadko się widujemy. Na ‘’dzień dobry’’ wymieniłam kilka kąśliwych uwag z moim kochanym kuzynem – Pawłem. Ciocia od razu nas skarciła. No cóż, nie moja wina, że on mnie denerwował.
Na początku pomagałam trochę w kuchni, jednak babcia wygoniła mnie, twierdząc, że się nie przydaję. Dla mnie lepiej, bo nie musiałam nic robić. Przypomniałam sobie o Miśku. Zadzwoniłam do niego, jednak włączyła się sekretarka. Pomyślałam, że był na treningu i po prostu z tego zamieszania zapomniał mi powiedzieć, że dojechał. Do przybycia reszty gości pozostały 3 godziny, więc spokojnie mogłam się spotkać z Dusią. Nie widziałyśmy się od Sylwestra i bardzo się za nią stęskniłam.
Po kilku minutach drogi byłam już w mieszkaniu mojej przyjaciółki. Brunetka z piskiem rzuciła się na mnie od razu. Przytuliłyśmy się i poszłyśmy do jej pokoju.
 - No to opowiadaj, co tam w Gorzowie – zaczęłam, siadając  po turecku na łóżku.
 - Jak zwykle nudno bez ciebie.
 - Nie słódź mi już tak – zaśmiałam się. – A co tam u ciebie i Huberta?
 - A co ma być? – widziałam, jak się rumieni. Zawsze tak reagowała, gdy o nim rozmawiałyśmy.
 - No jesteście parą, czy nadal nie?
 - Jesteśmy przyjaciółmi. Niestety, tylko nimi –westchnęła i przytuliła poduszkę.
 - Ej, Dusiaczku, nie smutaj. W końcu przejrzy na oczy. Zaprosił cię na studniówkę, a to już coś – uśmiechnęłam się. – Jak chcesz, to mogę z nim pogadać.
 - Nie! – odparła natychmiastowo. – Nawet nie próbuj, bo wyjdę na idiotkę.
 - Czemu od razu na idiotkę? Musi wam ktoś pomóc, bo przecież sami tak będziecie wieczność na siebie czekać – przewróciłam teatralnie oczami.
 - I kto mnie poucza?
 - Oj wiem, jak ze mną było. Ale właściwie gdyby Zbyszek nie ruszył Michała to nadal wzdychałabym do niego w tajemnicy. Ktoś musi pogadać z Hubertem.
 - A musisz to być ty? Od razu wyda się podejrzane. Przecież największy kontakt ze mną utrzymujesz.
 - No dobra – westchnęłam zrezygnowana. – Nie porozmawiam z nim.
 - Dziękuję – uśmiechnęła się. – A co tam u ciebie i Michała?
 - Bardzo dobrze. Nigdy taka szczęśliwa nie byłam – uśmiechnęłam się szeroko. Wtedy przypomniałam sobie, że on nadal się do mnie nie odezwał. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do przyjmującego.
 - Ej, no gdzie ty dzwonisz? Ze mną jesteś – ze mną gadasz – zachichotała, a ja znowu usłyszałam sekretarkę. Westchnęłam i odłożyłam komórkę. – Ej, Aga, co się dzieje?
 - Michał dziś zaspał i do Kielc miał sam dojechać. Do tej pory do mnie nie zadzwonił, ani nie napisał.
 - Nie martw się. Pewnie miał trening, albo coś w tym stylu.
 - Mam nadzieję.
 U Dusi posiedziałam jeszcze godzinę i musiałam wracać. Obiecałam wpaść do niej następnego dnia, bo wracać miałam dopiero w poniedziałek. Gdy weszłam do domu wszystko już było praktycznie gotowe na przybycie gości. Postanowiłam się przebrać w coś ładniejszego. Ubrałam zwykłe, czarne rurki i koszulę (link). Rodzina zaczynała się zjeżdżać i o 18 wszyscy już siedzieli w salonie i głośno rozmawiali. Wyszłam na chwilę, aby zadzwonić do mojego chłopaka, jednak nadal włączała się sekretarka. Martwiłam się coraz bardziej.
 - A gdzie ty tak co chwilę wydzwaniasz? – dopytywał się Paweł. Nie miałam humoru na rozmowę z nim.
 - Gdzieś – odparłam oschle i ponownie wybrałam numer.
 - Stało się coś? – spytał miłym, a może i nawet troskliwym tonem mój kuzyn.
 - Nic. Znaczy.. mam nadzieję, że nic.
Wróciłam do gości. Oczywiście od razu dorwała mnie ciocia Helenka. Zaczęła krytykować, że jestem za chuda, że wpadnę w anoreksje. Nie przejmowałam się tym, bo ciotka praktycznie każdemu to mówiła. Po chwili temat zszedł na mój związek.
 - A masz jakiegoś chłopaka, Agniesiu? – spytała piskliwym głosem ciocia.
 - Mam, ciociu – uśmiechnęłam się lekko. Od razu był grad pytań, kto to jest, od kiedy jesteśmy razem i tym podobne. Musiałam na wszystko po kolei odpowiadać. To stawało się męczące.
 - A w święta tak się broniłaś, że to tylko twój przyjaciel – mówił Paweł, lekko mnie szturchając.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Ciocia Gosia poszła otworzyć.
 - Agnieszko, ktoś do ciebie – powiedziała, gdy wróciła do salonu.
 - Do mnie? – zdziwiłam się. Gdy się odwróciłam, zobaczyłam, że w pomieszczeniu stoi Zbyszek. Od razu miałam złe przeczucia. Wstałam z miejsca. – Zbyszek? Co ty tu robisz.
 - Michał… - zaczął, a mnie od razu ogarnęło przerażenie.
 - Co z nim?! – spytałam od razu, podchodząc bliżej. – Zbyszek, do cholery, co z Michałem?!

 - Miał wypadek.

____________

Dłuższe niż ostatnio i w dodatku trochę dramaturgii :D

14.08.2013

Rozdział 40

Otworzyłam oczy, jednak nie mogłam się wyprostować. No tak, Michał mocno mnie do siebie przytulał. Wczorajsza impreza zakończyła się około 3 w nocy. Nie było tak tragicznie, jak przypuszczałam, bo kompletnie zalani byli tylko Czarnowski i Martino. Reszta nie piła tak dużo, albo miała mocniejsze głowy od tej dwójki. Jak zwykle nocowałam u Kubiaka, a Zibi zabrał Natkę do siebie. Uśmiechnęłam się wspominając wczorajszy wieczór. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie jaką jestem szczęściarą. Mam przy sobie faceta, którego kochałam najbardziej na świecie i który czuje do mnie to samo. Nie chciałam żadnych zmian. Taka rutyna jak najbardziej mi odpowiadała.
Delikatnie wyswobodziłam się z Miśkowych ramion. Nie obudziłam go na szczęście. Spał, jak zabity. Wyglądał tak słodko, że wyciągnęłam lustrzankę z torby i zrobiłam mu kilka zdjęć. Uśmiechnęłam się na sam widok tych pamiątek.
Poszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic. Z torby wyciągnęłam ubrania (link) (link), które następnie na siebie nałożyłam. Wychodząc z pomieszczenia i odkładając torbę w korytarzu, zajrzałam do sypialni. Przyjmujący nadal spał, jak zabity. Postanowiłam zrobić śniadanie. Otworzyłam lodówkę i skrzywiłam się. Świeciła pustkami. Rzeczy, które się w niej znajdowały nie nadawały się do jedzenia. Pokiwałam głową z niedowierzeniem. Czym on się żywił? Sięgnęłam po portfel, ubrałam płaszcz  oraz buty i wyszłam z mieszkania.
Kupiłam najpotrzebniejsze produkty i wróciłam z powrotem do Kubiakowego mieszkania. Wchodziłam cicho, bo myślałam, że przyjmujący jeszcze śpi. Usłyszałam jakiś hałas, dochodzący z kuchni. Rozebrałam się i ruszyłam w kierunku tamtego pomieszczenia.
 - No błagam cię, nie psuj się – jęczał Misiek, walcząc z expresem do kawy. Jak widać przyrząd odmówił mu posłuszeństwa. – No proszę, jedna, mała kawka i możesz przestać działać.
Parsknęłam śmiechem, obserwując tą sytuację. Michał odwrócił się w moją stronę z zakłopotaną miną.
 - Samo się zepsuło – powiedział skruszony, a ja znowu się zaśmiałam.
 - Tobie zawsze wszystko się samo psuje – pokręciłam głową z politowaniem. Podeszłam do expresu, wcisnęłam parę przycisków i urządzenie zaczęło robić kawę. Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany.
 - Ale… ty?... jak? – zaczął się jąkać. Cmoknęłam go w usta i się zaśmiałam.
 - Trochę techniki i Michałek się gubi – wyszczerzyłam się, a on dźgnął mnie w bok.
 - Ty wredna paskudo – powiedział z uśmiechem.
 - Nie słódź mi tak – wystawiłam mu język. – Pomożesz mi w śniadaniu?
 - Pomogę – pocałował mnie w policzek i zabrał się za krojenie chleba.

Po śniadaniu przypomniałam sobie o moim prezencie dla Michała. Kazałam siatkarzowi poczekać na mnie w salonie, a sama w tym czasie poszłam po prezent, który był w mojej torbie. Wyciągnęłam go i po chwili już wręczałam chłopakowi.
 - Wczoraj było takie zamieszanie, że zapomniałam ci dać – pocałowałam go w policzek.
 - A co to takiego? – zastanawiał się, odpakowując. Usiedliśmy na kanapie i razem zaczęliśmy oglądać album. Przy niektórych fotografiach było dużo śmiechu. Na ostatniej stronie znajdowało się zdjęcie moje i Miśka, jak się całujemy. To było jedno z moich ulubionych zdjęć. Zrobiła nam je Natka z ukrycia, kilka dni temu. Misiek zamknął album i odłożył go na stolik. Przytulił mnie mocno,
 - Dziękuję. Wspaniały prezent – pocałował mnie w czubek głowy.
 - Nie chciałam ci dać czegoś byle jakiego, więc dałam ci wspomnienia – uśmiechnęłam się lekko.
 - Kocham cię, skarbie – powiedział i pocałował namiętnie.

Weszłam do domu, wcześniej odwieziona przez przyjmującego. Gdy ściągnęłam płaszcz i buty, rodzice zawołali mnie do salonu.
 - I jak impreza? – zagadała mama.
 - Było bardzo fajnie – uśmiechnęłam się szeroko.
 - Chuchnij – powiedział poważnie tata, lecz po chwili zaczął się śmiać, a ja tylko pokręciłam głową.
 - Dobrze wiesz, że ja nie piję dużo.
 - Wiem, wiem, kochanie. Wiesz, że żartuję.
 - Agusiu, mamy pewną informację – zaczęła mama, siadając koło mnie.
 - Coś się stało? – zdziwiłam się.
 - Nie, nie. Po prostu dzwoniła ciocia Gosia i zaprosiła nas na imieniny. Pół rodziny się zjedzie, nie wypada nie przyjechać.
Skrzywiłam się. Nie ma to jak impreza rodzinna. Znowu mnóstwo ciotek, wujków, kuzynostwa, którzy co chwilę pytają się o moje prywatne życie.
 - Muszę jechać? – spytałam z nadzieją.
 - Wiesz, że tak. Babcia by chyba zawału dostała, gdyby cię nie było.
 - No wiem, wiem. A kiedy to?
 - W sobotę, po południu.
 - W sobotę? W niedziele, chłopaki mają mecz – westchnęłam.
 - Ale wyjazdowy z tego, co się orientuję – wtrącił tata.
 - No tak, ale Michał proponował żebym z nimi pojechała.
 - Chodzisz, co tydzień na mecz, a ciocia imieniny ma tylko raz w roku.

Westchnęłam i z niechęcią się zgodziłam. 

10.08.2013

Rozdział 39

Zbliżały się 25 urodziny Michała. Między nami była różnica około 6,5 roku, ale to nic takiego. Oczywiście szykowała się wielka impreza. Siatkarze uwielbiają się odpowiednio zabawić. Przez słowo ‘odpowiednio’ rozumieją oczywiście hektolitry alkoholu. A potem się muszą tłumaczyć na treningu. Z racji, iż mieszkanie przyjmującego było za małe, by pomieścić tylu gości, impreza miała się odbyć w klubie. Tak, był to ten sam klub, w którym pół roku temu zdarzył mi się ten niemiły incydent. Od tamtej pory tam nie byłam, ale ten barman już tam nie pracował, a w dodatku będzie ze mną Misiek.
Nad prezentem pracowałam już od ponad tygodnia. Długo się głowiłam, co to mogłoby być, ale w końcu wpadłam na coś ciekawego. Postanowiłam dać Miśkowi album. Tak, wydaje się to banalne, ale to niebyły byle jaki album. Był bardzo grupy i zawierał ok. 200 zdjęć. Było to udokumentowane ostatnie 1,5 roku. Na pierwszej stronie było zdjęcie z pierwszego meczu, na który przyszłam i po którym to się poznaliśmy. Był to taki sentymentalny prezent. Przyjemnie mi się go robiło. Dodatkowo zamówiłam w Internecie statuetkę a’la MVP z podpisem: NAJLEPSZY SIATKARZ NA ŚWIECIE. Jako, iż w tym sezonie niestety nie dostał żadnej nagrody, to dostanie choć taką.

Przyjaciele mieli podjechać do mnie o 18, więc miałam jeszcze tylko godzinę. Wyprasowałam sukienkę (link), którą następnie założyłam. Do tego moje nowe szpilki i byłam prawie gotowa. Zrobiłam lekki makijaż i wyprostowałam włosy. Gdy były takie proste sięgały mi prawie do pasa. Chyba musiałam pomyśleć o podcięciu ich. Nie miałam jednak w tym momencie na to czasu, bo zobaczyłam przez okno, że taksówka już jest. Tak, tego dnia mieli zamiar pić wszyscy. A potem kto będzie musiał ich pilnować? Tak, ja.
Ubrałam płaszcz i poszłam oznajmić rodzicom, że idę.
 - Wychodzę – powiedziałam.
 - Baw się dobrze – powiedziała mama z uśmiechem.
 - Złóż Michałowi życzenia od nas – dodał tata.
 - Złoże, złoże. Pa – i już mnie nie było.

Weszliśmy do klubu i ściągnęliśmy nakrycia wierzchnie, które później zostawiliśmy w szatni. Goście już byli. Tradycyjnie odśpiewano ‘’100 lat’’ (co wyglądało komicznie w wersji zagranicznych siatkarzy, którzy śpiewali z tekstem) i oczywiście ktoś potem rzucił hasło ‘’No to pijemy panowie’’. Tego tłumaczyć na angielski nie trzeba było. Ciekawe dlaczego?

Impreza trwała w najlepsze, a ja potrzebowałam chwili wytchnienia. Zobaczyłam, że Michał siedzi przy stoliku i uśmiecha się do mnie. Podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach. Przytulił mnie do siebie i pocałował.
 - I jak się bawisz, staruszku? – wyszczerzyłam się.
 - Staruszku? O ty paskudo – oburzył się.
 - No wiesz, masz już 25 lat. Teraz to już z górki.
 - Życzysz mi szybkiej śmierci. Zapamiętam to sobie!
Zaśmiałam się i cmoknęłam go w nos.
 - Bez ciebie umrę tu z nudów.
 - I taka postawa już bardziej mi się podoba.
Naszą miłą rozmowę przerwał nam Patryk Czarnowski, który lekko chwiejnym już krokiem podszedł do nas.
 - Agnieszko, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zatańczysz ze mną?- zapytał, uśmiechając się szeroko.
 - Przykro mi Michałku, Patryk wzywa!- zaśmiałam się, ostatni raz pocałowałam Kubiaka i poszłam na parkiet z Czarnowskim. Nasz taniec musiał wyglądać komicznie, ponieważ ze względu na stan środkowego ledwo utrzymywał on równowagę. Cóż, 4 minuty i tańczyłam już z kim innym, a tym kimś okazał się Zbyszek. Tego wieczora jeszcze z nim nie tańczyłam.
 - I jak się bawisz? – zapytał mnie atakujący z uśmiechem.
 - A bardzo dobrze. A ty, Zbigniewie?
 - Jak oficjalnie – wywrócił oczami. – Również bardzo dobrze.
 - Gdzie Natkę zgubiłeś?
 - Gdzieś tam z Patrykiem ją widziałem. Nie mogę powiedzieć, ze tańczyli, bo..
 - Wiem, wiem. Sama z nim ‘’tańczyłam’’.
Zaśmialiśmy się.
 - A ty, gdzie Miśka podziałaś? – zapytał.
 - A nie wiem. Gdzieś się szlaja.
 - Nie pilnujesz go?
 - Zibi, on ma 25 lat. Może nie zrobi sobie krzywdy – wystawiłam mu język.
 - No ja nie wiem. On to taka sierota – zaczął, ale uderzyłam go przyjacielsko w ramię. Zaśmiał się. – Jak lwica.
 - Żebyś wiedział – wyszczerzyłam się.
 - Cieszę się, że jesteście razem, szczęśliwi.
 - Jeszcze kilka miesięcy temu nie sądziłam, że to się w coś takiego przemieni.
 - A ja tam już od dawna wiedziałem, że będziecie razem. Odkąd Kubiak mi powiedział, że się zakochał to wiedziałem, że to kwestia czasu. Obstawiałem tylko, że dłużej mu to zajmie, bo to jednak taka sierota jest – zaśmiał się, a ja znowu go uderzyłam. – Przestań, bo ta ręka, którą ty bezczelnie bijesz, zdobywa punkty dla Jastrzębskiego Węgla.
 - Oj tam, jest Łasko jeszcze. A w dodatku Michał też potrafi atakować – wyszczerzyłam się.
 - Teraz się małpy solidaryzować będą – jęknął, a ja się zaśmiałam. – Chyba od początku naszej znajomości nie widziałem cię takiej szczęśliwej.
 - Bo nigdy nie byłam taka szczęśliwa, jak teraz – wyznałam.
 - Odbijany – usłyszeliśmy oboje i już po chwili tonęłam w ramionach mojego chłopaka. Z głośników popłynęła wolna piosenka (link). Wtuliłam się w mocno w bruneta. Poczułam, jak całuje mnie w czubek głowy.
 - To dla ciebie – szepnął, a po chwili zaczęły lecieć słowa. Wsłuchałam się w nie dokładnie.
‘’Jeśli chcesz
Wypuść spod powiek wiosnę
Wypuść błękit radosny
W moje niebo...
Jeśli chcesz
Niech motyle Twych słów
Z ciepłych wyfruną ust
W moje niebo...’’
Kubiak szeptał mi tekst do ucha. Strasznie lubiłam ją piosenkę i on doskonale o tym wiedział. Przytuliłam się do niego mocniej. Poczułam, że łzy zaczynają mi się zbierać w oczach.
 - Ej, czemu płaczesz, malutka? – spytał troskliwie. Spojrzałam mu w oczy. W te jego niebieskie oczy, od których miękły mi kolana.

 - Bo jestem cholernie szczęśliwa – powiedziała cicho i pocałowałam go.

_____________

Dzisiejsza porażka Polek z Niemkami strasznie mnie zdołowała :(

8.08.2013

The Versatile Blogger

Dziękuję za wyróżnienie od oszukać przeznaczenie. ;))
Zostałam nominowana przez: http://uciekajacodprzeszlosci.blogspot.com

Zasady konkursu:
1. Podziękuj nominującemu na jego blogu
2.Pokaż nagrodę The Versatile Blogger u siebie na blogu
3. Napisz 7 faktów o sobie
4. Nominuj 15 blogów które na to zasługują
5. Poinformuj ich o tym

Fakty:
1. Jestem kiepska w grę w siatkówkę, moje umiejętności ograniczają się do stania na boisku na WF i modlenia się, by piłka nie poleciała na mnie ;C
2. Oprócz siatkówki interesuję się także piłką nożną i tenisem.
3. Moimi ulubionymi klubami siatkarskimi są Jastrzębski Węgiel i Resovia Rzeszów.
4. Mam tylko 168 cm wzrostu.
5. Interesuję się fotografią. Ba, ja to kocham! W przyszłości chciałabym być fotografem sportowym.
6. Chodzę do 2 klasy LO na profil humanistyczny.
7. Kocham spać i nic nie robić <3

Nominowane blogi:
http://siatkarskielovestory.blogspot.com/
http://serce-oddane-siatkowce.blogspot.com/
http://barwy-malzenstwa.blogspot.com/
http://volleyball-dreams-come-true.blogspot.com/
http://siatkarskimioczamiwidziane.blogspot.com/
http://ponowne-spotkanie.blogspot.com/
http://jestesmy-sobie-przeznaczeni.blogspot.com/
http://byc-obojetna.blogspot.com/
http://dziekispale.blogspot.com/
http://siatkarskie-rodzenstwo.blogspot.com/
http://mojaitwoja.blogspot.com/
http://my-volleyball-dream.blogspot.com/
http://siatkowkaczylimarzeniagodnespelnienia.blogspot.com/
http://szczescierodzinamiloscwygrana.blogspot.com/
http://volleyball-journalist.blogspot.com/

6.08.2013

Rozdział 38

Siedziałam z Natką w jej pokoju i zajadałyśmy się Tiki-Takami. Uwielbiałam te czekoladki. Moja przyjaciółka zresztą tak samo. Opowiadała mi o swoim wieczorze walentynkowym, który rzecz jasna spędziła z Zibim.
 - Na początku poszliśmy do kina. Zbyszek wybrał jakieś romansidło, bo uznał, że w Walentynki to tylko takie się ogląda. W połowie wyszliśmy, bo seans okazał się być nudny, jak flaki z olejem – zaśmiała się. – Pochodziliśmy trochę po parku, a jak zrobiło się zimno to poszliśmy do mnie. Tata zabrał mamę na jakąś kolację, więc mieliśmy spokój. Było bardzo miło.
Uśmiechnęła się, ale nie tak jak zwykle. Czułam, że coś było na rzeczy.
 - Natka? – spytałam podejrzliwie, a na jej twarzy pojawiły się rumieńce.
 - Oj no co? Jesteśmy razem pół roku już właściwie i jeszcze do tej pory tego nie zrobiliśmy – przytuliłam ją. – Debil z ciebie, Aga.
Zaśmiałyśmy się.
 - A ty jak spędziłaś Walentynki?
 - Michał uparł się, że sam coś ugotuje.
Widziałam przerażenie na twarzy Natalii.
 - Spokojnie, nic nikomu się nie stało i nie było żadnego pożaru. Zrobił bardzo dobrą zapiekankę, o dziwo. W ogóle bardzo się postarał. Stolik, świece, płatki róż. Zrobił taki romantyczny nastrój. I dał mi to – podałam przyjaciółce bransoletkę.
 - Śliczna jest .
 - Ale zobacz wewnątrz.
Blondynka dokładnie przyjrzała się przedmiotowi i wtedy zauważyła napis.
 - No nie wiedziałam, że z Kubiaka taki romantyk.
 Miłą rozmowę przerwał nam dzwonek do drzwi. Nowak poszła otworzyć i już po chwili weszła z powrotem do pokoju w towarzystwie dwóch wielkoludów, którzy już na wejściu się szeroko uśmiechnęli. Michał usiadł koło mnie, cmokając mnie przelotnie w usta.
 - A teraz jak na spowiedzi, dziewczynki, obgadywałyście nas? – zaczął od razu Zbyszek, przytulając się do swojej dziewczyny.
 - Tak, szczególnie ciebie, Zbysiu – wystawiłam mu język.
 - A co o mnie mówiłyście?
 - Czy ty wiesz na czym polega obgadywanie?
Michał nagle zaczął się śmiać , jak idiota. Spojrzałam na niego jakby był niedorozwinięty.
 - Co cię tak rozbawiło? – spytałam bruneta.
 - Stwierdzenie, że Zbyszek może coś wiedzieć – znowu wybuchł śmiechem, za to ZB9 się oburzył.
 - Michał, chcesz grać w następnym meczu z podbitym okiem?!
I tak jakże miło minęło nam piątkowe popołudnie. Około 21 rozeszliśmy się do siebie, bo chłopcy mieli nazajutrz mecz przeciwko Effectorowi Kielce. Zostałam odwieziona prawie pod same drzwi. Zbyszek plus kierownica to nie za dobre połączenie.

Uwielbiam soboty i ten stan, że mogę spać ile tylko chcę. Wstałam około godziny 11. Miałam zamiar trochę się pouczyć, jednak, gdy zobaczyłam jaka ładna pogoda jest za oknem to nie mogłam z tego nie skorzystać. Spakowałam więc aparat do torby i wzięłam Denisa na smycz. Nasz spacer trwał aż 2 godziny. Robiłam zdjęcia praktycznie wszystkiemu. Mój zwierzak rzecz jasna też chciał być sfotografowany i jego ujęć mam z 200. Ale nie liczy się ilość, tylko jakoś. To, jak wyszły mogłam ocenić na komputerze. O dziwo dość sporo nadawało się, aby coś z nimi zrobić. Kilkanaście wrzuciłam na swoją stronkę na facebooku, którą założyłam za namową przyjaciół jakieś pół roku temu. Miałam ponad 500 ‘’lajków’’ co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Nie sądziłam, że komuś te moje prace mogą się tak podobać.

Około godziny 16 razem z Natką ruszyłyśmy na Jastrzębską halę, gdzie za godzinę miał rozpocząć się mecz. Chłopcy ogólnie prowadzili już 1:0 i miałam nadzieje, że również i ten pojedynek zwyciężą. Siatkarze rozciągali się. Zibi i Misiek na chwilę przerwali, by się z nami przywitać. Na ‘’dzień dobry’’ cyknęłam im kilka fotek.
Tak jak myślałam Jastrzębianie wygrali. Effectorowi udało się ugrać jednego seta, jednak i tak zakończyło się wynikiem 3:1. Gdy kibice zaczęli się rozchodzić powoli, my zeszłyśmy na płytę boiska, bo pogratulować siatkarzom udanego meczu.
 - A ty znowu z tym aparatem?! – oburzył się Tischer.
 - Niczym Igła z kamerą – skomentował Bartman.
 - Spadajcie, to jest mój skarb – powiedziałam, tuląc lustrzankę.
 - A ja nie?! – spytał przerażony Kubiak.
 - Sorry, Kubiak. Przegrałeś ze sprzętem elektronicznym – stwierdził Martino, kładąc mu rękę na ramieniu. Przyjmujący zrobił tą swoją smutną minę, układając wargi w podkówkę. Strasznie rozczulał mnie ten widok. Stanęłam na palcach i pocałowałam mojego chłopaka. Reszta zrobiła głośne ‘’uuu’’.
 - Ok, jest 1:1 – skomentował Czarnowski.
 - Jeszcze kiedyś wygram – Michał wypiął dumnie klatę, a jego koledzy zaczęli się śmiać. – Oh, cicho bądźcie, idioci.
Misiek złapał mnie za rękę i razem wyszliśmy z hali. Szybko wziął prysznic, przebrał się i już po chwili znowu był koło mnie. Cmoknął mnie słodko w usta.
 - To gdzie idziemy? – spytał wesoło, wkładając torbę do swojego samochodu, później otwierając mi drzwi.
 - Obojętnie – uśmiechnęłam się.
 - W takim razie do mnie – wyszczerzył się.

3.08.2013

Rozdział 37

Obudziło mnie słońce, które wdzierało się do pomieszczenia przez szybę. Powoli otworzyłam zaspane oczy. Byłam w łóżku Michała. W jego sypialni. Razem z nim. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie wczorajszej nocy. Delikatnie, aby nie obudzić przyjmującego podniosłam się do pozycji siedzącej. Zerknęłam na wyświetlacz mojego telefonu. 8:11 – przeczytałam w myślach. Nie chciało mi się iść do szkoły, więc postanowiłam sobie zrobić dzień wolnego. Ubrałam swoje majtki i narzuciłam koszulę Michała, która leżała niedaleko. Zapięłam  niektóre guziki, ale jak się okazało krzywo.
 - A gdzie ty uciekasz? – usłyszałam. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętą twarz siatkarza, który podniósł się lekko, opierając głowę na swojej ręce. Bacznie mnie obserwował.
 - Zrobić śniadanie – odparłam.
 - Oj no poleż sobie jeszcze troszkę ze mną – zrobił maślane oczka, a ja się zaśmiałam, wstając z łóżka.
 - Nie mało ci jeszcze, Kubiak?
 - Mi nigdy nie jest mało – puścił do mnie oczko.
 - Nie zamierzam ci śniadania do łóżka przynosić, więc przyjdź za chwile do kuchni .
 - Wyglądasz genialnie w mojej koszuli – mrugnął do mnie. – Jeszcze lepiej niż ja.
Posłałam mu całusa w powietrzu i ruszyłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę i myślałam, co mogę przyrządzić. Padło na jajecznicę z serem feta. Nie za dużo roboty, za to efekt bardzo dobry. Po 5 minutach wyłączyłam palnik pod patelnią z gotową już jajecznicą. Poczułam, jak mój chłopak przytula mnie od tyłu, kładąc ręce na moich biodrach. Pocałował mnie w szyję, mrucząc cicho. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Przymknęłam lekko oczy.
 - Strasznie na mnie działasz, wiesz? – zapytał retorycznie.
 - Głupek – cmoknęłam go szybko w usta i zabrałam się za nakładanie jajecznicy na talerze.


 - A ty wiesz, że jesteś już poważnie Do szkoły spóźniona? – zapytał mnie w końcu Michał. Wzruszyłam ramionami.
 - Robię sobie wolne .
 - I co będziesz robić, hm?
 - A nie wiem jeszcze. A co się tak dopytujesz?
 - Nie chcę żebyś się nudziła, więc zabiorę cię na trening – wyszczerzył się.
 - Ale będę tylko siedzieć, okej? Nie chce mi się z wami biegać – jęknęłam.
 - No dobrze, dobrze. Będziesz tylko siedzieć.
 - W takim razie pójdę. Ale najpierw skoczymy do mnie żebym się przebrała.


Tak jak powiedziałam, w drodze na halę wstąpiliśmy do mojego domu, gdzie ściągnęłam tą śliczną sukienkę i ubrałam się w coś bardziej odpowiedniego. Wybór padł na bluzkę z rękawem ¾ (link) oraz zwykłe, brązowe rurki (link). Włosy związałam w warkocza i już byłam gotowa.
Na halę weszliśmy z Michałem trzymając się za ręce. Po przywitaniu się z wszystkimi dałam chłopakowi buziaka w policzek i usiadłam na trybunach. Trening, jak trening. Nic specjalnego. Najpierw się trochę porozgrzewali, porozciągali. Następnie zagrywka i przyjęcie, a potem ćwiczenia w wystawie i ataku. Na samym końcu standardowo mieli rozegrać mecz. Podzielili się na drużyny i zajęli swoje połowy. Nagle zawołał mnie trener. Podeszłam do niego.
 - Agnieszka, mogłabyś być sędzią? Muszę powypełniać trochę papierów – zapytał po angielsku.
 - Jasne, nie ma sprawy – zgodziłam się bez wahania. Bernardi mi podziękował i wyszedł z Sali. Ja natomiast zajęłam miejsce dla sędziego. Niestety nie miałam gwizdka, a szkoda, bo wtedy wczułabym się bardziej w rolę. Na początku obyło się bez problemów. Jak zwykle dużo śmiechu, gadania. Rzecz jasna chłopaki przykładali się do tego, co robili, bo w końcu niedługo miała się rozpocząć faza play-off w PlusLidze.
 - Przecież był blok! – wydarł się Holmes w pewnym momencie.
 - Jaki blok? Jaki blok?! – protestował Kubiak.
 - Właśnie. Przecież Michał jest za mały żeby coś zablokować – wyszczerzył się Łasko i spotkał się z morderczym wzrokiem swojego imiennika.
 - Żądam wideo weryfikacji – oznajmił Bartman, krzyżując ręce na piersi.
 - Niestety nie mamy tu takich luksusów – wyszczerzyłam się.
 - Co?! – oburzył się atakujący. – Żądam challangu! To ja tu jestem gwiazdą!
 - Zbyszek, zjedz Snickersa, bo strasznie gwiazdorzysz – nabijał się Czarnowski. Urażony Zibi zamilkł.

Mecz wygrała drużyna, w której znajdował się Kubiak, Łasko, Wojtaszek, Holmes, Martino, Tischer i Polański. Rzecz jasna druga grupa była oburzona. A kto się najbardziej rzucał? Tak, Bartman.
 - Agnieszka, ja cię wydziedziczę! – krzyknął do mnie Zibi, gdy zeszłam ze słupka sędziowskiego.
 - Żebym jeszcze miała, co po tobie dziedziczyć – odparłam.
 - Kubiak cię przekupił i tyle – skrzyżował ręce na piersi.
 - Skoro ją przekupiłem, to czemu  chciała mi wlepić żółtą kartkę, gdy chciałem chwilową przerwę? – wtrącił się przyjmujący.
 - Bo chcieliście odwrócić moją uwagę. Ale Zbigniewa Bartmana nie da się oszukać!

 - Oj cicho już siedź, Zbysław – uciszyłam się, a na zdeformowane imię atakującego, cała sala zaniosła się śmiechem.

___________

Naszym reprezentantką niestety nie idzie ostatnio ;//

1.08.2013

Rozdział 36

O dziwo moje wątpliwości, co do talentu kucharskiego Michała były bezpodstawne. Zrobił pyszną zapiekankę. Po jakimś czasie przyznał mi się jednak, że od tygodnia codziennie próbował to przyrządzać, aż w końcu doszedł do wprawy. Pierwsze próby rzecz jasna były całkowicie nieudane i niejadalne. Na całe szczęście umie grać w siatkówkę i niech na tym pozostanie.

Siedzieliśmy na kanapie, wtuleni w siebie nawzajem i miło rozmawialiśmy. W międzyczasie popijaliśmy wino. Nasze ulubione. 
 - A pamiętasz nasz wakacyjny wyjazd na Mazury? – przypomniał Michał, a ja od razu zaniosłam się wielkim śmiechem.
 - Tego nie da się zapomnieć. Jak sobie przypominam Zbyszka, gdy próbował rozpalić ognisko, a w rezultacie prawie wywołał pożar lasu.
 - A ja jako wspaniały przyjaciel pomogłem mu gasić.
 - Z tym, że na początku pomyliłeś butelkę z wodą z butelką z benzyną – wystawiłam mu język.
 - Oj tam, oj tam. Ciemno było to każdy mógł pomylić. Ale i tak dla mnie najlepsze było, jak wszystkie ubrania Zbyszka wrzuciłem do wody, potem wściekły je wyławiał i cały następny dzień chodził w kąpielówkach, bo wszystko było mokre.
 - To akurat było wredne – uderzyłam go lekko w żebra.
 - Ej, nie ma takiego bicia – oburzył się i zaczął mnie łaskotać.
 - Michaał… proszę… przestań – mówiłam przez śmiech. Usadowił mnie sobie na kolanach, by mieć lepsza pozycję do łaskotania. Musiałam jakoś to przerwać, więc po prostu wpiłam się w jego usta. Tak, jak myślałam zaprzestał swoich czynności i objął mnie w pasie. Wplotłam ręce w jego włosy i delektowałam się smakiem jego ust. Wpuściłam jego język do środka, by mógł bez żadnych przeszkód obcować z moim. Gdy jego ręce jeździły po moich plecach oraz udzie poczułam, ze mam gęsią skórkę. Jakiś czas temu mówiłam mu, że nie mam dla niego prezentu, lecz teraz już miałam. Zaczęłam odpinać guziki jego koszuli. Brunet oderwał się na chwilę ode mnie i spojrzał mi głęboko w oczy.
 - Jesteś pewna? – spytał troskliwie. Pokiwałam twierdząco głową.
 - Na 100% - odparłam.
 - Chodź do sypialni – złapał mnie za rękę i zaprowadził do pokoju, gdzie ponownie zaczęliśmy się całować. Kubiak usiadł na łóżku, a ja okrakiem na jego kolanach, przez co sukienka, powędrowała mi do góry, odsłaniając bardziej moje uda. Kontynuowałam odpinanie guzików i już po chwili szara koszula leżała na ziemi. Po kilku minutach zostaliśmy w samej bieliźnie. Obdarowywaliśmy się pocałunkami, pieszcząc nawzajem swoje ciała. Kubiak zabrał się za odpinanie mojego stanika, jednak niezbyt mu do szło, więc sama go odpięłam, śmiejąc się lekko. Pieścił moje piersi, najpierw dłońmi, następnie ustami. To było takie przyjemne. Ściągnęłam z niego bokserki i wtedy pierwszy raz widziałam go w całej swojej okazałości. Zrobiło mi się jeszcze bardziej gorąco. Misiek zdjął moje figi i teraz już nie dzielił nas żaden materiał. Nie chciałam dłużej czekać. Chciałam już poczuć go w sobie. Kubiak na chwilę oderwał się ode mnie i spojrzał w moje oczy.
 - Aga, jeśli nie jesteś gotowa, to możemy zaczekać – powiedział. Podziwiałam go za to, że mógł się tak poświęcić. Widziałam przecież, że pragnął tego równie mocno, jak ja. Uśmiechnęłam się.
 - Jestem gotowa. Nie chcę czekać.
I stało się. Wszedł we mnie. Najpierw powoli, delikatnie, jakby bał się, że zrobi mi krzywdę. Gdy natarłam biodrami mocniej, dałam mu znać, że chcę więcej. Jego ruchy stały się coraz szybsze i mocniejsze. Zacisnął ręce na pościeli, a ja wbiłam paznokcie w jego plecy, aż lekko syknął z bólu. Całe pomieszczenie wypełniło się naszymi pojękiwaniami rozkoszy.


Leżałam wtulona w Michała. Brunet bawił się moimi włosami. Przymknęłam oczy, uśmiechnęłam się i rozkoszowałam się tą bliskością. Czułam się wspaniale. Nie sądziłam, że mój pierwszy raz przeżyję z kimś, kto jeszcze do niedawna był tylko moim przyjacielem.
 - O czym myślisz? – zapytał mnie nagle przyjmujący.
 - O nas – odparłam.
 - I do czego doszłaś?
 - Że jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie – rozmarzyłam się. Poczułam, jak Kubiak całuje mnie w czubek głowy. Następnie odgarnął moje włosy i pocałował moje ramię.
 - Kocham cię – wyszeptał mi do ucha.

 - Ja ciebie też – pocałowałam go.

____________

Krótkie, wiem, ale mam nadzieję, że się podoba.