Ten tydzień strasznie szybko minął. Codziennie pół dnia
spędzałam w szkole, drugie pół w domu. Z Michałem widziałam się ze 2 razy, bo
trener ostatnio nie miał zbyt dobrego humoru i nieźle przyciskał chłopaków.
Współczułam im, bo skoro nawet Kubiak z Bartmanem byli wykończeni, to pewnie ja
bym już dawno nie żyła. Z moim chłopakiem spotkałam się w piątek wieczorem, aby
się pożegnać i oczywiście życzyć mu powodzenia na meczu. Miałam nadzieję, że
szybko pokonają Effector i wrócą, jako następni półfinaliści Plus Ligi.
Rano musiałam wstać już o 5 rano. Do Gorzowa jechało się
6 godzin, a mama musiała jeszcze pomóc babci i cioci w przygotowaniach. Ja
przez to nie mogłam się wyspać. Nawet w sobotę! Denis miał zostać u Natki, bo
nie chciałam znowu go zabierać w taką podróż. Blondynka zgodziła się od razu.
No tak, mój pies był chyba bardziej lubiany przez innych, niż ja.
Szybko się umyłam, zjadłam i dopakowałam końcówkę rzeczy.
Tata włożył nasze bagaże do samochodu i ruszyliśmy. Około godziny 9
postanowiłam zadzwonić do Michała, który powinien być już w autobusie, w drodze
do Kielc. Odebrał dopiero po 5 sygnale.
- Halo? – spytał
zaspanym głosem. Zdziwiłam się.
- No hej. I jak,
jedziecie już? – spytałam radośnie.
- Co?! Która
godzina?!
- 9..
- O kurwa…
- Misiek, nie mów,
że zaspałeś – westchnęłam, kręcąc głową z politowaniem.
- Obudziłem się
później, niż powinienem – czułam, że się wyszczerzył.
- To to samo,
głupku.
- Będę musiał
jechać swoim autem. Bernardi będzie jeszcze bardziej wkurzony jeśli przyjadę za
godzinę, niż jak przyjadę oddzielnie.
- To w takim razie
daj znać, jak dojedziesz. Pa – pożegnałam się z nim.
- Dam, dam. Pa.
Włożyłam telefon z powrotem do kieszeni.
- Zaspał? –
zaśmiał się mój tata.
- Zaspał.
W Gorzowie byliśmy po 13. Oczywiście babcia nas
wszystkich wyprzytulała i narzekała, jak to rzadko się widujemy. Na ‘’dzień
dobry’’ wymieniłam kilka kąśliwych uwag z moim kochanym kuzynem – Pawłem.
Ciocia od razu nas skarciła. No cóż, nie moja wina, że on mnie denerwował.
Na początku pomagałam trochę w kuchni, jednak babcia
wygoniła mnie, twierdząc, że się nie przydaję. Dla mnie lepiej, bo nie musiałam
nic robić. Przypomniałam sobie o Miśku. Zadzwoniłam do niego, jednak włączyła
się sekretarka. Pomyślałam, że był na treningu i po prostu z tego zamieszania
zapomniał mi powiedzieć, że dojechał. Do przybycia reszty gości pozostały 3
godziny, więc spokojnie mogłam się spotkać z Dusią. Nie widziałyśmy się od
Sylwestra i bardzo się za nią stęskniłam.
Po kilku minutach drogi byłam już w mieszkaniu mojej
przyjaciółki. Brunetka z piskiem rzuciła się na mnie od razu. Przytuliłyśmy się
i poszłyśmy do jej pokoju.
- No to opowiadaj,
co tam w Gorzowie – zaczęłam, siadając
po turecku na łóżku.
- Jak zwykle nudno
bez ciebie.
- Nie słódź mi już
tak – zaśmiałam się. – A co tam u ciebie i Huberta?
- A co ma być? –
widziałam, jak się rumieni. Zawsze tak reagowała, gdy o nim rozmawiałyśmy.
- No jesteście
parą, czy nadal nie?
- Jesteśmy
przyjaciółmi. Niestety, tylko nimi –westchnęła i przytuliła poduszkę.
- Ej, Dusiaczku,
nie smutaj. W końcu przejrzy na oczy. Zaprosił cię na studniówkę, a to już coś
– uśmiechnęłam się. – Jak chcesz, to mogę z nim pogadać.
- Nie! – odparła
natychmiastowo. – Nawet nie próbuj, bo wyjdę na idiotkę.
- Czemu od razu na
idiotkę? Musi wam ktoś pomóc, bo przecież sami tak będziecie wieczność na
siebie czekać – przewróciłam teatralnie oczami.
- I kto mnie
poucza?
- Oj wiem, jak ze
mną było. Ale właściwie gdyby Zbyszek nie ruszył Michała to nadal wzdychałabym
do niego w tajemnicy. Ktoś musi pogadać z Hubertem.
- A musisz to być
ty? Od razu wyda się podejrzane. Przecież największy kontakt ze mną
utrzymujesz.
- No dobra –
westchnęłam zrezygnowana. – Nie porozmawiam z nim.
- Dziękuję –
uśmiechnęła się. – A co tam u ciebie i Michała?
- Bardzo dobrze.
Nigdy taka szczęśliwa nie byłam – uśmiechnęłam się szeroko. Wtedy przypomniałam
sobie, że on nadal się do mnie nie odezwał. Wyciągnęłam telefon i wybrałam
numer do przyjmującego.
- Ej, no gdzie ty
dzwonisz? Ze mną jesteś – ze mną gadasz – zachichotała, a ja znowu usłyszałam
sekretarkę. Westchnęłam i odłożyłam komórkę. – Ej, Aga, co się dzieje?
- Michał dziś
zaspał i do Kielc miał sam dojechać. Do tej pory do mnie nie zadzwonił, ani nie
napisał.
- Nie martw się.
Pewnie miał trening, albo coś w tym stylu.
- Mam nadzieję.
U Dusi
posiedziałam jeszcze godzinę i musiałam wracać. Obiecałam wpaść do niej
następnego dnia, bo wracać miałam dopiero w poniedziałek. Gdy weszłam do domu
wszystko już było praktycznie gotowe na przybycie gości. Postanowiłam się
przebrać w coś ładniejszego. Ubrałam zwykłe, czarne rurki i koszulę (link).
Rodzina zaczynała się zjeżdżać i o 18 wszyscy już siedzieli w salonie i głośno
rozmawiali. Wyszłam na chwilę, aby zadzwonić do mojego chłopaka, jednak nadal
włączała się sekretarka. Martwiłam się coraz bardziej.
- A gdzie ty tak
co chwilę wydzwaniasz? – dopytywał się Paweł. Nie miałam humoru na rozmowę z
nim.
- Gdzieś –
odparłam oschle i ponownie wybrałam numer.
- Stało się coś? –
spytał miłym, a może i nawet troskliwym tonem mój kuzyn.
- Nic. Znaczy..
mam nadzieję, że nic.
Wróciłam do gości. Oczywiście od razu dorwała mnie ciocia
Helenka. Zaczęła krytykować, że jestem za chuda, że wpadnę w anoreksje. Nie
przejmowałam się tym, bo ciotka praktycznie każdemu to mówiła. Po chwili temat
zszedł na mój związek.
- A masz jakiegoś
chłopaka, Agniesiu? – spytała piskliwym głosem ciocia.
- Mam, ciociu –
uśmiechnęłam się lekko. Od razu był grad pytań, kto to jest, od kiedy jesteśmy
razem i tym podobne. Musiałam na wszystko po kolei odpowiadać. To stawało się
męczące.
- A w święta tak
się broniłaś, że to tylko twój przyjaciel – mówił Paweł, lekko mnie
szturchając.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Ciocia Gosia poszła
otworzyć.
- Agnieszko, ktoś
do ciebie – powiedziała, gdy wróciła do salonu.
- Do mnie? –
zdziwiłam się. Gdy się odwróciłam, zobaczyłam, że w pomieszczeniu stoi Zbyszek.
Od razu miałam złe przeczucia. Wstałam z miejsca. – Zbyszek? Co ty tu robisz.
- Michał… -
zaczął, a mnie od razu ogarnęło przerażenie.
- Co z nim?! –
spytałam od razu, podchodząc bliżej. – Zbyszek, do cholery, co z Michałem?!
- Miał wypadek.
____________
Dłuższe niż ostatnio i w dodatku trochę dramaturgii :D
No kurde, aż muszę skomentować.. Sama się dziwie czemu zaprzestałam tej czynności, przecież to takie fajne.. No ale wracając!
OdpowiedzUsuńJa tak coś podejrzewałam, że Misiek miał wypadek, no ale miałam nadzieję, że to nie będzie prawda... Kuźwa jednak prawda no :(
Oby nic mu się poważnego nie stało...
Także ten, ja czekam na kolejny.
Zapraszam na historię o Kosoku i Kosakowskiej, Łomaczu i Drzyzdze http://serca-bicie-siatkowka.blogspot.com/ and o Atanasijeviću i Cupkoviću http://oczy-akcent-aleks.blogspot.com/
Pozdrawiam i sorki za mały spamik na końcu koma ^.^
ale sie porobilo :)
OdpowiedzUsuńoby nic złego nie było..
czekam na nowy ;)
ejj no! mam nadzieję, że to tylko jakaś głupia stłuczka i że wszystko z nim w porządku, co najwyżej jakaś kontuzja, no ale nic więcej!
OdpowiedzUsuńczekam ;)
Heej, dzisiaj zaczęłam czytać tego bloga i nie mogłam się oderwać naprawdę świetny :)
OdpowiedzUsuńTylko co z naszym Kubiaczkiem?? Dodawaj,dodawaj rozdziały jak najczęściej ;)
Pozdrawiam ;))
W takim momencie... :D Dodaj następny jak najszybciej!
OdpowiedzUsuńto się porobiło mam nadzieje że z Miśkiem wszystko będzie dobrze pozdrawiam i czekam na nowy :)
OdpowiedzUsuńKiedy następny, bo już się doczekać nie mogę!?!?! :*
OdpowiedzUsuń