17.08.2013

Rozdział 41

Ten tydzień strasznie szybko minął. Codziennie pół dnia spędzałam w szkole, drugie pół w domu. Z Michałem widziałam się ze 2 razy, bo trener ostatnio nie miał zbyt dobrego humoru i nieźle przyciskał chłopaków. Współczułam im, bo skoro nawet Kubiak z Bartmanem byli wykończeni, to pewnie ja bym już dawno nie żyła. Z moim chłopakiem spotkałam się w piątek wieczorem, aby się pożegnać i oczywiście życzyć mu powodzenia na meczu. Miałam nadzieję, że szybko pokonają Effector i wrócą, jako następni półfinaliści Plus Ligi.

Rano musiałam wstać już o 5 rano. Do Gorzowa jechało się 6 godzin, a mama musiała jeszcze pomóc babci i cioci w przygotowaniach. Ja przez to nie mogłam się wyspać. Nawet w sobotę! Denis miał zostać u Natki, bo nie chciałam znowu go zabierać w taką podróż. Blondynka zgodziła się od razu. No tak, mój pies był chyba bardziej lubiany przez innych, niż ja.
Szybko się umyłam, zjadłam i dopakowałam końcówkę rzeczy. Tata włożył nasze bagaże do samochodu i ruszyliśmy. Około godziny 9 postanowiłam zadzwonić do Michała, który powinien być już w autobusie, w drodze do Kielc. Odebrał dopiero po 5 sygnale.
 - Halo? – spytał zaspanym głosem. Zdziwiłam się.
 - No hej. I jak, jedziecie już? – spytałam radośnie.
 - Co?! Która godzina?!
 - 9..
 - O kurwa…
 - Misiek, nie mów, że zaspałeś – westchnęłam, kręcąc głową z politowaniem.
 - Obudziłem się później, niż powinienem – czułam, że się wyszczerzył.
 - To to samo, głupku.
 - Będę musiał jechać swoim autem. Bernardi będzie jeszcze bardziej wkurzony jeśli przyjadę za godzinę, niż jak przyjadę oddzielnie.
 - To w takim razie daj znać, jak dojedziesz. Pa – pożegnałam się z nim.
 - Dam, dam. Pa.
Włożyłam telefon z powrotem do kieszeni.
 - Zaspał? – zaśmiał się mój tata.
 - Zaspał.

W Gorzowie byliśmy po 13. Oczywiście babcia nas wszystkich wyprzytulała i narzekała, jak to rzadko się widujemy. Na ‘’dzień dobry’’ wymieniłam kilka kąśliwych uwag z moim kochanym kuzynem – Pawłem. Ciocia od razu nas skarciła. No cóż, nie moja wina, że on mnie denerwował.
Na początku pomagałam trochę w kuchni, jednak babcia wygoniła mnie, twierdząc, że się nie przydaję. Dla mnie lepiej, bo nie musiałam nic robić. Przypomniałam sobie o Miśku. Zadzwoniłam do niego, jednak włączyła się sekretarka. Pomyślałam, że był na treningu i po prostu z tego zamieszania zapomniał mi powiedzieć, że dojechał. Do przybycia reszty gości pozostały 3 godziny, więc spokojnie mogłam się spotkać z Dusią. Nie widziałyśmy się od Sylwestra i bardzo się za nią stęskniłam.
Po kilku minutach drogi byłam już w mieszkaniu mojej przyjaciółki. Brunetka z piskiem rzuciła się na mnie od razu. Przytuliłyśmy się i poszłyśmy do jej pokoju.
 - No to opowiadaj, co tam w Gorzowie – zaczęłam, siadając  po turecku na łóżku.
 - Jak zwykle nudno bez ciebie.
 - Nie słódź mi już tak – zaśmiałam się. – A co tam u ciebie i Huberta?
 - A co ma być? – widziałam, jak się rumieni. Zawsze tak reagowała, gdy o nim rozmawiałyśmy.
 - No jesteście parą, czy nadal nie?
 - Jesteśmy przyjaciółmi. Niestety, tylko nimi –westchnęła i przytuliła poduszkę.
 - Ej, Dusiaczku, nie smutaj. W końcu przejrzy na oczy. Zaprosił cię na studniówkę, a to już coś – uśmiechnęłam się. – Jak chcesz, to mogę z nim pogadać.
 - Nie! – odparła natychmiastowo. – Nawet nie próbuj, bo wyjdę na idiotkę.
 - Czemu od razu na idiotkę? Musi wam ktoś pomóc, bo przecież sami tak będziecie wieczność na siebie czekać – przewróciłam teatralnie oczami.
 - I kto mnie poucza?
 - Oj wiem, jak ze mną było. Ale właściwie gdyby Zbyszek nie ruszył Michała to nadal wzdychałabym do niego w tajemnicy. Ktoś musi pogadać z Hubertem.
 - A musisz to być ty? Od razu wyda się podejrzane. Przecież największy kontakt ze mną utrzymujesz.
 - No dobra – westchnęłam zrezygnowana. – Nie porozmawiam z nim.
 - Dziękuję – uśmiechnęła się. – A co tam u ciebie i Michała?
 - Bardzo dobrze. Nigdy taka szczęśliwa nie byłam – uśmiechnęłam się szeroko. Wtedy przypomniałam sobie, że on nadal się do mnie nie odezwał. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do przyjmującego.
 - Ej, no gdzie ty dzwonisz? Ze mną jesteś – ze mną gadasz – zachichotała, a ja znowu usłyszałam sekretarkę. Westchnęłam i odłożyłam komórkę. – Ej, Aga, co się dzieje?
 - Michał dziś zaspał i do Kielc miał sam dojechać. Do tej pory do mnie nie zadzwonił, ani nie napisał.
 - Nie martw się. Pewnie miał trening, albo coś w tym stylu.
 - Mam nadzieję.
 U Dusi posiedziałam jeszcze godzinę i musiałam wracać. Obiecałam wpaść do niej następnego dnia, bo wracać miałam dopiero w poniedziałek. Gdy weszłam do domu wszystko już było praktycznie gotowe na przybycie gości. Postanowiłam się przebrać w coś ładniejszego. Ubrałam zwykłe, czarne rurki i koszulę (link). Rodzina zaczynała się zjeżdżać i o 18 wszyscy już siedzieli w salonie i głośno rozmawiali. Wyszłam na chwilę, aby zadzwonić do mojego chłopaka, jednak nadal włączała się sekretarka. Martwiłam się coraz bardziej.
 - A gdzie ty tak co chwilę wydzwaniasz? – dopytywał się Paweł. Nie miałam humoru na rozmowę z nim.
 - Gdzieś – odparłam oschle i ponownie wybrałam numer.
 - Stało się coś? – spytał miłym, a może i nawet troskliwym tonem mój kuzyn.
 - Nic. Znaczy.. mam nadzieję, że nic.
Wróciłam do gości. Oczywiście od razu dorwała mnie ciocia Helenka. Zaczęła krytykować, że jestem za chuda, że wpadnę w anoreksje. Nie przejmowałam się tym, bo ciotka praktycznie każdemu to mówiła. Po chwili temat zszedł na mój związek.
 - A masz jakiegoś chłopaka, Agniesiu? – spytała piskliwym głosem ciocia.
 - Mam, ciociu – uśmiechnęłam się lekko. Od razu był grad pytań, kto to jest, od kiedy jesteśmy razem i tym podobne. Musiałam na wszystko po kolei odpowiadać. To stawało się męczące.
 - A w święta tak się broniłaś, że to tylko twój przyjaciel – mówił Paweł, lekko mnie szturchając.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Ciocia Gosia poszła otworzyć.
 - Agnieszko, ktoś do ciebie – powiedziała, gdy wróciła do salonu.
 - Do mnie? – zdziwiłam się. Gdy się odwróciłam, zobaczyłam, że w pomieszczeniu stoi Zbyszek. Od razu miałam złe przeczucia. Wstałam z miejsca. – Zbyszek? Co ty tu robisz.
 - Michał… - zaczął, a mnie od razu ogarnęło przerażenie.
 - Co z nim?! – spytałam od razu, podchodząc bliżej. – Zbyszek, do cholery, co z Michałem?!

 - Miał wypadek.

____________

Dłuższe niż ostatnio i w dodatku trochę dramaturgii :D

7 komentarzy:

  1. No kurde, aż muszę skomentować.. Sama się dziwie czemu zaprzestałam tej czynności, przecież to takie fajne.. No ale wracając!
    Ja tak coś podejrzewałam, że Misiek miał wypadek, no ale miałam nadzieję, że to nie będzie prawda... Kuźwa jednak prawda no :(
    Oby nic mu się poważnego nie stało...
    Także ten, ja czekam na kolejny.
    Zapraszam na historię o Kosoku i Kosakowskiej, Łomaczu i Drzyzdze http://serca-bicie-siatkowka.blogspot.com/ and o Atanasijeviću i Cupkoviću http://oczy-akcent-aleks.blogspot.com/
    Pozdrawiam i sorki za mały spamik na końcu koma ^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. ale sie porobilo :)
    oby nic złego nie było..
    czekam na nowy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ejj no! mam nadzieję, że to tylko jakaś głupia stłuczka i że wszystko z nim w porządku, co najwyżej jakaś kontuzja, no ale nic więcej!
    czekam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Heej, dzisiaj zaczęłam czytać tego bloga i nie mogłam się oderwać naprawdę świetny :)
    Tylko co z naszym Kubiaczkiem?? Dodawaj,dodawaj rozdziały jak najczęściej ;)
    Pozdrawiam ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. W takim momencie... :D Dodaj następny jak najszybciej!

    OdpowiedzUsuń
  6. to się porobiło mam nadzieje że z Miśkiem wszystko będzie dobrze pozdrawiam i czekam na nowy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy następny, bo już się doczekać nie mogę!?!?! :*

    OdpowiedzUsuń