Dojechaliśmy do szpitala. W przychodni nie było
praktycznie żadnej kolejki. Zarejestrowałam się i weszliśmy do gabinetu.
Lekarzem okazał się być ten sam mężczyzna, który tydzień temu mnie badał.
Natychmiastowo się skrzywiłam.
- Kogo moje oczy
widzą – zaczął. – Jednak zdecydowała się pani wrócić.
- Nie z własnej
woli – odparłam cicho.
- Źle się poczuła
przed chwilą – powiedział Michał. Usiadłam na kozetce, bo znowu poczułam się
gorzej.
- Mówiłem, że tak
będzie, jednak pani wiedziała lepiej – powiedział doktor sarkastycznie. –
Musimy zrobić ponowne badania, bo jak mniemam wyniki się pogorszyły. Często
zdarzają się pani omdlenia?
- Zemdlałam tylko
wtedy ten jeden raz. Co jakiś czas po prostu robi mi się słabo i kręci mi się w
głowie – odpowiedziałam.
- Pójdzie więc
pani do pomieszczenia obok, a tam pielęgniarka pobierze pani krew. Wyniki
powinny być do dwóch godzin, a w tym czasie podam kroplówkę, żeby pani organizm
w końcu wzbogacił się w jakieś witaminy.
Karcący ton lekarza sprawiał, że czułam się jak mała
dziewczynka przyłapana na podjadaniu słodyczy zaraz przed obiadem. Posłusznie
poszłam do pielęgniarki, która pobrała mi krew, a po chwili znowu byłam kłuta,
przez tą głupią kroplówkę. Czy nikt tutaj nie rozumiał, że ja nie znoszę igieł?
Siedziałam na łóżku, a obok mnie Michał. Patrzył na mnie
takim wzrokiem, że wiedziałam, że chce powiedzieć coś w stylu, ze jego trzeba słuchać, albo, że on
ma zawsze racje. Misiek pokręcił głową z politowaniem.
- Powinnaś dostać
taki opieprz, że... – zaczął, ale mu przerwałam.
- Ale nie dostanę,
bo wiem, że zachowałam się dziecinnie i nieodpowiedzialnie – uśmiechnęłam się
delikatnie.
- Eh – pokręcił
ponownie głową – Czemu ja nie mogę się na ciebie długo gniewać?
Pochyliłam się i pocałowałam go namiętnie.
- Przestań, bo nad
sobą nie zapanuję – wymruczał mi do ucha, a ja się zaśmiałam. W tym momencie
zadzwonił telefon przyjmującego. Odebrał połączenie. – Halo?... W szpitalu….
Nie, nie ja. Aga…. Siłą ją zaciągnąłem, przecież sama by nie przyszła… Ok.,
czekamy.
Odłożył komórkę z powrotem do kieszeni.
- Z kim mnie tak
obgadywałeś? – spytałam z lekkim wyrzutem.
- Ze Zbyszkiem.
Przyjdą tu z Natką.
- Jeszcze moich
rodziców zaproś – mruknęłam.
- Są w pracy, nie
będę im przeszkadzał – wyszczerzył się.
Po kilkunastu minutach do pomieszczenia weszli nasi
przyjaciele. Czułam, że atakujący nie powstrzyma się od jakiejś kąśliwej uwagi.
Nie pomyliłam się.
- A nie mówiłem? –
powiedział na wejściu.
- A tak na
marginesie: cześć – dodała Natka. Jedyna kulturalna.
- Hej –
odpowiedzieliśmy równo z Michałem.
- Jak się czujesz?
– spytała troskliwie blondynka. Kolejny dowód, że to jedyna porządna osoba w
tym towarzystwie.
- W porządku.
Trochę mi tylko słabo, ale nie jest źle – uśmiechnęłam się.
- Gdybyś od razu
posłuchała lekarza to teraz nie musiałabyś tu siedzieć – stwierdził ZB9. Co za
spostrzegawczość. – Ale po co słuchać jakiegoś tam Zbyszka?
- Oj nie złość
się.
- Gdyby nie ten
incydent na hali to nic byś z tym nie zrobiła – wtrącił Misiek.
- Znowu zaczynasz?
– spytałam z wyrzutem.
- Ok., już nie
będę – skapitulował.
- Jaki pantoflarz
– Zibi przewrócił oczami i oberwał w ramię od Kubiaka. – Ała! Wezwę ochronę i
powiem, że wszczynasz bójkę.
- Sam zacząłeś,
obrażając mnie!
- Spokój, dzieci –
powiedziała blondynka, przywołując ich do porządku.
Miłą atmosferę przerwał lekarz, który wszedł do sali.
- Widzę, że
kroplówka już skończona – stwierdził, odpinając ją ode mnie. – Wyniki już mam.
Tak jak przypuszczałem ma pani anemie. Przepiszę pani żelazo, które musi pani
codziennie brać. Przez najbliższe kilka dni może być pani nadal osłabiona i
mogą występować zawroty głowy, ale to szybko minie.
- Dziękujemy,
doktorze – powiedział za mnie Michał, pomagając mi wstać z łóżka.
Do samego domu byłam asekurowana przez siatkarza. Trochę
denerwujące, ale przynajmniej czułam go przy sobie, za czym tęskniłam przez 2
tygodnie. Weszłam do domu. Było już po 19, więc rodzice wrócili z pracy.
- Gdzieś ty tyle
była? – zdziwił się tata. Nigdy nie pytają, a dziś akurat musieli?! No w sumie
i tak by się w końcu dowiedzieli. Kwestia czasu.
- W szpitalu –
odparłam, wieszając kurtkę na wieszaku.
- Coś z Michałem?
– zmartwiła się mama. Znowu traktowała go tak, jak wcześniej.
- Nie, z nim
wszystko w porządku. To ja byłam u lekarza.
- Znowu zemdlałaś?
– spytał lekko wystraszony rodziciel.
- Nie. Trochę mi
się słabo zrobiło i Misiek uparł się żebym zrobiła badania – westchnęłam i
nalałam sobie soku, bo akurat weszłam do kuchni. Rodzice za mną.
- No i bardzo
dobrze. Od tygodnia ci powtarzamy żebyś poszła do lekarza.
- Wystarczył
Michał i po problemie – mrugnęłam do nich.
- I co ci
powiedział doktor? – zapytał ojciec.
- Mam anemie.
Przepisał mi żelazo i muszę je brać – wzruszyłam ramionami.
- I mówisz to, ot
tak?
- Przecież to nie
jest jakieś tam przeziębienie – dodała rodzicielka.
- Wiem. Nie jestem
dzieckiem.
- Czasami
zachowujesz się jak dziecko. Nieodpowiedzialnie.
- Może powiedzcie
mi wprost, że nie podobało się wam to, że siedziałam tyle w szpitalu. Każdy mi
już to wypomniał, więc teraz wasza kolej – skrzyżowałam ręce na piersi. Nerwy
mi powoli zaczynały puszczać.
- Nie o to chodzi.
My rozumiemy, że zależy ci na Michale i cieszymy się, że on tak o ciebie dba.
Nie chcieliśmy wcześniej poruszać tego tematu, bo wiedzieliśmy, że jesteś
bardzo zmartwiona całą tą sytuacją.
- Chciałabym pójść
do siebie i się położyć, bo trochę mi słabo. Dobranoc – wolałam zakończyć tą
rozmowę, bo znając mnie mogłabym powiedzieć o parę słów za dużo.
____________
I jak widzicie, to nie ciąża. Obstawialiście taką opcję, a tu jednak nie :P Orientuje się ktoś, czy sparingi z Serbią będą emitowane w telewizji?
Bardzo fajny rozdział, podoba mi się, z resztą jak całe opowiadanie. :)
OdpowiedzUsuńCo do sparingów, Jerzy Mielewski pisał na twitterze, że transmisji nie będzie. :<
VE.
Zajefajny!! Tylko szkoda że to nie ciąża :( :D :D
OdpowiedzUsuńtak myślałam że to nie ciąża a coś :D
OdpowiedzUsuńa co do sparingów to właśnie nie wiem, i dołączam sie do pytania :D
pozdrawiam :*
siatkarskielovestory.blogspot.com
uciekajacodprzeszlosci.blogspot.com