Minął ponad tydzień od wypadku, a Kubiak nadal był w
śpiączce. Cały ten czas w głównej mierze spędzałam u niego, w szpitalu. Pół
dnia w szkole, drugie pół dnia w szpitalu, a gdy wracałam do domu uczyłam się
do 1, 2 w nocy. Praktycznie nic nie jadłam, mało spałam. Przez to co chwilę
byłam ochrzaniana przez Zbyszka, Natkę i rodziców. Ja po prostu nie mogłam
normalnie funkcjonować. Żyłam w ciągłym stresie, że Michał się obudzi, albo
jego stan się jeszcze pogorszy. Lekarz uspokajał mnie, że z jego głową było
coraz lepiej. Inne rany także się szybko goiły. Ja jednak wiedziałam swoje. Czułam,
że nie wszystko jest w porządku, skoro on się nadal nie budzi.
Był poniedziałek. Po dwóch dniach spokoju od szkoły znowu
musiałam do niej iść. Właściwie cały weekend praktycznie spędziłam w szpitalu.
W niedzielę wieczorem Zibi prawie siłą mnie z niego wyprowadził. Czułam się
coraz gorzej psychicznie. Fizycznie w sumie nie było lepiej.
Przeżyłam jakoś 2 godziny polskiego, historię i
niemiecki. Pozostała ostatnia lekcja – WF. Mimo, że czułam się nie najlepiej,
przebrałam się w strój i ruszyłam na salę. Po rozgrzewce nauczycielka kazała
nam podejść do liny. Skrzywiłam się. Nie miałam ochoty, ani siły się wspinać.
Niestety nadeszła kolej na mnie. Wskoczyłam na linę i podciągnęłam się. Szło mi
to opornie, ale byłam już 2 metry nad ziemią.
- No, Agnieszka.
Na co czekasz? Dalej, dalej! – poganiała mnie WF-istka. Zacisnęłam zęby i
wspinałam się dalej. W pewnym momencie zaczęło mi się robić ciemno przed
oczami. Puściłam się liny i spadłam na dół. Poczułam, jak tracę przytomność.
Z perspektywy Natki
Gdy Agnieszka spadła od razu do niej podbiegłam. Straciła
przytomność. Wiedziałam, że tak to się skończy!
- Agnieszka?! –
nauczycielka była przestraszona.
- Zadzwonię po
pogotowie – powiedziałam i już miałam iść po komórkę do szatni, jednak
zatrzymała mnie nauczycielka.
- Wystarczy ją
zanieść do szkolnej pielęgniarki.
- Nie wystarczy.
Ona od kilku dni jest jak zombie. Jak nie trafi do szpitala, to nic z tym nie
zrobi.
Nauczycielka podała mi swój telefon, więc wybrałam numer
i zadzwoniłam. Karetka była już po 10 minutach. Sanitariusze ułożyli moją
przyjaciółkę na noszach i zabrali do samochodu. Spytałam, czy mogę jechać z
nimi, zgodzili się.
Agnieszka w karetce odzyskała przytomność. Oczywiście
protestowała, nie chciała jechać na badania. Przegadałam jej do rozumu i ledwo,
ale zgodziła się. Gdy ona miała badania, ja zadzwoniłam do Zbyszka.
- No cześć,
kochanie – przywitał mnie jego ciepły głos.
- Hej. Gdzie
jesteś?
- Wpadłem na
chwilę do Michała, a co?
- U Michała
jesteś? To czekaj na mnie tam.
Rozłączyłam się. Wzięłam swoją torbę i Agi i poszłam pod
salę nr 103. Na korytarzu zauważyłam mojego chłopaka oraz rodziców
przyjmującego. Atakujący podszedł do mnie, przytulił i pocałował w policzek. Po
chwili zauważył, że mam 2 torby. Spojrzał zdziwiony.
- 2 torby? –
spytał.
- To Agi.
- Agnieszki? –
zdziwił się. Usiadłam na krześle i przywitałam się z państwem Kubiak.
- Dziś na WF
zemdlała, więc wezwałam pogotowie. Ktoś jej w końcu musiał przegadać do rozumu.
Westchnęłam. Mama Michała przejęła się.
- Agnieszka jest w
szpitalu? Gdzie dokładnie? – spytała.
- Ma badania.
Jestem pewna, że zaraz po nich od razu tu przyjdzie.
Nie pomyliłam się. Kochanowska już po 15 minutach
podeszła do nas.
Z perspektywy Agnieszki
Siedziałam na kozetce i przyglądałam się, jak lekarz
wypełniał coś w swoich papierach.
- Pani Agnieszko,
zdaje sobie pani sprawę, ze teraz powinienem panią mocno ochrzanić? – zaczął,
odkładając papiery i odwracając się w moją stronę. Spuściłam głowę.
- Wiem. Ale ja się
już naprawdę dobrze czuję.
- Powinienem panią
zostawić na dzień na obserwacji i podłączyć kroplówkę.
- Nie! – odparłam
stanowczo. – Ja się naprawdę dobrze czuję. Nie potrzebuję żadnej kroplówki.
- To ja jestem
lekarzem, to ja decyduję.
- Ale ja mam prawo
wyjść na własne żądanie.
Wstałam z miejsca.
- Teraz to było
zwykłe omdlenie, ale to może przerodzić się w coś poważniejszego. Pobrałem pani
krew i podejrzewam, że może pani cierpieć na anemię.
- Kiedy będą
wyniki?
- Jeżeli pani
zostanie, to postaram się na dziś.
Westchnęłam.
- A jeśli nie
zostanę?
- To na jutro.
- To jest szantaż.
- Wiem, ale jak
inaczej mam panią przekonać żeby została?
- Ja nie mogę
zostać. Mój chłopak w śpiączce jest w tym szpitalu. Ja musze z nim być. Przyjdę
jutro . Do widzenia.
Wyszłam z pokoju, trzaskając drzwiami. Od razu
skierowałam się do Sali 103.
_____________
Wiem, że krótki rozdział, ale w rekompensacie dodaję częściej ;)
No właśnie trochę krótki...
OdpowiedzUsuńAle dodaj jak najszybciej następny, jak ja się boję o Miśkaa...
pozdrawiaam ;)
Super!! Podoba mi się że dodajesz tak często :) :). Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńTeż się ciesze z tego że dodajesz tak szybko rozdziały :D Mam nadzieje że Miśkiem i Agą będzie wszystko dobrze... A aga zacznie o siebie bardziej dbać :D pozdrawiam do następnego :)
OdpowiedzUsuńDodawaj jeszcze szybciej. :P
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowe, ósme spotkanie.
http://ponowne-spotkanie.blogspot.com
Całuję, Camilla.:*