21.08.2013

Rozdział 43

Minął ponad tydzień od wypadku, a Kubiak nadal był w śpiączce. Cały ten czas w głównej mierze spędzałam u niego, w szpitalu. Pół dnia w szkole, drugie pół dnia w szpitalu, a gdy wracałam do domu uczyłam się do 1, 2 w nocy. Praktycznie nic nie jadłam, mało spałam. Przez to co chwilę byłam ochrzaniana przez Zbyszka, Natkę i rodziców. Ja po prostu nie mogłam normalnie funkcjonować. Żyłam w ciągłym stresie, że Michał się obudzi, albo jego stan się jeszcze pogorszy. Lekarz uspokajał mnie, że z jego głową było coraz lepiej. Inne rany także się szybko goiły. Ja jednak wiedziałam swoje. Czułam, że nie wszystko jest w porządku, skoro on się nadal nie budzi.
Był poniedziałek. Po dwóch dniach spokoju od szkoły znowu musiałam do niej iść. Właściwie cały weekend praktycznie spędziłam w szpitalu. W niedzielę wieczorem Zibi prawie siłą mnie z niego wyprowadził. Czułam się coraz gorzej psychicznie. Fizycznie w sumie nie było lepiej.
Przeżyłam jakoś 2 godziny polskiego, historię i niemiecki. Pozostała ostatnia lekcja – WF. Mimo, że czułam się nie najlepiej, przebrałam się w strój i ruszyłam na salę. Po rozgrzewce nauczycielka kazała nam podejść do liny. Skrzywiłam się. Nie miałam ochoty, ani siły się wspinać. Niestety nadeszła kolej na mnie. Wskoczyłam na linę i podciągnęłam się. Szło mi to opornie, ale byłam już 2 metry nad ziemią.
 - No, Agnieszka. Na co czekasz? Dalej, dalej! – poganiała mnie WF-istka. Zacisnęłam zęby i wspinałam się dalej. W pewnym momencie zaczęło mi się robić ciemno przed oczami. Puściłam się liny i spadłam na dół. Poczułam, jak tracę przytomność.

Z perspektywy Natki

Gdy Agnieszka spadła od razu do niej podbiegłam. Straciła przytomność. Wiedziałam, że tak to się skończy!
 - Agnieszka?! – nauczycielka była przestraszona.
 - Zadzwonię po pogotowie – powiedziałam i już miałam iść po komórkę do szatni, jednak zatrzymała mnie nauczycielka.
 - Wystarczy ją zanieść do szkolnej pielęgniarki.
 - Nie wystarczy. Ona od kilku dni jest jak zombie. Jak nie trafi do szpitala, to nic z tym nie zrobi.
Nauczycielka podała mi swój telefon, więc wybrałam numer i zadzwoniłam. Karetka była już po 10 minutach. Sanitariusze ułożyli moją przyjaciółkę na noszach i zabrali do samochodu. Spytałam, czy mogę jechać z nimi, zgodzili się.

Agnieszka w karetce odzyskała przytomność. Oczywiście protestowała, nie chciała jechać na badania. Przegadałam jej do rozumu i ledwo, ale zgodziła się. Gdy ona miała badania, ja zadzwoniłam do Zbyszka.
 - No cześć, kochanie – przywitał mnie jego ciepły głos.
 - Hej. Gdzie jesteś?
 - Wpadłem na chwilę do Michała, a co?
 - U Michała jesteś? To czekaj na mnie tam.
Rozłączyłam się. Wzięłam swoją torbę i Agi i poszłam pod salę nr 103. Na korytarzu zauważyłam mojego chłopaka oraz rodziców przyjmującego. Atakujący podszedł do mnie, przytulił i pocałował w policzek. Po chwili zauważył, że mam 2 torby. Spojrzał zdziwiony.
 - 2 torby? – spytał.
 - To Agi.
 - Agnieszki? – zdziwił się. Usiadłam na krześle i przywitałam się z państwem Kubiak.
 - Dziś na WF zemdlała, więc wezwałam pogotowie. Ktoś jej w końcu musiał przegadać do rozumu.
Westchnęłam. Mama Michała przejęła się.
 - Agnieszka jest w szpitalu? Gdzie dokładnie? – spytała.
 - Ma badania. Jestem pewna, że zaraz po nich od razu tu przyjdzie.
Nie pomyliłam się. Kochanowska już po 15 minutach podeszła do nas.

Z perspektywy Agnieszki

Siedziałam na kozetce i przyglądałam się, jak lekarz wypełniał coś w swoich papierach.
 - Pani Agnieszko, zdaje sobie pani sprawę, ze teraz powinienem panią mocno ochrzanić? – zaczął, odkładając papiery i odwracając się w moją stronę. Spuściłam głowę.
 - Wiem. Ale ja się już naprawdę dobrze czuję.
 - Powinienem panią zostawić na dzień na obserwacji i podłączyć kroplówkę.
 - Nie! – odparłam stanowczo. – Ja się naprawdę dobrze czuję. Nie potrzebuję żadnej kroplówki.
 - To ja jestem lekarzem, to ja decyduję.
 - Ale ja mam prawo wyjść na własne żądanie.
Wstałam z miejsca.
 - Teraz to było zwykłe omdlenie, ale to może przerodzić się w coś poważniejszego. Pobrałem pani krew i podejrzewam, że może pani cierpieć na anemię.
 - Kiedy będą wyniki?
 - Jeżeli pani zostanie, to postaram się na dziś.
Westchnęłam.
 - A jeśli nie zostanę?
 - To na jutro.
 - To jest szantaż.
 - Wiem, ale jak inaczej mam panią przekonać żeby została?
 - Ja nie mogę zostać. Mój chłopak w śpiączce jest w tym szpitalu. Ja musze z nim być. Przyjdę jutro . Do widzenia.
Wyszłam z pokoju, trzaskając drzwiami. Od razu skierowałam się do Sali 103.

_____________

Wiem, że krótki rozdział, ale w rekompensacie dodaję częściej ;)


4 komentarze:

  1. No właśnie trochę krótki...
    Ale dodaj jak najszybciej następny, jak ja się boję o Miśkaa...
    pozdrawiaam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!! Podoba mi się że dodajesz tak często :) :). Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Też się ciesze z tego że dodajesz tak szybko rozdziały :D Mam nadzieje że Miśkiem i Agą będzie wszystko dobrze... A aga zacznie o siebie bardziej dbać :D pozdrawiam do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dodawaj jeszcze szybciej. :P

    Zapraszam na nowe, ósme spotkanie.
    http://ponowne-spotkanie.blogspot.com

    Całuję, Camilla.:*

    OdpowiedzUsuń