Dzień, jak co dzień. Wstałam, poszłam się umyć. Zjadłam
jabłko, bo jakoś zbytnio nie miałam ochoty na nic innego. Zdawałam sobie
doskonale sprawę z tego, że gdyby lekarz, albo co gorsza Michał, czy Zbyszek
się o tym dowiedzieli, to miałabym przerąbane. Wzięłam żelazo i następnie swoje
kroki skierowałam do swojego pokoju, gdzie się ubrałam (link).
Przed domem zobaczyłam samochód, który łudząco przypominał
Infiniti Miśka. Odgoniłam jednak te myśli, bo przecież jego auto znajdowało się
w serwisie. Chyba. Ponownie się odwróciłam w stronę pojazdu. Nagle z niego
wyszedł kierowca. Byłam strasznie zdziwiona, gdy zobaczyłam, że to był naprawdę
Kubiak. Podeszłam do chłopaka z otwartą buzią ze zdziwienia.
- Samochód? –
spytałam z niedowierzeniem.
- Tak, Aga, to
jest samochód. Samochód, to jest Agnieszka. Poznaliście się kiedyś – puścił do
mnie oczko, a następnie zaczął się śmiać. Skrzyżowałam ręce na piersi i
spojrzałam na niego groźnie. On natomiast podszedł do mnie, pocałował w czoło i
przytulił. – Uroczo się złościsz.
- Ja wszystko
robię uroczo – wystawiłam mu język. Kubiak, niczym dżentelmen otworzył mi
drzwi, więc wsiadłam i zapięłam pas. Po chwili ruszyliśmy.
- Nie mówiłeś, że
masz już samochód – stwierdziłam z lekkim wyrzutem.
- Bo mechanik
zadzwonił wczoraj wieczorem. Odebrałem pół godziny temu i od razu do ciebie
przyjechałem.
- Ale na pewno
wszystko z nim w porządku? – spytałam dla pewności.
- Na pewno. Chcesz
się przekonać? – uśmiechnął się cwaniacko i docisnął mocniej pedał gazu.
Licznik z 60 km/h dochodził do 120 km/h.
- Michał! Pogięło
cię całkiem?!
Zwolnił i zaczął się śmiać. Mi natomiast wcale nie było
do śmiechu. Nadal pamiętałam to, jak się bałam o jego życie i nie wiedziałam,
co z nim będzie. On zrobił sobie kawał, a ja ponownie się przeraziłam.
- No przecież
żartowałem – powiedział, nadal rozbawionym głosem. Zdenerwował mnie. – Ej,
mała, przepraszam.
Chwycił mnie za rękę, jednak mu ją wyrwałam i wpatrywałam
się w ulice za szybą.
- Aguś,
przepraszam – nie poddawał się.
- To nie było
zabawne, wiesz? – spojrzałam na niego, a w kącikach oczu lśniły mi łzy.
Przetarłam je szybko.
- Wiem. Jestem
idiotą. Nie złość się.
- Wiesz doskonale,
że przeżyłam twój wypadek…
- Wiem, ale zanim
pomyślę to już zrobię. Przepraszam, skarbie.
Samochód się zatrzymał. Byliśmy już pod moim liceum.
Misiek spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem. Przytuliłam się do niego.
- Nie wygłupiaj
się tak już więcej – poprosiłam.
- Masz to jak w
banku – pocałował mnie.
Pożegnaliśmy się i wyszłam z auta. Nagle przy mnie
znalazła się Martyna.
- Cześć, Aga –
zaczęła wesoło.
- Hej, Martyna – odparłam z uśmiechem.
- Widzę, że z
Michałem już lepiej.
- Tak, dużo lepiej.
- Cieszę się, bo
nie mogliśmy znieść, jak się męczyłaś – powiedziała troskliwie. Uśmiechnęłam
się delikatnie i ruszyłyśmy w kierunku klasy.
Szłam z Denisem na spacer. Była ładna pogoda. Słońce,
temperatura powyżej zera, brak śniegu. Żyć, nie umierać. Niestety według
meteorologów niedługo miała powrócić do nas zima. Nie cieszyło mnie to,
ponieważ w końcu mogłam ubrać lżejszą kurtkę i trampki, a za kilka dni znowu
miałabym to zmienić? O nie, nie, nie. Żadnej zimy!
Była godzina 17, a mimo to było jeszcze jasno na
zewnątrz. Coś nowego, bo jeszcze niedawno o tej godzinie było identycznie, jak
w środku nocy. Myślałam, że jestem sama w parku, jednak w pewnym momencie
zauważyłam jakieś dwie postacie. Z postury poznałam, że to kobieta i mężczyzna.
Spostrzegłam, że to Zbyszek, jednak blondynka obok to nie była Natka. Obydwoje
wyraźnie się kłócili. Postanowiłam nie podchodzić bliżej, tylko schowałam się
za krzakami, tak aby mnie nie zauważyli. Stałam tak i się na nich gapiłam dobre
10 minut. Denisowi znudziło się już to miejsce, bo wolał sobie pobiegać gdzie
indziej. Przykucnęłam przy nim i zaczęłam szeptać żeby był cicho. Głaskałam go
po brzuchu, żeby go czymś zająć. Zobaczyłam w pewnym momencie, że nieznajoma
dziewczyna oddala się od atakującego, a ten wściekły kopie w ławkę. Wahałam
się, czy mam podejść, czy też nie. Byłam jego przyjaciółką i miałam prawo
wiedzieć, kto to był i o co się tak kłócili. Ruszyłam z moim psiakiem w
kierunku bruneta. Uśmiechnęłam się do niego szeroko. On odwzajemnił gest,
jednak z twarzy wyczułam, że jest zaskoczony moim widokiem i lekko
zdenerwowany.
- Hej, Zbysiu –
zaczęłam wesoło, przytulając go na powitanie.
- No cześć –
odparł.
- Do Natki
idziesz? – spytałam, jak gdyby nigdy nic. Postanowiłam jednak nie pytać o tą
sytuację jego, tylko Michała. W końcu to najlepsi przyjaciele od jakiś 10 lat.
Misiek na pewno będzie wiedział, kim jest owa tajemnicza dziewczyna.
- Tak, do
Natki - uniósł w górę jeden kącik ust.
Widocznie mu ulżyło, że nie pytam o tamtą sytuację. Niech myśli, że nic nie
widziałam. Na razie.
- Pozdrów ją. Ja
lecę, bo Denis chce pobiegać. Na razie – cmoknęłam jego policzek i już mnie nie
było. Przez cały ten czas Zbyszek był strasznie spięty. Mam nadzieję, że nie
miał nic na sumieniu. Natka, tak samo jak on była moją przyjaciółką. Gdyby
jedno skrzywdziło drugie, zawsze byłabym po stronie poszkodowanego.
Wchodząc do pokoju natychmiast sięgnęłam po komórkę,
której nie wzięłam ze sobą na spacer, ponieważ się ładowała. Bateria była już
cała, więc odłączyłam kabel. Zobaczyłam 3 nieodebrane połączenia i jeden SMS.
Wszystko było od Michała. Odczytałam wiadomość: Nadal jesteś zła? Nie byłam już . Zdenerwował mnie rano, ale już
mi przeszło. Teraz priorytetem dla mnie stała się sprawa Zibiego. Wykręciłam
więc numer do mojego chłopaka i czekałam aż odbierze. Zrobił to już po
pierwszym sygnale.
- Aga? No w końcu.
Nadal się złościsz? – zaczął.
- Nie, już nie.
Ale dzwonie w innej sprawie – odparłam.
- Brzmi poważnie.
Coś się stało?
- Tak.. Znaczy
nie. No nie wiem właśnie. Masz czas do mnie wpaść?
- Teraz idę na
rehabilitację. Za 1,5 godziny będę u ciebie.
- Dobrze, czekam.
- To coś
poważnego? Wydajesz się być smutna.
- Nie smutna,
tylko bardziej zdezorientowana. Opowiem ci wszystko, jak będziesz u mnie. Pa –
zakończyłam rozmowę i odłożyłam telefon z powrotem na półkę. Sięgnęłam po moje
notatki z polskiego i kontynuowałam moją powtórkę do matury. W końcu zostało
już nieco ponad miesiąc. Zdawałam rozszerzoną maturę z polskiego, więc musiałam
się do tego porządnie przyłożyć. Strasznie chciałam żeby przyjęto mnie na
wydział fotografii na Jastrzębskiej Akademii. Zawsze myślałam, że będę
studiować w Gorzowie. Właściwie to sądziłam, że całe życie tam spędzę. A tu
jednak niespodzianka. Nie Gorzów, lecz Jastrzębie-Zdrój. Dużo mniejsze miasto,
jednak pokochałam mieszkanie w nim. Głównie dzięki moim przyjaciołom.
Świetny!! Zastanawia mnie ta sprawa ze Zbyszkiem....
OdpowiedzUsuńCzyżby Zbyniusiek coś kręcił? O.O
OdpowiedzUsuńCiekawe czy Kubi będzie coś wiedział.
Rozdział jest super ;D
"Misiek- żartowniś bez poczucia humoru"- taki tam tekst mojej przyjaciółki, która przeczytała ten rozdział razem ze mną xD.
Czekam na kolejny ;D
Pozdrawiam ^>^
świetny *-* Zapraszam do mnie na razie na prolog ;) http://milosc-po-amerykansku.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń